-
1. Data: 2007-04-18 08:49:02
Temat: Re: bez pracy nie ma kołaczy
Od: chojny <c...@i...pl>
Jackare napisał(a):
> Masz bardzo fajny plan (serio). Jego fajność polega na tym że nie masz
> wygórowanych ambicji (raczej potrzeb) materialnych.
> Im mniej w tym planie będziesz miał stałych, koniecznych do płacenia
> zobowiązań tym lepiej dla Ciebie.
> Z tego powodu uważam że to co napisłem jest dobrą propozycją dla Ciebie.
> Przestaw tylko myslenie na inne tory:
> inwestowanie to nie forma oszczędzania a forma "robienia" pieniędzy.
> Generowania czystej gotówki.
> [ciach]
Witam,
jestem na podobnym rozdrozu co przedmowca i w niedalekiej przyszlosci
planuje wskoczyc w kredyt, kupic mieszkanie itd.
Dlatego mam takie pytanie, aby sie upewnic czy dobrze rozumiem Twoja
propozycje.
Twoim zdaniem bardziej oplaca sie zyc skromnie (bez samochodu, wakacji),
wynajmowac mieszkanie 1-2 pokoje ~800zl/mc (sam wynajem, Gdansk) i
inwestowac kase, niz wziac kredyt (zalozmy mniej wiecej przy 200tys na
25lat -> rata ~1500/m-c)?
W tym drugim przypadku bylby juz wlasny kat i odchodzilyby koszty
zwiazane z wynajmem mieszkania, na rzecz kosztow kredytu oczywiscie:).
Wydaje mi sie (a nie siedze w ekonomii, bankowosci itp), ze korzystniej
wychodzi wlasnie wziac kredyt. Jak Ci sie uda przekonac mnie, ze tak nie
jest to moze zmienie swoje plany:).
Twoi znajomi o ktorych piszesz pracowali/pracuja? Bo skad mieli kase na
inwestowanie? Moj jeden znajomy od jakiegos czasu odklada kase, a od
niedawna zaczal bawic sie w inwestowanie, ale przez caly czas mieszka z
rodzicami, dostaje alimenty, wiec i mial z czego odlozyc.
pozdrawiam
chojny
-
2. Data: 2007-04-18 21:50:25
Temat: bez pracy nie ma kołaczy
Od: Sekstus Empiryk <a...@m...pl>
Witam.
Kończę właśnie studia, ale nie chcę iść do pracy.
Przynajmniej nie do takiej (nie)normalnej, że wstaje się w poniedziałek
rano, a wraca w piątek wieczorem.
Bo to w zasadzie 5/7 dorosłego życia jest. Ponad 70 procent.
Znacznie bardziej wolałbym w tym czasie chodzić na spacery i przeglądać się
w oczach Natalii.
Analizując różne inne, mniej angażujące, sposoby zdobywania pieniędzy,
zdałem sobie sprawę, że odpowiada mi, niestety, bardzo niewiele z nich.
Aktualnie najbardziej jestem przekonany do udzielania korepetycji. Już
nawet 10 godzin tygodniowo wystarczyłoby do skromnego utrzymania.
Mam oczywiście świadomość, iż taki sposób na życie wiązałby się z wieloma
niedogodnościami. Części z nich zapewne w ogóle nawet teraz nie dostrzegam,
dlatego bardzo proszę o bezwzględne wytknięcie wszystkich. Tak, żeby za
jakiś czas nie wyskoczyły na mnie zza krzaków.
Pytania, które przychodzą mi do głowy:
1.) Czy Urząd Skarbowy zacznie mnie jakoś intensywnie nękać, jeśli nie będę
składał PITów?
2.) Brak emerytury nieszczególnie mnie martwi, co innego ubezpieczenie
zdrowotne. W jaki sposób mógłbym je uzyskać, możliwie najniższym kosztem?
2a.) Wiem, że miałbym je zapewnione jako zarejestrowany bezrobotny. Jakie
są jednak szanse ciągłego pozostawania nim przez, powiedzmy, kilkanaście
lat? Czy Urząd Pracy może skutecznie przymusić mnie do podjęcia jakiegoś
zatrudnienia? (a jeśli tak, to jak dużo wysiłku wymagałoby skuteczne
uniknięcie tegoż?)
3.) Podejrzewam, że w zarysowanej sytuacji zapewne nie miałbym zbyt
wielkich szans na jakiś potężny kredyt? Bo przydałyby się jakieś bardziej
własne ściany.
Pzdr.
-
3. Data: 2007-04-18 22:12:32
Temat: Re: bez pracy nie ma kołaczy
Od: Maciek Sobczyk <m...@d...doPLer>
Sekstus Empiryk napisał(a):
[ciach]
Dziękuję. Posłałem na prhn
pozdr.
M.
--
Kochana Mary!
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Tęsknię za Tobą tragicznie
A.T.Tappman, kapelan Armii Stanów Zjednoczonych
-
4. Data: 2007-04-18 22:24:11
Temat: Re: bez pracy nie ma kołaczy
Od: "Jackare" <jacek.leszczuk[wytnij_to]@wytnij_to.interia.pl>
>
> 3.) Podejrzewam, że w zarysowanej sytuacji zapewne nie miałbym zbyt
> wielkich szans na jakiś potężny kredyt? Bo przydałyby się jakieś bardziej
> własne ściany.
>
I tu bardzo źle kombinujesz. Przede wszystkim z tym kredytem. Nie chcesz
stać się niewolnikiem pracy a chcesz być niewolnikiem banku :)))))
Bradzo zła koncepcja.
Przy Twoim modelu mozna jednak dojść do całkiem niezłych pieniędzy w ciągu
kilku lat jeżeli przyjmiesz pewien zdyscyplinowany sposób postępowania,
sprowadzający się do trzech punktów
1. Zaczniesz zyć ze środków dostarczanych przez Natalię (posiadanych,
wypracowanych etc)
2. To co zarobisz sam będziesz inwestować (giełda, instrumenty finansowe,
nieruchomości), w miarę możliwości efektywnie (czyli bez pośredników,
funduszy powierniczych itp)
3. Nie wpieprzysz się przez okres "rozruchowy" w żaden kredyt, co może się
okazac najtrudniejsze bo kredyt może się okazać np jedyną droga do
materializacji potrzeb Natalii, która nie będzie chciała w okresie wzrostu
środków w mechanizmach inwestycyjnych żyć bez własnego samochodu, pralki,
lodówki, komórki, kablówki i innych mało istotnych pierdół.
Napisałem to najzupełniej poważnie.
Jeżeli tego co napisałem nie rozumiesz, po prostu odpuśc sobie, weź kredyt,
kup mieszkanie, samochód, przejadaj kasę i martw się czy w nastpnym miesiącu
starczy ni na zapłatę raty i wyjście do kina.
--
Jackare
-
5. Data: 2007-04-18 23:32:44
Temat: Re: bez pracy nie ma kołaczy
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:1fe7v20ullb11$.6h067ele30y3$.dlg@40tude.net Sekstus
Empiryk <a...@m...pl> pisze:
> Kończę właśnie studia, ale nie chcę iść do pracy.
To nie idź. Nie ma przymusu.
> Przynajmniej nie do takiej (nie)normalnej, że wstaje się w poniedziałek
> rano, a wraca w piątek wieczorem.
> Bo to w zasadzie 5/7 dorosłego życia jest. Ponad 70 procent.
A cóż to za praca??
> Znacznie bardziej wolałbym w tym czasie chodzić na spacery i przeglądać
> się w oczach Natalii.
A kogo obchodzi co byś wolał?
> Analizując różne inne, mniej angażujące, sposoby zdobywania pieniędzy,
> zdałem sobie sprawę, że odpowiada mi, niestety, bardzo niewiele z nich.
To masz problem.
> Aktualnie najbardziej jestem przekonany do udzielania korepetycji. Już
> nawet 10 godzin tygodniowo wystarczyłoby do skromnego utrzymania.
Wątpię. Korki to niestabilne źródło dochodów. Dobre dla dorabiania i to na
krótką metę.
Zresztą jako student bez jakichkolwiek kwalifikacji jesteś bezwartościowy w
porównaniu z doświadczonym nauczycielem robiącym to samo.
> Mam oczywiście świadomość, iż taki sposób na życie wiązałby się z wieloma
> niedogodnościami. Części z nich zapewne w ogóle nawet teraz nie
> dostrzegam, dlatego bardzo proszę o bezwzględne wytknięcie wszystkich.
> Tak, żeby za jakiś czas nie wyskoczyły na mnie zza krzaków.
> Pytania, które przychodzą mi do głowy:
> 1.) Czy Urząd Skarbowy zacznie mnie jakoś intensywnie nękać, jeśli nie
> będę składał PITów?
Oczywiście. Ale czemu miałbyś ich nie składać?
> 2.) Brak emerytury nieszczególnie mnie martwi, co innego ubezpieczenie
> zdrowotne. W jaki sposób mógłbym je uzyskać, możliwie najniższym kosztem?
> 2a.) Wiem, że miałbym je zapewnione jako zarejestrowany bezrobotny. Jakie
> są jednak szanse ciągłego pozostawania nim przez, powiedzmy, kilkanaście
> lat?
Bez problemu, nawet kilkadziesiąt lat. Trochę na bezrobociu, trochę pracy,
znów na bezrobociu i tak w kółko. Przynajmniej w obecnym stanie prawnym
Natomiast być gównianym pasożytem bez przerwy możesz być tylko jako
rencista.
> Czy Urząd Pracy może skutecznie przymusić mnie do podjęcia jakiegoś
> zatrudnienia?
Nie.
> 3.) Podejrzewam, że w zarysowanej sytuacji zapewne nie miałbym zbyt
> wielkich szans na jakiś potężny kredyt? Bo przydałyby się jakieś bardziej
> własne ściany.
Przecież rozwiązanie jest proste - żyj z Natalii.
--
Jotte
-
6. Data: 2007-04-19 05:24:37
Temat: Re: bez pracy nie ma kołaczy
Od: Sekstus Empiryk <a...@m...pl>
Dnia Thu, 19 Apr 2007 00:12:32 +0200, Maciek Sobczyk napisał(a):
> [ciach]
> Dziękuję. Posłałem na prhn
Ojej. A mogę kogoś pozdrowić?
-
7. Data: 2007-04-19 06:02:40
Temat: Re: bez pracy nie ma kołaczy
Od: Tomek <t...@v...pl>
o ja pier.... ty jakis troll jesteś czy tak poważnie?
-
8. Data: 2007-04-19 06:37:30
Temat: Re: bez pracy nie ma kołaczy
Od: Sekstus Empiryk <a...@m...pl>
Dnia Thu, 19 Apr 2007 00:24:11 +0200, Jackare napisał(a):
> I tu bardzo źle kombinujesz. Przede wszystkim z tym kredytem. Nie chcesz
> stać się niewolnikiem pracy a chcesz być niewolnikiem banku :)))))
> Bradzo zła koncepcja.
Ja również nie jestem jej idolem.
Po prostu pytam, czy bez żadnych udokumentowanych dochodów miałbym na taki
ewentualny kredyt jakąś szansę.
Bo kombinuję, że skoro i tak muszę co miesiąc płacić 400 zł za pokój, to
równie dobrze mógłbym co miesiąc płacić 400 zł raty za własne mieszkanie.
> Przy Twoim modelu mozna jednak dojść do całkiem niezłych pieniędzy w ciągu
> kilku lat jeżeli przyjmiesz pewien zdyscyplinowany sposób postępowania,
> sprowadzający się do trzech punktów
Celem mojego "modelu" nie jest dochodzenie do pieniędzy, tylko banalne,
trywialne rozkoszowanie się smakowaniem upływającego czasu.
Pieniądze potrzebne są w nim tylko żeby mieć gdzie spać i co jeść.
> 1. Zaczniesz zyć ze środków dostarczanych przez Natalię (posiadanych,
> wypracowanych etc)
Nietety, Natalia utrzymuje się jeszcze ze skromnego kieszonkowego.
[zaraz ktoś złośliwie zaproponuje, żebym póki co udzielał korepetycji
Natalii, to może za lepsze stopnie dostanie podwyżkę ;)]
> 2. To co zarobisz sam będziesz inwestować (giełda, instrumenty finansowe,
> nieruchomości), w miarę możliwości efektywnie (czyli bez pośredników,
> funduszy powierniczych itp)
Erm. Jako forma oszczędzania - jasne.
Znasz kogoś kto zaczynał od zera, a teraz się z tego utrzymuje przy
niewielkim nakładzie pracy? Naprawdę widzisz taką możliwość?
> 3. Nie wpieprzysz się przez okres "rozruchowy" w żaden kredyt, co może się
> okazac najtrudniejsze bo kredyt może się okazać np jedyną droga do
> materializacji potrzeb Natalii, która nie będzie chciała w okresie wzrostu
> środków w mechanizmach inwestycyjnych żyć bez własnego samochodu, pralki,
> lodówki, komórki, kablówki i innych mało istotnych pierdół.
:)))
Spoko, jakby co Natalia ma młodszą siostrę. ;)
> Napisałem to najzupełniej poważnie.
> Jeżeli tego co napisałem nie rozumiesz, po prostu odpuśc sobie, weź kredyt,
> kup mieszkanie, samochód, przejadaj kasę i martw się czy w nastpnym miesiącu
> starczy ni na zapłatę raty i wyjście do kina.
Z tego co zrozumiałem - punkt pierwszy jest kluczowy i bez niego cały
system się sypie?
-
9. Data: 2007-04-19 07:05:13
Temat: Re: bez pracy nie ma kołaczy
Od: Wojciech Bańcer <p...@p...pl>
Sekstus Empiryk napisał(a):
[...]
>> I tu bardzo źle kombinujesz. Przede wszystkim z tym kredytem. Nie chcesz
>> stać się niewolnikiem pracy a chcesz być niewolnikiem banku :)))))
>> Bradzo zła koncepcja.
> Ja również nie jestem jej idolem.
> Po prostu pytam, czy bez żadnych udokumentowanych dochodów miałbym na taki
> ewentualny kredyt jakąś szansę.
Tak. Kredyt pod zastaw lokaty. :)
> Bo kombinuję, że skoro i tak muszę co miesiąc płacić 400 zł za pokój, to
> równie dobrze mógłbym co miesiąc płacić 400 zł raty za własne mieszkanie.
Kredyty hipoteczne są "nieco" droższe.
[...]
>> 2. To co zarobisz sam będziesz inwestować (giełda, instrumenty finansowe,
>> nieruchomości), w miarę możliwości efektywnie (czyli bez pośredników,
>> funduszy powierniczych itp)
> Erm. Jako forma oszczędzania - jasne.
> Znasz kogoś kto zaczynał od zera, a teraz się z tego utrzymuje przy
> niewielkim nakładzie pracy?
Znam. Jakiś czas temu zaczynał coś z 5k kapitału początkowego.
A ostatnio sobie kupił kawalerkę. ~100 m^2.
[...]
--
Wojciech 'Proteus' Bańcer
p...@p...pl
-
10. Data: 2007-04-19 07:37:04
Temat: Re: bez pracy nie ma kołaczy
Od: "Jackare" <j...@i...pl>
> Bo kombinuję, że skoro i tak muszę co miesiąc płacić 400 zł za pokój, to
> równie dobrze mógłbym co miesiąc płacić 400 zł raty za własne mieszkanie.
>
OK, ale w przypadku kredytu będziesz MUSIAŁ płacic raty, natomiast warunkiem
pożyczenia pieniędzy przez bank jest BEZPIECZEŃSTWO pożyczki (środki własne,
zastaw hipoteczny, weksle itp
> Celem mojego "modelu" nie jest dochodzenie do pieniędzy, tylko banalne,
> trywialne rozkoszowanie się smakowaniem upływającego czasu.
> Pieniądze potrzebne są w nim tylko żeby mieć gdzie spać i co jeść.
> Erm. Jako forma oszczędzania - jasne.
> Znasz kogoś kto zaczynał od zera, a teraz się z tego utrzymuje przy
> niewielkim nakładzie pracy? Naprawdę widzisz taką możliwość?
>
Masz bardzo fajny plan (serio). Jego fajność polega na tym że nie masz
wygórowanych ambicji (raczej potrzeb) materialnych.
Im mniej w tym planie będziesz miał stałych, koniecznych do płacenia
zobowiązań tym lepiej dla Ciebie.
Z tego powodu uważam że to co napisłem jest dobrą propozycją dla Ciebie.
Przestaw tylko myslenie na inne tory:
inwestowanie to nie forma oszczędzania a forma "robienia" pieniędzy.
Generowania czystej gotówki.
Znam dwie takie osoby (sam żałuję że poszedłem drogą "po pierwsze
konsumpcja" a teraz muszę nadrabiać stracony czas od strony inwestycyjnej).
Są to osoby które nigdy nie pracowały i nie pracują do dziś. Zaczynały od
zera. Jeszcze jako uczniowie/studenci zaczęli "zabawę" w inwestowanie od
naprawdę drobniutkich pieniędzy i dziś nie muszą nic robić. Robią to co Ty
chcesz robić- smakują upływający czas, spędzając go na małych
przyjemnościach i radościach.
Kluczem jest i było to że żyli skromnie, czyli nie porywali się za młodu na
mieszkania, samochody, drogie wakacje, a skupiali się na "bezwysiłkowym"
pomnażaniu kapitału.
Dam ci przykład:
Fundusze inwestycyjne prowadzone przez banki, czyli forma inwestowania droga
i mniej efektywna przynosiły w ostanio zysk rzędu ponad 60% w skali 18
miesięcy. Czyli zainwestowanie 1000 zł dawało po 18 mies ponad 1600 zł (na
przykładzie funduszu mBanku).
Gdybyś z comiesięcznych korków przeznaczył na inwestycje finansowe ok 500
zł, to po roku masz 6 tys zł podstawy która od pierwszych zainwestowanych
pięciu stówek procentuje. Zwiększając systematycznie podstawę będziesz miał
po kilku latach zupełnie niezły kapitał z którego przy Twoich niewielkich
potrzebach będziesz mógł wypłacać odsetki i zwiększyć Twój i Natalii komfort
smakowania upływu czasu. Jeżeli utrzymasz na wodzy swe zachcianki do poziomu
na jakim są one teraz, to właśnie będzie Twoją największą przewagą! Okazać
się może że po 10 latach będziesz mógł sobie kupić jakieś własne M (może
niekoniecznie w najdroższym i najbardziej topowym mieście), ale jednak po 10
latach a nie po 30, za gotówkę, bez kredytu i bez naruszania kapitału który
nadal inwestowany -będzie ciągle procentował.
Jeżeli nawet nie kupisz M dla siebie a będziesz miał środki - kup je i
wynajmij komuś. Do dochodów z kapitału dojdą Ci dochody z najmu, które
możesz albo przejeść albo dalej inwestować. Nieruchomości teraz to jedne z
najlepszych lokat, więc z jednej strony zysk z najmu będzie pomnażał Twoją
gotówkę a z drugiej rozproszysz nieco swój kapitał co z punktu widzenia jego
bezpieczeństwa jest dobre.
Spokojnie możesz to osiągnąć jeżeli nie popełnisz tego błędu który np ja
popełniłem, tzn na starcie nie kupisz samochodu, mieszkania i innych pierdół
które same w sobie stanowią worek bez dna a często wymagaja związania się
kredytem i czynią Cię niewolnikiem czyichś pieniędzy.
Pozbyć się tego nie możesz (bo przecież gdzie będziesz mieszkał i czym
jeżdził a w dodatku tak naprawdę to nie Twoje bo masz na tym zastawy;) ) a
dodatkowych wartości toto nie tworzy,m chyba właśnie że ze uczynisz z
posiadanego majątku mechanizm przynoszący kolejne pieniądze.
Przemyśl to bo być może jesteś teraz w najlepszym miejscu aby taki krok
uczynić. Z perspektywy lat patrząc, ja bym tak zrobił.
--
Jackare