eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeSkad sie biora niskie zarobki w Polsce...Re: Skad sie biora niskie zarobki w Polsce...
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!newsfeed.tpinternet.pl!atlantis.news
    .tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
    From: Wieslaw Bicz <W...@o...pl>
    Newsgroups: pl.praca.dyskusje
    Subject: Re: Skad sie biora niskie zarobki w Polsce...
    Date: Sat, 24 Jul 2004 17:50:47 +0200
    Organization: Optel sp. z o.o. R&D: Ultrasonic Technology/Fingerprint Recognition
    Lines: 194
    Message-ID: <cdu0hg$kfv$1@atlantis.news.tpi.pl>
    References: <cdqvjl$h8s$4@atlantis.news.tpi.pl> <cdtm59$ba8$1@news.onet.pl>
    NNTP-Posting-Host: 212.160.134.37
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: atlantis.news.tpi.pl 1090684274 20991 212.160.134.37 (24 Jul 2004 15:51:14
    GMT)
    X-Complaints-To: u...@t...pl
    NNTP-Posting-Date: Sat, 24 Jul 2004 15:51:14 +0000 (UTC)
    User-Agent: Mozilla/5.0 (Windows; U; Win 9x 4.90; de-DE; rv:1.4) Gecko/20030619
    Netscape/7.1 (ax)
    X-Accept-Language: en,pl,de,ru
    In-Reply-To: <cdtm59$ba8$1@news.onet.pl>
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.praca.dyskusje:121872
    [ ukryj nagłówki ]



    Michał 'Amra' Macierzyński napisał:

    >Wieslaw Bicz <W...@o...pl> wrote:
    >
    >>Oczywiście mam swój pogląd na ten temat, i z chęcią się nim podzielę,
    >>ale ciekawy jestem, czy zastanawialiście się nad tym, i czy interesuje
    >>Was udział w takiej dyskusji. Wszystkich chętnych zapraszam.
    >>
    >
    >A moglbys te swoja opinie wyrazic i napisac dlaczego nic nie wspominasz o
    >sile nabywczej pieniadza?
    >Co z tego, ze z dnia na dzien przelcizeniowo wprowadzisz pensje takie jak na
    >zachodzie? Nic. Kompletnie nic.
    >Dlatego chetnie wyslucham twojej teorii
    >
    >
    Widzę, że moje wezwanie do dyskusji spotkało się z pewnym
    zainteresowaniem. Niestety większość komentarzy świadczy raczej o
    naiwności i kompletnej nieznajomości realiów ekonomicznych, ale z
    kilkoma poglądami się zgadzam.

    Odniosę się na początku do dwóch opinii: Do wprowadzenia nakazowego
    czegokolwiek (np. zarobków minimalnych) i odnośnie tego, że firmy nie
    chcą płacić więcej.

    Pierwsza rzecz jest oczywiście ekonomicznym idiotyzmem, możliwym tylko
    do wprowadzenia w systemie nakazowym, niestety nawet w takim systemie
    nie da się ludziom nakazać efektywnej i sensownej pracy, co - jak
    pokazują dość jeszcze żywe doświadczenia - po prostu marnie się kończy.
    Wydaje mi się, że nie warto dyskutować z takimi poglądami, bo to jest
    marnowanie czasu.

    Jeśli chodzi o firmy, które nie chcą płacić, a zdaniem respondentów
    mogą, to mogę powiedzieć krótko: Takich przykładów na pewno da się parę
    w Polsce znaleźć, ale raczej nie one kształtują rynek pracy i dlatego
    też nie mają istotnego znaczenia dla ogólnego poziomu zarobków w Polsce,
    czy też innych, tego typu krajach. Uzasadnienie tego jest dość banalne:
    gdyby prawdą było, że można łatwo zarobić zatrudniając kogoś do
    wykonywania jakiejś pracy, to nie mielibyśmy znaczącego bezrobocia, bo
    pracodawcy chętnie zatrudnialiby ludzi, żeby samemu na tym zarobić. A
    tak przecież ewidentnie nie jest. Czyli przyczyna jest właściwie
    znaleziona: za mało jest w Polsce ludzi, którym opłaca się zatrudniać
    innych, bo nie mogą na tym zarobić.

    I tu mogę przejść do rozważenia przyczyn tego stanu rzeczy, tak jak je
    widzę z mojego punktu widzenia:

    a) na pewno obciążenia wynikające z istniejącego systemu ubezpeczeń
    społecznych, czyli z istnienia kosztownego aparatu buirokratycznego i
    dużej ilości rencistów (nieproporcjanalnie wielkiej w porównaniu z
    innymi krajami) mają jakieś znaczenie, bo powodują znaczne opodatkowanie
    pracy i mniejszą jej opłacalność.
    b) na pewno też obciążenia podatkowe, spowodowane rozdmuchanym aparatem
    urzędniczym o bizantyjskich zwyczajach (mnóstwo samochodów służbowych,
    wspaniałe gabinety, specjalne przywileje, rozdmuchane pobory, itd.)
    dokładają się do tego. Znaczące pieniądze z podatków, które w innych
    krajach idą na rzeczy pożyteczne dla całego społeczeństwa, w Polsce
    przeznaczane są na utrzymanie całych tłumów pasożytów, którzy jeszcze
    dodatkowo dużo czasu przeznaczają na przeszkadzanie innym w sensownej
    działalności.

    Ale mimo wszystko nie sądzę, żeby te dwie przyczyny były
    najistotniejsze. Uważam, że istnieje znacznie istotniejszy powód różnic
    w zarobkach pomiędzy np. zaawansowanymi krajami Europy Zachodniej i
    Polską. Wynika on z tego, jakie firmy są w tych krajach, a jakie w
    Polsce. Ludzie zorientowani w temacie wiedzą, że gospodarki takich
    krajów, jak Niemcy, Holandia, Szwajcaria, Belgia, Francja, a także
    innych, podobnych cechują się znaczną konkurencyjnością, czyli mogą bez
    problemu eksportować towary o znacznym stopniu przetworzenia, oparte o
    wiedzę i doświadczenia. I nie chodzi tu tylko o produkty typu high-tech,
    oparte o najnowsze technologie i właśnie zgłoszone patenty, ale o
    rzeczy, które wymagają po prostu odpowiedniej technologii, doświadczeń,
    tradycji, organizacji itd. Ludzie, którzy znają kulturę przemysłową
    wspomnianych krajów wiedzą, że opiera się ona o przedsiębiorców (głównie
    małych i średnich), którzy dążyli i dążą do bycia najlepszymi w
    wybranych przez siebie dziedzinach, którzy lata całe starali się
    stworzyć oryginalne produkty, zdobyć doświadczenia, i którzy poświęcają
    znaczną część zarobionych pieniędzy na dalszy rozwój swoich produktów,
    na poszukiwanie nowych rozwiązań, na bycie lepszymi od konkurencji.
    Powoduje to, że wiele firm z tych krajów jest w swojej dziedzinie
    wiodącymi producentami: Jeśli ktoś chce kupić coś naprawdę dobrego, to
    wie, że nie ma wyjścia, tylko musi to kupić od nich. Wiele z tych firm
    jest po prostu monopolistami: nikt nie ma takich produktów, jakie oni
    oferują. I tu nie chodzi tylko o dobra przemysłowe, ale o wiele banalych
    rzeczy. Nawet dzieci wiedzą, że nikt nie robi tak dobrych żelatynowych
    miśków, jak niemiecka firma Haribo, która jest w tej dziedzinie prawie
    monopolistą, bo konkurenci nie potrafili doścignąć jej know-how. Mało
    kto natomiast wie, że producentem ciekłych kryształów, używanych tak
    masowo we wszelkiej maści wyświetlaczach jest prawie wyłącznie niemiecka
    firma Merck, bo jej materiał nie został jeszcze doścignięty przez
    innych. Niektórzy wiedzą, że mała Holandia, praktycznie pozbawiona
    dobrych gleb jest jednym z największych eksporterów produktów rolnych,
    bo osiągnęła niesamowity wręcz poziom doświadczenia i organizacji w
    rolnictwie. Takich przykładów można oczywiście znaleźć więcej.

    Wszyscy Ci, którzy oferują rzeczy, których inni nie potrafią robić, nie
    potrafią robić tak dobrze, lub tak efektywnie, mogą liczyć na
    osiągnięcie lepszych zysków, i - co się z tym łączy na oferowanie swoim
    pracownikom większych dochodów. Jeśli w jakimś kraju skoncentruje się
    większa ilość firm, które są na swoich rynkach lepsze niż firmy innych
    krajów, albo nawet wręcz mają na nich monopol, to kraj ten może liczyć
    na to, że inni będą musieli mu zapłacić za towary przez firmy te
    sprzedawane ceny, których one zażądają. A to oczywiście oznacza też, że
    pracownicy tych firm mogą liczyć na lepsze zarobki. To samo dotyczy ich
    właścicieli, dostawców, poborców podatkowych, itd., itp.

    Tak się jednak składa, że w Polsce przedsiębiorców takich praktycznie
    nie ma. Można znaleźć jedynie pojedyncze przykłady firm, które w swoich
    dziedzinach są bardzo konkurencyjne w Świecie, bo produkują produkty
    lepsze niż inni (a nie tańsze, bo mają niższe koszta pracy). W skali
    całego kraju jest ich po prostu o wiele za mało. Wynika to zarówno z
    braku tradycji, jak też i z polityki rządzących tym krajem. W historii
    Polski był tylko jeden okres, o którym można powiedzieć, że istniała
    polityka promowania włanego oryginalnego (ale niestety państwowego)
    przemysłu. Było to w pierwszej połowie tzw. Ery Gierka. Nigdy przedtem,
    ani też nigdy potem niczego podobnego nie było. Ci, którzy przejęli
    władzę w 1989 roku postarali się dość skutecznie o to, żeby wszystkie w
    miarę sensownie działające zakłady sprzedać obcemu kapitałowi. Natomiast
    do dzisiaj nie zrobili nic, żeby wesprzeć własnych przedsiębiorców -
    szczególnie tych, którzy tworzą coś oryginalnego. Wspiera się tylko tzw.
    "oligarchów", żyjących z układów, państwowych zleceń, itp. I
    niewątpliwie odbywa się to ze wzajemnym "zrozumieniem".

    Ponieważ mam wieloletnie doświadczenia w tworzeniu nowych produktów i
    wiem, co się w tym względzie dzieje w Polsce, ale nie tylko (mam wiele
    lat doświadczeń za granicą), to powiem krótko: system istniejący obecnie
    w naszym kraju jest wrogo nastawiony do wszelkich inicjatyw,
    zmierzających do tworzenia nowych konkurencyjnych produktów. Nie wynika
    to z jakiejś wbudowanej w niego celowości, ale z czystego idiotyzmu
    istniejących rozwiązań (to nigdy nikogo nie interesowało - wiele
    przepisów jest u nas typową "radosną twórczością"). Dodatkowo nie ma w
    Polsce tradycji, a co najważniejsze - właściwie wcale świadomości. To
    pokazuje także ta dyskusja. Tylko pojedyncze osoby zwróciły uwagę na ten
    aspekt sprawy. Moje doświadczenie jest w tym względzie następujące: W
    Niemczech, rozmawiając ze "starą, niewykształconą babcią" (to fakt, a
    nie dowcip), można się dowiedzieć, że Niemcy są krajem nie mającym
    żadnych zasobów naturalnych (ropy, złota, ani też innych takich rzeczy),
    więc muszą robić wszystko, żeby wspierać tych, którzy tworzą lepsze
    produkty, badaczy szukających nowych rozwiązań, itd. Ta prawda jest tam
    ludziom wpajana przez byle szmatławiec i wszystkich populistów, i to od
    wielu lat. W Polsce, słuchając szefa Banku Narodowego można się
    dowiedzieć, że tylko handel może nas zbawić... Na żadnym szczeblu nie ma
    świadomości faktu, skąd się bierze zacofanie gospodarki. Mogę to
    powiedzieć w oparciu o wiele rozmów, które przeprowadziłem z różnymi
    ludźmi, na różnych stanowiskach i mających różne zawody. W naszym kraju
    dominuje raczej przekonanie o tym, że kapitalizm to szybkie dążenie do
    maksymalizacji zysku, obce inwestycje, luksusy. Nikt nie wspomina, że
    kapitalizm z "ludzką twarzą" tworzą oryginalni przedsiębiorcy, solidni
    pracownicy i uczciwi urzędnicy... I że jego tworzenie wymaga ciężkiej
    wieloletniej pracy i często wielu wyrzeczeń. A taka jest niestety prawda.

    I dlatego też nie widzę szans na to, żeby w Polsce znalazł się jakiś
    przywódca, lub partia, której celem będzie stworzenie systemu
    przyjaznego własnej oryginalnej przedsiębiorczości.

    Istnieje oczywiście pewien dość prosty sposób, który może przynieść
    znaczący spadek bezrobocia i wzrost płac, ale niekoniecznie wzrost płacy
    realnej. Polega on na znacznej dewaluacji waluty. W momencie, gdyby
    złotówka spadła wobec euro np. dwukrotnie, natychmiast wiele rzeczy
    zaczęłoby się opłacać robić w Polsce i wiele dziedzin przemysłu
    poczułoby gwałtowny przyrost koniunktury (co oczywiście zmusiłoby
    zwiększenia zatrudnienia), ale żeby z tego wynikł długofalowy efekt,
    musiałoby to być robione z głową i zyski z takiej operacji musiałby być
    przeznaczone na rozwój własnego przemysłu. Jednym słowem: do
    przeprowadzenia takiej operacji konieczny jest przywódca z odpowiednimi
    ideami i poparciem społecznym i oczywiście pewna organizacja. Na coś
    takiego na razie się nie zanosi.

    A poza tym to jest tak: Polskim elitom (co się wręcz rzuca w oczy w
    rozmowach z funkcjonariuszami, ale także przemysłowcami z Warszawy)
    bezrobocie - jak to się ładnie mówi - po prostu "wisi", jest im nawet
    bardzo na rękę (mogą sobie przebierać w pracownikach, którzy błagają ich
    o zatrudnienie), a wysoki kurs złotówki jest im też na rękę, bo
    powoduje, że mogą sobie pozwolić na zakup wielu zagranicznych produktów,
    wyjazdy na wakacje do innych krajów, itd. itp. Te elity prowadzą całkiem
    wygodne życie, a los prowincji interesuje ich tak bardzo, jak los
    głodujących w Sudanie. Takie spostrzeżenia mam niestety od lat, i bardzo
    bym chciał się mylić.

    Dlatego też nie przewiduję polepszenia się sytuacji, ale wręcz jej
    pogorszenia. Polskie przedsiębiorstwa mogą istnieć tylko dlatego, że
    swoim pracownikom mało płacą. I nie widzę żadnych perspektyw, żeby w
    jakiejś dającej się dostrzec przyszłości miało się to zmienić na lepsze.
    Szanse na powstanie znaczącej grupy przedsiębiorców, która mogłaby być
    konkurencyjna w skali Światowej są skutecznie blokowane przez istniejące
    układy.


    Wieslaw Bicz



Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1