-
1. Data: 2006-09-25 14:43:32
Temat: Korepetycje
Od: Archibald <a...@o...pl>
To jest tak: nauczyciel chce zarabiać 2500 miesięcznie. Z etatu w szkole
dostaje (+/-)1200 jak ma szczęście czyli nadgodziny i jest dyplomowany
to te (+/-)500 zl jeszcze więcej . Wiec organizuje korepetycje albo
praca w klubie sprtowym, albo inna praca. Dziennie kilka godzin
korepetycji, godzina +/- 30 zl.
Cały szkopuł polega na tym, że przykłada się bardziej do lekcji
prywatnych kosztem lekcji etatowych. Taka prawda. Cierpi na tym szkoła,
czyli uczniowie, sam nauczyciel też (jest zajechany po tylu lekcjach lub
innej pracy)
Jeśli chcecie przykłady z życia wzięte zapraszam do dyskusji.
-
2. Data: 2006-09-25 14:48:05
Temat: Re: Korepetycje
Od: "vertret" <v...@o...pl>
Użytkownik "Archibald" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:ef8q46$rv4$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Jeśli chcecie przykłady z życia wzięte zapraszam do dyskusji.
A chcesz dyskutować i szukać rozwiązań, czy tylko narzekać?
--
vertret
-
3. Data: 2006-09-25 18:43:07
Temat: Re: Korepetycje
Od: Archibald <a...@o...pl>
> A chcesz dyskutować i szukać rozwiązań, czy tylko narzekać?
Rzetelna dyskusja z nowymi rozwiazaniami
-
4. Data: 2006-09-25 20:20:30
Temat: Re: Korepetycje
Od: "vertret" <v...@o...pl>
Użytkownik "Archibald" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:ef9859$661$1@nemesis.news.tpi.pl...
> > A chcesz dyskutować i szukać rozwiązań, czy tylko narzekać?
> Rzetelna dyskusja z nowymi rozwiazaniami
Rozwiąznie jest jedno. Jak najszersza prywatyzacja.
--
vertret
-
5. Data: 2006-09-25 21:18:45
Temat: Re: Korepetycje
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:ef8q46$rv4$1@nemesis.news.tpi.pl Archibald
<a...@o...pl> pisze:
> To jest tak: nauczyciel chce zarabiać 2500 miesięcznie. Z etatu w szkole
> dostaje (+/-)1200 jak ma szczęście czyli nadgodziny i jest dyplomowany to
> te (+/-)500 zl jeszcze więcej . Wiec organizuje korepetycje albo praca w
> klubie sprtowym, albo inna praca. Dziennie kilka godzin korepetycji,
> godzina +/- 30 zl.
> Cały szkopuł polega na tym, że przykłada się bardziej do lekcji prywatnych
> kosztem lekcji etatowych. Taka prawda.
Prawda jest nieco inna. Pełnozatrudniony nauczyciel dyplomowany z 20-letnim
albo większym stażem pracy zarabia rocznie ok. 32600 zł brutto (licząc tylko
gwarantowane składniki wynagrodzenia).
W roku odbywa ~675 godzin dydaktycznych. Zatem jedna godzina dydaktyczna
kosztuje ~48 zł. Naturalnie brutto. Netto to ~32,50 zł.
Oczywiście nie jest tak dobrze, bo na taką stawkę składają się nie tylko
godziny dydaktyczne, ale cała masa innych działań. Myślę, że można przyjąć
na roboczo, że biorąc pod uwagę wszystkie działania (czyli wliczając
przygotowanie do zajęć, sprawdzanie prac, egzaminowanie, posiedzenia na
zebraniach i radach, papierkologia itp.) realna stawka za godzinę pracy
wyniesie jakieś circa about 18-20 zeta do łapki.
To jest przybliżona kwota _maksymalna_ - dotyczy bowiem najwyżej uposażonego
nauczyciela. Dla większości nauczycieli są to znacznie mniejsze kwoty.
Tyle suche liczby.
> Cierpi na tym szkoła, czyli uczniowie, sam nauczyciel też (jest zajechany
> po tylu lekcjach lub innej pracy)
Praca nauczyciela, to po prostu wykonywanie usługi edukacyjnej, usługi
polegającej na przekazywaniu wiedzy. Jak każda właściwie usługa może być ona
wykonana z różną jakością czyli na różnym poziomie. Jakość jest
nierozerwalnie związana z ceną, tu: zapłatą. Kto płaci mniej - kupi gorszej
jakości towar/usługę. To normalne i zrozumiałe.
Dlatego nie przesadzałbym z twierdzeniem, że uczeń jakoś szczególnie cierpi
z powodu dodatkowej działalności zarobkowej belfra. Oto uzasadnienie:
Jestem nauczycielem, pracuję w szkole, gdzie zarabiam ile zarabiam i
stosownie do tej zapłaty świadczę moja usługę na adekwatnym poziomie.
Ponieważ zapłata jest podła podejmuję dodatkowe działania zarobkowe. Jednak
nadala staram sie utrzymać dotychczasowy poziom pracy w szkole, bo płacą mi
ciągle tyle samo.
A teraz załóżmy, że rezygnuję z dodatkowych zarobków, bo mi sie nie chce.
Czy z tego powodu podniosę jakość mojej pracy w szkole? Oczywiście - nie, bo
tam mi dalej płacą tyle samo, więc to samo dostają. Po prostu mam mniej kasy
w kieszeni ale za to więcej czasu dla siebie, jestem mniej "zajechany" itp.
Krótko mówiąc państwo kupiło u mnie usługę edukacyjną pewnej jakości, której
wykładnikiem jest wyłącznie cena/zapłata.
To wszystko spore uogólnienie, choć dobrze obrazuje sam schemat. Uposażenie
nauczycieli jest na takim poziomie, że podjęcie dodatkowych prac nie jest
kwestią wyboru lecz stanowi konieczność. Ponadto aby nauczyciel żył jak
człowiek musi podjąć te działania w skali faktycznie mogącej rzutować nie
tylko na jakość jego pracy w szkole (z punktu widzenia usługobiorcy, czyli
podatnika winny jest tu naturalnie resort edukacji jako pośrednik, w żadnym
wypadku nie nauczyciel), ale - długofalowo - na jego zdrowie.
Uff, nawymądrzałem się, ale materia ważna i niełatwa.
--
Pozdrawiam
Jotte
-
6. Data: 2006-09-26 04:13:05
Temat: Re: Korepetycje
Od: "Marcin Stefaniak" <m...@W...gazeta.pl>
Jotte <t...@w...spam.wypad.polska> napisał(a):
> A teraz załóżmy, że rezygnuję z dodatkowych zarobków, bo mi sie nie chce.
> Czy z tego powodu podniosę jakość mojej pracy w szkole? Oczywiście - nie, bo
> tam mi dalej płacą tyle samo, więc to samo dostają. Po prostu mam mniej kasy
> w kieszeni ale za to więcej czasu dla siebie, jestem mniej "zajechany" itp.
> Krótko mówiąc państwo kupiło u mnie usługę edukacyjną pewnej jakości, której
> wykładnikiem jest wyłącznie cena/zapłata.
Oczywiście - tak, ponieważ będziesz mniej "zajechany", bardziej wypoczęty,
poprawi Ci się humor, stać Cię będzie na życzliwość względem uczniów a może
nawet i współpracowników. Nie będąc roztargnionym rzadziej będziesz
zaniedbywać swoje obowiązki, a może nawet w wolnym czasie obmyślisz lepsze,
łatwiejsze metody dydaktyczne. Będziesz się lepiej orientować w życiu szkoły i
usprawnisz jej działanie. Krótko mówiąc zupełnie nieświadomie i mimowolnie
podniesiesz jakość swojej pracy, dla siebie i dla innych.
Nauczanie w szkole to nie jest precyzyjnie zdefiniowana rzecz, nie jest
*mierzalna*, a już na pewno nie jest *mierzona* sensownie. W związku z tym nie
da się kupić szkolnej usługi edukacyjnej, tak jak w sklepie dwa kilo bananów.
I dyrektor szkoły nie kupuje od ludzi usług edukacyjnych, tylko zatrudnia ich
jako nauczycieli.
Marcin Stefaniak
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
7. Data: 2006-09-26 05:13:22
Temat: Kogo to dotyczy?!
Od: " A." <p...@g...pl>
Archibald <a...@o...pl> napisał(a):
Nic z tych wypocin niem jest prawdą.
Po pierwsze problem dotyczy nikłego procentu nauczycieli.
Czy historyk, muzyk czy geograf udzielają korepetycji? Nie.
Czy w mieście poniżej 20 tys. kogoś stać na korki? Nie, a nawet gdyby, to
motywacja z reguły jest mniejsza i tak nikt dzieciaka nie posyła.
Poza tym, korków udzielają głównie n-le liceów i szkół środnich. Kto pójdzie
na korki do n-la podstawówki, chociażby był świetnym fachowcem? Nikt.
Naprawdę NIE KAŻDY JEST MATEMATYKIEM W MIEŚCIE WOJEWÓDZKIM. Daltego problem, o
którym piszesz, dotyczy 2-5% nauczycieli.
90% nauczycieli nie uczy przedmiotów egzaminacyjnych, 70% nie uczy w liceach a
60% pracuje na wioskach.
Jako nauczycielka z małego miasteczka nie mam żadnych korepetycji, nie
mówiąc o nadgodzinach. Poza tym np. w mojej szkole chyba nikt nie chodzi na
korepetycje. No, może z anglika, ale to nie są korki, tylko zajęcia dodatkowe.
Dlatego uważam, ze problem jest wyolbrzymiony. Ogrom ogłszających się
studentów, którzy udzielają korków, nie jest tożsamy z korkami n-li. Uważam,
że dyskusja dotyczy tak małej garstki n-li, ze jest nieuzasadniona.
Kończąc, sądzę, że niektórzy powinni się wyzbyć szkolnych kompleksów i nie
zahaczać bez przerwy o nauczycieli.
PS To, co podaje, MEN to uśredniana płaca. Wchodzą tu dodatki z bogatych gmin,
np. centrum. Dlaczego po prostu NIKT NIE ZAPYTA SIĘ o wypłatę nauczyciela (w
postaci siostry, matki, żony). Jako dyplomowany nie dociągnę netto do 1800
przez najbliższe 10 lat.
Poza tym czynniki stresu (zawód zaliczony przez spec. do grupy 4 najbardziej
stresujących profesji), odpowiedzialności i pracy popołudniowej i wieczornej
mają ogromne znaczenie, lecz... i tak nikt z was tego nie zrozumie. Na tym
forum nie ma nauczycieli, a nie chciałabym, aby ich ciężką pracę oceniali laicy.
Proponuję zakończyć dyskusję.
A.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
8. Data: 2006-09-26 07:12:24
Temat: Re: Korepetycje
Od: "aga.p" <c...@p...onet.pl>
Użytkownik "Marcin Stefaniak" napisał w wiadomości
news:efa9ch$ccu$1@inews.gazeta.pl...
> Oczywiście - tak, ponieważ będziesz mniej "zajechany", bardziej wypoczęty,
> poprawi Ci się humor, stać Cię będzie na życzliwość względem uczniów a
może
> nawet i współpracowników. Nie będąc roztargnionym rzadziej będziesz
> zaniedbywać swoje obowiązki, a może nawet w wolnym czasie obmyślisz
lepsze,
> łatwiejsze metody dydaktyczne. Będziesz się lepiej orientować w życiu
szkoły i
> usprawnisz jej działanie. Krótko mówiąc zupełnie nieświadomie i mimowolnie
> podniesiesz jakość swojej pracy, dla siebie i dla innych.
Krótko mówiąc: bzdura. To czy belfer jest życzliwy i ma lepszy humor nie
zależy od stopnia "zajechania", ale od: 1. uczniów (trudno jest okazywać
życzliwość komuś, kto notorycznie olewa naukę); 2. współpracowników (ci
bywają gorsi niż uczniowie); 3. zawartości portfela (nie wiem jak inni, ale
ja mam zdecydowanie lepszy humor jeśli nie muszę żyć od pierwszego do
pierwszego).
W wolnym czasie nikt nie będzie obmyslał nowych metod dydaktycznych, ani
usprawniał życia szkoły bo to ma być czas wolny, czyli bez myślenia o pracy.
Zresztą od usprawniania to jest dyrekcja - nauczyciel ma przede wszystkim
przekazać wiedzę.
> Nauczanie w szkole to nie jest precyzyjnie zdefiniowana rzecz, nie jest
> *mierzalna*, a już na pewno nie jest *mierzona* sensownie. W związku z tym
nie
> da się kupić szkolnej usługi edukacyjnej, tak jak w sklepie dwa kilo
bananów.
Jest mierzalna i da się kupić. Teoretycznie, bo w praktyce, niestety, jest
tak jak mówisz. Ale zobacz sobie jak to funkcjonuje za granicą, w układzie,
gdzie edukacja jest płatna.
> I dyrektor szkoły nie kupuje od ludzi usług edukacyjnych, tylko zatrudnia
ich
> jako nauczycieli.
I dlatego poziom edukacji w Polsce jest jaki jest.
pzdr,
Aga
-
9. Data: 2006-09-26 08:18:03
Temat: Re: Kogo to dotyczy?!
Od: ps <p...@g...pl>
A. wrote:
> Archibald <a...@o...pl> napisał(a):
>
> Nic z tych wypocin niem jest prawdą.
> Po pierwsze problem dotyczy nikłego procentu nauczycieli.
> Czy historyk, muzyk czy geograf udzielają korepetycji? Nie.
Tak.
>
> Czy w mieście poniżej 20 tys. kogoś stać na korki? Nie, a nawet gdyby, to
> motywacja z reguły jest mniejsza i tak nikt dzieciaka nie posyła.
>
Nie wiem
> Poza tym, korków udzielają głównie n-le liceów i szkół środnich. Kto
> pójdzie na korki do n-la podstawówki, chociażby był świetnym fachowcem?
> Nikt.
>
To tak samo jak neonatolog - kto do niego pójdzie? Dziecko do 1 miesiąca? A
jednak chodzą.. ;-)
> Naprawdę NIE KAŻDY JEST MATEMATYKIEM W MIEŚCIE WOJEWÓDZKIM. Daltego
> problem, o którym piszesz, dotyczy 2-5% nauczycieli.
> 90% nauczycieli nie uczy przedmiotów egzaminacyjnych, 70% nie uczy w
> liceach a 60% pracuje na wioskach.
>
I prawie 100% olewa ... ;-)
> Jako nauczycielka z małego miasteczka nie mam żadnych korepetycji, nie
> mówiąc o nadgodzinach. Poza tym np. w mojej szkole chyba nikt nie chodzi
> na korepetycje. No, może z anglika, ale to nie są korki, tylko zajęcia
> dodatkowe.
>
Źle Ci z tym? :)
(..)
> Kończąc, sądzę, że niektórzy powinni się wyzbyć szkolnych kompleksów i nie
> zahaczać bez przerwy o nauczycieli.
>
> PS To, co podaje, MEN to uśredniana płaca. Wchodzą tu dodatki z bogatych
> gmin, np. centrum. Dlaczego po prostu NIKT NIE ZAPYTA SIĘ o wypłatę
> nauczyciela (w postaci siostry, matki, żony). Jako dyplomowany nie
> dociągnę netto do 1800 przez najbliższe 10 lat.
Za mniej niż pół etatu, fajnie jest :) I proszę mi nie opowiadać (bzdur :D)
o tych zarwanych nocach i całym wolnym czasie poświęconym w domu na
prace 'szkolne' :)
>
> Poza tym czynniki stresu (zawód zaliczony przez spec. do grupy 4
> najbardziej stresujących profesji), odpowiedzialności i pracy
Tu się trudno nie zgodzić, no ale.. sami jako społeczeństwo na to pozwalamy.
Mniej by było stresu, gdyby liniał wrócił do łask :)
> popołudniowej i wieczornej mają ogromne znaczenie, lecz... i tak nikt z
> was tego nie zrozumie. Na tym forum nie ma nauczycieli, a nie chciałabym,
A skąd wiesz? ;-)
> aby ich ciężką pracę oceniali laicy. Proponuję zakończyć dyskusję.
O nie. Twoje zdanie nie będzie ostatnie :D
--
ps
-
10. Data: 2006-09-26 10:20:33
Temat: Re: Korepetycje
Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>
W wiadomości news:efa9ch$ccu$1@inews.gazeta.pl Marcin Stefaniak
<m...@W...gazeta.pl> pisze:
> Oczywiście - tak, ponieważ będziesz mniej "zajechany", bardziej wypoczęty,
> poprawi Ci się humor, stać Cię będzie na życzliwość względem uczniów a
> może nawet i współpracowników. Nie będąc roztargnionym rzadziej będziesz
> zaniedbywać swoje obowiązki, a może nawet w wolnym czasie obmyślisz
> lepsze, łatwiejsze metody dydaktyczne. Będziesz się lepiej orientować w
> życiu szkoły i usprawnisz jej działanie. Krótko mówiąc zupełnie
> nieświadomie i mimowolnie podniesiesz jakość swojej pracy, dla siebie i
> dla innych.
Wypoczynek, humor itp. uzyskane poprzez ograniczenie działalności zarobkowej
wpłynąć mogą przede wszystkim na komfort życia nauczyciela. Zostaną jednak
skutecznie zredukowane przez stan finansów wynikający z zatrudnienia
wyłącznie na nauczycielskim etacie.
Dla nauczyciela szkoła to jest zakład pracy. Sprzedaje tam towar, czyli
swoją pracę za pieniądze.
Towar może być lepszej lub gorszej jakości. Lepszej jakości towar szkoła
może otrzymać płacąc zań wyższą cenę. *)
> Nauczanie w szkole to nie jest precyzyjnie zdefiniowana
> rzecz, nie jest *mierzalna*, a już na pewno nie jest *mierzona*
> sensownie.
Jest mierzalne, choć nie w taki sposób jak działalność fabryki śrubek.
Mierzalność nauczania odbywa się na wysokim stopniu uogólnienia. Rzekłbym,
że nauczanie jest nie tyle mierzalne, co ocenne. Czym innym jest ocena
jakości nauczania szkoły jako placówki, czym innym ocena nauczania
prowadzonego przez konkretnego nauczyciela.
> W związku z tym nie da się kupić szkolnej usługi edukacyjnej,
> tak jak w sklepie dwa kilo bananów.
I dlatego kupuje się ją tak, jak np. usługę medyczną.
> I dyrektor szkoły nie kupuje od
> ludzi usług edukacyjnych, tylko zatrudnia ich jako nauczycieli.
Rozmawiamy na innych szczeblach oglądu sprawy. Dyrektor to tylko pionek w
sytemie, stanowi element organizacyjny. Konstytucyjny obowiązek
zorganizowania i udostępnienia usługi edukacyjnej społeczeństwu spoczywa
naturalnie na odpowiednich strukturach państwa. Społeczeństwo łoży na ten
cel środki finansowe w postaci podatków. Państwo jako dysponent tych
pieniędzy wynajmuje ludzi pracy najemnej (potocznie nazywamy to
zatrudnieniem) do wykonania tej usługi. Przeznaczając na ten cel kwotę
określonej wysokości, otrzymuje usługę o jakości adekwatnej do tej kwoty.
**)
*) to w skali mikro, czyli pojedynczego nauczyciela
**) a to w sensie makro, czyli systemu edukacji
--
Pozdrawiam
Jotte