-
21. Data: 2007-05-03 21:31:35
Temat: Re: Pracownik socjalny - pytanie
Od: Any User <z...@u...pl>
>> Domyślam się, że to jakaś aluzja, ale nie jestem pewien, do czego.
>
> Nie, po prostu luźne skojarzenie. Oni zajmują się m.in. wywieraniem
> wpływu na ludzi, więc wiedza z zakresu psychologii nie zawsze jest
> wykorzystywana dla dobra "pacjenta".
No widzisz, ale jednak jest to już robione w ramach *pracy*, a nie samej
wiedzy. Czyli nadal jest to kwestia filtrowania kandydatów przez
pracodawcę i nie jest to żadnym argumentem za odmawianiem prawa do nauki.
--
Zobacz, jak się pracuje w Google:
http://pracownik.blogspot.com
-
22. Data: 2007-05-03 22:03:20
Temat: Re: Pracownik socjalny - pytanie
Od: Maciek Sobczyk <m...@d...doPLer>
Any User napisał(a):
>> To nie jest dyskryminacja. Powody są dwa.
>> Pierwszy: Bycie dobrym terapeutą nie jest tożsame z posiadaniem
>> wiedzy.
>> Drugi: kształcenie terapeuty jest kwestią sumienia.
> Nie przekonuje mnie takie tłumaczenie.
W porządku. Nie jestem rzecznikiem PTP lub PSPP żeby Cię przekonywać.
Osobiście uważam, że zawód psychoterapeuty jest zawodem zaufania.
Przypadki takie jak przypadek Andrzeja S. zaufanie owo podważa. A
zaufanie jest podstawą do zbudowania terapeutycznej relacji z pacjentem.
Rozumiem też, że dbałość terapeutów o zachowanie status quo wynika ze
zdrowej motywacji zadbania o własny chleb. Dla mnie to całkiem
wiarygodny i zrozumiały motyw.
I dużo spokojniejszy jestem, wiedząc, że ktoś, do kogo się udaję po
konsultacje jest rekomendowanym przez PTP terapeutą lub trenerem.
> NIKOMU nie powinno sie zabraniać dostępu do JAKIEJKOLWIEK wiedzy.
Być może. Kulawemu też można umożliwić treningi sprinterskie, tylko po co?
> A
> ewentualne papiery powinny potwierdzać jedynie wykształcenie, nie zaś w
> żadnym wypadku zdolność do podjęcia pracy - o to powinien się troszczyć
> już pracodawca.
Masz pomysł jak pracodawca może sprawdzić umiejętności kandydata? Bo
samo przepytanie z teorii psychoanalizy nie wystarczy. Może zasymulować
krótką, zaledwie półroczną terapię? Tylko jak sprawdzić jej efekty,
skoro te nie pojawiają się od razu, lecz dopiero po jakimś czasie?
M.
--
Kochana Mary!
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Tęsknię za Tobą tragicznie
A.T.Tappman, kapelan Armii Stanów Zjednoczonych
-
23. Data: 2007-05-03 22:04:51
Temat: Re: Pracownik socjalny - pytanie
Od: Maciek Sobczyk <m...@d...doPLer>
Any User napisał(a):
> Jeśli chodzi o ich metody działania - czytałem już wywody jakiegoś
> filozofa ze służb, który twierdził, że nie powinno się szkolić do takich
> służb byle kogo, a jak się już kogoś wyszkoli, to powinno się dożywotnio
> go monitorować, wspierać, zapewniać mu pracę, bo inaczej jego
> umiejętności mogą się bardzo przydać mafii. I w tym wypadku uważam, że
> to bzdura.
Proszę o wytłumaczenie - dlaczego jest to bzdurą?
M.
--
Kochana Mary!
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Tęsknię za Tobą tragicznie
A.T.Tappman, kapelan Armii Stanów Zjednoczonych
-
24. Data: 2007-05-03 22:08:29
Temat: Re: Pracownik socjalny - pytanie
Od: Maciek Sobczyk <m...@d...doPLer>
Bremse napisał(a):
> Nie jest. Ale jaki normalny człowiek będzie się pchał w towarzystwo
> narkomanów, prostytutek, alkoholików, bezdomnych i podobnego elementu?
> Rozumiem, że parę razy w życiu można odpić flaszkę z pijakiem, spalić
> marychę z ćpunem (niektórzy traktują to jako dodatek do twardych
> narkotyków), zjeść obiad z bezdomnym i pogadać z kolesiem
> przemieszczającym się po domu z gumową lalką, jego kolegą chodzącym z
> tarantulą na ramieniu i facetem, który katował kilkuletnie dziecko.
> Ale w takim towarzystwie przecież się nie da przebywać codziennie bez
> uszczerbku na własnej psychice... szczególnie te ich tiki nerwowe są
> rozpraszające.
LOL. To się rozumie samo przez się :)
pozdr. :)
M.
--
Kochana Mary!
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Tęsknię za Tobą tragicznie
A.T.Tappman, kapelan Armii Stanów Zjednoczonych
-
25. Data: 2007-05-04 00:35:36
Temat: Re: Pracownik socjalny - pytanie
Od: Any User <z...@u...pl>
>>> To nie jest dyskryminacja. Powody są dwa.
>>> Pierwszy: Bycie dobrym terapeutą nie jest tożsame z posiadaniem
>>> wiedzy. Drugi: kształcenie terapeuty jest kwestią sumienia.
>> Nie przekonuje mnie takie tłumaczenie.
> W porządku. Nie jestem rzecznikiem PTP lub PSPP żeby Cię przekonywać.
> Osobiście uważam, że zawód psychoterapeuty jest zawodem zaufania.
> Przypadki takie jak przypadek Andrzeja S. zaufanie owo podważa. A
> zaufanie jest podstawą do zbudowania terapeutycznej relacji z pacjentem.
> Rozumiem też, że dbałość terapeutów o zachowanie status quo wynika ze
> zdrowej motywacji zadbania o własny chleb. Dla mnie to całkiem
> wiarygodny i zrozumiały motyw.
> I dużo spokojniejszy jestem, wiedząc, że ktoś, do kogo się udaję po
> konsultacje jest rekomendowanym przez PTP terapeutą lub trenerem.
>
>> NIKOMU nie powinno sie zabraniać dostępu do JAKIEJKOLWIEK wiedzy.
> Być może. Kulawemu też można umożliwić treningi sprinterskie, tylko po co?
Np. hobbystycznie.
>> A ewentualne papiery powinny potwierdzać jedynie wykształcenie, nie
>> zaś w żadnym wypadku zdolność do podjęcia pracy - o to powinien się
>> troszczyć już pracodawca.
> Masz pomysł jak pracodawca może sprawdzić umiejętności kandydata? Bo
> samo przepytanie z teorii psychoanalizy nie wystarczy. Może zasymulować
> krótką, zaledwie półroczną terapię? Tylko jak sprawdzić jej efekty,
> skoro te nie pojawiają się od razu, lecz dopiero po jakimś czasie?
Pracodawca nie ma sprawdzać umiejętności kandydata, tylko jego psychikę
(znaczy umiejętności sprawdzać też może i powinien, ale nie o tym akurat
rozmawiamy).
Owszem, masz rację, takie sprawdzanie jest dla pracodawcy problemem. Ale
takim samym problemem (lub większym) jest ono dla szkoły.
Ponawiam więc pytanie: dlaczego należy zabraniać "nieodpowiednim"
kandydatom kształcenia się w wybranych przez nich kierunkach, zamiast
jedynie zabraniać im pracować w wyuczonych zawodach? Dlaczego jeśli np.
ktoś się totalnie nie nadaje na psychologa, ale hobbystycznie chciałby
sobie postudiować psychologię, to się mu niby powinno tego zabraniać?
--
Zobacz, jak się pracuje w Google:
http://pracownik.blogspot.com
-
26. Data: 2007-05-04 00:38:36
Temat: Re: Pracownik socjalny - pytanie
Od: Any User <z...@u...pl>
>> Jeśli chodzi o ich metody działania - czytałem już wywody jakiegoś
>> filozofa ze służb, który twierdził, że nie powinno się szkolić do
>> takich służb byle kogo, a jak się już kogoś wyszkoli, to powinno się
>> dożywotnio go monitorować, wspierać, zapewniać mu pracę, bo inaczej
>> jego umiejętności mogą się bardzo przydać mafii. I w tym wypadku
>> uważam, że to bzdura.
> Proszę o wytłumaczenie - dlaczego jest to bzdurą?
Dlatego, że nikomu państwo nie powinno zapewniać dożywotniej pracy.
Każdy powinien w każdym momencie czuć nad sobą bat, gdyż człowiek ma
taką naturę, że jak nie czuje bata, to przestaje się starać, działa
coraz wolniej itd.
--
Zobacz, jak się pracuje w Google:
http://pracownik.blogspot.com
-
27. Data: 2007-05-04 08:16:44
Temat: Re: Pracownik socjalny - pytanie
Od: Immona <c...@n...gmailu>
Maciek Sobczyk wrote:
> Immona napisał(a):
>
>> Maciek Sobczyk wrote:
>>
>> [...]
>>
>>> W Polsce, przynajmniej w teorii, jest podobnie. W praktyce: pracownik
>>> nie ma czasu na każdego delikwenta z osobna. [...]
>>
>>
>> Wyliczyles podobienstwa. Sadze, ze roznica polega na kasie i to jest
>> ta roznica, ktora sprawia, ze tutejsi pracownicy socjalni - w kazdym
>> razie ci, ktorych znam - nie sa sfrustrowani i wykonczeni. Dwie osoby
>> zajmuja sie kilkoma osobami. Dwie, zeby nie zanudzic podopiecznego i
>> zeby mialy komfort ulgi wynikajacej z poplotkowania (to oczywiscie nie
>> jest wersja oficjalna, ale moje wlasne przypuszczenie :) ). Iloma
>> podopiecznymi zajmuje sie naraz pracownik socjalny w Polsce?
>
> W Polsce? Kilkunastoma - kilkudziesięcioma. Różnice nie polegają tylko
> na kasie. Myślę, że bardzo duża różnica wynika z mentalności. Nie wiem
> jacy są klienci pomocy społecznej w NZ, lecz w Katowicach rzecz nie
> przedstawia się ciekawie. Klienci pomocy wywodzą się głównie z marginesu.
W NZ demografia klientow jest bardzo specyficzna. Otoz olbrzymia
wiekszosc z nich stanowia Maorysi i ludzie z Wysp Pacyfiku. Widuje
ludzi, ktorzy przychodza do osrodka na zajecia i przez rok nie widzialam
ani jednego Pakeha (bialego) i ani jednego dalekowschodniego Azjaty, a
te dwie grupy narodowosciowe stanowia tu razem ponad 70% ludnosci, jesli
nie wiecej (Maorysow jest 15%).
Maorysi to ludnosc rdzenna NZ i przeszli te sama historie co Indianie w
Ameryce czy Aborygeni w Australii: zjawili sie biali, ktorzy zepchneli
ich na margines ekonomiczny i spoleczny, co poskutkowalo miedzy innymi
rozpadem ich kultury i stylu zycia, a do swiata, ktory sie nagle
pojawil, nie pasowali ze swoja mentalnoscia, wartosciami i stylem zycia,
wiec stosunkowo wielu z nich popadlo w nalogi czy dolaczylo do gangow
albo rozladowywalo frustracje w roznych formach przemocy. Jesli chodzi o
wyspiarzy, to jest to jedyny (poza uchodzcami, ktorych jest malo)
strumien imigracji niewykwalifikowanej. Jest "Pacific quota", czyli
okreslona ilosc ludzi z wysp przyjmowanych co roku do NZ, przy czym sa
plany przesiedlenia calych wysp do NZ, bo niektorym wyspom grozi zalanie
wskutek podnoszacego sie poziomu oceanu. Wyspy sa generalnie biedne, nie
ma tam normalnego biznesu czy normalnej edukacji, a co do kultury i
mentalnosci, to sa podobienstwa do spokrewnionych z nimi zreszta
Maorysow. W kraju, gdzie bezrobocie jest 3%, wsrod ludnosci z Pacyfiku
wynosi ono 25%. Praca z tymi ludzmi (poza daniem im mozliwosci zdobycia
kwalifikacji) polega wiec w duzej mierze na pracy nad obciazeniami
kulturowymi. Wsrod Maorysow jest na przyklad wielki kult sily i
sprawnosci fizycznej i rozpowszechniona pogarda dla "intelektualnego"
wyksztalcenia i siedzenia w papierach.
(Jesli kogos interesuje ten temat, polecam "Once Were Warriors" -
zarowno ksiazke, jak i film:
http://en.wikipedia.org/wiki/Once_Were_Warriors )
Poza tym tu panstwo zabiera sie za "problemy" wczesnie i ostro. Ostatnio
byla w prasie informacja, ze dzieki jakiemus programowi ilosc ludzi w
wieku 16-dwadziescia-iles, ktorzy ani sie nie ucza, ani nie pracuja,
spadla o 40%, ale ton artykulu nie byl triumfalny, tylko pelen troski,
bo nadal jest takich ponad tysiac (na 4 mln ludnosci) i to bardzo zle i
jest to kleska, ze jest ich tyle.
>> Pytalam sie tych moich znajomych o ich motywacje i glownie byla to
>> ekscytacja mierzenia sie z wielkim wyzwaniem.
>
> Znajomych z Polski czy NZ? A jeśli z Polski to czy faktycznie odczuwają
> ekscytację?
Z NZ, w Polsce nie mam zadnych znajomych wsrod pracownikow socjalnych.
I.
--
http://nz.pasnik.pl
mieszkam w Nowej Zelandii :) ::: GG: 7370533
-
28. Data: 2007-05-04 08:19:57
Temat: Re: Pracownik socjalny - pytanie
Od: Immona <c...@n...gmailu>
Any User wrote:
> Ponawiam więc pytanie: dlaczego należy zabraniać "nieodpowiednim"
> kandydatom kształcenia się w wybranych przez nich kierunkach, zamiast
> jedynie zabraniać im pracować w wyuczonych zawodach? Dlaczego jeśli np.
> ktoś się totalnie nie nadaje na psychologa, ale hobbystycznie chciałby
> sobie postudiować psychologię, to się mu niby powinno tego zabraniać?
Bo ilosc miejsc w szkolach jest ograniczona. W interesie szkoly - czy
panstwowej, czy prywatnej - jest, zeby jej absolwenci wykonywali swoj
zawod i przy tym budowali szkole dobra opinie. Jesli mowa o studiach, za
ktore placi panstwo, to dziala ta sama zasada wyboru ludzi, z ktorych
bedzie najwiekszy pozytek, czyli takich, ktorzy beda mogli wykonywac zawod.
I.
--
http://nz.pasnik.pl
mieszkam w Nowej Zelandii :) ::: GG: 7370533
-
29. Data: 2007-05-04 08:30:24
Temat: Re: Pracownik socjalny - pytanie
Od: Any User <z...@u...pl>
>> Ponawiam więc pytanie: dlaczego należy zabraniać "nieodpowiednim"
>> kandydatom kształcenia się w wybranych przez nich kierunkach, zamiast
>> jedynie zabraniać im pracować w wyuczonych zawodach? Dlaczego jeśli
>> np. ktoś się totalnie nie nadaje na psychologa, ale hobbystycznie
>> chciałby sobie postudiować psychologię, to się mu niby powinno tego
>> zabraniać?
>
> Bo ilosc miejsc w szkolach jest ograniczona. W interesie szkoly - czy
> panstwowej, czy prywatnej - jest, zeby jej absolwenci wykonywali swoj
> zawod i przy tym budowali szkole dobra opinie. Jesli mowa o studiach, za
> ktore placi panstwo, to dziala ta sama zasada wyboru ludzi, z ktorych
> bedzie najwiekszy pozytek, czyli takich, ktorzy beda mogli wykonywac zawod.
No dobrze, ale jeśli oni sami płacą za swoje wykształcenie? Bo przyznam,
że pisząc poprzednie posty myślałem właśnie o takim modelu - wtedy też
szkole najbardziej zależy na maksymalnym przerobie.
Zapytam jeszcze inaczej: jeśli zgadzamy się na kształcenie wyższe ludzi
po 60-tce, którym ta wiedza się do niczego nie przyda i studiują czysto
hobbystycznie (taką jedną babcię znam osobiście - studiuje, bo ma kasę i
jej się nudzi, bo mąż już w ziemi), samodzielnie za to płacąc, to
dlaczego mamy zabraniać edukacji ludziom bez predyspozycji do danego
zawodu, jeśli również chcą się kształcić hobbystycznie?
--
Zobacz, jak się pracuje w Google:
http://pracownik.blogspot.com
-
30. Data: 2007-05-04 09:08:48
Temat: Re: Pracownik socjalny - pytanie
Od: Immona <c...@n...gmailu>
Any User wrote:
>>> Ponawiam więc pytanie: dlaczego należy zabraniać "nieodpowiednim"
>>> kandydatom kształcenia się w wybranych przez nich kierunkach, zamiast
>>> jedynie zabraniać im pracować w wyuczonych zawodach? Dlaczego jeśli
>>> np. ktoś się totalnie nie nadaje na psychologa, ale hobbystycznie
>>> chciałby sobie postudiować psychologię, to się mu niby powinno tego
>>> zabraniać?
>>
>>
>> Bo ilosc miejsc w szkolach jest ograniczona. W interesie szkoly - czy
>> panstwowej, czy prywatnej - jest, zeby jej absolwenci wykonywali swoj
>> zawod i przy tym budowali szkole dobra opinie. Jesli mowa o studiach,
>> za ktore placi panstwo, to dziala ta sama zasada wyboru ludzi, z
>> ktorych bedzie najwiekszy pozytek, czyli takich, ktorzy beda mogli
>> wykonywac zawod.
>
>
> No dobrze, ale jeśli oni sami płacą za swoje wykształcenie? Bo przyznam,
> że pisząc poprzednie posty myślałem właśnie o takim modelu - wtedy też
> szkole najbardziej zależy na maksymalnym przerobie.
Niekoniecznie. Edukacja to taka branza, gdzie najwazniejsza jest
reputacja i reputacja przyciaga klientow bardziej niz cokolwiek. Chyba,
ze mowimy o przechowalniach dla ucieczki przed wojskiem czy platnych
uczelniach wyzszych dla tych, ktorzy chca miec mgr, ale nie dostali sie
na bezplatne studia. Jednak my mowimy o troche wyzszej polce, a tam
szkole zalezy na wybraniu jak najlepszych ludzi sposrod tych, ktorzy sa
chetni i zdolni zaplacic. Pojemnosc szkoly jest ograniczona chocby
liczba wykladowcow i pojemnoscia budynkow. Sposrod najlepszych uczelni
na swiecie niektore sa prywatne, ale nie przyjmuja kazdego, kto chce
zaplacic, bo gdyby tak robily, szybko stracilyby status najlepszych i co
za tym idzie - kase robiona na byciu najlepszym.
Twoj punkt widzenia zadziwia mnie zreszta w swietle reszty Twoich
pogladow. Wlasciciel prywatnego biznesu powinien miec pelna swobode
wyboru co do tego, z kim chce robic biznes i moze stawiac dowolne
wymagania.
>
> Zapytam jeszcze inaczej: jeśli zgadzamy się na kształcenie wyższe ludzi
> po 60-tce, którym ta wiedza się do niczego nie przyda i studiują czysto
> hobbystycznie (taką jedną babcię znam osobiście - studiuje, bo ma kasę i
> jej się nudzi, bo mąż już w ziemi), samodzielnie za to płacąc, to
> dlaczego mamy zabraniać edukacji ludziom bez predyspozycji do danego
> zawodu, jeśli również chcą się kształcić hobbystycznie?
Jesli jakas szkola nie zabrania, to niech sie ksztalca, ale powtorze -
kazda szkola ma prawo do dowolnych kryteriow wstepu zwiazanych z
czynnikami merytorycznymi. Chec/zdolnosc do wykonywania zawodu jest
czynnikiem merytorycznym.
I.
--
http://nz.pasnik.pl
mieszkam w Nowej Zelandii :) ::: GG: 7370533