-
21. Data: 2007-10-07 22:29:15
Temat: Re: wydajnosc pracy
Od: "Jackare" <jacek[kropka]leszczuk@interia_usun_to.pl>
>
> No i? Jakoś sa takie.
>
więc jesteś jednym z tych szczęśliwców którzy w takich firmach pracują w
przeciwieństwie do większości firm i firemek działających w trybie "od
pożaru do pożaru".
W przyzwoicie zarządzanej firmie działającej w sposób planowany i
kontrolowany można mówic o zarządzaniu wydajnością pracy bo o tym jest ten
wątek.
W innych przypadkach gdy głównym żywiołem firm jest chaos trudno o tym mówić
bo na wydajność pracy firmy składa się praca jej wszystkich pracowników od
najniższego do najwyższego stanowiska.
Cóż z wysokiej wydajności pracowników produkcyjnych jezeli zarządzanie
sprzedażą lub finansami leży. Cóż z wysokiej sprawności zarządzania
sprzedażą jeżeli produkcja nie wyrabia chociaż ciągle "połyka" jakies
inwestycje.
Sytuacja gdy Zarząd = właściciele teżnie jest najzdrowsza. Zarząd ma dbac o
firmę i walczyć o jej ineteresy. Za to otrzymując wynagrodzenie. Idealny
model właścicela firmy to rentier w białym sweterku grający w golfa.
Właściciele powinni miec zysk z kapitału.
Jeżeli włascicele-zarząd trwonią pieniądze zarabiane przez firmę na własne
porzeby nie rozwijając firmy, nie jest to ani dobrze odbierane wewnątrz, ani
firmie nie służy. W skrajnym przypadku mogą stwierdzić że "nie chce się im
już bo zarobili wystarczająco' i moga firmę doprowadzić do upadku poprzez
postępującą olewkę zarządzania lub nieodnajdywanie się w nowych sytuacjach.
W zarządzeni powinni byc ludzie z pasją których rajcuje zwiększanie PKB i
podnoszenie wyników firmy za wszelką cenę poprzez kręcenie wszelkimi
możliwymi śrubkami i wynajdywanie nowych śrubek do kręcenia. Tacy sportowcy
w dziedzinie zarządzania. W części operacyjnej zarząd powinien zwiększac
efektywność i optymalizować koszty, w części handlowej zwiększać sprzedaż i
zarządzać portfelem produktów a w części finansowej dbac o płynność i
odpowiednie inwestowanie wypracowanych środków zarówno bezpośrednio w firmę
jak i w instrumenty finansowe. Nie muszą się kochać- nawet nie powinni bo
mają trochę sprzeczne interesy ale muszą swymi działaniami realizowac
strategię i misję firmy. Dobrze jest gdy są kontrolowani przez
przedstawiciela właścicieli(a) - radę nadzorczą.
--
Jackare
-
22. Data: 2007-10-07 23:07:26
Temat: Re: wydajnosc pracy
Od: "Jackare" <jacek[kropka]leszczuk@interia_usun_to.pl>
>
> już zwymiarowanie pracy
> projektanta-programisty tworzącego np. sterownik do maszyny odlewającej
> stal jest po prostu niewykonalne - aczkolwiek programistów tworzących
> naprawdę rozwojowe rzeczy jest bardzo mało i są bardzo dobrze opłacani,
> więc nie opłaca im się z reguły skakać po firmach. Tym niemniej problem
> istnieje.
>
Wszystko się da. trzeba to tylko podzielić na niepodzielne atomy i da się.
Na poczatku wspólnie po to by po kilku razach pozostała w fimie wiedza którą
już można będzie w pratyce wykorzystywać.
Odpwednia metodyka, zaangażowanie osób zarządzających i niezamykanie się w
klatce z napisem "nie da się"
Istnieje tyle zdefiniowanych metodyk zarządzania że tylko brać i korzystać i
się da.
Na burdel w aplikacji receptą może być np. test driven development i
formalne przeglądanie wyników testów przez osoby zarządzające, metodykli
lekkie typu np scrum, stosowanie time box,ów.
Naprawdę: wybierać i wyłuskać to co najlepsze dla danej organizacji.
> Ale jest sobie taka np. biotechnologia, w której ponoć większości prac
> nie da się zwymiarować.
>
Jeżeli czegoś nie da się zwymiarować - nie da się tym zarządzać, nie da się
tego ulepszać, wyceniać, kalkulować.
Być może na poziomie Twojej czy mojej wiedzy nie da się zwymiarować, być
może nie w pełni ale nie wierzę że się nie da.
> > Jeżeli w zpotymalizowanym procesie na całość zadania na stanowisku
składa
> > się praca "wdzięczna" i "niewdzięczna" to niewykonanie pracy
"niewdzięcznej"
> > będzie skutkowac niewykonaniem zadania.
>
> Po pierwsze, zakładasz tutaj jednoczesne spełnienie innego z warunków.
>
Nie. Zakładam że działa tu zarządzanie w swej podstawowej postaci.
> Po drugie, np. jeśli zbudujesz dom i zamiast dobrego betonu dasz
> kiepski, to efekt zauważysz dopiero po czasie, a do tego czasu dom
> będzie się wydawał być dobry.
To akurat nie najlepszy przykład. Ludzie budują od zawsze i budownictwo jest
jednym z najlepiej poznanych przedsięwzięc człowieka.
Dobór betonu to jeden z elementów procesu. Jeżeli tym procesem nie
zarządzasz to faktycznie- możesz otrzymac beton kiepskiej jakości. Jeżeli
zarządzasz będziesz wiedział gdzie szukac przyczyn błędu.
Podobnie jest np. w programowaniu -
> tworzenie dużych aplikacji bez sensownego podejścia, co skutkuje ogólnym
> burdelem w kodzie, ale aplikacja działa.
Patrz wyżej
efektach, a nie wgłębia się w szczegóły, to nie wychwyci tej prowizorki,
która się kryje za tymczasowo dobrymi efektami.
>
czyli element zarządzania nazywany "kontrolowaniem" nie działa prawidłowo bo
albo go nie ma na skutek ogólnej słabej organizacji albo zarządzający nie ma
odpowiednich kompetencji. Pomyśl co będzie gdy zarządzający "nie wgłebi się
w szczegóły" przy tworzeniu systemu sterowania bronią lub systemu
zabezpieczającego życie.
Weryfikacja typu: "zrobił to Zenek, nasz nalepszy szpeniol któremu zawsze
wszystko działa i podpisał się że działa" faktycznie nie jest najlepszą
metodą.
Już tow. Lenin mówił "ufaj i kontroluj" co niektórzy parafrazowali na
"kontrola- najlepszą metodą zaufania".
> ale też rzeczywistą wydajność, dokładność, skłonność do partactwa itp.
> Powtórzę więc dosadniej: pęd pracowników do firmy/zadań, gdzie nie będą
> mogli zostać skutecznie zidentyfikowani jako winni niepowodzenia czegoś,
> jest przeciwnie proporcjonalny do ich dokładności i staranności w
> działaniu, a wprost proporcjonalny do lenistwa, skłonności do
> prowizorki, oraz skłonności do ciągłego powtarzania tych samych błędów.
>
Znów kłania się zarządzanie, budowanie zespołu, ocenianie pracowników i
ciągłe doskonalenie procesu oparte na wymiernych wskaźnikach.
W dobrym systemie kombinatorzy sami odpadną. Jeżeli mam proces np wyrabiania
20 kg ciasta zdefiniowany na 20 min. pracy 2 ludzi i 40 misutpracy
mieszarki, to jeżeli ludzie mi te 20 kg ciasta robią w 40 minut znaczy to że
muszę się temu przyjrzeć bo albo mam złe wskaźniki (ale raczej nie bo przez
ostatnie 3 lata takie zostay wypracowane) albo złych ludzi. Dlaczego są źli
? Może są nieprzeszkoleni, może stanowisko pracy nieoptymalne, może nie
osiągają takiej wydajności bo są za słabi fizycznie i trzeba ich przesunąć
gdzie indziej a może się obijają. Jeżeli to ostatnie to dostają o tym
konkretną informację: tu nic nie robiłeś, tą czynność robisz zbyt wolno, a
ta jest zbyteczna. Straciłeś 15 minut. Masz 2 dni by to poprawić bo się
produkcja opóźnia. Jeżeli nie poprawi- sorry nie ma tu dla niego miejsca.
Jeżeli to nie zostanie wychwycone- sorry nie ma tu miejsca dla takiego
kierownika produkcji bo zamiast pilnowac parametrów ilościowych i
jakościowych ogląda laski w necie.
--
Jackare
-
23. Data: 2007-10-07 23:21:14
Temat: Re: wydajnosc pracy
Od: "Jackare" <jacek[kropka]leszczuk@interia_usun_to.pl>
> > Czego nie da się zwymiarować ?
> Aranżacji wnętrza, ogrodu, namalowania obrazu, skomponowania utworu
> muzycznego, sporządzenia rzeźby i wielu, wielu innych działań.
> Chyba, że w twoim rozumieniu zwymiarowanie sprowadza się do określenia
> gabarytów, masy, czasu trwania itp. atrybutów technicznie mierzalnych
> wokreślonych jednostkach miar.
>
ale z czynności które wymieniłeś, tylko projektowanie ogrodów będzie pracą
jaką można wykonywac na etacie i nią jako tako zarządzać.
Może jestem ograniczony ale nie znam przypadków zarządzania pracami jakie
podałes w pozostałych przykładach.
Nawet w przypadku aranżacji ogrodu projektant powie:
potrzebuję dnia by przemyśleć całość,
trzech dni na dobór roślin i dopasowanie do zmian oświetlenia w ciagu doby
dwóch dni aby stworzyć alternatywne wizualizacje do wyboru przez klienta
i dnia na korekty wybranego projektu.
5 takich projektów i mamy podstawy aby móc przewidywać ramy/normy czasowe
dla powstania projektu dla x powierzchni z użyciem y gatunków roślin.
Raczej projektant nei powie klientowi: "wie Pan, muszę pomyśleć zobaczyć ten
ogród, poczekac na natchnienie - odezwę się gdzieć za 2 miesiące", bo już
nie zaprojektuje tego ogrodu.
Zgadzam się że pozostanie zawsze jakiś margines niepewności ale zazwyczaj
będzie on dotyczyć tak samo marginalnej liczby przypadków.
Wiem że trudno zaprojektować przebieg prac nad opracowaniem np nowego leku
na coś na co jeszcze nie maleku, ale też są odpowiednie metodyki do
zarządzania takimi projektami. Wyznacza się kamienie milowe służace podjęciu
dalszych decyzji albo o kierunku dlaszych prac albo o ich zaprzestaniu.
Ocenia się stan prac i prognozuje szanse na sukces. Prawie do każdego
zagadnienia czowiek podchodzi z jakąś bazą wiedzy i doświadczeń i potrafi
zaplanować choćby i ramowo na poczatek przebieg prac i ich etapów.
--
Jackare
-
24. Data: 2007-10-08 00:08:18
Temat: Re: wydajnosc pracy
Od: Any User <u...@a...pl>
> Wszystko się da. trzeba to tylko podzielić na niepodzielne atomy i da się.
> Na poczatku wspólnie po to by po kilku razach pozostała w fimie wiedza którą
> już można będzie w pratyce wykorzystywać.
> Odpwednia metodyka, zaangażowanie osób zarządzających i niezamykanie się w
> klatce z napisem "nie da się"
Problem pojawia się wówczas, gdy z dowolnego względu przełożony nie ma
kwalifikacji, by właściwie ocenić, czy pod efektami nie kryje się
prowizorka. A zapewniam Cię, że tak się zdarza.
A zaradzenie takiej sytuacji wykracza już poza Twój punkt, którego
dotyczy ten akapit - wymaga spełnienia kilku następnych punktów.
> Na burdel w aplikacji receptą może być np. test driven development i
> formalne przeglądanie wyników testów przez osoby zarządzające, metodykli
Test driven development nie załatwia sprawy burdelu w kodzie - no, może
30% jego aspektów, ale to tyle.
> lekkie typu np scrum, stosowanie time box,ów.
> Naprawdę: wybierać i wyłuskać to co najlepsze dla danej organizacji.
Wszystkie metodyki sprawdzają się tylko wtedy, gdy są stosowane od
początku, lub co najmniej dość wczesnego momentu. Po 11 latach burdelu,
to sobie możesz wprowadzać, a burdel i tak pozostanie.
> Być może na poziomie Twojej czy mojej wiedzy nie da się zwymiarować, być
> może nie w pełni ale nie wierzę że się nie da.
Mówiąc jeszcze inaczej, czasem wymiarowanie jest możliwe, ale
niewspółmiernie drogie w stosunku do korzyści, jakie perspektywicznie
można dzięki temu wymiarowaniu osiągnąć.
No chyba, że w perspektywie 150 lat - tyle, że żaden
kierownik/dyrektor/członek zarządu, nie jest zainteresowany wynikami w
takim okresie, ale w okresie swojej kadencji i udziału w zyskach, premii
itp.
> czyli element zarządzania nazywany "kontrolowaniem" nie działa prawidłowo bo
> albo go nie ma na skutek ogólnej słabej organizacji albo zarządzający nie ma
> odpowiednich kompetencji. Pomyśl co będzie gdy zarządzający "nie wgłebi się
> w szczegóły" przy tworzeniu systemu sterowania bronią lub systemu
> zabezpieczającego życie.
Czytałem, że w przypadku takich systemów nie stosuje się jedynie praw
ekonomii, ale właśnie ludzkie życie określa się jako cenniejsze od
ewentualnych zysków, jakie można by poczynić, ponosząc niewielkie ryzyko
(które w przypadku właśnie życia ludzkiego nabiera nowego "kolorytu").
> Znów kłania się zarządzanie, budowanie zespołu, ocenianie pracowników i
> ciągłe doskonalenie procesu oparte na wymiernych wskaźnikach.
Ale jeszcze musisz pamiętać o jednej rzeczy. Większość polskich firm
jest budowana od podstaw. Dosłownie od zera - np. właściciel zaczynał
handel w jednym pomieszczeniu wielkości małego pokoju, a zdołał
rozkręcić firmę do gigantycznych rozmiarów. W takich warunkach często
nie ma pieniędzy na grymaszenie przy doborze pracowników.
--
Zobacz, jak się pracuje w Google:
http://pracownik.blogspot.com
-
25. Data: 2007-10-08 07:16:18
Temat: Re: wydajnosc pracy
Od: "Jackare" <jacek[kropka]leszczuk@interia_usun_to.pl>
>
> > Znów kłania się zarządzanie, budowanie zespołu, ocenianie pracowników i
> > ciągłe doskonalenie procesu oparte na wymiernych wskaźnikach.
>
> Ale jeszcze musisz pamiętać o jednej rzeczy. Większość polskich firm
> jest budowana od podstaw. Dosłownie od zera - np. właściciel zaczynał
> handel w jednym pomieszczeniu wielkości małego pokoju, a zdołał
> rozkręcić firmę do gigantycznych rozmiarów. W takich warunkach często
> nie ma pieniędzy na grymaszenie przy doborze pracowników.
>
Czytając to wydaje mi się że opisywane przez Ciebie firmy pracują w bardzo
smutnym modelu: brak zarządzania lub szczątkowe zarządzanie.
Pracownicy zapieprzają ale nie mają z tego żadnej satysfakcji i wizji
przyszłości.
Pracują bo albo są poganiani przez kierowników, albo boją się utraty pracy.
Niektórzy może nawet lubią to co robią, ale ich praca nie jest doceniana
nawet przez tzw uścisk dłono prezesa na forym publicznym.
Kierownicy zachłysnęli się swoją rolą i kierownikują, tzn administrują
bieżąca pracą "nie wnikając w szczegóły" bez żadnej wizji przyszłości, bez
dążenia do stałego ulepszania procesów bo...
Procesy naprawdopodobniej nie zostały zidentyfikjowane i uwskaźnikowione.
Prawdopodobnie nie ma specjalizacji na stanowiskach, każdy robi wszystko.
Kierownicy może i mają świadomość problemów ale ich nie rozwiązują tylko
trąbią wokoło że problemy są. Nie rozwiązują ich bo rozwiązanie problemów
zajmuje dużo czasu. Zaskoczenie? Rozwiązywanie problemów to proces a nie
hokus-pokus. Efekty pracy kierowników najlepiej widoczne są w długich
okresach, ale tu znowu mamy zonka: kierownik nie uczynił z procesu tzw
samograja, który może działać bez jego udziału bo boi się że może być
niepotrzebny, goni więc na codzień z tzw "bieżączką" zaniedbując sprawy
rozwoju, doskonalenia, nie analizuje danych liczbowych z pracy swoich
ludzi - być może nawet ich nie gromadzi.
Najgorsze, że prawdopodobnie kierownicy nie są szczegółowo kontrolowani
przez swoich przełożonych (szczegółowo - w oparciu o liczby i wskaźniki).
Prawdopodobnie nie zraządza się cyklem życia produktu. Nie uśmierca się
starych i kosztownych produktów/modułów na ich miejsce wprowadzając nowe.
Prawdopodobnie nie ma zgdonej z cyklem życia produktu polityki sprzedaży (np
zaporowe ceny starych produktów vs. promocyjne ceny nowych)
Właściciel lub zarząd to zapewne szre eminencje do kwadratu. Powiedzieć im
że coś działa nie tak i wymaga ulepszenia to obraza boska i pewny wylot z
pracy.
Jak może być nie tak, skoro to ONI SAMI to stworzyli ???? HEREZJA!!!
Właściciele są chorzy na kasę. Zyski są w 95% przez nich konsumowane (nowe
domy, samochody, zabawki, gadżety) a może w 5% inwestowane z czego połowa to
marnotrawstwo.
I tak to się toczy, niestety w bardzo dużej części polskich firm....
--
Jackare
-
26. Data: 2007-10-08 10:02:49
Temat: Re: wydajnosc pracy
Od: Any User <u...@a...pl>
>> Ale jeszcze musisz pamiętać o jednej rzeczy. Większość polskich firm
>> jest budowana od podstaw. Dosłownie od zera - np. właściciel zaczynał
>> handel w jednym pomieszczeniu wielkości małego pokoju, a zdołał
>> rozkręcić firmę do gigantycznych rozmiarów. W takich warunkach często
>> nie ma pieniędzy na grymaszenie przy doborze pracowników.
>>
> Czytając to wydaje mi się że opisywane przez Ciebie firmy pracują w bardzo
> smutnym modelu: brak zarządzania lub szczątkowe zarządzanie.
Część tak, część nie.
> Pracownicy zapieprzają ale nie mają z tego żadnej satysfakcji i wizji
> przyszłości.
> Pracują bo albo są poganiani przez kierowników, albo boją się utraty pracy.
Widziałem mało firm, w których pracownicy pracują, bo naprawdę lubią. Z
wyjątkiem może programistów, pod warunkiem, że ci programiści pracują
nad takimi rzeczami, jakie akurat osobiście lubią.
> Niektórzy może nawet lubią to co robią, ale ich praca nie jest doceniana
> nawet przez tzw uścisk dłono prezesa na forym publicznym.
Raczej motywowanie pozafinansowe ma miejsce. Szczególnie wobec
pracowników niższego szczebla, dla których jest to zaskakująco
skuteczne, a przy tym zaskakująco tanie.
> Kierownicy zachłysnęli się swoją rolą i kierownikują, tzn administrują
> bieżąca pracą "nie wnikając w szczegóły" bez żadnej wizji przyszłości, bez
> dążenia do stałego ulepszania procesów bo...
Raczej nie.
> Procesy naprawdopodobniej nie zostały zidentyfikjowane i uwskaźnikowione.
Raczej zostały. Tylko w większości firm raczej nieoptymalnie, czasem
więc były robione pod konkretnych ludzi, aby było dla nich solidne
miejsce w firmie, zgodne z ich prywatnymi upodobaniami, oraz
predyspozycjami.
> Prawdopodobnie nie ma specjalizacji na stanowiskach, każdy robi wszystko.
Tu zdecydowanie się mylisz.
> okresach, ale tu znowu mamy zonka: kierownik nie uczynił z procesu tzw
> samograja, który może działać bez jego udziału bo boi się że może być
> niepotrzebny, goni więc na codzień z tzw "bieżączką" zaniedbując sprawy
> rozwoju, doskonalenia, nie analizuje danych liczbowych z pracy swoich
To, czy kierownicy robią "samograje" z procesów, wg moich obserwacji
zależy silnie od tego, czy są "na fali wznoszącej" i czeka ich awans,
czy raczej osiągnęli już pewien pułap, na którym mogą sobie już tylko
zaszkodzić, a pensję mają przyzwoitą, więc nie warto.
> Najgorsze, że prawdopodobnie kierownicy nie są szczegółowo kontrolowani
> przez swoich przełożonych (szczegółowo - w oparciu o liczby i wskaźniki).
Z reguły są. Przy czym z reguły to kierownicy te wskaźniki ustalili
przez dłuższy czas, wykazując konsekwentnie ich stopniową poprawę. A jak
już pisałem, z reguły przełożony nie ma kompetencji, aby wniknąć w pracę
podwładnego, więc z reguły po prostu raz pokazuje te wyniki ekspertowi
do weryfikacji, czy są sensowne, a potem jedynie porównuje każde
następne z historią poprzednich i szuka wzrostu.
> Prawdopodobnie nie zraządza się cyklem życia produktu. Nie uśmierca się
> starych i kosztownych produktów/modułów na ich miejsce wprowadzając nowe.
A jeżeli najważniejszy produkt firmy, to właśnie ten tworzony od 11 lat,
w którym jest totalny burdel? Załóżmy, że pewne metodyki się sprawdziły
i burdel w niektórych aspektach ograniczyły, ale tylko w niektórych, to
co wtedy? Dodam, że nijak nie da się z tego produktu zrezygnować, ani go
stworzyć od nowa. Znam 4 takie firmy, tylko ilość lat się zmienia, ale
też niewiele...
> Prawdopodobnie nie ma zgdonej z cyklem życia produktu polityki sprzedaży (np
> zaporowe ceny starych produktów vs. promocyjne ceny nowych)
Oj, akurat polityka sprzedaży to w większości firm funkcjonuje bardzo
dobrze. Z wyjątkiem pewnych wyjątkowych produktów, z którymi jest, jak jest.
> Właściciel lub zarząd to zapewne szre eminencje do kwadratu. Powiedzieć im
> że coś działa nie tak i wymaga ulepszenia to obraza boska i pewny wylot z
Gdzieniegdzie tak. Ale w większości znanych mi firm nie.
> Jak może być nie tak, skoro to ONI SAMI to stworzyli ???? HEREZJA!!!
> Właściciele są chorzy na kasę. Zyski są w 95% przez nich konsumowane (nowe
> domy, samochody, zabawki, gadżety) a może w 5% inwestowane z czego połowa to
> marnotrawstwo.
Powiedziałbym, że w 75-95%. Taki zakres obejmuje chyba wszystkie firmy
tego typu, które znam.
--
Zobacz, jak się pracuje w Google:
http://pracownik.blogspot.com
-
27. Data: 2007-10-22 22:56:08
Temat: Re: wydajnosc pracy
Od: Adam Płaszczyca <t...@o...spamnie.org.pl>
On Mon, 8 Oct 2007 00:29:15 +0200, "Jackare"
<jacek[kropka]leszczuk@interia_usun_to.pl> wrote:
>Sytuacja gdy Zarząd = właściciele teżnie jest najzdrowsza. Zarząd ma dbac o
>firmę i walczyć o jej ineteresy.
Jest najzdrowsza. Bo widzisz, wtedy zarząd ma realna motywację.
Ryzykuje własnymi pieniędzmi.
>Za to otrzymując wynagrodzenie. Idealny
>model właścicela firmy to rentier w białym sweterku grający w golfa.
>Właściciele powinni miec zysk z kapitału.
G... prawda. Efekt jest taki, że zarząd w jednym roku wykazuje super
zyski, dostaje wysokie bonusy, a w następnym roku firma pada.
>Jeżeli włascicele-zarząd trwonią pieniądze zarabiane przez firmę na własne
>porzeby nie rozwijając firmy, nie jest to ani dobrze odbierane wewnątrz, ani
>firmie nie służy.
Jesli sa głupcami, to wylatują z rynku.
>już bo zarobili wystarczająco' i moga firmę doprowadzić do upadku poprzez
>postępującą olewkę zarządzania lub nieodnajdywanie się w nowych sytuacjach.
O wiele wieksza szansa, że zrobi to zarząd.
>W zarządzeni powinni byc ludzie z pasją których rajcuje zwiększanie PKB i
>podnoszenie wyników firmy za wszelką cenę poprzez kręcenie wszelkimi
>możliwymi śrubkami i wynajdywanie nowych śrubek do kręcenia. Tacy sportowcy
Mhm. I nie patrzenei na to, co będzie za 10 lat, bo oni juz beda
pracować gdzie indziej.
--
___________ (R)
/_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
___/ /_ ___ ul. Na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012 378 31 98)
_______/ /_ http://trzypion.oldfield.org.pl/wieliczka/foto.html
___________/ mail: _...@i...pl GG: 3524356
-
28. Data: 2007-12-11 13:19:46
Temat: Re: wydajnosc pracy
Od: u...@o...pl (Wwieslaw)
wielblond <w...@p...com> wrote:
> Tylko w Polsce jeden człowiek wykonuje prace za dwóch, gdzie indziej
> tego nie ma, u nas się po prostu zapierdziela. Na wyspach tego nie ma,
> nie tylko z powodu pensji ludzie wyjeżdżają, ale właśnie z powodu innego
> podejścia do pracy i pracownika.
>
Jakos to co mowisz nie wspolgra z tym co widze na ulicach. Chodnik
ukladaja - najmlodszy zaiwania, 4 patrzy czy szef idzie. Nawet jak ten
jeden biedak robi za dwoch, to maja wydajnosc 2/5 czyli 40% tego co
mozna osiagnac ;)
Wwieslaw