-
11. Data: 2005-08-05 14:46:16
Temat: Re: pytanie o opini
Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>
>Jestem zatrudniony na umowę o pracę na czas nieokreślony w firmie X.
(...)
>Otrzymałem w ten
>sposób ofertę pracy w firmie konkurencyjnej wobec firmy X
(...)
Baza danych klientów należy do firmy X. Chcesz dokonać kradzieży
własności firmy X i ten towar sprzedać firmie konkurencyjnej
(analogia: to że ktoś pracuje w zakładach mięsnych nie upoważnia go do
wynoszenia 20kg kiełbasy dziennie bez zgody pracodawcy).
>1) czy pracodawca miał prawo określać granice zachowania tajemnicy
>dopiero po złożeniu przeze mnie wypowiedzenia?
miał
>2) czy mam obowiązek podpisania klauzuli lojalnościowej i jakie grożą
>mi konsekwencje w przypadku odmowy?
uważaj, żeby za jakieś głupoty dyscyplinarki nie dali
>3) czy korzystanie z doświadczenia i nabytych kontaktów można traktować
>jako działanie na szkodę firmy X?
Kradzież wewnętrznych dokumentów i baz danych, jak również tajnych
informacji dotyczących urządzeń (coś w rodzaju szpiegostwa
przemysłowego) w celu nieuczciwej konkurencji? - hmm, no nie wiem...
Moja rada - nic nie podpisuj, chyba że Ci się to opłaci np. dadzą
jakieś odszkodowanie.
Jak już przejdziesz do konkurencji i prawnikowi firmy X będzie chciało
się Ciebie pozwać do sądu, to nie przyznawaj się do kradzieży baz
danych klientów i statystyk awaryjności, oraz innych wewnętrznych
dokumentów firmy X. Możesz wyjaśnić, że dane zacząłeś zbierać od zera
na podstawie ogólnodostępnych informacji, lub kontakt do klientów
firmy X przekazał nowy pracodawca. Uważaj tylko na klientów, którzy
nie są firmami, a osobami fizycznymi nieprowadzącymi DG (ochrona
danych osobowych).
Poza tym, to trzeba być debilem, żeby bez lojalki dopuścić pracownika
do strategicznych informacji, które pozwalają na rozłożenie firmy na
łopatki. Nawet z lojalką byłoby to głupotą, takie rzeczy jak kontrakty
i ich kopie to się w firmowym sejfie trzyma. Ale to tylko tak na
marginesie.
--
pozdrawiam
Bremse
-
12. Data: 2005-08-05 15:08:33
Temat: Re: pytanie o opinię
Od: "Greg" <ozma@BEZ_SPAMUop.pl>
Blady w news:dcv8au$l46$1@opal.icpnet.pl napisał(a):
>
> Firma nakazuje
Nakazywać to sobie mogą. Przedstawiają Ci pewne warunki.
> podpisać mi lojalnościówkę dopiero w momencie trwania
> okresu wypowiedzenia. I tutaj pytanie, czy ma prawo robić
> coś takiego
Mają prawo przedstawić Ci jakąś ofertę w dowolnym momencie.
> i czy mam obowiązek ją podpisywać?
Nie. Ale ja prawnikiem nie jestem ;-)
pozdrawiam
Greg
-
13. Data: 2005-08-05 15:15:28
Temat: Re: pytanie o opinię
Od: "Greg" <ozma@BEZ_SPAMUop.pl>
Obowiązki pracownika
W artykule omówiono zasadnicze obowiązki pracownika wynikające z przepisów
Kodeksu pracy, wskazując zwłaszcza na te z nich, które wymagają szczególnej
dbałości ze strony wykonującego pracę.
Pracownik, zgodnie z art. 100 K.p., jest obowiązany wykonywać pracę
sumiennie i starannie oraz stosować się do poleceń przełożonych, które
dotyczą pracy, jeżeli nie są one sprzeczne z przepisami prawa lub umową o
pracę, a w szczególności:
przestrzegać czasu pracy ustalonego w zakładzie pracy,
przestrzegać regulaminu pracy i ustalonego w zakładzie pracy porządku,
przestrzegać przepisów oraz zasad bezpieczeństwa i higieny pracy, a także
przepisów przeciwpożarowych,
dbać o dobro zakładu pracy, chronić jego mienie oraz zachować w tajemnicy
informacje, których ujawnienie mogłoby narazić pracodawcę na szkodę,
przestrzegać tajemnicy określonej w odrębnych przepisach,
przestrzegać w zakładzie pracy zasad współżycia społecznego.
W ramach nowelizacji Kodeksu pracy w 1996 r. istotnie zmodyfikowano
obowiązki pracownika nadając im bardziej zobowiązaniowy charakter. Pracownik
obowiązany jest stosować się do poleceń przełożonych, które dotyczą pracy,
jeżeli te polecenia nie są sprzeczne z przepisami prawa lub umową o pracę.
Odtąd dopuszczalne jest np. zamieszczenie w umowie o pracę warunku
stwierdzającego, że pracodawca może zatrudnić pracownika w godzinach
nadliczbowych w razie szczególnych potrzeb tylko za jego zgodą. Dopuszczalna
byłaby także możliwość wyłączenia stosowania art. 42 § 4 K.p., pod
warunkiem, że umowa o pracę wyraźnie zawiera takie postanowienie.
Pracownik jest obowiązany dbać o dobro zakładu pracy, chronić jego mienie
oraz zachować w tajemnicy informacje, których ujawnienie mogłoby narazić
pracodawcę na szkodę. Każdy pracodawca, powinien w regulaminie pracy, a w
razie jego braku w obwieszczeniu, sprecyzować informacje, które uznaje za
objęte jego tajemnicą. Pracodawca, który tego warunku nie spełnił nie może
skutecznie pociągać do odpowiedzialności pracownika za naruszenie tej
tajemnicy.
Sprzeczne nie tylko z art. 94 pkt 1 K.p. ale także z zasadami współżycia
społecznego (art. 8 K.p.) byłoby wyciąganie konsekwencji z tytułu naruszenia
tajemnicy pracodawcy, w sytuacji gdy tenże nie określił pracownikowi zakresu
treści tajemnicy. Na wypadek sporu pracodawca jest zobowiązany udowodnić, że
dana informacja należy do kręgu jego tajemnicy (art. 6 K.c. przez art. 300
K.p.).
(fragment z http://praca.onet.pl/5436,1201004,artykuly.html)
pozdrawiam
Greg
-
14. Data: 2005-08-05 15:21:53
Temat: Re: pytanie o opinię
Od: "Greg" <ozma@BEZ_SPAMUop.pl>
Może jeszcze to ;-)
http://praca.onet.pl/5436,1201004,artykuly.html
Zakaz konkurencji w kancelarii podatkowej. Ale są też odwołania do ogólnie
obowiązujących przepisów.
pozdrawiam
Greg
-
15. Data: 2005-08-05 20:53:50
Temat: Re: pytanie o opini
Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>
Użytkownik "Bremse" <bremse{usun.to}@wp.pl> napisał w wiadomości
news:hos6f19f7v25lau99svchkjb29hvcmr36u@4ax.com...
> >Jestem zatrudniony na umowę o pracę na czas nieokreślony w firmie X.
> (...)
>>Otrzymałem w ten
>>sposób ofertę pracy w firmie konkurencyjnej wobec firmy X
> (...)
>
> Baza danych klientów należy do firmy X. Chcesz dokonać kradzieży
> własności firmy X i ten towar sprzedać firmie konkurencyjnej
> (analogia: to że ktoś pracuje w zakładach mięsnych nie upoważnia go do
> wynoszenia 20kg kiełbasy dziennie bez zgody pracodawcy).
Nie przesadzasz aby troche z ta wlasnoscia klientow? Baza klientow, ktorych
sie samemu nie zdobylo, to rzeczywiscie cudze dane, od ktorych trzeba sie
trzymac z daleka, chyba ze sie przypadkiem ich od zera znajdzie na rynku
normalnymi kanalami. Ale jesli handlowiec znalazl swoich klientow, zbudowal
z nimi relacje, obslugiwal ich, to klienci jako tacy nie sa "wlasnoscia"
firmy, bo to ludzie obdarzeni wolna wola, a nie zinwentaryzowany zasob, a
kontakt do nich w sensie ich danych handlowiec posiada w takiej samej mierze
jak firma i na rownych prawach z nia. Jesli po zmianie pracy zechce sie
dalej kontaktowac z ludzmi, ktorych zna, czemu nie. To problem firmy, jesli
jedynym, co powodowalo, ze klienci kupuja, byl fajny handlowiec, a nie
obiektywna przewaga produktu. Bo jesli produkt jest fajny, a firma przysle
szybko do nich nowego handlowca, ktory bedzie rownie fajny, to nie ma sie
czego obawiac.
Czesto jest tak, ze klienci migruja za handlowcami, bo handlowiec jest
najwieksza "wartoscia dodana" towaru. To jeden z powodow, dla ktorych sie
handlowcow sobie podkupuje :)
I.
-
16. Data: 2005-08-05 21:37:42
Temat: Re: pytanie o opini
Od: "gromax" <gromax@NOSPA_M.interia.pl>
> To problem firmy, jesli
> jedynym, co powodowalo, ze klienci kupuja, byl fajny handlowiec, a nie
> obiektywna przewaga produktu. Bo jesli produkt jest fajny, a firma przysle
> szybko do nich nowego handlowca, ktory bedzie rownie fajny, to nie ma sie
> czego obawiac.
>
> Czesto jest tak, ze klienci migruja za handlowcami, bo handlowiec jest
> najwieksza "wartoscia dodana" towaru. To jeden z powodow, dla ktorych sie
> handlowcow sobie podkupuje :)
znam przypadek (bynajmniej nie "z dolnej półki" zarówno w wielkości firm
jak i kontraktów), że z pewnej firmy odszedł handlowiec. przeszedł do firmy
konkurencyjnej na rynku. Miał klienta, który był niemalże jego osobistym
klientem.
firma z której odszedł wysłała do "jego" klienta nowego handlowca. zdaje się
że nie dość że "nowego", to i jeszcze takiego mocno obytego z teorią w
odróżnieniu od praktyki. Efekt był taki, że klient sam poszedł za "swoim"
handlowcem.
>
> I.
>
gro
-
17. Data: 2005-08-08 10:51:36
Temat: Re: pytanie o opini
Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>
>Nie przesadzasz aby troche z ta wlasnoscia klientow?
Chodziło mi tylko o fizyczne wyniesienie dokumentów firmowych (czy też
bazy danych), a nie o "własność" klienta. Zauważ, że wszelkie
opracowania, które Blady wykonał w czasie pracy dla firmy X, należą do
tej firmy, a nie do niego (inna sprawa, że może je z łatwością
odtworzyć). Poza tym zwróć uwagę, że nic nie wskazuje na to, że firma
chce podpisać z nim umowę o zakazie konkurecji, a mimo to Blady pisze,
iż podpisując dokument poświadczający zdanie wszelkich dokumentów może
mieć problem z przejściem do nowej firmy. Wygląda to trochę dziwnie.
>Baza klientow, ktorych
>sie samemu nie zdobylo, to rzeczywiscie cudze dane, od ktorych trzeba sie
>trzymac z daleka, chyba ze sie przypadkiem ich od zera znajdzie na rynku
>normalnymi kanalami. Ale jesli handlowiec znalazl swoich klientow, zbudowal
>z nimi relacje, obslugiwal ich, to klienci jako tacy nie sa "wlasnoscia"
>firmy, bo to ludzie obdarzeni wolna wola, a nie zinwentaryzowany zasob, a
>kontakt do nich w sensie ich danych handlowiec posiada w takiej samej mierze
>jak firma i na rownych prawach z nia. Jesli po zmianie pracy zechce sie
>dalej kontaktowac z ludzmi, ktorych zna, czemu nie. To problem firmy, jesli
>jedynym, co powodowalo, ze klienci kupuja, byl fajny handlowiec, a nie
>obiektywna przewaga produktu. Bo jesli produkt jest fajny, a firma przysle
>szybko do nich nowego handlowca, ktory bedzie rownie fajny, to nie ma sie
>czego obawiac.
>
>Czesto jest tak, ze klienci migruja za handlowcami, bo handlowiec jest
>najwieksza "wartoscia dodana" towaru. To jeden z powodow, dla ktorych sie
>handlowcow sobie podkupuje :)
Zgadzam się :-) Tylko jest jeszcze problem wiarygodności tzn. do tej
pory produkt firmy X był lepszy niż produkty innych firm. A po
przejściu handlowca do firmy Y już taki nie jest ;-) Jak ci handlowcy
sobie z tym radzą?
--
pozdrawiam
Bremse
-
18. Data: 2005-08-08 15:19:33
Temat: Re: pytanie o opini
Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>
Użytkownik "Bremse" <bremse{usun.to}@wp.pl> napisał w wiadomości
news:mhdef1h1pq321dvfpocuk2rttqfgbk3tv2@4ax.com...
> >Nie przesadzasz aby troche z ta wlasnoscia klientow?
>
> Chodziło mi tylko o fizyczne wyniesienie dokumentów firmowych (czy też
> bazy danych), a nie o "własność" klienta. Zauważ, że wszelkie
> opracowania, które Blady wykonał w czasie pracy dla firmy X, należą do
> tej firmy, a nie do niego (inna sprawa, że może je z łatwością
> odtworzyć). Poza tym zwróć uwagę, że nic nie wskazuje na to, że firma
> chce podpisać z nim umowę o zakazie konkurecji, a mimo to Blady pisze,
> iż podpisując dokument poświadczający zdanie wszelkich dokumentów może
> mieć problem z przejściem do nowej firmy. Wygląda to trochę dziwnie.
Czesc żądan przez niego wymienionych, jak zdanie dokumentow, jest w pelni
zrozumiala, ale zapis o zachowaniu w tajemnicy danych klientow firmy X jest
imho troche ciezki do interpretacji, jesli nie byl uszczegolowiony, a Blady
obawia sie, ze firma zechce to interpretowac tak, ze nie bedzie mogl zapukac
do klienta, ktorego zdobyl dla X, zeby zaoferowac mu produkt firmy Y.
Nalezaloby po prostu domagac sie od pracodawcy uszczegolowienia tego zapisu,
tak, zeby nikt nie mogl go pociagnac do odpowiedzialnosci za skontaktowanie
sie z klietem, z ktorym on utrzymywal kontakt lub za przypadkowe, podczas
poszukiwania potencjalnych klientow, skontaktowanie sie z kims, kto akurat
jest klientem X. Rynek zapewne jest w jakis sposob ograniczony i Y chce
Bladego zatrudnic po to, zeby przeciagnal za soba czesc "swoich" klientow,
dlatego jest to absolutnie zrozumiale, ze on nie chce podpisac czegos, co by
mu zwiazalo rece w nowej pracy.
Inna sprawa, czy musi cokolwiek podpisywac. Wg mnie nie - taka umowe mozna
bylo dolaczyc do umowy o prace przy jej podpisywaniu i dac wybor, ze bez jej
podpisania sie go nie zatrudni i wtedy bylby to "przymus" o tyle, o ile on
by chcial te prace dostac i byl gotow sie zgodzic swiadomie na te warunki.
Ewentualnie, pod jakimis sankcjami, w okresie trwania zatrudnienia, choc to
juz by bylo trudniejsze. Ale teraz, jak Blady zlozyl wypowiedzenie, to i tak
przestaje pracowac w tej firmie z okreslonym dniem i firma nie ma zadnego
"srodka przymusu" w postaci grozby zwolnienia czy dlugotrwalego mobbingu.
Nic mu nie zrobia, jesli nie podpisze.
Potwierdza to jego teze o zlym zarzadzaniu w firmie X. Wszedzie, gdzie
podpisywalam jakiekolwiek klauzule tajnosci czy zobowiazania zdania jakichs
materialow i przedmiotow w okreslonych okolicznosciach (np. odejscie) to
robilam to _na poczatku_ i bylo to warunkiem podpisania umowy. To jest
naprawde smieszne, jesli firma dzialajaca w branzy podatnej na odniesienie
szkody z nielojalnosci pracownika budzi sie z reka w nocniku po tym, jak
pracownik sklada wypowiedzenie.
>>
>>Czesto jest tak, ze klienci migruja za handlowcami, bo handlowiec jest
>>najwieksza "wartoscia dodana" towaru. To jeden z powodow, dla ktorych sie
>>handlowcow sobie podkupuje :)
>
> Zgadzam się :-) Tylko jest jeszcze problem wiarygodności tzn. do tej
> pory produkt firmy X był lepszy niż produkty innych firm. A po
> przejściu handlowca do firmy Y już taki nie jest ;-) Jak ci handlowcy
> sobie z tym radzą?
>
Masz na mysli to, jak w swojej psychice sobie z tym radza, czy jak sobie
radza z przedstawieniem tego klientowi? :)
Wewnetrznie u Bladego nie ma problemu - sam napisal, ze jakosc produktu
pogorszyla sie i ze juz nie byl tym najlepszym i ze to przez to odczuwal
dyskomfort psychiczny w starej firmie. Natomiast w innych przypadkach -
uczciwy handlowiec nie ma jazdy na towar najlepszy wg jakichs tam oderwanych
kryteriow, tylko pragnie sprzedac danemu klientowi to, co dobrze zaspokoi
jego potrzeby. Nie gada sie o konkurencji, ze jest zla, tylko o swoim
produkcie, ze jest dobry. Mnostwo produktow jest wytwarzanych przez roznych
producentow i od kazdego sa dobre, roznice sa niewielkie, zdobywanie rynku
polega na tym, kto najlepiej dotrze ze swoim rownie dobrym produktem do
klientow.
A klientowi mowi sie wlasnie to, co Blady powiedzial: ze dojrzal do
ujrzenia, ze ten produkt jest lepszy i dlatego majac na celu przede
wszystkim interes klienta poszedl sprzedawac to, co lepsze.
I.
-
19. Data: 2005-08-08 16:45:59
Temat: Re: pytanie o opini
Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>
>Czesc żądan przez niego wymienionych, jak zdanie dokumentow, jest w pelni
>zrozumiala, ale zapis o zachowaniu w tajemnicy danych klientow firmy X jest
>imho troche ciezki do interpretacji, jesli nie byl uszczegolowiony,
(...)
Rzeczywiście, masz rację.
>Masz na mysli to, jak w swojej psychice sobie z tym radza, czy jak sobie
>radza z przedstawieniem tego klientowi? :)
Z przedstawieniem tego klientowi.
>Wewnetrznie u Bladego nie ma problemu - sam napisal, ze jakosc produktu
>pogorszyla sie i ze juz nie byl tym najlepszym i ze to przez to odczuwal
>dyskomfort psychiczny w starej firmie. Natomiast w innych przypadkach -
>uczciwy handlowiec nie ma jazdy na towar najlepszy wg jakichs tam oderwanych
>kryteriow, tylko pragnie sprzedac danemu klientowi to, co dobrze zaspokoi
>jego potrzeby. Nie gada sie o konkurencji, ze jest zla, tylko o swoim
>produkcie, ze jest dobry. Mnostwo produktow jest wytwarzanych przez roznych
>producentow i od kazdego sa dobre, roznice sa niewielkie, zdobywanie rynku
>polega na tym, kto najlepiej dotrze ze swoim rownie dobrym produktem do
>klientow.
Wiem, że chodzi o przekonanie klienta, że akurat produkt oferowany
przez danego handlowca najbardziej ze wszystkich dostępnych obecnie na
rynku spełnia wymagania klienta (a nie że jest najlepszy w każdym
przypadku). Jednak po zmianie firmy rodzi się pewna niekonsekwencja:
"To znaczy, że produkt wcześniej oferowny, mimo zapewnień, jednak nie
spełnia moich potrzeb? Dlaczego tak jest skoro wcześniej spełniał?
Dlaczego moje potrzeby zmieniły się akurat po przejściu handlowca do
konkurencji?" ;-)
>A klientowi mowi sie wlasnie to, co Blady powiedzial: ze dojrzal do
>ujrzenia, ze ten produkt jest lepszy i dlatego majac na celu przede
>wszystkim interes klienta poszedl sprzedawac to, co lepsze.
Ale to trochę naciągane jest. "Jaka jest gwaracja, że znowu się nie
myli? A jak inna firma za tydzień wypuści coś innego, lepiej
spełniającego moje potrzeby, to wtedy też handlowiec w trosce o moje
potrzeby zmieni miejsce zatrudnienia?"
--
pozdrawiam
Bremse
-
20. Data: 2005-08-08 18:52:13
Temat: Re: pytanie o opini
Od: "Immona" <c...@w...zpds.com.pl>
Użytkownik "Bremse" <bremse{usun.to}@wp.pl> napisał w wiadomości
news:9h1ff1h74sd0fvjvp40kv1ejfgebf94937@4ax.com...
>>Masz na mysli to, jak w swojej psychice sobie z tym radza, czy jak sobie
>>radza z przedstawieniem tego klientowi? :)
>
> Z przedstawieniem tego klientowi.
>
Zalezy od specyficznej sytuacji. Ale dobry handlowiec nawiazuje z klientem
osobisty kontakt jako osoba dbajaca o zaspokajanie jego potrzeb w dziedzinie
X. Klient ufa handlowcowi, bo to z nim ma kontakt i latwo da sobie "zmienic"
produkt, jesli bedzie choc ciut lepszy i nie bedzie powodowal radykalnego
wzrostu kosztow itd. w porownaniu do poprzedniej wersji. Jesli handlowiec
nie tylko sprzedaje, ale opiekuje sie klientem, negocjuje dla niego cos od
firmy (naprawde albo jako zagranie), "ponadprogramowo" rozwiazuje problemy
klienta zwiazane z produktem, to uzaleznienie od osoby handlowca, a nie od
firmy jest jeszcze bardziej prawdopodobne, bo dla klienta rownie wazne jak
sam produkt staje sie posiadanie pod reka zyczliwej i zorientowanej osoby,
ktora sprawnie pomaga w zaspokojeniu danej potrzeby.
> Wiem, że chodzi o przekonanie klienta, że akurat produkt oferowany
> przez danego handlowca najbardziej ze wszystkich dostępnych obecnie na
> rynku spełnia wymagania klienta (a nie że jest najlepszy w każdym
> przypadku). Jednak po zmianie firmy rodzi się pewna niekonsekwencja:
>
> "To znaczy, że produkt wcześniej oferowny, mimo zapewnień, jednak nie
> spełnia moich potrzeb? Dlaczego tak jest skoro wcześniej spełniał?
> Dlaczego moje potrzeby zmieniły się akurat po przejściu handlowca do
> konkurencji?" ;-)
Alez tamten produkt mogl spelniac. A nowy moze tez spelniac. W przypadku
posiadania przywiazania klienta to jest czesto kwestia bonusa, jakiejs malej
wartosci dodanej. Jesli nie jest nia sama opieka zaprzyjaznionego handlowca,
to mozna dodac cos innego i przekonac, ze tamten produkt spelnial potrzeby i
byl dobry, a ten tez je spelnia i tez jest dobry, a do tego dostaje sie
gadzet, przez ktory calosc transakcji jest jeszcze lepsza. Np. handlowiec od
wody zmienia firme i proponuje przerzucenie sie na nowa wode. Dawna byla ok.
Kosztuje nowa i tez jest ok. Cena sie rozni minimalnie. Handlowiec mowi mi,
ze jak zaczne kupowac te nowa, to firma dostanie komplet fajnych szklanek.
Moge pic jedna z dwoch malo rozniacych sie dla mnie wod, ktore obie
zapokajaja pragnienie i smakuja dobrze, a wybierajac jedna z nich dostaje
jeszcze szklanki. Mowie: ok - i wcale nie mam zgrzytu, ze tamta stara woda
byla jakas zla. Nowa zaoferowala lepsza transakcje, to wszystko.
>>A klientowi mowi sie wlasnie to, co Blady powiedzial: ze dojrzal do
>>ujrzenia, ze ten produkt jest lepszy i dlatego majac na celu przede
>>wszystkim interes klienta poszedl sprzedawac to, co lepsze.
>
> Ale to trochę naciągane jest. "Jaka jest gwaracja, że znowu się nie
> myli? A jak inna firma za tydzień wypuści coś innego, lepiej
> spełniającego moje potrzeby, to wtedy też handlowiec w trosce o moje
> potrzeby zmieni miejsce zatrudnienia?"
>
Wciaz myslisz kategoriami obiektywnej lepszosci, a tej na wiekszosci rynkow
nie ma.
I.