eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjegórnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 14

  • 1. Data: 2003-08-06 21:39:44
    Temat: górnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
    Od: "gromax" <g...@g...pl>

    przeczytałem sobie cały wątek dotyczący górnictwa. I jakoś nie mogę sobie
    poskładać myśli kolegi Leszka. I to jego (Twoje jeżeli to czytasz) ciągłe
    "zlituj się"...
    ale ad rem. Celowo piszę skrótowo, tak że prosze o nie pisanie "zlituj się"
    dlatego że uprościłem myśl. na pisanie szczegółowe trzeba by opracować
    całkiem niemały dokument.
    Postaram się dokładnie zebrać i uzupełnić to co było przedstawione.

    jest sobie przemysł zwany górniczym. Dotyczy wyrobu węgla. Węgiel jest
    potrzebny do produkcji m. in. energii - w większości cieplnej i
    elektrycznej. Póżniej ta wyprodukowana energia jest sprzedawana odbiorcom.
    Żeby energia była produkowana trzeba węgiel dostarczyć do zakładu
    produkcyjnego. Żeby energia znalazła się u odbiorcy trzeba ją przesłać. Tyle
    uproszczeniem wątku dotyczącego co z czego wynika

    teraz przepływ kosztów
    pomijam koszty transportu - czy przewóz węgla pociągiem i ile było w nim
    usypu, czy ciężarówką, jaki jest koszt PSE (Polskich Sieci Energetycznych) a
    także czy za przewóz węgla ma zapłacić energetyka czy kopalnia itd itp.
    tak więc:
    energetyka sprzedaje energię odbiorcom, odbiorca płaci energetyce.
    Energetyka kupuje węgiel żeby wyprodukować energię. Płaci więc za niego
    kopalni. Kopalnia produkuje węgiel i sprzedaje energetyce.

    Kto na czym zarabia:
    odbiorca końcowy - na tym ze ma ciepło, ma prąd. Energetyka - na różnicy
    pomiędzy tym co zapłaci odbiorca a kosztami wytworzenia (w tym koszt węgla
    zakupionego od kopalni). Kopalnia - na różnicy między ceną sprzedaży węgla a
    kosztami wytworzenia. Uogólniam pojęcie "koszty wytworzenia" do
    rzeczywistych kosztów wraz z obsługą administracji.

    I teraz: spór dotyczy tego ostatniego, czyli kosztów i sprzedaży węgla z
    kopalni.

    Koszt wytworzenia węgla, to: środki potrzebne do fedrowania i transportu z
    przodka do miejsca w którym wsypuje się węgiel do wagonu, koszt działania
    administracji, koszt utrzymania wszystkich ruchomości i nieruchomości.
    I w tym wszystkim jest oczywiście pracownik - od robotników dołowych przez
    obsługę administracji po osoby zarządzające

    Tyle tytułem ogólnych definicji.
    ---

    Teraz dochodzi do takiej sytuacji
    Odbiorca płaci ze swojej kieszeni (obojętnie gdzie pracuje) za zużytą
    energię. Płaci cene jaką ustali energetyka i nie ma za wiele do powiedzenia.
    Energetyka zostawia sobie wszystko, co zostanie po zapłaceniu za węgiel. I z
    tego żyje. Mogła by zarobić więcej np. kupując tańszy węgiel gdzieś z
    Australii czy innego Hongkongu. Ale jest filantropką, wspiera rodzimą
    produkcję. To nic, że płaci np. trzy razy drożej. I tak zedrze z użytkownika
    końcowego. Czyli ze mnie. Ale jest przedsiębiorstwem, które nie ma
    konkurencji i mój jedyny wybór polega na tym czy mieć energię czy jej nie
    mieć.

    Kopalnia powinna zarabiać na cenie sprzedaży swojego węgla pomniejszonej o
    koszty wytworzenia. I sobie działa, wytwarza i sprzedaje, ale nagle się
    okazuje że pracownik jest niezadowolony. W tym momencie powinna nastąpić
    najprostrza rzecz pod słońcem - pracownik nie chce pracować to nikt go nie
    trzyma. dziękuję bardzo, uściski rąk, ostatnia wypłata i kopalnia dalej robi
    swoje, niezadowolony pracownik robi coś nowego. Ale w górnictwie - nie,
    niezadowolony górnik pojedzie na Wiejską do Warszawy. Oczywiście nie sam,
    tylko w gronie wieeeelu kolegów. I dzięki temu np. dostanie podwyżkę.
    Z drugiej strony prezes jego miejsca pracy zaciera ręce, bo nie jest do
    niczego zobowiązany. Tamci dadzą, to dadzą, Nie dadzą, to "kiepsko panowie
    strajkowaliście".
    Załóżmy, że "dadzą". W jaki sposób? górnik dostanie więcej pieniędzy do
    ręki, ale poza tym co będzie miał w ręce to nie pójdą składki na ZUS. Nie
    szkodzi, że nie pójdą. on zarobił więcej.
    przychodzi choroba, emerytura czy inne takie. górnik dostaje do ręki
    pieniądze które sobie "wypracował". A de facto nic nie wypracwał, bo to co
    miało pójść na ZUS dostał do ręki. Ale pieniądze dostaje. Z pieniędzy, które
    zapłacił każdy inny człowiek (byle nie górnik)
    Oczywiście, że górnik ma cieżką pracę. Ale jego zarobek powinien
    odzwierciedlać kondycję zakładu w którym pracuje. Nie jakiekolwiek "widzi mi
    się". Tylko właśnie płacić powinien zakład pracy a nie ktokolwiek inny (np.
    z Wiejskiej). Zakład pracy powinien mieć środki na wypłacenie swojemu
    pracownikowi zobowiązań. Jeżeli produkcja zakładu przerasta popyt rynkowy,
    produkcja zakładu powinna zostać zmniejszona. Jeżeli cena rynkowa
    wytwarzanego towaru jest niższa niż koszt wytworzenia tego towaru, to znaczy
    że trzeba zmniejszyć koszty jego wytwarzania. Na przykład zwolnić
    pracowników.
    I co taki pracownik ma zrobić? Najważniejsze żeby sobie uswiadomił że nie
    pracuje juz w dotychczasowym zakładzie pracy. I może zrobić trzy rzeczy -
    znaleźć zatrudnienie u innego pracodawcy ( w swoim zawodzie lub nie, jego
    wybór, możliwości i potrzeba na wyorzystanie tego zawodu na rynku), założyć
    własną firmę (podobnie jak u pracodawcy) lub też się obijać (i na przykład
    zarejestrować w pupie - oczywiście mam na myśli PUP żeby koś nie pomyślał
    nie wiadomo czego)
    Nie szkodzi że dotychczas miał taki a nie inny zawód. Ja osobiście byłem juz
    naprawde bliski zmiany swojego zawodu informatyka na jakiś inny nie mogąc
    znaleźć zatrudnienia (obojętnie w jakiej formie).
    Jak każdy, kto znalazł się w sytuacji nowej rzeczywistości taki ktoś musi
    sobie odpowiedzieć na pytania: co umie, czego juz się nauczył, co chce
    robić, czego może się nauczyć. I co najważniejsze - kogo poszukuje rynek . I
    odpowiadając sobie na te pytania dochodzi do wniosku, gdzie może szukać
    pracy bo potrafi/jest w stanie się nauczyć zawodu.

    Tyle w skrócie:) mam nadzieję że ktoś doczytał do końca :)) howhg



  • 2. Data: 2003-08-07 05:45:17
    Temat: Re: górnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
    Od: "Makaron von Knedelek" <a...@c...pl>


    > Nie szkodzi że dotychczas miał taki a nie inny zawód. Ja osobiście byłem
    juz
    > naprawde bliski zmiany swojego zawodu informatyka na jakiś inny nie mogąc
    > znaleźć zatrudnienia (obojętnie w jakiej formie).
    > Jak każdy, kto znalazł się w sytuacji nowej rzeczywistości taki ktoś musi
    > sobie odpowiedzieć na pytania: co umie, czego juz się nauczył, co chce
    > robić, czego może się nauczyć. I co najważniejsze - kogo poszukuje rynek .
    I
    > odpowiadając sobie na te pytania dochodzi do wniosku, gdzie może szukać
    > pracy bo potrafi/jest w stanie się nauczyć zawodu.

    Nie chce pomniejszać twojej wypowiedzi, ale jest aspekt psyhologiczny. Jeśli
    człowiek robi coś powiedzmy 20 lat... to niestety, ale trudno mu wyobrazić,
    nauczyć się wykonywania nowego zawodu... np sprzedawca pączków...
    Niestety nie jest to takie proste jak w teorii. Ale rady nie ma... trzeba
    uciąć
    pempowine kopalniom, bo albo Oni ,albo cała polska ;(



  • 3. Data: 2003-08-07 06:12:56
    Temat: Re: górnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
    Od: "Sasza" <s...@p...onet.pl>

    Ale zdarzaja sie rowniez rentowne kopalnie (chociazby KGHM - miedz)

    Sasza



  • 4. Data: 2003-08-07 06:24:04
    Temat: Re: górnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
    Od: "winetu" <P...@w...pl>


    Użytkownik "gromax" <g...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:bgrsh7$26d$1@inews.gazeta.pl...
    > przeczytałem sobie cały wątek dotyczący górnictwa. I jakoś nie mogę sobie
    > poskładać myśli kolegi Leszka. I to jego (Twoje jeżeli to czytasz) ciągłe
    > "zlituj się"...
    > ale ad rem. Celowo piszę skrótowo, tak że prosze o nie pisanie "zlituj
    się"

    I dlatego rozpocząłeś 3 wątek o tym samym. Zlituj się.



  • 5. Data: 2003-08-07 10:22:27
    Temat: Re: górnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
    Od: "Tomodati" <a...@o...pl>

    Witam,


    > Nie chce pomniejszać twojej wypowiedzi, ale jest aspekt psyhologiczny.
    Jeśli
    > człowiek robi coś powiedzmy 20 lat... to niestety, ale trudno mu
    wyobrazić,
    > nauczyć się wykonywania nowego zawodu... np sprzedawca pączków...

    Jejku to bedzie musial sobie zaczac wyobrazac siebie w innej roli, nie ma
    wyjscia.

    > Niestety nie jest to takie proste jak w teorii. Ale rady nie ma... trzeba
    > uciąć
    > pempowine kopalniom, bo albo Oni ,albo cała polska ;(

    Schodzisz na bardzo niebezpieczna droge, droge prowadzaca wyalienowania
    gornictwa a co za tym idzie Slaska, bo jednak czesc Slaska ma zatrudnienie w
    gornictwie, z ogolu spoleczenstwa. Mam nadzieje, ze nikt sie nie przyczepi
    do Twojej wypowiedzi, bo jakby nie bylo, kwestia obarczania gornictwa i
    Slaska za wszelkie niepowodzenia w kraju jest punktem zapalnym i moze szybko
    dojsc do wybuchu.

    Mieszkam w Katowicach ( Slask ) pracuje w Gliwicach ( Slask ) nie jestem ale
    czuje sie Slazakiem.

    Adas



  • 6. Data: 2003-08-07 11:28:20
    Temat: Re: górnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
    Od: Rafał <t...@n...pl>

    gromax wrote:

    > przeczytałem sobie cały wątek dotyczący górnictwa. I jakoś nie mogę sobie
    > poskładać myśli kolegi Leszka. I to jego (Twoje jeżeli to czytasz) ciągłe
    > "zlituj się"...
    > ale ad rem. Celowo piszę skrótowo, tak że prosze o nie pisanie "zlituj
    > się" dlatego że uprościłem myśl. na pisanie szczegółowe trzeba by
    > opracować całkiem niemały dokument.
    > Postaram się dokładnie zebrać i uzupełnić to co było przedstawione.
    CIACH
    > Tyle w skrócie:) mam nadzieję że ktoś doczytał do końca :)) howhg

    Całkiem sensownie opisane prawa rynku, myślę, że każdy kto ma średnie, to
    powinien to zrozumieć i wyciągnać pewne wnioski......
    Niestety, nasze wnioski, nie-górników, będą cokolwiek różne od tych, które
    wyciągną "ludzie z dołu". My, będziemy za tym, by maksymalnie zwiękdszyć
    wydajność pracowników w kopalniach, zmniejszyć ich ilość, ewentualnie
    podciąć pensje, zmniejszyć zadłużenie tym samym, zmniejszyć uprawnienia
    górników (nazywajmy rzecz po imieniu). Zupełnie straszne sprawy chcemy
    zrobić...
    Nim jednak górnicy (i ich sprzymierzeńcy) zaczną mnie spamować, gonić z
    kilofami... Niech się chwilę zastanowią...
    Jeśli towar nie jets rentowny, a mimo to ludzie chcą go dalej produkować i
    sprzedawać, to ktoś musi dołożyć do tego biznesu. Do Waszych pensji,
    czternastej, barbórek i inncyh cudów niewidów...
    Kto chce dołożyć?
    Zapewne nikt z własnej woli nie dołoży, więc robi to nasze kochane państwo.
    Niestety, ono takze ma pewną kieszeń, w której robi się ostatnio coraz
    większa dziurka, łatana na wszelkie sposoby. Do tej kieszeni z dziurą, my,
    czyli wszyscy podatnicy, wkładamy swoje pieniążki. A to od podatku
    dochodowego, a to jakieś ZUSy, USy i inne takie tam. Nawet jak idziemy do
    sklepy po chlebek, to też dopłacamy VAT - 22 czy 7%.
    Wszyscy jednak by chcieli, aby te nasze pieniażki, były dobrze wykorzystane.
    Nie zmarnotrawione. Przedstawiciele górników żądają podwyżek, ratowania ich
    zakąłdów pracy. Jednak kiedy zaczniemy ratować ich zakłady, obudzą się
    pracownicy innych zakładów. Dlaczego bowiem pielęgniarki, lekarze,
    stoczniowcy etc, mieliby mieć gorzej niż górnicy?

    Wszyscy potrafią strajkować. Tylko czemu nikt nie pomyśli o tym, ze
    pieniążki an wasze podwyżki, pójdą nie z kieszeni państwa ot tak, po
    prostu. Państwo jest tylko pośrednikiem. To cały naród dźwiga brzemię
    rolników, górników. To MY płacimy Wam za wasz trud, pomimo, że nie wiedzie
    się nam najlepiej... A nawet wiedzie źle. Gorzej niż Wam.

    I teraz moj osobisty punkt widzenia vs punkt widzenia górnika: "przecież
    złotówka od każdego to nic wielkiego!".
    Jasne, tylko powiedz to mojemu bratu, dzieciom kolegi, które nie dostaną
    czekolady raz w miesiącu, bo ty musisz mieć czternastą pensję... (a kolegha
    ma ledwie ich dwanaście w roku, nie ma barbórki etc).



    Kiedy czytam o tych ludziach i ich widzę strajkujących, przypominają mi się
    ich niebotyczne odprawy, przepite, przejedzone... I te odprawy, które
    poszły z MOICH pieniędzy, to mnie szlag trafia. Zakładając, że średnia
    liczyła 50-60 tysięcy złotych, to jest to co najmniej 5 lat mojej pracy.
    Bez wydawania pieniędzy.

    To co? Popijemy za czternastkę?


    Pozdrawiam
    Rafał - normalny człowiek, bez trzynastki, czternastki i piętnastki.
    Bez barbórek... I bez święta swojego...
    --

    Życie jest jak papier toaletowy...


  • 7. Data: 2003-08-07 11:47:04
    Temat: Re: górnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
    Od: r...@r...pl

    > Niestety, nasze wnioski, nie-górników, będą cokolwiek różne od tych, które
    > wyciągną "ludzie z dołu". My, będziemy za tym, by maksymalnie zwiękdszyć
    > wydajność pracowników w kopalniach, zmniejszyć ich ilość, ewentualnie
    > podciąć pensje, zmniejszyć zadłużenie tym samym, zmniejszyć uprawnienia
    > górników (nazywajmy rzecz po imieniu). Zupełnie straszne sprawy chcemy
    > zrobić...
    nie nie nie ;-)
    ja nie chce tego.
    ja chce zeby moje podatki nie szly na utrzymywanie gornictwa.
    jednoczesnie nie mam nic przeciwko temu, zeby kopalnie placily
    gornikom wiecej niz teraz, 13tki, 14tki, 15tki i dawaly po 6 miesiecy
    urlopu. Moga nawet zatrudnic dodatkowych ludzi i dzialac jeszcze
    mniej wydajnie i nowoczesnie. Moga ustanowic 3 godiznny dzien pracy.
    Jesli mimo to zarobia na siebie, to NIC MI DO TEGO.
    COS mi do tego, jesli *moje* podatki ktore widze [chcialbym widziec]
    w portfelu policjanta, nauczyciela, zolnierza, lekarzy/pielegniarek,
    senatorow, poslow i rzadu, w inwestycjach w infrastrukture, ochorone srodowiska
    trafiaja do kieszeni ludzi, ktorzy DEWASTUJA srodowisko,
    traca tam zdrowie (znowu - lecza sie na moj koszt) a nawet zycie
    (szkoda ich mimo wszystko). Inwestowanie w powolne zmniejszanie
    dewastacji? a po co jak mozna z dnia na dzien zakrecic kurek i dowalic
    podatek od dewastacji. Ale jak go zaplaca i zarobia - OK. Ich kasa, ich sprawa,
    ja bede glosowal na poslow opowiadajacych sie za zdrowa woda ;-).

    pozdrawiam

    romekk


  • 8. Data: 2003-08-07 14:40:57
    Temat: Re: górnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
    Od: " leszek" <s...@N...gazeta.pl>

    gromax <g...@g...pl> napisał(a):

    > przeczytałem sobie cały wątek dotyczący górnictwa. I jakoś nie mogę sobie
    > poskładać myśli kolegi Leszka. I to jego (Twoje jeżeli to czytasz) ciągłe
    > "zlituj się"...
    > ale ad rem. Celowo piszę skrótowo, tak że prosze o nie pisanie "zlituj się"
    > dlatego że uprościłem myśl. na pisanie szczegółowe trzeba by opracować
    > całkiem niemały dokument.
    > Postaram się dokładnie zebrać i uzupełnić to co było przedstawione.

    Przykro mi, ale nie rozumiem o co ci chodzi. Może sformułuj jakiś dokładny
    wniosek zamiast opowieści o górnikach jeżdżących do Warszawy po podwyżki
    (?), albo jakie morały, że jak pracownikowi się coś nie podoba, to może
    sobie odejść.

    Poza tym, jakbyś użył gugla, to byś wiedział, że w pojedynczej kopalni nie
    da się tak po prostu zmniejszyć zatrudnienia czy zmniejszyć produkcję. Taka
    specyfika tej instytucji, to żelastwo musi chodzić na okrągło i musi mieć
    ludzi do obsługi - niezależnie od tego, czy ktoś ten węgiel kupuje czy nie.
    Jedyną skuteczną metodą zmniejszenia zatrudnienia i produkcji jest zamykanie
    kopalń.

    Sytuacja jest taka, że w Polsce jest górnictwo węglowe, które jest
    nierentowne, czego skutkiem jest głownie zadłużenie względem ZUS, gminy,
    funduszu ochrony środowiska itp itd. Żeby nie dopuścić do powstania dziury w
    ZUS i utraty płynności przez kopalnie z budżetu co roku, w ramach "programu
    oddłużenia" transferuje się środki na pokrycie tych długów (jakie 2-3
    miliardy złotych).

    Niezależnie od tego, w ciągu ostatnich 10 lat, kosztem około 30-40 miliardów
    złotych realizuje się program reformy górnictwa, który spowodował
    zmniejszenie zatrudnienia w górnictwie z około 400 tysięcy do 150 tysięcy
    ludzi, ograniczenie produkcji z 180-200 mln ton, to 115 milionów ton oraz
    zmniejsze liczby kopalń z około 70 do bodaj 55, zmniejszono także
    nieopłacalny eksport do około 30 milionów ton (w dalszym ciągu nieopłacalny).

    Jednak niezbędne jest dalsze ograniczenie zatrudnienia, zmniejszenie
    wydobycia do około 80-100 milionów ton, zlikwidowanie kolejnych kopalń,
    dalsze ograniczenie importu itp itd - jednym słowem, obniżenie kosztów
    wydobycia.

    Podchodząc do sprawy realnie, jedyną metodą jest zamykanie kopaln -
    najlepiej takich, gdzie koszty wydobycia są największe.

    Temu sprzeciwiają się sami górnicy, którzy boją się bezrobocia.

    Druga sytuacja jest taka, że Polska gospodarka jest uzależniona od węgla -
    około 80-90 procent energii produkowanych jest z węgla brunatnego i
    kamiennego. Nic nie wskazuje, żeby miało się to w najbliższych latach
    zmienić, budowę elektrowni jądrowych (jednej) zaniechano. Węgiel
    importowany jest droższy od produkowanego w kraju ze względu na koszty
    transportu do elektrowni w większości położonych na południu. Można sobie
    wyobrazić import, ale raczej na niewielką skalę.

    Dalsze wywody w tym stylu sobie daruję.

    Teraz czytam twój tekst zwłaszcza w drugiej części i dowiaduję się, że
    górnicy jeżdża do Warszawy po podwyżki i jak im się nie podoba praca w
    kopalni, to niech sobie idą i szukają innego zajęcia, albo się zarejestrują
    w pośredniaku.

    Jeśli coś pominąłem, to mnie popraw.



    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 9. Data: 2003-08-07 17:03:40
    Temat: Re: górnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
    Od: "gromax" <g...@g...pl>

    drogi leszku,

    to co przeczytałeś u mnie i określiłeś jako wywód było tylko i wyłącznie
    poskładanem mysli zawartych w potężnie rozwiniętych wątkach niżej. W jeden
    krótki sposób napisałem jak mniej więcej wygląda przepływ pieniężno-towarowy
    pomiędzy kopalnią przez zakład energetyczny do użytkownika końcowego.
    Nie pisz mi "użyj gugla". guglowanie, obojętnie jaką wyszukiwarką (a może
    wolę altavistę? a może cokolwiek innego?) wspiera tylko znalezienie jakiś
    informacji w sieci. ja nie działam w branży górniczej. Jest mi ona obojętna
    w każdym zakresie poza tym że zabiera kasę którą wpłacam do skarbu państwa w
    obojetnej formie (podatku, akcyzy, zusu śmusu i w ogóle). Dlatego mam w d..
    czy grnictwo zatrudnia jedną, dziesięć czy kilka tysięcy osób. Interesuje
    mnie kasa. I co najwyżej jeżeli współpracuję z jakimś przedsiębiorstwem to
    interesuje mnie czy zapłaci za moją pracę czy nie. Jak nie, to zwijam
    manatki i idę dalej szukać zarobku gdzie indziej.
    To że jest przerost pracy w górnictwie potwierdzasz sam. Czyli że ludzie
    muszą być zwolnieni - to naturalna kolej rzeczy. Czemu mam ciągle dopłacać
    do tego że mam energię w domu? Ciągle muszę płacić więcej, gdyż cena energii
    jest powiększona np. przez trzy razy większą niż mogła by być cena węgla. To
    płacę wprost. Pośrednio płacę za pracę ludzi w przemysle górniczym przez
    moją ponad półroczną pracę za darmo na rzecz m. in. właśnie tego dziwnego
    przemysłu jakim jest górnictwo. Przemysłu, który generuje krociowe koszty,
    małe przychody i obarcza swoimi zobowiązaniami państwo, czyli mnie. Jeżeli
    piszesz, że jedynym sposobem na zmniejszenie dopłat ode mnie jest zamykanie
    kopalń - wierzę ci. Pewnie masz rację, ja nigdy nie śledziłem dokładnych
    procesów górniczych, nie było mi to w żadnym zakresie potrzebne. Czyli
    jeżeli należy zamknąć kopalnię, to zróbmy to jak najszybciej. Będzie więcej
    pieniędzy na robienie dużo pożyteczniejszych rzeczy niż pompowanie pieniędzy
    w coś co nie przynosi zysku.
    Oczywiście, że zyskiem jest równierz dostarczenie energii. Ale w takim
    przypadku to energetyka powinna się dogadać z górnictwem, kto za to ma
    płacić i ile. Nie ja. Ja mam to w d..pie. Ja płacę nawet nie wiem na co. Na
    warszawkę (z jej wiejską ulicą), na policjantów i służbę zdrowia którzy
    gdyby nie tzw czwarta władza pewnie nadal by się obijali i skórki z
    mandatami do własnej kieszeni by chowali. na drogi po których strach jechać.
    I na górników, co niby z jednej strony chcą pracować ciężko, a z drugiej nie
    potrafią zadbać żeby być rentownymi.

    Piszesz że żeby nie powstała dziura w budżecie zusów, śmusów i innych z
    budżetu transferowane są środki na pokrycie jej. A to nie oznacza nic innego
    jak zabranie pieniędzy skądś inąd i przeznaczenie ich na przemysł górniczy.
    Im szybciej doprowadzi się do tego żeby nie trzeba było tych pieniędzy
    dopłacać, tym lepiej. Jak? Jeżeli w inny sposób nie da się to po prostu
    przez likwidację. Że dużo ludzi będzie na bruku? to będzie oznaczało że z
    tych pieniędzy niepotrzebnie pompowanych i dzięki pracy ludzi którzy są
    "wolni" będzie można zrobić coś pożytecznego. Każdego dnia widać ile jest
    kolejnych rzeczy do zrobienia. Przekwalifikowanie się nie jest jakoś super
    trudne. Zresztą sam piszesz, że w przemyśle zredukowano zatrudnienie w ponad
    60 %. Nawet jak część z tego jest redukcją pozorną, to - jak zakładam -
    przynajmniej 200 tysięcy ludzi już potrafiło sobe poradzić pracując w innych
    gałęziach od górniczej.
    W ciągu ostatnich 10 lat - jak piszesz - w przemysł wpompowano 30-40
    miliardów złotych. Czyli tyle pieniędzy mniej poszło na budżetowe wydatki.
    Piszesz o liczbach w jakich zmniejszono eksport, liczbe kopalń, ilość
    etatów. Po prostu rynek nie potrzebował już tego. Czyli że były zbyteczne.
    Czyli że dobrze się stało, bo zamiast 30-40 miliardów złotych wpompowanych w
    przemysł pewnie musiało by być wpompowane jeszcze więcej.
    Rozumiem górników, że boją się bezrobocia. Ja i każdy z nas na pewno sie w
    mniejszym czy większym stopniu równierz tego obawia. Ale jedynym sposobem po
    stracie zatrudnienia (na marginesie, ja zawsze uważam że to firma straciła
    na tym że rozwiązuje ze mna umowę) jest znalezienie kolejnego sposobu na
    zarobienie. Czyli trzeba coś umieć, cos chcieć. Jeżeli nie chcesz, nie
    pracuj. twoja sprawa. Nikt cie wołami nie będzie ciągnął. Co najwyżej twoje
    dzieci nie będą mogły pójść na angielski, na naukę pływania, będą spędzać
    czas w domu zamiast się bawić z rówieśnikami na kolonii albo z rodzicami na
    wczasach. Bo cię na to nie będzie stać, bo nie będziesz miał pieniędzy. Tak
    samo jest z górnikiem. Nie zarobi - nie będzie miał. A że nie może zarabiać
    już w pracy na kopalni - taki jest rynek. Rynek nie potrzebuje jego pracy w
    tym zakresie. rynek nie da juz zarobku. Z tego chleba już nie będzie. Trzeba
    znaleźć nowe rozwiązanie. Może przy kopaniu ogródków czy pracy w zielen
    miejskiej. Może w handlu. może w informatyce. Po prostu każdy musi zrobić
    rachunek sumienie - co umie, co chce robić i przede wszystkim czy chce
    zarabiać. Nie ważne, że przedtem był górnikiem, prezesem firmy giełdowej,
    sprzedawcą samochodów, redaktorem książkowym czy sprzątaczką. przez całe
    życie czegos się uczymy, wiemy coraz więcej i tym samym możemy więcej
    osiągnąć w zyciu zawodowym. Po prostu czasem trzeba sie przebranżowić i już.
    czy cena węgla importowanego jest tańsza od krajowego, nie wiem. Wiem że
    to, czy dany towar jest potrzebny czy nie reguluje sam rynek. Jest deficyt,
    zmuszamy się żeby wyprodukować więcej (albo konkurencja nas prześcignie)
    jest nadprodukcja, redukujemy produkcję. Na rynku istnieje np. duzo firm
    dzięki którym można znaleźć pracowników tymczasowych. W ten sposób łatwo
    można regulować zatrudnienie w danym zakładzie. Dokładnie tak samo w
    górnictwie.

    > Teraz czytam twój tekst zwłaszcza w drugiej części i dowiaduję się, że
    > górnicy jeżdża do Warszawy po podwyżki i jak im się nie podoba praca w
    > kopalni, to niech sobie idą i szukają innego zajęcia, albo się
    zarejestrują
    > w pośredniaku.

    A po co innego jeżdżą do stolycy??

    Reasumując - im szybciej rynek górniczy będzie upożądkowany, tym dla
    wszystkich lepiej. I takie dyskusje w stylu "górnictwo to co innego niż
    cokolwiek wszystko inne" uważam za co najmniej bezsensowne.
    Każda branża czasem potrzebuje ludzi więcej, czasem mniej. Każda branża może
    sprzedać swoje produkty/usługi tylko w takim zakresie, w jakim jest tego
    popyt na rynku. I ani trochę więcej.
    Ja też jestem marnym pionkiem a nie wielkim graczem rynku. Od mojej pracy
    zależy tylko i wyłącznie, czy przedsiębiorstwo będzie działało dobrze czy
    nie. Czy system komputerowy jaki firma wykorzystuje będzie działał
    optymalnie czy nie. Firma ze mnie zrezygnuje albo ja z firmy - będzie
    następnaosoba do obsugi tego systemu w firmie a ja pójde dalej. FIrma
    zbankrutuje - ja także będę musiał pójść dalej. I czym się taki górnik różni
    ode mnie?



  • 10. Data: 2003-08-07 18:59:11
    Temat: Re: górnicy - przemyślenia w świetle dyskusji
    Od: "Michał Gancarski" <w...@e...org.pl>

    > Druga sytuacja jest taka, że Polska gospodarka jest uzależniona od węgla -
    > około 80-90 procent energii produkowanych jest z węgla brunatnego i
    > kamiennego. Nic nie wskazuje, żeby miało się to w najbliższych latach
    > zmienić, budowę elektrowni jądrowych (jednej) zaniechano. Węgiel
    > importowany jest droższy od produkowanego w kraju ze względu na koszty
    > transportu do elektrowni w większości położonych na południu. Można sobie
    > wyobrazić import, ale raczej na niewielką skalę.

    Podaj wyliczenia z których wynika, że węgiel importowany np. z Niemiec
    będzie droższy od naszego, po uwzględnieniu WSZYSTKICH kosztów, jakie ponosi
    budżet państwa (czyli MY), a których ponosić nie musielibyśmy gdyby nie:
    dotacje/odprawy/oddłużenia/"dokapitalizowanie"/związ
    ana z tym biurokracja.
    Do ceny obecnej naszego węgla dorzuć jeszcze, prócz wymienionych, koszty
    społeczne (i ich wymierny, finansowy aspekt) "oddłużania" kopalń, czyli
    wszystkie zakłady współpracujące z kopalniami, których sytuacja pogorszyła
    się, bo ich wierzytelności nagle szlag trafił. Niektóre ledwo zipią,
    niektóre zwalniają. Tak czy inaczej musisz uwzględnić to w cenie dotowanego,
    nierentownego węgla. Aha, zapomniałem o tym, że z tego dotowanego, drogiego
    węgla korzysta, jak piszesz, większość naszej gospodarki. Musisz więc
    doliczyć dodatkowo wysokie ceny energii, a co za tym idzie niższą, od
    możliwej, efektywność CAŁEJ w zasadzie gospodarki i standard życia
    prywatnych odbiorców energii. Jak widzisz, z tego samego punktu wyjścia
    doszedłem do zupełnie innych wniosków: cała gospodarka, przez swoje
    uzależnienie i niemożność kupowania węgla tam, gdzie się jej podoba, dopłaca
    do tego interesu znacznie więcej, niż ci się wydaje.

    > Dalsze wywody w tym stylu sobie daruję.

    Czemu?

    > Teraz czytam twój tekst zwłaszcza w drugiej części i dowiaduję się, że
    > górnicy jeżdża do Warszawy po podwyżki i jak im się nie podoba praca w
    > kopalni, to niech sobie idą i szukają innego zajęcia, albo się
    zarejestrują
    > w pośredniaku.

    Tak robią np. kobiety, które zap*******ą w hipermarketach, by ich dzieci
    mogły kupić sobie podręcznik, tak robią wszyscy, którzy zostali zwolnieni,
    bo ich firma padła w wyniku nadmiernego fiskalizmu państwa (widzisz związek?
    użyłeś googla?). Są w Polsce grupy, a w zasadzie rozsiana po całym kraju
    grupa ludzi, którzy są w nieporównywalnie gorszej sytuacji niż górnicy.
    Nieporównywalnie gorszej. Zarabiają mniej, nie mogą się zorganizować i
    zastrajkować ale płacą podatki. Ich niskie pensje dotują 14 pensje górników.
    Ich malutkie zyski osiągane z jednoosobowych działalności obciążonych
    śmiesznie wysokimi "składkami" (podatkami) na ZUS, muszą starczyć także na
    ZUS dla górników. Nie ma żadnego powodu, dla którego górnik miałby być
    uprzywilejowany, a którego to powodu nie można byłoby zastosować do dowolnie
    wybranego obywatela tego kraju. Skoro zaś przywilej taki można,przez
    analogię, nadać każdemu, to nie powinien wogóle istnieć. Aha, nie zaczynaj
    mi tu, że ZUS płaci pracodawca. Google, zagadnienie: wpływ opodatkowania
    dowolnego dobra (także pracy) na jego cenę/obciążenie po stronie zarówno
    podaży jak i popytu.

    --
    ++ Michał Gancarski ++
    ++ w...@e...org.pl ++
    Even if a woodchuck could chuck wood
    why would the woodchuck chuck?


strony : [ 1 ] . 2


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1