Hej,

Czytajac ostatnie dyskusje a zwlaszcza ta o ilosci stron w cv dochodze
do wniosku ze chyba jest juz to dzielenie wlosa na czworo lub
tworzenie abstrakcji. Juz tylko krok od pytan w stylu:

- W ktory posladek nalezy calowac pracodawce po dostaniu pracy?

- Poszedlem na rozmowe, chcialem sie wyroznic wiec "po amerykansku"
zarzucilem buciory na stol. W tym momencie zdalem sobie sprawe z
popelnionej gafy. Po pierwsze moje buty byly nie do pary, a po drugie
do lewego cos sie przykleilo i nieladnie pachnialo. Jak nalezy
prowadzic w takiej sytuacji rozmowe o prace? Czy nalezy zaczac od
"widelek"?

- Jakiego koloru majtki zalozyc przy robieniu zdjecia do cv?

- W pracy korzystam z toalety pracodawcy 5 razy dziennie. Czy jest to
przychod wymagajacy opodatkowania? Czy istnieje cos takiego jak ilosc
strajtasmy wolnej od podatku?


Po prostu brak slow, czy naprawde caly swiat musi byc zestandaryzowany
i nie ma miejsca na wlasna inwencje? I czy ilosc stron w cv ma az tak
kluczowe znaczenie? Moze i "wypada" wyslac w jednej ale czy to znaczy
ze nalezy sie temu bezwglednie podporzadkowac?