eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeCiekawa oferta...Re: Ciekawa oferta...
  • Data: 2005-09-14 00:30:35
    Temat: Re: Ciekawa oferta...
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    On Tue, 13 Sep 2005 17:55:59 +0200, "Immona" wrote:

    >> Jakiś pech w wyborze znajomych, czy też podświadomie wybieram ich
    >> zgodnie z zasadą psychologicznego podobieństwa? ;-)
    >
    >Raczej skutek naturalnego obracania sie w srodowiskach podobnych do siebie.
    >Moi znajomi tez stanowia grupe o dosc jednolitym profilu
    >edukacyjno-demograficznym i jest to inna grupa niz Twoja, o innych
    >pogladach. Grupa czyichs znajomych jest zawsze niereprezentatywna.

    Chodziło mi o grupę ludzi związanych z nauką i ich poglądy (tzn. nauka
    <-> biznes), które są podobne do moich, a nie o to że obracam się w
    tym środowisku. Podałem ich przykład, bo nie sądzę że dyskutanci
    uznaliby za autorytet znajomego hipisa, czy jakiegoś Wieśka, z którym
    kiedyś wino piłem.

    Jeśli chodzi o profil edukacyjno-demograficzny moich znajomych (za
    kryteria kwalifikujące kogoś na mojego znajomego mogę przyjąć
    posiadanie przez nas namiarów na siebie (tel., e-mail itp.),
    wyświadczanie sobie przysług, jakieś dłuższe dyskusje i fakt wspólnego
    picia, czy konsumpcji innego typu), to są oni w wieku od kilkunastu do
    kilkudziesięciu lat, a wykształcenie waha się od żadnego do wyższego.
    Nawet jakoś wg światopoglądu, czy też rasy nie da się ich posortować.
    Zatem nie jest to środowisko jednolite, ponieważ bym się na śmierć
    zanudził w kółko słuchając i dyskutując na te same tematy z tymi
    samymi ludźmi.

    Kontynuując - chciałem się po prostu dowiedzieć, z czego wynika to
    uwielbienie papierków, ponieważ w moim kręgu znajomych nie ma osób,
    które byłyby wykształcone i zarazem będące właścicielami, lub
    kierownikami w dużych przedsiębiorstwach prywatnych.

    Jeśli chodzi o poglądy pozostałej, nie związanej ze światem nauki
    części znajomych, to albo te osoby nie mają żadnego zdania (ci bez
    wyższego wykształcenia), albo mają zdanie pozytywne (są na studiach
    renomowanych i nierenomowanych, ponieważ tego wymagają pracodawcy).
    Jest jeszcze grupa małych pracodawców, którzy cenią studia bo je
    skończyli, lub bo ich nie skończyli (i jakieś kompleksy z tego powodu
    mają).

    >>>> To może w drugą stronę. Co wie przeciętny absolwent renomowanej
    >>>> uczelni, który ukończył tą uczelnię z oceną bardzo dobrą?
    >>>
    >>>To, co wie, zalezy od kierunku studiow.
    >>
    >> Niech będzie że coś technicznego -> informatyka, ekonomicznego ->
    >> ekonomia, zarządzanie i marketing, jakaś filologia -> anglistyka,
    >> germanistyka. Może być coś innego.
    >
    >Jak slusznie zauwazyl Aleksander, wiele osob robiacych male robotki typu
    >instalowanie linuxa czy administrowanie mala siecia uwaza, ze to
    >informatyka. Ale sa dziedziny, w ktorych potrzebna do wykonania pracy
    >znajomosc informatyki to znajomosc informatyki w sensie wiedzy o
    >algorytmach - np. projektowanie pewnych bardziej skomplikowanych rzeczy lub
    >analityka wielkich projektow.

    Tą wiedzę można nabyć w czasie pracy. Sądzę, że w ciągu pięciu lat
    większą niż na studiach.
    W pracy mam sterty książek na temat zarządzania projektem, inżynierii
    oprogramowania, algorytmów i jakiś innych cudów o których w życiu nie
    słyszałem. Jeśli by jakiś zabrakło to mam się zgłosić do przełożonego
    i powiedzieć co i dlaczego mi jest potrzebne, a firma dostarczy.
    Co do wiedzy praktycznej to mimo że na studiach (nadmieniam że na
    nierenomowanych i renomowanych też) robiłem jakieś moduły z inżynierii
    oprogramowania (analizy, cykle, Gantty), a mimo tego najwięcej na
    temat zarządzania projektem nauczyłem się w ciągu, zdaje się, trzech
    kluczowych dni w pracy.
    Co do algorytmów to albo mi współpracownicy tłumaczą na czym dany
    algorytm polega (te najpopularniejsze po prostu się zna), lub jeśli
    zajęłoby to zbyt dużo czasu, szukam informacji w sieci lub książkach.

    >Bank do zarzadzania ryzykiem tez nie zatrudni
    >goscia, ktory nie bedzie umial tego policzyc, a liczenie tego wymaga wiedzy,
    >ktora da sie wlasciwie zdobyc tylko na studiach, podobnie jak np. ustalanie
    >skladek ubezpieczeniowych na podstawie danych demograficznych.

    Znaczy, że tej wiedzy nie da się nabyć na jakimś asystenckim
    stanowisku?

    >Ogolne, kazda dziedzina ma swoj poziom wykonawczy lub pomyslowo-wykonawczy i
    >ten naprawde tworczy lub "decyzyjny w wielkich sprawach", do ktorego jest
    >potrzebna duza ilosc "twardej" wiedzy i dopiero nabycie tej wiedzy umozliwia
    >w ogole rozpoczecie zdobywania jakiegos doswiadczenia w danej dziedzinie.
    >Lekarze sa tu dobrym przykladem. Mozesz wziac najbardziej bystrego czlowieka
    >bez studiow medycznych, moze on pol roku sie przygladac, jak cos robi
    >lekarz, ale sie w ten sposob nie nauczy tyle, zeby samodzielnie moc w tej
    >roli pracowac chocby w osiedlowej przychodni.

    Naprawdę bym wolał, jakby taki student medycyny zamiast przez ileś lat
    na uczelni wyłącznie siedzieć, praktykowałby równolegle jako asystent
    z doświadczonym lekarzem. Przynajmniej by mnie ochota na zrobienie
    różnych ciekawych rzeczy pani doktór nie nachodziła, która zamiast
    wyleczenia mnie lub skierowania do laryngologa wyciągnęła cegłę i
    przeczytała że ma mi wypisać receptę na "kropelki", jak to określił
    inny lekarz (wizyta prywatna), po schowaniu drutów, nożyc i
    zaaplikowaniu antybiotyków.

    >Problemem w Polsce i w ogole w rozwinietym swiecie jest nadedukacja. Bo dla
    >ludzi, ktorzy rzeczywiscie maja taki zasob wiedzy nie ma tak wiele
    >stanowisk, na jakich te wiedze by mogli naprawde produktywnie wykorzystywac,
    >zwlaszcza w gospodarce tak malo rozwinietej jak nasza

    Dlaczego zatem polskie uczelnie nie kształcą "na eksport"?

    > - choc w niektorych
    >dziedzinach wystepuje akurat powazny niedobor. Rzeczywiscie wystepuje
    >zjawisko z jednej strony żądania mgr na stanowiska, na ktorych nie jest to
    >potrzebne, a z drugiej strony mnostwo ludzi robi sobie mgr trzeciego sortu
    >(sort nie jest zalezny tylko od uczelni, ale i od wlasnego podejscia, pracy,
    >poglebiania wiedzy w danej dziedzinie wykorzystujac wszystkie uczelniane i
    >praktyczne mozliwosci). Jest jednak grupa osob i stanowisk dla nich, gdzie
    >dobre studia wyzsze sa naprawde sensowne i potrzebne no i sa to dosc dobre
    >stanowiska. Jednoczesnie, bez studiow tez sie da odnosic sukcesy i dobrze
    >zarabiac, a przyklady mamy tu na grupie. Z tym, ze wiekszosc tych przykladow
    >to samodzielna dzialalnosc gospodarcza - i to bardzo dobrze, ale
    >jednoczesnie widac po prowadzonych tu rozmowach, ze brak mgr staje sie
    >problemem przy szukaniu pracy u kogos.

    Dlatego zastanawiam się z czego wynika ten pęd ku dyplomom, skoro
    okazuje się że więcej pożytku daje doświadczenie i wiedza zdobyta na
    rynku, a nie w murach uczelni.

    --
    pozdrawiam
    Bremse

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1