-
31. Data: 2009-03-18 12:29:20
Temat: Re: Praca państwowa czy prywatna - rozważania
Od: "grom@x" <gromax@_USUN_.interia.pl>
> Po co się ograniczać do banków?
> Niech korporacja X zacznie wypłacać pracownikom wynagrodzenie w
> bonach, za które można kupić tylko produkty korporacji X ;)
a co z małymi firmami?
a co jezeli firma ma tylko jeden i okreslony asortyment i wśród niego
nie ma na przykład artykułów spożywczych?
własnie po to zeby mogła być w sposób mierzalny wyznaczona wartość
towaru czy usługi ... no dobra, fenicjanie. nie chce mi się rozwijac tematu
-
32. Data: 2009-03-18 12:57:01
Temat: Re: Praca państwowa czy prywatna - rozważania
Od: sz <s...@b...no>
grom@x wrote:
>> opowiada się za niezależną od państwa emisją pieniądza (banknoty jak
>> sama nazwa wskazuje są wydawane przez banki),
>
> to akurat jest średnio wykonalne, prywatne banki mają troszeczke inne
> zadania jak bank narodowy a tym samym inne instrumenty.
>
> Nawet trudno sobie w teorii wyobrazic funkcjonowanie pieniądza w
> zaleznosci od banku... albo sobie przypomnieć np "polskie dolary"
> funkcjonujące w dobie pewexów
no tak, jako dziecko panstwowego totalitaryzmu zakladasz ze bank ma
wykonywac jakies "zadania" i ma byc "narodowy", w tej sytuacji
oczywiscie trudno sobie wyobrazic ze banki prywatne mialyby na przyklad
planowo psuc pieniadz zeby sfinansowac czesc deficytu budzetowego kraju
niejawnym podatkiem inflacyjnym - nikt by takich bank-knotów nie chcial.
popatrz trochę z perspektywy historii... to co jest dzisiaj to tylko
jedna z wielu możliwości i w dodatku odrobinę zwyrodniała.
-
33. Data: 2009-03-18 13:00:18
Temat: Re: Praca państwowa czy prywatna - rozważania
Od: mihau <m...@g...com>
On Mar 18, 1:29 pm, "grom@x" <gromax@_USUN_.interia.pl> wrote:
> > Niech korporacja X zacznie wypłacać pracownikom wynagrodzenie w
> > bonach, za które można kupić tylko produkty korporacji X ;)
>
> a co z małymi firmami?
> a co jezeli firma ma tylko jeden i okreslony asortyment i wśród niego
> nie ma na przykład artykułów spożywczych?
A po co komu małe firmy? Podzieli się świat między korporacje i
tyle ;)
--
mihau
-
34. Data: 2009-03-18 13:18:35
Temat: Re: Praca państwowa czy prywatna - rozważania
Od: sz <s...@b...no>
mihau wrote:
> On Mar 18, 1:29 pm, "grom@x" <gromax@_USUN_.interia.pl> wrote:
>
>>> Niech korporacja X zacznie wypłacać pracownikom wynagrodzenie w
>>> bonach, za które można kupić tylko produkty korporacji X ;)
>> a co z małymi firmami?
>> a co jezeli firma ma tylko jeden i okreslony asortyment i wśród niego
>> nie ma na przykład artykułów spożywczych?
>
> A po co komu małe firmy? Podzieli się świat między korporacje i
> tyle ;)
towarzyszu mihau, natychmiast złóżcie samokrytykę i zaproponujcie karę,
nie będzie żadnych korporacji tylko znacjonalizowane przedsiębiorstwa
pracujące pod światłym nadzorem ludu pracującego miast i wsi (oraz
komisarzy ludowych ...tfu! unijnych)
-
35. Data: 2009-03-18 20:43:57
Temat: Re: Praca państwowa czy prywatna - rozważania
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości
news:e69509ac-aede-4700-9dcb-16621c089641@t3g2000yqa
.googlegroups.com mihau
<m...@g...com> pisze:
>> I ty z pewnością żyjesz w przekonaniu, żeś zapoznany ekspert i wiesz
>> lepiej od rządów i społeczeństw tych nieszczęsnych państw, jakichś tam
>> żałosnych USA, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemców itd. jak powinno być.
> Szkoda, że nie będziemy mogli pogadać za jakieś 100 lat. O USA i UK w
> tej perspektywie czasowej się nie obawiam, ale Niemcem czy Francuzem
> nie chciałbym wtedy być.
> Oczywiście to przy założeniu, że nie nastąpi
> radykalny zwrot w polityce tych państw.
Nie chcesz chyba dać do zrozumienia, że ty _wiesz_ co będzie za sto lat???
>> To musi być frustrujące.
> Osobiście? Mam to w dupie. Moja sytuacja życiowa nie daje mi powodów
> do frustracji.
Nic stałego na tym najpiękniejszym ze światów.
To się może szybko i diametralnie zmienić. Co wówczas?
> Żal mi tylko tych, którzy ciężko pracują, słabo zarabiają, mają kredyt
> do spłacenia, a na dodatek dają się okłamywać socjalistycznymi
> bajkami.
Byle tylko nie usłuchali ultraliberalnych oszołomów.
Bo wtedy nie będą ciężko pracować i słabo zarabiać gdyż wielu z nich pomrze
głodu albo z chorób, na których leczenie nie będą mieli za co wykupić
lekarstw.
Teraz u nas liberactwo rządzi, może nie jakieś skrajne, ale i tak łajdackie.
I co? Oto przykład: na liście leków refundowanych nie znalazła się np.
insulina analogowa, najnowocześniejszy lek dla chorych na cukrzycę
insulinozależną. Kuracja bez refundacji to ~3k zł. To jest eutanazja chorych
na tę chorobę.
Ze spłatą kredyt też nie będą mieli problemu, bo nikt im go nie udzieli.
A jeśli mimo wszystko przeżyje ich więcej niż liczba określająca potrzebną
siłę roboczą, to będą być może mieli okazję zginąć w jakichś rozruchach,
rewoltach, może na wojnie.
--
Jotte
-
36. Data: 2009-03-19 13:30:53
Temat: Re: Praca państwowa czy prywatna - rozważania
Od: mihau <m...@g...com>
On Mar 18, 9:43 pm, "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska> wrote:
> Nie chcesz chyba dać do zrozumienia, że ty _wiesz_ co będzie za sto lat???
Nie wiem. Ale widząc ilość pieniędzy ładowaną w socjal, rozleniwienie
tymże młodszych pokoleń oraz zwabianie imigrantów-nierobów bez
większej selekcji, nie wróżę tym państwom długiego dobrobytu.
> >> To musi być frustrujące.
> > Osobiście? Mam to w dupie. Moja sytuacja życiowa nie daje mi powodów
> > do frustracji.
>
> Nic stałego na tym najpiękniejszym ze światów.
> To się może szybko i diametralnie zmienić. Co wówczas?
Na "wówczas" odkładam oszczędności. I nie mam tu na myśli składek
emerytalnych, bo nie liczę na cokolwiek od tego systemu. Na
ewentualność wypadku ubezpieczam się prywatnie. Jasne, że wojny tym
nie powstrzymam ani nie wyleczę wielu chorób, ale też nie oczekuję, że
ktoś to zrobi za mnie.
> Teraz u nas liberactwo rządzi, może nie jakieś skrajne, ale i tak łajdackie.
Raczysz żartować, prawda? Albo może źle interpretuję neologizm
"liberactwo". Możesz zdefiniować?
> I co? Oto przykład: na liście leków refundowanych nie znalazła się np.
> insulina analogowa, najnowocześniejszy lek dla chorych na cukrzycę
> insulinozależną. Kuracja bez refundacji to ~3k zł. To jest eutanazja chorych
> na tę chorobę.
Natomiast kuracja refundowana oznacza, że na te 3k PLN dla każdego
chorego zrzucą się *obowiązkowo* inni podatnicy. A niby z jakiej
racji?
Ja też bym chciał świata bez chorób albo przynajmniej takiego, by
każdego było stać na najnowocześniejszy lek. Ale to tylko w bajkach.
Nie każdy może być piękny, bogaty i zdrowy. Akurat tak się składa, że
cukrzyca nie uniemożliwia pracy zarobkowej, więc z tą eutanazją mocno
przesadzasz.
Jeśli boli Cię los chorych na cukrzycę - droga wolna. Załóż fundację,
zbieraj pieniądze od innych, którym też leży na sercu los chorych, a
zebrane fundusze przekazuj cukrzykom na zakup leków. Po co Ci do tego
państwowa interwencja?
--
mihau
-
37. Data: 2009-03-19 14:48:28
Temat: Re: Praca państwowa czy prywatna - rozważania
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości
news:30cb662a-f605-46e0-8125-23162db4167f@33g2000yqm
.googlegroups.com mihau
<m...@g...com> pisze:
>>> Moja sytuacja życiowa nie daje mi powodów do frustracji.
>> Nic stałego na tym najpiękniejszym ze światów.
>> To się może szybko i diametralnie zmienić. Co wówczas?
> Na "wówczas" odkładam oszczędności. I nie mam tu na myśli składek
> emerytalnych, bo nie liczę na cokolwiek od tego systemu. Na
> ewentualność wypadku ubezpieczam się prywatnie. Jasne, że wojny tym
> nie powstrzymam ani nie wyleczę wielu chorób, ale też nie oczekuję, że
> ktoś to zrobi za mnie.
To się łatwo mówi jak się jest młodym i zdrowym.
Typowe.
Ale w miarę nabywania doświadczenia życiowego człowiek (najczęściej)
mądrzeje.
Zaś zdobywając swoje doświadczenie niekoniecznie trzeba osobiście wyważać
drzwi, których większość jest od dawna otwarta - rozsądniej skorzystać z
doświadczeń innych.
Ja korzystam.
I otóż ci powiadam, że jeśli (oby nigdy) przyszło ci stanąć oko w oko z
śmiertelną chorobą (swoją czy kogoś bliskiego) na której wyleczenie cię
zwyczajnie _nie_ _stać_ , to _będziesz_ oczekiwał pomocy, będziesz prosił o
pomoc i każdą przyjmiesz.
Howgh!
>> Teraz u nas liberactwo rządzi, może nie jakieś skrajne, ale i tak
>> łajdackie.
> Raczysz żartować, prawda? Albo może źle interpretuję neologizm
> "liberactwo". Możesz zdefiniować?
A to takie moje radosne słowotwórstwo, na wzór lewactwo, prawactwo itp.
Lepsze może byłoby "liberaństwo", od liberalizm i draństwo?
Nie znam się na polityce i się nią brzydzę, ale PO to zdaje się partia
liberalna, reprezentująca interesy określonej warstwy (klasy) społecznej,
jednak nie postulująca (przynajmniej nie jawnie) poglądów skrajnych.
>> I co? Oto przykład: na liście leków refundowanych nie znalazła się np.
>> insulina analogowa, najnowocześniejszy lek dla chorych na cukrzycę
>> insulinozależną. Kuracja bez refundacji to ~3k zł. To jest eutanazja
>> chorych na tę chorobę.
> Natomiast kuracja refundowana oznacza, że na te 3k PLN dla każdego
> chorego zrzucą się *obowiązkowo* inni podatnicy. A niby z jakiej
> racji?
Najprostsza odpowiedź - bo tak trzeba.
Ale to był tylko jednostkowy przykład. Kontynuując postulat zawarty w twoim
pytaniu dojdziemy do wniosku, że _żaden_ lek nie powinien być refundowany,
żaden sprzęt medyczny osobistego użytku, zabiegi rehabilitacyjne itp.
Pałka, zapałka, dwa kije, kto nie ma kasy nie żyje.
> Nie każdy może być piękny, bogaty i zdrowy. Akurat tak się składa, że
> cukrzyca nie uniemożliwia pracy zarobkowej, więc z tą eutanazją mocno
> przesadzasz.
Czyżby?
http://42.pl/u/1zCf
Powikłania cukrzycy prowadzą do przedwczesnej śmierci bywa, często
poprzedzonej kalectwem (niedowidzenie, utrata wzroku, amputacje kończyn,
zawał, wylew i inne). Ciągle pozostając w kręgu twojego stanowiska - z
jakiej racji osobom takim w okresie od początku inwalidztwa do zgonu (a to
mogą być długie lata) zdrowa na razie część społeczeństwa ma się zrzucać na
rencinę?
> Jeśli boli Cię los chorych na cukrzycę - droga wolna. Załóż fundację,
> zbieraj pieniądze od innych, którym też leży na sercu los chorych, a
> zebrane fundusze przekazuj cukrzykom na zakup leków. Po co Ci do tego
> państwowa interwencja?
Mnie do niczego, tobie do niczego - na razie, tylko na razie.
Musisz naprawdę trochę chyba przeżyć, skąd wiesz co cię czeka jutro albo w
ogóle zanim zdążysz sobie odłożyć coś tam na zaś (bądź odłożysz o wiele za
mało).
Ale wiesz co? Idźmy na całość!
A po cholerę mi państwo i jego instytucje, przepisy prawne itp.?
Nie chcę płacić podatków na refundację leków, ale i na policję - sam się
obronię. Nie potrzeba mi prawa pracy - ułożę się z pracodawcą, a jak mi
podskoczy to go zabiję i nic mi za to nikt nie zrobi, bo na wymiar
sprawiedliwości też nie chcę płacić, więc go nie ma.
--
Jotte
-
38. Data: 2009-03-19 15:27:06
Temat: Re: Praca państwowa czy prywatna - rozważania
Od: Adam Płaszczyca <t...@o...spamnie.org.pl>
Dnia Thu, 19 Mar 2009 15:48:28 +0100, Jotte napisał(a):
> I otóż ci powiadam, że jeśli (oby nigdy) przyszło ci stanąć oko w oko z
> śmiertelną chorobą (swoją czy kogoś bliskiego) na której wyleczenie cię
> zwyczajnie _nie_ _stać_ , to _będziesz_ oczekiwał pomocy, będziesz prosił o
> pomoc i każdą przyjmiesz.
Oczywiście. I jesli ludzie nie będą zmuszani do płacenia haraczu na
kiepskich lekarzy i kiepsko zarzadzane szpitale, to mogą takiej pomocy
udzielić dośc chętnie.
> Najprostsza odpowiedź - bo tak trzeba.
> Ale to był tylko jednostkowy przykład. Kontynuując postulat zawarty w twoim
> pytaniu dojdziemy do wniosku, że _żaden_ lek nie powinien być refundowany,
> żaden sprzęt medyczny osobistego użytku, zabiegi rehabilitacyjne itp.
> Pałka, zapałka, dwa kije, kto nie ma kasy nie żyje.
Ubezpieczenia nie istnieją? Fundacje też zniknąłeś?
> Powikłania cukrzycy prowadzą do przedwczesnej śmierci bywa, często
> poprzedzonej kalectwem (niedowidzenie, utrata wzroku, amputacje kończyn,
> zawał, wylew i inne). Ciągle pozostając w kręgu twojego stanowiska - z
> jakiej racji osobom takim w okresie od początku inwalidztwa do zgonu (a to
> mogą być długie lata) zdrowa na razie część społeczeństwa ma się zrzucać na
> rencinę?
Pytanie kiepsko postawione. Lepsze by było 'dlaczego zmuszać kogokolwiek do
zrzucania się na leczenie takich przypadków?'
> Mnie do niczego, tobie do niczego - na razie, tylko na razie.
Dlatego też, jako myślący człowiek, zabezpieczę się przed tym, co mnie może
spotkać w przyszłości.
> Musisz naprawdę trochę chyba przeżyć, skąd wiesz co cię czeka jutro albo w
> ogóle zanim zdążysz sobie odłożyć coś tam na zaś (bądź odłożysz o wiele za
> mało).
Albo się ubezpieczę. Jakoś nie wierze, że omijasz to tak przypadkiem. Śmiem
twierdzić, że świadomie pomijasz, bo nie pasuje do populistycznej
gadki-szmatki.
> Ale wiesz co? Idźmy na całość!
> A po cholerę mi państwo i jego instytucje, przepisy prawne itp.?
W większości przypadków na cholerę.
> Nie chcę płacić podatków na refundację leków, ale i na policję - sam się
> obronię. Nie potrzeba mi prawa pracy - ułożę się z pracodawcą, a jak mi
> podskoczy to go zabiję i nic mi za to nikt nie zrobi, bo na wymiar
> sprawiedliwości też nie chcę płacić, więc go nie ma.
No widzisz - mogłoby być tak, jak chcesz. Z jednym wyjątkiem - pracodawcy
mają rodziny. Mógłbyś się nie obronić.
--
___________ (R)
/_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122 688
___/ /_ ___ ul. Na Szaniec 23/70 31-560 Kraków (012 378 31 98)
_______/ /_ GG: 3524356
___________/ Wywoływanie slajdów http://trzypion.pl/
-
39. Data: 2009-03-19 16:12:44
Temat: Re: Praca państwowa czy prywatna - rozważania
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:enrc1hgza56j.dlg@oldfield.org.pl Adam Płaszczyca
<t...@o...spamnie.org.pl> pisze:
>> Najprostsza odpowiedź - bo tak trzeba.
>> Ale to był tylko jednostkowy przykład. Kontynuując postulat zawarty w
>> twoim pytaniu dojdziemy do wniosku, że _żaden_ lek nie powinien być
>> refundowany, żaden sprzęt medyczny osobistego użytku, zabiegi
>> rehabilitacyjne itp. Pałka, zapałka, dwa kije, kto nie ma kasy nie żyje.
> Ubezpieczenia nie istnieją?
Istnieją. Z pewnością ubezpieczyłeś się i płacisz składki już od drugiego
dnia życia?
> Fundacje też zniknąłeś?
Brak związku z tematem. Fundacja może istnieć, może nieistnieć.
Mówimy tu o rozwiązaniach systemowych, nie o wolontariacie.
>> Powikłania cukrzycy prowadzą do przedwczesnej śmierci bywa, często
>> poprzedzonej kalectwem (niedowidzenie, utrata wzroku, amputacje kończyn,
>> zawał, wylew i inne). Ciągle pozostając w kręgu twojego stanowiska - z
>> jakiej racji osobom takim w okresie od początku inwalidztwa do zgonu
>> (a to mogą być długie lata) zdrowa na razie część społeczeństwa ma
>> się zrzucać na rencinę?
> Pytanie kiepsko postawione.
Postawione jest bardzo dobrze. To ze zrozumieniem kiepsko raczej.
> Lepsze by było 'dlaczego zmuszać kogokolwiek
> do zrzucania się na leczenie takich przypadków?'
Bo tak trzeba, pisałem przecież.
Człowiek (nie mam tu bynajmniej na myśli biologicznej przynależności
gatunkowej) zrozumie to bez zbędnych i nonsensownych pytań. Reszcie nie
warto tłumaczyć.
>> Mnie do niczego, tobie do niczego - na razie, tylko na razie.
> Dlatego też, jako myślący człowiek, zabezpieczę się przed tym, co mnie
> może spotkać w przyszłości.
Coś z tym myśleniem jakby nie bardzo.
Ta przyszłość to może być za godzinę lub jutro.
A dla wielu było lata temu. Czasem np. zaraz po urodzeniu.
Kurdę, niepotrzebnie i wbrew własnemu zdaniu wdaję się w tłumaczenie
oczywistości.
>> Musisz naprawdę trochę chyba przeżyć, skąd wiesz co cię czeka jutro
>> albo w ogóle zanim zdążysz sobie odłożyć coś tam na zaś (bądź
>> odłożysz o wiele za mało).
> Albo się ubezpieczę. Jakoś nie wierze, że omijasz to tak przypadkiem.
> Śmiem twierdzić, że świadomie pomijasz, bo nie pasuje do populistycznej
> gadki-szmatki.
Facet, nie cwaniakuj. Powiem bez ogródek - jutro możesz być kaleką. Za
tydzień możesz się dowiedzieć o śmiertelnej chorobie swojej albo osoby
bliskiej. Mogłeś urodzić się upośledzony, chory, niezdolny do samodzielnej
egzystencji.
Z ubezpieczeniem możesz zwyczajnie nie zdążyć albo nie dać rady (cena zależy
od zakresu).
Ubezpieczyciel może zbankrutować, zdefraudować, manipulować.
Jak tego wszystkiego nie rozumiesz, to idź i dorośnij.
>> Ale wiesz co? Idźmy na całość!
>> A po cholerę mi państwo i jego instytucje, przepisy prawne itp.?
> W większości przypadków na cholerę.
A kto będzie oceniał w których przypadkach na cholerę, a w których jednak
tak? Bo przecież z pewnością nie ty.
Zresztą tak już kiedyś było, że państwa nie było, nieprawdaż?
>> Nie chcę płacić podatków na refundację leków, ale i na policję - sam się
>> obronię. Nie potrzeba mi prawa pracy - ułożę się z pracodawcą, a jak mi
>> podskoczy to go zabiję i nic mi za to nikt nie zrobi, bo na wymiar
>> sprawiedliwości też nie chcę płacić, więc go nie ma.
> No widzisz - mogłoby być tak, jak chcesz. Z jednym wyjątkiem - pracodawcy
> mają rodziny.
Ci w WTC też mieli...
> Mógłbyś się nie obronić.
Ale on by już tego nie zobaczył.
Zresztą ja też mam rodzinę. I kumpli.
Mógłby nie zginąć sam.
Ironia i przerysowanie to jakoś ci trudność sprawiają, widzę...
--
Jotte
-
40. Data: 2009-03-19 16:30:47
Temat: Re: Praca państwowa czy prywatna - rozważania
Od: "entroper" <e...@C...spamerom.poczta.onet.pl>
Użytkownik "RomperStomper" <R...@w...pl> napisał w wiadomości
news:gpq6rf$an5$1@portraits.wsisiz.edu.pl...
> Nie stosuję się do tego typu schematów jak już powiedziałem z prostej
> przyczyny, mam godność,o której wiekszość ludzi zapomina. Nie mam
> zwyczaju w ciągu 8 godzin pracy wydeptywać sobie ścieżek do upragnionego
> raju na stanowisku wyższym niż do tej pory (...)
Cóż, jeżeli masz godność, nie powinieneś narzekać - Twoi konkurenci
wyprzedzają Cię w firmie kosztem swojej godności. Dla Ciebie to opcja nie do
przyjęcia, więc o co chodzi ? Że szef się na to łapie ? Może to jest właśnie
jego metoda :) A skoro niecne działania współpracowników nie są działaniami
na Twoją szkodę (tak zakładam), to nie masz innego wyjścia jak nadal z
godnością wykonywać swoją robotę. A jeśli są działaniami na Twoją szkodę, to
cóż, godność akurat w żaden sposób nie zabrania ostro reagować na takie
przypadki.
> Zresztą
> każdy wybiera swój sposób, dla mnie to żałość.
Rozumiem, że czujesz się lepszy, ale to jest w pełni relatywne :)
> Są jednak osoby, mało ich, którzy aby zrealizować to co zamierzają
> uczą się po nocach a potem chodzą do pracy na 8 godzin i po kilku latach
> takiego działania uzyskują profity. Piszę o tym, że są ludzie i taborety.
Nadal nie rozumiem, do czego dążysz. Wyczuwam zawiść, że jakiś cwaniaczek
Ciebie albo kogoś innego wyprzedził. Jeśli Twoje zasady nie pozwalają Ci na
skuteczną walkę z tym zjawiskiem, miej pretensję do zasad :) Jeśli nie masz
predyspozycji do takiego działania - miej pretensję do predyspozycji. A
jeśli w ogóle nie masz na to wpływu, to nie wiem o co Ci chodzi...
> Nie wiem jak mogę się jaśniej wyrazić. Nie mam do czynienia z jednym
> "dupowłazem" w pracy, jest tego typu ludzi multum, jak już napisałem na
> początku mojej wypowiedzi, zauważyłem, że w "firmie" państwowej jest taki
> schemat pracy. Taki schemat behawioralny. Jedni się układają inni nad tym
> myslą, i czują, że coś nie tak.
Mądry głupiemu ustępuje i dlatego ten świat tak wygląda :) Ty po prostu nie
nadajesz się do pracy w dużej firmie i chyba sobie wymyśliłeś tę godność
jako pretekst. I nie wiem skąd pomysł, że w prywatnych firmach to tak nie
wygląda.
e.