> Jak na razie najwidoczniejsze skutki występują w postaci dość
> drastycznego spadku ilości umów o pracę na rzecz zleceń, dzieł
> i samozatrudnienia, oraz w postaci masowego spieprzania ludzi
> do pracy w innych krajach. Założę się, że zaraz po wprowadzeniu
> następnych dwóch planowanych składek ZUSowskich te efekty będą
> jeszcze solidniejsze. I co? I gówno. Rządzącym wydaje się, że
> jak podniosą minimalną - to ludzie zostaną i będą grzeczniutko
> pracować w kraju. Tyle że ludziom nie chodzi o to ile będą na
> papierze mieć, tylko o to ile de facto mają w kieszeni.
>
> Dotrze ten fakt w końcu, czy poczekamy aż w kraju zostaną sami
> posłowie i senatorowie? Stawiam, że poczekamy - bo jakoś nikt
> nie widzi, że o ile można zmusić do płacenia większej minimalnej
> - o tyle nijak nie idzie zmusić ani pracownika ani pracodawcy
> do podpisania umowy o pracę. I tym oto prostym sposobem nasza
> gospodarka najlepiej ma się w szarej strefie, a ta oficjalna
> zaraz się wywali na pysk. I spokój będzie...

Nie do końca masz rację. Znam bardzo wielu ludzi, którzy wolą mieć mniej
kasy na rękę, ale za to stabilne zatrudnienie (w konkretnym znaczeniu:
trudniej go zwolnić) w postaci umowy o pracę. I są to właśnie pracownicy
podstawowi, którzy z reguły nie są tak naprawdę warci nawet obecnej
pensji minimalnej, więc dla nich taki ruch rządu to po prostu manna z nieba.


--
Więcej na ten temat przeczytasz w moim blogu:
http://pracownik.blogspot.com