-
1. Data: 2003-01-28 17:42:44
Temat: No wiec co zrobic??
Od: "motto" <m...@o...pl>
Jak już nadmieniałem wcześniej czytałem grupę i zauważyłem tu wyraźny
podział na tych którzy twierdzą, iż pracę można dostać tylko po znajomości
jak i tych przeciwnych temu zdaniu. Nie chciałbym zajmować jakiegoś
stanowczego stanowiska w tej sprawie bo i moje doświadczenia są pewnie za
małe (dwa lata bezrobotny) i z całą pewnością moje włąsne doświadczenia były
zróżnicowane pod tym względem, iż zdania takowego do tej pory wyrobić sobie
nie mogę. Sam mieszkam w mieście o którym była już tu mowa i faktem jest, iż
z pracą u nas ciężko (rzekłbym nawet bardzo), jest to miasto gdzie powstają
małe rodzinne przedsiębiorstwa i góra po kilku miesiącach upadają z bardzo
prozaicznej przyczyny, mieszkańcy Włocławka, bo o nich mowa po prostu nie
mają pieniędzy, aby je gdziekolwiek "zostawiać". Istnieje u nas faktycznie
kilku dużych i zarazem "rodzinnych" przedsiebiortw, rodzinnych celowo w
cudzysłowie, gdyż są to z reguły spółki skarbu państwa, gdzie wybrane
nazwiska na liście płac nader często się powtarzają. Pracy można szukać
długo i mimo jej braku niektórym się udaje. Ci są jednak wybrańcami, losu,
szczęścia lub niewiadomo czego. Nie użalanie jednak miało być w tym poście
wątkiem, a pytanie o drogę, wszak kto pyta nie błądzi ponoć. Cóż zatem
młodzi, gniewni i zdolni mają zrobić?? Jak i gdzie szukać?? W Internecie??
Bez urazy, ale po przejrzeniu ofert stwierdzić mogę jedynie, iż pracodawcy
są po prostu marzycielami, gdyż w większości wymagania jakie stawiają nie są
możliwe do spełnienia przez "standartowego" bezrobotnego. Teraz stawiam
pytanie, co więc powinienem zrobić, aby w stosunkowo szybkim czasie prace
znaleźć?? Chodzi mi o Wasze doświadczenia a nie teorię, która - stwierdzić
muszę - jest nic nie warta.
--
motto
ps. mam nadzieje, iz nie rozpetalem tym postem kolejnej "wojny", jesli tak
przepraszm, nie taki mailem zamiar.
-
2. Data: 2003-01-29 08:45:59
Temat: Re: No wiec co zrobic??
Od: "tribeca" <t...@p...gazeta.pl>
Użytkownik "motto" <m...@o...pl> napisał w wiadomości
news:b16fea$s7s$1@news.telbank.pl...
Jak i gdzie szukać?? W Internecie??
> Bez urazy, ale po przejrzeniu ofert stwierdzić mogę jedynie, iż pracodawcy
> są po prostu marzycielami, gdyż w większości wymagania jakie stawiają nie
są
> możliwe do spełnienia przez "standartowego" bezrobotnego.
bez urazy, ale może trzeba przestać być "standardowym bezrobotnym"? skoro
nie pracujesz od 2 lat, to mogłeś się przez ten czas czegoś nauczyć,
zorientować się, jakie są wymagania pracodawców i jakoś się do nich
dostosować
pozdrawiam
TriBeCa
-
3. Data: 2003-01-29 08:54:35
Temat: Re: No wiec co zrobic??
Od: flyer <f...@p...gazeta.pl>
tribeca wrote:
> bez urazy, ale może trzeba przestać być "standardowym bezrobotnym"? skoro
> nie pracujesz od 2 lat, to mogłeś się przez ten czas czegoś nauczyć,
> zorientować się, jakie są wymagania pracodawców i jakoś się do nich
> dostosować
Szkoda, ze wyrzucilem poniedzialkowa gazete o pracy, to bym troche
pocytowal. Istnieja dwa warianty "marzycieli":
1. zakladajacy, ze czlowiek jest "orkiestra" i umie wszystko --> patrz
informatycy;
2. podajacy warunki zatrudnienia, z ktorych wynika, ze taka osoba tak
naprawde bedzie pracowac w kilku zawodach, a nie w tym na ktory jest oferta;
Flyer
-
4. Data: 2003-01-29 09:35:32
Temat: Re: No wiec co zrobic??
Od: "tribeca" <t...@p...gazeta.pl>
Użytkownik "flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3E3796CB.4080502@poczta.gazeta.pl...
> Szkoda, ze wyrzucilem poniedzialkowa gazete o pracy, to bym troche
> pocytowal. Istnieja dwa warianty "marzycieli":
regularnie przeglądam ogłoszenia z Wyborczej, ale nie zauważyłam
"marzycieli" - zauważyłam natomiast, ze to ja nie spełniam oczekiwań
niekórych pracodawców i staram sie niektore rzeczy nadrobić - nie uważasz,
ze żeby coś zmienić, trzeba zacząć od siebie?
TriBeCa
-
5. Data: 2003-01-29 09:38:18
Temat: Re: No wiec co zrobic??
Od: flyer <f...@p...gazeta.pl>
tribeca wrote:
> regularnie przeglądam ogłoszenia z Wyborczej, ale nie zauważyłam
> "marzycieli" - zauważyłam natomiast, ze to ja nie spełniam oczekiwań
> niekórych pracodawców i staram sie niektore rzeczy nadrobić - nie uważasz,
> ze żeby coś zmienić, trzeba zacząć od siebie?
Znaczy sie, bede musial poszukac wybitnych przykladow ;).
Co do powyzszego tekstu - obecnie ZADNA wiedza (i tylko wiedza) nie
gwarantuje sukcesu, jak rowniez nie gwarantuje automatycznej porazki.
Przegladam ogloszenia i jakos nie widze szczegolnego powodu wydawania
kilku tysiecy zl po to tylko, zeby odpowiadac profilowi jednego
ogloszenia. Nawet jezeli wydam te pieniadze, to i tak pozostana mi do
spelnienia dwa warunki nie do przeskoczenia (przypadki oczywiscie sie
zdarzaja):
- kilkuletnia praktyka w zastosowaniu nabytej wiedzy;
- osiagniete sukcesy (sa coraz czesciej warunkiem koniecznym) - jezeli
bede pracowal jako szeregowy pracownik, to raczej nie moge poszczycic
sie roznymi udokumentowanymi (wazne!) wdrozeniami, bo bede tylko
wyrobnikiem;
Jestem prywatnie chetny (i kilka razy sie oferowalem w ofertach pracy)
do poniesienia pewnych kosztow szkolenia (ale nie mam zamiaru placic
kilku tysiecy zl za kilka dni szkolenia --> podreczniki sa tansze ;) ),
ale wtedy kiedy bede wiedzial, ze to ma sens. Z tym, ze poza
zdolnosciami i postawa w pracy, tak naprawde jestem NIKIM na rynku
pracy, wiec trudno zebym zostal uznany za przypadek reprezentatywny -->
do kazdych wymogow mam "za daleko" ;).
Powiedzmy, ze jestem niedouczonym informatykiem po nieukonczonym
zarzadzaniu. Mimo to zdaje sobie sprawe z dwoch rzeczy:
- zeby dobrze znac sie na okreslonych sprawach nie wystarczy
przeczytanie ksiazki i egzamin -- patrz winżynierowie MS ;). Nie bede
udawal, ze umiem np. programowac w JAVIE po napisaniu jakiegos glupiego
skryptu. Z moich doswiadczen zawodowych wynikalo, ze zeby dobrze hulac w
okreslonej dziedzinie wiedzy, czesto nie wystarczyl nawet rok. A mowie o
jednej dziedzinie;
- przyrost ilosci potrzebnej wiedzy w dziedzinie informatyki jest
pochodna pieniedzy zainwestowanych w te dziedzine przez inwestorow
(mechanizm pierwotny dla banki internetowej --> informatyka jako
dziedzina, ktora jeszcze nie znalazla swojej pozycji na rynku) i
wielosci uczestnikow rynku konsultingowego i producenckiego. Dopoki to
nie pierdutnie na calego, dopoty beda pojawialy sie coraz nowsze
standardy nie majace podstaw i przewag racjonalnych i funkcjonalnych nad
poprzednimi standardami. W efekcie ilosc materialu jaki trzeba
przerobic, jest bezsensownie wielki w stosunku do faktycznych potrzeb i
wiedza nabyta kosztem ilus tam tys. zl staje sie przezytkiem po roku.
Flyer
-
6. Data: 2003-01-29 09:58:05
Temat: Re: No wiec co zrobic??
Od: "GreG" <g...@w...pl>
Użytkownik "flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3E3796CB.4080502@poczta.gazeta.pl...
tribeca wrote:
Szkoda, ze wyrzucilem poniedzialkowa gazete o pracy, to bym troche
pocytowal. Istnieja dwa warianty "marzycieli":
1. zakladajacy, ze czlowiek jest "orkiestra" i umie wszystko --> patrz
informatycy;
Za 500zl brutto miesiecznie na umowe zlecenie, 16 godzin na dobe...
GreG
-
7. Data: 2003-01-29 10:22:57
Temat: Re: No wiec co zrobic??
Od: "tribeca" <t...@p...gazeta.pl>
Użytkownik "flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:3E37A10A.9090005@poczta.gazeta.pl...
<ciach>
zgadzam się z Tobą - praktyka to podstawa i to (obok uczenia się) miałam na
myśłi odpisując na post Motto, ktory od 2 lat nie robi nic (zawodowo), więc
mógłby zrobić cokolwiek, żeby to zmienić, zamiast narzekać na
pracodawców-marzycieli. Tak się składa, że wymagań pracodawców zmienić nie
może, więc chyba rozsądniejszym wyjściem z sytuacji jest zmiana swoich
kwalifikacji. Może znasz lepsze?
Dodam jeszcze, ze mówię o czymś, co znam z własnego doswiadczenia - 3 lata
temu skończyłam studia, nie miałam żadnej praktyki zawodowej, pracowałam
przez miesiąc za darmo po 10 godzin na dobę (stad argumenty GreG'a o pracy
za 500 zł za 16h dziennie do mnie nie przemawiają) i do dziś to procentuje.
Wiem, że jest trudno i źle, ale nie można wszystkiego zwalać na wydumane
wymagania pracodawców.
TriBeCa
-
8. Data: 2003-01-29 10:39:14
Temat: Re: No wiec co zrobic??
Od: "Jarek Czyrko" <kadron[spam_killer]@wp.pl>
> bez urazy, ale może trzeba przestać być "standardowym bezrobotnym"? skoro
> nie pracujesz od 2 lat, to mogłeś się przez ten czas czegoś nauczyć,
> zorientować się, jakie są wymagania pracodawców i jakoś się do nich
> dostosować
>
> pozdrawiam
> TriBeCa
>
Bez urazy ale ja tez bylem kilka razy bezrobotny i nie mam zielonego pojecia
jak sie zmusic do podwyzszania kwalifikacji w takich warunkach. Moze mi
podpowiesz? Mam przymus finansowy (czyt. zona na utrzymaniu, male dziecko),
nie mam pieniedzy, zasilku dostaje 6 miesiecy po <400 zl bo nie mam 5 lat
stazu. I co jak sie uczyc? Jak kupic ksiazki do nauki? Jak skazystac z kursu
w bezrobotniaku lub innego zewnetrznego? Sprawa nie jest tak prosta jak tu
niektorzy pisza. Jeszcze rozumiem jak ktos skonczyl studia i jest na
wsparciu familiji ale nie wszyscy maja takie szczescie. Pozatym wiekszosc
moich wyksztalconych znajomych popada w taka doline psychiczna przy dluzszym
braku pracy, ze szok. I co jakies propozycje. Podpowiem, ze jestem z
Olsztyna (wskaznik >20%). Ja sam daje sobie rade. Nigdy nie bylem na kuroniu
dluzej niz 2,3 miesiace, ale podobno mam duze zdolnosci interpersonalna
(czyt. umiem sie sprzedac). A co z tymi co nie umieja? Do kosza?
Pierwszy raz sie tak unioslem, ale drazni mnie juz na rowni, uzalanie sie
nad soba oraz wynoszenie sie nad innych co sie uzalaja. I co z tego ze praca
tylko po znajomosci. Trzeba sie uczyc takze jak zawierac znajomosci ktore
moga dac prace, jak nie nam to komus bliskiemu lub znajomemu. I co w tym
zlego. Ja tez wolalbym zatrudnic w swojej firmie (na razie jednoosobowej)
kogos znajomego, o ktorym wiedzialbym, ze mnie nie walnie na kase i bedzie
pracowal porzadnie. Jako przyklad powiem ze pojechalem z polecenia znajomej
do firmy (obcej mi) naprawic system i poznalem szefa tej firmy, ktory
tydzien pozniej zadzwonil do mnie z propozycja pracy dla ojca (2 lata out of
work) i tescia (1,5 roku oow). I co to tez zle znajomosci?
Pozdrawiam
Jarek
-
9. Data: 2003-01-29 11:11:25
Temat: Re: No wiec co zrobic??
Od: "tribeca" <t...@p...gazeta.pl>
Użytkownik "Jarek Czyrko" <kadron[spam_killer]@wp.pl> napisał w wiadomości
news:b18aut$qoa$1@news.tpi.pl...
> Pierwszy raz sie tak unioslem, ale drazni mnie juz na rowni, uzalanie sie
> nad soba oraz wynoszenie sie nad innych co sie uzalaja
nie chciałam być tak zrozumiana - nie wynoszę się nad nikogo, zresztą
wiadomo - raz na wozie, raz pod wozem, każdy może być bezrobotny. Napisałam
co myślę - nie ma co narzekać na wymagania pracodawców - takie są i już.
Taka jest moja odpowiedź na pytanie założyciela wątku - niech się choć
postara podnieść kwalifikacje (nie mówię o kosztownych kursach, zresztą nic
nie wiem o jego wykształceniu) lub popracuje przez jakis czas za darmo lub
za marne grosze, byleby tylko zdobyc praktykę (wiem, wg niektorych to
niedopuszczalne). Nie mam uniwersalnych porad, nie mam monopolu na tego typu
porady i sama ich często potrzebuję i dlatego chętnie przeczytam, co Wy
radzicie, zamiast krytyki tego, co napisałam - bo nie widzę tu zadnych
konstruktywnych porad.
pozdrawiam
TriBeCa
-
10. Data: 2003-01-29 11:16:14
Temat: Re: No wiec co zrobic??
Od: "winetu" <P...@p...onet.pl>
ciach
obecnie ZADNA wiedza (i tylko wiedza) nie
gwarantuje sukcesu, jak rowniez nie gwarantuje automatycznej porazki.
Przegladam ogloszenia i jakos nie widze szczegolnego powodu wydawania
kilku tysiecy zl po to tylko, zeby odpowiadac profilowi jednego
ogloszenia.
Powód powodem, ale te głupie kilka tysięcy dla tysięcy ludzi sa nie do
przeskoczenia (trochę poniżej pisze o tym Jarek Czyrko). Jest niby boom na
informatykę to kasują po kilka tysięcy za kilka dni byle czego. Aby być
specjalistą w jakiejś dziedzinie trzeba by zrobić ze 3 stopnie tych kursów
(o doświadczeniu nie wspomnę) czyli ok 10 tys zł, a nikt nie chce
informatyka z jedna umiejętnością tylko z min. kilkoma. Ludzie wydają krocie
w nadziei, że dostaną robotę. Ci po zawodówce płacą za szkoły średnie, potem
wyższe, okazuje, że roboty nie ma to robią inne studia, podyplomówki, kursy,
certyfikaty. To jest chore. Można np. w suwalskiem znać 5 języków i mieć 5
fakultetów, ale tam po prostu nie ma gdzie pracować.