eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusje › Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 215

  • 141. Data: 2005-09-05 20:22:18
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: Paweł 'Styx' Chuchmała <s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl>

    W artykule <dfi7ht$d1o$1@inews.gazeta.pl>
    Koziorozec napisał(a):

    >> Znaczy, mniej więcej tak:
    >> "Spoko stary, ja Cię rozumiem, poradziłbym Ci coś żebyś wiedział jak wyjść
    >> z tego szamba, ale teraz to nie modne."?
    >
    > "...ale teraz zastanów się, co można by zrobić"

    No czyli sprowadza się do rady. A to czy ktoś współczuje i czy (i jak
    bardzo) emocjonalnie do takiej osoby podchodzi to już osobiste
    predyspozycje.

    >> > Wierzę w to.
    >>
    >> Wiara ponoć góry przenosi. Może nawróćmy naród coby uwierzył, że
    >> bezrobocia nie ma, to ono zniknie. Czy tak nie było 20 lat temu?
    >
    > Wyrwałeś z kontekstu. Ja wierzę, że jak by każdy coś od siebie dołożył
    > (i nie chodzi tylko o kasę, a o uczynki), to ten świat byłby lepszy.

    Eh. Wiesz, ja też to wierzę. Głupio byłoby nie wierzyć w coś takiego.

    > Jak dasz bezrobotnemu facetowi porąbać drewno i zapłacisz mu za to
    > (stać Cię, więc czemu nie możesz sobie wygodnie usiąść i odpocząć,
    > a ktoś zarobi), to też jest dobry uczynek. Mógłbyś to zrobić sam,
    > ale dasz facetowi zarobić - rozumiesz?

    Ja bardzo dobrze rozumiem. A jak mu powiem jeszcze, że sam może się po wsi
    przejść i popytać czy ktoś jeszcze nie ma drzewa do porąbania to jeszcze
    lepiej na tym wyjdzie. Ale my nie tylko o takich ludziach rozmawiamy.
    Chyba Kira Ci wypisała jak można podzielić bezrobotnych.

    >> No to w końcu pomagać? Na początku wysłuchanie miało pomóc.
    >> A rada to nie sposób pomocy?
    >
    > Oczywiście, że rada jest sposobem pomocy.
    > Ale rada powinna być skierowana do konkretnego człowieka.
    > Nie da się radzić wszystkim tak samo.

    Nie do końca. Dla wszystkich dobrą radą jest uświadomienie im, że to oni
    powinni wziać się za własne życie. Bo jak będą liczyć na nasze państwo to
    się przeliczą.

    > To, co dobre dla mnie z Twoich rad, niekoniecznie musi się
    > sprawdzać w przypadku innych bezrobotnych, prawda?

    A było coś dobrego? ;)

    > Najpierw trzeba kogoś poznać, aby umieć mu poradzić, a ja jedynie
    > widzę, że na tej grupie jedyną radą jest: "musicie się wziąć do roboty,
    > nic samo nie przychodzi" i przytaczanie SWOICH przykładów, jak to
    > ciężką pracą i zaradnością się osiągnęło to czy owo.

    No, ale jak ktoś tylko tutaj jęczy, to jak inaczej można? Nie każdy
    lubi/chce się uzewnętrzniać na grupie, a pojęczeć sobnie może. A z takich
    rad też można z wyciągnąć pewne wnioski. Przytaczanie przykładów jest jak
    najbardziej na miejscu. Po pierwsze: jeżeli ktoś będzie w podobnej
    sytuacji, lub będzie chciał iść w podobnym kierunku to będzie wiedział na
    kim sie wzorować i/lub do kogo zwrócić się o pomoc. Po drugie: własne
    przykłady znamy najbardziej.

    > Jakoś nikt tu o porażkach nie wspomina, a nie wierzę, żeby zawsze
    > było tak kolorowo.

    A myślisz, ze jak wszyscy zaczną pisać jak to im w życiu źle bywało, to to
    pomoże? Bo doda komuś otucy? Bo sobie pomyśli 'Nie tylko ja mam tak źle'?
    Będzie to lepsze niż pokazywanie jak się samemu z tego bagna wygrzebać?
    Nie sądzę.

    Pozdr,

    --
    Paweł 'Styx' Chuchmała
    styx at irc dot pl


  • 142. Data: 2005-09-05 20:24:26
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: Paweł 'Styx' Chuchmała <s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl>

    W artykule <dfi7gu$qg4$1@nemesis.news.tpi.pl>
    Kira napisał(a):

    > Paskuda jestem, EGO by mi nie pozwolilo wisiec na portfelu
    > faceta dorwanego jako remedium na problemy finansowe. Czulabym
    > sie jak dziwka...

    No, ja nie miałem na myśli faceta. ;) I ze złej strony podeszłaś, bo też
    nie pisałem o dorwaniu takowego jako remedium. No ale to i tak półżartem
    było.

    Pozdr,

    --
    Paweł 'Styx' Chuchmała
    styx at irc dot pl


  • 143. Data: 2005-09-05 20:26:20
    Temat: Re: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: Krzysztofsf <k...@g...pl>

    Dnia Mon, 05 Sep 2005 09:42:18 +0200, Immona napisał(a):

    >
    > Użytkownik "Koziorozec" <k...@T...pl> napisał w
    > wiadomości news:dfg24s$4n1$1@inews.gazeta.pl...
    >
    >
    >
    >> I tu się grubo mylisz! Bo książek takich jest w ogóle bardzo
    >> mało, a poza tym, kto może, to oszczędza i wypożycza, nawet,
    >> jeśli byłoby do stać na kupienie. A jak dla takiego już nie starcza
    >> w bibliotece, no to wtedy kupuje. Może to w moim zadupiastym
    >> rejonie tylko tak jest.
    >
    > Z ciekawosci, mozesz mi powiedziec, o jakie ksiazki chodzi? Kilka tytulow.
    > Bo zainteresowalo mnie, co jest tak poszukiwane.
    >
    >
    >>
    >> Nawet płytki dodawane bezpłatnie do gazet, nie tracą przez to praw
    >> autorskich. Znowu nie czytasz dokładnie - on napisał, że skopiował
    >> program do nauki języka angielskiego dla dzieci. Pokaż mi w sieci
    >> taki program freeware? Na shareware to by się dziecko niewiele
    >> nauczyło, na pewno nie tyle, żeby 'brylować' - jak napisał, bo przy
    >> tego typu programach masz dostęp tylko do części materiału.
    >
    >
    > Po mniej niz minucie znalazlam w Googlu np.
    > http://www.free-english.com/polish/Home.aspx
    > Nie wiem, jaka jakosc, ale wynikow w odpowiedzi na wyszukiwanie bylo bardzo
    > duzo.
    >
    > I.

    Sprawdzilem twoj link :)))
    Bardzo duzo darmowego oprogramowania (cena 0$) z kosztami wysylko 9$ :))))
    Inne wyniki podobnej jakosci ?:)


  • 144. Data: 2005-09-05 20:32:22
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: Paweł 'Styx' Chuchmała <s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl>

    W artykule <dfi8pd$jal$1@inews.gazeta.pl>
    Koziorozec napisał(a):

    > Ludzie rodzą się z pewnymi predyspozycjami.
    > To nie mąka, z której będzie to, co piekarz sobie zaplanuje.
    > Dlatego, nie tylko od Ciebie wszystko zależy, nie tylko Ty
    > będziesz miała na to wpływ, co z Twojego dziecka wyrośnie.
    > To suma jego predyspozycji, Twojego wychowania oraz wpływu
    > osób trzecich (nauczyciele, dziadkowie i inni).

    Masz wpływ jak te predyspozycje wykorzystasz.
    Ech.
    Walnę Ci kilka tytułów IMHO ciekawych książek:

    Richard Bandler, John Grindler - 'Z żab w księżniczki'
    Anthony Roobbins - 'Nasza moc bez granic'
    Anthony Robbins - 'Obudź w sobie olbrzyma'

    I cała kupa innych o NLP. Między innymi Andrzeja Batko.

    Pozdr,

    --
    Paweł 'Styx' Chuchmała
    styx at irc dot pl


  • 145. Data: 2005-09-05 20:48:06
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: "Koziorozec" <k...@T...pl>

    Użytkownik "Kira" <c...@-...pl>
    napisał w wiadomości news:dfi1ca$4u6$1@atlantis.news.tpi.pl...

    > TO ma byc myslenie perspektywiczne? Liczenie na to, ze ktos
    > Ci da etat zebys mogla dotrwac do emerytury, ktora ledwo Ci
    > starczy na przezycie reszty swojego zycia?

    A kto mówił o etacie?
    Jak teraz robisz to, co robisz to opłacasz ZUS,
    emerytalne itp.?
    Jeśli tak, to siedź cicho, bo nie do Ciebie był przecież poprzedni
    post. A Ty tak lubisz odpowiadać na nie-swoje.

    > Ja chce zyc. W pelnym tego slowa znaczeniu.

    Żyj!

    > Nie chce zasuwac przez cale zycie na kogos, oddajac 2/3 zarobionych
    > przez siebie pieniedzy pracodawcy i panstwu. Chce je dostac,
    > zainwestowac i pomnozyc przez jakas duza liczbe.

    Część i tak musisz oddać.
    A skąd te 2/3???

    [ciach...]

    Ok, żyj kobieto, czy ktoś Ci tu mówi, jak masz żyć?
    Nie do Ciebie był tamten post, zauważyłaś?

    Jeśli masz firmę lub robisz coś na umowę zlecenie/o dzieło/kontrakt
    itp. itd., to przecież coś odpływa do państwa, prawda?
    Jak uważasz, że Cię państwo okrada i że sama się wyżywisz, to
    może w ogóle Ci ludzie nie są potrzebni??? Będziesz robiła to, co
    robisz w tej chwili - sztuka dla sztuki - nikt tego nie będzie kupował,
    a Ty i tak będziesz miała kupę forsy na zwiedzanie świata???
    Pamiętaj, że tak to i banki Ci są niepotrzebne, bo włożysz pieniądze
    do skarpetki, a one - jak ta pleśń - będą rosły, rosły, rosły...

    Człowiek jest zwierzęciem stadnym, nie da się przeżyć samemu.
    A co za tym idzie trzeba się pogodzić z tym, że część wypracowanych
    pieniędzy trzeba oddać państwu.

    Ja to z Twojej wypowiedzi widzę, że Ty zarabiasz już tyle, że
    za chwilę wykupisz to nasze biedne państwo i będziesz dyktować
    warunki ;>>>
    To ja się przenoszę gdzieś poza granicę... :>>>

    > > Równie dobrze jutro może Ci się przydarzyć wypadek i już nie
    > > będziesz mógł pracować do końca życia.
    >
    > Rownie dobrze moge jutro wpasc pod samochod i szlag mnie trafi.
    > Ale rownie dobrze moge w sobote wygrac w totka i olac cala reszte
    > spraw, w tym zawodowych. Kwestia tego, ktore "moze" bardziej Ci
    > zaprzata glowe. Mi zadne z powyzszych.

    A szkoda, warto być przewidującym.
    Nie zawsze będziesz miała 26 lat i super zdrowie.
    A nie zawsze będziesz konkurencyjna w tym, co robisz
    - pamietaj, że Ty się będziesz starzeć, a przyjdą nowi, młodzi,
    z nowymi pomysłami.

    > > Jesteś na to przygotowany? Finasowo?
    >
    > Jestem. Nie pracujac na etat, skaczac miedzy zleceniami, testujac
    > kolejne firmy, bawiac sie praca, w wieku lat 26 JESTEM przygotowana
    > finansowo na taka okolicznosc. Z nadwyzka.

    Rozumiem, że część tych pieniążków przeznaczasz na ubezpieczenie???
    :>>>
    Myślisz, że jak masz teraz 1 mln złotych na koncie, to starczy Ci
    do końca życia na leczenie i leki po wypadku??? :>>>
    No chyba, że zakładasz krótkie życie... ;>>>

    Ależ Ci dziewczyno, woda sodowa uderzyła do głowy!
    Młoda jesteś - może jeszcze wyrośniesz z tej buty!

    > A czy Ty, w swoim wieku, pracujac na etat, mozesz to powiedziec?
    >
    > Jesli nie, to moze jednak moja metoda jest nieco skuteczniejsza?

    Super! Opatentuj 'swoją metodę'! :>>>

    > > Długo tak pociągniesz? Bez ubezpieczenia? Bez opłaconego
    > > emerytalnego?
    >
    > Ja tak pociagne jeszcze pewnie z 50 lat. A Ty?

    Skąd ta pewność? Z wody sodowej??? ;>>>

    > > A potem emeryturkę to będziesz chciał, prawda?
    > > I żeby wysoka była...
    >
    > Moja, przy prywatnym funduszu, bo do ZUSu zdaje mi sie ze cos
    > kolo 10 skladek w zyciu wplacilam, wyniesie jesli przejde na
    > emeryture za 4 lata, okolo 1200zl. Malo mi, wiec przesuwam to
    > w czasie jeszcze pare lat do przodu ;) Aczkolwiek zamierzam
    > dojsc do momentu, w ktorym moje pieniadze beda sobie pracowac
    > na siebie bez mojego wiekszego udzialu i wtedy na emeryture
    > przechodzic wcale nie musze.

    > A Twoja ile wyniesie?

    Ja na swoją już teraz pracuję, nie czekam na lepsze czasy.
    I ubezpieczam się na wszelkie okoliczności - to moja inwestycja.

    > I tym sposobem rosnie kolejny etatowiec, ktory ustawi sie w
    > zyciu tak jak Ty, a nie tak jak ja. Dobre to jest, mowisz?

    Buta, buta, buta.
    "Jestem najlepsza, najmądrzejsza, najbogatsza, naj.........."

    > Daj spokoj, nie opowiadaj mi herezji ze najlepiej to jest miec
    > stala prace i zapieprzac przez 40 lat, bo od takich opowiesci
    > oderwanych od rzeczywistosci to ja juz rodzine mam ;> To bylo
    > fajne 30 lat temu, teraz etat to nie jest zadna gwarancja na
    > zadna przyszlosc, a wrecz jest to znacznie wieksze ryzyko niz
    > zrobienie czegos na wlasny rachunek.

    A kto Ci powiedział, że osoba na etacie nie może prowadzić
    własnej DG, że nie może mieć lokat w funduszach, na koncie itp.,
    itd.? Myślisz, że posiadłaś jakąś wielką tajemnicę na zarabianie
    pieniędzy?

    > Obudz sie dziewczyno, tamte czasy sie _skonczyly_ i nie wroca.

    Więcej pokory wobec życia, więcej pokory, życzę...

    P.S.: Kiro, ja wiem, że Ciebie rozpiera energia i że zawsze masz
    dużo do powiedzenia na każdy temat (i zawsze musi być Twoje
    na wierzchu).
    Proszę Cię tylko o jedno: czytaj, do kogo był adresowany post
    i komu ja odpisuję, bo wychodzi po prostu śmiesznie...

    --
    Koziorozec


  • 146. Data: 2005-09-05 20:48:41
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: Krzysztofsf <k...@g...pl>

    Dnia Mon, 05 Sep 2005 20:32:22 +0000, Paweł 'Styx' Chuchmała
    napisał(a):


    > Walnę Ci kilka tytułów IMHO ciekawych książek:
    >

    A ja ci walne ciekawy artykul.
    http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,2901213.html

    Dorabiacie na sile ideologie do nienormalnej rzeczywistosci.
    Ludzie wybieraja normalnosc, co widac na powyzszym.

    Za komuny tez byli tacy, co sie odnajdowali w owczesnych realich i
    dziwili, ze komus moze to nieodpowiadac, jak to przeciez takie proste.


  • 147. Data: 2005-09-05 20:59:21
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: "Immona" <c...@w...zpds.com.pl>


    Użytkownik "Koziorozec" <k...@T...pl> napisał w
    wiadomości news:dfi6ii$8d0$1@inews.gazeta.pl...

    > Ok. Tematem postu nie było to, że studia bezpłatne czy studia płatne,
    > tylko to, że bezrobotni, skoro siedzą w domu, to mogą się dokształcać.
    > Ja zaczęłam ten wątek ze studiami i mam nadzieję, że tym postem uda mi się
    > go zakończyć, bo dyskusja zmierza w zupełnie innym kierunku.

    W kazdej chwili mozna zakonczyc swoj udzial w watku przestajac odpisywac :)

    >
    > Skończmy ten wątek, bo tak, jak Ty opisujesz, że można przeżyć na
    > chińskich
    > zupkach i studiować, to ja Ci tak samo mogę pisać jak można przeżyć będąc
    > bezrobotnym i oszczędzając na jedzeniu (bo na tym najwięcej się da
    > oszczędzić).

    Sorry, ale studiowanie na zupkach chinskich jest sytuacja tymczasowa i
    wyrzeczeniem chwilowym na poczet zapewnienia sobie lepszej sytuacji w
    przyszlosci, a oszczedzanie na jedzeniu jako bezrobotny nie jest zwiazane z
    jakims dazeniem do lepszej sytuacji.

    >
    > A propos, gdzie to takie ciekawe ceny są? 150/200 zł? :>>
    > Z ciepłą wodą (łazienką) i ogrzewaniem w zimie? ;>>>
    > Podaj jakieś namiary, bo właśnie czegoś taniego szukam.

    Namiarow na adres to Ci w tej chwili nie podam, ale u mnie na studiach,
    jeszcze nie tak dawno, niektorzy ludzie tak mieszkali. Wynajmowali sobie
    dajmy na to dwupokojowe za 1000-1200 zl, co na wroclawskim rynku jest realna
    cena za mieszkanie bedace troche do remontu, ale ze wszystkimi ustrojstwami
    cywilizacyjnymi funkcjonalnymi i zamieszkiwali je w 5, 6 czy wiecej osob.
    Poniewaz uczyc sie w takich warunkach bylo trudno, to uczyli sie
    przesiadujac w uczelnianej czytelni albo na wspolnej nauce ze znajomymi
    majacymi lepsze warunki mieszkaniowe, do tej chaty przychodzili w zasadzie
    tylko spac i sie umyc. Generalnie analogiczne warunki, w jakich zyja teraz
    np. w Londynie liczne osoby, ktore dopiero sie tam zahaczyly do swojej
    pierwszej najnizej platnej pracy i odkladaja kazdego funta na wydanie w
    Polsce po powrocie.

    Jest to kwestia znalezienia odpowiednich ludzi do wspolmieszkania.

    > Z drugiej też strony jest teraz wiele szkół, 'uczelni' prywatnych typu
    > 'Międzyna-
    > rodowa Szkoła Biznesu w Koziej Wólce (Górnej!)". Ludzie po takich studiach
    > prezentują 'zróżnicowany' poziom, chociaż na pewno są i wśród nich
    > rzeczywiście
    > zdolni (no i ci mają przechlapane, jeśli ogólna opinia o szkole nie jest
    > najlepsza).

    Poziom jednostki to jedno, a trening, jakiemu zostala poddana, to drugie.
    Nawet ktos o wysokim IQ i pracowity rozleniwia sie, gdy malo sie wymaga na
    studiach, a jeszcze czesciej zdarza sie, ze nie jest swiadom, ze na jego
    studiach mu podaja czastke tej wiedzy, co na innych - chociaz jakby
    wiedzial, co to za wiedza i gdzie jest moglby miec motywacje do jej
    samodzielnego opanowania. Ale nie wie. Wiem, ze na prywatnej uczelni, ktorej
    studentom u nas na roku duzo sie udzielalo korepetycji wyznaczajac cene 40
    zl za godzine placona bez targowania sie, na przedmiocie zwanym "statystyka"
    nie byl w ogole podejmowany temat testowania hipotez, nalezacy do podstaw
    podstaw, ale dla nich juz za trudny, albo tak uznali wykladowcy.


    > Osobiście wolałabym (jeśli mam kasę) inwestować jednak w studia, bo mam
    > trochę większe pole manewru podczas szukania pracy. Zawsze też mogę
    > wtedy zrobić jakieś studia podyplomowe.

    Tez racja.

    >> Wciaz nie rozumiem, czemu nie wyjechalas do duzego miasta.
    >> Nawet na te zaoczne - bo przynajmniej jest zaopatrzona biblioteka/
    >> czytelnia i pracownie - i w duzym miescie latwiej o lepiej platna prace.
    >
    > No właśnie, ale jaka to jest ta lepiej płatna praca?
    > Bo trzeba znaleźć jakiś pokój z dostępem do łazienki, z ogrzewaniem
    > w zimie i jeszcze musi starczyć na opłacenie mieszkania obecnego
    > (którego nie mogę wynająć).

    Skoro by mialo byc dla ciebie ciezarem, to moze je sprzedaj - czy tez sie
    nie da? Jesli juz bys sie przenosila do wiekszego miasta, to nie po to, zeby
    wracac do swojego, w ktorym sytuacja jest, jak sama twierdzisz, zla i raczej
    sie w ciagu kilku lat nie poprawi.

    > A miesięcznie na samo czesne na studia
    > to trzeba 300 zł odłożyć. Dolicz jeszcze do tego koszty dojazdów
    > do pracy (większe miasto)

    Moze Warszawa to wieksze miasto. W wiekszosci naszych polskich miast da sie
    jezdzic rowerem i ma sie duza szanse wylosowania takiego ukladu
    praca-dom-szkola, ze jesli dla kogos godzina spaceru dziennie nie jest
    problemem, to mozna i na piechote. Nie takie wielkie sa te nasze "duze"
    polskie miasta.

    > Powiedz mi realnie, na ile mogę liczyć mając wykształcenie średnie?

    W moim miescie biora masowo ze srednim na telemarketerow, przedstawicieli
    handlowych, sprzedawcow w sklepach, obsluge knajp itd. Wiem, ze nie sa to
    prawdopodobie Twoje wymarzone zawody, ale dostac w nich prace latwo, u nas
    przynajmniej i jest to jakis punkt zaczepienia, zeby potem sobie szukac na
    spokojnie i nie glodujac czegos bardziej zgodnego z profilem - bo to zajmie
    czas, ale poza tym tez jest imho mozliwe. Poza tym, jak juz ktos zauwazyl,
    duza ilosc uczniow i studentow tworzy wielki rynek korepetycji z kazdej
    dziedziny, jaka jest w programach szkoly i jakichkolwiek studiow.

    > Zakładamy, że pracuję nie więcej niż 10 godzin, bo inaczej to kiedy
    > się uczyć???

    Bez przesady, ja pracowalam na dziennych wiecej w tygodniu.

    I.


  • 148. Data: 2005-09-05 21:01:19
    Temat: Re: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: "Immona" <c...@w...zpds.com.pl>


    Użytkownik "Krzysztofsf" <k...@g...pl> napisał w wiadomości
    news:pan.2005.09.05.20.06.44.740156@gazeta.pl...
    > Dnia Mon, 05 Sep 2005 21:33:21 +0200, Koziorozec napisał(a):
    >
    >> Powiedz mi, jak ma studiować na studiach bezpłatnych osoba, która
    >> ma 30 lat?
    >
    > Nie wiem jak jest teraz z przepisami, ale gdy ja studiowalem, to dziekan
    > preniosl z dziennych na zaoczne (wtedy jeszcze bezplatne) dziewczyne ktora
    > bedac na drugim roku skonczyla 28 lat. Poinformowana ja i innych
    > studentow, ze sa jakies ogranicznia wiekowe na studia dzienne.

    Ale to bylo dawno. Tez tu na ppd jakis czas temu zglosilam podobnie
    przestarzaly poglad i ktos mnie skorygowal odsylajac do znajdujacych sie na
    Sieci dowodow, czyli regulaminow przyjec roznych uczelni. Lazilam po tych
    regulaminach i ograniczenie wiekowe znalazlam bodajze tylko w przypadku
    AWFow, gdzie z powodu sportowego charakteru uczelni ma to jakis sens.

    I.


  • 149. Data: 2005-09-05 21:11:12
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: Kira <c...@-...pl>


    Re to: Koziorozec [Mon, 5 Sep 2005 22:48:06 +0200]:


    > A kto mówił o etacie?

    Ty. A nie etatu szukasz? Cos sie zmienilo w trakcie tej
    naszej dyskusji tutaj?

    > Jak teraz robisz to, co robisz to opłacasz ZUS,
    > emerytalne itp.?

    Nie. Od udzialow w spolce z o.o. nie placi sie ZUSu. Tak
    samo od akcji na ten przyklad. I od paru innych rzeczy.
    I tych sie trzymam, oZUSowane omijajac.

    > A Ty tak lubisz odpowiadać na nie-swoje.

    Jak widze pierduly to nie wytrzymuje. Taka wada fabryczna.

    > Część i tak musisz oddać.

    Tylko to ile ja oddaje zalezy ode mnie. A na to ile Ty
    oddajesz na etacie wplywu nie masz prawie zadnego. Taka
    drobna roznica.

    > A skąd te 2/3???

    Przelicz ile Ci zzeraja podatki, przelicz ile Ci zzera
    ZUS, a potem jeszcze wez pod uwage, ze pracodawca musi
    na Tobie zarobic drugie tyle, ile dostajesz do reki.
    I ile Ci wyszlo?

    > Nie do Ciebie był tamten post, zauważyłaś?

    Zauwazylam. Ale prywatnie to sie na privie rozmawia ;)

    > Jeśli masz firmę lub robisz coś na umowę zlecenie/o dzieło/kontrakt
    > itp. itd., to przecież coś odpływa do państwa, prawda?

    Podatek. Ktorego wysokosc tez mozna kontrolowac.

    > Jak uważasz, że Cię państwo okrada

    Mnie nie okrada. To Tobie zabiera ile zechce, a Tobie sie
    to z niepojetych dla mnie przyczyn podoba i tak chcesz.

    > Człowiek jest zwierzęciem stadnym, nie da się przeżyć samemu.

    Nie zyje sama.

    > A co za tym idzie trzeba się pogodzić z tym, że część
    > wypracowanych pieniędzy trzeba oddać państwu.

    Nie lubie oddawac swoich pieniedzy ludziom, ktorzy je marnuja.

    > To ja się przenoszę gdzieś poza granicę... :>>>

    Papa.

    > A szkoda, warto być przewidującym.

    Jestem. Zdaje sie ze bardziej od Ciebie, sadzac po tym jak
    straszliwie Cie boli Twoja sytuacja. Mnie moja nie boli.

    > Nie zawsze będziesz miała 26 lat i super zdrowie.

    I dlatego mam prywatny fundusz na moment, kiedy ktoregos
    z powyzszych zabraknie. A myslisz ze po cholere mi to?

    > A nie zawsze będziesz konkurencyjna w tym, co robisz
    > - pamietaj, że Ty się będziesz starzeć, a przyjdą nowi,
    > młodzi, z nowymi pomysłami.

    I bez doswiadczenia. Kulczykowi wyjasnij, ze na etat musi
    koniecznie pojsc, bo emerytury nie dostanie ;) Mniej wiecej
    na tym poziomie sa Twoje pretensje.

    > Rozumiem, że część tych pieniążków przeznaczasz na
    > ubezpieczenie??? :>>>

    Tak. Mam stala czesc ktora siedzi, lekko procentuje i jest
    na czarna godzine, i znacznie wieksza czesc, ktorej zadaniem
    jest sie rozmnazac ;) na przyszlosc.

    > Myślisz, że jak masz teraz 1 mln złotych na koncie, to starczy
    > Ci do końca życia na leczenie i leki po wypadku??? :>>>

    Nie trzeba byc pieknym mlodym i zdrowym zeby inwestowac.
    Trzeba natomiast miec co inwestowac.

    > No chyba, że zakładasz krótkie życie... ;>>>

    Tez mozliwe, przy moim trybie zycia... ;)

    > Ależ Ci dziewczyno, woda sodowa uderzyła do głowy!
    > Młoda jesteś - może jeszcze wyrośniesz z tej buty!

    Nie mam najmniejszego zamiaru wyrastac ;) Bo zdaje sie, ze
    to wyrastanie ma polegac na zdziadzieniu, utracie marzen i
    liczeniu na gwiazdke z nieba. Dziekuje, postoje.

    > Ja na swoją już teraz pracuję, nie czekam na lepsze czasy.
    > I ubezpieczam się na wszelkie okoliczności - to moja inwestycja.

    W ZUSie sie ubezpieczasz? ;) To pogadamy za 30 lat.

    > A kto Ci powiedział, że osoba na etacie nie może prowadzić
    > własnej DG, że nie może mieć lokat w funduszach, na koncie itp.,
    > itd.?

    Nie mowie ze sie nie da, da sie, jak najbardziej -- ale to Ciebie
    przeciez nie dotyczy, wiec o co w zasadzie Ci chodzi?

    > Więcej pokory wobec życia, więcej pokory, życzę...

    Nie lubie jak mi ktos zle zyczy :)


    Kira


  • 150. Data: 2005-09-05 21:22:43
    Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
    Od: Kira <c...@-...pl>


    Re to: Koziorozec [Mon, 5 Sep 2005 22:11:12 +0200]:


    > Tak, ale Ty nie pisałaś o tym, że nie dajesz jałmużny
    > tylko tym, którzy mogą zarobić sami - podałaś to ogólnie.

    Nie sadzilam, ze skoro rozmawiamy o konkretnej grupie ludzi,
    to musze ta grupe w kazdym akapicie podkreslac...

    > Ok, wierząca nie jesteś.
    > Czy również nie masz żadnych zasad uznawanych za moralne???

    Uznanych przez kogo? ;) Bo czesc by sie spodobala katolikom,
    czesc taoistom, a czesc pewnie i satanistom... Mi sie za to
    podobaja wszystkie.

    > Odnoszę wrażenie, że ustaliłaś sobie nawet WŁASNY system
    > wartości, czy tak?

    Tak.

    > Napisz mi o tych wędkach, dobrze?
    > Bo bardzo mnie interesuje, czy jest to coś więcej niż tylko
    > - według Ciebie - 'dobre rady'?

    Prowadzac kafejke robilismy kursy dla dzieciakow z okolicznych
    wsi z obslugi komputera na ten przyklad. U siebie nie mialy na
    nauczenie sie tego wiekszych szans bo w szkole na informatyce
    to klawiatury same mialy a nie komputery. O Mlodej pisalam, nie
    bede sie powtarzac. W tej chwili zebralam pare osob, ktore chca
    prowadzic wlasna dzialalnosc i -- jak w watku o poszukiwanych.
    Wbrew temu co Ci sie wydaje, pare rzeczy w zyciu poza praca robie
    -- tylko robie te, ktore uwazam za sensowne, a nie uzalam sie nad
    biednymi bezrobotnymi ktorych na dostep do Netu stac.

    > Ukończyłaś jakiś kurs psychologiczny?
    > Jesteś doradcą zawodowym?

    Nie, i dlatego nie uzalam sie z uzalajacymi sie, tylko daje
    ludziom chcacym cos ze soba zrobic mozliwosc tego zrobienia.

    > To kto powiedział, że Twoje rady są dobre?

    Ci ktorym sie przydaja.

    > Dla wszystkich?

    Oczywiscie ze nie.

    > A ludzie na grupie to nie są obcy ludzie, którym ponoć
    > dajesz dobre rady???

    Daje takie jakie da sie w tej sytuacji. Chociaz szczerze mowiac
    to juz mi sie odechcialo, sensu w tym nie widze. Tak ze mozesz
    spac spokojnie, albo sie z nimi uzalac, jak tam chcesz.

    > Masz rację. Zapomniałaś jeszcze dodać, że za moich czasów,
    > to był inny ustrój i że stałam z rodzicami w kolejkach po cukier,
    > papier toaletowy i kawę, której akurat nie piłam ;)))

    W kolejkach jeszcze sobie zdazylam postac ;)

    > Ale te przykłady, to nie wychowanie przez rodziców, ale
    > - jak sama widzisz - jeszcze inne wpływy z zewnątrz i z
    > wewnątrz (rodziny).

    I sadzisz, ze jako rodzic malego dziecka nie masz absolutnie
    zadnego wplywu na te wplywy? Coz, moi rodzice uwazali ze maja.


    Kira

strony : 1 ... 10 ... 14 . [ 15 ] . 16 ... 22


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1