-
121. Data: 2005-08-24 06:14:07
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Dariusz Sznajder <d...@b...tu.kielce.pl>
W artykule <defp1q$2r2$1@opal.futuro.pl>
Piotr napisał(a):
> Więc czym uzasadnić że firma wysyłałaby pracowników autobusami itp.
> zamiast udostępnić im samochód?
Choćby brakiem takiej potrzeby.
Hint: czy z Krakowa do Warszawy jedzie się wygodniej i szybciej
samochodem czy pociagiem?
>> Jakbyś był świadom ile i jakie firmy ominołeś, to pewnie byś omijać
>> przestał.
> Może jakieś przykłady? Ciekawy jestem co to za firmy.
Cóż - adres masz tajny, a publicznie nie widzę powodu.
Więc tylko przypomnę Ci pewnego publicznie znanego z tego, że sam
jeździł pociagiem byłego prezesa. Nazywa się Roman Kluska.
Myślisz, że to dlatego, że go nie było stać?
--
Dariusz Sznajder
DSZ1-RIPE
-
122. Data: 2005-08-24 06:21:36
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Maciej Koziński <m...@w...wp.pl>
Marek wrote:
> Maciej Koziński <m...@w...wp.pl> napisał(a):
>
>
>>A jaką motywację do powrotu do pracy będą mieli ci na zasiłku? A ci
>>pracujący jaką będą mieli motywację do pracy, skoro nic nie robiąc mogą
>>mieć to samo?
>>
>
> Dla mnie wystarczającą motywacją, byłaby pensja 3-4 razy większa niż zasiłek.
> Poza tym wolę pracować. W nawale codziennych obowiązków zawodowych ciężar
> metryki jest mniej odczuwalny.
Poważnie? Tylko 3-4 razy? ;P
I myślisz, że pracodawcy w tym Twoim wymarzonym "socjalsystemie" będą
podnosić płace do tego poziomu? A co z ich kosztami i opłacalnością
działalności gospodarczej?
Dzisiaj głośne problemy Francji i Niemiec, które tak stawiasz za wzó
do naśladowania, to ucieczka firm i miejsc pracy poza Unię Europejską i
do Azji. Od nas też powoli firmy uciekają za wschodnią granicę albo na
Słowację (podatek liniowy). Taka jest reakcja na niekończące się
zasiłki, wysokie podatki i oczekiwania, że płaca będzie 3-4 razy większa
od zasiłku.
--
Maciej Koziński
http://strony.wp.pl/wp/maciej_kozinski/
skype: maciej_kozinski
-
123. Data: 2005-08-24 06:23:21
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Marek [Tue, 23 Aug 2005 20:50:19 +0000 (UTC)]:
> Co to znaczy nie ten poziom?
Mowiac jezykiem potocznym -- za dobry jestes do tej roboty.
> Jeżeli pracodawca np. wymaga średniego, minimalny staż,
> MS Office Pro, znajomości dokumentów i ich obiegu,
> archiwizacji danych, itp. - to co za problem, skoro
> spełniam te kryteria??
Napisalam Ci przeciez w poprzednim poscie _jaki_ problem.
Zerknij. Tak gdzies w polowie.
> Tego nie idzie przeskoczyć, bo w dużych firmach są ustalone
> odgórnie przez radę nadzorczą czy organ założycielski minima
> na określone stanowiska i nikogo nie interesuje, że ktoś
> pracował na tych lub podobnych stanowiskach prawie 25 lat
> - ma być wyższe informatyczne i koniec.
Ajtam, kazda firma ma swoje odpaly. Prywatnie znam adminow
i helpdeskow ze srednim pracujacych w najwiekszych bankach
w PL i nikt im nie truje tylka ze maja papierem machac. Tu
pod nosem i w Szczecinie tez mam trzy firmy z gatunku tych
miedzynarodowych, i tez sie tam papierow nie czepiaja. Tyle
ze fakt faktem, oni rekrutacji nie oglaszaja -- nie musza,
ludzie sami do nich przychodza wiec wybierac maja caly czas
z czego.
Moim zdaniem olej ogloszenia, jako dodatek je sobie traktuj,
bo jezeli faktycznie masz takie doswiadczenie jak mowisz,
to nie powinienes sie przedzierac przez HRowcow. Rozmawiaj
bezposrednio z ludzmi, ktorzy sa w stanie zweryfikowac to
doswiadczenie -- tam pogadasz konkretnie, a nie sie bedziesz
wydurnial z rysuneczkami i tescikami na osobowosc.
> W małej firmie może by przyjęli, ale po co jak mają na kopy
> i pęczki bezrobotnych i młodszych, i po studiach.
Po co? Jasno i krotko: przy Tobie jest mniejsze ryzyko ze
cos spieprzysz, mniejsze ryzyko ze jesli juz, to bedziesz sie
glupio wykrecal ze 'sie samo zrobilo' no i mniej sie trzeba
martwic ze 3 dni w tygodniu na kacu przyjdziesz ;) Powaznie.
> Sama widzisz po sobie, że do prostszych prac też
> nie - bo nie.
Nie "bo nie" tylko napisalam czemu. Jeszcze raz sugeruje,
zebys doczytal i sie zastanowil czy aby nie ma w tym sensu.
> Z serwisem jest podobnie. Bebechy komputera i system
> operacyjny mało czym są wstanie mnie zaskoczyć. Startowałem
> więc kilka razy do serwisu, bo po małym przyuczeniu mógłbym
> np. naprawiać również PC-ty przenośne. Nie wzięli, bo nie
> naprawię ani drukarki ani monitora - tego nigdy nie
> musiałem się uczyć, bo to załatwiał zawsze serwis zewnętrzny.
A myslales moze o poprowadzeniu sobie czyjegos sklepu ze
sprzetem komputerowym? Znaczy sie o stanowisku takim, nie
o otwieraniu wlasnego (bo to sie juz IMO nie oplaca jesli
nie masz faktycznie solidnych dojsc)?
> A tak na marginesie, to sugestie żebym załozył firmę, już
> nawet mnie nie śmieszą, a wygląda na to, że również przestają
> mnie denerwować.
No ok, ale tak w zasadzie to dlaczego nie? Znajdz sobie
4 dodatkowe osoby, w tym najlepiej ksiegowego i handlowca
i zainteresujcie sie takim wynalazkiem jak Spoldzielnia
Socjalna. Wiem, ze to juz wymaga sporej ilosci bieganiny,
ale jesli sobie dobrze ludzi dobierzesz, to bedziesz robil
to, na czym sie znasz, praktycznie nie interesujac sie
cala reszta -- o tyle tylko, ze jakies istotne decyzje
sobie razem bedziecie podejmowac. Mozecie zreszta pocwiczyc
'na sucho', bo nie jest nigdzie przeciez powiedziane, ze
nie mozna sobie poszukac klientow zanim sie odwali cala
papierkologie zwiazana z jakakolwiek dzialalnoscia, no nie?
Jesli inne mozliwosci faktycznie juz wyczerpales, to co Ci
wlasciwie zalezy sprobowac? Jedyne co ewentualnie mozesz na
poczatek stracic, to troche czasu. A tego szukajac pracy
i tak zdaje sie masz nieco.
Kira
-
124. Data: 2005-08-24 06:24:02
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Marek [Tue, 23 Aug 2005 21:22:02 +0000 (UTC)]:
> Dla mnie wystarczającą motywacją, byłaby pensja 3-4 razy
> większa niż zasiłek. Poza tym wolę pracować.
Owszem, dla Ciebie i Ty wolisz. Wiekszosci sie nie chce.
Kira
-
125. Data: 2005-08-24 06:48:22
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Marek [Tue, 23 Aug 2005 19:51:55 +0000 (UTC)]:
> Taaaaaaaak? Tylko jakoś nie spotykam ogłoszeń sugerujących, że jest
> to praca dla (prawie) każdego, a klauzulę "do przyuczenia" spotykam
> bardzo rzadko, a i wtedy jest regułą "nie każdego przyuczę".
Bo takich stanowisk, pardon, sie nie oglasza w Wyborczej.
No bo i po co, skoro chetnych od cholery jest naokolo?
Starczy zadzwonic i sie umowic, po kiego mam jeszcze jakies
ogloszenia gdzies wystawiac, zeby mi 300 CVek przyszlo?
A kiedy ja mam czas to ogladac... :/
> W pełni się zgadzam. Tyle, że lektura ogłoszeń sugeruje, że
> przeciętna praca skończyła się w 1989-tym. Teraz się nie
> pracuje tylko bierze udział w projektach.
Nie no, w 89 to ja mialam 10 lat, slowo daje ze na te zwykle
przecietne stanowiska to zatrudnialam jednak duuuzo pozniej ;)
Tylko -- j/w. Szczerze, mi sie nie chce dawac stada ogloszen
ze potrzebuje kogos do przeklepywania tekstu dla webmasterow,
skoro moge wybrac cos z CVek ktore juz mam albo zwyczajnie sie
spytac 'swoich' ludzi, czy nie znaja kogos odpowiedniego. CVek
przychodzi mi nadal po kilka tygodniowo, mimo ze od stycznia
mialam sobie az do teraz przerwe w dzialalnosci.
Po prostu, tych ogloszen nie trzeba dawac -- wiec sie nie daje,
chyba ze jest sie zupelnie zielonym albo ma sie takie wytyczne
gdziestam z gory.
> No chyba, że w mojej okolicy wszystkie przeciętne stanowiska
> są już od lat obsadzone przez ludzi, którzy do emerytury mają
> jeszcze kilka dziesięcioleci.
Stanowiska to sie tworza wbrew pozorom caly czas, one nie sa
w stalej liczbie. Moze z zewnatrz tego nie widac, bo ja np.
wiem, ze jak juz bede ludzi potrzebowac, to najpierw sie
usmiechne do tych, z ktorymi juz pracowalam i ktorych znam.
Ale one sa, tylko niekoniecznie widac je w Wybiorczej.
> Nie rozumiemy się. Ja wiem, że przepisy, podatki, ZUS itp.
Mhm. I latanie za dotacjami, kombinowanie krotkoterminowych
pozyczek ktorych nikt nie chce za bardzo udzielac, wyglupy
w ustawionych przetargach, szukanie kontrahentow, szperanie
za normalnie podchodzacymi do sprawy dostawcami i klientami,
zastanawianie sie jak to zrobic zeby ludzie dostali wyplate
mimo ze jeden z drugim skurczysyn 3 miesiac zalega z oplata
za fakture, latanie po urzedach i uzeranie sie z panienkami,
ktore _musza_ pogadac o dziwnym kolorze kupki swojego dziecka
akurat wtedy, kiedy stoi kilkudziesiecioosobowa kolejka,
uzeranie sie z decydentami odpowiedzialnymi za pozwolenia...
Generalnie, gdybym tego nie lubila to juz dawno dostalabym
hopla i zamkneliby mnie w wariatkowie ;)
> Ale nadal twierdzę, że pracodawca jest mimo wszystko w bardziej
> komfortowej sytuacji od najemnego.
Spieralabym sie. Jedynym problemem pracownika jest znalezc
sobie ta prace -- potem juz wszystko robia za niego, jego
interesuje tylko to, co ma na papierze. I zazwyczaj nie ma
bladego pojecia, ile sie trzeba nagimnastykowac, zeby jego
stanowisko w ogole oplacalo sie tworzyc.
> Zatrudnia lub nie, tego lub tamtego - ma niczym nie skrępowany
> wybór z powodu totalnego bezrobocia. Zatrudni w ciągu roku
> czterech po trzy miesiące - nie ma problemu, bo za rok będą
> nowi bezrobotni absolwenci, jeszcze ciepli, prosto po szkołach.
A nie, dzieki, absolwenta po DOBRYCH (tak wlasnie podkreslal)
studiach to ja juz mialam, nigdy wiecej :)))) U mnie sie pracuje
a nie tworzy filozofie podboju Swiata, przykro mi ;)
(No dobra, filozofie tez sie tworzy, ale to juz inna dzialka.)
> Najemny nie jest szanowany, bo zastąpienie jednego innym,
> to bułka z masłem - na każdy wakat stosy papierów od setek
> chętnych.
No nie powiem, mozna zastapic, ale ja jakos tak dziwnie mam, ze
od tego ~98, niezaleznie od tego co akurat robie i pod jakim
szyldem, pracuje caly czas praktycznie ze stala obsada. Po co
mam sie gimnastykowac z rekrutacjami, skoro istnieje zespol osob
znajacych siebie, znajacych mnie i moje metody pracy, pasujacych
mi i wiedza, i charakterem, i sposobem pracy? Nie chce mi sie.
A mowiac tak juz bardziej prywatnie -- zwyczajnie ich lubie
i lubie z nimi pracowac.
I jesli ktorys z nich mowi mi "Ty sluchaj, jest taki facet...,
i on jest dobry, a przydalby sie tu i teraz" to pewnie ze do tego
faceta tez zadzwonie. To jest pewien uklad podszyty spora dawka
zaufania, na ktore sie cholernie dlugo pracuje. I z tego punktu
widzenia, zmiana pracownikow co 3 miesiace nie pasuje mi totalnie.
Korzysci zadne a uzerania sie mnostwo.
I mowiac uczciwie, dziwi mnie bardzo ze po tylu latach pracy,
skoro mowisz ze dobry jestes w swojej dzialce, nie masz jeszcze
wyrobionej wlasnej "marki", nie polecaja Cie kumple, nie dzwonia
do Ciebie ludzie potrzebujacy konkretnej osoby do konkretnej
pracy. Tutaj ci, ktorych znam i o ktorych wiem, ze sa dobrzy,
zazwyczaj sa znani wszystkim naokolo i czesto gesto slysze od
kumpla "ej, nie masz przypadkiem telefonu do Grzeska? Przydalby
mi sie.". I jest to najnormalnieszy w swiecie sposob "szukania"
pracownika. W cudzyslowiu, bo chce sie tego konkretnego.
> Najemny w każdym wieku ma ten sam problem. Nawet do "przeciętnej
> pracy", tylko "nieprzeciętni kandydaci" załapują się na rozmowy
> wstępne.
Bo -- jak wyzej...
Kira
-
126. Data: 2005-08-24 06:49:39
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Jotte [Tue, 23 Aug 2005 21:04:43 +0200]:
> A czy ktoś do licha jeszcze cięższego każe komuś prowadzić
> jakikolwiek biznes? Pistolet mają przy głowie, czy co?
Wrodzony masochizm plus nieznoszace posiadania szefa EGO ;)))
> Nie podoba się, to jazda na najemnego, szukać pracy, łasić się
> na rozmowach kwalifikacyjnych i pokazać jak to powinno wyglądać.
> No! ;)
No dobra, dobra, juz lece bo mi jeszcze kuku zrobisz... ;)
Kira (dzieki za poprawienie humoru od rana :])
-
127. Data: 2005-08-24 06:58:51
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: " Marek" <m...@N...gazeta.pl>
Maciej Koziński <m...@w...wp.pl> napisał(a):
> Ale wynika z niego
> wniosek dla Ciebie smutny - powinno się hołubić znienawidzonych przez
> Ciebie pracodawców.
>
Czy ja napisałem, że nienawidzę pracodawców??? Ja pracodawców lubię, ale
tylko takich, którzy mnie zatrudnią. Jestem wtedy lojalny, obowiązkowy,
a nawet staram się taktownie wesprzeć zauważone braki szefa.
Miałem zawsze wymagających szefów.
Takie obrazki jak:
- majster, łopata mi się złamała, to oprzyj się o betoniarkę,
- majster, która godzina, a wiesz Franek ja też bym się napił,
- Stachu mówi do Rycha: jutro zbiórka, gdzie, ty mnie pytaj gdzie, tylko po
ile,
znam tylko z filmów.
Teoretycznie powinno to teraz procentować, kiedy układy w fimach zmieniły
się na korzyść dobrej wydajnej pracy, ale nic z tych rzeczy.
Mając kłopot z przyjęciem się na stanowisko typu programista/administrator,
próbuję również startować na stanowiska typu obsługa - w końcu sprzęt
informatyczny, systemy i całkiem sporo aplikacji znam już od lat.
Problem w tym, że np. Kira (i niestety nie tylko ona) np. do wprowadzania
danych mnie nie weźmie - woli studenta.
Ja rozumiem, że flirt w pracy polepsza atmosferę :)), ale ja mam poczucie
humoru i ze mną też można niezobowiązująco poflirtować :)).
A tak poważnie, to jeżeli przez x lat pomagałem ludziom przy obsłudze sprzętu,
to co za problem, żebym go teraz obsługiwał?
Jeżeli pracodawca uważa, że moje wykształcenie i kwalifikacje są za małe
do obsługi informatycznej jego sprzętu bo:
- Win98/NT(+Serwer) to nie to samo co Win2003Serwer,
- Win98/NT/2k to nie to samo co Linux,
- Clipper to nie to samo co PHP,
- sieć lokalna to nie to samo co rozległa ze sprzętem Cisco,
- itp. itd. - a nie widzą możliwości mojego dokształcenia się w okresie
próbnym, to ja nie widzę problemu, żeby pracować jako obsługa sprzętu.
Wprowadzanie danych, druk cyfrowy, itp.
Niestety moje papiery ciągle odpadają w pierwszym czytaniu - bez rozmowy
wstępnej. Nawet tam gdzie jest "do przyuczenia".
Za co mam kochać pracodawców?
Za antyspołeczną postawę?
Za dyskryminowanie z powodu wieku i wykształcenia?
Znam jednego pracodawcę, który woli przyjąć do pracy męża/ojca niż
młodego wilka wygłodzonego brakiem sukcesu - "bo wie, że taki będzie bardziej
się przykładał i pilnował roboty bo ma rodzinę".
Tyle, że on prowadzi małą produkcję mebli.
Marek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
128. Data: 2005-08-24 07:05:47
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: " Marek" <m...@N...gazeta.pl>
Kira <c...@-...pl> napisał(a):
> Owszem, dla Ciebie i Ty wolisz. Wiekszosci sie nie chce.
>
Jasne. Tylko, że ja już kolejny rok jestem pakowany do jednego wora
z tą większością - bez rozmowy wstępnej.
Ty też przecież np. do wprowadzania danych byś mnie nie przyjęła.
Marek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
129. Data: 2005-08-24 07:10:29
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Marek [Wed, 24 Aug 2005 07:05:47 +0000 (UTC)]:
> Jasne. Tylko, że ja już kolejny rok jestem pakowany do jednego
> wora z tą większością - bez rozmowy wstępnej.
To sie na te rozmowy umawiaj. Ty. A nie czekaj az Cie laskawie
zaprosza. Po co czekasz, mozesz mi powiedziec?
> Ty też przecież np. do wprowadzania danych byś mnie nie przyjęła.
No masz, a ten znow swoje ;) Doczytaj w koncu _dlaczego_ i moze
nawet sprobuj wyciagnac z tego jakis wniosek, co? ;)
Kira
-
130. Data: 2005-08-24 07:18:48
Temat: Re: Jak to jest z tym bezrobociem?
Od: "Piotr" <p...@N...gazeta.pl>
Marek <m...@N...gazeta.pl> napisał(a):
> Nie wiem czy wiesz, ale w Polsce coś takiego było.
I w pewnym (ale niestety już znacznie mniejszym) stopniu do tej pory
funkcjonuje. Też nie mam kierunkowego wykształcenia w zawodzie który wykonuję
ale jakoś daję sobie radę.
> Dotyczyło to na pewno firm państwowych.
Teraz dotyczy to raczej niewielkich firm, jak trafisz na rozsądnego szefa
który potrzebuje pracownika z konkretnymi umiejętnościami to w papierach
grzebać Ci nie będą. Czasem przejdzie to w niektórych zachodnich koncernach
(zwłaszcza niemieckich) ale wtedy dobrze jest mieć dojścia bezpośrednio do
osób decyzyjnych, żeby HR'y na starcie twojej oferty nie wywaliły do kosza. O
państwowych i ogólnie budżetówce możesz zapomnieć, tam wymóg wyższego
wykształcenia jest aktualnie nie do obejścia. Znam sporo osób które pod koniec
lat dziewięćdziesiątych na gwałt kończyły jakiekolwiek studia żeby z roboty na
państwowej posadzie nie wylecieć.
> wyższe wykształcenie mocno się zdewaluowało. Histerię tą podsycają jeszcze
> specjaliści od HR, którzy nawołują do gromadzenia dyplomów
Z tym masz zupełną rację, tyle że z punktu "małego żuczka" niewiele można na
to poradzić. Pozostaje albo zmarnować przez 3,5 roku weekendy w jakiejś
szkółce niedzielnej i zrobić dyplom albo iść na swoje (chociaż zdarzyło mi się
już też że klient zażyczył sobie dołączenia do oferty mojego CV...).
pozdrawiam
Piotr
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/