-
1. Data: 2008-04-21 20:24:56
Temat: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Od: "jaQbek" <j...@s...eu>
Siedzę sobie w piątek w robocie, robię jakieś pierdółki, które kierownik kazął
mi zrobić jako strasznie pilne. Koło południa wraca kierownik i do mnie z
tekstem, że musi ze mną pogadać, jak będę wychodzić. Więc się go pytam, czy nie
możemy od razu, na co słyszę "nie, spoko, zajmij się pracą, wyluzuj, nie stresuj
się, pogadamy jak będziesz wychodzić". Dochodzi godzina końca mojej pracy,
zaprasza mnie do pokoju szefa. Okazało się, że czeka już na mnie wypowiedzenie.
Próbuję się dowiedzieć, o co biega, więc zadaję to pytanie prezesowi. W tym
momencie zamiast prezesa odpowiada ON - mój były już kierownik - że jestem
konfliktowy i nie zamierza ze mną współpracować dalej. Taką famę rozsiał o mnie
po firmie, że uwierzyl w to i prezes, i kieriownicy pozostałych działów.
No ale wracając do początku. Pracowałem w pewnym dziale, którego kierownikiem
był ON. W pewnym momencie dostalismy niewdzięczną robotę, a mianowicie poprawić
i wdrożyć projekt, który ktoś przed nami zjebał. ON poustawiał zadania i role
osób w projekcie tak, że tak naprawdę do końca nie wiedziałem, czym mam się
zajmować, za co odpowiadam, i co do mnie należy - no ale to szczegóły.
Generalnie cały zgrzyt zaczął się w momencie, gdy w kilku kwestiach nie mogliśmy
się dogadać. Próbowałem ustalić pewne rzeczy, wyjaśnić, jaka jest moja rola w
projekcie na co słyszałem tylko, że jestem strasznie konfliktowy i kłótliwy.
Jakakolwiek próba merytorycznej rozmowy z NIM kończyyła sie tym, że słyszałem
tylko ogólniki na temat mojej osobowości i tego typu.
ON przyszedł do firmy sporo po mnie. Na początku był przynieś - podaj -
pozamiataj za małe pieniądze. Wszyscy myśleli, ze to kolega prezesa, bo tak się
z nim spoufalił, że wręcz klepali się po ramionach na korytarzu, co chwilę
przesiadywał w jego pokoju, szybko awansował na kierownicze stanowisko nie mając
pojęcia o kierowaniu projektem.
W zespole mieliśmy takiego kolegę, który już kilka lat pracował w firmie, miał
łeb nieziemski, ale był skromny i nie wychylał sie. Za to ON jak tylko usłyszał
od niego jakiś pomysł, zaraz leciał z nim do prezesa i przedstawiał jako swój.
Potem dowiedziałem się od kilku innych kolegów, że ON jest strasznie fałszywy,
egoistyczny i jest typowym przykładem wazeliniarza i podpierdalacza - klepiąc
kogoś po plecach, potrafił mu wbić nóż pod żebro.
Zastanawiałem się, czy to może ze mną jest coś nie tak, czy to może ja wywołałem
ten konflikt. Ale przypomniałem sobie historię, jak jeszcze moim kierownmikiem
był X. X nie byl lubiany w firmie - był pracoholikiem, nie saanował ludzi, nie
umiał z nimi rozmawiać ani nimi zarządzać. Kiedyś strasznie mnie wkurzył tym, że
dezorganizuje mi pracę. Już chciałem iść z tym do prezesa ale sobie myślę, że
poważni faceci tak problemów nie rozwiązują. Umówiłem się z nim na rozmowę.
Przedstawiłem mu, co mi się nie podoba, on przedstawił swoje racje, znaleźliśmy
wyjście z sytuacji i od tamtej pory był spokój, a prezes nie musiał nic o tym
sporze wiedzieć. X kilka miesięcy później odszedł z firmy.
Dziś przyszedłem do firmy pożegnać się z kilkoma dobrymi kumplami, z którymi
pracowałem ładnych kilka lat, i pozabierać swoje rzeczy. Przy okazji
postanowiłem zamienić kilka słów z NIM. Powiedziałem mu, że zachował się
niepoważnie, że sposobem na rozwiązywanie konfliktów nie jest pozbywanie się
osób, z którymi się nie zgadzamy - tym bardziej, że ani razu nie udało mi się
porozmawiać z NIM konkretnie o przyczynach spięć. Jako odpowiedź usłyszałem
tylko coś w rodzaju "jeśli ta dyskusja ma do niczego nie prowadzić, to szkoda mi
czasu na nią". Na odchodnym zapytał, czy wychodzę, więc stwierdziłem, że ide
jeszcze do prezesa zamienić dwa słowa. Widziałem, jak kieruje swoje kroki do
pokoju prezesa więc rzuciłem w jego stronę "ja potrafię porozmawiać z prezesem
sam, nie potrzebuję Twojej asysty". Mimo to wlazł do pokoju prezesa i uprzedził
go, w jakim celu idę ...
Później poprosiłem o krótką rozmowę kierownika innego działu - swoją drogą
naprawdę kompetentnego faceta, i żałuję, że nie było mi dane z nim
współpracować. Zgodził się, zapytałem go o klika kwestii związanych z moim
odejściem. Gadaliśmy może z 20 minut, gdy nagle wszedł ON - a gadaliśmy w salce
konferencyjnej, i była wywieszona tabliczka "zajęte". I do mnie z tekstem, o
czym my tu gadamy i dlaczego tamtemu kierownikowi czas zabieram. Mi zrobiło się
głupio, wyszedłem, i wychodząc usłyszałem, jak ON toczy na korytarzu dyskusję z
tym kierownikiem, z którym rozmawiałem na temat tego, o czym i po co
rozmawialiśmy. Jak dla mnie ON pokazał całe swoje drugie ja.
Ale się rozpisałem ;) Powiedzcie mi, skąd tacy wazeliniarze, podpierdalacze i
dupowłazy się biorą? Pracowałem już w kilku firmach i w każdej znalazł się ktoś,
kto jako sposób na zrobienie "kariery", wygryzienie kogoś, zdobycie zaufania u
przełożonych, stosował podobne świńskie praktyki. I dlaczego prezesi firm dają
się wkręcać w takie intrygi. Mi się po prostu rzygać chce, jak sobie teraz o NIM
pomyślę.
-
2. Data: 2008-04-21 20:32:41
Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Od: "Marcin" <n...@p...onet.pl>
No coz, z moich obserwacji wynika, ze to sa osobniki ktore w niczym nie sa
dobrzy i zachowanie jakie opisujesz to jedyny sposob na zaistnienie a co za
tym idzie - wieksze pieniadze.
Jak juz sie rozpisales to napisz miasto, pierwsza litere nazwy firmy i
inicjaly tego jelopa zeby inni sie nie nacieli.
M
-
3. Data: 2008-04-21 20:54:58
Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Od: "jaQbek" <j...@s...eu>
Użytkownik "Marcin" <n...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:fuitl9$rhp$1@news.onet.pl...
> No coz, z moich obserwacji wynika, ze to sa osobniki ktore w niczym nie sa
> dobrzy i zachowanie jakie opisujesz to jedyny sposob na zaistnienie a co za
> tym idzie - wieksze pieniadze.
> Jak juz sie rozpisales to napisz miasto, pierwsza litere nazwy firmy i
> inicjaly tego jelopa zeby inni sie nie nacieli.
Wiesz - obawiam się, że i bez tego ON może skojarzyc, że o nim piszę :)
Co więcej mogę napisać o NIM i całej sytuacji. Planowałem odejść z firmy już
jakieś 2 - 3 miesiące temu. Nie odszedłem generalnie z dwóch względów:
- ilość roboty w pracy, a do tego ilość prywatnych spraw, jaka ostatnio zwaliła
mi się na głowę nie pozwoliła mi zająć się tematem poszukiwania pracy
- postanowiłem być fair wobec firmy i dotrwać do końca projektu - bo mimo, ze
nie byłem główną osoba odpowiedzialną za projekt, to najlepiej się w nim
orientowałem, a już o niebo lepiej niż kierownik.
Nade mną byl architekt projektu - ten cichy, spokojny gość, którego pomysły
ciągle ON przedstawiał jako swoje. Tyle, że ON ciągle biegał po klientach i tak
naprawdę na zajęcie się projektem czasu nie miał. A ja raz słyszałem, że mam być
samodzielny, innym razem, że decyzje mam konsultować z architektem. Oczywiście
próbowałem to wytlumaczyć JEMU, że tak ustawiony projekt daleko nie zajedzie,
ale nie chciał mnie słuchać wogóle - no bo ON i architekt są przeciez nieomylni.
W momencie prób podjecia merytorycznej dyskusji słyszałem tylko, że nie
potrzebnie zamęt sieję.
Była jeszcze jedna kwestia. W projekcie był pewien programista - junior, któremu
ON wybaczał wszystko, bo w końcu to dopiero junior i student. Były do zrobienia
dwa moduły do systemu, ale trzeba je było zrobić tak, by ze soba grały. Ja
dostałem do zrobienia jeden, junior drugi. Wiedząc, że junior sam nie wymyśli
swojej działki dobrze, przedstawiłem mu wymagania do niewielkiego kawałka -
raptem z 5 - 6 klas, i kazałem zaprojektować go. Jakoś sobie z tym poradził,
wprowadziłem kilka korekt, omówiliśmy go, junior stwierdził, że kuma, o co
biega. Ja zniknąłem na 5 dni na urlop, junior miał model zaimplementować.
Przychodzę, biorę to co zrobił, a tu jeden wielki miszmasz, nic nie zgadza się z
tym , co wymyśliłem. Twierdził, że robił, konsultując się z architektem ... Nie
dostałem zgody od kierownika, by kazać juniorowi to popawiać, więc temat tak
rowalony został, poza tym miałem swoje rzeczy do zrobienia, bo oprócz
nadzorowania juniora, dostawałem jak i on kawałki do wyklepania. Kilka tygodni
później potrzebowałem ten model rozbudować i oczywiście zacząć musiałem od
przepisania tego, co zrobił junior, za co dostałem po głowie, czemu tyle czasu
mi to zajmuje ... Dodatkowo dostałem po głowie za to, że śmiałem wywołać
konflikt, ochrzaniając gościa za spieprzenie roboty i podejmując dyskusję z NIM
na temat tego, że muszę poprawiać po juniorze. Dla NIEGO istotne było, ze junior
powiedział mu, że robotę zrobił i można było odfajkowac ją w harmonogramie. A to
że zrobił źle? Skąd ON by miał to wiedzieć, jak wykształcenia kierunkowego nie
miał.
Przepraszam, jesli kogoś uraziło to, ze się tak rozpisuję. Powiedzcie mi, jak na
przyszłość unikać takich sytuacji. Jedno wiem - robi się smród, trza spierdalać.
Sam wchodzić komuś w tyłek nie potrafię.
-
4. Data: 2008-04-21 20:59:28
Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Od: "jaQbek" <j...@s...eu>
Użytkownik "entroper" <e...@C...spamerom.poczta.onet.pl> napisał w
wiadomości news:fuiv0a$mf1$1@atlantis.news.neostrada.pl...
> Trudno powiedzieć skąd się biorą, ale na pewno trzeba ich wypalać gorącym
> żelazem nie patrząc na maniery. Zauważ, że w każdej pracy (i nie tylko w
> pracy) trzeba sobie najpierw takiego gnoja wyhodować przymykając oczy na to i
> tamto. Teraz Ty już nie masz prawa głosu, on z poczuciem wielkiego sukcesu
> namierza następną ofiarę a reszta się przygląda.
Ja tylko po cichu liczę na to, że beze mnie sobie w projekcie nie poradzą. Tylko
ja prowadziłem analizę wymagań z klientem - niby jakaś była spisana, ale spisana
była przez poprzedników, którzy, jak pisałem, projekt zjebali, na kolanie, i w
międzyczasie duuuużo szczegółów trzeba było ustalać. Niby zrobiłem zakres
wymagań do ostatniego modułu, który został do zrobienia, ale wiem, że kilka
innych jest skopanych, o czym mówiłem głośno, obrywając po głowie za
"konfliktowość".
Powiedcie mi, czy to jest typowa cecha wazeliniarzy, że uciekają w każdy możliwy
sposób od merytorycznej dyskusji?
-
5. Data: 2008-04-21 21:03:08
Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Od: "jaQbek" <j...@s...eu>
Użytkownik "jaQbek" <j...@s...eu> napisał w wiadomości
news:fuiv7h$i78$1@inews.gazeta.pl...
> Powiedcie mi, czy to jest typowa cecha wazeliniarzy, że uciekają w każdy
> możliwy sposób od merytorycznej dyskusji?
A żeby było "śmieszniej", dopóki to co robiłem pozwalało mu na spijanie
śmietanki, sprawiał wrażenie najlepszego kierownika i kumpla pod słońcem. No do
rany przyłóż. Sam nawet znajomym mówiłem, jakiego mam super kierownika. No ale
wyszło szydło z worka ... A prezesa tak omotał, że ten nawet nei zastanawiał się
nad tym, ze ogląd na mnie ma tylko na podstawie tego, co ON mu przekazał
-
6. Data: 2008-04-21 21:09:54
Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Od: "Tomasz Pawłowski" <i...@4...pl>
>> Powiedcie mi, czy to jest typowa cecha wazeliniarzy, że uciekają w każdy
>> możliwy sposób od merytorycznej dyskusji?
> A żeby było "śmieszniej", dopóki to co robiłem pozwalało mu na spijanie
> śmietanki, sprawiał wrażenie najlepszego kierownika i kumpla pod słońcem.
> No do rany przyłóż. Sam nawet znajomym mówiłem, jakiego mam super
> kierownika. No ale wyszło szydło z worka ... A prezesa tak omotał, że ten
> nawet nei zastanawiał się nad tym, ze ogląd na mnie ma tylko na podstawie
> tego, co ON mu przekazał
kazdy medal ma dwie strony ...
wyluzuj, to nie pierwszy i nie ostatni raz jak spotkasz dzięciola na
zawodowej drodze
pamietaj tez że masz teraz mocno subiektywne podejscie do sprawy wiec sie
nie nakręcaj
tylko to przeanalizuj i znajdz inna prace ? albo idz do prezesa i przedstaw
swoja wersje tak dla wlasnego spokoju.
Sam jestem szefem i uwierz mi, ze nie jestem w stanie obiektywnie ocenic
kazdego osobiscie ale wlasnie przez pryzmat
opinii kierownika/szefa projektu etc wiec moze ty swoja sprawe wyjasnisz
pozdrawiam
Tomasz Pawłowski
-
7. Data: 2008-04-21 21:13:28
Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Od: "entroper" <e...@C...spamerom.poczta.onet.pl>
Użytkownik "jaQbek" <j...@s...eu> napisał w wiadomości
news:fuit6p$7vf$1@inews.gazeta.pl...
> Ale się rozpisałem ;) Powiedzcie mi, skąd tacy wazeliniarze,
> podpierdalacze i dupowłazy się biorą?
Trudno powiedzieć skąd się biorą, ale na pewno trzeba ich wypalać gorącym
żelazem nie patrząc na maniery. Zauważ, że w każdej pracy (i nie tylko w
pracy) trzeba sobie najpierw takiego gnoja wyhodować przymykając oczy na to i
tamto. Teraz Ty już nie masz prawa głosu, on z poczuciem wielkiego sukcesu
namierza następną ofiarę a reszta się przygląda.
e.
-
8. Data: 2008-04-21 21:14:48
Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Od: "jaQbek" <j...@s...eu>
Użytkownik "Tomasz Pawłowski" <i...@4...pl> napisał w wiadomości
news:fuiv57$234l$1@news2.4web.pl...
> Sam jestem szefem i uwierz mi, ze nie jestem w stanie obiektywnie ocenic
> kazdego osobiscie ale wlasnie przez pryzmat
> opinii kierownika/szefa projektu etc wiec moze ty swoja sprawe wyjasnisz
Próbowałem. Ale to już nei ma sensu. Najbardziej dziwi mnie, jak może zarząd
podjąć decyzję o usunięciu kogos z firmy, jesli opiera się na opinii od
powiedzmy 3 kluczowych osób w firmie + mojego kierownika, a te 3 kluczowe osoby
w firmie dostają od mojego kierownika tekst w rodzaju:
" tu masz gościa, ja go nei chcę, bo jest konfliktowy, ale jak masz dla niego
miejsce to go bierz". A żadna z tych 3 kluczowych osób akurat nie ma wakatów
-
9. Data: 2008-04-21 21:16:05
Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Od: "Marcin" <n...@p...onet.pl>
Z tego co piszesz wynika, ze teraz junior bedzie mial p***e. Projekt padnie
no to trzeba bedzie szukac kozla ofiarnego - a jak wiadomo student nadaje
sie jak nikt inny. Jak do juniora 'nic nie masz' to na Twoim miejscu bym mu
otworzyl oczy co sie wydarzy za jakis czas. Lepiej niech juz teraz spieprza
z czystym kontem i szuka czegos nowego.
M
-
10. Data: 2008-04-21 21:20:43
Temat: Re: Skąd się biorą wazeliniarze i podpierdalacze?
Od: "Ghost" <g...@e...pl>
Użytkownik "jaQbek" <j...@s...eu> napisał w wiadomości
news:fuj049$ml1$1@inews.gazeta.pl...
>
> Użytkownik "Tomasz Pawłowski" <i...@4...pl> napisał w wiadomości
> news:fuiv57$234l$1@news2.4web.pl...
>> Sam jestem szefem i uwierz mi, ze nie jestem w stanie obiektywnie ocenic
>> kazdego osobiscie ale wlasnie przez pryzmat
>> opinii kierownika/szefa projektu etc wiec moze ty swoja sprawe wyjasnisz
> Próbowałem. Ale to już nei ma sensu. Najbardziej dziwi mnie, jak może
> zarząd podjąć decyzję o usunięciu kogos z firmy, jesli opiera się na
> opinii od powiedzmy 3 kluczowych osób w firmie + mojego kierownika, a te 3
> kluczowe osoby w firmie dostają od mojego kierownika tekst w rodzaju:
> " tu masz gościa, ja go nei chcę, bo jest konfliktowy, ale jak masz dla
> niego miejsce to go bierz". A żadna z tych 3 kluczowych osób akurat nie ma
> wakatów
To znaczy ze miales duzo szczescia. Firme ten koles po malutku porzewroci.
Nie pierwszy to przypadek. Zbieg dwoch elementow niekompetenty prezes plus
kierownik karierowicz.