eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeimprezy firmowe
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 74

  • 11. Data: 2005-03-12 21:00:37
    Temat: Re: imprezy firmowe
    Od: "T.Omasz" <t...@f...pl>

    Dnia Sat, 12 Mar 2005 21:07:05 +0100, Jan Kowalski
    <J...@n...znasz.go> napisał:

    >>> W takich przypadkach lepsze sa nieoficjalne
    >>> imprezy i podstepne metody typu szef zapraszajacy do siebie na
    >>> kolacje i stwierdzajacy potem, ze nie mial czasu isc zrobic
    >>> zakupow, po czym wspolna
    >>> wycieczka do supermarketu. :)
    >
    >> Bardzo, bardzo przepraszam za tę uwagę, ale rzygać mi się zachciało.
    >
    > Znakomity przykład, czemu takie imprezy w żadnym przypadku
    > obowiązkowymi być nie mogą: nie każdy lubić, jak "rzygać" inny...

    Cała ta idea "z szefem do supermarketu" przyprawiła mnie o mdłości. Szef
    to szef, koledzy z pracy to koledzy z pracy.

    Co NIE znaczy, że jestem wrogiem prywatnych relacji poza pracą. Zdarzyło
    mi się być głównym "ideologiem" zorganizowanych _oddolnie_ spotkań ludzi
    znających się czasem tylko z pseudonimu w undergroundowym usenecie
    intranetowym i nie wiedzących, że pracują na tym samym piętrze :)

    Nie bardzo chce się mi opowiadac, na jakich prostych trickach polegał
    sukces tych spotkań, bo tym samym ujawniłbym ponad wszelką wątpliwość
    swoją tożsamośc, na co nie mam ochoty ;)

    --
    Miałem jakiś pomysł na nowego siga, ale chwilowo wyleciał mi z pamięci.
    (priv: z lewej from, w środku małpa, z prawej gazeta.pl)


  • 12. Data: 2005-03-12 21:19:15
    Temat: Re: imprezy firmowe
    Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>


    Użytkownik "T.Omasz" <t...@f...pl> napisał w wiadomości
    news:opsnjlzbsiz2c1mg@blaster...
    > Dnia Sat, 12 Mar 2005 21:07:05 +0100, Jan Kowalski
    > <J...@n...znasz.go> napisał:
    >
    >>>> W takich przypadkach lepsze sa nieoficjalne
    >>>> imprezy i podstepne metody typu szef zapraszajacy do siebie na
    >>>> kolacje i stwierdzajacy potem, ze nie mial czasu isc zrobic
    >>>> zakupow, po czym wspolna
    >>>> wycieczka do supermarketu. :)
    >>
    >>> Bardzo, bardzo przepraszam za tę uwagę, ale rzygać mi się zachciało.
    >>
    >> Znakomity przykład, czemu takie imprezy w żadnym przypadku
    >> obowiązkowymi być nie mogą: nie każdy lubić, jak "rzygać" inny...
    >
    > Cała ta idea "z szefem do supermarketu" przyprawiła mnie o mdłości. Szef
    > to szef, koledzy z pracy to koledzy z pracy.

    W niektorych firmach tak sie da. W innych laczy sie bycie z szefem na "ty",
    wspolne picie i wymienianie informacji nie bedacych poleceniami sluzbowymi z
    dystansem, szacunkiem i zdyscyplinowanym podejsciem. Jest to najlatwiejsze i
    najlepiej dziala, jak szef ma autorytet wynikajacy z czegos wiecej niz
    samego stanowiska - ma szanowane przez pracownikow osiagniecia,
    doswiadczenie, charyzme i inne cechy, ktore budzilyby takie same uznanie
    wtedy, gdy nie bylby on akurat naszym szefem. W takich ukladach imprezowanie
    z udzialem szefa bardzo dobrze dziala na zespol i jest sympatyczne samo w
    sobie. W ogole uwazam, ze polaczenie bezposredniosci, atmosfery, w ktorej
    mozna szczerze powiedziec co sie mysli i co boli i osobistej sympatii z
    autentycznym szacunkiem dla autorytetu opartym na przeslankach innych niz
    samo zajmowane stanowisko to najlepsze rozwiazanie w branzach, w ktorych
    praca opiera sie na intelektualnym, tworczym wysilku. Przy linii
    produkcyjnej lepiej dzialaja inne uklady, fakt.

    I.



  • 13. Data: 2005-03-12 21:37:23
    Temat: Re: imprezy firmowe
    Od: "T.Omasz" <t...@f...pl>

    Dnia Sat, 12 Mar 2005 22:19:15 +0100, Immona
    <c...@W...zpds.com.pl> napisał:

    > Użytkownik "T.Omasz" <t...@f...pl> napisał w wiadomości
    > news:opsnjlzbsiz2c1mg@blaster...
    >> Dnia Sat, 12 Mar 2005 21:07:05 +0100, Jan Kowalski
    >> <J...@n...znasz.go> napisał:
    >>
    >>>>> W takich przypadkach lepsze sa nieoficjalne
    >>>>> imprezy i podstepne metody typu szef zapraszajacy do siebie na
    >>>>> kolacje i stwierdzajacy potem, ze nie mial czasu isc zrobic
    >>>>> zakupow, po czym wspolna
    >>>>> wycieczka do supermarketu.
    >>>
    >>>> Bardzo, bardzo przepraszam za tę uwagę, ale rzygać mi się zachciało.
    >>>
    >>> Znakomity przykład, czemu takie imprezy w żadnym przypadku
    >>> obowiązkowymi być nie mogą: nie każdy lubić, jak "rzygać" inny...
    >>
    >> Cała ta idea "z szefem do supermarketu" przyprawiła mnie o mdłości. Szef
    >> to szef, koledzy z pracy to koledzy z pracy.
    > W niektorych firmach tak sie da. W innych laczy sie bycie z szefem na
    > "ty",
    > wspolne picie i wymienianie informacji nie bedacych poleceniami
    > sluzbowymi z
    > dystansem, szacunkiem i zdyscyplinowanym podejsciem. Jest to
    > najlatwiejsze i
    > najlepiej dziala, jak szef ma autorytet wynikajacy z czegos wiecej niz
    > samego stanowiska - ma szanowane przez pracownikow osiagniecia,
    > doswiadczenie, charyzme i inne cechy, ktore budzilyby takie same uznanie
    > wtedy, gdy nie bylby on akurat naszym szefem. W takich ukladach
    > imprezowanie
    > z udzialem szefa bardzo dobrze dziala na zespol i jest sympatyczne samo w
    > sobie. W ogole uwazam, ze polaczenie bezposredniosci, atmosfery, w ktorej
    > mozna szczerze powiedziec co sie mysli i co boli i osobistej sympatii z
    > autentycznym szacunkiem dla autorytetu opartym na przeslankach innych niz
    > samo zajmowane stanowisko to najlepsze rozwiazanie w branzach, w ktorych
    > praca opiera sie na intelektualnym, tworczym wysilku. Przy linii
    > produkcyjnej lepiej dzialaja inne uklady, fakt.
    > I.

    Dobrze, więc mam mentalność robola. I twierdzę, że w pracuję dla
    pieniędzy, a bliskie relacje rezerwuję dla rodziny, przyjaciół, kolegów.
    Do grupy przyjacioł lub kolegów można czasem i przypadkiem zaliczyć kogoś
    poznanego _w_budynku_[1] firmy.

    [1] róznica analogiczna jak między "house" i "home".

    Imprezowanie z udziałem szefa nie jest imprezowaniem, podobnie jak wyjazd
    na safari do Kenii ufundowany przez dystrybutora marki dla najlepszych
    sprzedawców nie jest urlopem.

    Zdarzyło mi się niejednokrotnie "imprezować" z szefami - ale w godzinach
    pracy (dokładniej mówiąc wczesnym przedpołudniem - by po wyjściu każdy
    mógł wsiąść w samochód i pojechać do domu).

    --
    Miałem jakiś pomysł na nowego siga, ale chwilowo wyleciał mi z pamięci.
    (priv: z lewej from, w środku małpa, z prawej gazeta.pl)


  • 14. Data: 2005-03-13 10:01:52
    Temat: Re: imprezy firmowe
    Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>


    Użytkownik "T.Omasz" <t...@f...pl> napisał w wiadomości
    news:opsnjnolgsz2c1mg@blaster...

    >> sobie. W ogole uwazam, ze polaczenie bezposredniosci, atmosfery, w ktorej
    >> mozna szczerze powiedziec co sie mysli i co boli i osobistej sympatii z
    >> autentycznym szacunkiem dla autorytetu opartym na przeslankach innych niz
    >> samo zajmowane stanowisko to najlepsze rozwiazanie w branzach, w ktorych
    >> praca opiera sie na intelektualnym, tworczym wysilku. Przy linii
    >> produkcyjnej lepiej dzialaja inne uklady, fakt.
    >> I.
    >
    > Dobrze, więc mam mentalność robola. I twierdzę, że w pracuję dla

    Nie pisalam o Tobie, tylko o ogolnych teoriach. Obecnie panujace w
    zarzadzaniu przekonania sa mniej wiecej takie, ze podejscie typu wielki
    dystans, szefowanie patriarchalne i sformalizowana dyscyplina sprawdza sie
    tam, gdzie praca ma charakter "na akord", rzemieslniczy i powtarzalny. Nie
    oznacza to wylacznie niskich kwalifikacji pracownikow, poniewaz takie prace
    istnieja takze w branzach i na stanowiskach wymagajacych intelektualnie, np.
    w bankowosci, ubezpieczeniach, ksiegowosci itd. Natomiast w branzy typu
    agencje reklamowe, niektore dzialy IT, media, organizacje pozarzadowe,
    niektore dzialy konsultingu , gdzie sukces zalezy od jakosci pracy bardziej
    niz od jej ilosci poczucie autentycznej, szczerej przynaleznosci do firmy
    jak do spolecznosci ludzi polaczonych wspolnym celem, ktory ich naprawde
    rusza bywa jednym z decydujacych czynnikow sukcesu.

    W pewnej firmie IT mieli projekt typu death match. Szef kupil czy wynajal
    budynek, postawil wokol straze, zeby nikt nie wlazil ani nie wylazil, na
    szczyt budynku wciagnal piracka flage. Zespol nie dostal podwyzek na czas
    tej bardzo ciezkiej pracy, ale nagroda byla przygoda i byla to nagroda
    dostateczna do zmotywowania zespolu.

    BTW nie podoba mi sie slowo robol, poniewaz nie widze powodow do braku
    szacunku dla kogos, kto zarabia na zycie "przy linii produkcyjnej".

    > pieniędzy, a bliskie relacje rezerwuję dla rodziny, przyjaciół, kolegów.
    > Do grupy przyjacioł lub kolegów można czasem i przypadkiem zaliczyć kogoś
    > poznanego _w_budynku_[1] firmy.
    >
    > [1] róznica analogiczna jak między "house" i "home".

    Po prostu nie znasz lub nie potrafisz zrozumiec klimatu, w ktorym zwiazek z
    firma jest emocjonalny i staje sie ona miejscem "domowym", a pracownikow
    motywuja nie tylko pieniadze, tylko tez przygoda bycia w zespole z ciekawymi
    ludzmi i sam charakter wysilku i celu. Owszem, wiele firm marzy o czyms
    takim (bo to sie wyraznie przeklada na zyski) i probuje to wprowadzac
    metodami "administracyjnymi", tworzac piekny tekst z misja, robiac
    dopracowane przez psychologow spotkania integracyjne... i wychodzi
    groteskowa korporacyjna fikcja, czasem ocierajaca sie o orwellowski
    odgrywany entuzjazm. Takie miejsca potrafia byc straszne. Sa jednak firmy,
    gdzie ten klimat istnieje i czasem zrodzil sie sam, nie bedac sterowanym
    przez nikogo. I ja mam nadzieje tylko w takich firmach w zyciu pracowac,
    poniewaz idee kreca mnie bardziej niz pieniadze i naleze do ludzi gotowych
    pracowac za mniej (oczywiscie do granic wyznaczonych moim pojeciem godnego
    zycia) jesli jest to miejsce dajace przyjemnosc i energie przebywania w
    szczerym, entuzjastycznym klimacie i oddajace mnie w sluzbe jakiejs powaznie
    traktowanej przez otoczenie idei. (Ta idea jest najczesciej robienie tego,
    co sie robi, jak najlepiej nie tylko dlatego, ze wtedy bedzie z tego wiecej
    pieniedzy, ale dlatego, ze robienie czegos dobrze jest uwazane przez tych
    ludzi za wartosc sama w sobie.)

    > Imprezowanie z udziałem szefa nie jest imprezowaniem, podobnie jak wyjazd
    > na safari do Kenii ufundowany przez dystrybutora marki dla najlepszych
    > sprzedawców nie jest urlopem.

    Dla mnie wyznacznikiem imprezowania i urlopu jest moja wlasna dobra zabawa i
    odpoczynek, a nie role zawodowe osob bioracych udzial w tym ze mna.

    I.



  • 15. Data: 2005-03-13 10:24:07
    Temat: Re: imprezy firmowe
    Od: "T.Omasz" <t...@f...pl>

    Dnia Sun, 13 Mar 2005 11:01:52 +0100, Immona
    <c...@W...zpds.com.pl> napisał:

    (ciach całe credo)

    No cóż, życzę szczęścia. Bardzo ciekawa religia.


    --
    Miałem jakiś pomysł na nowego siga, ale chwilowo wyleciał mi z pamięci.
    (priv: z lewej from, w środku małpa, z prawej gazeta.pl)


  • 16. Data: 2005-03-13 13:37:24
    Temat: Re: imprezy firmowe
    Od: CanoE <c...@n...lubie.spamu.org>


    >Uwazam, ze jest to dobra forma dla zwiekszenia zaangazowania wszystkich
    >pracownikow w sprawy firmy i zintegrowania ich ze soba. Ale jest kilka ale

    dla mnie to takie hamerykanskie.. do pracy sie chodzi pracowac..
    po pracy sie zapomina o pracy.. ja mam takie podejscie..
    jesli nie ma dobrych stosunkow w zespole to zadna imprezka ich nie
    poprawi.. o dobra atmosfere trzeba dbac w czasie pracy a nie poza nia


    CanoE
    _______________________________
    www.ap.end.pl (mirror: http://www.aphoto.abc.pl)


  • 17. Data: 2005-03-13 13:41:04
    Temat: Re: imprezy firmowe
    Od: CanoE <c...@n...lubie.spamu.org>


    >Dobrze, więc mam mentalność robola. I twierdzę, że w pracuję dla
    >pieniędzy, a bliskie relacje rezerwuję dla rodziny, przyjaciół, kolegów.
    >Do grupy przyjacioł lub kolegów można czasem i przypadkiem zaliczyć kogoś
    >poznanego _w_budynku_[1] firmy.


    dokladnie :) ja uwazam to za zdrowe podejscie.. przyjaciol i kolegow
    sie wybiera..
    wspolpracownikow po prostu daje ci firma :) a na sile sie z kims
    zadawac to nie ma sensu.. co nie wyklucza ze w pracy znajdzie sie
    kogos z kim sie chce spedzac wolny czas.. ale nie od razu cale
    pietro/firme


    CanoE
    _______________________________
    www.ap.end.pl (mirror: http://www.aphoto.abc.pl)


  • 18. Data: 2005-03-13 13:45:38
    Temat: Re: imprezy firmowe
    Od: CanoE <c...@n...lubie.spamu.org>


    >Po prostu nie znasz lub nie potrafisz zrozumiec klimatu, w ktorym zwiazek z
    >firma jest emocjonalny i staje sie ona miejscem "domowym", a pracownikow
    >motywuja nie tylko pieniadze, tylko tez przygoda bycia w zespole z ciekawymi
    >ludzmi i sam charakter wysilku i celu.

    sorry ale dla mnie to belkot hr
    smiem zaryzykowac stwierdzenie ze tylko ludzie nieszczesliwi w zyciu
    osobistym/samotni moga isc na takie cos..
    oczywiscie tacy zaangazowani pracownicy to dla firmy ideal.. ale do
    czego to prowadzi widac ladnie w Japonii - ja dziekuje, postoje ;)


    CanoE
    _______________________________
    www.ap.end.pl (mirror: http://www.aphoto.abc.pl)


  • 19. Data: 2005-03-13 14:47:24
    Temat: Re: imprezy firmowe
    Od: "Immona" <c...@W...zpds.com.pl>


    Uzytkownik "CanoE" <c...@n...lubie.spamu.org> napisal w wiadomosci
    news:jpg8319apdo4sphs6tic3g7qfs7p2qhmks@4ax.com...
    >
    >>Po prostu nie znasz lub nie potrafisz zrozumiec klimatu, w ktorym zwiazek
    >>z
    >>firma jest emocjonalny i staje sie ona miejscem "domowym", a pracownikow
    >>motywuja nie tylko pieniadze, tylko tez przygoda bycia w zespole z
    >>ciekawymi
    >>ludzmi i sam charakter wysilku i celu.
    >
    > sorry ale dla mnie to belkot hr
    > smiem zaryzykowac stwierdzenie ze tylko ludzie nieszczesliwi w zyciu
    > osobistym/samotni moga isc na takie cos..
    > oczywiscie tacy zaangazowani pracownicy to dla firmy ideal.. ale do
    > czego to prowadzi widac ladnie w Japonii - ja dziekuje, postoje ;)

    W moim przypadku psychoanaliza Ci nie wyszla. Ludzie pracujacy w firmach,
    ktore znam i w ktorych panuje taka atmosfera, tez w wiekszosci nie sa
    samotni. Niektore z tych firm nawet preferuja przy zatrudnianiu ludzi
    pozostajacych w trwalych zwiazkach.

    Po prostu sa rozne style. Wymuszonego lub sztucznego entuzjazmu szczerze nie
    cierpie, ale sa miejsca, zespoly itd., w ktorych cos takiego sie dzieje i
    nie jest wymuszone. A jak to sie juz dzieje w naturalny sposob, to jest
    bardzo fajne i wnosi taka jakosc do zycia, ze miejsca pracy nie dajace tego
    sa uwazane za gleboko niesatysfakcjonujace niezaleznie od placy. Jak sie
    ktos nie zetknal w postaci autentycznej z czyms takim, to uwaza to za hrowy
    belkot i w pelni takie stanowisko rozumiem, bo w mediach wiecej oddzwieku
    mialy te groteskowe nieudane nasladownictwa na sile.

    I.



  • 20. Data: 2005-03-13 14:53:57
    Temat: Re: imprezy firmowe
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:opsnkm6hj9z2c1mg@blaster T.Omasz
    <t...@f...pl> pisze:

    > (ciach całe credo)
    > No cóż, życzę szczęścia. Bardzo ciekawa religia.

    Świetne i - przy okazji - efektowne skwitowanie całego tego bełkotu,
    gratuluję, naprawdę trafiłeś w sedno. :-))

    --
    Pozdrawiam
    Jotte

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 8


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1