-
1. Data: 2003-08-11 10:23:01
Temat: dwa pytania
Od: "PawełW" <f...@g...pl>
Ogólnie na grupie panuje przekonanie iż praca jest nie w zawodzie i nie taka
jaką byśmy chcieli wykonywać ale jest.
I tu pytanie pierwsze związane z narzekaniem na jakość pracowników:
Jak chcecie ludzie mieć dobrych, kompetentnych i znających się na robocie
pracowników jeśli pracować mają w zupełnie innym niż swój zawodzie. Ale sami
gromicie to nieroby robić im się nie chce.
Pytanie drugie dotyczy stosunku ludzi do pracy. Czy musi ona być sensem
życia? Czy ktoś kto nie chce harować 24 godziny na dobę nie może być
wartościowym człowiekiem?? - czasem odnoszę takie wrażenie z waszych
wypowiedzi.
Parę wątków wcześniej pisze się iż ci co nie pracowali w czasie studiów czy
w szkole średnie są sami sobie winni temu iż pracy nie mają ale wydaje mi
się to jakąś bzdurą. Myśląc w tym kierunku każemy dzieciakom ze szkoły
średniej zdobywać doświadczenie zawodowe. I co osiągniemy: jeszcze lepszych
niewolników (w imię ideału "pracy" lub pana który dawno odszedł - to dla
tych bardziej nawiedzonych :)) robotników nie potrafiących cieszyć się z
życia. Czy tego chcemy dla naszych dzieci aby zapierniczały więcej od nas
próbując żyć na jakimś tam poziomie?
Wiem iż z tych ludzi, którzy mają wpływ bezpośredni na to co się dzieje
raczej nikt nie czyta tej grupy ale może przynajmniej te nowsze pokolenia
jakoś potrafią odszukać w sobie normalność. Jeśli tym obok nas będzie
lepiej to i nam się lepiej będzie żyło.
Ktoś już kiedyś powiedział: pieniądze szczęścia nie dają i miał rację (i nie
chodzi tu o to aby ich nie zarabiać)
Pozdrawiam
PawełW.
-
2. Data: 2003-08-11 10:29:37
Temat: Re: dwa pytania
Od: Grendel <n...@b...nie>
On Mon, 11 Aug 2003 12:23:01 +0200, PawełW wrote:
> Pytanie drugie dotyczy stosunku ludzi do pracy. Czy musi ona być sensem
> życia?
Nie musi i nie powinna. Piętnuję pracodawców, którzy swoje niepowodzenia w
życiu prywatnym rekompensują sobie przebywaniem w zakładzie pracy do 21,
czym terroryzują pracowników. Wykonywałem kiedyś pracę zleconą w firmie, z
której pracownicy wychodzili o 20-21, nie dlatego, że pracowali na trzecią
zmianę, czy to wynikało z zakresu obowiązków, ale dlatego, że 'szef jest w
firmie'. A szef był w firmie tylko dlatego, że znów pożarł się z żoną (bo
zupa była za słona ?).
> Czy ktoś kto nie chce harować 24 godziny na dobę nie może być
> wartościowym człowiekiem?? - czasem odnoszę takie wrażenie z waszych
> wypowiedzi.
są ludzie i taborety ;-). Ja pracuję po 20 godzin, ale przez pracę rozumiem
ogół zadań związanych bezpośrednio i pośrednio z pracą. Na szczęście, od
kilku lat robię to co lubię i lubię to co robię, a moje prywatne pasje
pokrywają się częściowo z pracą zawodową, więc nie czuję się upodlony
'pracując' po 20 godzin...
> Myśląc w tym kierunku każemy dzieciakom ze szkoły
> średniej zdobywać doświadczenie zawodowe.
dość częstym argumentem jest "a w stanach, to małe dzieci już pracują
roznosząc gazety, albo pilnując dzieci". Jednak osoby używające takich
argumentów zapominają dodać, że dziecko zatrudniane w ten sposób nie płaci
zusów, pfronów, podatków itd, zatrudniający je człowiek nie musi
przeprowadzać szkolenia bhp, badań wstępnych, okresowych, zgłaszać go do
ZUS, pisać regulaminu pracy, instrukcji stanowiskowych itd. itp etc....
W naszym kraju osoba, która chce sobie - tak po prostu - 'dorobić',
traktowana jest jak potencjalny przestępca podatkowy, oraz źródło łatwych
dochodów do budżetu... Nic więc dziwnego, że mamy takie bezrobocie, jakie
mamy.... Ja przytoczę tu argument Janusza Korwina-Mikke - z chęcią
zapłaciłbym dzieciakowi 15-20zł za umycie samochodu, ale jeśli musiałbym
podpisać z nim umowę, zapłacić mu ubezpieczenie, odprowadzić podatek...
itd. to po prostu olewam sprawę - stratny jest kto ? dzieciak, bo on nie
zarobi, a ja samochód za te pieniądze i tak umyję.
> Czy tego chcemy dla naszych dzieci aby zapierniczały więcej od nas
> próbując żyć na jakimś tam poziomie?
aaaaa... A to już jest przejaw instynktu samozachowawczego - jeśli chcemy
otrzymać jakąkolwiek emeryturę i odkuć się za straty ponoszon na rzecz ZUS
w czasie naszej aktywności zawodowej, to musimy tak wytresować następne
pokolenie, żeby bez pyskowania zap.....lało 3x więcej niż my w ich wieku,
bo to jedyny sposób, żeby zarobili na siebie i na nasze utrzymanie, kiedy
przejdziemy na emeryturę ;-).
--
Grendel
-
3. Data: 2003-08-11 11:27:37
Temat: Re: dwa pytania
Od: web <w...@p...fm>
In article <bh7qc4$r1v$1@atlantis.news.tpi.pl>, f...@g...pl says...
> I tu pytanie pierwsze związane z narzekaniem na jakość pracowników:
> Jak chcecie ludzie mieć dobrych, kompetentnych i znających się na robocie
> pracowników jeśli pracować mają w zupełnie innym niż swój zawodzie. Ale sami
> gromicie to nieroby robić im się nie chce.
Nikt nikomu nie kaze pracowac w nieswoim zawodzie. Ale prawda jest taka,
ze w obecnych czasach trzeba sie liczyc z tym, ze czlowiek nie pracuje
cale zycie w jednej firmie i jednym zawodzie. Niektore zawody staja sie
mniej potrzebne lub mniej oplacane.
> Pytanie drugie dotyczy stosunku ludzi do pracy. Czy musi ona być sensem
> życia? Czy ktoś kto nie chce harować 24 godziny na dobę nie może być
> wartościowym człowiekiem?? - czasem odnoszę takie wrażenie z waszych
> wypowiedzi.
Nie musi byc sensem zycia. Osoby, ktore by tyle czasu pracowaly raczej
szybko by sie wypalily i szybko stracily zapal. Ale faktem jest, ze
wiecej pozytku przynosi pracownik, ktory lubi swoja prace.
> Parę wątków wcześniej pisze się iż ci co nie pracowali w czasie studiów czy
> w szkole średnie są sami sobie winni temu iż pracy nie mają ale wydaje mi
> się to jakąś bzdurą. Myśląc w tym kierunku każemy dzieciakom ze szkoły
> średniej zdobywać doświadczenie zawodowe. I co osiągniemy: jeszcze lepszych
> niewolników (w imię ideału "pracy" lub pana który dawno odszedł - to dla
> tych bardziej nawiedzonych :)) robotników nie potrafiących cieszyć się z
> życia. Czy tego chcemy dla naszych dzieci aby zapierniczały więcej od nas
> próbując żyć na jakimś tam poziomie?
Wiesz co? Dam Ci przyklad ze swojej wlasnej biografii. W szkole
podstawowej zazwyczaj uczylem sie porzadnie. Dostawalem dobre oceny,
przykladalem sie do nauki.
- Ale z Ciebie jebniety kujon - mowili koledzy.
Oni w tym czasie chodzili na imprezy, pili wino, swietnie sie bawili i
korzystali z urokow dziecinstwa. W szkole sredniej bylo podobnie:
- Chodz, idziemy cos wypic, bedzie niezla zabawa. - mowili.
A ja w tym czasie chodzilem do pracy, aby zarobic sobie jakies
pieniadze, gdyz rodzicow nie bylo stac na to, aby mi cos fundowac.
I co teraz robie? Spokojnie sobie pracuje, robie to, co lubie, mam
jakies pieniadze i czas na to, aby wydawac je na swoje przyjemnosci?
I co teraz robia moi koledzy? Siedza pod monopolowym i narzekaja, 'jak
to jest chujowo, ze roboty nie ma.'
- Co dzis po robocie robisz? - slysze w pracy.
- A, musze sie troche poduczyc Perla, bo mi sie przyda.
- Co Ty pierdolisz? Zabawilbys sie, chlopie, na dziewczynki bys sobie
jakies poszedl albo zapil troche z nami.
A ja sie tylko delikatnie usmiecham i wyobrazam, jak to bedzie super,
gdy zrealizuje swoj kolejny pomysl. I jak to sie jeszcze porzadnie
zabawie w przylosci :-)
-
4. Data: 2003-08-11 11:27:38
Temat: Re: dwa pytania
Od: web <w...@p...fm>
In article <s978l66gbe4k.x0icb2mtxdye$.dlg@40tude.net>, n...@b...nie
says...
> dość częstym argumentem jest "a w stanach, to małe dzieci już pracują
> roznosząc gazety, albo pilnując dzieci". Jednak osoby używające takich
> argumentów zapominają dodać, że dziecko zatrudniane w ten sposób nie płaci
> zusów, pfronów, podatków itd, zatrudniający je człowiek nie musi
> przeprowadzać szkolenia bhp, badań wstępnych, okresowych, zgłaszać go do
> ZUS, pisać regulaminu pracy, instrukcji stanowiskowych itd. itp etc....
W Polsce tez tak nie ma. Mloda osoba moze pracowac rownie dobrze na
podstawie umowy o dzielo. Nie musi to byc koniecznie umowa o prace.
> W naszym kraju osoba, która chce sobie - tak po prostu - 'dorobić',
> traktowana jest jak potencjalny przestępca podatkowy, oraz źródło łatwych
> dochodów do budżetu... Nic więc dziwnego, że mamy takie bezrobocie, jakie
> mamy.... Ja przytoczę tu argument Janusza Korwina-Mikke - z chęcią
> zapłaciłbym dzieciakowi 15-20zł za umycie samochodu, ale jeśli musiałbym
> podpisać z nim umowę, zapłacić mu ubezpieczenie, odprowadzić podatek...
No, a co do podatkow i panujacej w Polsce biurokracji to sie zgodze.
> itd. to po prostu olewam sprawę - stratny jest kto ? dzieciak, bo on nie
> zarobi, a ja samochód za te pieniądze i tak umyję.
>
> > Czy tego chcemy dla naszych dzieci aby zapierniczały więcej od nas
> > próbując żyć na jakimś tam poziomie?
>
> aaaaa... A to już jest przejaw instynktu samozachowawczego - jeśli chcemy
> otrzymać jakąkolwiek emeryturę i odkuć się za straty ponoszon na rzecz ZUS
> w czasie naszej aktywności zawodowej, to musimy tak wytresować następne
> pokolenie, żeby bez pyskowania zap.....lało 3x więcej niż my w ich wieku,
> bo to jedyny sposób, żeby zarobili na siebie i na nasze utrzymanie, kiedy
> przejdziemy na emeryturę ;-).
A tak na serio, to ludzie, ktorzy wczesnie mysla o swojej przylosci, sa
w miare obrotni, to pozniej wygrywaja. Normalna sprawa. Ja osobiscie juz
w ostatniej klasie podstawowki wiedzialem, co chce w zyciu robic. A jak
teraz slysze ludzi konczacych szkole srednio, ktorzy mowia, ze pojda
albo na prawo, albo na ochrone srodowiska w zaleznosci, gdzie sie uda,
to az mnie zgroza ogarnia. Sami nie wiedza, czego chca? I sie pozniej
nie dziwie, ze nie wiedza, jak znalezc prace.
-
5. Data: 2003-08-11 11:39:33
Temat: Re: dwa pytania
Od: "Kudlaty" <k...@g...pl>
> - Co dzis po robocie robisz? - slysze w pracy.
> - A, musze sie troche poduczyc Perla, bo mi sie przyda.
> - Co Ty pierdolisz? Zabawilbys sie, chlopie, na dziewczynki bys sobie
> jakies poszedl albo zapil troche z nami.
>
> A ja sie tylko delikatnie usmiecham i wyobrazam, jak to bedzie super,
> gdy zrealizuje swoj kolejny pomysl. I jak to sie jeszcze porzadnie
> zabawie w przylosci :-)
Święte słowa. Ja jeszcze nie cieszę się tym że pracuję, ale też tak miałem,
że w czasie gdy koledzy się bawili to ja siedzialem i uczylem się najpierw
Pascala potem C++, potem php, mysql itp, itd. I wciaz uważam ze mało wiem,
więc myślę o Pythonie. I mam nadzieję, że w końcu będę się cieszył taką
pracą jaką mam.
-
6. Data: 2003-08-11 11:46:39
Temat: Re: dwa pytania
Od: "Kudlaty" <k...@g...pl>
> > Czy ktoś kto nie chce harować 24 godziny na dobę nie może być
> > wartościowym człowiekiem?? - czasem odnoszę takie wrażenie z waszych
> > wypowiedzi.
No własnie takie jest podejście pracodawcy. Każdy myśli że jesteśmy tylko po
to aby u nich pracować a nie mamy w ogóle swojego życia osobistego. Pewnego
pieknego dnia sprowadziłem naszego kierownika na parter i od tamtej pory
pracuje po 8 godzin (zgodnie z umową), a jak trzeba zostać to kierownik
przychodzi i pyta się czy nie mam wolnego czasu po pracy bo trzbea byłoby
zostać. :) hehe
> pokrywają się częściowo z pracą zawodową, więc nie czuję się upodlony
> 'pracując' po 20 godzin...
I ty masz szczescie bo ja niestety. Każda minuta spędzona w mojej firmie
jest dla mnie stracona. Myslę tylko co zrobie jak wróćę do domu. A mogloby
być tak pięknie. Szczescie moje ze moze juz niedlugo tak sie stanie. Własnie
zamierzam zmienic prace na inna. Będe mniej zarabial, dluzej pracowal, ale w
końcu bede robił to co lubię. I strasznie sie ciesze że zmieniam prace:) I
wszystkim co pracuja gdzies na siłę tez życzę zmiany pracy.
> mamy.... Ja przytoczę tu argument Janusza Korwina-Mikke - z chęcią
> zapłaciłbym dzieciakowi 15-20zł za umycie samochodu, ale jeśli musiałbym
> podpisać z nim umowę, zapłacić mu ubezpieczenie, odprowadzić podatek...
> itd. to po prostu olewam sprawę - stratny jest kto ? dzieciak, bo on nie
> zarobi, a ja samochód za te pieniądze i tak umyję.
Oooooooo mój idol :) hehe. Ten facet ma bardzo liberalne podejście, ale jak
go słucham to w w iększości przypadków się z nim zgadzam.
> otrzymać jakąkolwiek emeryturę i odkuć się za straty ponoszon na rzecz ZUS
> w czasie naszej aktywności zawodowej, to musimy tak wytresować następne
No własnie. Ja teraz sobie mysle jak tu wlasnie ZUS oszukac bo to IMHO sa
najwieksi złodzieje w całym kraju. POrzebijają nawet US. I każdy będzie
chciał go oszukać dopóki bedzie tak jak jest.
Pozdrowienia wszystkim :)
Kudlaty
-
7. Data: 2003-08-11 11:50:18
Temat: Re: dwa pytania
Od: Grendel <n...@b...nie>
On Mon, 11 Aug 2003 13:27:38 +0200, web wrote:
> to az mnie zgroza ogarnia. Sami nie wiedza, czego chca? I sie pozniej
> nie dziwie, ze nie wiedza, jak znalezc prace.
cóż... po prostu nie wiedzą, czego chcą od życia (poza oczywiście tym, że
chcą się dobrze bawić i jakoś przeżyć do emerytury/śmierci - cokolwiek
będzie pierwsze ;-)). Trudno się w sumie temu dziwić - nie każdy doznaje
olśnienia, co jest jego życiowym celem. Co więcej - nawet jeśli znajdą
jakąś pasję, niekoniecznie musi ona mieć praktyczne zastosowanie, czy
znaleść popyt na rynku... Oglądałem kiedyś program o człowieku, którego
fascynował ogień i kowalstwo - problem w tym, że kowali podkuwających koni
już raczej się nie potrzebuje, przynajmniej nie na poziomie z którego da
się wyżyć i wyżywić rodzinę. Ale okazało się, że istnieje zapotrzebowanie
na przeróżne wyroby kute (bramy, świeczniki, ozdoby ścienne itd., itp.) i
nagle gościowi zaczęło się całkiem nieźle powodzić - nie dosyć, że robi to
co lubi, to jeszcze mu za to płacą... Ni każdy ma jednak takie szczęście...
No i zostają ludzie (zwłaszcza kobiety) nauczycielami, urzędnikami,
lekarzami, prawnikami, którzy robią to co robią - bo muszą z czegoś żyć...
--
Grendel
-
8. Data: 2003-08-11 12:00:27
Temat: Re: dwa pytania
Od: Grendel <n...@b...nie>
On Mon, 11 Aug 2003 13:46:39 +0200, Kudlaty wrote:
> Własnie
> zamierzam zmienic prace na inna. Będe mniej zarabial, dluzej pracowal, ale w
> końcu bede robił to co lubię. I strasznie sie ciesze że zmieniam prace:)
skąd ja to znam ;-)... ostatnio pracowałem w firmie, gdzie moje zadania -
niby związane z informatyką - co raz bardziej ograniczały się do działań z
pogranicza marketingu i polityki (politykierstwa i układzików, żeby ująć to
dosadniej), a moje właściwe zainteresowania odchodziły w cień, stanowiąc
jedynie wsparcie innych czynności podejmowanych w pracy. Po 2 miesiącach
biurko zaczynało przypominać trumnę, a ja, siedząc po nocach nad
materiałami i wkuwając wiedzę konieczną do pracy, bezwiednie rozglądałem
się po suficie, w poszukiwaniu dogodnego miejsca na podwieszenie
szubienicy... Rzuciłem tę robotę, bo wolę zarabiać mniej, ale za to robić
to, co lubię i nie czuć z każdym dniem, jak uchodzi ze mnie życie...
> No własnie. Ja teraz sobie mysle jak tu wlasnie ZUS oszukac bo to IMHO sa
> najwieksi złodzieje w całym kraju. POrzebijają nawet US. I każdy będzie
> chciał go oszukać dopóki bedzie tak jak jest.
mój ulubiony sposób - umowa autorska (umowa o dzieło z 50% kosztami).
--
Grendel
-
9. Data: 2003-08-11 12:39:37
Temat: Re: dwa pytania
Od: "PawełW" <f...@g...pl>
> > Pytanie drugie dotyczy stosunku ludzi do pracy. Czy musi ona być sensem
> Nie musi byc sensem zycia. Osoby, ktore by tyle czasu pracowaly raczej
> szybko by sie wypalily i szybko stracily zapal. Ale faktem jest, ze
> wiecej pozytku przynosi pracownik, ktory lubi swoja prace.
Pewnie 24 nie bo odchodzi na sen ale sa ludzie którzy już nie bardzo wiedzą
jak wygląda dzień bez pracy.
Coniektóre firmy wysyłają swoich pracowników na przymusowe urlopy w trosce o
stan zdrowia psychicznego pracownika.
> Wiesz co? Dam Ci przyklad ze swojej wlasnej biografii. W
ciach....
>I co teraz robia moi koledzy? Siedza pod monopolowym i narzekaja, 'jak
> to jest chujowo, ze roboty nie ma.'
>
> - Co dzis po robocie robisz? - slysze w pracy.
> - A, musze sie troche poduczyc Perla, bo mi sie przyda.
> - Co Ty pierdolisz? Zabawilbys sie, chlopie, na dziewczynki bys sobie
> jakies poszedl albo zapil troche z nami.
>
> A ja sie tylko delikatnie usmiecham i wyobrazam, jak to bedzie super,
> gdy zrealizuje swoj kolejny pomysl. I jak to sie jeszcze porzadnie
> zabawie w przylosci :-)
W podstawówce wino i piwo - ładne rzeczy :)
Ja też mam takich kolegów z podstawówki. Ale sam jakoś pod monopolką nie
siedzę. Uczyłem się dobrze i z nauką specjalnych problemów nie miałem same 4
i 5 ( w normalniejszej skali 2-5 :)) i bynajmniej nie musiałem godzinami
zakówać ale jednak coś się nad tymi książkami posiedziało.
I tu występuje inna kwestia iż część ludzi musi nieco się rozerwać wyskoczyć
raz na jakiś czas na imprezę czy do baru. Ja też czasem po godzinach siedzę
nad literaturą fachową czy monitorem i staram się wiedzę pogłębiać
aczkolwiek za jedyną motywację służy mi chęć własnego rozwoju. Do tego
dochodzi problem za krótkiego dnia. Ale bez przesady trzeba w życiu mieć
czas na naukę i na zabawę. Trzeba tylko odpowiednio ten czas rozłożyć.
Zakłądanie iź teraz haruję a odpocznę za parę lat sporadycznie wychodzi na
zdrowie. Zawsze na końcu żałuje się najbardziej tego czego się nie zrobiło.
Pozdrawiam
PawełW.
-
10. Data: 2003-08-11 19:54:49
Temat: Re: dwa pytania
Od: n...@p...ninka.net (Nina M. Miller)
=?iso-8859-2?Q?Grendel?= <n...@b...nie> writes:
> On Mon, 11 Aug 2003 13:27:38 +0200, web wrote:
>
> > to az mnie zgroza ogarnia. Sami nie wiedza, czego chca? I sie pozniej
> > nie dziwie, ze nie wiedza, jak znalezc prace.
>
> cóż... po prostu nie wiedzą, czego chcą od życia (poza oczywiście tym, że
> chcą się dobrze bawić i jakoś przeżyć do emerytury/śmierci - cokolwiek
> będzie pierwsze ;-)). Trudno się w sumie temu dziwić - nie każdy doznaje
> olśnienia, co jest jego życiowym celem. Co więcej - nawet jeśli znajdą
to nie kwestia olsnienia, a po prostu odpowiedniego podejscia do
zycia, obserwacji i znajomosci samego siebie.
to sie da wycwiczyc - ale wiekszosci sie nie chce, bo po co, skoro
rodzice utrzymuja, chodzi sie do jednej szkoly, potme drugiej, potem
na zasadzie przypadku wybiera studia i przez caly okres studiow mowi,
ze "jeszcze mam czas na decyzje".
na ogol ludzie, ktorzy osiagaja w czyms sukces, sa zdecydowani, co
chca robic i osiagnac i konsekwentnie daza do celu.
jak chcesz wejsc na szczyt, to z odpowiednim treningiem, mapa i
przygotowaniem to kwestia czasu.
bez mapy, treningu i bez znajomosci gor oraz posiadania odpowiedniego
ekwipunku prawdopodobienstwo tego samego
jest prawie zadne; trzeba niesamowitego przypadku, zeby jakos trafic
na podnoze gory. ba, mozna cale zycie chodzic i nigdy tej gory nie
znalezc.
mozna tez podsluchac rozmowe alpinistow i wskoczyc im na plecy liczac
na to, ze zaniosa nas na szczyt.... a i tak pewnie nas kopna w tylek,
albo zamarzniemy pod drodze...
> jakąś pasję, niekoniecznie musi ona mieć praktyczne zastosowanie, czy
> znaleść popyt na rynku... Oglądałem kiedyś program o człowieku, którego
> fascynował ogień i kowalstwo - problem w tym, że kowali podkuwających koni
> już raczej się nie potrzebuje, przynajmniej nie na poziomie z którego da
> się wyżyć i wyżywić rodzinę. Ale okazało się, że istnieje zapotrzebowanie
> na przeróżne wyroby kute (bramy, świeczniki, ozdoby ścienne itd., itp.) i
> nagle gościowi zaczęło się całkiem nieźle powodzić - nie dosyć, że robi to
> co lubi, to jeszcze mu za to płacą... Ni każdy ma jednak takie szczęście...
jeszcze raz powtarzam, ze szczescia w tym niewiele.
wiecej niz 80% to ciezka praca, poprzedzona mysleniem i planowaniem.
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://pierdol.ninka.net/~ninka/