-
21. Data: 2005-02-14 11:44:41
Temat: Re: problemy w nowym szefem
Od: "girl" <g...@g...pl>
Użytkownik <tester321(bez_tego)@tlen.pl> napisał w wiadomości
news:cunm1s$5qf$1@atlantis.news.tpi.pl...
>> jak dalej pracować, jaka startegie przyjac? co robić?
>
> Badz twardy !!
> a tak na powaznie, wszystkie ustalenia na papierze lub w mailu a rozmowa
> ...
> no coz
> musisz starac sie byc asertywny
> :-)
>
dzięki, dobra rada;
pozdrawiam
Julia
-
22. Data: 2005-02-14 12:35:06
Temat: Re: problemy w nowym szefem
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Jotte; <cuoq1k$an$1@news.dialog.net.pl> :
> > ;) Nie zależą, ale szacunek i godność można szybko utracić nie mając
> > zatrudnienia i szans na jego znalezienie,
> Można, ale nie trzeba. Aha - wracając do źródła - ja pisałem o szacunku do
> siebie. To zupełnie coś innego niż "szacunek" od innych, szczególnie w
> kontekście statusu społecznego.
Ja też o tym myślę - o "szacunku do siebie". To jest jednostronne
spojrzenie, które determinuje ocenę zachowań innych i sytuacji wyłącznie
przez pryzmat własnego subiektywizmu i nazywa to "szacunkiem".
> > zwłaszcza jeżeli godność jest
> > przynależna statusowi zawodowemu, a bez niego się "ulatnia".
> Prawdziwa godność nie jest przynależna statusowi zawodowemu i nie ma z nim
> nic wspólnego. Dlatego sie nie "ulatnia".
Prawdziwa może nie [ulatnia się], choć też bym się do końca nie zgodził
- nawet przy prawdziwej zostają z czasem tylko jej elementy. Natomiast
nie mogę zakładać, że "godność" autora/ki [nie mam postu początkowego,
więc chwilowo będę uznaław, że to jest "on"] faktycznie istnieje -
równie dobrze jego "godność" może być formą negacji rzeczywistości i
odwołując się do niej tylko utwierdzasz go w przekonaniu o poprawności
jego postawy.
> No i się raczej nie dowiesz. Ani Ty, ani ja. Możemy więc albo przyjąć, że
> post girl zawiera prawdę i odpowiedzieć na jej(?) pytanie, albo w ogóle nie
> dywagować.
Prawdę zapewne zawiera - pytanie tylko czy całą.
> > I właśnie o to chodzi, że NAJPIERW, zanim zacznie oceniać szefa MUSI.
> Nie, nie musi. Widzi gbura i tyle.
> Zresztą i bez tego nie musi.
Czyli przedkładasz subiektywizm emocji nad obiektywizm opisu całej
sytuacji?
> >> Nie dla każdego te wartości są "jakiechś", zostało jeszcze nieco
> >> epigonów na wymarciu.
> > Odebrałem Twój post jak dawanie broni nieznajomemu, który twierdzi, że
> > chcą go zabić. Dałabyś? Pewnie nie.
> Nie myślmy schematami, bo wnioski będą schematyczne.
A można wyprowadzić inne?
> Co do Twojego przykładu, który wyciąłem, bo długi (ale go przeczytałem) -
> tysiąc innych, drugi tysiąc podobnych... Cóż z tego? Powiem tak - o wiele
> trudniej zatrzymać się na równi pochyłej, niż po prostu na nią nie wejść i
> nie zacząć się zsuwać.
Tyle, że w opisanym przypadku problemem nie było zsuwanie się po
pochylni, bo szef był względnie przewidywalny i wymagał tylko
dostosowania się do swoich oczekiwań i nie następowała ich eskalacja w
czasie. Dodam, że potrafił stanąć "okoniem" wiceprezesowi, jeżeli
widział, że czegoś nie da się zrobić "od ręki" [a mógł wyładować się na
pracowniku] lub doradzić przez osobę trzecią, żebym zamiast urlopu wziął
zwolnienie lekarskie [inna sprawa, że zabezpieczyłem odpowiednio
sytuację na czas mojego niebytu, a i zwolnienie było prawdziwe - na
zapalenie oskrzeli]. Tyle tylko, że ów szef musiał widzieć, że
pracownikowi się chce, a nie że staje okoniem we wszystkich sprawach.
Jeżeli autor rozpocznie regularną wojnę z szefem, to ten zacznie go
traktować jak wroga i dopiero wtedy zacznie się "zsuwanie po pochylni",
bo niezależnie od godności i szacunku to szef ma władzę w rękach.
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny - Warszawa
http://plfoto.com/zdjecie.php?picture=403101
-
23. Data: 2005-02-14 13:21:23
Temat: Re: problemy w nowym szefem
Od: HERAKLES <h...@h...pl>
Wyślij tego posta szefowi jeżeli jest takim palantem, że nie zrozumie jak
gładko i bezstresowo może działać współpraca z tobą to idź do prezesa(z tym
postem). tylko napisz go porządnie. A może się myle sam nie wiem
--
_____________________________
-
24. Data: 2005-02-14 13:26:38
Temat: Re: problemy w nowym szefem
Od: adasiek <p...@p...wp.pl>
girl wrote:
> ....teraz mam nowego szefa, tym razem człowiek ten jest zupelnie inny; bardzo
> ciężki; wiecznie niezadowolony,
> z ciągłymi pretensjami; zamknięty w sobie, zero zartów, sztywny; teraz juz
> nie dyskutujemy wniosków i strategii
> szef po prostu zleca raport i koniec; ewentualnie pisze mi maila z pretensja
> ze czegos nie dostal podczas gdy juz
> dawno dostał to na maila ale nie przeczytał albo umawialismy sie na 20 a juz
> 19 mam maila z pretensja ze nie dostał...
a pracujesz sama z tym szefem?? czy moze jestes w gronie kilku
pracownikow?? moze powinnas przedyskutowac z pozostalymi sytuacje
i wykazac przed szefem szefa, ze Wam wyniki zaczely spadac pod
tym nowym czlowiekiem (bo zapewne zaczely);
poza tym czy to normalne?? 4 szefow w ciagu 4 lat, a pracownik
dalej w tym samym miejscu i to jeszcze analityk??
adas;
-
25. Data: 2005-02-14 17:59:45
Temat: Re: problemy w nowym szefem
Od: "girl" <g...@g...pl>
Użytkownik "adasiek" <p...@p...wp.pl> napisał w wiadomości
news:cuqcev.128.1@podolany.art.pl...
> girl wrote:
>
>
> a pracujesz sama z tym szefem?? czy moze jestes w gronie kilku
> pracownikow?? moze powinnas przedyskutowac z pozostalymi sytuacje
> i wykazac przed szefem szefa, ze Wam wyniki zaczely spadac pod
> tym nowym czlowiekiem (bo zapewne zaczely);
>
> poza tym czy to normalne?? 4 szefow w ciagu 4 lat, a pracownik
> dalej w tym samym miejscu i to jeszcze analityk??
>
temu Panu podlega 4 osoby i jedna jest zadowolona - chyba rzeczywiście warto
przedyskutowac
jeszcze raz wszystko i spróbować to jakoś podsumować;
analityk to dość stabilne stanowisko, a w stosunku do dyrektorów są duże
inwestycje i duże wymagania
i jak widać często nie udaje się ich spełnić;
pozdrawiam
Julia
-
26. Data: 2005-02-15 11:24:01
Temat: Re: problemy w nowym szefem
Od: "Jotte" <t...@W...pl>
W wiadomości news:cuq5uv$r5u$1@atlantis.news.tpi.pl Flyer
<f...@p...gazeta.pl> pisze:
> Ja też o tym myślę - o "szacunku do siebie". To jest jednostronne
> spojrzenie, które determinuje ocenę zachowań innych i sytuacji wyłącznie
> przez pryzmat własnego subiektywizmu i nazywa to "szacunkiem".
Bardzo wąskie ujęcie. Pojęcie godności czy szacunku do siebie jest samo w
sobie nieostre i w zasadzie niewiele znaczy. Ale człowiek nie żyje w próżni.
Dopiero, gdy funkcjonują one (te pojęcia) w okreslonym kręgu kulturowym, gdy
bazuje na pewnych tradycjach środowiskowych i kształtowane były w procesie
wychowania a potem nabierania tzw. doświadczenia życiowego - wtedy nabieraja
konkretnych treści, najczęściej przedstawianych w postaci hierarchicznej.
Wówczas siłą rzeczy nabierają cech subiektywizmu, ale raczej subiektywizmu
grupowego (środowiskowego), niż jednostkowego. I jest to prawidłowy
mechanizm. Nie wszędzie i nie zawsze ścisły obiektywizm (o ile jest w ogóle
możliwy), jest najlepszą metodą postrzegania i oceny otoczenia.
>>> I właśnie o to chodzi, że NAJPIERW, zanim zacznie oceniać szefa MUSI.
>> Nie, nie musi. Widzi gbura i tyle.
>> Zresztą i bez tego nie musi.
> Czyli przedkładasz subiektywizm emocji nad obiektywizm opisu całej
> sytuacji?
Nie. Ale czy uważasz, że w dziedzinie relacji miedzyludzkich, (tu
naznaczonych dodatkowo silnie oddziałującym elementem jednostronnej
zależności) można całkowicie wyeliminować emocje? Nawet nie będąc
bezpośrednio uwikłanym w problem?
Bardzo wątpię.
> Jeżeli autor rozpocznie regularną wojnę z szefem, to ten zacznie go
> traktować jak wroga i dopiero wtedy zacznie się "zsuwanie po pochylni",
> bo niezależnie od godności i szacunku to szef ma władzę w rękach.
Nie takie "zsuwanie się" miałem na myśli - dobrze wiesz.
Tak jak piszesz, oczywiście może być, z dużym prawdopodobieństwem. Ale to
już zupełnie osobny (choć powiązany) problem.
--
Pozdrawiam
Jotte
-
27. Data: 2005-02-15 23:19:10
Temat: Re: problemy w nowym szefem
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Jotte; <cusnrk$s6j$1@news.dialog.net.pl> :
> Bardzo wąskie ujęcie. Pojęcie godności czy szacunku do siebie jest samo w
> sobie nieostre i w zasadzie niewiele znaczy.
I od tego należałoby wyjść.
> Ale człowiek nie żyje w próżni.
> Dopiero, gdy funkcjonują one (te pojęcia) w okreslonym kręgu kulturowym, gdy
> bazuje na pewnych tradycjach środowiskowych i kształtowane były w procesie
> wychowania a potem nabierania tzw. doświadczenia życiowego - wtedy nabieraja
> konkretnych treści, najczęściej przedstawianych w postaci hierarchicznej.
> Wówczas siłą rzeczy nabierają cech subiektywizmu, ale raczej subiektywizmu
> grupowego (środowiskowego), niż jednostkowego. I jest to prawidłowy
> mechanizm. Nie wszędzie i nie zawsze ścisły obiektywizm (o ile jest w ogóle
> możliwy), jest najlepszą metodą postrzegania i oceny otoczenia.
E tam - ja mam wrażenie, że przypadkowo spotkana osoba by to
zdefiniowała pod siebie - jeden nie lubi tego - to pakuje to do
godności, drugi boi się czego innego - j.w. Nie ma już ogólnie
obowiązującego wzorca. No i taki wywiad trzeba by robić "na siłę", czyli
pytać ankietowanego odnośnie poszczególnych haseł.
> Nie. Ale czy uważasz, że w dziedzinie relacji miedzyludzkich, (tu
> naznaczonych dodatkowo silnie oddziałującym elementem jednostronnej
> zależności) można całkowicie wyeliminować emocje? Nawet nie będąc
> bezpośrednio uwikłanym w problem?
> Bardzo wątpię.
Nie można, ale sytuacje wynikające z emocji najtrudniej odkręcić -
najpierw trzeba poszukać przyczyn obiektywnych, pozaemocjonalnych,
później sprawdzić, czy za negatywne emocje nie odpowiada subiektywny
odbiór "poszkodowanego", a dopiero na końcu wytykac błędy w zachowaniu
innych.
> Nie takie "zsuwanie się" miałem na myśli - dobrze wiesz.
> Tak jak piszesz, oczywiście może być, z dużym prawdopodobieństwem. Ale to
> już zupełnie osobny (choć powiązany) problem.
Nie jest to zupełnie osobny problem - takie przypadki co prawda trzeba
obserwować od samego początku, ale zakładam że 50% przypadków [jeżeli
nie więcej] zsuwania się po równi jest efektem również wkładu pracownika
- bierności, walczenia lub krytykowania. Nie jestem stworzony do
kierowania [zresztą zaniedługo odpokutuję to z miotłą w ręce ;)], ale
kiedy pracowałem jako "pan informatyk" ;) to byłem takim niby
kierownikiem pojedyńczych pracowników. Fakt, że sam nie dawałem sobie
rady po części ze swojej winy [choć na usprawiedliwienie podam, że m.in.
przez dwa lata, do odejścia z pracy, łapy latały mi jak alkoholikowi z
Korsakowem], ale starałem się być w porządku na początku wobec tych
moich "podwładnych" - na 4 osoby, dwie do niczego się nie nadawały - Pan
"doświadczony" kombinował, jakby tu z help-deska stać się "doradcą" i w
końcu wyleciał, bo nie dość, że próbował na mnie kapować, to jeszcze
głupio kapował i się zbłaźnił w oczach dyrekcji, Pan "absolwent"
siedział jak przymurowany i nie stac było go na żadną własną inicjatywę
w zakresie np. przeczytania podręcznika [pomimo, że ten leżał w szafie
za jego plecami], ale już w zakresie "pozazawodowym" nie miał problemów
z aktywnością. W obu przypadkach fajnie było przez pierwsze 3-6
miesięcy, a później zabawa się kończyła. I w obu przypadkach to ja byłem
tym złym, a "oni" nieskalanymi.
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny - Warszawa
http://plfoto.com/zdjecie.php?picture=403101