-
101. Data: 2003-11-07 21:26:37
Temat: Re: czy to jest legalne?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Greg napisał:
> I wtedy tez przestaniemy mowic o woli pracodawcow? No bo ogolny bilans jest
> niezmienny, wiec aby ktos mogl zyskac, ktos inny musi stracic.
> Piszesz, ze pracownicy musza przyjac takie warunki z powodu bezrobocia. A
> ja uparcie twierdze, ze nie musza. Gdyby sie wszyscy wypieli na takie
> warunki to nie ma bata, aby pracodawca nie zaoferowal wiecej. No tak -
> latwo mowic, gdy sie nie ma rodziny na utrzymaniu.
Formalnie mogą się wypiąć, tylko nie wiedzą, jak zareaguje otoczenie -
do "wypięcia się" muszą posiadać także wiedzę, co zrobi ogół
bezrobotnych, w wiekszości czyhających na ich miejsca pracy. Ich postawa
jest rozsądna, bo są łatwo zastępowalni - wypiąć to się może jedyny
specjalista w danym kraju.
> "Ja musze aby dzieci
> wykarmic i ubrac". Nie musi, ale wybiera te koniecznosc - jakies priorytety
> musza byc, co nie? I ja to rozumiem. Nie rozumiem jednak dlaczego nie
> przyjac tego za swiadomy wybor.
Przystawiam Ci pistolet do głowy i proszę o portfel - Ty mi go ŚWIADOMIE
wręczasz - to czemu później masz pretensję? - to był przecież ŚWIADOMY
WYBÓR. ;) Różnica w naszym ujmowaniu polega na tym, że Ja staram się
ująć wszystkie aspekty sprawy, a Ty podchodzisz do niej w sposób
formalny - rozumiem ten punkt widzenia, ale chcę mieć luksus posiadania
swojego własnego zdania - obiektywnie, to pracodawca powinien
przedstawić pracownikowi przy zatrudnieniu alternatywę - w jakie dni
chce pracować - może go nie zatrudnić, ale nie wolno mu wywierać presji
pt. "jak tak, to my tu takich nie chcemy" - wtedy problem ułomnej zgody
pracownika przestaje istnieć, bo pracownik nie wie, co decyduje o
zatrudnieniu, poza cechami obiektywnymi, jak wykształcenie itd.
> - nie zgadzam sie z tym, ze poziom bezrobocia odbiera czlowiekowi mozliwosc
> wyboru.
Żeby posiadać wybór, trzema mieć kilka równoważnych alternatyw [tutaj -
kilka ofert pracy] - jak wiesz, choćby z nieszczęsnego Maslowa, przy
wyborze - praca albo życie, dochodzą dodatkowe zdeterminowane czynniki
ludzkiej konstytucji, nie ujęte w treści wyboru.
> * zastanawiam sie na ile bezrobocie w Polsce wynika z kondycji panstwa,
> oraz przepisow, a na ile z takiej a nie innej mentalnosci spoleczenstwa.
Najlepiej zrzucić na społeczeństwo ;) - to tak jak doradcy HR doradzają
jak zdobyć pracę w sytuacji, kiedy na jedno miejsce czycha 200 osób - 1
skorzysta, 199 się zawiedzie - po prostu nie ma ofert pracy i żadne
argumenty tego nie zmienią [no może oprócz szeroko rozumianej akwizycji
- ale jak kiedyś pisałem, prawo popytu i podaży dotyczy też
pracodawców].
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)
-
102. Data: 2003-11-08 21:01:37
Temat: Re: czy to jest legalne?
Od: "Greg" <o...@o...pl>
"Flyer" w wiadomości news:boh2p7$5se$1@nemesis.news.tpi.pl napisal(a):
>
> Formalnie mogą się wypiąć, tylko nie wiedzą, jak zareaguje
> otoczenie - do "wypięcia się" muszą posiadać także wiedzę,
> co zrobi ogół bezrobotnych, w wiekszości czyhających na ich
> miejsca pracy. Ich postawa jest rozsądna, bo są łatwo zastępowalni
Ano wlasnie - kolko sie zamyka. Markety sa w niedziele otwarte, bo sa tacy,
ktorzy w niedziele chca kupowac i tacy, ktorzy chca w niedziele pracowac
(chca byc bardziej konkurencyjni w stosunku do tych, ktorzy w niedziele
pracowac nie chca).
> > "Ja musze aby dzieci wykarmic i ubrac". Nie musi, ale wybiera
> > te koniecznosc - jakies priorytety musza byc, co nie? I ja to
> > rozumiem. Nie rozumiem jednak dlaczego nie przyjac tego
> > za swiadomy wybor.
> Przystawiam Ci pistolet do głowy i proszę o portfel - Ty mi go
> ŚWIADOMIE wręczasz
Dokladnie.
> - to czemu później masz pretensję?
Pytanie tylko do kogo :-)
> Różnica w naszym ujmowaniu polega na tym, że Ja staram
> się ująć wszystkie aspekty sprawy, a Ty podchodzisz do niej
> w sposób formalny
No ja to traktuje bardzo scisle - chodzi mi o sam fakt wyboru. W motywacje
staram sie nie wnikac.
> chcę mieć luksus posiadania swojego własnego zdania
Alez prosze bardzo :-)
> - obiektywnie, to pracodawca powinien przedstawić pracownikowi
> przy zatrudnieniu alternatywę - w jakie dni chce pracować
A to o tym sie nie mowi? Myslalem, ze najpierw negocjuje sie warunki i
dopiero po zaakceptowaniu ich przez obie strony podpisuje sie (badz nie)
umowe ;-) Pracodawca moze sobie zazyczyc, ze chce aby jego pracownicy
skakali na lewej nodze. Jesli wszyscy stwierdza, ze chyba sie z choinki
urwal to zostanie bez pracownika. Jesli jednak znajdzie sie ktos, kto
zgodzi sie na jego warunki, to szczescie zakreconego pracodawcy. A prawo?
Prawo w tym przypadku moze jedynie utrudnic te dzialania. Jesli ci dwaj
beda chcieli ze soba wspolpracowac, to beda! Podobnie z tym zakazem handlu.
Byc moze molochy nie beda miec juz mozliwosci, ale to miejsce ktore zwolnia
w momencie wypelnia "przedsiebiorcy" handlujacy pokatnie. Beda mogli to
robic albo sami, albo beda "zatrudniac" tych, ktorzy "nie maja wyboru". Czy
wiec naprawde taki przepis zmieni sytuacje na lepsze? Mnie sie raczej
wydaje, ze warunki w "podziemiu" sa jeszcze gorsze.
> - może go nie zatrudnić, ale nie wolno mu wywierać presji
> pt. "jak tak, to my tu takich nie chcemy"
A czy ja moge wywrzec presje na pracodawce i powiedziec, ze jesli nie
zarobie tyle i tyle, to ja u takiego pracowac nie chce? ;-)
Dzwonilem w sprawie pracy do pewnego salonu samochodowego (stroz). W pewnej
chwili slysze:
- Ale to nie ma sensu...
- Przepraszam, ale co nie ma sensu? - pytam zbity z tropu.
- My potrzebujemy osoby w 100% dyspozycyjnej, a pan sie uczy.
Czy to byla presja? No bo to w sumie bylo powiedziane inaczej "jak tak, to
my tu takich nie chcemy" ;-) Ja mialem wybor. Moglem zawalic szkole, albo
sobie podarowac te prace. Szkola wywarla na mnie "silniejsza presje" ;-) Ja
moglem im oferowac cos co dla nich okazalo sie niewystarczajace wiec byli
na nie. Byliby na tak gdybym... ale tego warunku ja zaakceptowac nie
moglem. Nie doszlo miedzy nami do porozumienia wiec wspolpraca nie zostala
zawiazana. To sa fakty. Uwazasz, ze wlasciciel salony powinien sie nade mna
zlitowac, bo jest trudna sytuacja z praca? Powinien byl mi odpuscic? Na
pewno byloby mi bardzo milo :-) Ale niby dlaczego mialby to robic? Dlaczego
mialby isc mi na reke w sytuacji, kiedy na swoich warunkach moze znalezc
kogos innego? Gdyby innych chetnych nie bylo to zapewne w sprawie szkoly
doszlibysmy do porozumienia. Zapewne, bo facet moglby uznac, ze w takim
wypadku to on rezygnuje ze stroza, gdyz na zadne ustepstwa mu sie nie
kalkuluje isc ;-)
> - wtedy problem ułomnej zgody pracownika przestaje istnieć,
> bo pracownik nie wie, co decyduje o zatrudnieniu, poza cechami
> obiektywnymi, jak wykształcenie itd.
Czy nie jest w jego interesie aby sie dowiedziec? A nawet jesli pracodawca
celowo o pewnych rzeczach nie mowi to co stoi na przeszkodzie aby
zrezygnowac gdy przyjdzie co do czego? Uwazasz, ze zrezygnowac mozna na
rozmowie slyszac warunki, ale pozniej juz nie? Trzeba cierpliwie ponosic
konsekwencje?
> Żeby posiadać wybór, trzema mieć kilka równoważnych alternatyw
> [tutaj - kilka ofert pracy]
Aby miec wybor wystarcza dwie alternatywy. Nawet jesli chodzi o "beer or
not to beer..." czy jakos tak ;-)
> - jak wiesz, choćby z nieszczęsnego Maslowa, przy wyborze
> - praca albo życie, dochodzą dodatkowe zdeterminowane
> czynniki ludzkiej konstytucji, nie ujęte w treści wyboru.
Wybor to wybor. W ocene (rozsadny, glupi itd.) wyboru nie wnikam :-)
> > * zastanawiam sie na ile bezrobocie w Polsce wynika
> > z kondycji panstwa, oraz przepisow, a na ile z takiej
> > a nie innej mentalnosci spoleczenstwa.
> Najlepiej zrzucić na społeczeństwo ;)
Najleiej zrzucic odpowiedzialnosc na cokolwiek i kogokolwiek poza samym
soba ;-)
> - to tak jak doradcy HR doradzają jak zdobyć pracę w sytuacji, kiedy
> na jedno miejsce czycha 200 osób - 1skorzysta, 199 się zawiedzie
> - po prostu nie ma ofert pracy
A uwzgledniasz szara strefe? :-) Aby pojsc dalej trzeba zastanowic sie nad
powodami dla ktorych czesc miejsc pracy nie jest oficjalnie rejestrowana (i
o tym wlasnie myslalem piszac o mentalnosci).
pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/
Z psychologia jedyne co mam wspolnego to to, ze jestem czlowiekiem.
-
103. Data: 2003-11-09 12:09:01
Temat: Re: czy to jest legalne?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Greg napisał:
> Ano wlasnie - kolko sie zamyka. Markety sa w niedziele otwarte, bo sa tacy,
> ktorzy w niedziele chca kupowac i tacy, ktorzy chca w niedziele pracowac
> (chca byc bardziej konkurencyjni w stosunku do tych, ktorzy w niedziele
> pracowac nie chca).
Najłatwiej uprościć? ;) Część osób, które kupują w niedzielę, to osoby
zachęcone marketingowo przez hipermarkety - definicja merketingu jest
bardzo etyczna, bo udaje, że tylko uświadamia ludziom ich potrzeby -
nie, marketing w części generuje nowe potrzeby, obce w danej chwili
człowiekowi.
Co do pracowników - priorytetem jest dla nich praca, a warunki schodzą
na dalszy plan i wychodzą po zaspokojeniu podstawowych potrzeb.
> > - obiektywnie, to pracodawca powinien przedstawić pracownikowi
> > przy zatrudnieniu alternatywę - w jakie dni chce pracować
>
> A to o tym sie nie mowi? Myslalem, ze najpierw negocjuje sie warunki i
> dopiero po zaakceptowaniu ich przez obie strony podpisuje sie (badz nie)
> umowe ;-)
Mam wrażenie, że jesteś wyznawcą pięknie napisanych LM - "chcę u Państwa
pracować, bo podoba mi się ....", "chcę się rozwijać" itd. [może
czaaaaaaasami to prawda] - w większości przypadków to bujda na resorach,
mająca umożliwić człowiekowi zarobienie kasy - taki człowiek i tak
ucieknie zaraz, jak znajdzie lepiej płatną pracę, czy bliższą pracę.
Przyjmując do pracy człowieka, [obecnie] masz do czynienia przeważnie z
"kłamcą" lub osobą stosującą inny rodzaj tłumaczenia niż zatrudniający -
to kwestia percepcji słów i pojęć i możliwości ich kształtowania poza
obszarem 100% "jasnych punktów", jak np. zatrudnienie, zdanie itd.
Możesz oczywiście tego nie widzieć, ale rozsądniej jest [zwłaszcza w
zaczynającej się erze nazywania mobbingu] uznać, że przy zatrudnieniu
nie powinno być negocjacji, bo te dają pole do kłamstwa zatrudnionemu,
albo dokładniej - negocjacje mogą być, ale najpierw zatrudniany musi
przedstawić swoje wymagania, nie znając dokładnych wymagań pracodawcy.
> Pracodawca moze sobie zazyczyc, ze chce aby jego pracownicy
> skakali na lewej nodze.
Zatrudnią się u niego, bo taki mają prirytet, a po dwóch dniach
zrezygnują.
Kiedyś szukałem współpracownika na moje [byłe] stanowisko [w Centrali] -
niestety należę do osób, które nie upiększają rzeczywistości - szukałem
na grupie intranetowej w mojej firmie, wśród pracowników [głównie
inforów oddziałowych] - po informacji, że jest to robota kanalasta [od
kanałów, kibli itd.] nikt się do mnie nie zgłosił. Możesz oczywiście
uznać, że przesadzałem [tu potrzebny byłby szerszy opis], ale traf
chciał, że moja Szefowa zatrudniła na to stanowisko dziewczynę - po
dwóch miesiącach zaczęła "chodzić po ścianie" bez mojego współudziału -
jeżeli pracodawca byłby tak miły i określił prawdziwe wymagania i opisał
stosunki pracy [ten sam problem z percepcją pojęć - np. "możliwości
rozwoju"], to zapewne też by nie miał kandydatów do pracy. Te twoje
negocjacje, to rozmowa kłamcy z kłamcą. ;)
>
> > - może go nie zatrudnić, ale nie wolno mu wywierać presji
> > pt. "jak tak, to my tu takich nie chcemy"
>
> A czy ja moge wywrzec presje na pracodawce i powiedziec, ze jesli nie
> zarobie tyle i tyle, to ja u takiego pracowac nie chce? ;-)
Po kobiecemu powiem, że jesteś małostkowy, czepiasz się detali. ;)
W powyższym przykładzie, słowo "wolno" nie ma żadnego związku z prawem
czy innymi regulacjami, jest tylko elementem procesu obiektywizacji
procesu zatrudnienia - nie chcesz mieć obiektywnego, to możecie się
wzajemnie straszyć [tfu, negocjować] ile dusza zapragnie.
> Dzwonilem w sprawie pracy do pewnego salonu samochodowego (stroz). W pewnej
> chwili slysze:
> - Ale to nie ma sensu...
> - Przepraszam, ale co nie ma sensu? - pytam zbity z tropu.
> - My potrzebujemy osoby w 100% dyspozycyjnej, a pan sie uczy.
>
> Czy to byla presja? No bo to w sumie bylo powiedziane inaczej "jak tak, to
> my tu takich nie chcemy" ;-) Ja mialem wybor.
W tym wypadku nie miałeś żadnego wyboru - pracodawca JUŻ dokonał oceny -
powstał ślad pamięciowy zminimalizowany do zapisu - "Greg się nie
nadaje", bez dodatkowych objaśnień - próba zmiany nastawianie mija się z
celem, bo powstaje alternatywa - "Greg się nie nadaje" <> "Greg się nie
uczy", która z lekka nie przystaje do siebie i się nie znosi. ;)
> Szkola wywarla na mnie "silniejsza presje" ;-)
Gdybyś nie miał co do garnka włożyć, to "szkoła" miała by wiekszy
problem - niby też powstała by nieprzystawalność sytuacji
[praca<>szkoła], ale gdybyś nie "oszalał", to wybrałbyś pracę. ;)
> Uwazasz, ze wlasciciel salony powinien sie nade mna
> zlitowac, bo jest trudna sytuacja z praca?
Ja nie piszę o litowaniu się pracodawcy. W ostatnich słowach pracodawca
się usprawiedliwiał przed samym sobą, a nie przed tobą ;) --> jeszcze
raz, to nie była żadna alternatywa. Ale przy okazji zauważ, gdybyś
postąpił wbrew sobie [porzucenie, zapewne świadomego, wyboru nauki] na
rzecz pracy, która w długim okresie nie daje Ci żadnych perspektyw ani
satysfakcji, to pracodawca nie nacieszyłby się Tobą długo - albo byś
uciekł, albo oszalał. ;)
> Powinien byl mi odpuscic? Na
> pewno byloby mi bardzo milo :-) Ale niby dlaczego mialby to robic? Dlaczego
> mialby isc mi na reke w sytuacji, kiedy na swoich warunkach moze znalezc
> kogos innego? Gdyby innych chetnych nie bylo to zapewne w sprawie szkoly
> doszlibysmy do porozumienia. Zapewne, bo facet moglby uznac, ze w takim
> wypadku to on rezygnuje ze stroza, gdyz na zadne ustepstwa mu sie nie
> kalkuluje isc ;-)
I znów - ja nie chcę, żeby ktokolwiek komukolwiek szedł na rękę, w tych
rozważanich.
> Czy nie jest w jego interesie aby sie dowiedziec?
Zależy o czym - zresztą jak w przypadku Twoje przykładu - dowiedzenie
się o powodzie nic by nie zmieniło - tkwi tu również pewien błąd
metodologiczny, bo bez sprawdzenia, jak ma się ów powód w stosunku do
całej populacji, nie powinno się nic zmieniać. Jak gościu powie, że woli
grubych blondynów, żonatych i z trójką dzieci, to też się o to
postarasz? ;)
> A nawet jesli pracodawca
> celowo o pewnych rzeczach nie mowi to co stoi na przeszkodzie aby
> zrezygnowac gdy przyjdzie co do czego? Uwazasz, ze zrezygnowac mozna na
> rozmowie slyszac warunki, ale pozniej juz nie? Trzeba cierpliwie ponosic
> konsekwencje?
Później jest trudniej.
> Aby miec wybor wystarcza dwie alternatywy. Nawet jesli chodzi o "beer or
> not to beer..." czy jakos tak ;-)
Może i dwie, ale RÓWNORZĘDNE. "Być, albo nie być" w sensie słownikowym
jest równorzędna, "Piwo, albo nie piwić" już nie. ;)
> A uwzgledniasz szara strefe? :-) Aby pojsc dalej trzeba zastanowic sie nad
> powodami dla ktorych czesc miejsc pracy nie jest oficjalnie rejestrowana (i
> o tym wlasnie myslalem piszac o mentalnosci).
Ale to wtedy nie są rozważania o bezrobociu - jak byś tego nie nazwał,
osoby pracują i nie są bezrobotne.
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)
-
104. Data: 2003-11-10 10:42:18
Temat: Re: czy to jest legalne?
Od: "Greg" <o...@o...pl>
"Flyer" w wiadomości news:bolarn$i28$1@nemesis.news.tpi.pl napisal(a):
>
> Najłatwiej uprościć? ;) Część osób, które kupują w niedzielę,
> to osoby zachęcone marketingowo przez hipermarkety
Po co Ty chcesz wnikac w takie szczegoliki? :-) Pewnie jest tak jak
piszesz, ale w jaki sposob sie przejawia ta marketingowa zacheta?
> marketing w części generuje nowe potrzeby,
Aaaaa wiec o to chodzi. Ale to nie tylko markety za to odpowiadaja. Jacys
ludzie z buszu nigdy komputera, telewizora, roweru, samochodu, nowej
zastawy stalowej, fikusnych zaslonek, radia z budzikiem... na oczy nie
widzieli, wiec za tym nie gonia. My to widzimy na kazdym kroku, wiemy jak
wykorzystywac... tez chcemy to miec. Ale jak to sie ma do zakupow w
niedziele? Jesli idzie o kupujacych to moga te dobra nabyc i w inne dni,
wiec nie widze jakiejs szczegolnej zachety aby akurat w niedziele to
robili. Tu bowiem nie chodzi o czas tylko pieniadze. Moznaby sie wiec
skupic na pracujacych - chca miec te pieniadze wiec pracuja w niedziele -
dokonuja wyboru 'miec (czas/pieniadze), albo nie miec'. Czlowiek z buszu,
ktory owej "zachety" nie doswiadczyl nie ma takich potrzeb wiec i w
niedziele pracowac by nie pracowal - taki bylby jego wybor. Ile z tych
osob, ktore uwazaja, ze "musza" pracowac w niedziele tak naprawde pracuje
na to co jest im do przezycia konieczne, a ilu na to by miec jak najwiecej
(zaczynajac od minimum) tego co miec moga jesli beda miec pieniadze (czyli
np. telewizor)?
> Co do pracowników - priorytetem jest dla nich praca, a warunki
> schodzą na dalszy plan i wychodzą po zaspokojeniu podstawowych
> potrzeb.
Ale sa przeciez granice. Rozni ludzie roznie sobie te granice okreslaja,
ale wszyscy je maja nie liczac jakichs sporadycznych przypadkow.
> Mam wrażenie, że jesteś wyznawcą pięknie napisanych LM
Jest ono mylne - dla mnie LM to jedna wielka bzdura. Jesli chodzi o sama
motywacje to gdybym zmotywowany nie byl, nie odpowiadalbym na ogloszenie
lub nie pytalbym o prace w danym miejscu, prawda? A cala reszta... o ile
nie ubiegam sie o stanowisko pisarza, to jest ona calkowicie zbedna.
Wszystko przez ten subiektywny odbior ;-) Jesli o mnie chodzi to na
poczatku suche fakty wystarcza. Wybrac dobrych i przyjac na okres probny, w
ktorym pracodawca ma mozliwosc poznania pracownika, a pracownik pracodawce.
Jesli jest ok to trwala wspolpraca, a jesli nie to nie :-)
> taki człowiek i tak ucieknie zaraz, jak znajdzie lepiej płatną
> pracę, czy bliższą pracę.
Wszystko zalezy od priorytetow. Dla mnie na przyklad (przynajmniej w chwili
obecnej, ale nie wiem co musialoby sie stac aby sie to zmienilo) wazniejszy
jest wrobel w garsci niz skowronek na dachu, oraz wzajemne relacje ze
wspolpracownikami i przelozonymi. Jesli nie musze zyc w stresie z powodu
obecnosci miedzy ludzmi roznych napiec, czy tez obaw, ze ktos tylko czeka
na moje potkniecie, to wole prace za 1000 zl, niz prace za 2000 zl wraz z
dodatkowym bonusem w postaci wrzodow zoladka. Przywiazuje sie do miejsc
pracy (zlecenia). Gdy jade autobusem i mijam pewne znajome miejsca, to jak
sobie przypomne tamte dni to lezka sie w oku kreci :-)
> negocjacje mogą być, ale najpierw zatrudniany musi
> przedstawić swoje wymagania, nie znając dokładnych
> wymagań pracodawcy.
Jesli pracodawca, szuka pracownika to przedstawia swoje wymagania i okresla
co moze dac w zamian. Na to odpowiada potencjalny pracownik i mowi/pisze
przedstawiajac co on to. Sytuacje, w ktorych to najpierw osoba chcaca byc
zatrudniona przedstawia swoje wymagania takze maja miejsce. Sa to sytuacje
gdy swoja sile robocza oferuje sie firmom, ktore nie oglosily, ze poszukuja
pracownika.
> > Pracodawca moze sobie zazyczyc, ze chce aby jego pracownicy
> > skakali na lewej nodze.
> Zatrudnią się u niego, bo taki mają prirytet, a po dwóch dniach
> zrezygnują.
Problem pracodawcy. Jesli odkryje co jest powodem dla ktorego zrezygnowali,
to zrezygnuje ze skakania na jednej nodze. No chyba, ze te dwa dni w
zupelnosci mu wystarcza. Wtedy zatrudni kolejnych, ktorzy przez dwa dni
beda skakac na lewej nodze, a po tych dwoch dniach zrezygnuja.
> Te twoje negocjacje, to rozmowa kłamcy z kłamcą. ;)
Widac za bardzo naiwny jestem :-)
> > > - może go nie zatrudnić, ale nie wolno mu wywierać presji
> > > pt. "jak tak, to my tu takich nie chcemy"
> > A czy ja moge wywrzec presje na pracodawce i powiedziec, ze
> > jesli nie zarobie tyle i tyle, to ja u takiego pracowac nie chce? ;-)
> Po kobiecemu powiem, że jesteś małostkowy, czepiasz się detali. ;)
;-)
> > Czy to byla presja?
> W tym wypadku nie miałeś żadnego wyboru
Mialem - moglem zrezygnowac ze szkoly ;-)
> > Szkola wywarla na mnie "silniejsza presje" ;-)
> Gdybyś nie miał co do garnka włożyć, to "szkoła" miała by
> wiekszy problem
Zgadza sie.
> - niby też powstała by nieprzystawalność sytuacji
> [praca<>szkoła], ale gdybyś nie "oszalał", to wybrałbyś pracę. ;)
To tez sie zgadza :-)
> Jak gościu powie, że woli grubych blondynów, żonatych i z trójką
> dzieci, to też się o to postarasz? ;)
To powiem, ze nie spelniam jego oczekiwan i pojde szukac szczescia gdzie
indziej :-) Jednak my tutaj o tych, ktorzy sa zatrudniani (choc strasznie
przy okazji cierpia), a nie o tych ktorzy wymagan nie spelniaja, nie chca
spelniac i nie sa w stanie spelnic :-)
> > Uwazasz, ze zrezygnowac mozna na rozmowie slyszac warunki,
> > ale pozniej juz nie?
> Później jest trudniej.
Ale nie jest to niemozliwe.
> Może i dwie, ale RÓWNORZĘDNE. "Być, albo nie być" w sensie
> słownikowym jest równorzędna, "Piwo, albo nie piwić" już nie. ;)
Masz racje :-)
> > A uwzgledniasz szara strefe? :-) Aby pojsc dalej trzeba zastanowic
> > sie nad powodami dla ktorych czesc miejsc pracy nie jest oficjalnie
> > rejestrowana (io tym wlasnie myslalem piszac o mentalnosci).
> Ale to wtedy nie są rozważania o bezrobociu - jak byś tego nie nazwał,
> osoby pracują i nie są bezrobotne.
I sa jednoczesnie zarejestrowane jako bezrobotne. No i wlasnie zastanawiam
sie, czy jesli poprawi sie kondycja panstwa to te osoby sie wyrejestruja,
czy tez nadal bardziej oplacalna bedzie dla nich praca na czarno
(mentalnosc).
pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/
-
105. Data: 2003-11-10 11:07:46
Temat: Re: czy to jest legalne?
Od: "MarcinP" <b...@p...onet.pl>
>chca miec te pieniadze wiec pracuja w niedziele -
> dokonuja wyboru 'miec (czas/pieniadze), albo nie miec'.
Greg, przyjacielu, powiedz mi wiec dlaczego sa jakies glupie przepisy
dotyczace np 8 godzinnego dnia pracy ?
Przeciez stosujac Twoja zasade, jesli mam ochote zatrudnic kogos
na 140 godzinny tydzien pracy to mam prawo, nie ? Po co sa przepisy BHP ?
Przeciez jak znajde glupka, co mi wiejdzie na rusztowania bez kasku
(i podpisze papier, ze jak mu sie cos stanie to on/jego rodzina zadnych
pretencji do mnie roscic nie bedzie) to po co mi jakies przepisy BHP ?
Po co uprawnienia do "grzebania przy pradzie".Przeciez moge zatrudnic
"zlota raczke" co sie na tym zna i bez papierow mi to zrobi.
Wszystko jest tylko kwestia wyboru, jedni wezma to ryzyko na siebie inni
nie.
Po co minimalna pensja. Przeciez skoro to wolny rynek, to minimalna pensja
powinna ustawic sie sama bez ingerencji panstwa.
Nie stosuj prosze tanich ksiazkowych argumentow, bo one sa g... warte
i nie przystaja do rzeczywistosci, ktora znacznie wyprzedzila teorie.
pozdr
MarcinP
-
106. Data: 2003-11-10 14:53:47
Temat: Re: czy to jest legalne?
Od: "Greg" <o...@o...pl>
"MarcinP" w wiadomości news:bonv5p$lph$1@nemesis.news.tpi.pl napisal(a):
>
> powiedz mi wiec dlaczego sa jakies glupie przepisy
> dotyczace np 8 godzinnego dnia pracy ?
No i co z nimi? One sobie sa, a ci ktorzy chca (poniewaz jest taka potrzeba
i mozliwosc) i tak pracuja znacznie wiecej - nawet jesli nie maja placonych
nadgodzin.
> Nie stosuj prosze tanich ksiazkowych argumentow, bo one
> sa g... warte i nie przystaja do rzeczywistosci, ktora znacznie
> wyprzedzila teorie.
Chcialbym zauwazyc, ze to Ty swiecie w przepisy wierzysz :-) Jasne - suma
sumarum one sa potrzebne. Jednak bez akceptacji ludzi one sa martwe.
pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/
-
107. Data: 2003-11-11 13:02:20
Temat: Re: czy to jest legalne?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Greg napisał:
> > Najłatwiej uprościć? ;) Część osób, które kupują w niedzielę,
> > to osoby zachęcone marketingowo przez hipermarkety
>
> Po co Ty chcesz wnikac w takie szczegoliki? :-) Pewnie jest tak jak
> piszesz, ale w jaki sposob sie przejawia ta marketingowa zacheta?
>
> > marketing w części generuje nowe potrzeby,
>
> Aaaaa wiec o to chodzi.
Z przytoczonego tekstu wyciągam wniosek, że nie zrozumiałeś. ;) W
części, także tej dotyczącej zakupów w niedzielę w hipkach, marketing
tworzy substytuty, a nie środki zaspokajania potrzeb - nie można
powiedzieć, że zakupy w niedzielę, są potrzebą człowieka.
> > W tym wypadku nie miałeś żadnego wyboru
>
> Mialem - moglem zrezygnowac ze szkoly ;-)
Gdybyś zrezygnował ze szkoły, to musiałbyś jeszcze zachęcić pracodawcę,
do dokonania ponownego wyboru - podejrzewam, że w części wypadków by to
nie wystarczyło [obraz nie nadającego się Grega cały czas istnieje] i
musiałbyś dodać jakiś "gratis", żeby wymusić powstanie dysonansu. ;) Tak
więc sama daklaracja o rzuceniu szkoły raczej by nie zmieniła oceny
pracodawcy.
> Jednak my tutaj o tych, ktorzy sa zatrudniani (choc strasznie
> przy okazji cierpia), a nie o tych ktorzy wymagan nie spelniaja, nie chca
> spelniac i nie sa w stanie spelnic :-)
Ja trochę jeszcze bardziej uszczegółowię - mówimy o tych, którzy pracują
5 dni w tygodniu po 8 godzin dziennie - pozostali są z definicji Kp
"wykorzystywani". A Ty byś nie cierpiał, gdyby wg. społeczeństwa praca w
niedzielę i święta nie była normą? To postępowanie wbrew normie/przeciw
sobie powinno być odpowiednio lepiej wynagradzane.
> > Ale to wtedy nie są rozważania o bezrobociu - jak byś tego nie nazwał,
> > osoby pracują i nie są bezrobotne.
>
> I sa jednoczesnie zarejestrowane jako bezrobotne. No i wlasnie zastanawiam
> sie, czy jesli poprawi sie kondycja panstwa to te osoby sie wyrejestruja,
> czy tez nadal bardziej oplacalna bedzie dla nich praca na czarno
> (mentalnosc).
Sugerujesz, że poziom bezrobocia jest zawyżony? ;)
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)
-
108. Data: 2003-11-11 20:00:11
Temat: Re: czy to jest legalne?
Od: "Greg" <o...@o...pl>
"Flyer" w wiadomości news:boqmll$en2$1@atlantis.news.tpi.pl napisal(a):
>
> > Aaaaa wiec o to chodzi.
> Z przytoczonego tekstu wyciągam wniosek, że nie zrozumiałeś. ;)
Bywa :-) Ale naprawde sie staralem! ;-)
> marketing tworzy substytuty, a nie środki zaspokajania potrzeb
> - nie można powiedzieć, że zakupy w niedzielę, są potrzebą człowieka.
Ale prowadza do zaspokajania potrzeb.
> > > W tym wypadku nie miałeś żadnego wyboru
> > Mialem - moglem zrezygnowac ze szkoly ;-)
> Gdybyś zrezygnował ze szkoły, to musiałbyś jeszcze zachęcić
> pracodawcę, do dokonania ponownego wyboru
Jestem asekurantem. Najpierw zdobylbym prace, a dopiero pozniej zrezygnowal
ze szkoly :-)
> - podejrzewam, że w części wypadków by to nie wystarczyło
W tych przypadkach chodzilbym nadal do szkoly ;-)
> Ty byś nie cierpiał, gdyby wg. społeczeństwa praca w
> niedzielę i święta nie była normą?
Nie wiem.
> To postępowanie wbrew normie/przeciw sobie powinno
> być odpowiednio lepiej wynagradzane.
A co jesli ja sie bede zgadzal na zwykle (nie chodzi oczywiscie za zwykle
dla nadgodzin) wynagrodzenie? Kto bedzie temu winien? A jesli bede narzekac
na to, ze otrzymuje zwykle wynagrodzenie, to czy to cos zmieni?
> > (mentalnosc).
> Sugerujesz, że poziom bezrobocia jest zawyżony? ;)
A w statystykach uwzglednia sie prace na czarno? Jesli tak to nie. Jesli
szara strefe sie pomija poniewaz szara, to zdecydowanie tak ;-)
pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/
-
109. Data: 2003-11-12 08:55:42
Temat: Re: czy to jest legalne?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Greg napisał:
> > To postępowanie wbrew normie/przeciw sobie powinno
> > być odpowiednio lepiej wynagradzane.
>
> A co jesli ja sie bede zgadzal na zwykle (nie chodzi oczywiscie za zwykle
> dla nadgodzin) wynagrodzenie?
Jeżeli nie będziesz czuł przymusu, to możesz - tylko nie zaczynaj znów
wałkować przymusu. Ogólnie - praca poza zwyczajowymi godzinami czy
dniami jest lepiej płatna, właśnie ze względu na niezwyczajowość - gdyby
pracodawca szczerze powiedział - płacimi 200%, kto chce się zgłosić - to
prawdopodobnie problemu by nie było.
> Kto bedzie temu winien? A jesli bede narzekac
> na to, ze otrzymuje zwykle wynagrodzenie, to czy to cos zmieni?
Nic.
> A w statystykach uwzglednia sie prace na czarno? Jesli tak to nie. Jesli
> szara strefe sie pomija poniewaz szara, to zdecydowanie tak ;-)
Tak samo nie uwzględnia się osób, które do pośredniaka nie pójdą, bo
mają o nim złe zdanie [utrwalane w gazetach i na grupie], czy za każdym
razem muszą wykupić bilet za 10 zł, żeby do niego dojechać i dowiedzieć
się, że nie ma pracy, czy są np. studentami - te dwie grupy
[niezarejestrowani i pracujący na czarno] prawdopodobnie się znoszą,
więc zdecydowanie nie.
Flyer
--
Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)
-
110. Data: 2003-11-12 10:42:57
Temat: Re: czy to jest legalne?
Od: "Greg" <o...@o...pl>
"Flyer" w wiadomości news:bossj4$rl5$1@atlantis.news.tpi.pl napisal(a):
>
> tylko nie zaczynaj znów wałkować przymusu.
;-)
> > Kto bedzie temu winien? A jesli bede narzekac na to,
> > ze otrzymuje zwykle wynagrodzenie, to czy to cos zmieni?
> Nic.
Ano wlasnie.
> > A w statystykach uwzglednia sie prace na czarno? Jesli tak to nie.
> > Jesli szara strefe sie pomija poniewaz szara, to zdecydowanie tak ;-)
> Tak samo nie uwzględnia się osób, które do pośredniaka nie pójdą, (...)
> te dwie grupy [niezarejestrowani i pracujący na czarno] prawdopodobnie
> się znoszą, więc zdecydowanie nie.
W takim ujeciu to za malo danych na zdecydowany osad ;-) Swoja droga wiesz,
ze bardzo duzo osob pracy nie szuka, bo przeciez jest bezrobocie, a co za
tym idzie i tak jej nie znajda?
pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/