"Ania" <a...@g...pl> writes:

> oki,
> moze i sie zagalopowalam w wypowiedzi, ale sama jestem ostatnio w desperacji
> (moje posty do wglądu). Ale niejednokrotnie rozmawialam ze ludzmi, i sami
> potwierdzili ze prace maja po znajomosci. Za PRL u telefony byly po
> znajomosci, mieszkania byly po znajomosci a teraz praca jest po znajomosci?

normalne. kazde dobro, ktore jest deficytowe a na ktore jest popyt a
nie ma go na rynku, ludzie probuja zapewnic sobie _jakos_. wachlarz
metod jest ograniczony i prosty i sprowadza sie wlasciwie do dwoch:
pieniedzy i kontaktow.

myslisz, ze w innych krajach jest inaczej? a skad. najlepsza prace
dostaje sie tez przez anjomosci/kontakty.
to, ze nasilenie tego zjawiska np. w usa jest znacznie, znacznie
mniejsze niz w polsce wynika z prostego faktu: tam jest mniejsze
bezrobocie i nie taka tragiczna sytuacja ekonomiczna.

jakby tak kazdy z bezrobotnych zamiast narzekac na znajomosci zaczal
narzekac do wlasciwych zrodel na kiepska sytuacje w kraju i potrzebe
zmian prawnoekonomicznych, to kto wie, moze i rzund by sie przstraszyl
i cos wreszcie zrobil.

niestety, polscy bezrobotni (en mass, nie twierdze ze nie ma wyjatkow)
to potrafia albo narzekac wlasnie na znajomosci, paskudnych wrednych
prywatnych pracodawcow albo na panstwo, co to znow im "nie dalo" (w
wypadku panstwowych zakladow).
albo z kolei daja sie agitowac i wychodza na ulice pod dowodztwem
leppera, wrzodaka i innych populistycznych krzykaczy.

--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/