eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeDarmowe godziny w szkole
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 84

  • 71. Data: 2007-11-30 10:25:48
    Temat: Re: Darmowe godziny w szkole
    Od: Any User <u...@a...pl>

    >>> Ale to możliwe tylko w systemie normalnych płac. Minimum 3 kawałki
    >>> dla nauczyciela po studiach i stanie się to poważny zawód. Teraz max
    >>> po wielu awansach to podstawa ok. 1600 zeta brutto i dodatki rzędu
    >>> 100zeta.
    >> A ja mógłbym wskazać przynajmniej kilka restauracji sieciowych, w
    >> których ludzie po studiach pracują za 5 zł netto na godzinę przy
    >> podobnych systemach kontroli i się cieszą, że mają pracę. Więc jest to
    >> możliwe.
    >
    > Warszawa.
    > McDonalds płaci 10-12 zł brutto na okresie próbnym.
    > Telemarketerzy 10-15 zł
    > Oferty z poniedziałkowej Wyborczej.

    Tak, McDonalds i KFC płacą znacznie więcej, niż inni. Wiem.


    --
    Czy każdy powinien mieć prawo głosu w wyborach?
    http://pracownik.blogspot.com


  • 72. Data: 2007-11-30 10:40:54
    Temat: Re: Darmowe godziny w szkole
    Od: Immona <c...@n...gmailu>

    Any User wrote:

    >> Gdyby tak dalej iść tym tropem, to można by połowie nauczycieli kazać
    >> robic 18 godzin za darmo,
    >
    >
    > Ja np. jestem zdania, że nauczyciele powinni pracować oficjalnie 40
    > godzin tygodniowo, a nie 18, jak dotychczas.
    >
    > Przy czym oczywiście wiem, że nauczyciele wykonują dodatkowo pracę,
    > której się im oficjalnie nie wlicza do harmonogramu, typu sprawdzanie
    > klasówek itp. - ale powinni to robić właśnie oficjalnie, zgodnie z
    > harmonogramem, *w siedzibie szkoły*, pod wzajemnym nadzorem.

    Nalezy jeszcze dodac, ze nauczyciele w praktyce pracuja rozna ilosc
    godzin. Sa przedmioty, w ktorych sprawdzanie prac uczniow jest bardzo
    czasochlonne (np. jezyk polski w szkole sredniej - trzeba sie przedrzec
    przez mase tekstu, pisanego czasem trudnym do odczytania charakterem
    pisma), a sa takie, gdzie czegos takiego jak "prace uczniow do
    sprawdzenia w domu" nie ma, np. w-f.
    >
    > Prawda jest taka, że jakieś 80% nauczycieli, gdyby ich ocenić wg
    > normalnych, komercyjnych warunków, nadawałoby się tylko i wyłącznie do
    > zwolnienia. Za kwalifikacje, za podejście do pracy i za wiele innych
    > rzeczy.
    >
    Tak. Tylko ze w polskich warunkach rodzi sie pytanie, skad wezmiesz na
    ich miejsce lepszych, skoro ci, ktorzy by sie nadawali, czesto znalezli
    sobie zawody, w ktorych zarabiaja znacznie wiecej i szkola nie bardzo
    moze o nich konkurowac, a ktos uczyc musi.

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl - Nowa Zelandia
    http://blog.pasnik.pl


  • 73. Data: 2007-11-30 10:41:20
    Temat: Re: Darmowe godziny w szkole
    Od: Immona <c...@n...gmailu>

    Jotte wrote:

    >> przeciez w rynkowej ocenie byliby w oczywisty sposob o wiele lepiej
    >> oceniani wiec tez wynagradzani.
    >> sprzataczka "z powolaniem" tez moze zarabiac wiecej niz taka ktora
    >> robi byle jak :-P
    >
    > Oceny pracy sprzątaczki łatwo dokonać.
    > Zrób to samo z oceną pracy nauczyciela.
    >

    W wielu krajach zaczyna sie to juz robic. To, co sie mierzy, to postepy
    uczniow w przedmiocie - uczniowie pisza co jakis czas zewnetrznie
    oceniane, zestandaryzowane testy i mierzy sie dlugofalowo robienie przez
    nich postepow - jest to sprawiedliwsze niz mierzenie samych
    bezwzglednych wynikow, poniewaz srednia inteligencja klasy potrafi sie
    bardzo roznic i nauczyciel, ktory klase "opoznionych" podniesie o osiem
    punktow do gory odniosl wiekszy sukces od nauczyciela, ktory klase
    uzdolnionych poprawil o piec punktow.

    W ocenie postepu bierze sie tez pod uwage postepy tej samej klasy w
    zblizonych przedmiotach, np. przyrodniczych - jesli klasa robi zblizone
    postepy w chemii i biologii, ale mniejsze w fizyce, to cos jest nie tak
    z fizykiem.

    Bierze sie pod uwage tez to, ze rozwoj ucznia nie postepuje rownomiernie
    i przejscie od zerowej wiedzy do podstawowej jest latwiejsze niz od
    podstawowej do zaawansowanej.

    Ten system ocen stosuje sie miedzy innymi w USA (w niektorych stanach,
    poniewaz stany maja pewna autonomie w edukacji) i ida za tym awanse i
    kasa, stosuja to tez niektore kraje wschodnioazjatyckie, ostatnio jest
    zainteresowanie w Zachodniej Europie (wiem, bo znam kogos, kto pracowal
    przy tworzeniu oprogramowania do takich testow).

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl - Nowa Zelandia
    http://blog.pasnik.pl


  • 74. Data: 2007-11-30 10:41:38
    Temat: Re: Darmowe godziny w szkole
    Od: Immona <c...@n...gmailu>

    Any User wrote:

    > Myślę, że dobrym pomysłem będzie m.in. jakaś forma ankietowania uczniów,
    > czy są zadowoleni z usług nauczyciela. Ale do tego trzeba najpierw
    > zmienić sposób postrzegania nauczyciela przez uczniów, aby nie był on
    > już postrzegany jako "JA wielki i mądry nauczyciel", tylko po prostu
    > jako dostarczyciel jednej z wielu usług, jako zwyczajny pracownik
    > szkoły, mający za zadanie przekazać im określoną wiedzę.

    To moze dzialac tylko w przypadku uczniow zmotywowanych do uzyskiwania
    wiedzy i zdolnych ocenic wlasne postepy - i ocenianie wykladowcow
    stosuje sie np. na studiach, ktore sa edukacja nieobowiazkowa i na ktore
    ida ludzie zmotywowani do uzyskania wiedzy i doceniajacy ja. Na poziomie
    edukacji obowiazkowej wielu uczniow traktuje szkole jako przykry
    obowiazek i najlepsze oceny uczniow moze uzyskac nauczyciel, ktory jest
    lagodny, malo wymagajacy, daje dobre oceny za nic i prowadzi na lekcjach
    ciekawe pogawedki na tematy nie zwiazane z przedmiotem - czyli wlasnie
    nie ten dobry nauczyciel.

    Ocenianie postepu w opanowaniu mierzalnej wiedzy, o ktorym wspomnialam w
    odpowiedzi na inny post w watku, wydaje mi sie znacznie bardziej
    sprawiedliwe i miarodajne.

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl - Nowa Zelandia
    http://blog.pasnik.pl


  • 75. Data: 2007-11-30 10:44:00
    Temat: Re: Darmowe godziny w szkole
    Od: Immona <c...@n...gmailu>

    Mirosław Habarta wrote:

    > Chyba w ten sposób będziesz liczył jego emeryturę a nie zarobki.
    >
    > To jest właśnie główny błąd rozumowania. Nauczeni uczniowie = dobry
    > nauczyciel,
    > nienauczeni uczniów = zły nauczyciel. Ale ten błąd najlepiej widać z
    > bliska, kiedy
    > porównujemy tzw. dobre szkoły ze z"złymi". Jak szkołą ma dobrą markę, to
    > idą do niej
    > dobrzy uczniowie. A takich naprawdę nie trzeba specjalnie uczyć, oni
    > szybko łapią,
    > i co najważniejsze, chcą się uczyć. Po prostu inny "materiał". I choćby
    > nie wiem jak
    > dobry był nauczyciel i jak się starał, to jak dostanie słabego ucznia,
    > nie jest go w stanie
    > nauczyć tyle, ile kiepski nauczyciel dobrego ucznia.

    Nie do konca sie zgadzam. Zly nauczyciel moze calkowicie zabic
    zainteresowanie przedmiotem u zdolnego ucznia, dobry nauczyciel moze
    ucznia przecietnego powaznie zainteresowac przedmiotem. U mnie na
    przyklad dobry nauczyciel pobudzil we mnie historia - nie cierpie
    spamietywania dat i faktow, ale po trafieniu na nauczyciela, ktory
    wyjasnial mentalnosc czasow, intrygi polityczne, ciagi
    przyczynowo-skutkowe, robil w klasie role-playe z wchodzeniem w role
    uczestnikow np. kongresu wiedenskiego zainteresowalam sie i do dzis
    czytam duzo ksiazek historycznych, z niektorych kawalkow jestem bardziej
    obkuta, niz bym sie tego po sobie spodziewala i bardzo mnie to
    wzbogacilo - a w podstawowce byl to nielubiany przedmiot, na ktorym
    dawalam z siebie minimum.

    Jesli chodzi o uczniow kiepskich, to praca z nimi wymaga nieco innego
    zestawu zdolnosci i skuteczne nauczenie uczniow kiepskich jest wieksza
    sztuka niz nauczenie zdolnych.

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl - Nowa Zelandia
    http://blog.pasnik.pl


  • 76. Data: 2007-11-30 10:46:28
    Temat: Re: Darmowe godziny w szkole
    Od: Immona <c...@n...gmailu>

    Mirosław Habarta wrote:

    >> Tylko, ze tam nauczyciel uczy dawac sobie rade w zyciu
    >
    >
    > W naszych szkołach też uczą sobie dawać rady w życiu. Słabsze
    > jednostki giną ... ;)

    W polskich szkolach malo tego ucza. Chodzilam jakis czas do szkoly
    niemieckiej (i nie byla to jakas szczegolnie dobra szkola). To, czego
    nas tam uczono, a czego nie bylo w szkole polskiej:

    - prezentacje - przedstawianie swojego wykladu czy punktu widzenia przed
    klasa, z uzyciem roznych pomocy wizualnych czy multimedialnych - od
    dziecka cwiczy sie pewnosc siebie przy przemawianiu do grupy
    - swobody i kreatywnosci - taka prezentacja czasem mogla byc na temat
    dowolny, czyli opowiedz klasie o czyms ciekawym tak, zeby ich tym
    zainteresowac. Uczen moze wybrac co chce, nie naruszajac prawa i dobrych
    obyczajow, opowiedziec o delfinach, komiksach, ulubionej druzynie
    sportowej czy kolekcjonowaniu kapsli
    - praca w grupach - bylo tego mnostwo, zwlaszcza praca wymagajaca
    samodzielnego rozdzielenia wyspecjalizowanych rol w obrebie grupy.

    I mowie tu o podstawowce. Jak przyszlam potem do polskiej szkoly, w
    ktorej wszyscy siedzieli sztywno, nie mogli sie miedzy soba wzajemnie
    komunikowac i byl tylko wyklad - odpytywanie - klasowka, to przezylam
    ciezki szok.

    I.
    --
    http://nz.pasnik.pl - Nowa Zelandia
    http://blog.pasnik.pl


  • 77. Data: 2007-11-30 11:02:34
    Temat: Re: Darmowe godziny w szkole
    Od: sz <s...@b...no>

    Wojciech Bańcer wrote:
    > A kto ich będzie oceniać? Uczniowie? To Ci lepsi nauczyciele będą mieli
    > przerąbane. :> A może po wynikach w nauce? To również będzie kiepsko, bo Ci
    > lepsi nauczyciele zazwyczaj nie stawiają piątek za byle co.

    wlasnie ci immona wyjasnila :)


  • 78. Data: 2007-11-30 12:43:25
    Temat: Re: Darmowe godziny w szkole
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:fiogo9$7ma$1@news.onet.pl Mirosław Habarta
    <M...@p...pl> pisze:

    >>> To może zróbmy inaczej - masz ocenić pracę nauczyciela.
    >>> Konkretnego nauczyciela.
    >>> Jak to zrobisz, co weźmiesz pod uwagę?
    >> Zapłacę mu średnią zarobków wyliczoną z zarobków jego uczniów ;)
    > Chyba w ten sposób będziesz liczył jego emeryturę a nie zarobki.
    > To jest właśnie główny błąd rozumowania. Nauczeni uczniowie = dobry
    > nauczyciel, nienauczeni uczniów = zły nauczyciel. Ale ten błąd najlepiej
    > widać z bliska, kiedy porównujemy tzw. dobre szkoły ze z"złymi". Jak
    > szkołą ma dobrą markę, to idą do niej dobrzy uczniowie. A takich
    > naprawdę nie trzeba specjalnie uczyć, oni szybko łapią, i co
    > najważniejsze, chcą się uczyć. Po prostu inny "materiał". I choćby nie
    > wiem jak dobry był nauczyciel i jak się starał, to jak dostanie słabego
    > ucznia, nie jest go w stanie nauczyć tyle, ile kiepski nauczyciel
    > dobrego ucznia.
    Masz w dużej mierze słuszność, ale to trochę bardziej złożone.
    Nie jest właściwa IMO ostra polaryzacja zły-dobry (i nauczyciel i uczeń)
    choć prawdą jest, że bardzo zdolnemu uczniowi wystarczy za bardzo nie
    przeszkadzać kiepską dydaktyką, to sobie poradzi. ;)
    Jednak większość i jednych, i drugich reprezentuje jakiś poziom
    przeciętności.
    Nauczanie to proces przebiegający w dość długim czasie, a ludzie się
    zmieniają.
    Bywa, że "materiał" na pozór kiepski przechodzi w jakimś momencie przełom,
    ujawniają się zdolności, czasem nawet talent.
    Bywa i na odwrót - przełom u "dobrego" w kierunku marnowania predyspozycji i
    dotychczasowych osiągnięć.
    Wg mnie oprócz samej dydaktyki równie ważna jest relacja nauczyciel-uczeń.
    Zasady budowania tej relacji zmieniają się w czasie wraz z dorastaniem
    ucznia i rozwojem jego osobowości. Prawidłowo wykorzystując elementy tego
    stosunku można nie tylko wpływać na kształtowanie się charakteru młodego
    człowieka, jego postawy wobec zdobywania wiedzy, ale także doprowadzić do
    wspomnianego wyżej pozytywnego przełomu.
    Najlepszą, tzn. dającą najlepsze efekty w stosunkowo krótkim czasie jest
    relacja mistrz-uczeń, z przyczyn oczywistych mająca w masowym szkolnictwie
    bardzo ograniczone możliwości zastosowania.
    Jestem zdania, że już samo znaczne ograniczenie liczebności klas wpłynęło by
    korzystnie na jakość procesu kształcenia, zarówno po stronie nauczycieli jak
    i uczniów.

    --
    Jotte


  • 79. Data: 2007-11-30 13:32:37
    Temat: Re: Darmowe godziny w szkole
    Od: "Jotte" <t...@w...spam.wypad.polska>

    W wiadomości news:fiopcn$gqr$1@inews.gazeta.pl Immona
    <c...@n...gmailu> pisze:

    >> Oceny pracy sprzątaczki łatwo dokonać.
    >> Zrób to samo z oceną pracy nauczyciela.
    > W wielu krajach zaczyna sie to juz robic.
    W każdym kraju się to robi, czy raczej - próbuje robić.
    I wcale nie od niedawna.
    Różnymi metodami i z różnym skutkiem.
    W Polsce wymyślono potwora pn. "mierzenie jakości pracy szkoły" opartego o
    szereg tzw. standardów.
    Tymczasem obok takich działań należy zapewnić wysoką jakość nauczyciela "na
    wejściu". I to się udaje, np. we wspomnianym już przeze mnie francuskim
    systemie rekrutacji kadry oświatowej.

    --
    Jotte


  • 80. Data: 2007-11-30 13:46:39
    Temat: Re: Darmowe godziny w szkole
    Od: Mirosław Habarta <M...@p...pl>

    Immona pisze:
    > Mirosław Habarta wrote:
    >
    >>> Tylko, ze tam nauczyciel uczy dawac sobie rade w zyciu
    >>
    >>
    >> W naszych szkołach też uczą sobie dawać rady w życiu. Słabsze
    >> jednostki giną ... ;)
    >
    > W polskich szkolach malo tego ucza. Chodzilam jakis czas do szkoly
    > niemieckiej (i nie byla to jakas szczegolnie dobra szkola). To, czego
    > nas tam uczono, a czego nie bylo w szkole polskiej:
    >
    > - prezentacje - przedstawianie swojego wykladu czy punktu widzenia przed
    > klasa, z uzyciem roznych pomocy wizualnych czy multimedialnych - od
    > dziecka cwiczy sie pewnosc siebie przy przemawianiu do grupy
    > - swobody i kreatywnosci - taka prezentacja czasem mogla byc na temat
    > dowolny, czyli opowiedz klasie o czyms ciekawym tak, zeby ich tym
    > zainteresowac. Uczen moze wybrac co chce, nie naruszajac prawa i dobrych
    > obyczajow, opowiedziec o delfinach, komiksach, ulubionej druzynie
    > sportowej czy kolekcjonowaniu kapsli

    To faktycznie może być wartościowe. Ciekawe tylko w ramach jakiego
    przedmiotu to sie robi ? Już widzę w naszych warunkach jak 30 dzieci
    ma po kolei prezentację. Pół semestru z głowy. A kiedy "realizacja planu?"

    > - praca w grupach - bylo tego mnostwo, zwlaszcza praca wymagajaca
    > samodzielnego rozdzielenia wyspecjalizowanych rol w obrebie grupy.
    >
    > I mowie tu o podstawowce. Jak przyszlam potem do polskiej szkoly, w
    > ktorej wszyscy siedzieli sztywno, nie mogli sie miedzy soba wzajemnie
    > komunikowac i byl tylko wyklad - odpytywanie - klasowka, to przezylam
    > ciezki szok.
    >
    > I.

strony : 1 ... 7 . [ 8 ] . 9


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1