-
221. Data: 2005-09-19 22:17:13
Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>
On Mon, 19 Sep 2005 22:17:16 +0200, Pani Motylowa wrote:
>Bzdura. U mnie w firmie statystycznie przyjmuje się, że człowiek przyjęty na
>stanowisko staje się "pełnowartościowym" pracownikiem po przepracowaniu
>1,5-2,5 roku i zdobyciu w tym czasie odpowiedniej wiedzy i doświadczenia.
>Początkowo też mi wydawało się to bardzo przesadzone, dziś po 4 latach
>pracy wiem, że nawet te 2,5 roku to wersja dość optymistyczna, bo większość
>nie daje rady i odpada w ciągu pierwszych 6 miesięcy.
Świetnie zarządzana firma.
(...)
>Wracając do Twojego pytania, ja pierwsze pół roku pracowałam za darmo (w
>czasach gdy nikt nie słyszał o stażach w Polsce),
I żywiłaś się powietrzem i słońcem, posiłki popijałaś poranną rosą,
spałaś pod liściem i oblekałaś się w pajęczynę?
>kolejny rok za najniższą
>krajową, dopiero później moje zarobki zaczęły się normować.
Mam rozumieć, że to powód do dumy?
--
pozdrawiam
Bremse
-
222. Data: 2005-09-20 05:09:43
Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Od: Piotr <s...@r...com>
Koziorozec napisał(a):
> A chociaż raz zatrudniałeś jakąś sprzątaczkę???
Sprzątaczki jeszcze nie. Ale innych pracowników tak.
> "Jakbym miał dwie koszulę, to bym ci jedną dał..." :>>>
> Załóż firmę i wtedy pogadamy, bo gadanie, że "wolałbym
> jej dać tyle i tyle" nie ma żadnego sensu, bo ja też wolałabym
> to a tamto, ale realia prowadzenia działalności gospodarczej
> są takie jakie są.
Prowadzę własną działalność. A i wcześniej pracując na etacie również
decydowałem o wyborze ludzi na konkretne stanowiska i miałem wpływ na
ustalenie ich wynagrodzenia więc temat dobrze znam z praktyki.
> Nie mierz wszystkich swoją miarą. Mówiliśmy o sprzątaczce.
> Czy wiesz, ile ludzi w mojej okolicy i w jeszcze mniejszych
> miastach ucieszyłoby się z takiej pensji???
Nie wiem gdzie mieszkasz i jakie tam są warunki. W mojej okolicy też
znalazłoby się sporo osób które taką pensję by przyjęły ale o radości by
raczej mowy nie było, poprostu w trudnej sytuacji chwyciłyby się
jakiegokolwiek zajęcia. Znam firmy które stosują taką politykę
zatrudnienia (tzn. płaca bliska minimalnej) ale motywacja ich
pracowników jest zerowa a wydajność taka sobie, ciągła rotacja, w
zakładzie ginie cokolwiek zostawione bez nadzoru, łącznie z mydłem i
papierem toaletowym, przychodzenie na kacu gigancie to norma. I potem
jakość wyrobów i wyniki finansowe też są adekwatne do jakości pracy i
płacy w takiej firmie..
> Zresztą, popatrz ile zarabiają pielęgniarki w państwowej służbie
> zdrowia - najniższa płaca to jakieś 1200 - 1300 zł brutto.
A ile z nich żyje wyłącznie z tego? Dowiedz się ile zarabiają na
dodatkowych zleceniach w prywatnych gabinetach lub pracując na kontrakcie.
>>Tak, czyste otoczenie -> lepszy standard życia.
>>Jako profity miałem na myśli nie tylko dochody finansowe.
>
>
> A więc wychodzi na moje.
> Profitem może być zdobycie doświadczenia w firmie, która
> mniej płaci, ale wysyła ludzi na szkolenia itp.
Na moje też ;) Pracownik decyduje się na taką firmę tylko po to żeby
zdobyć doświadczenie (czyli konkretną korzyść) które umożliwi mu za
jakiś czas przejście do lepiej płacącego pracodawcy.
pozdrawiam
Piotr
-
223. Data: 2005-09-20 22:34:27
Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Od: "Koziorozec" <k...@T...pl>
Użytkownik "Piotr" napisał w wiadomości
> Prowadzę własną działalność. A i wcześniej pracując
> na etacie również decydowałem o wyborze ludzi na konkretne
> stanowiska i miałem wpływ na ustalenie ich wynagrodzenia
> więc temat dobrze znam z praktyki.
Praca na etacie, gdzie tylko uczestniczysz w zatrudnianiu pracownika
to zupełnie inna 'para kaloszy' niż prowadzenie firmy i kalkulacja,
ile można zapłacić pracownikowi.
Rozumiem, że u Ciebie sprzątaczki zarabiają minimum 1200 zł?
Podaj namiary, to Ci podeślę kilka.
> Nie wiem gdzie mieszkasz i jakie tam są warunki.
> W mojej okolicy też znalazłoby się sporo osób które taką pensję
> by przyjęły ale o radości by raczej mowy nie było, poprostu
> w trudnej sytuacji chwyciłyby się jakiegokolwiek zajęcia.
> Znam firmy które stosują taką politykę zatrudnienia (tzn. płaca bliska
> minimalnej) ale motywacja ich pracowników jest zerowa a wydajność
> taka sobie, ciągła rotacja
Nadal istnieje podział na Polskę A, B i C.
Szkoda, że niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę - najmniejsza
świadomość istnieje wśród osób z większych ośrodków miejskich.
1000 zł dla sprzątaczki za 8 godzin pracy to więcej niż w moim
40 tys. mieście zarabia sprzedawca w sklepie. Więcej niż dostanie
sekretarka z wykształceniem wyższym - która się zatrudnia w małej
firmie prywatnej. Kasjer banku zarabia 1500-1600 zł brutto -
do rewelacji to nie należy, a chętnych na takie stanowisko jest nadmiar.
> w zakładzie ginie cokolwiek zostawione
> bez nadzoru, łącznie z mydłem i papierem toaletowym, przychodzenie
> na kacu gigancie to norma.
> I potem jakość wyrobów i wyniki finansowe też są adekwatne
> do jakości pracy i płacy w takiej firmie..
Masz jakieś stare doświadczenia z państwowych jednostek!
Która firma pozwala sobie na utrzymywanie pracownika, który
kradnie albo przychodzi na kacu? Takie sytuacje to mogą się
jeszcze zdarzyć w jakiejś państwowej instytucji.
> > Zresztą, popatrz ile zarabiają pielęgniarki w państwowej służbie
> > zdrowia - najniższa płaca to jakieś 1200 - 1300 zł brutto.
>
> A ile z nich żyje wyłącznie z tego? Dowiedz się ile zarabiają na
> dodatkowych zleceniach w prywatnych gabinetach lub pracując
> na kontrakcie.
Jestem akurat na bieżąco. Tylko kilka z nich może sobie dorobić,
bo konkurencja jest zbyt duża, poza tym problemem są dyżury
o różnych porach. W Polsce typu C nie ma prywatnych klinik,
a niepubliczne zakłady zdrowia nie narzekają na brak osób
do pracy, raczej stawiają wysokie wymagania wobec takich
osób.
> Pracownik decyduje się na taką firmę tylko po to żeby
> zdobyć doświadczenie (czyli konkretną korzyść) które
> umożliwi mu za jakiś czas przejście do lepiej płacącego pracodawcy.
Niektórzy tak zarabiają przez większość życia.
Nie patrz na pensje w Warszawie, Krakowie itp.
Zresztą: kiedyś miałam ofertę (przez znajomego) pracy w Warszawie
- znana firma szkoleniowa, która potrzebowała osoby z konkretnymi
kwalifikacjami, z dobrą znajomością języka angielskiego.
Duże wymagania i - wiesz, co? - jak usłyszałam, ile dostanę
za 8-10 godzin pracy, to pomyślałam że ktoś sobie 'jaja' robi!
850 zł brutto! W Warszawie! Z takimi wymaganiami!
Też mi znajomy tłumaczył, że po pół roku _może_ być więcej :)))
i że będę mogła sobie poszukać w tym czasie czegoś lepszego -
tylko za co przeżyć z takiej pensji, kiedy trzeba coś wynająć,
choćby w mieszkaniu studenckim???
Znam bardzo dużo osób, które przepracowały kilkanaście lat
i zarabiają1200 zł brutto.
Wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela kontraktowego wynosi
1316 zł, dla niektórych dochodzi dodatek za wychowawstwo.
Nauczyciel mianowany, 27 lat stażu ma 1660 zł brutto.
A kuku! Obudź się kolego! Jesteśmy w Polsce - Ty w A albo
B, a większość w C. Dlatego taki Lepper i inni mają takie
pole do popisu...
--
Koziorozec
-
224. Data: 2005-09-21 00:22:54
Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>
On Wed, 21 Sep 2005 00:34:27 +0200, "Koziorozec" wrote:
>> Prowadzę własną działalność. A i wcześniej pracując
>> na etacie również decydowałem o wyborze ludzi na konkretne
>> stanowiska i miałem wpływ na ustalenie ich wynagrodzenia
>> więc temat dobrze znam z praktyki.
>
>Praca na etacie, gdzie tylko uczestniczysz w zatrudnianiu pracownika
>to zupełnie inna 'para kaloszy' niż prowadzenie firmy i kalkulacja,
>ile można zapłacić pracownikowi.
Przecież napisał "Prowadzę własną działalność".
>Rozumiem, że u Ciebie sprzątaczki zarabiają minimum 1200 zł?
>Podaj namiary, to Ci podeślę kilka.
No patrz, a niby to nasze społeczeństwo takie niemobilne.
>Nadal istnieje podział na Polskę A, B i C.
Jasne, a "z Zielonej Góry do Warszawy jest dalej niż z Warszawy do
Waszyngtonu" (jakoś tak to szło). Jeszcze podział na A1, A2 i B1 i B2
zrób, to będzie weselej.
>Szkoda, że niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę - najmniejsza
>świadomość istnieje wśród osób z większych ośrodków miejskich.
Teraz wzorem Lisa* sobie usiądziemy i ponarzekamy że ci wredni ze
Stolycy dromnomieszczaństwo mają gdzieś, a drobnomieszczaństwo losem
pospólstwa się nie interesuje.
>1000 zł dla sprzątaczki za 8 godzin pracy to więcej niż w moim
>40 tys. mieście zarabia sprzedawca w sklepie. Więcej niż dostanie
>sekretarka z wykształceniem wyższym - która się zatrudnia w małej
>firmie prywatnej. Kasjer banku zarabia 1500-1600 zł brutto -
>do rewelacji to nie należy, a chętnych na takie stanowisko jest nadmiar.
No i o czym to ma świadczyć? Będziesz miała łeb na karku, to jako
sprzątaczka więcej zarobisz niż rzeczona sekretarka. Jak ktoś ma
ambicje iść na studia, żeby potem sobie usiąść na etacie za 1,5k zł
brutto i ponarzekać to proszę bardzo.
>Masz jakieś stare doświadczenia z państwowych jednostek!
>Która firma pozwala sobie na utrzymywanie pracownika, który
>kradnie albo przychodzi na kacu? Takie sytuacje to mogą się
>jeszcze zdarzyć w jakiejś państwowej instytucji.
Coś mi się wydaje, że albo miałaś jakimś cudem szczęście/nieszczęście
w nigdy nieskacowanym towarzystwie pracować albo po prostu nie chcesz
widzieć takich sytuacji. Naprawdę nigdy nie pracowałaś z osobami,
które czasem na kacu wpadały do pracy? W poprzednich miejscach pracy
nigdy się nie zdarzały jakieś wsiąknięcia?
>Jestem akurat na bieżąco. Tylko kilka z nich może sobie dorobić,
>bo konkurencja jest zbyt duża,
A ta konkurencja to dlaczego jest konkurencyjna?
>poza tym problemem są dyżury
>o różnych porach.
Aha.
>W Polsce typu C
C1 czy C2?
> nie ma prywatnych klinik,
>a niepubliczne zakłady zdrowia nie narzekają na brak osób
>do pracy, raczej stawiają wysokie wymagania wobec takich
>osób.
No może mają niskie stawiać? Rzeczywiście wredni jak cholera są.
>> Pracownik decyduje się na taką firmę tylko po to żeby
>> zdobyć doświadczenie (czyli konkretną korzyść) które
>> umożliwi mu za jakiś czas przejście do lepiej płacącego pracodawcy.
>
>Niektórzy tak zarabiają przez większość życia.
Już mam się wieszać, bo pracuję i będę pracował dla tych co mi więcej
zapłacą i/lub gdzie mi zapewnią lepsze warunki pracy?
>Nie patrz na pensje w Warszawie, Krakowie itp.
Dobra, muszę się zorientować jakie są płace na chińskich wsiach i dam
znać co i jak.
>Zresztą: kiedyś miałam ofertę (przez znajomego) pracy w Warszawie
>- znana firma szkoleniowa, która potrzebowała osoby z konkretnymi
>kwalifikacjami, z dobrą znajomością języka angielskiego.
>Duże wymagania i - wiesz, co? - jak usłyszałam, ile dostanę
>za 8-10 godzin pracy, to pomyślałam że ktoś sobie 'jaja' robi!
>850 zł brutto! W Warszawie! Z takimi wymaganiami!
>Też mi znajomy tłumaczył, że po pół roku _może_ być więcej :)))
>i że będę mogła sobie poszukać w tym czasie czegoś lepszego -
>tylko za co przeżyć z takiej pensji, kiedy trzeba coś wynająć,
>choćby w mieszkaniu studenckim???
Dobrze kombinujesz. A ostatecznie to o ile razy lepiej płatną pracę
znalazłaś?
>Znam bardzo dużo osób, które przepracowały kilkanaście lat
>i zarabiają1200 zł brutto.
Rozumiem, że to ma być wzór do naśladowania?
>Wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela kontraktowego wynosi
>1316 zł, dla niektórych dochodzi dodatek za wychowawstwo.
>Nauczyciel mianowany, 27 lat stażu ma 1660 zł brutto.
No przecież nikt tych ludzi nie zmusza do bycia nauczycielami. Poza
tym są nauczyciele, którzy zarabiają kilkakrotnie więcej, tylko że im
się chce.
>A kuku! Obudź się kolego!
W sumie to dopiero idę spać, ale jak tak prosisz ;-)
>Jesteśmy w Polsce - Ty w A albo
>B, a większość w C.
A ten kawałek poectwa znasz: "Polska A Polsce B każe całować się w D"?
>Dlatego taki Lepper i inni mają takie
>pole do popisu...
Ja już dawno wnioski z tego wyciągnęłem i nie oczekuję że do tej
Polski B, C, czy jaką tam literkę wolisz, przyjedzie rycerz na białym
koniu i mnie na salony zabierze. Jedyne co mogę zrobić to swoją szkapę
osiodłać i "wio Baśka!" krzyknąć. Tobie radzę zrobić to samo.
--
pozdrawiam
Bremse
* tak się nieśmiało zapytam - czy Ty aby nie jesteś po lekturze
naszego narodowego patrioty? Bo przez te Polski ABC tak mi jakoś
Zbuczynem zaleciało...
-
225. Data: 2005-09-21 05:53:27
Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Bremse [Wed, 21 Sep 2005 01:22:54 +0100]:
> Jeszcze podział na A1, A2 i B1 i B2 zrób, to będzie weselej.
W zasadzie to istnieje ;) Nizsza klasa nizsza, srednia klasa nizsza,
wyzsza klasa nizsza, nizsza klasa srednia, ... ;) Nie slyszales tego
nigdy? ;)
> Dobra, muszę się zorientować jakie są płace na chińskich wsiach
> i dam znać co i jak.
Wbrew pozorom, patrzac na 'sile nabywcza' ;) tudziez standard zycia
wzgledem wlasnej spolecznosci, moze sie okazac ze calkiem niezle ;)
Ale sprawdzaj i daj znac ;)
> Jedyne co mogę zrobić to swoją szkapę osiodłać i "wio Baśka!"
> krzyknąć. Tobie radzę zrobić to samo.
No, to do zobaczenia w Gornym A ;)
Kira (z glupawka od rana)
-
226. Data: 2005-09-21 06:30:47
Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Od: Paweł 'Styx' Chuchmała <s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl>
W artykule <dgq2pr$ar3$1@inews.gazeta.pl>
Koziorozec napisał(a):
> Masz jakieś stare doświadczenia z państwowych jednostek!
> Która firma pozwala sobie na utrzymywanie pracownika, który
> kradnie albo przychodzi na kacu? Takie sytuacje to mogą się
> jeszcze zdarzyć w jakiejś państwowej instytucji.
A ja znam taką. Branża budowlana. Cała ekipa cały czas jest na kacu. I
dostają po 2 tysiące na rękę.
> 850 zł brutto! W Warszawie! Z takimi wymaganiami!
> Też mi znajomy tłumaczył, że po pół roku _może_ być więcej :)))
> i że będę mogła sobie poszukać w tym czasie czegoś lepszego -
> tylko za co przeżyć z takiej pensji, kiedy trzeba coś wynająć,
> choćby w mieszkaniu studenckim???
E tam, mieszkanie jak mieszkanie, cała reszta jest droga. Ja choć w
różnych warunkach i za różną kasę się potrafię utrzymać, to chyba w
Warszawie za tyle bym nie zaryzykował. No chyba, że na te pół roku ktos ze
znajomych by mnie przygarnął pod dach. :)
Pozdr,
--
Paweł 'Styx' Chuchmała
styx at irc dot pl
-
227. Data: 2005-09-21 06:33:12
Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Od: Paweł 'Styx' Chuchmała <s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl>
W artykule <s...@4...com>
Bremse napisał(a):
> Coś mi się wydaje, że albo miałaś jakimś cudem szczęście/nieszczęście
> w nigdy nieskacowanym towarzystwie pracować albo po prostu nie chcesz
> widzieć takich sytuacji. Naprawdę nigdy nie pracowałaś z osobami,
> które czasem na kacu wpadały do pracy? W poprzednich miejscach pracy
> nigdy się nie zdarzały jakieś wsiąknięcia?
Może nie pracuje w poniedziałki? :)
Pozdr,
--
Paweł 'Styx' Chuchmała
styx at irc dot pl
-
228. Data: 2005-09-21 07:26:57
Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Od: "Immona" <m...@s...pl>
Użytkownik "Koziorozec" <k...@T...pl> napisał w
wiadomości news:dgq2pr$ar3$1@inews.gazeta.pl...
> Użytkownik "Piotr" napisał w wiadomości
>
>> Prowadzę własną działalność. A i wcześniej pracując
>> na etacie również decydowałem o wyborze ludzi na konkretne
>> stanowiska i miałem wpływ na ustalenie ich wynagrodzenia
>> więc temat dobrze znam z praktyki.
>
> Praca na etacie, gdzie tylko uczestniczysz w zatrudnianiu pracownika
> to zupełnie inna 'para kaloszy' niż prowadzenie firmy i kalkulacja,
> ile można zapłacić pracownikowi.
>
> Rozumiem, że u Ciebie sprzątaczki zarabiają minimum 1200 zł?
> Podaj namiary, to Ci podeślę kilka.
Ja znam we Wrocku firme, ktora placi 1000 zl na reke studentce dziennej,
ktora codziennie przychodzi o 5 i do 6.30 sprzata na blysk skladajace sie z
kilku pomieszczen, lazienki i kuchni biuro. Namiarow niestety nie podam, bo
nie szukaja nastepnej i sa zadowoleni. To na pewno wyjatek w tej branzy, ale
to znaczy, ze nawet w takim zawodzie jak sprzataczka mozna calkiem niezle
trafic.
>> Pracownik decyduje się na taką firmę tylko po to żeby
>> zdobyć doświadczenie (czyli konkretną korzyść) które
>> umożliwi mu za jakiś czas przejście do lepiej płacącego pracodawcy.
>
> Niektórzy tak zarabiają przez większość życia.
> Nie patrz na pensje w Warszawie, Krakowie itp.
> Zresztą: kiedyś miałam ofertę (przez znajomego) pracy w Warszawie
> - znana firma szkoleniowa, która potrzebowała osoby z konkretnymi
> kwalifikacjami, z dobrą znajomością języka angielskiego.
> Duże wymagania i - wiesz, co? - jak usłyszałam, ile dostanę
> za 8-10 godzin pracy, to pomyślałam że ktoś sobie 'jaja' robi!
> 850 zł brutto! W Warszawie! Z takimi wymaganiami!
> Też mi znajomy tłumaczył, że po pół roku _może_ być więcej :)))
> i że będę mogła sobie poszukać w tym czasie czegoś lepszego -
> tylko za co przeżyć z takiej pensji, kiedy trzeba coś wynająć,
> choćby w mieszkaniu studenckim???
Ale to wlasnie tak jest, rowniez w duzych miastach. Ja swoje pierwsze pol
roku po studiach pracowalam za minimalna. Jak firma nie jest firma krzak,
tylko, jak piszesz, znana firma z branzy, z ktora (z branza) ktos wiaze
swoja przyszlosc, to jest to korzystna transakcja dla pewnej grupy osob ze
wzgledu na wage doswiadczenia na naszym rynku i dosc wyrazne przekladanie
sie doswiadczenia na to, ile jest gotow zaplacic nastepny pracodawca. To
jest po prostu majace dluga tradycje tzw. czeladnictwo, w zawodach, gdzie
liczy sie doswiadczenie przede wszystkim i do ktorych studia przygotowuja,
ale nie ucza tak, zeby zaraz po nich isc na stanowisko pracy i byc w pelni
sprawnym i wydajnym. W sumie jest to bariera natury "klasowej" dostepu do
dobrych zawodow w licznych branzach - typowa sciezka zawodowa po studiach (z
wyjatkiem pewnych zawodow) jest pracowanie na poczatku za sume, z ktorej
samodzielnie by sie nie dalo utrzymac, bedac wspomaganym przez rodzine lub
wlasne dorabianie, a potem uzyskanie wyzszych i juz wystarczajacych na godne
zycie zarobkow dzieki przewadze, jaka daje to uzyskane doswiadczenie.
I.
-
229. Data: 2005-09-21 07:38:57
Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Od: "Immona" <m...@s...pl>
Użytkownik "Kira" <c...@-...pl> napisał w wiadomości
news:dgqsgl$lng$1@inews.gazeta.pl...
>
> Re to: Bremse [Wed, 21 Sep 2005 01:22:54 +0100]:
>
>
>> Jeszcze podział na A1, A2 i B1 i B2 zrób, to będzie weselej.
>
> W zasadzie to istnieje ;) Nizsza klasa nizsza, srednia klasa nizsza,
> wyzsza klasa nizsza, nizsza klasa srednia, ... ;) Nie slyszales tego
> nigdy? ;)
Chyba sie naczytalas pewnego artykulu w "Polityce". :D Mial sensowne
spostrzezenia i niektore kryteria (jadlospis), ale znam za wiele osob,
ktorych by sie nie udalo umiescic na sztywno w ich klasyfikacji.
>
>> Dobra, muszę się zorientować jakie są płace na chińskich wsiach
>> i dam znać co i jak.
>
> Wbrew pozorom, patrzac na 'sile nabywcza' ;) tudziez standard zycia
> wzgledem wlasnej spolecznosci, moze sie okazac ze calkiem niezle ;)
> Ale sprawdzaj i daj znac ;)
Prasa donosi, a czytane przeze mnie anglojezyczne chinskie forum dyskusyjne
potwierdza, ze panujacy w Chinach rasizm czyni ten kraj chwilowym rajem
ekonomicznym dla bialych. GW ostatnio pisala o dwoch dziewczynach, ktore
dostaja kase wystarczajaca na wynajmowanie luksusowego apartamentu z netem
za 3 godziny dziennie przesiadywania w knajpie, ktorej obecnosc bialych
dziewczyn zwieksza prestiz i przyciaga klientow. Nikt ich nie zaczepia ani
nie ma innych niedogodnosci, po prostu siedza i pija piwo. Na dobrze
oplacanego nauczyciela angielskiego mozna sie zalapac majac znajomosc jezyka
na poziomie FCE i zadnego doswiadczenia pedagogicznego, bo szkola jezykowa
chce umieszczac biale twarze nauczycieli na swoich ulotkach, co zwieksza jej
prestiz. itd. Ktos dostatecznie zdeterminowany moglby pokonac odleglosc
metodami niskobudzetowymi i bez wielkiego problemu zalapac sie na miejscu co
najmniej do sredniej klasy sredniej :)
I.
-
230. Data: 2005-09-21 08:28:21
Temat: Re: Taki tam wniosek, wnioski absolwenta...
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Immona [Wed, 21 Sep 2005 09:38:57 +0200]:
> Chyba sie naczytalas pewnego artykulu w "Polityce". :D
A wiesz, ze nie wiem skad ja to znam. Zdaje sie ze kursowalo jako
lokalny dowcip, bo nie kojarze tego z zadnym kontekstem.
> GW ostatnio pisala o dwoch dziewczynach, ktore dostaja kase
> wystarczajaca na wynajmowanie luksusowego apartamentu z netem
> za 3 godziny dziennie przesiadywania w knajpie [...]
Hehe akurat pare minut temu znalazlam w koncu czas zeby zajrzec
do Wybiorczej z przedwczoraj ;) i tez ten tekst mnie zainteersowal.
No, moze tylko troche mniej niz opalenizna Leppera... ;)
> Ktos dostatecznie zdeterminowany moglby pokonac odleglosc
> metodami niskobudzetowymi i bez wielkiego problemu zalapac sie
> na miejscu co najmniej do sredniej klasy sredniej :)
Tak naprawde, to glowny problem to z przejechaniem przez Rosje
jest. Mozna sie calkiem solidnie zdziwic jakim cudem oni tam
w ogole jakies podroze odbywaja ;) A "na miejscu" pojawia sie
z kolei problem z jezykiem, i tutaj pewna reklama w ktorej
chlopak robi zdjecia hamburgerowi i klozetowi przestaje byc
zabawna ;) O ile od Sihuan mozna liczyc na to, ze znajdzie sie
ktos pi razy oko po angielsku mowiacy, o tyle pierwszy kawalek,
jesli nie jedzie sie "naokoło" tylko najkrotszą droga, przez
wieksza jej czesc rownie dobrze mozna byc gluchym i niemowa.
Samo przemieszczanie sie po chinach to tez nieustajace pasmo
przyjemnosci ;) Unikac jak ognia wszystkiego, co nie jest
pociagiem -- mur beton, ze z innego srodka lokomocji wysiadziesz
bez paru bardzo potrzebnych rzeczy, w tym portfela ;>
Potem jeszcze tylko przetrawic szok kulturowy, i mozna sie
zaczac cieszyc wyprawa... ;> Polecam na poczatek zwlaszcza
unikac publicznych toalet i lokalnych knajpek. Zwyczaje ktore
tam panuja, moga europejczyka doprowadzic do lekkiej paranoi.
Aczkolwiek w paranoje nalezy czasami popadac, zwlaszcza jak
chce sie cos zjesc, a juz nie daj boze napic sie wody -- albo
w niej wykapac... I uzbroic sie w potezna cierpliwosc, gdzie
sie nie pojawisz bedzie za Toba ganiac stado ludzi, zagajac
rozmowe, nawijac, opowiadac, i w ogole bedzie ich pelno
wszedzie -- o tym zreszta nawet ta Wybiorcza pisala.
A, no i na glupiego nie ma co jechac bo nie wpuszcza. Trzeba
zaczac sobie zalatwiac tak z pare tygodni wczesniej, miec
pieniadze, ustalone plany na czas pobytu i takie inne dosyc
upierdliwe formalnosci pozalawiac... Tak ze ja bym sie tam
jednak w celach zarobkowych nie pakowala, aczkolwiek zawsze
mozna probowac ;)
Kira