-
11. Data: 2003-06-04 12:53:41
Temat: Re: Pytania na rozmowie kwalifikacyjnej
Od: "taoo" <t...@b...univ.gda.pl>
Użytkownik "FX" <f...@p...onet.pl> napisał:
> Do ilu mozna zliczyc na palcach dwoch rak?
np. 2^10, czyli 1024 - liczac w kodzie binarnym, czyli system zero
jedynkowy... mozna sie wysilic, by znalezc inne sposoby liczenia...
__
taoo
-
12. Data: 2003-06-04 15:55:43
Temat: Re: Pytania na rozmowie kwalifikacyjnej
Od: f...@p...onet.pl
> np. 2^10, czyli 1024 - liczac w kodzie binarnym, czyli system zero
> jedynkowy... mozna sie wysilic, by znalezc inne sposoby liczenia...
1023 :-)
2^10 binarnie to 10000000000
a 1023 to 1111111111. Trzeba uwzględnić zero. ;-)
Ale tak czy tak to i tak bez sensu.
FX
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
13. Data: 2003-06-04 16:05:06
Temat: Re: Pytania na rozmowie kwalifikacyjnej
Od: "PiotrG" <p...@s...com.pl>
> Pewna firma produkuje frytki. W celu zapewnienia najlepszej
> jakosci frytki paczkowane sa tak,
> by suma dlugosci frytek w kazdej paczce byla taka sama.
IMHO to nie ma znaczenia
> Podaj wzor na srednia dlugosci frytek jako jednostke przyjmujac
> dlugosc najdlozszej frytki.
Rozumiem, ze pytaja o srednia dlugosc _jednej_ frytki:
srednia = dlugosc_najdluzszej/2
PiotrG
-
14. Data: 2003-06-04 20:32:02
Temat: Re: Pytania na rozmowie kwalifikacyjnej
Od: "Grochu" <g...@g...nospam.pl>
> srednia = dlugosc_najdluzszej/2
a jak się okaże, że wszystkie mają tę samą długość?
gro
-
15. Data: 2003-06-04 21:40:08
Temat: Re: Pytania na rozmowie kwalifikacyjnej
Od: v...@o...pl
Obojętnie co by nie napisał to czasami mam wrażenie, że pracodawcy chcąc
zrobić idiotów z potencjalnych pracowników sami się ośmieszają, bo niby czego
maja dowieść takie testy. Przecież to jakaś bzdura jakby na to nie patrzeć.
Pracowałam przez pewien okres czasu w firmie w której na pierwsze wrażenie
trzeba posiadać nie lada umiejętności, rozmowa kwalifikacyjna, testy same
pierdoły.
Ok. Dostałam tę prace i co sie okazało, że szef który przeprowadzał te testy
dobrze nie potrafi do 2 zliczyć, skończył kiedyś zawodówkę za kaczki i nie
można sie z nim normalnie porozumieć, ani z wiekszością pracowników - rodzina.
W końcu doszlo do sytuacji że nie potrafiliśmy współpracować, tzn. moze
inaczej nie potrafiłam się podlizywać bo tylko tak można było tam pracować-
sekretarka "szefa" 25 laty od niego młodsza-kochanka, no i pracuje a ja nie.
Nie żałuje. Tylko mam wrażenie, że im więcej testów tym większy burdel w
firmie.
Potem pracowałam w innej firmie. Dostałam pracę bez "psychologicznych" testów-
normalna praca, normalna firma.
Może moja teoria, a właściwie praktyka jest zbyt daleko posunięta bo mam mało
doświadczeń zawodowych, ale jak na razie to tak właśnie było.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
16. Data: 2003-06-04 22:51:51
Temat: Re: Pytania na rozmowie kwalifikacyjnej
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller)
v...@o...pl writes:
> Obojętnie co by nie napisał to czasami mam wrażenie, że pracodawcy chcąc
> zrobić idiotów z potencjalnych pracowników sami się ośmieszają, bo niby czego
> maja dowieść takie testy. Przecież to jakaś bzdura jakby na to nie patrzeć.
chociazby stosunku pracownika do bzdur w zyciu codziennym, tudziez do
glupich/niedouczonych/nie wiedzacych czego chca klientow... reakcji na
kompletnie zaskakujace sytuacje... itd.
wbrew pozzorom z opdpowiedzi (badz jej braku) na absurdalnie brzmiace
pytanie mozna sie wiele o czlowieku odpowiadajacym dowiedziec.
np. pytanie z frytkami pokazuje, po pierwsze:
- jak przesluchiwany delikwent zareaguje na z pozoru absurdalne
wymaganie klienta
- czy umie wykorzystac posiadana wiedze z matematyki
- jakie ma podejscie do rozwiazywania problemow, z ktorymi spotyka sie
po raz pierwszy
czasami odnosze wrazenie, ze bardzo wielu potencjalnych pracownikow
wszelakie nietypowe/dziwne/niestandardowe pytania czy testy z rozmowy
kwalifikacyjnej uwaza za bzdurne tylko dlatego, ze nigdy sie z nimi nie
spotkali i wydaja im sie bzdurne, bo oczekuja standardowych
"oczywistych" pytan typu "2x2" "czym pan sie ostatnio zajmowal"
"dlaczego chce pan pracowac u nas".
oczekiwania tutaj przypominaja nieco typowy egzamin w szkole: wykuc
regulki na pamiec, nauczyc sie od-do a potem wyrecytowac z pamieci.
tymczasem w zyciu niestety nie ma tak i trzeba sie wykazac chociaz
odrobina inteligencji i inwencji, zeby umiec przyswojona wiedze
wykorzystac do sytuacji NOWYCH z ktorymi nie mielismy nigdy do
czynienia.
jesli ktos z gory przyczepia etykietke bzdury do pytan z testu,
ktorych celu nie zna, to istnieje duze prawdopodobienstwo, ze w pracy
jak spotka sie z czyms nowym, o czym wczesniej nie slyszal, to tez
stwierdzi ze bzdura, zamiast np. poszukac informacji o tym czyms,
douczyc sie i zmierzyc z problemem.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/
-
17. Data: 2003-06-07 06:55:03
Temat: "wyksztalceni szefowie"
Od: "Anutka" <anutka1504[nospam]@go2.pl>
>
> Pracowałam przez pewien okres czasu w firmie w której na pierwsze wrażenie
> trzeba posiadać nie lada umiejętności, rozmowa kwalifikacyjna, testy same
> pierdoły.
> Ok. Dostałam tę prace i co sie okazało, że szef który przeprowadzał te
testy
> dobrze nie potrafi do 2 zliczyć, skończył kiedyś zawodówkę za kaczki i nie
> można sie z nim normalnie porozumieć, ani z wiekszością pracowników -
rodzina.
> W końcu doszlo do sytuacji że nie potrafiliśmy współpracować, tzn. moze
> inaczej nie potrafiłam się podlizywać bo tylko tak można było tam
pracować-
> sekretarka "szefa" 25 laty od niego młodsza-kochanka, no i pracuje a ja
nie.
Dokladnie!
ja mialam bardzo podobna sytuacje. Na rozmowie telefonicznej w sprawie
oferty pracy z gazety, JUZ zostalam przyjeta! gosc byl malo komunikatywny,
po moich wyczerpujacych odpowiedziach o wyksztalcenie itp milczal jakby nie
mogl wydusic z siebie slowa. Kazal mi przyjsc do jego "firmy" przed innymi
pannami ktore poumiawial na inny dzien. Pytal o jezyki (znam ich akurat 3)
jak poszlam okazalo sie ze facet nie pamieta co mowil dzien wczesniej, pytal
o prawo jazdy (nie wiem po co bo praca to na stolku w biurze, chyba po to
abym go odwiozla jak by sie opil bo na takiego cwaniaka wygladal) A o
angielski pytal bo oprocz tego szukal panny co bedzie jego synka angilka
uczyla;-) czyli jednym slowem mam byc od wszystkiego..Po moim prelnym
nadziei przyjsciu kazal tylko CV zostawic dla "rozpatrzenia". Myslalam ze
mnie szlag trafi! najpiew kaze przyjsc w weekend aby pogadac juz o
zarobkach, a potem po prostu sie rozmysla. No coz, panny jakie u niego
pracuja to wydekoldowane 19 tki..ale chyba tak trzeba..
eh..szkoda gadac, w tych czasach nic soba nie reprezentujący "szefowie"
pomiataja wysztalconymi pracownikami.
Pozdrawiam
--
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
18. Data: 2003-06-08 22:15:14
Temat: Re: Pytania na rozmowie kwalifikacyjnej
Od: "Maciej W" <m...@o...pl>
> > Obojętnie co by nie napisał to czasami mam wrażenie, że pracodawcy chcąc
> > zrobić idiotów z potencjalnych pracowników sami się ośmieszają, bo niby
czego
> > maja dowieść takie testy?
>
> chociazby stosunku pracownika do bzdur w zyciu codziennym, tudziez do
> glupich/niedouczonych/nie wiedzacych czego chca klientow... reakcji na
> kompletnie zaskakujace sytuacje... itd.
> wbrew pozzorom z opdpowiedzi (badz jej braku) na absurdalnie brzmiace
> pytanie mozna sie wiele o czlowieku odpowiadajacym dowiedziec.
>
> np. pytanie z frytkami pokazuje, po pierwsze:
> - jak przesluchiwany delikwent zareaguje na z pozoru absurdalne
> wymaganie klienta
> - czy umie wykorzystac posiadana wiedze z matematyki
> - jakie ma podejscie do rozwiazywania problemow, z ktorymi spotyka sie
> po raz pierwszy
no nie za bardzo sie z toba zgodzę....ja wciąz uważam takie pytania za lekko
debilne....ja dostałem na rozmowie takie pytania (oczywiscie rozmowa po
angilesku...):
Give an example of when you:
Describe what you consider to be one of your most challenging situations.
Detail how you became involved, and the key steps you took to reach a
satisfactory conclusion. What was the final outcome?
Set yourself a demanding goal and overcame obstacles to achieve it.
If you have not worked during your vacations, please tell us why and what
you have done with your time.
As a leader of a group of people, set direction for them, gained their
commitment and led them to achieve outstanding results
Had to think through a complex problem, which involved analysing data,
developing options and implementing a solution. (Outside academic work where
possible)
Developed effective working relationships with people from differing
backgrounds, or having differing views, to accomplish an important result.
Generated a new idea or better way of doing something that led to
improved results.
Organised your thoughts on a matter of importance to you, effectively
communicated these to others and obtained their agreement.
jak myslisz...? wiecej sie pracodawca o mnie dowie zadajac mi te "standardowe",
"proste" pytania, czy pytajac mnie o frytki w torbie? odrazu zaznacze ze trudno
sie przygotowac do takich pytan, bo sa wszystkie gleboko ze szczegolami
drązone....a jak ktos zobaczy ze masz przygotowana regolke i odpowiadasz
spiewajaco to nawet nie slocha, tylko odrazu "different example please...."
-
19. Data: 2003-06-09 01:16:37
Temat: Re: Pytania na rozmowie kwalifikacyjnej
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller)
"Maciej W" <m...@o...pl> writes:
> > np. pytanie z frytkami pokazuje, po pierwsze:
> > - jak przesluchiwany delikwent zareaguje na z pozoru absurdalne
> > wymaganie klienta
> > - czy umie wykorzystac posiadana wiedze z matematyki
> > - jakie ma podejscie do rozwiazywania problemow, z ktorymi spotyka sie
> > po raz pierwszy
>
> no nie za bardzo sie z toba zgodzę....ja wciąz uważam takie pytania za lekko
> debilne....ja dostałem na rozmowie takie pytania (oczywiscie rozmowa po
> angilesku...):
nie twierdze, ze sa to szczyty madrosci bynajmniej ;)
ale ze do konca debilne i bez sensu, tez nie.
w kazdym badz razie gdyby mnie takie pytanie zadali podeszlabym
powaznie i starala sie odpowiedziec, a nie z gory np. powiedziec, ze
to debilne i wyjsc trzasnawszy drzwiami albo z obrazona mina.
[....]
> jak myslisz...? wiecej sie pracodawca o mnie dowie zadajac mi te "standardowe",
> "proste" pytania, czy pytajac mnie o frytki w torbie? odrazu zaznacze ze trudno
> sie przygotowac do takich pytan, bo sa wszystkie gleboko ze szczegolami
> drązone....a jak ktos zobaczy ze masz przygotowana regolke i odpowiadasz
> spiewajaco to nawet nie slocha, tylko odrazu "different example please...."
nietrudno sie przygotowac.
jak chodzilam na kursy z szukania pracy to w materialach nam dali
liste takich wlasnie "stabndardowych" pytan z komentarzem, ze nalezy
sie do nich przygotowac.
PRZY CZYM UWAGA: przygotowanie nie mialo polegac na wykuciu
przygotowanej regulki, a na siadnieciu na tylku, przemysleniu pytan,
_szczerej_ odpowiedzi a nastepnie odpowiednim sformulowaniu tejze
odpowiedzi.
to sie daje zrobic, ale ilu ludziom sie chce? ilu w polsce idacych na
rozmowe sie do niej przygotowuje?
a pytania o "frytki" to nie tylko specyfika polska.
w ostatnim wydaniu newsweeka (amerykanskim) jest artykul na temat
wlasnie prowadzenia interview i zadawania pytan.
autor twierdzi, ze im wiecej bezrobotnych, tym wiekszy dryl i tym
bardziej dziwnych pytan mozna sie spodziewac.
jako przyklad przytacza rozmowe jakiegos deliwenta na stanowisko
programisty w microsofcie. pytanie: prosze opisac listopad.
gosciu cos tam steka o czerwonych lisciach spadajacych z drzew,
jesiennym spleenie, deszczu etc.
prowadzacy mu na to: zla odpowiedz.
- czemu?
- bo programista powinien podchodzi do rzeczywistsci w sposob scisly i
konkretny, np. tak: "listopad to 11 miesiac, o liczbie dni 30.." etc.
ja osobiscie uwazam, ze nie ma absurdalnych pytan; moga byc tylko
absurdalne odpowiedzi i absurdalne podejscie do odpowiedzi.
jeslibym juz miala na kogos psioczyc za cokolwiek, to za
niewlasciwe/bezsensowne kryteria oceny odpowiedzi na takie pytania - a
nie za same pytania.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/