-
Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!not
-for-mail
From: "Z" <a...@o...pl>
Newsgroups: pl.praca.dyskusje
Subject: A jednak Any User ma racje ...
Date: Mon, 12 May 2008 08:26:53 +0200
Organization: Onet.pl
Lines: 182
Message-ID: <g08nv8$lp6$1@news.onet.pl>
NNTP-Posting-Host: dhcp-p-04.etf.bg.ac.yu
X-Trace: news.onet.pl 1210573609 22310 147.91.12.42 (12 May 2008 06:26:49 GMT)
X-Complaints-To: u...@n...onet.pl
NNTP-Posting-Date: Mon, 12 May 2008 06:26:49 +0000 (UTC)
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.3790.4133
X-Sender: nGRrwOE2epoZT9OROpJN9tnWMpPBX14X
X-RFC2646: Format=Flowed; Original
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.3790.3959
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.praca.dyskusje:220828
[ ukryj nagłówki ]http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,74785,5193272.h
tml
Gorzka opowieść właściciela firmy budowlanej
Wysłuchał Michał Sielski
2008-05-08, ostatnia aktualizacja 2008-05-08 16:41
Prowadzi firmę remontowo-budowlaną na Pomorzu. Musi zatrudniać pijaków, leni
i złodziei. I jeszcze dziękować im za to, że chcą pracować. Uczciwi fachowcy
to jakieś 30 proc. jego pracowników. Reszta jeszcze parę lat temu nie
dostałaby roboty nigdzie, a teraz trzeba im dawać podwyżki, żeby nie
uciekli.
- Tylko raz nie wytrzymałem. Przed dwoma laty powiedziałem glazurnikowi,
żeby poszedł w diabły. Dowiedziałem się, że sprzedawał klej, który
przywoziliśmy, a kupował niemal o połowę tańszy i na nim pracował. Do dziś
żałuję, że się go pozbyłem. Trzeba było udawać głupiego - zaczyna swą
opowieść przedsiębiorca z Pomorza, który postanowił podzielić się z nami
swoim kilkunastoletnim doświadczeniem w prowadzeniu firmy budowlanej i
zatrudnianiu robotników w obecnych czasach.
***
Gdy kilkanaście lat temu zaczynałem działalność, nie wiedziałem co mnie
czeka. Interes szedł świetnie. Na początku zatrudniałem pięć osób, w
szczytowym momencie ponad 40. Gdy potrzebowałem nowych, dawałem ogłoszenie w
gazecie, albo pytałem pracowników, czy nie mają kogoś na oku. Gdy
przyprowadzali kogoś, ta osoba najpierw dwa dni pracowała na zlecenie.
Obserwowałem, pytałem, rozmawiałem z resztą ekipy. Jak się sprawdziła,
pracowała dalej. Zasada była prosta: szansa na etat jest po trzech
miesiącach. Ludzie byli zachwyceni, cieszyli się, że w ogóle mają jakąś
umowę. Byli uczciwi, ja też. Żadnego kombinowania z nieterminowymi
wypłatami, nic z tych rzeczy. Robota huczała, zamówień było sporo. Rok, dwa
lata temu przeciętna pensja robotnika wynosiła średnio 1,5 tys. na rękę.
Były jednak dodatki. Jak miałem dobry rok, to dorzuciłem coś na święta, czy
przywiozłem każdemu po dwa karpie z hodowli znajomego.
Modliłem się, żeby nie wyjechali do Wielkiej Brytanii
Przez parę lat wszystko, co zarobiłem inwestowałem w ziemię rolną w
okolicach małych miasteczek na Pomorzu. Dziś większość działek graniczy z
domami jednorodzinnymi i albo jest już budowlana, albo niedługo będzie.
Dzięki temu będę miał z czego żyć i będę mógł wreszcie rzucić ten przeklęty
biznes. Bo tak dalej już się nie da. Kiedyś mogłem wyselekcjonować
kandydatów, zatrudnić tych, którzy mi pasowali. A dziś? Mógłbym mieć robotę
na 60 osób od zaraz, ale niektórych projektów w ogóle się nie podejmuję, bo
nie mam "kim robić". Żebyśmy się dobrze zrozumieli: mam 12 pracowników, ale
ośmiu z nich praktycznie nic nie umie. Tych czterech, w tym murarz i malarz,
to moje największe skarby. Gdy jeszcze bardzo zależało mi na firmie,
codziennie modliłem się, żeby nie wyjechali do Wielkiej Brytanii. Na
szczęście mają dzieci w różnym wieku, więc nie wyjadą. Reszta to cwaniacy i
kombinatorzy, w większości przede wszystkim lenie i prostaki.
Problem pierwszy: krnąbrność
Pomocnik murarza chce "na dzień dobry" 2 tys. zł miesięcznie. A przecież on
tak naprawdę nic nie musi umieć, wystarczy, że wie ile łopat piasku ma
wrzucić do betoniarki na jeden worek cementu. Musi też nosić, umieć jeździć
taczką, umieć podać cegłę... No, ale trudno takie są prawa rynku, więc gdy
zatrudniałem kolejnego, zgodziłem się na jego stawkę. Poprosiłem go więc, by
spisał wszystkie swoje dane wraz z numerem konta, na które będę mógł
przelewać pieniądze, a on na to: "o nie, goguś, albo kasa pierwszego do
rączki, albo do widzenia". Goguś?! Dwa lata temu z takim rozwiałbym pewnie
umowę. Teraz musiałem zacisnąć zęby i już. Gdybym go zwolnił, to miałbym to
samo co z glazurnikiem - rąbał mnie na każdej budowie, ale przynajmniej
solidnie pracował. Ludzie byli zadowoleni. Przez 2-3 lata nie będą mieli
pojęcia, że płytki zaraz zaczną odpadać. Potem odszedł, a jego następcy
szukam prawie dwa lata.
Problem drugi: "jakość" pracy
Ostatnio miałem zlecenie na wybrukowanie prawie 400 metrów kwadratowych
przed domem w Gdyni. Właściciel konkretny, wiedział czego chce, od razu
uzgodniliśmy termin i warunki. No i się zaczęło. Ekipa brukarzy ma
wynagrodzenie akordowe. Od ponad roku płacę im od każdego położonego metra.
Wcześniej była stawka godzinowa, ale straciło to sens, gdy musiałem stać nad
nimi "z batem" niemal cały dzień. Gdy tylko pojechałem coś załatwić, po
prostu siadali i nic nie robili. Zmiana systemu powinna zaowocować
zwiększeniem wydajności pracy, ale zmieniło się tylko tyle, że połowa
obrażonych odeszła, a zamiast nich musiałem zatrudnić byle kogo. Dosłownie
byle kogo, bo nie dość, że im się nie chce, to jeszcze odwalają taką
"popelinę", że szkoda gadać.
Niemal za każdym razem są niedoróbki, a numer telefonu zmieniałem już kilka
razy, średnio co pół roku. Zazwyczaj dopiero po zimie okazuje się, że kostka
się zapadła, bo np. pod spodem nie było piasku wymieszanego z cementem, ale
sam piasek, który został później wypłukany przez wody opadowe lub gruntowe.
Na szczęście nie daję żadnych gwarancji, bo bym chyba zbankrutował. A jak
zmienię numer, to ludziom już się nawet nie chce szukać czy dzwonić do tych
partaczy, tylko szukają innej firmy, która poprawia po nas. Mam nadzieję, że
chociaż solidnie... Mam już dość tłumaczenia się wszystkim za to, że
robotnicy nie wykonują poleceń. To teoretycznie moja wina, ja mam ich
nadzorować, tylko jak mam to zrobić? Krzywo się spojrzę i odchodzą do
konkurencji. Mam uwagę co do ich pracy, to patrzą tak, że od razu widać, że
nie mają pojęcia o czym mówię. A innych po prostu nie ma. Nie ma!
Alternatywa jest jedna: albo zatrudniam tych i godzę się na nerwówkę, albo
firma nie działa wcale.
Problem trzeci: kultura osobista
Tydzień temu dzwoni do mnie Zbyszek, majster na budowie i mówi: "Szefie,
babę totalnie popier... , czepia się i każe robić jeszcze raz, musisz pan
przyjechać". Więc jadę. Najpierw diagnoza problemu. Zleceniodawczyni nie ma,
pracownicy pokazują o co chodzi. Okno na pierwszym piętrze jest wyżej o
jakiś 3-4 cm od tego, które jest dwa metry obok. "Tak wyszło, ale przecież
to będzie w innym pokoju, więc co za różnica?" - słyszę. Szlag mnie trafił!
Ale to dopiero początek. Po kilkunastu minutach przyjeżdża kobieta z mężem i
mówi, że wyprasza sobie takie traktowanie. Tłumaczę jej, że to
nieporozumienie, że zaraz to zaczniemy poprawiać, to tylko pomyłka, ktoś źle
podmurował, bo nie spojrzał na plany i nie ma sprawy. Tylko, że kobiecie
wcale nie chodzi o okno, bo poprawienie okna jest dla nią sprawą oczywistą.
Mówi, że nie życzy sobie by moi pracownicy nazywali ją "babą" i mówili, że
ją popier... Okazało się, że Zbyszek dzwonił po mnie, stojąc metr od niej!
Gdy pytam się przy wszystkich czy tak było, mówi ze swoim kretyńskim
uśmieszkiem, że "przecież prawdę mówił". Do akcji wkroczył więc mąż. Koniec
budowy, nie będzie tynkowania, nie będzie wykańczania, nie będzie kasy. A
ten kretyn się śmieje, że im pokazał, a roboty jest przecież pełno i zaraz
podłapiemy kolejną. Zwolnić Zbyszka? Nie mogę. Nie mam nikogo na jego
miejsce. Zna się na robocie, chociaż wszystko olewa. Jak mu się chce to może
pałac zbudować. Ale coraz częściej mu się nie chce i wcale nie udaje, że tak
nie jest. Ma już 40 lat i twierdzi, że już się w życiu narobił...
Niestety muszę go czasami brać na pierwsze rozmowy z klientami. Potrafi
doradzić, wskazać lepsze rozwiązanie, podpowiedzieć. Ale cały czas żre ten
cholerny słonecznik i pluje łupinkami tam, gdzie stoi. Rozmawiam z facetem,
który przyjechał czyściutką terenówką w modnym garniturze, a Zbyszek stoi
obok i co chwilę pluje nam pod nogi! Nie mówię już o tym, że podczas rozmowy
bez "łaciny" się nie obejdzie. Desek nie można przyciąć, ale "upierd...",
muru nie można zburzyć, ale "rozjeb...", a w ogóle to nie będzie tu "dużo
pracy", tylko "zap...ol".
Problem czwarty: prowadzenie się
Robót poza moim terenem unikam, bo już się na tym sparzyłem. Pracownikom
trzeba zapewnić nocleg, a to jest istna tragedia. Co tam się dzieje, panie.
Przede wszystkim podczas wyjazdowych prac wielu z nich chce dostawać
dniówki, a już co najmniej tygodniówki. Biorą kasę i po prostu chleją jak
świnie. Wstają na kacu, zioną wódą i pracują trzy razy wolniej. A potem
dzwonią do mnie ich żony, pytając co ja im tam każe robić i czemu nie płacę,
bo mąż przyniósł tylko tysiąc złotych na utrzymanie trójki dzieci. Kiedyś
ich nawet kryłem, ale potem zacząłem mówić wprost, że wszystko przechlali.
Robota? Przecież nie po to się wyjeżdża "na delegację". Takie zlecenia to
tylko koszty, bo niemal wszystko trzeba poprawiać, a poza tym traci się
renomę. A raczej resztki renomy, bo teraz firmy budowlane nie mają jej
niemal wcale. Często jeżdżę na budowy i słyszę rozmowy pracowników. Co jest
głównym tematem? Burdel, chlanie, imprezy. Drą gęby, nie patrząc, że obok
przechodzi masa ludzi. Dzicz po prostu. Nie wspomnę już o tym, że zamiast
spytać właściciela o łazienkę, to podczas remontu czy budowy po prostu
wychodzą do ogrodu i szczają pod drzewem. Wyobraża pan to sobie? Trawniczki
przystrzyżone, piaskownica, stoi grill, a tu sobie Kazik leje pod iglakiem,
bo zawsze tak robił i nie widzi w tym nic zdrożnego.
Mam już dość, rzucam to
Nic dziwnego, że niewielu normalnych ludzi chce pracować jeszcze w tej
branży. Nie wiem czy wszyscy wyjechali, czy wolą robotę za biurkiem. Ale
prawda jest taka, że dobry fachowiec wyciąga u mnie 4, a w sezonie nawet 5
tys. zł na rękę! Nie ma wielu, którym tyle płacę, tylko dlatego, że ci,
którzy przychodzą, to w większości same lumpy, które tylko patrzą co by tu
podwędzić i jak podpisać umowę, żeby "popracować" pół roku nic nie robiąc,
zwolnić się, pobierać zasiłek i robić gdzieś na czarno. Chętnie przyjąłbym
jakiegoś murarza i tynkarza. I tego cholernego glazurnika... Ostatnio się
nawet jeden pojawił, ale powiedział, że chce 6 tys. zł na rękę. Myślałem, że
dostanę zawału! Gdy powiedziałem mu, że niemal tyle to się zarabia, jak się
jest posłem, to się obraził.
Żona mówi, że przez ostatnie dwa lata schamiałem. Zdarza mi się przekląć
przy dzieciach, zrobiłem się nerwowy. Za kierownicą trąbię, wymachuję
rękami, wyzywam zajeżdżających mi drogę. Nie wiem czy to ze mną jest coś nie
tak, czy ludzie z którymi muszę pracować są jacyś chorzy. Wiem za to, że
wcale nie muszę tego ciągnąć w nieskończoność. Zaczynam już sprzedawać
działki i gdy będę już mógł, za 2-3 lata pojadę na budowę i powiem tym
wszystkim ludziom, co o nich myślę. I tak się tym nie przejmą, dalej będą
opowiadać sobie o dziwkach i o tym ile da się wypić w dwie godziny. Pewnie
za parę lat się to poprawi, gdy normalni pracownicy wrócą z emigracji, ale
nie chcę już na to czekać. Pewnie, że nie wszyscy są tacy, ale dziś znaleźć
dobrego pracownika w budowlance to cud. "Normalni" rzadko szukają roboty,
zmieniają firmę, bo właściciel wie ile są warci i ich dopieszcza, jak ja
swoich czterech asów. Ale z pozostałymi nie da się pracować. Dlatego powiem
na koniec jak na budowie: pieprzę taką robotę!"
Następne wpisy z tego wątku
- 12.05.08 06:56 MK
- 12.05.08 07:51 Ghost
- 12.05.08 08:04 Any User
- 12.05.08 08:23 Ghost
- 12.05.08 08:30 MK
- 12.05.08 08:33 keczerad
- 12.05.08 08:42 Any User
- 12.05.08 09:33 Immona
- 12.05.08 09:37 Liwiusz
- 12.05.08 09:45 Wojciech Bancer
- 12.05.08 09:53 Immona
- 12.05.08 09:52 Wojciech Bancer
- 12.05.08 09:56 Wojciech Bancer
- 12.05.08 10:15 Z
- 12.05.08 10:17 Tomasz Kaczanowski
Najnowsze wątki z tej grupy
- Pedalskie ogłoszenia na rządowej s. WWW oferty.praca.gov.pl:443
- Nauka i Praca Programisty C++ w III Rzeczy (pospolitej)
- Ile powinien trwać tydzień pracy?
- Jakie znacie działające serwery grup dyskusyjnych?
- is it live this group at news.icm.edu.pl
- praca 12/24
- 5 minut przerwy przy komputerze
- raczej już nigdy nie będę pracował w Polsce
- Stanowiska sztucznie tworzone
- Re: SOLUTIONS MANUAL: Optical Properties of Solids 2nd Ed by Mark Fox
- zapłata
- Re: Cwana cwaniurka czyli niemieccy oszuści.
- Re: Cwana cwaniurka czyli niemieccy oszuści.
- Jawność zarobków wszystkich
- rozmówki przy wódeczce...
Najnowsze wątki
- 2025-01-18 Zielonka => Specjalista ds. public relations <=
- 2025-01-18 Warszawa => Frontend Developer (JS, React) <=
- 2025-01-18 Warszawa => Software .Net Developer <=
- 2025-01-18 Warszawa => Developer .NET (mid) <=
- 2025-01-18 Katowice => Administrator IT - Systemy Operacyjne i Wirtualizacja <=
- 2025-01-17 Warszawa => Inżynier oprogramowania .Net <=
- 2025-01-17 Gliwice => Business Development Manager - Dział Sieci i Bezpieczeńst
- 2025-01-17 Warszawa => System Architect (Java background) <=
- 2025-01-17 Warszawa => Full Stack .Net Engineer <=
- 2025-01-17 Gliwice => IT Expert (Network Systems area) <=
- 2025-01-17 Lublin => Programista Delphi <=
- 2025-01-17 Warszawa => Developer .NET (mid) <=
- 2025-01-17 Ostrów Wielkopolski => Konsultant Wdrożeniowy Comarch XL/Optima (Ksi
- 2025-01-17 Katowice => Senior Field Sales (system ERP) <=
- 2025-01-17 Wróblewo => Analityk finansowy <=