-
1. Data: 2004-03-09 19:44:48
Temat: masz i pomysl
Od: "kuba" <k...@k...pl>
Polska mnie porywa
Martyna Kobus 08-03-2004, ostatnia aktualizacja 08-03-2004 20:17
Głos Martyny Kobus, studentki III roku Szkoły Głównej Handlowej, w dyskusji
wokół artykułu Michała Olszewskiego "Kraj sportów ekstremalnych"
(http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34474,1882679.h
tml)
Aula pełna studentów, debata na temat reformy podatkowej, 18 grudnia, SGH.
Przeszło dwugodzinną dyskusję prowadzący kończy pytaniem: "Kto z państwa boi
się, że po skończeniu szkoły nie znajdzie pracy?". W odpowiedzi las rąk.
Patrzę przerażona. To studenci jednej z najbardziej prestiżowych szkół
ekonomicznych w Polsce, od lat przodującej w rankingach wyższych uczelni. I
oni wszyscy - młodzi, zdrowi, znający co najmniej dwa języki, inteligentni -
boją się. - To sobie odpowiedzieliście na pytanie, czy w Polsce potrzebna
jest rewolucja - podsumowuje prowadzący.
Sfrustrowani przed walką
Czy w Polsce potrzebna jest rewolucja? Nie, ale gruntowna zmiana
polityczno-ekonomiczna owszem. Bo nie jest tak, jak pisze Magdalena
Miecznicka ("Michale, daj się uwieść", "Gazeta" nr 27), że jeśli młodzi chcą
po studiach wyjechać z kraju, to po to tylko, by zwiedzać, poznawać, nabrać
doświadczenia i wrócić. Odnoszę przeciwne wrażenie - studenci, którzy
wracają ze stypendiów, wakacyjnych wojaży, frustrują się jeszcze bardziej,
widząc, jak w Polsce jest.
Weźmy choćby popularne wyjazdy Work & Travel do USA. Niewielu, pracując od
świtu do nocy, ma czas zachwycić się Ameryką, może nawet narzekają, chcą
wrócić do kraju. Jednak po powrocie, zwłaszcza w zderzeniu z polską
rzeczywistością, wspominają łatwość, z jaką znaleźli pracę. Ktoś może
powiedzieć: magazynierem student może być też w Polsce. Może, tylko tu nie
zapewni mu to mieszkania, samochodu, jednym słowem - godziwego życia.
Nie straćmy najpotrzebniejszych
Decyzja o wyjeździe jest sumą "za" i "przeciw". Zanim wyjadę, oceniam, jakie
mam szanse rozwoju tu, a jakie tam, i jak bardzo obchodzi mnie to, czy
budować będę PKB Polski czy Irlandii. O ile względy patriotyczne są
indywidualne, o tyle na sytuację w kraju politycy mogą wpływać. Po 1 maja
2004 r. problem emigracji młodych zdolnych nie zniknie. W globalnym świecie
będzie on stale realną groźbą, a od konkurencyjności kraju zależy, na ile
sobie z nią poradzi. Emigracja młodych specjalistów jest również problemem
państw dużo od nas silniejszych gospodarczo, np. Niemiec. Ekonomiści
dowodzą, że inwestycje w infrastrukturę, działalność badawczo-rozwojową i
kapitał ludzki sprzyjają wzrostowi gospodarczemu. Niech rządzący wreszcie
skorzystają z ich wiedzy! W przeciwnym razie Polska nie będzie w stanie
stworzyć pers-pektyw, a więc zatrzymać informatyków, finansistów, prawników.
W Europie bez granic wszelkie rozbieżności będą jeszcze bardziej widoczne
niż są dziś. Polski specjalista, sfrustrowany tym, na co stać podobnie
pracujących kolegów z Zachodu, może wyjechać. Z wykształceniem,
doświadczeniem, które zdobył, Europa i świat staną przed nim otworem.
Stracimy najpotrzebniejszych.
Wiem, jak tu jest
Winy obecnych polityków to jedno. Jakkolwiek źli by byli, nie łudźmy się,
my, młodzi, też nie jesteśmy bez winy. Potrafimy narzekać lub wyśmiewać, co
w konsekwencji i tak prowadzi do jednego - olewamy. My, młodzi,
kosmopolityczni, lepiej wykształceni, wielojęzyczni. Ta wiedza jest nie
tylko nasza, o to, byśmy mogli ją mieć, walczyły pokolenia Polaków. I my
dziś, jakkolwiek patetycznie to zabrzmi, także ich, nie tylko siebie, nie
możemy zawieść. Ma rację Tomasz Lis, pisząc, że komuniści, niestety,
zawłaszczyli i wydrwili pewne hasła. Bo jak to dzisiaj głupio brzmi dla
młodego człowieka, że uczy się także po to, by budować lepszą Ojczyznę...
Rozumiem żale czytelnika - młodego działacza partyjnego ("Moja walizka czeka
otwarta", "Gazeta" nr 31). Sama je często słyszę w szkole. Mamy na SGH taki
syndrom: jakikolwiek kierunek studenci by na początku wybrali i tak
znakomita większość ląduje na finansach i bankowości, bo "w tym jeszcze
można znaleźć pracę". Wielu myślało o pracy w administracji państwa, ale
tu - panuje przeświadczenie - zasad rekrutacji nie wyznaczają zachodnie
standardy, tylko znajomości. Rzeczywistość bezlitośnie zabija marzenia o
byciu urzędnikiem, ale odpowiedzią nie może być ucieczka. Wielu naszych
przodków zostawało, choć marzyć nawet nie można było. Wyjeżdżali dopiero
wówczas, gdy ich życiu groziło niebezpieczeństwo (niektórzy i wtedy nie
wyjeżdżali). Tak z nami przecież nie jest. Historię należy przypominać, gdy
braknie porównań.
Zgoda, młodzi lubią podróże, ale zapytani, dlaczego chcą wyjechać, coraz
częściej odpowiadają, że za pracą, karierą, lepszym życiem, bo "wiesz, jak
tu jest". Tak, wiem, jak tu jest. I właśnie to utwierdza mnie w przekonaniu,
że tu trzeba być. Gdy mamy wreszcie wolny kraj, to chcemy z niego uciekać -
pisze Michał Olszewski. Gorzki paradoks, zwłaszcza że tyle w tym kraju do
zrobienia.
Nie jest to myśl, która może porwać miliony, gdy granice bezpieczne i jakoś,
przy wielkim trudzie, można związać koniec z końcem. Mnie jednak porywa.
Daje poczucie, że żyję w ważnym momencie dla Polski, poczucie, które
historia zarezerwowała raczej dla mych przodków. Może właśnie dlatego, że
wielu młodych tego nie czuje, dochodzą do konstatacji: mój kraj nie wymaga.
Polska nie jest partnerką, która nie wymaga! Nie mówi wprost, owszem, ale
wymaga. Przede wszystkim byśmy sobie stawiali wymagania. Nie daję więc prawa
do krytyki i narzekań tym, dla których jest ona celem ostatecznym. Jeżeli
narzekasz na Leppera, to bądź gotowy wyjść na ulicę, gdy Samoobrona wygra
wybory. Miej jakąś granicę, po której zaczniesz mówić NIE. Moja jest właśnie
taka: gdy Samoobrona wygra wybory. Bo jest partią nikczemną i szkodliwą dla
Polski. Jej dostanie się do Sejmu wkurzyło mnie i zabolało.
Naprawianie ma sens
A jeśli Lepper nie wygra i wszyscy prawi ludzie w Polsce nie będą mieli
okazji wyrazić zbiorowego protestu? Czy sytua-cja zła, ale nie tragiczna,
oznacza brak odpowiedzialności za nią? Naprawiać rzeczywistość wokół siebie
trzeba zawsze. Myśl to nie nowa, ale jedyna, która prowadzi do zmian;
chociaż zrazu cząstkowych, to w końcu skumulowanych, wielkich. Dlatego
należy ją powtarzać i udowadniać, że naprawianie rzeczywistości ma sens.
Zmiana na lepsze wymaga działania. A skoro celem jest "lepsze" - to punktem
wyjściowym, w którym przyjdzie może jeszcze długo tkwić, jest gorsze.