eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeZwolnienie L4 i operacja
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 139

  • 131. Data: 2005-08-19 08:51:21
    Temat: Re: Zwolnienie L4 i operacja
    Od: Zbyszek Tuźnik <d...@b...pl>


    > W dobrowolnej umowie obie strony są doskonale równe.

    Doskonale wiesz, że nie. Firma zwłaszcza większa może dość długo
    normalnie funkcjonować bez jednego pracownika, a wannabe pracownik bez
    źródła dochodu jakoś tak krócej jakby.

    Prawo stając po
    > jednej ze stron, uznawanej przez okupacyjne państwo za słabszą, usiłuje
    > zburzyć tę równowagę.

    Przywrócić.

    Biedronki, Kauflandy i takie tam inne pokazują, z
    > jakim skutkiem.

    Marnym w jednych przypadkach, wcale udatnie w innych.

    > A dla pracownika prawdziwym konkurentem i rywalem na rynku jest drugi
    > pracownik lub bezrobotny.

    Owszem.

    Natomiast w interesie pracownika jest, by to
    > pracodawcy rośli w siłę i żyło się im dostatniej,

    No nie zawsze, tzn. oczywiście zależy czyim kosztem. Ekonomia to - co do
    zasady - gra o sumie zamkniętej, nieprawdaż?

    > wówczas zwiekszy się
    > popyt na jego usługi oraz ich cena.

    Otóż już nie bardzo, od pewnego czasu daje się chyba zaobserwować
    sytuację, że wzrostowi gospodarczemu nie towarzyszy wzrost zatrudnienia
    lub wzrost płac pracowników najemnych. Z jednej strony rewelacja bo to
    oznacza wzrost wydajności, a więc konkurencyjności firmy/produktów
    tejże, ale - tylko bez "ty lewaku" - bogactwo jakby przestaje się
    przesączać w dół nie wszyscy korzystają z owoców wzrostu gospodarczego.
    Nie oceniam zjawiska. Po prostu zwracam na nie uwagę. A co tam, jednak
    sobie ocenię. Nie jest dobrze.

    >> W sporze pracodawca vs pracobiorca stroną silniejszą jest pracodawca
    >> - wyłączając oczywiście wielkoprzemysłową klasę robotniczą ze
    >> szczególnym uwzględnieniem górników.
    >
    >
    > Tylko przy wysokim bezrobociu.

    Takie niestety mamy.

    "Ochrona" zaś pracowników powoduje
    > wówczas niezawinioną krzywdę jeszcze słabszej grupy: bezrobotnych.

    Tak, ludzi skłonnych (przynajmniej w teorii - bo są jeszcze bezrobotni z
    wyboru) zadowolić się niższą stawką. Klasyczna niemal nadpodaż i
    spadek cen. Pytanie teraz, czy potraktować pracę ludzką jak każdy inny
    towar czy jednak trochę ten rynek regulować.

    >> No i to jest akurat OK, tzn. jeśli strony _dogadują_się_ co do
    >> nieformalnego zawieszenie niektórych postanowień KP.
    >
    >
    > I wówczas stawiają się poza prawem. Taka umowa, ustna i "nielegalna",
    > pozbawiona jest ochrony prawnej.

    Aha. No i dobrze, bo ten stan nie zasługuje na ochronę. Pracodawca - bo
    to przecież do niego należy - na ogół - inicjatywa chce osiągnąć
    dodatkowe korzyści, niechże więc ponosi ryzyko.


    > Dlaczego nie chcecie zostawić ludziom swobody wyboru tego, do czego
    > chca dążyć?

    Dlaczego nie zostawić pracodawcom swobody wyboru tego do czego chcą
    dążyć? Przytoczony przez Ciebie przykład Kaufflanda i Biedronki chyba
    wyjaśnia tę kwestię?
    Co mieliby twoim zdaniem zrobić ci pracownicy, gdyby nie było KP?

    > Dlaczego MUSICIE PROJEKTOWAĆ jakiś STAN IDEALNY

    Nie uważam obecnego KP za idealny, moim zdaniem jest za bardzo trochę. A
    zwłaszcza jego obligatoryjność. IMO należałoby raczej określić jakieś
    warunki minimalne, które muszą być spełnione, a wszystko to co jest
    ponad to sprawa do dogadania się. Niby teraz też tak jest, tylko, że za
    bardzo na mój gust.

    i
    > przykrawać głupich ludzi do tego stanu??

    Halloooo!!!
    Nie wiem, jak ty, ale ja mieszkamy w kraju, gdzie - po 50 latach
    realnego socjalizmu - pogrobowcy PZPR regularnie - pomijając pierwsze
    wybory prezydenckie i 6% poparcie dla Cimoszewicza - osiągają przyzwoite
    wyniki w wolnych demokratycznych wyborach. A prawicę od lewicy dzielą
    jedynie poglądy na rolę Kościoła i lustrację, przy czym Kościół
    niekoniecznie.

    Zbyszek


  • 132. Data: 2005-08-19 09:11:45
    Temat: Re: Zwolnienie L4 i operacja
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:op.svpr5njtfrn0ri@donkichot Tomasz Płókarz
    <t...@x...xn--p-ela.hahahaha.> pisze:

    > Owszem, niektórzy jednak czują się związani z takimi zupełnie wydumanymi
    > duperelami realnie zapewne nie istniejącymi, jak własna kultura, własna
    > rodzina, przyjaciele i dźwięk własnego języka oraz widok znajomych mórd
    > na ulicy. Tacy wariaci, przestarzali, którzy jeszcze nie zwalczyli w
    > sobie usmiechu na rogatkach własnego miasta przy powrocie z wakacji.
    No to jesteśmy w domu...


  • 133. Data: 2005-08-19 09:34:19
    Temat: Re: Zwolnienie L4 i operacja
    Od: Tomasz Płókarz <t...@x...xn--p-ela.hahahaha.>

    Dnia 19-08-2005 o 10:51:21 Zbyszek Tuźnik <d...@b...pl> napisał:

    >
    >> W dobrowolnej umowie obie strony są doskonale równe.
    >
    > Doskonale wiesz, że nie. Firma zwłaszcza większa może dość długo
    > normalnie funkcjonować bez jednego pracownika, a wannabe pracownik bez
    > źródła dochodu jakoś tak krócej jakby.

    Jak żyją obecni bezrobotni? Z odsetek?

    >
    > Prawo stając po
    >> jednej ze stron, uznawanej przez okupacyjne państwo za słabszą,
    >> usiłuje zburzyć tę równowagę.
    >
    > Przywrócić.

    Zburzyć. Sama się pryzwraca. Poza prawem.

    >
    > Biedronki, Kauflandy i takie tam inne pokazują, z
    >> jakim skutkiem.
    >
    > Marnym w jednych przypadkach, wcale udatnie w innych.
    >
    >> A dla pracownika prawdziwym konkurentem i rywalem na rynku jest drugi
    >> pracownik lub bezrobotny.
    >
    > Owszem.
    >
    > Natomiast w interesie pracownika jest, by to
    >> pracodawcy rośli w siłę i żyło się im dostatniej,
    >
    > No nie zawsze, tzn. oczywiście zależy czyim kosztem. Ekonomia to - co do
    > zasady - gra o sumie zamkniętej, nieprawdaż?
    >
    >> wówczas zwiekszy się popyt na jego usługi oraz ich cena.
    >
    > Otóż już nie bardzo, od pewnego czasu daje się chyba zaobserwować
    > sytuację, że wzrostowi gospodarczemu nie towarzyszy wzrost zatrudnienia
    > lub wzrost płac pracowników najemnych.

    Bo wzrost jest zwyczajnie zbyt wolny. Powinien wynosić raczej powinien 13%
    niż 3%. I proszę bez śmiesznych (liczbowych) porównań z gospodarkami na
    innych poziomach rozwoju.
    Te 13% jest bez większego problemu do osiągnięcia, moim zdaniem, choć do
    szybkiego spadku bezrobocia wystarczyłoby stabilne 7%. Ale przy 13%
    spadłoby jeszcze szybciej.


    > Z jednej strony rewelacja bo to
    > oznacza wzrost wydajności

    Przejaw. Nie przyczyna. Więc żadna rewelacja :)

    , a więc konkurencyjności firmy/produktów
    > tejże, ale - tylko bez "ty lewaku" - bogactwo jakby przestaje się
    > przesączać w dół nie wszyscy korzystają z owoców wzrostu gospodarczego.

    Nie wszyscy w równym stopniu, chciałeś powiedzieć. Ze wzrostu
    gospodarczego będącego efektem wzrostu wydajności korzystają przede
    wszystkim ci, których wydajność rośnie. Czyli: pracujący.

    > Nie oceniam zjawiska. Po prostu zwracam na nie uwagę. A co tam, jednak
    > sobie ocenię. Nie jest dobrze.

    Uważam, że jest źle. A od chwili wejścia do eurokomunii, szanse na poprawę
    maleją.
    >
    >>> W sporze pracodawca vs pracobiorca stroną silniejszą jest pracodawca
    >>> - wyłączając oczywiście wielkoprzemysłową klasę robotniczą ze
    >>> szczególnym uwzględnieniem górników.
    >> Tylko przy wysokim bezrobociu.
    >
    > Takie niestety mamy.
    >
    > "Ochrona" zaś pracowników powoduje
    >> wówczas niezawinioną krzywdę jeszcze słabszej grupy: bezrobotnych.
    >
    > Tak, ludzi skłonnych (przynajmniej w teorii - bo są jeszcze bezrobotni z
    > wyboru) zadowolić się niższą stawką. Klasyczna niemal nadpodaż i
    > spadek cen. Pytanie teraz, czy potraktować pracę ludzką jak każdy inny
    > towar czy jednak trochę ten rynek regulować.

    Moje zdanie w tej sprawie jest raczej oczywiste - regulacje są kosztowne,
    kontrskuteczne i zbędne.

    >
    >>> No i to jest akurat OK, tzn. jeśli strony _dogadują_się_ co do
    >>> nieformalnego zawieszenie niektórych postanowień KP.
    >> I wówczas stawiają się poza prawem. Taka umowa, ustna i
    >> "nielegalna", pozbawiona jest ochrony prawnej.
    >
    > Aha. No i dobrze, bo ten stan nie zasługuje na ochronę. Pracodawca - bo
    > to przecież do niego należy - na ogół - inicjatywa chce osiągnąć
    > dodatkowe korzyści, niechże więc ponosi ryzyko.

    Dlaczego uważasz, że z pracy na czarno (vs. praca na biało) dodatkowe
    korzyści wyciąga wyłacznie pracodawca?
    >
    >
    >> Dlaczego nie chcecie zostawić ludziom swobody wyboru tego, do czego
    >> chca dążyć?
    >
    > Dlaczego nie zostawić pracodawcom swobody wyboru tego do czego chcą
    > dążyć? Przytoczony przez Ciebie przykład Kaufflanda i Biedronki chyba
    > wyjaśnia tę kwestię?

    A ja zauważam, że tzw. "wyzysk" był tam _mimo_ tzw. ochrony praw
    pracowniczych, a nie wskutek swobody zawierania umów. W normalnej sytuacji
    po prostu daje się ogłoszenie "szukamy pracownika na 70 godzin fizycznej
    pracy tygodniowo za 800 złotych miesięcznie" i taką właśnie podpisujemy
    umowę, jeśli ktoś się zgodzi. I nikt nie ma pretensji, bo o co?

    > Co mieliby twoim zdaniem zrobić ci pracownicy, gdyby nie było KP?

    j.w.

    >
    >> Dlaczego MUSICIE PROJEKTOWAĆ jakiś STAN IDEALNY
    >
    > Nie uważam obecnego KP za idealny, moim zdaniem jest za bardzo trochę. A
    > zwłaszcza jego obligatoryjność. IMO należałoby raczej określić jakieś
    > warunki minimalne, które muszą być spełnione, a wszystko to co jest
    > ponad to sprawa do dogadania się. Niby teraz też tak jest, tylko, że za
    > bardzo na mój gust.

    Patrzysz na prawo i prawa pod kątem gustu, ja z punktu widzenia Zasad. I
    stąd różnica.

    > i
    >> przykrawać głupich ludzi do tego stanu??
    >
    > Halloooo!!!
    > Nie wiem, jak ty, ale ja mieszkamy w kraju, gdzie - po 50 latach
    > realnego socjalizmu - pogrobowcy PZPR regularnie - pomijając pierwsze
    > wybory prezydenckie i 6% poparcie dla Cimoszewicza - osiągają przyzwoite
    > wyniki w wolnych demokratycznych wyborach.

    A co mnie to obchodzi? I jakie ma znaczenie? Ty wierzysz, że decyzje
    podejmowane są przy urnach?

    > A prawicę od lewicy dzielą jedynie poglądy na rolę Kościoła i lustrację,
    > przy czym Kościół niekoniecznie.

    W deklaracjach, prawdziwe podziały są znacznie bardziej skomplikowane.

    Taki np. Roman Giertych, gdyby realnie kontrolował >50% obu izb
    parlamentu, szedłby ostro w kierunku thatcheryzmu[1], w odróżnieniu od np.
    Platformersów - wśród których znajduje się wielu obcych agentów, wielu
    karierowiczów i wielu bezideowych eurofili.
    [1] Nie, nie zwariowałem, piszę w pełni przytomny (według oczywiście
    własnej skali).

    Przy okazji konkretnych polityków: polecam ciekawy wywiad Najsztuba z JK-M
    w Przekroju - http://skocz.pl/jk-m

    --
    Odkąd myślę samodzielnie, głosuję na JK-M. http://pjkm.pl


  • 134. Data: 2005-08-19 10:06:15
    Temat: Re: Zwolnienie L4 i operacja
    Od: gromax <g...@N...interia.pl>

    > Ty wierzysz, że decyzje
    > podejmowane są przy urnach?

    to tak jakby powiedzieć, że prezydent nie podejmuje decyzji, parlament
    nie podejmuje decyzji, rząd... przecież to się dzieje w "kuluarach",
    "lobbystycznie" itepe itede
    Wybory to jedyny moment kiedy realnie możemy powiedzieć co nam się
    podoba a co nie w kraju. _REALNY_ , bo wprost odnoszący się do tego
    _KTO_ będzie naszym krajem rządził (w tym wprowadzał np. ustawodawstwo).
    Kazdy z nas by chciał mieć jedyną i najprawdziwszą prawdę. Mało realne.

    W bardzo dużym uproszczeniu można powiedzieć, że to my dajemy pracę
    danym osobom na 4 lub 5 lat. I nie a się tych stanowisk nie obsadzić.

    > Taki np. Roman Giertych, gdyby realnie kontrolował >50% obu izb
    > parlamentu, szedłby ostro w kierunku thatcheryzmu[1],

    IMHO raczej w kierunku hitleryzmu - teoretyczny wzgrost gospodarczy, ale
    tylko przez zbrojeniówkę, za która notabene płaciło by państwo


  • 135. Data: 2005-08-19 11:03:16
    Temat: Re: Zwolnienie L4 i operacja
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    >> Mimo wszystko
    >> uważam, że zakres pomocy społecznej jest zbyt duży. Szczególnie
    >> utwierdziłem się w tym, po rozmowie z pewnym Murzynem z Kamerunu.
    >Zapodaj. Chociaż skrótowo.

    A potem będę słuchał w telewizji/radio nowych postulatów? :>
    W skrócie:
    Mieszkanie socjalne zapewnia państwo (znaczy ja płacę, Kameruńczyk
    płaci, pozostali mieszkańcy Wyspy płacą i chyba jeszcze parę innych
    chłopa ze Wspólnoty płaci), ale tylko przy niskich dochodach, więc
    należy takie dochody posiadać. Pewne zasiłki/dofinansowania należą się
    osobom, które nie pracują na pełen etat tzn. wspomniany kolega
    pracował przez 2-3 tygodnie (5-6 dni w tyg.), a następnie przez 2-3
    tygodnie nie pracował (okres "urlopu" zależał od tego kiedy skończyły
    mu się pieniądze).
    Na pytanie, dlaczego nie pracuje regularnie tzn. 2-3 dni w tyg.
    odpowiedział, że się to nie opłaca. Tłumaczył mi, że jeśli będzie
    zarabiał w ciągu każdego tygodnia mało (tzn. poniżej około Ł90), to
    wtedy nie będą odprowadzane za niego żadne składki i będzie miał
    problem z późniejszym uzyskaniem emerytury. Co więcej, ponieważ
    przerwy w zatrudnieniu nie przekraczały 30 dni, więc nie figuruje on w
    statystykach jako bezrobotny, ale osoba pracująca o niskich dochodach.
    Ów Kameruńczyk mieszka w mieszkaniu socjalnym i korzysta z dopłat do
    rachunków tzn. na on jakiś limit na cotygodniowe wydatki. O takich
    oczywistościach jak prąd, woda i gaz nie ma co wspominać. Niestety nie
    przekraczają one górnej granicy, więc żeby coś z tym zrobić założył
    stałą linie telefoniczną i dostęp do internetu, ponieważ rozmowy są
    dosyć tanie (bardzo dużo minut wliczonych w abonament), więc założył
    jeszcze kablówkę. Na razie pomysły mu się skończyły.
    Aha, podatku lokalnego (council tax) oczywiście nie płaci :-)

    Mogłem trochę pomieszać, ale jakbyś chciał więcej sobie poczytać, to
    wejdź na stronę: http://tinyurl.com/7vogs i popatrz na szczegóły.

    --
    pozdrawiam
    Bremse


  • 136. Data: 2005-08-19 12:12:44
    Temat: Re: Zwolnienie L4 i operacja
    Od: Zbyszek Tuźnik <d...@b...pl>

    Tomasz Płókarz napisał(a):

    > Jak żyją obecni bezrobotni? Z odsetek?

    Hmm, uważam, że poziom życia oferowany przez zasiłek dla bezrobotnych w
    PL jest dość daleki od tego co uważam za normalne, czy chociażby
    przyzwoite, poza tym jest on (okres przysługiwania) ograniczony czasowo.
    Więc owszem poprawia on pozycję negocjacyjną poszukującego pracy, ale
    tylko nieco. Tak bardziej poprawił by ją znaczący wzrost ofert pracy,
    ale co z tego?

    >> Przywrócić.
    >
    >
    > Zburzyć. Sama się pryzwraca. Poza prawem.

    To jest spór światopoglądowy w istocie.
    *Jakiś* poziom równowagi się ukształtuje zawsze, podobnie jak teraz na
    skutek wsparcia państwa dla pracowników też się kształtuje jakiś poziom
    równowagi.

    > Bo wzrost jest zwyczajnie zbyt wolny.

    Tak.

    Powinien wynosić raczej powinien
    > 13% niż 3%.

    Witaj w krainie czarów. [Chodzi o moje ukochane słowo *powinien* - bo
    czy on (ten wzrost) wie, co powinien? I jeśli wie, to czy chce?]

    I proszę bez śmiesznych (liczbowych) porównań z
    > gospodarkami na innych poziomach rozwoju.

    ??
    Aaaa, że niby miałby teraz twierdzić, że to wzrost nie do osiągnięcia,
    bo USA/Japonia/Niemcy /łotewer? No coś ty.

    > Te 13% jest bez większego problemu do osiągnięcia, moim zdaniem,

    Otóż, to *twoim zdaniem*. Ja bym uwierzył, gdybym zobaczył. A wszelkim
    eksperymentom na żywych organizmach grożącym przemianą w wiwisekcje
    mówię stanowcze nie.

    choć
    > do szybkiego spadku bezrobocia wystarczyłoby stabilne 7%.

    Być może.

    Ale przy 13%
    > spadłoby jeszcze szybciej.

    Zapewne.

    >> Z jednej strony rewelacja bo to
    >> oznacza wzrost wydajności
    >
    >
    > Przejaw. Nie przyczyna. Więc żadna rewelacja :)

    Rewelacją jest wzrost wydajności. A nie wskazujący nań brak wzrostu
    zatrudnienia. :)


    >> tejże, ale - tylko bez "ty lewaku" - bogactwo jakby przestaje się
    >> przesączać w dół nie wszyscy korzystają z owoców wzrostu gospodarczego.
    >
    >
    > Nie wszyscy w równym stopniu, chciałeś powiedzieć.

    Odkładając na bok proste przełożenie wzrost produkcji -> wzrost dochodów
    z podatków -> łatwiejsze finansowanie wydatków "budżetowych" z których
    korzyść mamy generalnie wszyscy, choć nie wszyscy w równym stopniu,
    To chciałem powiedzieć, to co napisałem. Nie wszyscy korzystają ze
    wzrostu gospodarczego.

    Ze wzrostu
    > gospodarczego będącego efektem wzrostu wydajności korzystają przede
    > wszystkim ci, których wydajność rośnie. Czyli: pracujący.

    No właśnie o tym mówię, że nie oni przede wszystkim, a czasem w ogóle
    nie oni. To jest akurat wzięte z autopsji - mojemu pracodawcy się
    polepszyły wyniki finansowe, choć może nie tak jak konkurencji, moja
    wydajność pracy (tę akurat dość łatwo zmierzyć) wzrosła, wynagrodzenie
    niezbyt, żeby nie powiedzieć wręcz przeciwnie.
    (nie, nie narzekam na pracodawcę, jak mi się przestanie podobać, to nie
    poproszę o przedłużenie umowy, albo złożę wypowiedzenie)


    > Uważam, że jest źle. A od chwili wejścia do eurokomunii, szanse na
    > poprawę maleją.

    Fajnie, w końcu w czymś się zgadzamy. ;)

    >
    > Moje zdanie w tej sprawie jest raczej oczywiste - regulacje są
    > kosztowne, kontrskuteczne i zbędne.

    Masz rację, twoje zdanie jest oczywiste. Tzn. z dotychczasowych dyskusji
    z Tobą jestem mniej więcej świadom twoich poglądów.

    >> Aha. No i dobrze, bo ten stan nie zasługuje na ochronę. Pracodawca -
    >> bo to przecież do niego należy - na ogół - inicjatywa chce osiągnąć
    >> dodatkowe korzyści, niechże więc ponosi ryzyko.
    >
    >
    > Dlaczego uważasz, że z pracy na czarno (vs. praca na biało) dodatkowe
    > korzyści wyciąga wyłacznie pracodawca?

    Nigdzie nie napisałem o wyłączności.
    Choć w opisywanej sytuacji miałem na myśli raczej nieformalne omijanie
    zapisów KP w sytuacji Pracodawca "biały" pracownik za *dobrowolną* -
    czyli nie wymuszoną groźbą zwolnienia - zgodą obu stron, typu przyjdź
    teraz 8 dni pod rząd, a ja ci oddam w przyszłym miesiącu, albo jakoś za
    to zapłacę ekstra.


    >>> Dlaczego nie chcecie zostawić ludziom swobody wyboru tego, do czego
    >>> chca dążyć?
    >>
    >>
    >> Dlaczego nie zostawić pracodawcom swobody wyboru tego do czego chcą
    >> dążyć? Przytoczony przez Ciebie przykład Kaufflanda i Biedronki chyba
    >> wyjaśnia tę kwestię?
    >
    >
    > A ja zauważam, że tzw. "wyzysk" był tam _mimo_ tzw. ochrony praw
    > pracowniczych,

    Co nie znaczy, że gdyby ochrony praw pracowniczych przez państwo nie
    było sytuacja byłaby lepsza, prawda?

    a nie wskutek swobody zawierania umów. W normalnej
    > sytuacji po prostu daje się ogłoszenie "szukamy pracownika na 70 godzin
    > fizycznej pracy tygodniowo za 800 złotych miesięcznie" i taką właśnie
    > podpisujemy umowę, jeśli ktoś się zgodzi. I nikt nie ma pretensji, bo o
    > co?

    Tylko, że tu zaszło coś innego, konkretnie niedotrzymanie warunków umowy
    przez jedną ze stron (w tym przypadku pracodawcę), czyli ordynarne oszustwo.
    ATSD Czy przywoływanie przypadków łamania KP przez pracodawców jako
    uzasadnienie zniesienia tegoż - jako nieskutecznego, nie przypomina
    podawania naruszeń KC jako j.w.?

    >>, że za bardzo na mój gust.
    >
    >
    > Patrzysz na prawo i prawa pod kątem gustu, ja z punktu widzenia Zasad.

    Zasady, gust, smak, światopogląd, religia, etc, enyłej wkrada się
    czynnik pozaracjonalny - beznadziejny przypadek (to o szansach
    osiągnięcia konsensusu).

    > I stąd różnica.

    Oczywiście.

    > A co mnie to obchodzi?

    Nie obchodzą cię realia w których przyszło ci działać? No cóż...

    > I jakie ma znaczenie?

    To jest chyba to, czego nigdy nie mógł zrozumieć JKM - a przynajmniej
    takie sprawiał na mnie wrażenie w swoich wystąpieniach w TV - jak
    jeszcze ją oglądałem.
    Stan zastany nie miał znaczenia, on wiedział jak *powinno* być i nic
    więcej go nie obchodziło. Miało się to zrobić automagicznie.

    Ty wierzysz, że decyzje
    > podejmowane są przy urnach?

    Zależy jakie. Co do składu parlamentu i obsadzenia stanowiska prezydenta
    RP to tak. Masz inny pogląd na tę sprawę?

    > W deklaracjach, prawdziwe podziały są znacznie bardziej skomplikowane.

    Albo wręcz przeciwnie, tu mógłbym zgodzić się z JKM.

    > Taki np. Roman Giertych, gdyby realnie kontrolował >50% obu izb
    > parlamentu, szedłby ostro w kierunku thatcheryzmu[1],

    Skąd to przekonanie?

    w odróżnieniu od
    > np. Platformersów - wśród których znajduje się wielu obcych agentów,

    W LPR nie ma wielu obcych agentów/karierowiczów?
    Skąd to przekonanie?(2)

    > wielu bezideowych eurofili.

    Z tym się mogę zgodzić, że obecność eurofili różni PO od LPR.

    > Przy okazji konkretnych polityków: polecam ciekawy wywiad Najsztuba z
    > JK-M w Przekroju - http://skocz.pl/jk-m

    Przeczytałem.

    Zgadzam się z wygłoszonymi przez JKM opiniami na temat:
    - nieistnienia polskiej prawicy,
    - roli służb specjalnych w PL,
    - TV publicznej, a raczej o polityczności tejże,
    - niewydolność bismarckowskiego systemu ubezpieczeń społecznych,
    - zniknięcia elity narodu - no ale to banał,
    - obowiązku zapinania pasów,

    Nie zgadzam się, albo uważam za bzdurne:
    - przekonanie o własnych poważnych? szansach na wygraną, no ale to jest
    obowiązek zawodnika, wierzyć w wygraną, albo przynajmniej dobre miejsce,
    inaczej nie ma po co startować.
    - mesjanizm,
    - nie potrzebuję tego, ale kandyduję,
    - znowu mesjanizm,
    - przerośnięte ego, a może brak umiarkowania w eksponowaniu tegoż,
    - przekonanie o braku różnic między PRL, a obecną RP,
    - poglądami na karę śmierci - no ale to jest spór światopoglądowy,
    - Chiny jako enklawa wolnego rynku,
    - dobrowolności? edukacji i kształtowania programu tejże,
    - mesjanizm,

    Cały czas, odnoszę wrażenie, że JKM bardziej zależy na pokazaniu się i
    powiedzeniu czegoś efektownego niż na wcieleniu w czyn swoich koncepcji,
    ot taki gadacz - mam świetne pomysły, ale nie pozwalają mi ich
    zrealizować, niech więc żałują.
    Słowa, słowa, słowa, więc nie będę na niego głosował.
    Koniec, więcej o polityce nie będzie.

    Zbyszek


  • 137. Data: 2005-08-20 17:18:45
    Temat: Re: Zwolnienie L4 i operacja
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:6ucbg19n96ivvtno2k06eqhjberlp11u4g@4ax.com Bremse
    <bremse{usun.to}@wp.pl> pisze:

    No widzisz pan? Niby takie zabidzone toto, a jakie cwane? I cóż zrobić? ;)))

    --
    Pozdrawiam
    Jotte


  • 138. Data: 2005-08-21 10:04:46
    Temat: Re: Zwolnienie L4 i operacja
    Od: "Jotte" <t...@W...pl>

    W wiadomości news:dkqof1lqd2b7e98dv0q7o9edh8962itdlq@4ax.com Bremse
    <bremse{usun.to}@wp.pl> pisze:

    > Czyjaś praca jest wyceniona przez kogoś innego na 500zł/etat.
    > Minimalna krajowa wynosi więcej. Rozumiem, że uważasz, że ta osoba
    > zostanie zatrudniona za tą minimalną?
    Dorzucę, iż wygląda na to, że płaca minimalna obowiązuje jednak w wielu
    krajach. W tym nawet w USA, które KP nie mają:
    <cit>
    "Rz": Jedna Unia, różne kraje, inne zarobki
    (PAP, tm/20.08.2005, godz. 08:21)
    Na Łotwie pełnoetatowemu pracownikowi trzeba w tym roku zapłacić miesięcznie
    co najmniej 116 euro, w Polsce - 205 euro, a w Luksemburgu - 1467 euro,
    informuje "Rzeczpospolita" w oparciu o badania Eurostatu.
    Jeśli jednak minimalne płace odnieść do poziomu cen w tych krajach, różnica
    między Łotwą (283 euro realnej siły nabywczej tamtejszej płacy minimalnej) i
    Luksemburgiem (1293 euro) wynosi już nie 1 do 12,6 ale 1 do 4,5, a
    porównanie Luksemburga z Polską (410 euro) prowadzi do rezultatu 1 do 3.
    Dla porównania Eurostat podaje wysokość płacy minimalnej w USA. To 666 euro.
    Ale realna siła nabywcza tej płacy w Stanach Zjednoczonych to 798 euro.
    </cit>
    Źródło: http://biznes.onet.pl/0,1150981,wiadomosci.html
    Cytuję tekst, bo pewnie zaraz zarchiwizują.

    --
    Pozdrawiam
    Jotte


  • 139. Data: 2005-08-22 13:26:21
    Temat: Re: Zwolnienie L4 i operacja
    Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>

    >> Czyjaś praca jest wyceniona przez kogoś innego na 500zł/etat.
    >> Minimalna krajowa wynosi więcej. Rozumiem, że uważasz, że ta osoba
    >> zostanie zatrudniona za tą minimalną?
    >Dorzucę, iż wygląda na to, że płaca minimalna obowiązuje jednak w wielu
    >krajach. W tym nawet w USA, które KP nie mają:
    (...)

    W Wielkiej Brytanii też jest minimalna (http://www.dti.gov.uk/er/nmw/)
    Ł4.85/godz. (od października Ł5.05), a mimo to znam osoby (Polaków),
    które pracują za mniej na czarno (chciałem od razu zauważyć, że tutaj
    jest to szczyt głupoty). Lepiej by chyba jednak było, żeby nie było
    tej minimalnej płacy, bo zwiększyłoby się prawdopodobieństwo że
    pracowaliby legalnie.

    Jeśli chodzi o jakieś pierdoły typu KPodobne przepisy, to są
    ograniczenia dotyczące czasu pracy (chyba 40-kilka godzin/tydz.),
    jednak jeśli ktoś chce pracować więcej to podpisuje oświadczenie, że
    wyraża na to zgodę i po sprawie. Oprócz tego jeśli się podpisuje umowę
    w jakiś śmiecio-żarłodajniach (KFC, McDonald's), to mając umowę na
    niepełny etat nie ma się zagwarantowanej ilości przydzielonych godzin
    tzn. że w grafiku jest od 0 do ilości godzin wpisanych w podaniu o
    pracę (a potem przepisanych do umowy). Ta ilość godzin też jest
    płynna, bo znam osoby, które pracowały po ok. 50 godzin tyg. mając
    umowę na niepełny etat (kwestia dogadania się).
    Nadgodziny: w padlinodajniach, agencjach pośrednictwa pracy i
    podobnych instytucjach zazwyczaj nie ma wyższej płacy za nadgodziny.
    Po prostu jest stawka godzinowa i mnożą to przez ilość przepracowanych
    godzin. Chociaż w normalniejszych firmach stawka jest o 50% wyższa.
    W weekend'y to samo - płacą tak jak jest w umowie - znam ludzi, którzy
    mają tyle samo co w tygodniu, takich co mają 50% więcej i takich co o
    100% więcej.
    Urlopy: są. Tylko, że znam ludzi, którzy ekwiwalent urlopowy mają
    wypłacany z każdą wypłatą (i zamiast mieć Ł4.85/godz. + urlop, mają
    5.25).
    Wypłata: ja mam co miesiąc. Chociaż inni mają co dwa tygodnie lub co
    tydzień. Zawsze na czas, jeśli już jakimś cudem nie znajdzie się na
    koncie, to zgłaszający to pracownik wywoła popłoch u osób
    odpowiedzialnych za przelewy (kolega tak miał). Czyli jest trochę
    inaczej niż w Polsce.

    Przepisy dotyczące zdrowia i bezpieczeństwa pracy - mają tu zajoba na
    tym punkcie, chociaż oczywiście pijaństwo i palenie różnego rodzaju
    roślin w pracy też się zdarza (piszę o rodowitych Anglikach, bo Polacy
    to co najwyżej już zaprawieni do pracy czasem przychodzą)
    Koszty dt. bezpieczeństwa w przypadku agencji pracy przerzucane są na
    pracowników (obuwie i odzież ochronna), w przypadku pracy na umowę o
    pracę to zazwyczaj firma się o to troszczy.

    Składki na ubezp. (http://tinyurl.com/aly46) i podatki: odciągane
    proporcjonalnie od zarobionych pieniędzy. Ubezpieczenie: 11% od kwot
    pomiędzy Ł94-630/tydz. + 1% powyżej. Oczywiście jeśli prowadzisz
    działalność gospodarczą to płacisz mniej (8%), ale musisz odprowadzać
    stałą składkę (Ł2.10/tydz.) nawet przy niskich zarobkach (chyba że
    wystąpisz o zwolnienie). Podatki (stawki: 10, 22 i 40%, szczegóły:
    http://www.hmrc.gov.uk/rates/it.htm , jednak jeśli zarobisz mniej niż
    4895/rok to chyba możesz wystąpić o zwrot zapłaconego podatku - ale o
    to najlepiej pytać w skarbówce). Jeśli jesteś typowym pracownikiem, to
    ze skarbówką nie trzeba się kontaktować (w końcu to oni mają płacone
    za rozliczanie mnie), a jak już koniecznie chcesz, to typowe sprawy
    załatwisz przez internet
    (https://www.taxcredits.inlandrevenue.gov.uk/HomeIR.
    aspx).
    Nietypowe w oddziale - idziesz i stoisz w kolejce, lub umawiasz się na
    konkretny termin - przychodzisz o danej godzinie i urzędnik na ciebie
    czeka. Zaskoczeniem dla typowego Polaka (czyli mnie) były przeprosiny
    w jednym z urzędów za to, że musiałem czekać 10 minut, a przecież
    byłem umówiony na 9:30! Jak chcesz to bierzesz papiery (a dokładniej
    to urzędnik je przynosi) i je wypełniasz, jak masz kompletną awersję
    do papierkologii lub masz problemy z czytaniem i pisaniem (mam tu na
    myśli raczej rasowego Wyspiarza z nizin społecznych), to tak długo
    marudzisz, aż sami wszystko powypełniają i dadzą do podpisu (chociaż
    nie jest to konieczne, bo praktycznie urzędnik dyktuje co masz
    zaznaczać i wpisywać).
    Jeśli kompletnie nie znasz angielskiego, to w niektórych urzędach jest
    możliwość poproszenia o tłumacza (wiem, że tak jest w przypadku, gdy
    występujesz o numer ubezpieczenia - w końcu po coś płacisz te podatki,
    no nie?), ale wtedy dłużej się czeka na termin spotkania.

    Jeśli chcesz podszkolić swój angielski, to idziesz do państwowego
    koledżu i pytasz o jakieś darmowe kursy. Gorzej ze specjalistycznymi -
    np. uprawnienia elektryczne, kursy języków obcych - są one odpłatne,
    ale ceny nie są zaporowe (nawet jak przeliczysz na złotówki, to często
    wyjdzie taniej niż w Polsce).

    --
    pozdrawiam
    Bremse

strony : 1 ... 13 . [ 14 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1