eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeIle mogę powiedzieć odnośnie zarobków...
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 21

  • 11. Data: 2004-02-18 13:30:16
    Temat: Re: Ile mogę powiedzieć odnośnie zarobków...
    Od: "Pe.Ka" <c...@t...cy>

    Dnia 04-02-18 13:51, osoba przedstawiająca się jako "Tom" napisała co
    następuje:

    > U mnie w firmie raz nie zatrudniliśmy człowieka, bo chciał za mało.
    > Szacowaliśmy, że człowiek dobrze nadający się na to stanowisko
    > będzie żądał kilka razy więcej. Uznaliśmy, że skoro ten kandydat
    > żąda tak mało, to jest coś z nim nie tak - zwłaszcza, że najpierw
    > na rozmowie tak ładnie opowiadał, jaki to on doświadczony etc.
    > Stwierdziliśmy, że musi ściemniać.
    > I to jest druga strona medalu, gdy się ma niskie wymagania.

    Właśnie dlatego uważam że każdy powinien sam ocenić swoje możliwości i
    na tej podstawie _indywidualnie_ wycenić swoje usługi nie patrząc na
    zarobki innych.

    Pozdrawiam

    --
    _ _ _
    _|_|_ //\ Paweł Kruk : peka1972(at)gazeta(punkt)pl //\
    (o o) // / ICQ:288966854 // Mozilla 1.6PL // GG:2091615 // /
    ooO--(_)--Ooo--// /---------------//---------------//-------------// /-


  • 12. Data: 2004-02-18 13:45:01
    Temat: Re: Ile mogę powiedzieć odnośnie zarobków...
    Od: "Pawel Nawrocki" <p...@o...pl>


    na rozmowie tak ładnie opowiadał, jaki to on doświadczony etc.
    Stwierdziliśmy, że musi ściemniać.

    do pewnie daliscie d** bo byl tani i dobry



  • 13. Data: 2004-02-18 16:50:07
    Temat: Re: Ile mogę powiedzieć odnośnie zarobków...
    Od: "mangha" <R...@t...pl>


    Użytkownik "Pe.Ka" <c...@t...cy> napisał w wiadomości
    news:c0ve3d$ipo$2@inews.gazeta.pl...

    > Przecież każdy ma inne potrzeby. Jeden jest sam, inny utrzymuje rodzinę,
    > jeden ma do potencjalnej pracy "przez ulicę" drugi 100 km.

    Czy sugerujesz, że na pensję powinny mieć wpływ potrzeby poszczególnych
    pracowników? Czy ja mam zarabiać mniej od równie efektywnego współpracownika
    tylko dlatego, że nie mam mieszkania na kredyt, samochodu, dziecka na
    utrzymaniu? To absurd. Płaci się za pracę, a nie za potrzeby.


    --
    mangha
    ....................................................
    ........
    "Wait," he says... ... do I look like a waiter?
    I'm a soldier, not some love-starved twit!



  • 14. Data: 2004-02-18 17:04:12
    Temat: Re: Ile mogę powiedzieć odnośnie zarobków...
    Od: "Pe.Ka" <c...@t...cy>

    Dnia 04-02-18 17:50, osoba przedstawiająca się jako "mangha" napisała co
    następuje:

    > Czy sugerujesz, że na pensję powinny mieć wpływ potrzeby poszczególnych
    > pracowników? Czy ja mam zarabiać mniej od równie efektywnego współpracownika
    > tylko dlatego, że nie mam mieszkania na kredyt, samochodu, dziecka na
    > utrzymaniu? To absurd. Płaci się za pracę, a nie za potrzeby.

    Czytać trzeba ze zrozumieniem. Ja nie poruszyłem kwestii tego ile kto
    zarabia ale ile kto chce zarabiać a na to sam przyznasz indywidualne
    potrzeby mają spory wpływ. Pracodawcy może to nie obchodzić (bo w sumie
    i dlaczego ma) i zapłaci tyle ile uważa.

    I jeszcze odpowiadając na Twoje pytanie. Jeśli ten współpracownik jest w
    stanie wynegocjować sobie z szefem lepsze warunki płacowe to nie wiedzę
    powodu żeby nie miał zarabiać więcej. Pracodawcy nie rozdają pieniędzy.
    Jeśli ktoś zarabia więcej to znaczy że jest tego wart.

    Pozdrawiam

    --
    _ _ _
    _|_|_ //\ Paweł Kruk : peka1972(at)gazeta(punkt)pl //\
    (o o) // / ICQ:288966854 // Mozilla 1.6PL // GG:2091615 // /
    ooO--(_)--Ooo--// /---------------//---------------//-------------// /-


  • 15. Data: 2004-02-18 17:34:10
    Temat: Re: Ile mogę powiedzieć odnośnie zarobków...
    Od: "mangha" <R...@t...pl>


    Użytkownik "Pe.Ka" <c...@t...cy> napisał

    > Czytać trzeba ze zrozumieniem. Ja nie poruszyłem kwestii tego ile kto
    > zarabia ale ile kto chce zarabiać a na to sam przyznasz indywidualne
    > potrzeby mają spory wpływ. Pracodawcy może to nie obchodzić (bo w sumie
    > i dlaczego ma) i zapłaci tyle ile uważa.
    Tak.

    > I jeszcze odpowiadając na Twoje pytanie. Jeśli ten współpracownik jest w
    > stanie wynegocjować sobie z szefem lepsze warunki płacowe to nie wiedzę
    > powodu żeby nie miał zarabiać więcej. Pracodawcy nie rozdają pieniędzy.
    Dlatego podobają mi się jasne, motywacyjne systemy wynagrodzeń, gdzie
    zarobki uzależnione są od indywidualnych efektów pracy i współpracy. One
    jednak funkcjonują w większych firmach, w malych firmach rzeczywiście jest
    tak, że ile sobie wynegocjujesz, tyle zarobisz.

    > Jeśli ktoś zarabia więcej to znaczy że jest tego wart.
    Oczywiście w teorii.


    --
    mangha

    ....................................................
    ........
    Might as well go for a soda, done with your bones so done with the knives
    It's a good old time if you don't mind the smell and don't mind the flies!



  • 16. Data: 2004-02-18 18:17:19
    Temat: Re: Ile mogę powiedzieć odnośnie zarobków...
    Od: Janusz 'Kali' Kaliszczak <k...@w...podkreslenie.pl>

    Użytkownik mangha napisał:

    >>I jeszcze odpowiadając na Twoje pytanie. Jeśli ten współpracownik jest w
    >>stanie wynegocjować sobie z szefem lepsze warunki płacowe to nie wiedzę
    >>powodu żeby nie miał zarabiać więcej. Pracodawcy nie rozdają pieniędzy.
    >
    > Dlatego podobają mi się jasne, motywacyjne systemy wynagrodzeń, gdzie
    > zarobki uzależnione są od indywidualnych efektów pracy i współpracy. One
    > jednak funkcjonują w większych firmach, w malych firmach rzeczywiście jest
    > tak, że ile sobie wynegocjujesz, tyle zarobisz.

    Nie tylko w malych. W duzych tez.
    Dlatego (m.in.) w duzych firmach zwykle informuje sie ,ze niemile
    widziane jest informowanie innych o swoich zarobkach.

    --
    :: Kali ::,,,,,,,,,,,,,,,,,,


  • 17. Data: 2004-02-19 12:58:24
    Temat: Re: Ile mogę powiedzieć odnośnie zaro bków...
    Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>

    Pe.Ka; <c0vpdj$gj3$4@inews.gazeta.pl> :

    > Dnia 04-02-18 13:51, osoba przedstawiająca się jako "Tom" napisała co
    > następuje:
    >
    > > U mnie w firmie raz nie zatrudniliśmy człowieka, bo chciał za mało.
    > > Szacowaliśmy, że człowiek dobrze nadający się na to stanowisko
    > > będzie żądał kilka razy więcej. Uznaliśmy, że skoro ten kandydat
    > > żąda tak mało, to jest coś z nim nie tak - zwłaszcza, że najpierw
    > > na rozmowie tak ładnie opowiadał, jaki to on doświadczony etc.
    > > Stwierdziliśmy, że musi ściemniać.
    > > I to jest druga strona medalu, gdy się ma niskie wymagania.
    >
    > Właśnie dlatego uważam że każdy powinien sam ocenić swoje możliwości i
    > na tej podstawie _indywidualnie_ wycenić swoje usługi nie patrząc na
    > zarobki innych.

    Właśnie dlatego pisałem o podejściu autorytarnym - wystarczyło spytać
    dlaczego tak mało chce, a nie gdybać z sufitu. ;) Przykładowo ja mało
    chcę [w trakcie mojego półtorarocznego poszukiwania pracy podawałem też
    początkowe stawki w granicach 800 zł brutto], bo:

    - zależy mi na dostaniu pracy [nie każdej - w miarę normalnej ;)];
    - sam oceniam swoje braki "zawodowe" i nisko się przez to cenię, ale
    jest to pochodna stosunku do pewnego układu odniesienia związanego z
    moim spojrzeniem na to, jak "powinno być" [tudzież wpływ ogłoszeń o
    pracę ;)] - inna sprawa, że przez współpracowników [oczywiście nei
    wszystkich] byłem oceniany pozytywnie i profesjonalnie;
    - moja kariera zawodowa zaczęła się od 600 zł/brutto w 1996 i skończyła
    na 5200 zł/brutto w 2001 - pomijając pewne moje działania opacznie
    rozumiane przez kierownictwo, które spowodowały raz podwyżkę o 200 zł,
    reszta była efektem docenienia mojego wkładu i zaangażowania,
    bynajmniej nie w podsrywanie innych - czyli jest to mój układ
    odniesienia, niekoniecznie prawdziwy prawdziwie, ale zamykający się w
    stwierdzeniu, że do "dużej" kasy i tak kiedyś dojdę, ale niekoniecznie
    na "dzień dobry" - odrobina pokory;

    Flyer
    --
    Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
    ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)


  • 18. Data: 2004-02-19 12:58:35
    Temat: Re: Ile mogę powiedzieć odnośnie zaro bkó w...
    Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>

    Pe.Ka; <c0vkr9$7ar$1@inews.gazeta.pl> :

    > a tego nie rozumiem. Każda rozmowa w jakiej brałem dotychczas udział
    > zawierała w sobie to pytanie. W CV ani LM kwot się raczej nie podaje
    > (chyba że na wyraźne żądanie w jakimś kwestionariuszu). Uważasz że
    > podanie kwoty wyższej niż NK dyskwalifikuje w oczach pracodawców?

    Jak masz do czynienia z osobą autorytarną [lękliwą lub głupią ;)], to w
    trakcie rozmów o zatrudnieniu nie będzie ona skora do negocjacji i albo
    "ucieknie" od negocjacji z powodu własnych lęków, albo dlatego, że
    zdanie zatrudnianego jest sprzeczne z jej zdaniem. Może również być tak,
    że chcąc zyskać zadowolonego i nie szukającego nowej pracy pracownika,
    pracodawca będzie odrzucał osoby, którym nie może zaproponować
    odpowiedniej stawki. Twój pomysł na "proponuję tyle ile jestem wart"
    jest ciekawy, ale w zależności od firmy inaczej jest wyznaczana wartość
    pracownika - jeżeli średnie wynagrodzenie w firmie waha się w okolicach
    2 000 zł [niezależnie od branży firmy], to propozycja 10 000 zł może
    zostać uznana za bufonadę, a żeby zachęcić pracodawcę do negocjacji przy
    takiej różnicy [subiektywnej], musi chyba zaistnieć sytuacja, kiedy
    pracodawcy zależy akurat na zatrudnieniu wybranego człowieka - w świecie
    "produktów" - dobry produkt, ale zbyt drogi - powoduje plajtę
    producenta. ;)

    > Ja się jeszcze nie spotkałem z tym żeby któryś "ROTFL" powiedział.

    Ja też, chociaż ja oscyluję w okolicach innych stawek ;) - coś około
    1200 netto na początek [na okres "szkolenia"]. Problem w tym, że wg mnie
    pracodawca wie, że wchodząc w dyskusję na rozmowie kwalifikacyjnej
    zamienienia ją w "negocjacje końcowe", więc mając doświadczenie
    przyjmuje pozycję pasywnego obserwatora [obserwatora uczestniczącego] -
    coś jak świadomość tego, że podejmując negocjację pracodawca sam się
    manipuluje [patrz manipulacje-metody marketingowe ;)].

    Flyer
    --
    Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
    ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)


  • 19. Data: 2004-02-19 13:46:01
    Temat: Re: Ile mogę powiedzieć odnośnie zarobków...
    Od: "Pe.Ka" <c...@t...cy>

    Dnia 04-02-19 13:58, osoba przedstawiająca się jako "Flyer" napisała co
    następuje:

    > - zależy mi na dostaniu pracy [nie każdej - w miarę normalnej ;)];

    Tak ale mimo wszystko nie za każdą cenę.

    > - sam oceniam swoje braki "zawodowe" i nisko się przez to cenię, ale
    > jest to pochodna stosunku do pewnego układu odniesienia związanego z
    > moim spojrzeniem na to, jak "powinno być" [tudzież wpływ ogłoszeń o
    > pracę ;)] - inna sprawa, że przez współpracowników [oczywiście nei
    > wszystkich] byłem oceniany pozytywnie i profesjonalnie;

    Ja patrzę na to z drugiej strony. Oceniam moje zalety mogące przydać się
    pracodawcy. Braki można szybko uzupełnić i czasami pracodawca nawet ich
    nie zauważy gdyż nie stanowią obszarów krytycznych w zakresie obowiązków.

    > - moja kariera zawodowa zaczęła się od 600 zł/brutto w 1996 i skończyła
    > na 5200 zł/brutto w 2001 - pomijając pewne moje działania opacznie
    > (...)
    > stwierdzeniu, że do "dużej" kasy i tak kiedyś dojdę, ale niekoniecznie
    > na "dzień dobry" - odrobina pokory;

    Ja zaczynałem w 1995 od 300 zł. Zmieniałem pracę kilka razy z różnych
    powodów. Negocjować zacząłem po 3-4 latach z dość pozytywnym skutkiem.
    Nie przypominam sobie żebym dostał kiedyś podwyżkę w trakcie bez względu
    na to czy pracowałem ustawowe 8 godzin (raz tak mi się udało) czy też 12
    lub więcej. Teraz mam DG i wiem ile ludzie chcą płacić za moją pracę
    (napiszę od razu że nie świadczę usług aż tak bardzo niszowych i mają
    inny wybór). To jest mój układ odniesienia ;)
    Zdaję sobie sprawę że na lubelszczyźnie otrzymanie takiego wynagrodzenia
    na etacie jest nierealne (chyba że cud) i zdaję sobie sprawę że za
    stabilność dochodów warto czasem trochę zapłacić ale nie ograniczeniem
    zarobków o 60 czy 70%.
    Pokora tak ale walczyć o swoje też trzeba.

    Pozdrawiam

    --
    _ _ _
    _|_|_ //\ Paweł Kruk : peka1972(at)gazeta(punkt)pl //\
    (o o) // / ICQ:288966854 // Mozilla 1.6PL // GG:2091615 // /
    ooO--(_)--Ooo--// /---------------//---------------//-------------// /-


  • 20. Data: 2004-02-20 16:04:56
    Temat: Re: Ile mogę powiedzieć odnośnie zaro bków...
    Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>

    Pe.Ka; <c12emp$daf$1@inews.gazeta.pl> :

    > > - zależy mi na dostaniu pracy [nie każdej - w miarę normalnej ;)];
    >
    > Tak ale mimo wszystko nie za każdą cenę.

    Trochę jeszcze pomarudzę, ale już kończę.

    Za cenę kosztów - ale jeżeli nie ma pracy nawet za tę cenę, to pozostaje
    albo niżej płatna, albo stryczek - człowieka nie zamrozisz, aż się
    koniunktura poprawi. ;)

    > Ja patrzę na to z drugiej strony. Oceniam moje zalety mogące przydać się
    > pracodawcy. Braki można szybko uzupełnić i czasami pracodawca nawet ich
    > nie zauważy gdyż nie stanowią obszarów krytycznych w zakresie obowiązków.

    Ty masz swoje podejście, ja swoje - nie chcę dołączyć do rzeszy gości,
    którzy albo srają pod siebie ze strachu, że ktoś odkryje ich
    niekompetencję, albo srają na innych [równorzędnych i podległych], żeby
    udowodnić, że coś robią, mimo że nie nadają się do danej roboty.
    Zdaję sobie sprawę, że część z wymagań w ogłoszeniach, to albo
    autoreklama poprzednich [czy pracujących obecnie na równoważnym
    stanowisku] pracowników, próba udowodnienia przez przełożonych, że się
    "znają" na temacie, "zamawianie na zapas" lub spis wymagań, które
    spełniał poprzedni pracownik i w wyniku czego uciekł. ;) Ale z drugiej
    strony - pracodawca też chyba chce, żeby traktować go poważnie, a i sam
    niepoważnym nie powinien być.

    > Ja zaczynałem w 1995 od 300 zł.

    W sumie to ja od 375 brutto, bo na o,75 etatu.

    Zmieniałem pracę kilka razy z różnych
    > powodów. Negocjować zacząłem po 3-4 latach z dość pozytywnym skutkiem.
    > Nie przypominam sobie żebym dostał kiedyś podwyżkę w trakcie bez względu
    > na to czy pracowałem ustawowe 8 godzin (raz tak mi się udało) czy też 12
    > lub więcej. Teraz mam DG i wiem ile ludzie chcą płacić za moją pracę
    > (napiszę od razu że nie świadczę usług aż tak bardzo niszowych i mają
    > inny wybór). To jest mój układ odniesienia ;)

    Ale jednak wiesz, ile zwyczajowo kosztuje Twoja usługa na danym rynku?
    De facto dostosowujesz cenę do lokalnych uwarunkowań rynkowych, czyli
    dostosowujesz się biernie do zastanego schematu [nie obraź się za
    bierność, ale z punktu widzenia globalnego to jest własnie to - no
    chyba, że jesteś 100% innowacyjny w ujęciu globalnym - w makroskali].
    Jeżeli rynek się "popsuje", to albo zmodyfikujesz produkt/koszty, albo
    zmienisz branże - a człowiek co może jeszcze robić - po drzewach skakać?
    ;)
    Czyli jak poszukasz w swojej działalności, czy np. w procesie
    marketingowym prowadzonym przy wprowadzaniu nowego produktu, to
    znajdziesz tam pytanie pt."a ile są w stanie zapłacić za ten produkt
    konsumenci"

    CBDU

    Flyer
    --
    Szukam roboty - zdolny i chętny, z doświadczeniem w łączeniu wody z
    ogniem i wykonywaniu niewykonalnego. ;)

strony : 1 . [ 2 ] . 3


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1