eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeAgencja towarzyska na giełdzie?! ;) › Agencja towarzyska na giełdzie?! ;)
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!not-for-mail
    From: "Sky" <s...@o...pl>
    Newsgroups: pl.praca.dyskusje,pl.soc.polityka,pl.soc.prawo
    Subject: Agencja towarzyska na giełdzie?! ;)
    Date: Fri, 30 Mar 2007 15:27:06 +0200
    Organization: HumanSpiritSociety_republika_pl
    Lines: 115
    Message-ID: <euj37g$4q6$1@news.onet.pl>
    Reply-To: "Sky" <s...@o...pl>
    NNTP-Posting-Host: static-81-219-243-80.devs.futuro.pl
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: news.onet.pl 1175261234 4934 81.219.243.80 (30 Mar 2007 13:27:14 GMT)
    X-Complaints-To: u...@n...onet.pl
    NNTP-Posting-Date: Fri, 30 Mar 2007 13:27:14 +0000 (UTC)
    X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2615.200
    X-Sender: cDWZk+9QRaMyB91BmE8Mxw==
    X-Antivirus-Status: Clean
    X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2615.200
    X-Antivirus: avast! (VPS 000729-0, 2007-03-30), Outbound message
    X-Priority: 3
    X-MSMail-Priority: Normal
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.praca.dyskusje:204879 pl.soc.polityka:1141862
    pl.soc.prawo:454362
    [ ukryj nagłówki ]

    Agencja towarzyska chce wejść na giełdę
    30.03.2007
    Puls Biznesu piątek
    http://finanse.wp.pl/POD,14,wid,8794688,prasa.html?P
    %5Bpage%5D=1

    Telefon zadzwonił w poniedziałek około południa. Kobiecy głos zapytał: Co
    panu mówi nazwa Daily Planet? Zaskoczenie. Nie wiem. W odpowiedzi słyszę:
    Niech pan sprawdzi w internecie. Podobna spółka chce za trzy lata wejść na
    warszawską giełdę. Zadzwonię za pół godziny. Jeśli to pana zainteresuje,
    zapraszam do nas.

    Zaciekawiony wpisuję do wyszukiwarki słowa Daily Planet. Na stronie głównej
    napis "Welcome to the world's premier bordello". Szukam dalej. W portalach
    internetowych kolejne informacje. W grudniu 2002 r. spółka zapowiedziała
    debiut na giełdzie w Melbourne. Słowa dotrzymała. Debiut stał się hitem
    dnia. Inwestorzy rzucili się do zakupów.

    A zatem ktoś z Polski chce upublicznić dom publiczny. Karkołomne zadanie. I
    dla spółki, i dla jej oferującego, dla giełdy i dla polityków. Można sobie
    wyobrazić, jaka powstanie wrzawa. Krótka narada w pokoju naczelnego. Po
    szybkiej dyskusji bierzemy "temat na warsztat". Po półgodzinie odzywa się
    obiecany telefon.
    Sprawdził pan? Cieszę się. Jutro o 6.00 rano ma pan pociąg do Trójmiasta. W
    Gdyni za pięć jedenasta. Będzie czekał nasz szofer, trzymając w ręku
    jutrzejsze wydanie "PB". Do zobaczenia.

    Czas spędzony w pociągu sprzyja temu, by przyjrzeć się Daily Planet. Jego
    właściciele próbowali wejść na giełdę w 1994 r. Wówczas jednak prawo
    australijskie nie pozwalało na uprawianie prostytucji. Nie przekonali też
    sądów, że na parkiecie będzie notowany tylko lokal, a nie zatrudnione w nim
    dziewczyny. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Próbę ponowiono w 2003 r.
    Spółka uzyskała z giełdy 2,3 mln dolarów. Już pierwszego dnia jej akcje
    miały spore wzięcie. Kurs szedł w górę. Niezły interes.

    Tajemnicza Sara

    Z dworca w Gdyni dojechaliśmy na miejsce w trzy kwadranse. Do położonego na
    uboczu dwupiętrowego budynku prowadzi żwirowa droga w leśnej otulinie. Nie
    przypomina domu uciech, raczej ekskluzywny hotel dla gości, których portfele
    wypychają złote i platynowe karty kredytowe. Właścicielka - zadbana, o
    sportowej sylwetce trzydziestoparoletnia Sara - wita mnie męskim uściskiem
    dłoni i zaprasza na śniadanie do ogrodu.
    Wszystkiego nie powiem. Proszę też nie ujawniać tożsamości mojej firmy.
    Czasy niesprzyjające. Jeśli za dwa lata po wyborach dojdzie do zmian
    politycznych, a to warunek konieczny, zdecyduję się na upublicznienie -
    tłumaczy bizneswoman.

    Byłby to pierwszy upubliczniony dom publiczny na polskiej giełdzie -
    przerywam jej monolog.
    Myli się pan, raczej próba sprzedaży pomysłu na życie dla samotnych lub
    zagubionych mężczyzn. Nasz klient przyjeżdża do nas na kilka dni, wybiera
    sobie partnerkę do wyjścia na kolację, do teatru, na party. To swego rodzaju
    hotel, gdzie nabiera sił witalnych przed czekającymi go wyzwaniami
    rzeczywistości biznesowej. Pomagają mu w tym piękne dziewczyny, znające
    języki obce i mające co najmniej licencjat. Mojemu personelowi zawieszam
    wysoko poprzeczkę. Byle kto u mnie nie znajdzie pracy. W zamian może liczyć
    na dobrą pensję. Bardzo dobrą - szybko poprawia się Sara.

    Przewidywalny interes

    Przy dobrym winie mojej rozmówczyni język szybko się rozwiązuje. Nie ukrywa,
    że zaczynała tak jak jej podopieczne. Doszła jednak do wniosku, że tak żyć
    się na dłuższą metę nie da. Zrobiła studia menedżerskie i zainteresowała się
    giełdą. Oszczędności inwestowała na giełdzie. Jak przyznaje - z dużym
    szczęściem. Przed krachem zdążyła wycofać wszystkie pieniądze, by wrócić,
    gdy na parkiecie pojawiły się OFE z pieniędzmi.
    Wtedy wpadłam na pomysł, że mogłabym taki biznes sama otworzyć. Zdecydowałam
    się zrobić to na Pomorzu. Nie żałuję. Znalazłam to miejsce, kupiłam grunt i
    uwiodłam dyrektora lokalnego banku, by zdobyć kredyt. Udało się. Teraz
    chciałabym wyjść z tym pomysłem w Polskę - tłumaczy.


    REKLAMA Czytaj dalej



    Plan przekonuje. Nasza bizneswoman chce utworzyć podobne placówki pod
    Warszawą, w Krakowie, we Wrocławiu i w Poznaniu. Jak mówi, tam są duże
    pieniądze i jej grupa docelowa z wypchanymi portfelami. Tam też są lotniska,
    co jest bardzo ważne, gdyż nasza bizneswoman nie pogardzi turystami z
    Zachodu.
    Do tego potrzebuję pieniędzy z giełdy. Od 10 do 15 mln zł. Zacznę od budowy
    pod Wrocławiem. Mam tam upatrzony grunt - tłumaczy.

    Na budowę takiej placówki powinno starczyć. W jej skład wchodzą: 20-30
    apartamentów, sauna, basen, restauracja, sala taneczna, klub bilardowy.
    Koszty z wpływami zrównują się po 9-12 miesiącach, a inwestycja zwraca się w
    całości po ośmiu latach.

    Kogo pani chce namówić na zakup akcji?
    Przede wszystkim już teraz obiecuję, że nie zamierzam sprzedawać moich
    walorów przez co najmniej trzy lata. Wierzę w powodzenie mego biznesu. Wiem,
    że nie skuszę inwestorów finansowych. Emisja dość mała, no i mogą się
    obawiać inwestycji w różowe papiery. Stąd całość oferty trafi do inwestorów
    indywidualnych - śmieje się pani Sara.

    Interes to nie tylko jej hobby. Ma też wiedzę o nim.
    Inwestorzy muszą się pogodzić z tym, że najlepsi pracownicy (wyłączając
    mnie) otrzymają prawo do objęcia akcji po preferencyjnej cenie. Chcę
    utrzymać kadry i zabezpieczyć pracującym u mnie dziewczynom godziwą
    przyszłość. Dla inwestorów też mam niespodziankę. Jeśli obejmą akcje i
    zachowają je przez co najmniej dwa lata, to wezmą udział w programie
    lojalnościowym. Otrzymają duże zniżki na nasze usługi - uśmiecha się
    tajemniczo.

    Nie boi się załamania koniunktury giełdowej.
    Biznes jest przewidywalny. Popyt nań nie zmienia się od tysięcy lat. Co
    więcej, to najlepsze akcje na czas dekoniunktury - podsumowuje.

    Pożyjemy, zobaczymy.

    Puls Biznesu

    Czytaj też w numerze z 2 kwietnia

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1