-
181. Data: 2010-07-15 20:39:48
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:i1nqbp$pdb$1@news.onet.pl Krzysztof
<k...@i...pl> pisze:
>> To ja ci miałem otwartym tekstem powiedzieć, że jesteś zwykłym tępakiem?
>> Delikatne aluzje nie miały szans się do resztek mózgu dodrapać.
> A nawet nie tyle trollem, co zwykłym sfrustrowanym prymitywem, czego
> dowody widzę w twoich kolejnych wypocinach.
Co ty tam możesz widzieć, prościelu?
Spadaj, bo ostra wymiana zdań z kimś inteligentym może być interesująca, a
prostacka pyskówka z bulwarowym gnojkiem i niedokształtem jak ty budzi
niesmak.
--
Jotte
-
182. Data: 2010-07-15 20:40:48
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:i1nqhn$q03$1@news.onet.pl Krzysztof
<k...@i...pl> pisze:
> Idź wytrzeźwiej, bo najwyraźniej gubisz się już w tej dyskusji.
> No chyba, że u ciebie to norma. Wówczas tylko psychiatra pozostaje.
Dawno pisałem, że jesteś prostakiem i głupkiem...
--
Jotte
-
183. Data: 2010-07-15 20:42:23
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: Smok Eustachy <s...@w...pl>
Dnia Wed, 14 Jul 2010 15:26:16 +0200, Krzysztof napisał(a):
> Użytkownik "Jackare" <j...@i...pl> napisał
>
>> Prawda jest taka że na początku współpracy jedyną stroną która oferuje
>> coś konkretnego jest tylko pracodawca. To on daje wynagrodzenie,
>> zapewnia środowisko pracy, umożliwia pracownikowi nabywanie
>> doświadczeń.
>
> Nie zapominaj też o częstych przypadkach przysposabiania młodego narybka
> (choć nie tylko młodego) do swoich zadań i obowiązków. Czasem dla żartu
> pytam absolwentów, którzy przychodzą do mnie do pierwszej pracy "Ile
> jest mi pan w stanie zapłacić za naukę zawodu w praktyce?" ;-)
/.../
A oni dla żartu odpowiadają: żeby uczyć to samemu trzeba coś umieć.
-
184. Data: 2010-07-15 20:43:51
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Jackare" <j...@i...pl>
Użytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał w wiadomości
news:i1nftr$9l9$1@news.dialog.net.pl...
> Facet, my się diametralnie różnimy podejściem do kwestii prawa pracy oraz
> oceny zasad stosunku pracy, i nie szkodzi. Ale takiej bzdury to się nie
> spodziewałem u ciebie przeczytać. Qrwa - w tej jego własności (jak to
> nazywasz) pracują _ludzie_ , są jej częścią i tylko dlatego ta jego
> własność istnieje i funkcjonuje.
>
Co w żaden sposób nie zmienia faktu że jest to nadal własność pracodawcy.
Nawej jeżeli jeden z pracowników bardzo lubi "swój" komputer a drugi "swoją"
służbową furę.
> Ale ci ludzie nie są jego własnością! Ty naprawdę jesteś tak wyprany czy
> tylko mnie prowokujesz?
>
A gdzieś napisałem że ludzie są czyjąś własnością ??? I co to ma do rzeczy?
To że ktoś powierzył pracownikom swój własny majątek aby za jego pomocą
wypracowywali zyski które są potem nierówno (i podobno nieprawiedliwie)
dzielone w żaden sposób nie daje pracownikom prawa do władania i decydowania
o losach jakiejkolwiek części tego majątku, choćby to był pjemnik z
długopisami.
Stosunek pracy nie jest małżeństwem w którym strony sobie coś przysięgają
"póki śmierć ich nie rozłączy". Nikt w stosunku pracy nie obiecuje że jego
strony będą pracować i się miłować po wsze czasy i że zawsze będzie dobrze.
Jeżeli pracodawcę najdzie taka fanaberia, że najwyczajnie w świecie znudzi
mu się prowadzenie biznesu, to zwolni ludzi, sprzeda lub roztrwoni majątek
przedsiębiorstwa i jeżeli nie był nikomu nic winny- komukolwiek nic do tego.
Nie ma obowiązku bycia pracodawcą i pewnego dnia można przestać chcieć nim
być. Zwolnienie pracowników ma dwie strony: oni tracą źródło utrzymania i
pracodawca też - traci siłę roboczą, która wypracowywała m.in. jego osobiste
zyski. Jak sam pisałeś pracownicy etatowi są objęci mechanizmami dającymi
swego rodzaju "pewność" sytuacji i przy pełnym zastosowaniu tychże
mechanizmów tj zachowaniu okresów wypowiedzenia, wypłaceniu odpraw itd
osobiście nie widzę żadnego skurwysyństwa w fakcie że jakiemuś księciuniowi
znudzi się pewnego dnia proawdzenie kilku fabryk i postanowi od dnia
następnego zostać rentierem i tylko już odcinac kupony od tego co zrobił
wcześniej.
> Im później tym większe
>> dramaty będą przeżywać pracownicy a wtedy związki i tak będą dbac
>> przede wszystkim o swój własny interes i lwią część załóg poświęcą.
> i do tego prorok...
>
Jak to mówią u nas. "Nie wierzis to łobejrzis" :) Widziałem zamykanie kilku
zakładów w moim mieście w tym kilku kopalń z których każda zatrdniała po
kilka tysięcy ludzi i zaprawdę powiadam Ci że tak się to odbędzie jak
zostało napisane. Przeze mnie. :)
>> Z dużym biznesem miałem do
>> czynienia jako pracownik etatowy.
> Znaczy co? Szef był hojnie przez naturę obdarzony? :))
>
>> Mój biznes jest mały i dobrze mi z
>> tym.
> Istnieją opinie, że nie rozmiar się liczy, a technika.
>
Jotte, proszę Cię. Zaniżasz swój poziom. Jeżeli nie dajesz wiary temu co
piszę, trudno - nie będę się uwiarygadniać podając szczegóły i nazwiska.
Duży biznes różni się od małego tylko skalą. W dużym są duże pieniądze, duże
wpływy i duże bagno. Duży biznes bierze udział w pokazowych akcjach
charytatywnych i tymże udziałem kupuje sobie spokój sumienia utytłanego w
dużym bagnie. Małego biznesu na takie akcje nie stać a gdy ktoś chce pomóc
innym daje im pracę lub drobiazgi na których podarowanie może sobie
pozwolić. A zapieprza się zasadnicoz tak samo.
--
Jackare
-
185. Data: 2010-07-15 20:45:00
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: Smok Eustachy <s...@w...pl>
Dnia Wed, 14 Jul 2010 23:12:58 +0200, Krzysztof napisał(a):
> "Smok Eustachy" <s...@w...pl> napisał
>
>> Jak szuka frajera to w końcu może znajdzie z efektem niewiadomym.
>
> Jeśli uważasz, że zaangażowanie w pracę to frajerstwo, to mam tylko
> nadzieję, że nie należysz przy tym do frakcji pracowników, których kole
> w oczy Mercedes jego pracodawcy.
Zaangażowanie w pracę jest wprost proporcjonalne do zaangażowania w
płacenie.
-
186. Data: 2010-07-15 20:49:27
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Krzysztof" <k...@i...pl>
"Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał
> Nie dostrzegasz nonsensu tego pytania?
Nie, to raczej ty nie łapiesz ironii. Po raz kolejny zresztą.
>>> Potem jednak kombinuje, często łamiąc prawo.
>> Podobnie jak pracownik, który załatwia sobie lewe zwolnienie na
>> wypowiedzeniu.
> A co w tym dziwnego? Przecież on broni podstaw swego utrzymania wszelkimi
> dostępnymi środkami.
Dokładnie tak samo, jak właściciel firmy.
> A inni też mają ciężką harówę (np. pielęgniarki). I one ciężką harówą
> bytu swego nie poprawią. One muszą się o swoje dochrapać strajkiem.
A od kiedy bycie pielęgniarką w budżetówce jest obowiązkiem każdej młodej
dziewczyny z ambicjami na życie o wysokim standardzie?
Nie ma przymusu zostawania pielęgniarką na państwowym wikcie, jeśli komuś
nie odpowiadają takie, a nie inne realia pracy.
Tylko nie wstawiaj teraz głodnych kawałków, że jakby nikt nie chciał
pracować w tym zawodzie, to byłby koniec świata.
> niech pielęgniarka zostawi zawód i założy sobie FIRMĘ.
A co w tym jest jakiegoś nadnaturalnego? Mało to ludzi zmienia zawód,
dokształca się, szuka innej pracy czy w końcu zakłada własną działalność,
jeśli bieda zagląda im w oczy? To, że tobie się to jak widzę nigdy nie
udało, nie oznacza, że każdy jest w tym samym stopniu nieudolny.
> Tak swoją drogą czemu ty jako jedyna drogę polepszenia swojego bytu
> widzisz ciężką harówę? Niektórzy to czynią mając dobry pomysł. Nie
> wierzysz w swój intelekt?
Na pewno coraz bardziej powątpiewam w twój.
Ciężka harówa =/= praca fizyczna.
Już Ci to raz wyjaśniałem, ale najwyraźniej bezskutecznie.
-
187. Data: 2010-07-15 20:56:12
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Krzysztof" <k...@i...pl>
Użytkownik "Smok Eustachy" <s...@w...pl> napisał
> A oni dla żartu odpowiadają: żeby uczyć to samemu trzeba coś umieć.
Bingo!
Powiem Ci w sekrecie, że tak naprawdę składają u nas CV tylko i wyłącznie
po to, by nam to powiedzieć na rozmowie rekrutacyjnej :)
Zwłaszcza w momencie, gdy okazuje się, że nie potrafią rozwiązać
najprostszych zagadnień.
-
188. Data: 2010-07-15 20:58:56
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Krzysztof" <k...@i...pl>
Użytkownik "Smok Eustachy" <s...@w...pl> napisał
> Zaangażowanie w pracę jest wprost proporcjonalne do zaangażowania w
> płacenie.
Normalnie Amerykę odkryłeś!
-
189. Data: 2010-07-15 21:07:48
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Jackare" <j...@i...pl>
Użytkownik "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> napisał w wiadomości
news:i1niba$b09$1@news.dialog.net.pl...
>W wiadomości news:i1lc1h$lug$1@node2.news.atman.pl Jackare
> <j...@i...pl> pisze:
>
>>>> A firma upadła bo jej zarząd zbyt mocno się zaangażował w walkę o
>>>> ochronę miejsc pracy pracowników zamiast skupić sie na doglądaniu
>>>> interesu spółki i swiadczeniu np większej ilości usług przewozowych.
>>> A to już tylko jednostronna interpretacja, obliczona na potwierdzenie z
>>> góry założonej teorii i pozbawiona jakichkolwiek możliwości sprawdzenia
>>> prawdziwości.
>>> Taka sobie opowieść, po prostu...
>> Nie. Przybliżę szczegóły.
> [cut]
> Dobra. Załóżmy, że to wszystko prawda.
> Świadczyć to będzie głównie o daleko idących patologiach w prawie.
>
> Po pierwsze - wynagrodzenia pracowników powinny mieć z mocy prawa
> najwyższy priorytet, zaspokajany natychmiast. I to nie ze sprzedaży
> majątku upadającej firmy, lecz z jakiejś instytucji na wzór UFŚG w
> dziedzinie OC. Po przeprowadzeniu postępowania upadłościowego, działań
> syndyka i śledztwa należności powinien otrzymać najpierw ten fundusz (aby
> mógł obsługiwać następnych poszkodowanych). Wspomniene śledztwo powinno
> ustalić zakres odpowiedzialności osób pozostających na decyzyjnych
> stanowiskach i ustalić zakres ich odpowiedzialności. Odpowiedzialność ta
> winna rozciągać się na cały ich majątek (tu konieczność stworzenia
> mechanizmów prawnych zapobiegających lub chociaż znacznie utrudniających
> uniki typu "dom na byłą żonę", "dacza na teściową", "auto na wujka" itp.).
> I - jako kara dodatkowa - możliwość otrzymania czasowego zakazu
> prowadzenia działalności gospodarczej, zajmowania stanowisk kierowniczych
> na terenie kraju (bez względu na formę własności zakładu pracy)
>
> Po drugie - jeśli z majątku firmy i łajdaków nią zarządzających
> zaspokojono należności pracownicze i nic lub nieiwle zostało, to inna
> firma, która była kontrahentem może nie otrzymnać należności i także
> upaść. Tym samym nie płacąc pracownikom. No to wtedy ta sama procedura i
> sięgamy do kieszonek tych, którzy w tej firmie są odpowiedzialni za
> śmiertelny dla niej kontrakt. I konsekwencje podobne.
>
> Po trzecie - ubezpieczenia umów i kontraktów. Obowiązkowe jak OC. Musisz
> mieć OC aby jeździć autem. A czemu? Aby ten, komu z własnej winy poczynisz
> szkodę nie musiał czekać na zadośćuczynienie finansowe.
>
> Po czwarte. Ktoś powie - to będzie państwo policyjne, może nawet
> totalitarne. To niech sobie mówi. Są kraje na świecie, gdzie i dzisiaj za
> kradzież odcina się dłoń, a za cudzołóstwo kamienuje. Mało tam takich
> przestępstw jakoś...
> Ten sam baran powie może - to kraje nie nadążające za nowoczesną
> cywilizacją, zapyziałe, zacofane, rządzone przez fanatyków. Może. A kraj,
> w którym można obywatela oszukać, wyzyskać i nie ponieść za to żadnej kary
> to jest niby cywilizowany?
>
> --
> Jotte
To co piszesz jest nierealne coś jak zjeść ciastko i mieć ciastko.
Prowadzenie działalności gospodarczej wiąże się z ryzykiem ale i z
dobrowolnością. Wszyscy uczestnicy procesu gospodarczego zgadzają się nań
dobrowolnie i są świadomi ryzyka. Także pracownicy, a jeżeli nie są tego
świadomi, to powinni się raczej nazywać niewolnikami. Oszustwo o którym
piszesz ma w prawie swą definicję i jak każda wina wiąże się z celowością i
zamierzeniem leżącym już u podstaw działania.
To że interes się nie powiódł i wszyscy na tym ucierpieli nie oznacza z
automatu że było to oszustwo - chyba nie muszę tego tłumaczyć, zwłaszcza
Tobie
Te wszystkie szykany o których piszesz niczego by nie zmieniły. Zwiększyłaby
się niewyobrażalnie szara strefa i korupcja (patrz przykład prohibicji w
USA w latach 20 tych). W krajach w których obowiązuje kara śmierci, ludzie
nadal świadomie popełniają przestępstwa zagrożone tą karą.
Uprzywilejowaną stroną w upadłości przedsiębiorstw jest państwo.
Zaspokojenie należności skarbu państwa ma bezwzględny priorytet, zatem to
państwo powinno wytworzyć mechanizmy zabezpieczające najsłabszą ekonomicznie
stronę procesu gospodarczego czyli pracownika najemnego - przynajmniej tyle
mogłoby mu dać przy ciężarach jakie mu zabiera. Pracodawcy który straci
wszystko w pewnym momencie nie robi różnicy czy jest winien komornikowi 20
czy 120 milionów złotych. I tak ich nie spłaci.
--
Jackare
-
190. Data: 2010-07-15 21:14:24
Temat: Re: godziny nadliczbowe w upale
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:i1nrum$o6$1@node2.news.atman.pl Jackare
<j...@i...pl> pisze:
>> Facet, my się diametralnie różnimy podejściem do kwestii prawa pracy
>> oraz oceny zasad stosunku pracy, i nie szkodzi. Ale takiej bzdury to
>> się nie spodziewałem u ciebie przeczytać. Qrwa - w tej jego własności
>> (jak to nazywasz) pracują _ludzie_ , są jej częścią i tylko dlatego
>> ta jego własność istnieje i funkcjonuje.
> Co w żaden sposób nie zmienia faktu że jest to nadal własność pracodawcy.
> Nawej jeżeli jeden z pracowników bardzo lubi "swój" komputer a drugi
> "swoją" służbową furę.
Ty naprawdę nie rozumiesz co ja ci piszę?
Powietrze w pomieszczeniach jego "firmy" też jest jego wg ciebie?
>> Ale ci ludzie nie są jego własnością! Ty naprawdę jesteś tak wyprany czy
>> tylko mnie prowokujesz?
> A gdzieś napisałem że ludzie są czyjąś własnością ??? I co to ma do
> rzeczy?
Jednak nie rozumiesz...
Albo udajesz, bo twoja teoryjka padła.
> To że ktoś powierzył pracownikom swój własny majątek aby za jego
> pomocą wypracowywali zyski które są potem nierówno (i podobno
> nieprawiedliwie) dzielone w żaden sposób nie daje pracownikom prawa do
> władania i decydowania o losach jakiejkolwiek części tego majątku,
> choćby to był pjemnik z długopisami.
Nie jest to w pełni prawda, ale mniejsza tu o to.
To, że zatrudnił ludzi do wypracowywania mu zysku skutkuje powstaniem prawem
przewidzianych obowiązków względem nich. Zdajesz się to marginalizować.
> Stosunek
[cut]
Darujemy sobie te tyrady i sofizmaty.
> Zwolnienie
> pracowników ma dwie strony: oni tracą źródło utrzymania i pracodawca
> też - traci siłę roboczą, która wypracowywała m.in. jego osobiste zyski.
Tłumaczyłem już nie raz, jak grochem o ścianę. Zdarzają się czasem tacy
szefowie - mówisz do muła, argumentujesz, a on swoje i w końcu argumenty ci
się kończą i nie masz już co powiedzieć (to także element róznych szkoleń
kadrowej hołoty, powiem ci). Miałeś takiego kiedyś?
Ale na to jest prosty sposób. Powtarzać ciągle te same i wtedy się nie
skończą.
To co traci pracownik i to co traci pracodawca jest nieporównywalne, i tyle
> Jak sam pisałeś pracownicy etatowi są objęci mechanizmami
> dającymi swego rodzaju "pewność" sytuacji i przy pełnym zastosowaniu
> tychże mechanizmów tj zachowaniu okresów wypowiedzenia, wypłaceniu
> odpraw itd osobiście nie widzę żadnego skurwysyństwa w fakcie że
> jakiemuś księciuniowi znudzi się pewnego dnia proawdzenie kilku fabryk
> i postanowi od dnia następnego zostać rentierem i tylko już odcinac
> kupony od tego co zrobił wcześniej.
Powiem ci taką prawdę - nie wszystko jest w stanie ująć prawo stanowione.
Jest jeszcze prawo niepisane, zwyczajowe, oparte na pewnych tradycyjnych
zasadach. Nie wystarczy postępować zgodnie z prawem pisanym aby nie być
hujem, wierz mi.
Pojęć honoru, porządności np. prawo stanowione nie definiuje. Ale to nie
znaczy, że ich nie ma.
>> i do tego prorok...
> Jak to mówią u nas. "Nie wierzis to łobejrzis" :) Widziałem zamykanie
> kilku zakładów w moim mieście w tym kilku kopalń z których każda
> zatrdniała po kilka tysięcy ludzi i zaprawdę powiadam Ci że tak się to
> odbędzie jak zostało napisane. Przeze mnie. :)
A może nie?
>>> Z dużym biznesem miałem do
>>> czynienia jako pracownik etatowy.
>> Znaczy co? Szef był hojnie przez naturę obdarzony? :))
>>> Mój biznes jest mały i dobrze mi z
>>> tym.
>> Istnieją opinie, że nie rozmiar się liczy, a technika.
> Jotte, proszę Cię. Zaniżasz swój poziom.
Nie mogłem się powstrzymać z tymi dowcipasami.
Mam takie poczucie humoru.
> Jeżeli nie dajesz wiary temu co piszę, trudno
Z zasady nie daję tak łatwo wiary niesprawdzalnym opowieściom.
Ty dajesz??
> Duży biznes różni się od małego tylko skalą.
No, to jest jakby oczywiste...
> W dużym są duże pieniądze, duże wpływy i duże bagno.
Duże bagno może być i maleńkim biznesiku.
Czasem nawet tam jest większe.
--
Jotte