-
11. Data: 2004-05-06 21:12:47
Temat: Re: Szefowie vs Pracownicy - Przyklad [DLUUUGIE]
Od: "JL" <jl@[cut]noemail.pl>
Użytkownik "krzysztofsf" <k...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:c7e82s$ce7$1@inews.gazeta.pl...
>
> Kolega JL podpowiedzial (dla pracodawcow) taktyke wedlug Machiawellego -
> szybka akcja, przewrot, krew najwiekszych oponentow plynie rynsztokami -
Właściwie bardziej chodziło mi o to, żeby do tego tryumfalnego pobojowiska
dodać trochę realizmu :)
Zgadzam się natomiast z Tobą, że sytuacja na rynku pracy wykwalifikowanych
specjalistów ulegnie ogromnym zmianom, choć nie od razu bo bariera językowa
stanowi w Polsce większą przeszkodę niż w przypadku wakatów w Wielkiej
Brytanii czy Niemczech.
Pozdrawiam
JL
-
12. Data: 2004-05-06 21:25:35
Temat: Re: Szefowie vs Pracownicy - Przyklad [DLUUUGIE]
Od: Fabio <f...@a...inetsolutions.pl>
In article <6...@n...onet.pl>, f...@p...onet.pl
says...
> A co, jesli pracownicy sa o wiele lepiej wyszkoleni w taktyce
> negocjacji i maja przewage w bardzo dokladnej wiedzy na temat
> sytuacji firmy i ludzi?
I co z tego? Kontroli nad firma przeciez nie przejma. A nikt z zarzadu
firmy nie moze sobie pozwalac na szantaz ze strony pracownikow, bo jesli
raz sie pod grozba szantazu ugnie, to bedzie musial to robic nadal, az
zadania pracownikow dojda do poziomu abstrakcyjnego.
> Problem w tym, iz tu nikt zadnych roszczen nie przedstawil.
> Zaden z pracownikow nie zarzadal niczego. Przyjeli zgola odwotna
> taktyke, w ktorej zasygnalizowali tylko iz problem istnieje i
> mamy kryzys.
Jesli pracownicy tylko i wylacznie krytykuja i nie maja pomyslow na
uzdrowienie sytuacji, to takich ludzi najlepiej z firmy sie pozbyc od
razu. Krytykowac kazdy potrafi. Ale jesli oprocz krytyki nie potrafi
wpasc na pomysl rozwiazania konfliktu, a w dodatku staje okoniem na
proby negocjacji ze strony szefow, to po cholere taki pracownik?
Jesli jest konflikt, to trzeba go rozwiazac, a nie drzec jape i probowac
komus z calej sily dokopac. Jesli kopie sie wlasna firme, to
jednoczesnie sie kopie dolki pod soba. Moim zdaniem pracownicy tego typu
wykazuja sie brakiem wyobrazni, zrozumienia i trzeba ich eliminowac.
> HeHeHe... Niezle, tyle ze kogo integrowac? Jesli wszyscy odejda to
> trzeba stworzyc od podstaw nowy zespol co w tej sytuacji (bardzo
> wysoka specjalizacja i specyfika pracy) nie jest latwe.
Ale jesli zespol nie chce wspolpracowac, to nie ma sensu namawiac do
wspolpracy ludzi, ktorzy tego nie chca. Aby do czegos dojsc, to obie
strony powinny miec chec dojscia do porozumienia.
> To co napisales wyzej, jest podrecznikowa wiedza.
> Tyle tylko, iz taka podrecznikowa wiedza na niewiele sie zda,
> gdy po drugiej stronie barykady stoi przeciwnik ktory ma o wiele
> wieksza wiedze na temat zarzadzania, negocjacji i psychologii.
Dlaczego rozpatrujesz cala sytuacje w kategorii 'przeciwnika?' Jesli
czlowiek stawia sie psychologicznie w takiej pozycji, to nawet rozsadne
argumenty nie beda do niego docieraly. Aby cokolwiek udalo sie zrobic,
to trzeba zmiany nastawienia i spojrzenia na to z perspektywy
wspolpracy. Firma jest w stanie stanac na nogi, gdy pracownicy
wspolpracuja ze soba, a nie walcza.
Ja osoboscie nie uskuteczniam dyskusji z wszelkiej masci wichrzycielami,
ktorzy probuja uprawiac jakas walke i stawiac mnie w pozycji
przeciwnika, z ktorym trzeba walczyc. Moja zdanie jest proste: 'Jestesmy
tu po to, aby pracowac, osiagac zyski korzystne dla wszystkich - zarowno
dla Ciebie jak i dla firmy. Jesli zmienisz swoje nastawienie, to byc
moze bedziemy mieli szanse na porozumienie i dojdziemy do wspolnych
wnioskow, ktore ulatwia nam wszystkim zycie. Jesli nadal bedziesz twardo
obstawal przy swoim, to moze po prostu do siebie nie pasujemy i warto
zastanowic sie nad tym, czy rzeczywiscie nadal chcemy wspolpracowac.'
> Gdy dodamy do tego sytuacje, iz ten przeciwnik moze zmienic prace
> wlasciwie "na telefon", firma go potrzebuje i nie jest w stanie
> szybko zastapic, a do tego odchodzac, moglby zabrac ze soba znaczna
> czesc klientow, to mamy niezly problem.
To niech spada. Nikt nie bedzie stawal na glowie, gdy pracownik ma to w
dupie, ze ktos chce jednak dojsc z nim do porozumienia. Zabranie
klientow? Od tego sa umowy o zakazie konkurencji.
..:: fabio
-
13. Data: 2004-05-06 21:27:42
Temat: Re: Szefowie vs Pracownicy - Przyklad [DLUUUGIE]
Od: Fabio <f...@a...inetsolutions.pl>
In article <6...@n...onet.pl>, f...@p...onet.pl
says...
> Sa wspolwlascicielami. Chyba rzeczywiscie niewielkie maja pole manewru.
> Problem w tym, iz w tej firmie zarzadzanie polega na wydawaniu polecen
> i karceniu pracownikow. Nikt (poza pracownikami) nie potrafi wlasciwie
> identyfikowac i rozwiazywac problemow i napiec wewnetrznych, a jesli juz
> jest to robione, to tak nieudolnie, iz tylko powoduje nowe napiecia.
Z Twego postu wynika co innego. Jak Twoim zdaniem pracownicy potrafia
rozwiazywac konflikty, skoro obecnie palaja zadza zemsty na
wlascicielach firmy? To ma byc umiejetnosc rozwiazywania konfliktow?
Umiejetnosc negocjacji polega miedzy innymi na sterowaniu emocjami, a
nie poddawaniu sie nim i slepemu podazaniu ich tropem.
..:: fabio
-
14. Data: 2004-05-06 21:30:47
Temat: Re: Szefowie vs Pracownicy - Przyklad [DLUUUGIE]
Od: Fabio <f...@a...inetsolutions.pl>
In article <6...@n...onet.pl>, f...@p...onet.pl
says...
> > A generalnie, moim zdaniem, będzie tak: firma będzie istnieć,
>
> Pewnie tak. Ale trzeba bedzie w znacznej czesci ustapic pola konkurencji.
> Straty beda dosc duze.
Straty beda jeszcze wieksze, gdy firma bedzie trzymala pracownikow,
ktorzy maja wszystko w dupie, nie maja ochoty na rozmowy i nie widza
zadnej przyszlosci. Taka firma sie nie bedzie rozwijac, skoro
pracownikom na tym w ogole nie zalezy.
Proponowane przez innych wyjscie jest chyba najlepsze - pozbycie sie
pracownikow, ktorzy nie chca rozmawiac, a sie tylko mscic, oraz
reorganizacja firmy zgodnie z nowymi standardami i nowym podejsciem w
stosunku do pracownikow.
..:: fabio
-
15. Data: 2004-05-06 21:38:20
Temat: Re: Szefowie vs Pracownicy - Przyklad [DLUUUGIE]
Od: "YS" <f...@p...onet.pl>
> > A co, jesli pracownicy sa o wiele lepiej wyszkoleni w taktyce
> > negocjacji i maja przewage w bardzo dokladnej wiedzy na temat
> > sytuacji firmy i ludzi?
> Nie bardzo rozumiem co ma jedno z drugim wspólnego.
Ano to, iz szefowie maja bardzo male pole manewru.
> Na to wszystko nakładasz wizję katastrofy w postaci bezwzględnej, z góry
> określonej pozycji pracowników, których negocjacje nie interesują.
> Wszyscy pałają żądzą zemsty i czekają na okazję żeby dokopać zarządowi. :-)
:) Niestety, do tego doprowadzily bledy w zarzadzaniu personelem.
> Dla mnie ten obraz wygląda dość abstrakcyjnie, mało realnie a do tego
> przekaz wygląda na podszyty niezdrowymi emocjami.
Aaatam... abstrakcyjnie.
Sprawa jest prosta do zdefiniowania:
Pracownicy siedzieli dotychczas cicho bo mysleli ze na ich miejsce
jest 30'tu innych. Okazalo sie ze jest zupelnie inaczej. To uwolnilo
poklady energii (negatywnej - zlosc na pracodawcow i pozytywnej - szukanie
nowej pracy), co przynioslo sytuacje taka, iz pracownikom nie zalezy na pracy,
chyba ze pracodawcy zaproponuja cos szczegolnie interesujacego.
> Pytałeś o radę:
> "Co zrobilibyscie bedac na miejscu pracownikow?"
Nie pytalem o rade. Ja wiem co robic. Chcialem po prostu podyskutowac
na temat tej sytuacji.
> Na tak zadane pytanie, z wygenerowanym wcześniej opisem nieuchronnej
> katastrofy nie sposób odpowiedzieć.
Czasami sa sytuacje trudne, jednak nawet wtedy istnieja rozwiazania
optymalne:
W okresie kilku dni:
Sedno problemu lezy w sferze emocjonalnej, nalezy wiec przyznac sie do bledow.
Porozmawiac z kazdym z pracownikow z osobna o problemach w firmie. Pozwoli
to na stworzenie lepszego obrazu konfliktu. W zaleznosci od wysunietych
przez pracownikow zarzutow, odpowiednio zareagowac. Przedstawic propozycje
zmian na forum ogolnym. Przedyskutowac z pracownikami proponowane rozwiazania,
tak by dostrzegli, iz dyrekcji chodzi o wspolne dobro.
W okresie 2-3 miesiecy:
Problem natury emocjonalnej: Narastajaca przez dlugi okres frustracja
w polaczeniu z czynnikiem zapalnym w postaci odejscia jednego z pracownikow
i narastajaca iloscia pracy, spowodowala wyzwolenie zachowan negatywnych
wobec dyrekcji.
Rozwiazanie: Usprawnic przeplyw informacji w firmie. Przez dzialania
integracyjne zwiekszyc poziom identyfikacji pracownika z firma. Wprowadzic
nowe relacje pomiedzy pracownikami a dyrekcja oparte na szacunku i uznaniu
zaslug pracownikow.
Problem natury organizacyjnej: Pracownicy posiadajacy wysokie kompetencje
sa bardzo obciazeni prostymi sprawami, ktore moglaby wykonac osoba
o niewysokich kwalifikacjach i ktorej koszt placy bylby niski. Wykonywanie
pracy niezgodnej z kwalifikacjami prowadzi do napiec, co powoduje narastanie
konfliktow w firmie.
Rozwiazanie: Zreorganizowac strukture firmy, by odciazyc kluczowych
pracownikow. Uporzadkowanie zakresu obowiazkow powinno zaowocowac zwiekszeniem
wydajnosci pracownikow kluczowych, co pokryloby koszty zatrudnienia dodatkowego
personelu.
Problem warunkow zatrudnienia: Pracownicy dotychczas nie otrzymali zadnej
podwyzki. System motywacyjny jest wlasciwie systemem represyjnym, co powoduje
narastanie frustracji i ograniczenie wplywu bodzcow motywacyjnych na
pracownika.
Rozwiazanie: Stworzyc jasny i przejrzysty system motywacji oparty zarowno
na czynnikach pozytywnych (premie, dowody uznania) jak i negatywnych (kary).
Powinno to oczyscic atmosfere w firmie oraz zwiekszyc wydajnosc pracownikow.
Reorganizacja pracy powinna zaowocowac zwiekszeniem wydajnosci (co za tym
idzie zyskow firmy) co pozwoli w dluzszym okresie na sukcesywne podnoszenie
plac najlepszym pracownikom.
W dluzszym okresie (rok) uniezaleznic firme od kluczowych pracownikow.
Pozbyc sie osob majacych destrukcyjny wplyw na porzadek organizacyjny i
stabilna sytuacje w firmie.
> Tok logiczny Twojej wypowiedzi wskazuje na to, że szukasz kompanów do
> świętowania tryumfu nad ułomnością ciemiężycieli i ich porażką.
> Czegoż Ci zyczyć?
Eeeetam... chodzilo mi o ciekawe propozycje wyjscia z sytuacji. Takie
male case study. Patrz wyzej.
YS
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
16. Data: 2004-05-06 21:44:13
Temat: Re: Szefowie vs Pracownicy - Przyklad [DLUUUGIE]
Od: "YS" <f...@p...onet.pl>
> Z Twego postu wynika co innego. Jak Twoim zdaniem pracownicy potrafia
> rozwiazywac konflikty, skoro obecnie palaja zadza zemsty na
> wlascicielach firmy? To ma byc umiejetnosc rozwiazywania konfliktow?
> Umiejetnosc negocjacji polega miedzy innymi na sterowaniu emocjami, a
> nie poddawaniu sie nim i slepemu podazaniu ich tropem.
A kto powiedzial ze palaja :)
Opisalem ten problem w taki sposob, jak go widac z zewnatrz.
"Zadza zemsty" jest czescia przyjetej strategii negocjacyjnej.
Nikt tu nie poddaje sie emocjom. Wszyscy dzialaja w bardzo wywazony
sposob.
To ze napisalem, iz ludziom chodzi o pokaznie ze pracodawcy nie
maja racji, to nie oznacza to iz ma to miec destrukcyjny wplyw
na firme. Jesli szefowie zaproponuja rozsadne rozwiazania to ok!
Jesli nie, to tez nic sie nie stanie. Ja osobiscie zmienie prace.
YS
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
17. Data: 2004-05-06 21:44:25
Temat: Re: Szefowie vs Pracownicy - Przyklad [DLUUUGIE]
Od: Fabio <f...@a...inetsolutions.pl>
In article <6...@n...onet.pl>, f...@p...onet.pl
says...
> Kolega JL rzucil podrecznikowym przykladem ktory zupelnie nie nadaje sie
> do przedstawionego przypadku. Dlaczego?
Rownie dobrze pracodawca nic nie zyska, gdy ma pracownikow nastawionych
przeciwko sobie i ktorzy nie chca nawet podchodzic do negocjacji z gory
zakladajac, ze im sie nalezy i juz.
> - Koniecznosc dlugotrwalego wdrazania nowych pracownikow - nie ma ta no
> czasu, gdyz nie mozna sobie pozwolic na wpadki z klientami.
Rownie dobrze mozna zaczac powoli wdrazac nowych pracownikow, powoli
odciazajac pracownikow obecnych.
> - Za slaba oferta by przyciagnac dobrych specjalistow.
Wiec trzeba polepszyc oferte, biorac pod uwage doswiadczenia z
pracownikami obecnymi.
> Przeczytaj dokladnie moja odpowiedz na post JL. Nasza taktyka jest bardzo
> zrownowaznona, gdyz mamy bardzo wysoka pozycje negocjacyjna. Gdyby tak
> nie bylo, pracodawca nie szedlby na ustepstwa. Nie mamy zadnych ograniczen.
Skoro tak, to po co sie szarpiecie? Nie lepiej zmienic prace i dac sobie
spokoj? Czemu maja sluzyc te przepychanki? Checi dowartosciowania sie?
Czyims kosztem? To chyba nie najlepszy pomysl.
> Jesli na ogloszenie w Gazecie Wyborczej zglasza sie jedna osoba z miasta
> oddalonego o 40km to chyba nie bedzie latwo wymienic 100% personelu na
> lepszy od obecnego?
Wiec jakie widzisz rozwiazanie?
> Wasze rozwiazania moga byc skuteczne, ale tylko wtedy gdy pracodawca ma
> mocna pozycje na rynku pracy i moze wiele zaoferowac. W przedstawianej
> sytuacji wydaje mi sie ze pracodawca powinien zaczac od czegos zupelnie
> innego.
OK. Wiec jakie proponujesz pomysly na rozwiazanie sytuacji? Na razie
widze w obecnych tu postach chec dokopania pracodawcy. A czy sa jakies
inne konkretne pomysly, ktore moga usatysfakcjonowac obydwie strony?
A poza tym - jesli pracownicy czuli sie tak bardzo krzywdzeni, a do tego
byli pewni swej pozycji, to dlaczego wczesniej nie sygnalizowali tego,
ze cos trzeba zmienic i poprawic, a czekali na moment, az bomba
wybuchnie?
..:: fabio
-
18. Data: 2004-05-06 21:49:33
Temat: Re: Szefowie vs Pracownicy - Przyklad [DLUUUGIE]
Od: Fabio <f...@a...inetsolutions.pl>
In article <6...@n...onet.pl>, f...@p...onet.pl
says...
> Sprawa jest prosta do zdefiniowania:
> W okresie kilku dni:
>
> W okresie 2-3 miesiecy:
I tu pojawily sie konkretne propozycje sensownych rozwiazan. Nie
pozostaje nic innego, jak spokojnie, bez emocji porozmawiac z
wlascicielami firmy. Ustalic potrzeby obydwu stron, okreslic, co jest do
poprawy i jak to zmienic, skoncentrowac sie na szukaniu rozwiazan i
czesci wspolnych oraz podjac sensowne ustalenia. Dzieki temu uda sie
zrobic wiecej niz koncentrujac sie na emocjach, tworzac nowe problemy i
koncentrujac na tym, co dzieli.
..:: fabio
-
19. Data: 2004-05-06 21:51:30
Temat: Re: Szefowie vs Pracownicy - Przyklad [DLUUUGIE]
Od: "YS" <f...@p...onet.pl>
> Jesli pracownicy tylko i wylacznie krytykuja i nie maja pomyslow na
> uzdrowienie sytuacji, to takich ludzi najlepiej z firmy sie pozbyc od
> razu. Krytykowac kazdy potrafi. Ale jesli oprocz krytyki nie potrafi
> wpasc na pomysl rozwiazania konfliktu, a w dodatku staje okoniem na
> proby negocjacji ze strony szefow, to po cholere taki pracownik?
Czy napisalem ze staje okoniem? Po prostu nie dajemy zadnych deklaracji.
Czekamy.
A po co taki pracownik? Po to, by szefowie wyciagneli wnioski, czegos
sie nauczyli i wiecej takich bledow nie popelniali.
I powtorze jeszcze raz: NIKT Z NAS NIE WYSUNAL ZADNEGO ZADANIA,
NIKT O NIC NIE PROSIL, co wiecej NIKT NIC NIE KRYTYKUJE, przedstawilem tylko
problem i konsekwenscje jego nierozwiazania.
To szefowie wysuneli propozycje, jednak w takim
ksztalcie nie byly do zaakceptowania wiec postanowilismy czekac na
rozsadne propozycje.
Jesli ktos zada mi pytanie: Jak uzdrowic te chora sytuacje, to uzyje
calej swojej wiedzy by pomoc.
> To niech spada. Nikt nie bedzie stawal na glowie, gdy pracownik ma to w
> dupie, ze ktos chce jednak dojsc z nim do porozumienia. Zabranie
> klientow? Od tego sa umowy o zakazie konkurencji.
ROTFL...
YS
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
20. Data: 2004-05-06 22:21:31
Temat: Re: Szefowie vs Pracownicy - Przyklad [DLUUUGIE]
Od: Robert Drózd <r...@y...iq.wytnijto.pl>
Stało się to 6 May 2004 21:13:08 +0200, gdy "YS" <f...@p...onet.pl>
napisał:
>Ostatnio w jedna ze znanych mi firm popadla w tarapaty. Narastajacy
>po cichu od dawna konflikt pomiedzy dyrekcja a pracownikami
>ujawnil sie, bardzo komplikujac sytuacje wewnatrz firmy.
>
>Moze to troche NTG ale nie znalazlem zadnej grupy nt.zarzadzania.
[...]
>Co zrobilibyscie bedac na miejscu pracownikow? Jakie dzialania
>powinni podjac szefowie by przy ograniczonych mozliwosciach
>finansowych unormowac sytuacje?
Nie wiem do końca czy Ty tutaj zadajesz nam case'a czy prosisz o porade
dla kogoś z tej firmy.
Jakby to był case, podszedlbym do tego od strony interesów.
Szefowie (i jednocześnie współwłaściciele): interes podstawowy, żeby się
to wszystko nie rozpieprzyło. Stosują metodę kija i marchewki bo taką
znają. I jak pisałeś w innym poscie nie mają specjalnie pola manewru.
Jesli maja zrobic cos innego, trzeba ich tego nauczyc. Najlepiej
argumentami siłowymi :) Zakładam, że inicjatywa w tej sytuacji może
wyjść tylko od pracowników.
Pracownicy - interes - no właśnie jaki mają? Złupić co się da i uciekać
do innej firmy? I czy możemy traktować ten interes jako wspólny czy
tylko jakiś zbiór interesów indywidualnych (czyli troski o własne d..)
Piszesz że kiepska atmosfera w pracy. Czy chodzi relacje
szefostwo-pracownicy, czy tez miedzy pracownikami? Czy pracownicy sa w
stanie okreslic swoj interes jako pozostanie w jednej grupie w firmie?
Jesli duża grupa pracowników:
- jest w stanie się porozumieć co do wspólnego działania
- ma realną alternatywę gdzie indziej (i jest gotowa z niej skorzystać!)
to swita mi taka opcja zeby postawic sprawe na ostrzu noza, grupa
pracownikow proponuje konkretne zasady we wspolpracy z kierownictwem.
Np. zasady wynagrodzen, inne rozlozenie wladzy i odpowiedzialnosci itd.
I na to szefowie (w obliczu odejscia 80% ludzi) sie moga zgodzić, bo
samobojcami nie sa.
Ale boje sie co do tej alternatywy. Bo często chyba jest tak, ze ktos
mowi, ze no tutaj moze pojsc, albu tu, ale w rzeczywistosci, tacy ludzie
mogą wyczekiwać i realnie tego nie rozważać.
Robert