-
1. Data: 2005-12-16 14:01:25
Temat: ams S.A. - ku przestrodze! (długie)
Od: "greg" <o...@m...com>
Oto co mi się przydarzyło w tejże, jakże szanowanej (myślałby kto...) firmie
z grupy Agora - AMS SA z branży tzw. reklamy zewnętrznej.
Od jakiegoś czasu szukam lepiej płatnej i bardziej interesującej pracy niż
aktualnie mam (miałem?), w związku z tym, gdy razu pewnego pojawiło się w
"Wyborczej" ogłoszenie o rekrutacji na stanowisko specjalisty ds.
technicznych w dziale technicznym, postanowiłem na nie odpowiedzieć.
Wymagania spełniałem, więc wysłałem aplikację. Po kilku dniach zostałem
zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną z Dyrektorem Działu Technicznego.
Okazało się, że wyróżniłem się na tyle pozytywnie na tle innych kandydatów,
że
poproszono mnie na kolejne spotkanie. Myślę sobie: "o, jest szansa, trzeba
ją wykorzystać". Przygotowałem się gruntownie i spokojny poszedłem. Nie
ukrywam, że wyjście w środku dnia z aktualnej pracy wymagało niejakiej
gimnastyki z mojej stron, ale się udało dotrzeć na spotkanie na czas.
Przyjął mnie znów Pan Dyrektor Działu Technicznego. Już na początku bez
zbytnich wstępów zakomunikował mi, że firma ASM pragnie mnie zatrudnić.
Zaskoczyło mnie to, ale i bardzo ucieszyło. Pan Dyrektor niestety podał
zupełnie nieakceptowalną dla mnie kwotę wynagrodzenia, za jaką są chętni
mnie zatrudnić. Od razu też zostałem poinformowany o tym, że osiągnięcie
oczekiwanego przeze mnie pułapu wynagrodzenia jest nierealne. Nie
zrezygnowałem jednak i postanowiłem wynegocjować lepsze warunki. Udało się.
Przystając na gorsze warunki na okresie próbnym, po trzech miesiącach
wynagrodzenie miało wzrosnąć o 18,5% (teraz to wyliczyłem ;) ). Żadne
kokosy, powiedziałbym raczej, że to uczciwe pieniądze za taką pracę jaka
mnie czekała. Po tym ustaleniu dogadaliśmy jeszcze pozostałe szczegóły i
ostatecznie przypieczętowaliśmy umowę uściśnięciem sobie prawic. Pan
Dyrektor był jeszcze na tyle wspaniałomyślny, że dostałem jeszcze jeden
dzień na ochłonięcie i "przespanie" się z tematem, zapewniając mnie
jednocześnie, że Jego decyzja nie ulegnie zmianie. Nazajutrz rano miałem
wykonać telefon z potwierdzeniem decyzji z mojej strony. W zasadzie mogłem
od razu oznajmić moją chęć podjęcia pracy w AMS, coś jednak kazało mi
skorzystać z tej jednodniowej zwłoki. Nieświadom tego, co mi gotuje los
wróciłem do pracy i oznajmiłem kierownictwu, że pragnę się zwolnić z
pracy z dniem 1 stycznia, na razie nie podając przyczyny. Sprawę dokładnie
mieliśmy omówić nazajutrz. Dalej będzie najważnejsze: wieczorem, tego samego
dnia, zadzwonił do mnie Pan Dyrektor Działu Technicznego, beztrosko
oświadczając, że On i firma AMS rezygnują z mojej kandydatury i jednak mnie
NIE ZATRUDNIĄ!!! Zatkało mnie. Jedyne wyjaśnienia na jakie się zdobył to
takie, że: "znalazł się w ostatniej chwili ktoś odpowiedniejszy na to
stanowisko". Czujecie klimat?! Ustalam datę przyjęcia do pracy, zarobki,
precyzujemy dalsze kroki przed przyjęciem mnie do pracy, a tu taki numer!
Wychodzi na to, że wszystkie te słowa, ustalenia, decyzje ze strony AMS
można było sobie od razu w d... wsadzić! Cóż to za człowiek, cóż to za
firma, która nie dotrzymuje danego słowa? Czy w ogóle kierują się jakąś
etyką w biznesie, czy znają w ogóle takie słowo, trudne słowo...? Podstawową
zasadą przy podejmowaniu decyzji jest chyba świadomość ponoszenia ich
konsekwencji, ale tego już Pan Dyrektora chyba nie nauczono. Niedobrze mi
się robi na myśl, że mógłbym być jego podwładnym (to jest jedyny plus w tym
wszystkim, że nie zostałem) i współczuję temu, kto się w moje miejsce tam
załapał (pewnie jakaś rodzinka). Najgorsze jest to, że już zacząłem rozmowę
w aktualnej firmie o warunkach zwolnienia. Możecie sobie tylko wyobrazić co
czułem, z wielką skruchą odwołując moją decyzję o odejściu. Pozostawiono to
bez komentarza. Na razie chodzę do pracy, ale zobaczymy co będzie na koniec
miesiąca. I pomyśleć, że przez nieprzemyślaną decyzję takiego niedorobionego
dyrektorka, mogę stracić za jednym zamachem i jedno i drugie stanowisko. A
jedno jest pewne: moja pozycja w firmie znacznie uległa pogorszeniu... Słów
brak.
A teraz pytania do Was. Czy kiedykolwiek kogokolwiek coś takiego spotkało i
jak sobie z tym poradził? Czy jest jakaś metoda na zabezpieczenie się przed
takimi sytuacjami? Podpisywać jakąś umowę wstępną, czy jak? Nie mam
doświadczenia w tej materii i chętnie wysłucham dobrych rad. Na koniec
jeszcze ostrzeżenie z mojej strony: nie zniechęcam Was do aplikowania do tej
firmy, ale jeśli już to będziecie robić (wiem, że tak będzie, bo widziałem
następne ogłoszenia w "Wyborczej") to darujcie sobie dział techniczny. Zaś
pracując w innych działach szczególnie uważajcie na współpracę z Tym
działem.
List opublikowałem na forum "Praca" w gazeta.pl. Ciekawe ile ten wątek się
tam utrzyma - w końcu to też Agora...
Pozdrawiam i wszystkiego lepszego w Nowym Roku.
Greg
-
2. Data: 2005-12-16 14:25:45
Temat: Re: ams S.A. - ku przestrodze! (długie)
Od: "Piotr Żebrowski" <p...@o...pl>
> A teraz pytania do Was. Czy kiedykolwiek kogokolwiek coś takiego
> spotkało i jak sobie z tym poradził? Czy jest jakaś metoda na
> zabezpieczenie się przed takimi sytuacjami? Podpisywać jakąś umowę
> wstępną, czy jak?
wiesz. to niemile.. ale w sumie sam sobie jestes winien
nigdy nie mając w ręku podpisanej umowy nie zrywaj aktualnej... i tyle albo
aż tyle..
w tym kraju słowo nie ma znaczenia.. ba nawet podpisana umowa nie ma
znaczenia...
niestety miałem kilka sytuacji gdzi epodjęte negocjacje okazywaly sie nie
miec zadnego znaczenia bo ktos wyzej zalozyl sobie cos i tyle... dlatego gdy
mam jakiekolwiek wątpliwosci proszę o pokazanie pełnomocnictwa do negocjacji
w imieniu dajen firmy... niestety ;(
no i wszystko na piśmie
--
Pozdrawiam
Piotr Żebrowski
www.otwarte.com.pl
-
3. Data: 2005-12-16 15:21:00
Temat: Re: ams S.A. - ku przestrodze! (długie)
Od: januszek <j...@p...irc.pl>
greg napisał(a):
[...]
Możesz też spojrzeć na sprawę trochę z innej strony: Ciesz się, że
zadzwonił ;)
Swoją drogą właściwa strategia w takim momencie (nie jedyna, rzecz
jasna) to poprosić o warunki napisane na papierze. Potem przedkładasz je
obecnemu pracodawcy jako argument w negocjowaniu podwyżki ;)
j.
-
4. Data: 2005-12-16 15:33:37
Temat: Re: ams S.A. - ku przestrodze! (długie)
Od: "Konrad" <w...@o...pl>
Witam,
znam podobny przypadek, został rozegrany troszeczkę inaczej jeżeli chodzi o
sam fakt poinformowania aktualnego pracodawcy i wszystko skończyło się
dobrze. Jednak zgodnie z prawem w przypadku poniesienia jakichkolwiek
konsekwencji z tytułu rezygnacji z aktualnej pracy - patrz zwolnienie, które
być może wisi nad tobą i sam fakt po tym zdarzenie - twoja pozycja w firmie
o jakiej mówisz, przy słownym otrzymaniu etatu w innej firmie u której
starałeś się o stanowisko, możesz sobie rościć prawo do odszkodowania i
rekompensaty z tytułu konsekwencji jakie wypłynęły przez podjęcie przez
Ciebie takich to, a nie innych kroków - rezygnacja z aktualnej posady na
rzecz nowego pracodawcy. Istnieje bowiem coś takiego jak umowa
dżentelmeńska, która wedle prawa jest uznawana. Dochodzić wtedy możesz
swoich praw na drodze powództwa cywilnego.
Pozdrawiam
K.
-
5. Data: 2005-12-16 16:07:23
Temat: Re: ams S.A. - ku przestrodze! (długie)
Od: "greg" <o...@m...com>
> Możesz też spojrzeć na sprawę trochę z innej strony: Ciesz się, że
> zadzwonił ;)
nawet gdyby nie zadzwonił to i tak byłem zobowiązany do wykonania do niego
telefonu następnego dnia (a ja dotrzymuję słowa :) ), a wtedy pewnie i tak
bym się wszystkiego dowiedział;
no i zamierzałem ten telefon wykonać PRZED jakimikolwiek działaniami w
obecnej pracy
> Swoją drogą właściwa strategia w takim momencie (nie jedyna, rzecz
> jasna) to poprosić o warunki napisane na papierze. Potem przedkładasz je
> obecnemu pracodawcy jako argument w negocjowaniu podwyżki ;)
fajnie, ale jeśli już marzysz o tym, żeby odejść z aktualnej pracy, to sam
wiesz - podwyżka to nie najważniejsza rzecz...
pozdrawiam
greg
-
6. Data: 2005-12-16 16:09:10
Temat: Re: ams S.A. - ku przestrodze! (długie)
Od: "greg" <o...@m...com>
> wiesz. to niemile.. ale w sumie sam sobie jestes winien
> nigdy nie mając w ręku podpisanej umowy nie zrywaj aktualnej... i tyle
albo
> aż tyle..
teraz już wiem :(
> w tym kraju słowo nie ma znaczenia.. ba nawet podpisana umowa nie ma
> znaczenia...
:(((
> niestety miałem kilka sytuacji gdzi epodjęte negocjacje okazywaly sie nie
(...)
> no i wszystko na piśmie
dzięki, o takie rady mi chodziło
pozdrawiam
greg
-
7. Data: 2005-12-16 22:22:12
Temat: Re: ams S.A. - ku przestrodze! (długie)
Od: "Tiger" <c...@c...pl>
>> niestety miałem kilka sytuacji gdzi epodjęte negocjacje okazywaly sie nie
> (...)
>> no i wszystko na piśmie
>
> dzięki, o takie rady mi chodziło
Ponizsze informacje podaje do zastosowania tylko na wypadek, gdybys dostal
zwolnienie w firmie, w ktorej pracujesz - i gdyby nie pomoglo tlumaczenie,
ze "Dostales zaskakujaco dobra propozycje pracy za duzo duzo wieksze
pieniadze, ale okazalo sie to jedna wielka mistyfikacja i nie masz pojecia,
dlaczego tamta osoba tak wobec Ciebie postapila... podejrzewasz konkurencje
albo jakiegos osobistego wroga".
Umowa ustna jest rownie wazna, co pisemna. Jezeli mozesz jej zaistnienie w
jakikolwiek sposob udowodnic (nawet zadzwoniwszy do owego dyrektora i
nagrawszy rozmowe, w ktorej potwierdzi on te fakty - nieswiadomy
odpowiedzialnosci byc moze) to idz do sadu i mozesz wygrac, raczej bez
problemu w sadzie pracy osiagniesz.
Pozdrawiam,
Tiger
-
8. Data: 2005-12-16 22:25:06
Temat: Re: ams S.A. - ku przestrodze! (długie)
Od: "Tiger" <c...@c...pl>
> dżentelmeńska, która wedle prawa jest uznawana. Dochodzić wtedy możesz
> swoich praw na drodze powództwa cywilnego.
Musi zaopatrzyc sie w choc jeden dowod takiego a nie innego stanu
faktycznego - np. nagrac rozmowe z owym "dyrektorem", w ktorej powinien
lagodnym tonem zadac jedno pytanie: "No ja rozumiem pana stanowisko, ale
przeciez juz nawet umowilismy sie na konkretna kwote i termin rozpoczecia
pracy i bylo to potwierdzone z Pana strony, prawda?" - jezeli chcac
wyjasniac odpowie "No w sumie tak, ale..." - to sprawa wygrana. Jezeli nie
odpowie - to zadac pytanie ponownie i jeszcze raz - dopoki sie nie przyzna.
Pozdrawiam,
Tiger