Witam
Od jakiegoś czasu mam "mały" dylemat i tak zastanawiam się nad rozwiązaniem:
Pracuje rok czasu w firmie, która teraz ledwo dycha. Szef zwolnił jednego
pracownika, drugi sam odszedł, wspólnik odchodzi a szef twierdzi, że nie mam
się czego obawiać bo jest ze mnie zadowolony i chce abym dalej pracowała
(sam nie jest w stanie sobie poradzić z obowiązkami). Jakiś czas temu
proponował umowę na pół etatu ale sprawa przycichła (nie wiem na jak długo).
Szef należy do osób humorzastych i sknerzastych. Mam umowę na najniższą
krajową plus 400 zl na rękę od szefa. Niestety na te drugie pieniądze czesto
długo muszę czekać :( i czasem się prosić. Staram się pracować wydajnie i
przychodzę do domu wypompowana a szef jest i tak niezadowolony.
Mój dylemat jest taki - czy iść na zasiłek dla bezrobotych i szukać sobie
pracy w międzyczasie czy męczyć się z szefem i pracować? Dodam, że na
zasiłku wyjdę w miarę dobrze bo jak odejdą mi dojazdy do pracy i opiekunka
do dziecka to wychodzi trochę mniej niż wypłata (ok. 1000 zł) a zapowiada
się że z szefem będę siedziała i robiła za dwie a nawet trzy osoby - prace
biurowe plus to co teraz robie plus obowiazki szefa jak go nie będzie :(.
Co byście zrobili na moim miejscu?
--
Emi z dylematem