-
91. Data: 2006-03-16 00:50:02
Temat: Re: Praca po szkole prywatnej
Od: "Immona" <c...@n...gmailu>
mgl napisal:
>Immona wrote:
>
>> Chodzi o podatki, ktore sa w Polsce za wysokie - wiec oddzial w Polsce musi
>
>> miec _na papierze_ strate lub zero zysku, zeby nie placic podatkow w
>Polsce.
>
>Myślę, że wszyscy o tym wiemy, chodzi raczej o fakt, że gdy ktoś zaczyna
Maciek sie pytal tak, jakby nie wiedzial. To nie jego dziedzina, HRowiec-
psycholog ma prawo nie byc zorientowany w tym, jak dziala ksiegowosc w
dzisiejszym dziwnym swiecie :)
>
>Ale ta Irlandia mnie zaciekawiła, w kontekście rynku IT właśnie. Znam
>kilka dużych firm, które nie mają tam oddziałów - "fabryki" w UK, USA,
>Francji, Belgii czy Szwecji spokojnie im wystarczają. Na ile atrakcyjna
>jest Irlandia? To rzeczywiście jakis większy podatkowy hype? Mogłabyś
>napisać w wolnej chwili coś więcej?
Powiedzial mi to w UK Irlandczyk (nie z branzy IT) - ze gospodarcze
podniesienie sie Irlandii po okresie zastoju wsrod swoich powodow mialo tez
polityke podatkowa, ktora czynila atrakcyjnym transfer zyskow do tego kraju -
i dochody budzetu byly wieksze niz by wynikalo rzeczywistej ilosci biznesu w
Irlandii. Powiedzial, uwierzylam mu, nie sprawdzalam tego nigdzie, wiec raczej
nie jestem w stanie napisac "cos wiecej". Pogoogluje moze w wolnej chwili.
><priv>
>I dobrze Cię znowu tutaj widzieć. Mam nadzieję, że przez tamten miesiąc
>złapałeś trochę oddechu oprócz fuchy w UK ;) i że już niedługo zaczniesz
>co jakiś czas pisać, jak wygląda życie po drugiej stronie globu :)
></priv>
>
Dziekuje za mile slowa :) Czekam, az mi rodzina w Polsce odnajdzie na kompie
haslo do mojego bloga :D. A uaktywnie sie netowo bardziej po przeprowadzce, za
nieco ponad tydzien i zrobie jakas strone z galeriami, bo przyroda jest tu
piekna.
W ogole to przepraszam Ciebie i Vertreta, ze mi sie przed wyjazdem nie udalo z
Wami spotkac. Zaluje tego, ale malo kiedy mialam tak malo czasu, jak
bezposrednio przed wyjazdem.
I.
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
-
92. Data: 2006-03-16 01:22:03
Temat: Re: Praca po szkole prywatnej
Od: mgl <a...@f...email.com>
Immona wrote:
> Powiedzial mi to w UK Irlandczyk (nie z branzy IT) - ze gospodarcze
> podniesienie sie Irlandii po okresie zastoju wsrod swoich powodow mialo tez
> polityke podatkowa, ktora czynila atrakcyjnym transfer zyskow do tego kraju -
> i dochody budzetu byly wieksze niz by wynikalo rzeczywistej ilosci biznesu w
> Irlandii. Powiedzial, uwierzylam mu, nie sprawdzalam tego nigdzie, wiec raczej
> nie jestem w stanie napisac "cos wiecej". Pogoogluje moze w wolnej chwili.
Nie no, nie przejmuj się tym, nic pilnego - sam w wolnej chwili
poszukam. Zaciekawiła mnie po prostu taka podatkowa atrakcyjność
Irlandii. Pod kątem możliwości kariery w IT na pewno atrakcyjniejsze
jest z UK z oddziałami R&D kilku top-korporacji i sektorem finansowym w
City, ale Irlandia... na pewno przyjemny do mieszkania kraj dla Polaka :).
> Dziekuje za mile slowa :) Czekam, az mi rodzina w Polsce odnajdzie na kompie
> haslo do mojego bloga :D. A uaktywnie sie netowo bardziej po przeprowadzce, za
> nieco ponad tydzien i zrobie jakas strone z galeriami, bo przyroda jest tu
> piekna.
Miej się dobrze! Trzymam kciuki za pomyślność tego roku :)
A ciekawy relacji jestem bardzo :)
> W ogole to przepraszam Ciebie i Vertreta, ze mi sie przed wyjazdem nie udalo z
> Wami spotkac. Zaluje tego, ale malo kiedy mialam tak malo czasu, jak
> bezposrednio przed wyjazdem.
Odwleka nam się to już trochę w czym dużo mojej winy, ale skoro Wrocław
to "the meeting place", więc okazja jeszcze na pewno będzie :). U mnie
szykują się zmiany, ale jestem dobrej myśli, a przekonanie rośnie. Nie
będzie źle ;)
pozdrawiam,
--
mgl
-
93. Data: 2006-03-16 02:07:03
Temat: Re: Praca po szkole prywatnej
Od: gromax <gromax@WYTNIJ_TO_interia.pl>
> ale Irlandia... na pewno przyjemny do mieszkania kraj dla Polaka :).
albo mi się wydaje albo masz przede wszystkim rozliczenia podatkowe na
myśli :)
--
---- to tylko moje zdanie ---
-- G -- R -- O -- M -- A -- X --
-> komputer już od 250 zł <-
_/\z/\a/\p/\r/\a/\s/\z/\a/\m/\_
-
94. Data: 2006-03-16 09:11:49
Temat: Re: Praca po szkole prywatnej
Od: Maciek Sobczyk <m...@d...doPLer>
Muchomor napisał(a):
> Przyznaje sie bez bicia, ze nie bardzo rozumiem co masz na mysli. Chodzi Ci
> moze o to, ze dwoch kandydatow dysponujacych taka sama wiedza moze zostac
> zupelnie inaczej ocenionych przez roznych rekruterow?
dokladnie o to.
pozdr.
m.
-
95. Data: 2006-03-16 18:44:12
Temat: Re: Praca po szkole prywatnej
Od: "Aleksander Galicki" <n...@n...com>
>Aleksander Galicki wrote:
>
>> ps. bonusowy flejm follows:
>
>no jak gratis to czemu nie skorzystać ;)
>
>> Ja sam pracowalem w Polsce kawal czasu i zostawilem mnostwo znanomych
>> pracujacych w polskich oddzialach zagranicznych firm wiem dobrze wiem o
>czym
>> pisze.
>
>No właśnie, sedno sprawy.
>
>Jakbyś porównał rynek pracy IT tam, gdzie jesteś teraz, z tym, co jest w
>PL, właśnie pod kątem rekrutacji?
>
>Zirytowało mnie, przyznaję, stwierdzenie "To chyba tylko w Polsce jest
>mozliwe" i miejscami pyskówka z M. Być może dlatego, że po pierwsze
>nigdy w PL nic krytycznie dziwnego mnie podczas rekrutacji w IT nie
>spotkało, w kilku zachodnich krajach proces i kultura rekrutacji była na
>równie dobrym poziomie, jak u nas, a po drugie kojarzę też (jak mi się
>wydaje) pewną dużą firmę, w której pracuje Muchomor, a w takim
>kontekście odebrałem z miejsca Twoje uwagi jako czepialstwo. Może coś
>sobie nieświadomie dopowiedziałem. Jeśli Cię uraził tamten mój komentarz
>to przepraszam.
>
>Ale ciekawy jestem, skoro zacząłeś wyjaśniać motywację, dlaczego kiepsko
>oceniasz rekrutację IT w PL? Poważnie sądzę, że jest nieźle, kulturalnie
>i rzeczowo, bo pracodawcy potrzebują pracowników, a pracownicy szukają
>ciekawej pracy.
Tez mi sie wydawalo, ze jest niezle. Dopoki nie wyjechalem. Tu znalazlem prace
w 2 tygodnie. Za te dwa tygodnie kazdego dnia mialem 2-3 spotkania - tak sobie
zorganizowalem, bo nie znalem rynku wiec nie aplikowalem "do tej jednejk
firmy", ale do kilku. W PL nawet (a moze - szzczegolnie) duze firmy prowadza
rekrutacje na pograniczu desperacji i partyzantki. Specjalistow w PL, jak sie
okazalo, nie ma az tak duzo - a ilosciowe plany zatrudnienia jakos trzeba
realizowac. Jak bylem w PL, to koledzy z roku, ktorzy teraz sa w S., M., V. i
reszcie podobnych firm od ponad roku chronicznie narzekali na widoczna
przypadkowosc ich nowozatrudnionych kolegow. Wtedy wydawalo mi sie, ze tak
sobie narzekaja jak zwykle (naturalna druga faza, po pierwszej pt. "Jestem w
korporacji, jestem w KORPORACJI!, ta firma jest NORMALNA!, ale czad"), rowniez
wydawalo mi sie, ze wlasciwie te firmy musza jakos walczyc o pracownikow i to
dobrze, ze sa zdesperowane. Tu przebylem wieksza czesc rekrutacji (odsiew CV,
dwa spotkania) w duzym oddzialem bardzo znanej firmy softwareowej (nieco
wiekszej niz Motorola). Z moich danych wynika, ze oddzial zatrudnia teraz pare
razy wiecej osob, niz polskie Motorola i Siemens razem wziete. Zaznacze, ze tu
tez jest teraz ostry brak specjalistow i firmy bardzo intensywnie walcza o
pracownikow. Ale desperacji nie ma. Ta firma ma kilku (nie udalo mi sie
dokladnie to ustalic, ale wiem ze nie jest ich wielu) agentow rekrutacyjnych
(wewnwtrznych tym razem), ktorzy na wlasna reke prowadza poszukiwania
pracownikow i robia "odsiew". Rekrutacja dla jednej osoby trwa ponad miesiac
(dla technical lead, nie wiem jak to wyglada dla programistow). Osoby, ktore
prowadza rekrutacje naprawde robia wrazenie nawet na mojej dosc krytycznie
nastawionej osobie - development manager i architekt dziela miedzy siebie >40
lat doswiadczenia w IT, team leader dodaje kolejne kilkanascie. Spotkania sa
swietnie zorganizowane i dopracowane - po raz pierwszy widzialem
psychologiczno-socjalny wywiad, ktory robil wrazenie sensownego i dopasowanego
do IT - odpowiadajac na pytania nie czulem sie glupio. Rozmowa techniczna tez
byla na swietnym poziomie - zadnych idiotycznych testow z zawilosci
skladniowych jezyka X (przeciez szukaja osob z doswiadczeniem i gotowa
certyfikacja Sunowska, a poza tym zbyt cenia swoj czas by takimi pierdolami sie
zajmowac).
Agenci rekrutacyjni, generalnie, tez zrobili na mnie bardzo pozytywne wrazenie.
Ten agent, ktorego firma-klient ostatecznie i podpisala ze mna kontrakt, ma ~30
lat doswiadczenia w rekrutacji, ponad 20 lat doswiadczenia w rekrutacji IT, od
kilkunastu lat wspolpracuje z firma-klientem. On zwyczajnie od dawna wie co i
jak robic. Jak podasz swoje parametry wymarzonej pracy (_nowy_, wiekszy niz
przecietnie projekt, firma prowadzaca biznes w wiecej niz jednym kraju, na
takie stanowisko, z takim zakresem wynagrodzenia), to na rozmowy o wlasnie
takiej pracy Cie i wysla. A poniewaz agent dostaje prowizje w zaleznosci od
wysokosci kontraktu (od firmy, nie od Ciebie) - bedzie po Twojej stronie w
finansowych negocjacjach. Terminy spotkan sa dopasowywane do kandydata, nie do
agenta ani firmy - w dwa tygodnie odbylem paredziesiat rozmow w dwoch dosc
odleglych miastach.
Gdybym mial tworzyc jakies teorie - dlaczego Polska robila inne wrazenie -
powiedzialbym: kultura prowadzenia interesow i doswiadczenie. Nikt kto
prowadzil ze mna job interview nie mial mniej niz dwukrotnie wiekszego
doswiadczenia ode mnie. W Polsce w tych kilku znanych koncernach, rozmowy
prowadza przewciez moi koledzy z roku, albo osoby o niewiele wiekszym
doswiadczeniu. Korporacje oczywiscie maja swoje standardy rekrutacyjne, ale
gdzie owe korporacje znajda w PL osoby z >20letnim doswiadczeniem w rekrutacji
w IT?
A.
ps. pare lat temu, jak bylem jeszcze mlody i glupi (a w kazdym razie bardzij
mlody i glupi niz jestem obecnie) aplikowalem sie do pracy w polskim banku
(stanowisko: programista). Na pierwszej rozmowie rozmawialo ze mna: mlody facet
i mloda kobieta. Idiotyczny test, ktory mi wreczyli, oprocz szczegolow
technicznych, mial ambicje sprawdzic moja inteligencje (testy psychometryczne
to jakas choroba polska). Facet albo sam wymyslil te pytania, albo samodzielnie
je znalazl, bo byl dumny jak paw, gdy mnie je wyjasnial. Do tej ory pamietam
jak podniecony swoim wspanialym wynalazkiem z rozpromieniona buzia wyjasnia mi
jedno z pytan: jak uzyc dwie prezerwatywy w taki sposob by w sposob bezpieczny
odbyc stosunek z x osobami (x - nie pamietam - 3, 4??). No ale to chyba nawet w
PL nie jest na porzadku dziennym.
pps. pozniej pracowalem z osoba, ktora pracowala w tym banku przy tym
projekcie. projekt po 3 (chyba) latach skonczyl sie "sukcesem" i zostal
zagrzebany w ogrodku.
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
-
96. Data: 2006-03-16 20:41:04
Temat: Re: Praca po szkole prywatnej
Od: mgl <a...@f...email.com>
Aleksander Galicki wrote:
> Tez mi sie wydawalo, ze jest niezle. Dopoki nie wyjechalem. Tu znalazlem prace
> w 2 tygodnie. Za te dwa tygodnie kazdego dnia mialem 2-3 spotkania - tak sobie
> zorganizowalem, bo nie znalem rynku wiec nie aplikowalem "do tej jednejk
> firmy", ale do kilku. W PL nawet (a moze - szzczegolnie) duze firmy prowadza
> rekrutacje na pograniczu desperacji i partyzantki.
[cut]
> do IT - odpowiadajac na pytania nie czulem sie glupio. Rozmowa techniczna tez
> byla na swietnym poziomie - zadnych idiotycznych testow z zawilosci
> skladniowych jezyka X (przeciez szukaja osob z doswiadczeniem i gotowa
> certyfikacja Sunowska, a poza tym zbyt cenia swoj czas by takimi pierdolami sie
> zajmowac).
Ocena rynku "dużego" IT w PL to dość złożona sprawa, jak mi się wydaje.
Zgadzam się bez dwóch zdań, że duże firmy wytwarzające software prowadzą
rekrutację momentami bardzo partyzancko i łapczywie, bo z jednej strony
o specjalistów nie jest wcale tak łatwo, z drugiej strony idą z centrali
pieniądze na rozwój, więc trzeba je wydać, a z trzeciej ten naprawdę
dynamiczny wzrost w polskim IT trwa zbyt krótko, żeby wytworzyły się
jakieś sprawdzone kanały rekrutacyjne między dużymi firmami a dobrymi
uczelniami technicznymi, czy specjalizowanymi, ale nadal zbyt lokalnymi
agencjami, jak Most Wanted. Wszystko dzieje się dość przypadkowo, a
widząc kiedyś koszty związane z rekrutacją ze strony firmy byłem na
poważnie zaskoczony ich (dużą) wysokością. Nie wspominam już nawet o
tym, jaki wizerunek robi sobie firma IT prowadząc rekrutację przez
Adecco czy takie cuda, jak RINF, no ale to już zupełnie inny problem (w
dodatku nie nasz, tylko tych firm). Ale nadal najlepszym sposobem
rekrutacji sprawdzonych ludzi są znajomi i znajomi znajomych tyle, że
właśnie w przypadku dużych firm taka metoda rekrutacji ma po prostu zbyt
małą przepustowość.
Druga strona medalu jest taka, że firmy, których pierwsze literki
wymieniłeś, szukają raczej ograniczonej liczby specjalistów, która jest
mała w porównaniu z zapotrzebowaniem na regularnych wyrobników (do
zabawniejszych należy historyjka o tym, jak do działu GSM w
nowopowstającym Siemensie ściągali speców z PTC Era). I oczywiście,
można się kłócić, że wytwarzanie software to nie wyrobnictwo, a domena
specjalistów, ale prawda jest taka, że do klepania choćby w Strutsie
kolejnych fragmentów aplikacyjek biznesowych można przyuczyć każdego
rozgarniętego człowieka, a za ambitniejsze rzeczy płaci się większe
pieniądze, ale mniejszej grupie ludzi. Pewien przykład idzie też prosto
z centrali, bo narzekania, że "ci Niemcy, Amerykanie i Szwedzi" to słabo
wykształcone głupki pojawiają się przecież często w rozmowach. Nie można
również ukrywać, że te oddziały w PL dostają najczęściej szaro-czarną
robotę, samo przekazywanie kolejnych kompetencji jest mocno kontrolowane
i dawkowane przez zagraniczne centrale, a wojna o projekty między
oddziałem w PL a innymi i centralą jest na porządku dziennym. W końcu
offshore to offshore. Nie mówię, że dotyczy to wszystkich korporacji,
które mają w PL oddziały produkcyjne - ale w dużej mierze się to sprawdza.
Miałem może i szczęście - wprawdzie sam jestem jeszcze stosunkowo młody
i głupi, ale kilka okrągłych lat już pracuję i jeśli zmieniam pracę to
zwykle wiem, z kim bezpośrednio mam się kontaktować, mniej lub bardziej
omijając działy HR. Jakieś tam przykre doświadczenia faktycznie mnie
ominęły, ale kilka anegdotek zabawnych znam. Choćby w oddziale PL pewnej
dużej międzynarodowej corpo panienka rekrutująca do grupy .NET zadała
znajomemu pytanie: "te certyfikaty MCP, MCSD co tu pan ma... to co to
jest??". Kolega mówił, że z miejsca go zatkało i nie wiedział, czy to
taki podchwytliwy myk, czy podziękować i wstać, czy może po prostu się
roześmiać :). Ale to, tak jak mówisz, kwestia pewnej niedojrzałości
polskiego rynku i braku zarówno dużej liczby specjalistów od samego IT,
jak i HR w IT. Czasem się takie akcje zdarzają, ale to też przekonuje
wielu młodych, że zamiast pracować w polskim marnym oddziale za polską
pensję (a często wyjeżdzać na takich warunkach na roczne zagraniczne
delegacje) mogą aplikować bezpośrednio do centrali, zarabiać sensownie
wobec umiejętności, a i przy okazji wyjechać z kraju, w którym pan
minister mówi o kimś publicznie "bura suka"
(http://wiadomosci.onet.pl/1278635,11,item.html)
btw, masz może SCEA, czy poprzestałeś na SCJP i SC*CD?
> Gdybym mial tworzyc jakies teorie - dlaczego Polska robila inne wrazenie -
> powiedzialbym: kultura prowadzenia interesow i doswiadczenie. Nikt kto
> prowadzil ze mna job interview nie mial mniej niz dwukrotnie wiekszego
> doswiadczenia ode mnie. W Polsce w tych kilku znanych koncernach, rozmowy
> prowadza przewciez moi koledzy z roku, albo osoby o niewiele wiekszym
> doswiadczeniu. Korporacje oczywiscie maja swoje standardy rekrutacyjne, ale
> gdzie owe korporacje znajda w PL osoby z >20letnim doswiadczeniem w rekrutacji
> w IT?
Faktycznie! To naprawdę super sprawa. Na takie wyspecjalizowane agencje
HR dla IT, taki Most Wanted z oddziałami w największych miastach, na
pewno jest na rynku miejsce. Póki co agencje nie znające branży IT,
które dostają nagle zlecenie od takiego Siemensa i próbują rekrutować
także dla tego rynku, wyrabiają generalnie instytucji "agencji
pośrednictwa pracy" bardzo złą opinię. Nie wspominam już o błędach
merytorycznych w ogłoszeniach, ale przede wszystkim o taśmowej
bezmyślnej rekrutacji i działaniu jedynie w interesie zleceniodawcy. A
szkoda, bo na takie profesjonalne usługi z całą pewnością byłby popyt.
> ps. pare lat temu, jak bylem jeszcze mlody i glupi (a w kazdym razie bardzij
> mlody i glupi niz jestem obecnie) aplikowalem sie do pracy w polskim banku
> (stanowisko: programista). Na pierwszej rozmowie rozmawialo ze mna: mlody facet
> i mloda kobieta. Idiotyczny test, ktory mi wreczyli, oprocz szczegolow
> technicznych, mial ambicje sprawdzic moja inteligencje (testy psychometryczne
> to jakas choroba polska). Facet albo sam wymyslil te pytania, albo samodzielnie
> je znalazl, bo byl dumny jak paw, gdy mnie je wyjasnial. Do tej ory pamietam
> jak podniecony swoim wspanialym wynalazkiem z rozpromieniona buzia wyjasnia mi
> jedno z pytan: jak uzyc dwie prezerwatywy w taki sposob by w sposob bezpieczny
> odbyc stosunek z x osobami (x - nie pamietam - 3, 4??). No ale to chyba nawet w
> PL nie jest na porzadku dziennym.
>
> pps. pozniej pracowalem z osoba, ktora pracowala w tym banku przy tym
> projekcie. projekt po 3 (chyba) latach skonczyl sie "sukcesem" i zostal
> zagrzebany w ogrodku.
Jeśli zainteresowania Ci się nie zmieniły to może to być albo Lukas,
albo BZ WBK, bardzo ewentualnie Eurobank, który jest zbyt młody, zresztą
systemy jakoś się u nich kręcą. A o ile dobrze pamiętam szeroką
rekrutację kilka (pięć?) lat temu właśnie przez tych pierwszych, to
stawiałbym na Lukasa :).
pozdrawiam i dzięki za cenne info,
--
mgl
-
97. Data: 2006-03-17 00:36:44
Temat: Re: Praca po szkole prywatnej
Od: "Muchomor" <m...@g...pl>
"Maciek Sobczyk" <m...@d...doPLer> wrote in message
news:dvbakk$ibe$1@inews.gazeta.pl...
> Muchomor napisał(a):
>> Przyznaje sie bez bicia, ze nie bardzo rozumiem co masz na mysli. Chodzi
>> Ci moze o to, ze dwoch kandydatow dysponujacych taka sama wiedza moze
>> zostac zupelnie inaczej ocenionych przez roznych rekruterow?
> dokladnie o to.
>
Na stanowiska gdzie ma zostac zatrudniona jedna osoba (np spec od
projektowania oprogramowania na jakas egzotyczna platforme) mozna sobie
pozwolic na to, by wszyscy kandydaci byli sprawdzeni przez 2-3 rekruterow
gdyz na tego typu stanowiska jest raczej niewiele aplikacji. Kazda rozmowa
prowadzona jest przez 2 osoby. Taka rekrutacja IMHO zapewnia spojnosc.
Tam gdzie ma zostac zatrudnione 30 osob sukces lub porazka kandydata zalezy
od ilosci zdobytych punktow za zadania/pytania z ogolnie pojetej inzynierii
oprogramowania. O ile wiedze techniczna mozna zweryfikowac w miare
obiektywnie (te same badz podobne pytania, dwie niezalezne oceny) to
przyznawanie punktow jest z pewnoscia zabarwione subiektywna ocena. Dlatego
rekruterzy sa szkoleni jak oceniac oraz jak minimalizowac i znieczulac sie
na wplyw czynnikow, ktore nie powinny podlegac ocenie (charakter, zachowanie
itp). To nie gwarantuje 100% spojnosci, ale jej poziom jest akceptowalny.
Rekrutowalem w parze z kilkoma osobami i nasze oceny z reguly pokrywaly sie.
pzdr
Muchomor
-
98. Data: 2006-03-19 16:56:36
Temat: Re: Praca po szkole prywatnej
Od: Maciek Sobczyk <m...@d...doPLer>
Muchomor napisał(a):
> Na stanowiska gdzie ma zostac zatrudniona jedna osoba (np spec od
> projektowania oprogramowania na jakas egzotyczna platforme) mozna sobie
> pozwolic na to, by wszyscy kandydaci byli sprawdzeni przez 2-3 rekruterow
> gdyz na tego typu stanowiska jest raczej niewiele aplikacji. Kazda rozmowa
> prowadzona jest przez 2 osoby. Taka rekrutacja IMHO zapewnia spojnosc.
> Tam gdzie ma zostac zatrudnione 30 osob sukces lub porazka kandydata zalezy
> od ilosci zdobytych punktow za zadania/pytania z ogolnie pojetej inzynierii
> oprogramowania. O ile wiedze techniczna mozna zweryfikowac w miare
> obiektywnie (te same badz podobne pytania, dwie niezalezne oceny) to
> przyznawanie punktow jest z pewnoscia zabarwione subiektywna ocena. Dlatego
> rekruterzy sa szkoleni jak oceniac oraz jak minimalizowac i znieczulac sie
> na wplyw czynnikow, ktore nie powinny podlegac ocenie (charakter, zachowanie
> itp). To nie gwarantuje 100% spojnosci, ale jej poziom jest akceptowalny.
> Rekrutowalem w parze z kilkoma osobami i nasze oceny z reguly pokrywaly sie.
Dzięki. Nie pytałem w celu podważenia Twojej wypowiedzi lub norm w
Twojej firmie. Pytałem z ciekawości i za wyczerpująca odpowiedź dziękuję.
pozdr.
m.