eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjebez pracy nie ma kołaczyRe: bez pracy nie ma kołaczy
  • Data: 2007-04-20 13:20:53
    Temat: Re: bez pracy nie ma kołaczy
    Od: "Jackare" <j...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]


    Prawie w całości się zgadzam, z tym że kupując nowe M na kredyt zazwyczaj
    otrzymuje się je w stanie surowym zamkniętym i zaczyna się nowa spirala
    wydatków. Wtedy wiele osób bierze kolejny kredyt, tzw konsolidacyjny który
    łączy w jedno wzięty wczesniej kredyt hipoteczny na zakup mieszkana i nowy
    kredyt na jego wyposażenie.

    Zdecydowana większość osób jednak nigdy praktycznie nie zakłada możliwości
    sprzedania mieszkania które kupiła na kredyt okupując to cięzką pracą i
    wyrzeczeniami.

    Przeniesienie własności mieszkania zależy już tylko i wyłącznie od umowy z
    bankiem. Na wielu widnieje zapis mówiący że prawo własności zostanie
    przeniesione po CAŁKOWITYM uregulowaniu zobowiązań.
    To o czym pisałaś to nie kwestia prawa własności tylko wysokości
    ewentualnych rozliczeń z bankiem, bo jeżeli byłoby tak jak piszesz, to po
    ureguklowaniu każdej raty trzebaby zmieniac zapisy hipoteczne w księdze
    wieczystej.
    Ja mam podobne zapisy w umie kredytowej dotyczące samochodu. Zastaw bankowy
    będzie zdjęty po spłacie całości zobowiązań kredytowych.
    Ubezpieczenia kredytów są i u nas, ale rozważanie kredytu rzędu 100, 200 czy
    400 tys nie ma i tak sensu w przypadku osoby która nie pracuje i pracować
    nie chce.
    Wynajem mieszkania - z tym jest różnie (zresztą jak i z zakupem). W
    "topowych" miastach często jest to nawet droższe niż rata kredytu, w innych
    miastach, takich jak np moje (Bytom) - jest to śmiesznie tanie, np czynsz +
    liczniki + 150-200 ekstra zł dla wynajmującego i jeszcze wynajmujący jest
    wdzięczny że miał chętnego.
    Zakup też jest tani (nie będę pisał ile bo i tak nikt nie uwierzy).

    W innych miastach np w Krakowie gdzie pracuję, wynajem i zakup są to
    nienormalnie drogie rzeczy a do tego czasem trudno osiągalne.
    Jak dla mnie, a kilka razy życie dało mi po tyłku, wpakowanie się w kredyt
    na 30 lat w polskich warunkach jest co najmniej wysoce ryzykowne, jeżeli nie
    miałbym nadmiaru środków ktore mógłbym lokować w instrumenty oszczednościowe
    lub inwestycyjne o sensownej efektywności. Przy pełnym wykorzystaniu
    zarobków i życiu od pierwszego do pierwszego ja bym się w taki kredyt nie
    pakował.
    Nawiązując do tego co pisał Sekstus - być może jemu nawet nie jest potrzebne
    mieszkanie a wystarczy pokój lub jakaś inna stancja, squat, komuna itp.
    Wtedy koszty życia spadają jeszcze bardziej w dół, a po okresie wzrostu
    kapitału może zmienić sytuację jednym ruchem.

    Z ciekawostek: w Krakowie wzrost wasrtości nieruchomości w roku 2006 był
    taki że mój kolega który wziął kredyt w styczniu 2006 był na różnicy ceny za
    1m.kw ponad 100 tys zł do przodu w lipcu 2006.(wpłata styczeń 2006, odbiór
    mieszkania lipiec 2007)
    Miało to też swoje ciemne strony. Byli developerzy którzy przyjęli wpłaty a
    gdy zobaczyli że wartość metra kwadratowego rośnie zaczęli wypowiadać umowy
    swym klientom bo korzystniej było im wypowiedzieć umowę, zapłacić odsetki i
    na nowo sprzedać mieszkanie (które noto bene jeszcze nie było) po nowej
    znacznei wyższej cenie. Całą sytuację podkręcał fakt że do developerów po
    "wirtualne" mieszkania stoi cały czas w Krakowie kolejka chętnych.
    Mnie zaś zastanawia co się stanie w momencie uchwalenia podatku
    katastralnego od tych wariacko wycenionych nieruchomości. Podejrzewam że
    ludzie zaczną cieniuteńsko piszczeć.
    --
    Jackare
    Bytom / Kraków

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1