-
41. Data: 2005-05-16 10:59:51
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>
Użytkownik "rossel" <r...@n...com> napisał w wiadomości
news:d69sq5$g3j$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Immona napisał(a):
>
>
> > :). Ludzie (ci jezdzacy) sa w wiekszosci nie gadajacy jezykami i w razie
> > kazdego problemu oczekuja, ze firma to za nich rozwiaze
>
> I tacy spece z każdym problemikiem dzwonią i żalą się, że coś się nie
> udało ?
A czemu maja sami to zalatwiac, skoro to firma bierze na siebie zadbanie o
to, zeby mieli pelen komfort i nie musieli robic niz poza tym, co maja w
umowie? Zwlaszcza w kraju, ktorego jezyka nie znaja. Akurat ich praca nie
polega na byciu zaradnymi i kreatywnymi.
>
> > Problemy, jakie sie zdarzaja, to np. pad samochodu
> > na srodku drogi gdzies za granica
>
> I co ma zrobić taki pracownik w Polsce przez telefon. Powiedzieć takiemu
> patafianowi gdzie jest koło zapasowe?? Jakiego klucza zastosować aby
> kapcia odkręcić???
Znalezc najblizsza pomoc drogowa w danym regionie, zadzwonic, zglosic
wypadek, kazac tam pojechac i nie brac kasy od pechowca, bo zaplaci za
usluge firma. Zorientowac sie, czy do pieniedzy z ubezpieczenia potrzebna
jest tez obecnosc i zaswiadczenie policji i powiadomic policje, jesli tak.
Poinstruowac wszystkich, jakie dokumenty maja zostawic czlowiekowi, a jego,
jakie dokumenty ma od nich wziac. Jesli auto jest nie do jazdy, zalatwic
transport tak, zeby facet mogl dojechac na czas na miejsce.
> , albo: policja zatrzymala za przekroczenie
> > predkosci, czlowiek nie znajac jezyka nie moze sie dogadac,
>
> No wybacz! Ale jeszcze nigdy nie słyszałem aby pracodawcę interesowały
> mandaty na jakie zasłużył pracownik.
Jesli ma to wplyw na dotarcie na czas, a z powodu nie dotarcia na czas firma
traci pieniadze, to interesuja. Oczywiscie potem pracodawca sam sie z tego
rozlicza z pracownikiem i mowi mu, co o tym mysli - ale gdy to sie dzieje na
zywo, to liczy sie tylko to, zeby mogl z powrotem wsiasc w auto i dalej
jechac.
>
> > metody dowolne, prawo do wydania pewnej
> > ilosci firmowej kasy na zwiazane z tym wydatki takie jak np. zamowienie
> > prywatnego transportu, gdy nie ma innej mozliwosci, bez koniecznosci
> > zawracania glowy szefowej o zezwolenie na wydatek.
>
> Załóżmy, że szefowa ma "zły dzień". I dosadnym tonem informuje, wydatki,
> które były poniesione, są bezzasadne. Co załóżmy, że nie jest to prawda.
> I co dalej....???? "Sierotka Marysia Przy Telefonie" w jej mniemaniu
> spieprzyła robotę!!!
Nie znasz szefowej. Ma wielkie doswiadczenie w tym i wie, jakie wydatki sa
zasadne i nie skapi kasy na niezbedne wydatki. Czemu zakladasz od razu
najgorsze?
>
> Chyba idalnym pracownikiem byłby Jasnowidz. Wiedział by: gdzie jest koło
> zapasowe, skrzynka z narzędzimi, najbliższy serwis samochodowy, łapówkę
> z policjantem ustalił przez telefon, służył otuchą i dobrym słowem
> "mobilnym specjalistom", opowiedział im na dobranoc bajeczkę, dał dobrą
> redę co zrobić by nie było kaca, wiedział kiedy szefowa ma okres i
Alez to wcale nie wymaga bycia jasnowidzem, tylko kumatym, kontaktowym i
nastawionym na rozwiazywanie problemow, mocno stojacym na ziemi czlowiekiem.
U szefowej nikt jakos nie zauwazyl zdolnosci parapsychicznych, a to ona sie
tym zajmuje juz od kilku lat i calkiem niezle daje sobie rade.
> > doprowadzaja do rezygnacji,
>
> Jeżeli "sierotki" zrezygnowały to się nie ma czemu dziwić.
>
Nie, to z nich rezygnowano.
I.
-
42. Data: 2005-05-16 11:09:17
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: krzysztofsf <k...@p...gazeta.pl>
Dnia Mon, 16 May 2005 12:52:12 +0200, Immona
<c...@W...zpds.com.pl> napisał:
> Dzwoni taki, mowia mu ze nie i on/a dzwoni
> do szefowej z bezradnoscia "powiedzieli, ze tak sie nie da zrobic.". Jak
> to
> sie nie da? zawsze sie da i trzeba nakrzyczec lub uprosic. W momencie,
> jak trzeba bylo kogos oczarowac czy op...ic, to wszyscy wysiadali.
> Wiekszosc
> ludzi sie poddawala po pierwszej odmowie, zamiast byc odpowiednio
> namolnym.
Wiele osob pracuje zerojedynkowo - albo TAK, albo NIE.
Do wielu zawodow jest to odpowiednie. Do handlu i wielu spraw
organizacyjnych nie.
Niektorzy (np. ja w tej grupie) dzialajac z pozycji zamawiajacego klienta
moga jeszcze dotrzec do osoby bardziej decyzyjnej, wynegocjowac inne
warunki realizacji, powolac sie na dotychczasowa dobra wspolprace,zagrozic
zerwaniem wspolpracy, znalezc wreszcie uslugodawce alternatywnego itp.
Natomiast dzialanie z pozycji petenta, handlowca sprzedajacego towar czy
usluge, wypraszacza wciskacza, wymaga juz calkiem specyficznych cech
charakteru, wg mnie niemozliwych do wyuczenia bez wlasnych zdolnosci
(ktorych ja, podobnie jak duzo osob, juz nie mam).
--
Używam programu pocztowego wbudowanego w Operę: http://www.opera.com/m2/
-
43. Data: 2005-05-16 11:10:25
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: "miś uszatek" <a...@a...aa>
> takich dusz brak. No ale jednak wszystko mozliwe i klocic sie z tym nie
> bede. Sugeruje zmienic metode szukania takowego pomocnika.
>>dodam, ze jak kiedys na 4 dni, z lista telefonow i ustna instrukcja,
>>przejelam to wszystko w wymiarze 24h/dobe, to dzwonilam o pomoc dwa razy.
>>Sadze tez, ze po miesiacu dzwonilabym dwa razy na miesiac. Tyle, ze ja nie
>>chce tego robic. Naprawde, potrzeba rozsadnego myslenia w rozwiazywaniu
>>dosc przyziemnych spraw, a nie biurokratycznych procedur. Masz jeszcze
>>uwagi czy przejsc do opisu drugiego przypadku?
dobrze gadasz, masz racje, tez cos nie chce mi sie wierzyc w te problemy tej
pani, ona chyba sama wynajduje te sieroty z grupy w miare normalnych ludzi
(poprzez rekrutacje), jest to bardzo prawdopodobne, bo wiem jak wygladaja
obecnie rekrutacjie w polsce, normalnego czlowieka nie zatrudnia, a
wybieraja samycj idiotow (jak ktos niedowierza, to niech sie rozejrzy,
powazne firmy, a zatrudniaja ludzi ktutzy pie***ą rzeczy kturych spie****ć
nie mozna i jeszcze im za to nizle placa)
moja opinia jest oparta na wlasnych doswiadczeniach, wiec nie zadne bajki
wyssane z palca, nadmienie ze rok temu pojechalem do pracy w stanach z
wymaganiem znajomosci jezyka w stopniu zaawansowanym, za wielka wode, a nie
do jakiegos sasiedniego kraju, praktycznie bez jezyk (3 miesieczny kurs
jezyka od zera przed wyjazdem), bez znajomosci miejsca pracy (mialem tylko
zanotowany adres na kartce, bez oriencacji polozenia na kontynencie
amerykanskim), ble ble ble, i jako jedyny bylem wstanie samodzielnie dotrzec
na miejsce samodzielnie(nie wspominajac juz o fakcie ze bylem najlepszym
pracownikiem z zatrudnionych), potrafilem zrobic cos czego nie potrafil nikt
spelniajacy warunki zatrudnienia (miedzy innymi biegly angielski i takie
tam),
miedzy innymi dlatego mnustwo zdolnych ludzi wyjezdza z kraju bo nie moze
znalezc pracy, a za granica sa bardzo cenionymi pracownikami, na
potwierdzenie rowniez napomkne cos z wlasnego doswiadczenia:
swego czsu bralem udzial w rekrutacji w pewnej miedzynarodowej firmie,
dotarlem do ostarniego etapu z grona 400 osob z calej polski, i oczywiscie
nie zostalem zatrudniony, bo nie zgodzilem sie pracowac za 1200zl brutto w
warszawie na rocznym stazu, oczywiscie firma zatrudnila paru idiotow (bo
chyba nie musze tlumaczyc ze trzeba byc kimpletnym idiota zeby pracowac za
taka pensje)
pozdrawiam
-
44. Data: 2005-05-16 11:10:56
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>
Użytkownik "krzysztofsf" <k...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:opsqu7xrhu4iukdk@localhost.localdomain...
> Natomiast dzialanie z pozycji petenta, handlowca sprzedajacego towar czy
> usluge, wypraszacza wciskacza, wymaga juz calkiem specyficznych cech
> charakteru, wg mnie niemozliwych do wyuczenia bez wlasnych zdolnosci
> (ktorych ja, podobnie jak duzo osob, juz nie mam).
No ale tu nie bylo zadnego sprzedawania - tylko np.wynegocjowanie, zeby
usluga mogla zostac wykonana na kredyt i oplacona potem przelewem zamiast
zeby wykonawca żądal gotowki. To chyba blizsze handlu, o ktorym pisales, niz
sprzedazy.
I.
-
45. Data: 2005-05-16 11:21:54
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: krzysztofsf <k...@p...gazeta.pl>
Dnia Mon, 16 May 2005 13:10:56 +0200, Immona
<c...@W...zpds.com.pl> napisał:
>
> U?ytkownik "krzysztofsf" <k...@p...gazeta.pl> napisa? w
> wiadomo?ci
> news:opsqu7xrhu4iukdk@localhost.localdomain...
>
>> Natomiast dzialanie z pozycji petenta, handlowca sprzedajacego towar czy
>> usluge, wypraszacza wciskacza, wymaga juz calkiem specyficznych cech
>> charakteru, wg mnie niemozliwych do wyuczenia bez wlasnych zdolnosci
>> (ktorych ja, podobnie jak duzo osob, juz nie mam).
>
> No ale tu nie bylo zadnego sprzedawania - tylko np.wynegocjowanie, zeby
> usluga mogla zostac wykonana na kredyt i oplacona potem przelewem zamiast
> zeby wykonawca ??dal gotowki. To chyba blizsze handlu, o ktorym pisales,
> niz
> sprzedazy.
>
> I.
>
Jesli nie byla to pierwsza usluga u danego wykonawcy, macie juz u niego
historie platnosci, to raczej powinno sie udac, za wyjatkiem szczegolnie
opornych egzemplazry - no ale wspolpraca z danym wykonawca nei jest
przeciez przymusowa? ;)
--
Używam programu pocztowego wbudowanego w Operę: http://www.opera.com/m2/
-
46. Data: 2005-05-16 11:53:48
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>
Użytkownik "krzysztofsf" <k...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:opsqu8ism24iukdk@localhost.localdomain...
> Dnia Mon, 16 May 2005 13:10:56 +0200, Immona
> <c...@W...zpds.com.pl> napisał:
> > No ale tu nie bylo zadnego sprzedawania - tylko np.wynegocjowanie, zeby
> > usluga mogla zostac wykonana na kredyt i oplacona potem przelewem
zamiast
> > zeby wykonawca ??dal gotowki. To chyba blizsze handlu, o ktorym pisales,
> > niz
> > sprzedazy.
> >
> > I.
> >
>
> Jesli nie byla to pierwsza usluga u danego wykonawcy, macie juz u niego
> historie platnosci, to raczej powinno sie udac, za wyjatkiem szczegolnie
> opornych egzemplazry - no ale wspolpraca z danym wykonawca nei jest
> przeciez przymusowa? ;)
Zadnej uprzedniej wspolpracy, zadnych uprzednich platnosci, przelewem chce
placic firma z odleglej Polski, gdzie biale niedzwiedzie chodza po ulicach
:). No ale nawet w takich okolicznosciach nie jest to praca typu ph.
I.
-
47. Data: 2005-05-16 12:04:20
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: krzysztofsf <k...@p...gazeta.pl>
Dnia Mon, 16 May 2005 13:53:48 +0200, Immona
<c...@W...zpds.com.pl> napisał:
> Zadnej uprzedniej wspolpracy, zadnych uprzednich platnosci, przelewem
> chce
> placic firma z odleglej Polski, gdzie biale niedzwiedzie chodza po
> ulicach
> :). No ale nawet w takich okolicznosciach nie jest to praca typu ph.
W takim momencie uwazam to raczej za trudne.
W mojej poprzedneij firmie sprzedaz dla was nie przeszlaby chociazby
dlatego, ze "komputer by nie pozwolil" , czyli blokada na poziomie karty
kontrahenta.Chyba, ze transakcja bylaby naprawde bardzo duza, podlegajaca
juz negocjacjom biznesowym na poziomie kierownictwa OBU firm. Wiekszosc
firm ma raczej szlaban na sprzedaz przelewowa nieznanym "osobiscie" firmom
przy pierwszych transakcjach. Pierwsza transze tak i tak musielibyscie
kupic gotowkowo wzglednie zaplacic fakture przelewem przed odbiorem
towaru. Windykacja to kosztowna sprawa...
--
Używam programu pocztowego wbudowanego w Operę: http://www.opera.com/m2/
-
48. Data: 2005-05-16 12:18:48
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: rossel <r...@n...com>
Immona napisał(a):
> Akurat ich praca nie
> polega na byciu zaradnymi i kreatywnymi
Rozumiem. Silni, twardzi, niemyślący. Tacy adepci szkoły ZOMO. Myślenie
u takich jest rzeczą zbędną. Nie upomną się o nadgodziny, złe warunki
pracy i zakwaterunku itp. Idealni pracownicy fizyczni na obczyźnie. Mózg
oczywiście ma posiadać "sierotka" :)
> zglosic wypadek,
No tak, jak nie myśli to powoduje wypadki. Coś kosztem czegoś.
>
> powodu nie dotarcia na czas firma
> traci pieniadze
Fakt! Bezmózgowcy z regóły są kosztowni dla firmy.
> Nie znasz szefowej. Ma wielkie doswiadczenie w tym i wie, jakie wydatki sa
> zasadne i nie skapi kasy na niezbedne wydatki. Czemu zakladasz od razu
> najgorsze?
Owszem nie znam. Czyżbyś nią była? Jeżeli tak, to chylę czapkę. I duże
uznanie za cierpliwość z użeraniem się z "niemowlakami".
> U szefowej nikt jakos nie zauwazyl zdolnosci parapsychicznych, a to ona sie
> tym zajmuje juz od kilku lat i calkiem niezle daje sobie rade.
Anooo taaak!!! Ona zajmuje się tym już kilka lat, a od nowo
przyjętej/-go oczekuje, że będzie kumał wszystko po miesiącu. Panie Boże
strzeż mnie przed takimi szefami. W poważnych firmach szkolenia trwają
co najmniej kilka miesięcy, a tu pewnie bez szkolenia ma być wszystko
jasne. Po 2 miesiącach "sierotce" się dziękuje bo się uważa, że pieprzy
robotę. A mnie się wydaje, że to szefowa sama sobie chrzani pracę i nie
nadaje się do bycia przełożonym. Widocznie uważa, że jeżeli przyjmie
kogoś, to ten z marszu siądzie i wykona pracę tak jak ona, która kilka
lat boryka się z tak NIETYPOWYM zajęciem, jak "bycie nianią na telefon
dla grupy niemyślących pracowników fizycznych". Swoją drogą to ciekawe
jak sobie radziła szefowa na początku???
> Nie, to z nich rezygnowano.
Zapewniam Cię, że sami by się zwolnili. To była tylko kwestia czasu. Już
sobie wyobrażam jak "podopieczni" "sierotki" narzekali do szefowej-
"...Pani szefowo, a kogo to Pani przyjęła?, nie radzi sobie!, nie wie
nawet gdzie koło zapasowe mamy w aucie!, z Panią to było wszystko super,
a ToTo za telefonem nic nie umie i nic nie wie..." Takie sytuacje
powodują skutek natychmiastowy, czyli zwolninie, a kwestią czasu jest
to, kto to zrobi wcześniej, czy "sierotka" czy też szefowa, jak to miało
miejsce w omawianym przypadku.
pozdro
-
49. Data: 2005-05-16 14:06:43
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>
Użytkownik "krzysztofsf" <k...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:opsqvahin14iukdk@localhost.localdomain...
> Dnia Mon, 16 May 2005 13:53:48 +0200, Immona
> <c...@W...zpds.com.pl> napisał:
>
> > Zadnej uprzedniej wspolpracy, zadnych uprzednich platnosci, przelewem
> > chce
> > placic firma z odleglej Polski, gdzie biale niedzwiedzie chodza po
> > ulicach
> > :). No ale nawet w takich okolicznosciach nie jest to praca typu ph.
>
> W takim momencie uwazam to raczej za trudne.
> W mojej poprzedneij firmie sprzedaz dla was nie przeszlaby chociazby
> dlatego, ze "komputer by nie pozwolil" , czyli blokada na poziomie karty
> kontrahenta.Chyba, ze transakcja bylaby naprawde bardzo duza, podlegajaca
> juz negocjacjom biznesowym na poziomie kierownictwa OBU firm. Wiekszosc
> firm ma raczej szlaban na sprzedaz przelewowa nieznanym "osobiscie" firmom
> przy pierwszych transakcjach. Pierwsza transze tak i tak musielibyscie
> kupic gotowkowo wzglednie zaplacic fakture przelewem przed odbiorem
> towaru. Windykacja to kosztowna sprawa...
Ale co, jak towar, np. usluga naprawcza, jest potrzebna na juz? :)
Da sie, wierz mi. Uswiadamia sie rozpaczliwosc sytuacji i podaje sie namiary
na klientow z okolicy/panstwa, ktorzy moga potwierdzic, ze firma jest
solidna, wspolpracuja itd. Ewentualnie zaplate bierze na siebie ten, do kogo
czlowiek jedzie i jest on jako miejscowy bardziej wiarygodny.
I.
-
50. Data: 2005-05-16 14:13:40
Temat: Re: rekrutacja "na niby" - ciut długawe
Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>
Użytkownik "rossel" <r...@n...com> napisał w wiadomości
news:d6a3c8$8bj$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Immona napisał(a):
>
>
> > Akurat ich praca nie
> > polega na byciu zaradnymi i kreatywnymi
>
> Rozumiem. Silni, twardzi, niemyślący. Tacy adepci szkoły ZOMO. Myślenie
> u takich jest rzeczą zbędną. Nie upomną się o nadgodziny, złe warunki
> pracy i zakwaterunku itp. Idealni pracownicy fizyczni na obczyźnie. Mózg
> oczywiście ma posiadać "sierotka" :)
Niesamowicie negatywne podejscie masz.
Tu sie niedawno ludzie skarzyli, ze praca jest tylko dla kreatywnych itd., a
dla solidnych, wykonujacych rzetelnie od poczatku do konca to, co im
zlecono, nie ma. Tu wlasnie jest taki przypadek, ze jest.
BTW firma by mogla od nich żądac kreatywnosci i zaradnosci wlasnej, ale
wtedy by poszli gdzie indziej, tam, gdzie ich od poczatku do konca
"obsluza" - sa to fachowcy moze "fizyczni", ale z rzadkimi uprawnieniami i
firmy, dla ktorych pracuja, traktuja ich dobrze i tak, zeby ich przy sobie
utrzymac.
> > Nie znasz szefowej. Ma wielkie doswiadczenie w tym i wie, jakie wydatki
sa
> > zasadne i nie skapi kasy na niezbedne wydatki. Czemu zakladasz od razu
> > najgorsze?
>
> Owszem nie znam. Czyżbyś nią była? Jeżeli tak, to chylę czapkę. I duże
> uznanie za cierpliwość z użeraniem się z "niemowlakami".
>
Nie, nie ja. Ale znam ja od wielu lat. Widzisz, ma te cierpliwosc - i dzieki
temu ma pieniadze.
> > U szefowej nikt jakos nie zauwazyl zdolnosci parapsychicznych, a to ona
sie
> > tym zajmuje juz od kilku lat i calkiem niezle daje sobie rade.
>
> Anooo taaak!!! Ona zajmuje się tym już kilka lat, a od nowo
> przyjętej/-go oczekuje, że będzie kumał wszystko po miesiącu. Panie Boże
> strzeż mnie przed takimi szefami. W poważnych firmach szkolenia trwają
> co najmniej kilka miesięcy, a tu pewnie bez szkolenia ma być wszystko
W duzych firmach. W malej firmie nikt nie moze sobie pozwolic na to, zeby
pracownik kilka miesiecy nie przynosil zysku.
> nawet gdzie koło zapasowe mamy w aucie!, z Panią to było wszystko super,
> a ToTo za telefonem nic nie umie i nic nie wie..." Takie sytuacje
> powodują skutek natychmiastowy, czyli zwolninie, a kwestią czasu jest
> to, kto to zrobi wcześniej, czy "sierotka" czy też szefowa, jak to miało
> miejsce w omawianym przypadku.
Nie powoduja skutku natychmiastowego. Fakt, ze ludzie przyzwyczajeni do
swojego "opiekuna" protestuja, gdy przejmuje to ktos nieznajomy i gdy ja te
4 dni mialam to zastepstwo, wszyscy bardzo chcieli rozmawiac z nia i
musialam tlumaczyc, ze mi tez moga wszystko powiedziec. Ktokolwiek by
zastapil, dyskomfort z powodu zmiany w czyms waznym zawsze u ludzi wystapi i
nikt nie jest tu tak glupi, by tego nie rozumiec. Natomiast dotarcie na czas
to cos, gdzie w przypadku niepowodzenia milosierdzia jest juz o wiele, wiele
mniej.
I.