-
41. Data: 2005-09-02 12:44:15
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: Paweł 'Styx' Chuchmała <s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl>
W artykule <df8vke$jcr$1@nemesis.news.tpi.pl>
Kira napisał(a):
> Puscilam tu i na pl.biznes pewna propozycje. Zglosilo sie
> szesc osob, wczoraj juz z jedna rozmawialam, maja szanse
> ruszyc sie z miejsca. 6 osob. Reszta dalej siedzi i jeczy.
> I niech sobie jecza, nie moja sprawa.
Bo teren mały. Jakbyś szukała z całego Kraju to pewnie byłoby więcej. :)
Pozdr,
--
Paweł 'Styx' Chuchmała
styx at irc dot pl
-
42. Data: 2005-09-02 16:22:59
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Paweł 'Styx' Chuchmała [Fri, 2 Sep 2005 12:44:15 +0000 (UTC)]:
> Bo teren mały. Jakbyś szukała z całego Kraju to pewnie
> byłoby więcej. :)
Ale po calym kraju to mi sie jezdzic nie chce ;) A tak na
powaznie, to lokalny rynek znam. Takiego gdanskiego na ten
przyklad -- kompletnie. Mijaloby sie to z celem.
Kira
-
43. Data: 2005-09-02 16:47:27
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: Sławomir Szyszło <s...@p...onet.pl>
Dnia Thu, 1 Sep 2005 22:21:25 +0000 (UTC), Paweł 'Styx' Chuchmała
<s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl> wklepał(-a):
>Jak ten Kowalski z Wrocławia to lepiej dekarzem. Ostatnio mi kumpel
>narzekał, że nie może dobrych dekarzy znaleźć.
Bo niestety najlepi zarabiają na lataniu. ;)
--
Sławomir Szyszło mailto:s...@p...onet.pl
FAQ pl.comp.bazy-danych http://www.dbf.pl/faq/
FAQ pl.comp.www.nowe-strony http://www.faq-nowe-strony.prv.pl/
-
44. Data: 2005-09-02 18:57:06
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: " Marek" <m...@W...gazeta.pl>
makro_studio <m...@p...fm> napisał(a):
> > No to teraz przyznaj się ile masz lat i jakie masz wykształcenie :)
> > No i jaki jest twój stan rodzinny :))
> >
> > Marek
> >
> :) lat 26, wyższe, stan rodzinny 1+1 :) a co to ma do rzeczy?
>
Bardzo dużo niestety. Facet 26 lat z wyższym, stoi w kolejce po pracę
przed facetem 49 lat ze średnim, o jakieś 23 lata bliżej początku kolejki.
Marek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
45. Data: 2005-09-02 21:13:42
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: "Koziorozec" <k...@T...pl>
> Mowie natomiast o ludziach, ktorzy biora cokolwiek, jakkolwiek
> i na jakichkolwiek warunkach w ramach faktycznej docelowej pracy
> bez szukania mozliwosci poprawy swojej sytuacji. Tych mi jakos
> kompletnie nie jest zal, wybacz. To ich wybor.
A jeżeli nie masz za co żyć???
Jeśli odcięli Ci już gaz, telefon, zalegasz za czynsz, kombinujesz,
żeby nie odcieli Ci prądu, bo ciężko bez tego przeżyć (nawet wody
na herbatę grzałką nie zagotujesz), masz dwójkę uczących się dzieci
i mieszkasz w mieście (dobrze, jak to jest jeszcze w mieście), gdzie
jest 37% bezrobotnych???
Wiesz, ile jest takich ludzi??? A to nie są jeszcze ci w najtrudniejszej
sytuacji.
Wiesz, po prostu niektórzy chcą przeżyć. Powinnaś ich właśnie
rozumieć, bo tak chcą jeszcze coś robić, a przecież mogliby się
położyć, zdechnąć i nikt by nie zauważył. Albo chodzić do pomocy
społecznej i domagać się ciągłego wspierania.
> Wyksztalcenie mozna uzupelniac przez cale zycie, nie ma tutaj
> ograniczen wiekowych przeciez. Jezeli ktos tak czy inaczej nie
> ma pracy, siedzi w domu i zastanawia sie co ze soba zrobic, to
> co stoi na przeszkodzie zeby sie w tym czasie doksztalcic?
A za co???
Szkoły policealne jeszcze można ukończyć za darmo (jeszcze
można takie znaleźć).
A teraz załóżmy, że ktoś mieszka w mieście, gdzie jest jakaś
uczelnia i ma możliwość dostania się na studia dzienne.
W jaki sposób uczyć się bez książek???
Nawet używane kosztują. Pożyczanie? Jak długo tak można?
Ksero? To kosztuje najczęściej więcej niż książka.
A zresztą skąd wziąć pieniądze, nawet na te kilka kartek???
Słyszałam opinie, że bezrobotni nie chcą brać udziału w bezpłatnych
szkoleniach organizowanych przez urzędy pracy. Tymczasem w moim
mieście wszyscy się o takie szkolenia biją - dochodzi do przypadków,
w których jakiś bezrobotny zgłasza na policję, że jego kolega dostał
się na szkolenie, bo 'skorumpował' urzędniczkę.
> Przyczyny osobiste mozna sobie zabrac ze soba.
Czy również współmałżonka, który ma najlepszą pracę, jaką jest
w stanie dostać, właśnie tutaj???
Ma tylko z mojego powodu szukać nowej, zwłaszcza że dla niego
to duże ryzyko, bo jest po czterdziestce?
A może założymy, że np. w takim Krakowie, to ja sobie jakiegoś
'zastępczego' małżonka znajdę? :)))
A zresztą: po co się widywać z rodziną codziennie? Pewnie sobie
mąż sam poradzi z dziećmi, albo znajdzie kogoś do pomocy ;)))
(bo teściowie i rodzice mają własne sprawy albo mieszkają zbyt
daleko).
> pracy mozna poszukac _przed_ przeprowadzka. Podjechac z raz
> w tygodniu do tego wiekszego miasta, przejsc sie po firmach,
> porozmawiac, poumawiac. Nie ma za co? A na stopa chocby, to
> nic nie kosztuje, prawda?
Jakbyś miała dwudziestoparoletnią córkę, która jeździła by
stopem w poszukiwaniu pracy, to jak byś się czuła???
Namawiałabyś ją do robienia tego dalej???
Nic nie kosztuje? Kierowcy chcą teraz opłaty za podwiezienie.
Czasem ceną jest uraz psychiczny po gwałcie, a czasem... życie...
(bo znajdą się np. tacy, którzy będą chcieli 'uczcić' swoje
urodziny).
Jeśli jest interesujące ogłoszenie, ale w Krakowie, to rozumiem,
że mam jechać stopem 400 km??? Nie ma sprawy! Po 2 dniach
jazdy, z nocowaniem na dworcu, odświeżę się w miejskiej fontannie
(żeby było taniej). Gorzej będzie w zimie.
> I dopiero po znalezieniu, zwinac sie
> z dotychczasowego miejsca i na spokojnie przeprowadzac.
A po roku nienagannej pracy pracodawca powie, że przyszedł czas
na zmiany (czytaj: zwalniam pana/panią) i znowu przeprowadzka?
'Przechodzenie' się po firmach nie działa tak, jak kiedyś, bo wszyscy
to robią.
Dzisiaj najczęściej nie chcą w ogóle z Tobą porozmawiać, choćbyś
ich 'zgwałciła'. Nie do wszystkich firm można tak po prostu wejść,
bo jest jakaś portiernia i wpuszczają tylko umówionych.
A umówić się nie można, bo traktują jak natręta - słyszę, że nie ma
pracy, nie będzie, że mają tu całe kartony takich dokumentów jak
moje, a na moje stwierdzenie, że w takim razie dołożę jeszcze i swoje
do tej 'kupki', to słyszę co najwyżej - proszę zostawić na portierni.
Odnoszę wrażenie, że co niektórzy myślą, że wszyscy mają wyższe
studia i dyplom MBA.
Spora część naszego społeczeństwa ukończyła tylko zawodówkę,
albo ma tylko wykształcenie średnie.
Nie licząć sklepów, firm zatrudniających 'fizycznych' -
firmy chcą teraz zatrudniać tych w wykształceniem wyższym.
Wszystkie instytucje państwowe są teraz zobligowane
do zatrudniania osób z wyższym.
W firmie mojego męża zwolniono wszystkich, którzy mieli
wykształcenie średnie i wszystkich po 45 roku życia (niezależnie
od wykształcenia) - to była już trzecia reorganizacja (czytaj: 'czystka')
w ciągu dwóch lat - założenia tej ostatniej, to zwolnienie 800 osób
w całym kraju.
Nie wszyscy są tacy zdolni, nie wszyscy są w stanie się czegoś
więcej nauczyć. Czy odmówisz im prawa do życia???
Czy potępisz ich za to, że nie próbują się kształcić, nie mają wyższych
ambicji, a tylko chcą spokojnie żyć???
Ludzie są różni i nie wszyscy muszą uczestniczyć w wyścigu szczurów.
> Bez korepetycji tez sie da uczyc, zapewniam. Ten koszt mozna
> wiec spokojnie pominac, ewentualnie po znajomych poszukac czy
> rozliczyc sie bezgotowkowo.
A to już bywa różnie, bo np. w nauce języka obcego ważna jest
odpowiednia wymowa. Nie wiem, jak można się nauczyć języka obcego
samodzielnie, jeżeli nie ma pieniędzy na książki, kasety?
Pomyśl o ludziach, którzy nie mają w dzisiejszych czasach łazienki i myją
się w misce - nie dlatego, że tak chcą, tylko nie ma pieniędzy na materiały.
> Ale tak, to jest spory problem. Czytalam niedawno wypowiedz
> jednej matki, ktora jasno mowila ze jej dzieci szkol nie beda
> konczyc, bo jak dostaje jakiekolwiek pieniadze to wyda je na
> dom i jedzenie a nie na nauke dla dzieci.
>
> zeby nie dawac tam ludziom gotowki "na dzieci", bo ta gotowka
> wcale na dzieci nie pojdzie.
Po jednej wypowiedzi oceniłaś całą sytuację na wsiach i w ubogich
rejonach??? Rozumiem, że zaraz odpowiesz, że w tych byłych
PGR-ach to rodzice tylko wydają pieniądze na picie jaboli???
> 1. Dofinansowanie podrecznikow i potrzebnych do nauki rzeczy,
> przy czym wszystkie one nalezalyby do szkoly, znajdowaly sie
> w tej szkole a uczniom bylyby wypozyczane na okres nauki.
> Zapobiegnie to sprzedawaniu ich przez rodzicow.
Z tym się akurat zgadzam. Kiedyś były czasy, że wszystkie podręczniki
tak właśnie funkcjonowały i wcale nie był to taki zły pomysł.
Nie wiem, czy wiesz, ale w tej chwili już sporo szkół właśnie tak robi
(dla uboższych dzieci).
> 2. Dofinansowanie wyzywienia dzieci i mlodziezy uczacej sie, na
> terenie szkoly. W tym momencie rodzicom bedzie wrecz na reke
> zeby dzieciak do tej szkoly latal, bo nazre sie i nie mniej
> bedzie kosztowalo wykarmienie go w domu.
No to przecież też już robią. A o akcji Pajacyk słyszałaś?
Ciekawa była reklama tej akcji - adekwatna do dyskusji w tym wątku:
lalka Barbie pyta Kena: "Co będzie dzisiaj na deser?", a drewniany
pajacyk, półkę niżej (!) - myśli: "Czy będzie dzisiaj obiad?"
Ja widzę, że niepotrzebna była ta reklama, bo ci w tym wątku, którzy
mają takie cudowne rozwiązania na wszystko - nie wiedzą o co chodzi...
> Chodzi generalnie o to, zeby maksymalnie odejsc od pomocy stricte
> gotowkowej, bo wiadomo z gory ze te pieniadze po trafieniu w rece
> rodzicow, na nauke dzieciakow nie pojda. Albo pojda sporadycznie.
> Z drugiej strony dac cos, co sprawi ze z punktu widzenia tychze
> rodzicow, wygonienie dzieciaka do szkoly bedzie pozytywne.
A myślisz, że ci rodzice nie dali by wszystkiego dla swoich dzieci???
Czy posądzasz ich o brak matczynej/ojcowskiej troski o ich przyszłość???
Pomijam wypadki skrajne, ale Ty tak uogólniasz, aż się chce płakać...
> > Czy tez matka wychowujaca samotnie dzieci w wieku szkolnym.
>
> Te dzieci to jej sie znikad nie wziely zauwaz... Kwestia tego
> ktora czescia ciala sie mysli. Nalezaloby glowa, i sie jednak
> nie rozmnazac jak nie ma ku temu warunkow.
No nie, teraz to już przesadzasz na całego!
Wytłumacz to wdowom, wytłumacz matkom, które się rozwiodły,
a ojciec nie płaci.
Jeśli kobieta miała 10 lat temu pracę i nie przeszkaszało jej to
w urodzeniu trójki dzieci, które mogła wysłać do przedszkola i dalej
pracować, a dzisiaj nie ma pracy - to ma je zabić??!!
Znowu posługujesz się uogólnieniem - przypadkami, gdzie 'co rok
to prorok'. Pamiętaj jednak, że mamy niż demograficzny, kobiety teraz
nie decydują się na dziecko (bo im to w karierze przeszkadza - nie mają
czasu, boją się utraty pracy), albo decydują się bardzo późno (wcześniej
nie miały czasu, a teraz strach i ostatni dzwonek).
W tym układzie, to może tak być, że to właśnie dzieci z tych wielodzietnych
rodzin będą większością społeczeństwa. To one powinny zarabiać, abyś
Ty mogła mieć wypłacowną emeryturę.
Kiro, dlaczego Ty na podstawie pojedynczych przypadków tak bardzo
uogólniasz. Nie jesteś w tym osamotniona, ale po prostu nie rozumiem,
jak można myśleć o innych tak 'z góry', z wysokiego stołka.
Po wcześniejszych Twoich postach miałam wrażenie, że jesteś kobietą
dojrzałą, z doświadczeniem. Myślę, że takie osoby są trochę inaczej
nastawione do tych 'innych', nie ze 'swojej' grupy.
Ale chyba się rozczarowałam... ? :) ? :(
A propos hasła: "najedzony głodnego nigdy nie zrozumie":
=======================================
Na szkoleniu pewnej grupy bezrobotnych, gdzie padło stwierdzenie
od kogoś, że jest mu trudno przeżyć - pani - szkoleniowiec,
stwierdziła, że: "no tak, ja Was rozumiem, sama się zastanawiam,
co ja dzisiaj wleję do samochodu [w domyśle - benzyna]".
Całą resztę po prostu zatkało, aż jedna kobieta krzyknęła, że
ona się zastanawia, co dzisiaj wleje DO GARNKA!
--
Koziorozec
-
46. Data: 2005-09-02 22:35:52
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Koziorozec [Fri, 2 Sep 2005 23:13:42 +0200]:
> A jeżeli nie masz za co żyć???
To wtedy lapie cokolwiek do czasu, kiedy podciagne sie nieco
i bedzie mnie "stac" na cos lepszego. Nie urodzilam sie z fura
forsy, moja rodzina majatki juz dawno potracila. Wbrew temu
co Ci sie pewnie wydaje, zdarzaly mi sie rozne sytuacje w zyciu.
Na sytuacje wplywu nie mam, na to co z nimi robie -- zawsze.
> Jeśli odcięli Ci już gaz, telefon, zalegasz za czynsz, kombinujesz,
> żeby nie odcieli Ci prądu, bo ciężko bez tego przeżyć (nawet wody
> na herbatę grzałką nie zagotujesz), masz dwójkę uczących się dzieci
> i mieszkasz w mieście (dobrze, jak to jest jeszcze w mieście), gdzie
> jest 37% bezrobotnych???
Nie wiem, nigdy do takiej sytuacji nie dopuscilam i zapewniam
Cie, ze nie dopuszcze. Ale sytuacje bez wyjscia nie istnieja,
kwestia uporu. Mialam w technikum kumpla, ktory pochodzi z tej
tak tu z uporem walkowanej wielodzietnej, biednej wiejskiej
rodziny. Dal sobie rade bo uparl sie, ze zmieni swoje zycie.
Dla mnie bezrobocie oznacza tylko brak etatow. Nie oznacza
natomiast, ze nie ma co ze soba zrobic.
> Wiesz, ile jest takich ludzi???
Wiem. I juz pisalam, nie czepiam sie absolutnie tych, ktorzy
faktycznie nie sa w stanie. Czepiam sie tych, ktorzy mimo ze
maja calkiem sporo, nic z tym nie robia bo wola siedziec na
dupskach i czekac az ktos im da posadke. I czepiac sie bede.
>> Wyksztalcenie mozna uzupelniac przez cale zycie, nie ma tutaj
>> ograniczen wiekowych przeciez. Jezeli ktos tak czy inaczej nie
>> ma pracy, siedzi w domu i zastanawia sie co ze soba zrobic, to
>> co stoi na przeszkodzie zeby sie w tym czasie doksztalcic?
> A za co???
Jak za co? Sorki, taki jeden ;) tutaj pisze ze chce sie nauczyc
robic strony WWW, ma dostep do Internetu w ktorym jest od zarabania
roznych tutoriali i podrecznikow i co robi? Nic nie robi. Mimo ze
juz mu nawet tutaj pare osob powiedzialo ze tak tez sie da. Ale on
nie ma czasu. No to jak nie ma to niech nie narzeka.
Nie kazdy rodzaj nauki wymaga nakladow finansowych, masy rzeczy
mozna sie nauczyc samodzielnie, wymieniajac sie z kims na costam
innego, cwiczac prywatnie u siebie w domu. I akurat informatyka
(w potocznym tego slowa znaczeniu jakby sie ktos czepil) jest
taka dziedzina, w ktorej bardzo duzo mozna samodzielnie. A wrecz
nalezy samodzielnie. Tylko ten czas sobie trzeba znalezc.
> A teraz załóżmy, że ktoś mieszka w mieście, gdzie jest jakaś
> uczelnia i ma możliwość dostania się na studia dzienne.
> W jaki sposób uczyć się bez książek???
Biblioteki pozamykali?
> Nawet używane kosztują. Pożyczanie? Jak długo tak można?
5 lat zdaje sie. Tak, znam takich. Tak, skonczyli studia.
Nie, nie na samych najnizszych ocenach.
> Słyszałam opinie, że bezrobotni nie chcą brać udziału w bezpłatnych
> szkoleniach organizowanych przez urzędy pracy.
Mhm. To miedzy innymi moja opinia, jako ze swego czasu, jak
jeszcze myslalam ze z ludzmi da sie normalnie, angazowalam sie
w rozne tego typu pomysly i projekty.
Inna sprawa, ze wiekszosc takich kursow, z tych ktore mialam
okazje obejrzec, nieszczegolnie przydatna byla. Nie wiem kto
to organizuje, ale mam wrazenie ze absolwenci ;>
> Tymczasem w moim mieście wszyscy się o takie szkolenia biją
I w jaki sposob ci, ktorzy sie dostali, wykorzystuja je tak
na codzien, w praktyce?
>> Przyczyny osobiste mozna sobie zabrac ze soba.
> Czy również współmałżonka, który ma najlepszą pracę, jaką
> jest w stanie dostać, właśnie tutaj???
Mowilismy o zapadlych wiochach w ktorych nie ma pracy, czy
cos nam sie w miedzyczasie zmienilo? ;> Ale dobra, moj tato
wyjezdzal czesto za granice, czasami na rok-dwa, pojawial sie
raz w miesiacu na weekend. Fakt, nie bylo to najwygodniejsze
ale najsensowniejsze. Wrocil na dluzej jak juz bylo go stac
na wlasna firme i zycie znormalnialo.
Ja rozumiem ze mozna nie miec na to ochoty, tez bym nie miala
i zapierala sie wszystkimi lapami zapewne. Ale ja nie mam noza
na gardle; majac go, pewnie przezylabym jakis czas w ten sposob.
> Ma tylko z mojego powodu szukać nowej, zwłaszcza że dla niego
> to duże ryzyko, bo jest po czterdziestce?
Przeciez nikt mu nie kaze jej rzucac. Ale szkodzi w czyms
rozejrzenie sie, czy przypadkiem "tam" nie znajdzie sie tez
jakas sensowna praca? Sprobowanie nic nie kosztuje przeciez,
a jest to niezerowa szansa na poprawe sytuacji rodziny.
> A może założymy, że np. w takim Krakowie, to ja sobie jakiegoś
> 'zastępczego' małżonka znajdę? :)))
A to jak juz sobie chcesz :))))
> Jakbyś miała dwudziestoparoletnią córkę, która jeździła by
> stopem w poszukiwaniu pracy, to jak byś się czuła???
Jak, pardon, ostatnia fizda ktora nie potrafila wlasnemu
dziecku zapewnic odpowiednich warunkow zycia. I w tej chwili
robie wlasnie wszystko, zeby sie tak za te 20 lat nie czuc.
> Namawiałabyś ją do robienia tego dalej???
Nie no, oczywiscie ze nie, kupilabym jej flaszke i razem
urznelybysmy sie jeczac jak nam zle i paskudnie jest...
> Nic nie kosztuje? Kierowcy chcą teraz opłaty za podwiezienie.
> Czasem ceną jest uraz psychiczny po gwałcie, a czasem... życie...
> (bo znajdą się np. tacy, którzy będą chcieli 'uczcić' swoje
> urodziny).
No to musial ten stop solidnie zdziczec, bo jezdzac ta metoda
po kraju jakos nie zdarzylo mi sie zeby mnie zadzgali. Chyba
ze cos mnie ominelo ;>
> Jeśli jest interesujące ogłoszenie, ale w Krakowie, to rozumiem,
> że mam jechać stopem 400 km??? Nie ma sprawy!
Skupic sie na konkretnym miescie, zebrac oferty, poumawiac sie
tak, zeby obskoczyc w ciagu 2-3 dni jak najwiecej z nich, na
szybko zorganizowac sobie jakies spanie -- byly podpowiedzi jak.
> A po roku nienagannej pracy pracodawca powie, że przyszedł czas
> na zmiany (czytaj: zwalniam pana/panią) i znowu przeprowadzka?
A to juz ryzyko kazdego etatowca. Jak dla mnie ono jest za duze.
Z drugiej strony, jak dla mnie takze wybor pomiedzy "napewno nie
mam pracy" a "byc moze strace prace w przyszlosci" jest prosty.
A Ty co proponujesz? Usiasc na tylku i nie robic nic?
> Odnoszę wrażenie, że co niektórzy myślą, że wszyscy mają wyższe
> studia i dyplom MBA.
> Spora część naszego społeczeństwa ukończyła tylko zawodówkę,
> albo ma tylko wykształcenie średnie.
Ano. Ja mam srednie wiec wiem ze tacy tez sa ;)
> Nie wszyscy są tacy zdolni, nie wszyscy są w stanie się czegoś
> więcej nauczyć. Czy odmówisz im prawa do życia???
A gdzie ja im odmawiam prawa do zycia? Stwierdzam tylko, ze
niestety ale to zycie ma taka jakosc, jaka sobie jestes sama
w stanie zalatwic. Jesli nie potrafisz to nie potrafisz, nie
masz powodu plakac bo to Twoje prywatne zycie.
> Czy potępisz ich za to, że nie próbują się kształcić, nie
> mają wyższych ambicji, a tylko chcą spokojnie żyć???
No ale jesli to ich swiadomy wybor, to czego jecza ze im zle?
> Ludzie są różni i nie wszyscy muszą uczestniczyć w wyścigu szczurów.
Nie musza i wrecz nie powinni. Ale -- jak wyzej...
> A to już bywa różnie, bo np. w nauce języka obcego ważna jest
> odpowiednia wymowa. Nie wiem, jak można się nauczyć języka obcego
> samodzielnie, jeżeli nie ma pieniędzy na książki, kasety?
Nie wiem, ja sie nauczylam podstaw w knajpie ;) a reszty przy
okazji pomagania kumplowi, w miedzynarodowej firmie gdzie nie
bylo sily, albo gadasz albo sie nie porozumiesz.
> Pomyśl o ludziach, którzy nie mają w dzisiejszych czasach
> łazienki i myją się w misce - nie dlatego, że tak chcą, tylko
> nie ma pieniędzy na materiały.
No to czekam na Twoja propozycje: co z tymi ludzmi zrobic?
Moim zdaniem jedynym wyjsciem jest dla nich dostosowanie sie
do rzeczywistosci, albo tak im juz zostanie. A jak brzmi Twoj
pomysl na zrobienie z nimi czegos?
> Po jednej wypowiedzi oceniłaś całą sytuację na wsiach i w ubogich
> rejonach???
google.pl ==> slownik ==> przyklad
> Rozumiem, że zaraz odpowiesz, że w tych byłych PGR-ach to
> rodzice tylko wydają pieniądze na picie jaboli???
Etam, po co mam cos mowic jak lepiej wiesz co powiem? :)
> No to przecież też już robią.
No wiec skoro daja tym dzieciom pomoce naukowe i podreczniki
i karmia je w szkole, to czego im Twoim zdaniem jeszcze brak
do skonczenia tych szkol i zdobycia wyksztalcenia?
> Ja widzę, że niepotrzebna była ta reklama, bo ci w tym wątku,
> którzy mają takie cudowne rozwiązania na wszystko - nie wiedzą
> o co chodzi...
Nie ogladam TV od paru lat, wiec ja jej nawet nie widzialam.
> A myślisz, że ci rodzice nie dali by wszystkiego dla swoich
> dzieci???
Byc moze by dali, byc moze nie. Nie wszyscy rodzice sa swieci,
czesc to faktycznie beznadziejne przypadki. A nikt nie ma czasu
ani pieniedzy na sztab specjalistow oceniajacych na co zostanie
spozytkowany zasilek pieniezny. Dlatego praktyczniejszym w tym
momencie rozwiazaniem jest uwalic pieniezne i zapewnic tylko
pomoc konkretnie ukierunkowana i co najwyzej rzeczowa.
> Pomijam wypadki skrajne, ale Ty tak uogólniasz, aż się
> chce płakać...
To Ty uogolniasz. Ja dosc dokladnie rozgraniczam poszczegolne
grupy ludzi o ktorych pisze.
> No nie, teraz to już przesadzasz na całego!
Nie, tylko podpuszczam.
> Wytłumacz to wdowom, wytłumacz matkom, które się rozwiodły,
> a ojciec nie płaci.
I nie wziely nawet przez chwile pod uwage, ze moze sie zdarzyc
tak, ze zostana same? Jesli nie, to ja pod znakiem zapytania
stawiam ich umiejetnosc kojarzenia spotykanych na codzien
sytuacji z realnym zyciem. W tym realnym zyciu malzenstwa sie
czasami rozpadaja, a ludzie czasami umieraja -- i sa to tylko
niektore sytuacje, jakie nalezaloby rozwazyc.
> Jeśli kobieta miała 10 lat temu pracę i nie przeszkaszało jej to
> w urodzeniu trójki dzieci, które mogła wysłać do przedszkola i dalej
> pracować, a dzisiaj nie ma pracy - to ma je zabić??!!
Mhm, a miesko ugotowac, a ze skorek zrobic sobie torebke.
Chcialas mnie zszokowac? Nie wyszlo. Chcialas sprowadzic
sytuacje do absurdu? To ja sie dolaczylam; ciagniemy ten
absurd dalej, czy pogadamy normalnie?
> W tym układzie, to może tak być, że to właśnie dzieci z tych
> wielodzietnych rodzin będą większością społeczeństwa. To one
> powinny zarabiać, abyś Ty mogła mieć wypłacowną emeryturę.
Nie ja, ja na emeryture przechodze w wieku 35 lat co juz sobie
dawno postanowilam. Nie bierzesz natomiast pod uwage jednego,
dosc ciekawego czynnika: skoro pracownikow bedzie coraz mniej,
a bedzie coraz mniej, to zmniejszy sie tez konkurencja na rynku
pracy. Sytuacja wiec sama sie unormuje -- z punktu widzenia
tych pracujacych rzecz jasna.
A to, ze system emerytalny mamy idiotyczny, to zadna nowosc
chyba? Ktos jeszcze wierzy w to, ze ten system przetrwa? Ja
od dawna nie, stawiam ze jeszcze z 15 lat i obciazenia na tyle
przekrocza wplywy, ze to sie po prostu wypierdoli.
> Kiro, dlaczego Ty na podstawie pojedynczych przypadków tak
> bardzo uogólniasz.
Bynajmniej. To nie ja uogolniam, to Ty czytajac wybiorczo
rozciagasz moje konkretne przyklady na wszystkich, ktorzy
maja podobna sytuacje. Zwracalam juz na to innym uwage, ale
cos mi sie zdaje ze ponowne zwracanie na to uwagi nie ma
wiekszego sensu. I tak kazdy czyta to, co chce przeczytac.
> Ale chyba się rozczarowałam... ? :) ? :(
A to juz sama sobie ocen.
> A propos hasła: "najedzony głodnego nigdy nie zrozumie":
> =======================================
> Na szkoleniu pewnej grupy bezrobotnych, gdzie padło stwierdzenie
> od kogoś, że jest mu trudno przeżyć - pani - szkoleniowiec,
> stwierdziła, że: "no tak, ja Was rozumiem, sama się zastanawiam,
> co ja dzisiaj wleję do samochodu [w domyśle - benzyna]".
> Całą resztę po prostu zatkało, aż jedna kobieta krzyknęła, że
> ona się zastanawia, co dzisiaj wleje DO GARNKA!
Widzialam lepsze, bodajze w jakims serialiku dla mlodziezy. Klasa
dzieci VIPow, nauczycielka mowi ze ktostam byl bardzo glodny bo
nie mial chleba. Glos z sali "to nie mogl ciasta sobie wziac?".
Tylko -- co takie anegdoty realnie zmieniaja? Nadal kazdy z nas
odpowiada za siebie, nadal sytuacje mamy taka jaka mamy, i nadal
ci, ktorzy faktycznie nie sa nijak w stanie siebie utzymac sa
mniejszoscia. Gros ludzi, ktorzy tak mnie draznia swoimi "BO MI
NIE CHCA DAC" to po prostu ci, ktorym sie nie chce samemu wziac.
I nie, nie pisze o wszystkich, wyraznie napisalam o kim to bylo
wiec nie wyskocz mi znow z uogolnianiem.
Kira
-
47. Data: 2005-09-03 06:05:17
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: "vertret" <vertret@@@op.pl>
Użytkownik "Koziorozec" <k...@T...pl> napisał w
wiadomości news:dfafah$inp$1@inews.gazeta.pl...
> A jeżeli nie masz za co żyć???
> A za co???
> A zresztą skąd wziąć pieniądze, nawet na te kilka kartek???
> Czy również współmałżonka, który ma najlepszą pracę, jaką jest
> w stanie dostać, właśnie tutaj???
> A zresztą: po co się widywać z rodziną codziennie? Pewnie sobie
> mąż sam poradzi z dziećmi, albo znajdzie kogoś do pomocy ;)))
> Kierowcy chcą teraz opłaty za podwiezienie.
> 'Przechodzenie' się po firmach nie działa tak, jak kiedyś, bo wszyscy to
robią.
> Dzisiaj najczęściej nie chcą w ogóle z Tobą porozmawiać,
> Wszystkie instytucje państwowe są teraz zobligowane do zatrudniania osób z
wyższym.
> Nie wszyscy są tacy zdolni, nie wszyscy są w stanie się czegoś więcej
nauczyć.
> Ludzie są różni i nie wszyscy muszą uczestniczyć w wyścigu szczurów.
> Nie wiem, jak można się nauczyć języka obcego samodzielnie, jeżeli nie ma
pieniędzy na książki, kasety?
> Kiro, dlaczego Ty na podstawie pojedynczych przypadków tak bardzo
> uogólniasz. Nie jesteś w tym osamotniona, ale po prostu nie rozumiem,
> jak można myśleć o innych tak 'z góry', z wysokiego stołka.
> Po wcześniejszych Twoich postach miałam wrażenie, że jesteś kobietą
> dojrzałą, z doświadczeniem. Myślę, że takie osoby są trochę inaczej
> nastawione do tych 'innych', nie ze 'swojej' grupy.
> Ale chyba się rozczarowałam... ? :) ? :(
Kira tak "uogólnia" bo w ŻADNYM tekscie jaki był tutaj napisany przez
obronce bezrobotnym nie ma ŻADNEJ propozycji zrobienia czegoś przez
bezrobotnego. Sa tylko pretensje i wymagania od wszystkich innych. Spójrz na
swój tekst u góry.
Najbardziej mnie właśnie śmieszy tłumaczenie własnego próżniactwa niechęcią
do brania udziału w "wyścigu szczurów", gdy jednocześnie pokazuje sie, że
nie bierze sie udziału nawet w "wyścigu ślimaków". Ja nie mam ochoty byc
pilotem samolotu i nie płaczę, że nikt mi nie samolotu do kierowania i
zarobków pilota. Tymczasem dużo tu wypowiadających zachowuje sie jak
"rozwleczone" pięcioletnie dziecko- bo tylko dzieci żądają od rodziców nie
zastanawiając się skąd sie to weźmie. Kogoż innego ma obchodzic bardziej
twój żołądek niż ciebie samego? Kto wam takich bzdur naopowiadał, że sie
komukolwiek coś należy z samego powodu, że potrzebuje?
Jeszcze to kretyńskie wyszukiwanie u rozmówcy młodego wieku i braku
doświadczenia życiowego, co ma tłumaczyć jego niezrozumienie sytuacji.
Przecież to wy 40 letnie "dziadki" powinniście dawać przykład, że nie ma nic
na świecie za darmo a tymczasem skamlecie pod kościołem o jałmużne i
zagryźlibyście każdego, kto wam każe wstać z kolan i sie umyć.
Ja rzeczywiście nie zrozumiem nigdy części ludzi, bo mnie byłoby po prostu
wstyd przed wlasnymi dziećmi zachowywać się jak ostatnia łajza a dla wiele
tu osób sposobem na zycie stało sie wynajdywanie własnych słabości i
chwalenie sie nimi przed całym światem.
vertret
-
48. Data: 2005-09-03 07:16:25
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: vertret [Sat, 3 Sep 2005 08:05:17 +0200]:
> Kira tak "uogólnia" bo w ŻADNYM tekscie jaki był tutaj napisany
> przez obronce bezrobotnym nie ma ŻADNEJ propozycji zrobienia
> czegoś przez bezrobotnego.
Malo tego: w zadnym z tych postow nie ma nawet najmniejszej, tyciej
propozycyjk co z tymi bezrobotnymi wlasciwie zrobic. Owszem, jest
masa opowiesci jak im jest zle i ze powinno mi byc ich szkoda. No,
mi ich moze byc bardzo szkoda, ja moge nawet nad nimi plakac rzewnymi
lzami -- tylko co, najedza sie za to? czynsz oplaca? dzieciaki wysla
do szkoly czy na wakacje? Nie, prawda? Wiec jaki jest tego sens?
No ale ok, zalozmy sobie na chwile ze ci ludzie to sa kompletnie
bezwolne istoty nie majace wplywu na wlasne zycie -- czyli takie,
jakimi ich tu niektorzy maluja.
Jak brzmia propozycje ich bezwzglednych obroncow? W jaki sposob
tych ludzi nakarmic? Kto ma im kupic ubrania? Kto ma sie zajac
ich dziecmi, wyksztalcic je? Skoro juz ustaliliscie, ze:
a) oni sami tego nie powinni robic, i:
b) musza miec zapewnione warunki do zycia
-- to ja sie pytam: kto i w jaki sposob ma im je zapewnic?
Znajdzie sie choc jeden odwazny, ktory sprobuje odpowiedziec?
Kira (ja prywatnie nie widze problemu: przywrocic niewolnictwo,
niech sobie ci, ktorzy twierdza ze i tak nie maja zadnego
wplywu na swoje zycie zostana niewolnikami. chetnie zapewnie
im i mieszkanie, i jedzenie i opieke medyczna. ktos chetny?
bo jesli nie ma chetnych, to moze jednak ludzie lubia miec
wplyw na swoje zycie, co?)
(tak, to byla ironia)
-
49. Data: 2005-09-03 07:16:44
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: vertret [Sat, 3 Sep 2005 08:05:17 +0200]:
> Kira tak "uogólnia" bo w ŻADNYM tekscie jaki był tutaj napisany
> przez obronce bezrobotnym nie ma ŻADNEJ propozycji zrobienia
> czegoś przez bezrobotnego.
Malo tego: w zadnym z tych postow nie ma nawet najmniejszej, tyciej
propozycyjki co z tymi bezrobotnymi wlasciwie zrobic. Owszem, jest
masa opowiesci jak im jest zle i ze powinno mi byc ich szkoda. No,
mi ich moze byc bardzo szkoda, ja moge nawet nad nimi plakac rzewnymi
lzami -- tylko co, najedza sie za to? czynsz oplaca? dzieciaki wysla
do szkoly czy na wakacje? Nie, prawda? Wiec jaki jest tego sens?
No ale ok, zalozmy sobie na chwile ze ci ludzie to sa kompletnie
bezwolne istoty nie majace wplywu na wlasne zycie -- czyli takie,
jakimi ich tu niektorzy maluja.
Jak brzmia propozycje ich bezwzglednych obroncow? W jaki sposob
tych ludzi nakarmic? Kto ma im kupic ubrania? Kto ma sie zajac
ich dziecmi, wyksztalcic je? Skoro juz ustaliliscie, ze:
a) oni sami tego nie powinni robic, i:
b) musza miec zapewnione warunki do zycia
-- to ja sie pytam: kto i w jaki sposob ma im je zapewnic?
Znajdzie sie choc jeden odwazny, ktory sprobuje odpowiedziec?
Kira (ja prywatnie nie widze problemu: przywrocic niewolnictwo,
niech sobie ci, ktorzy twierdza ze i tak nie maja zadnego
wplywu na swoje zycie zostana niewolnikami. chetnie zapewnie
im i mieszkanie, i jedzenie i opieke medyczna. ktos chetny?
bo jesli nie ma chetnych, to moze jednak ludzie lubia miec
wplyw na swoje zycie, co?)
(tak, to byla ironia)
-
50. Data: 2005-09-03 09:55:43
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: " Marek" <m...@W...gazeta.pl>
Koziorozec <k...@T...pl> napisał(a):
> A jeżeli nie masz za co żyć???
..
> Wiesz, ile jest takich ludzi??? A to nie są jeszcze ci w najtrudniejszej
> sytuacji.
..
Ludzie, którzy są najtrudniejszej sytuacji, nie są obecni w necie,
bo najczęściej nie stać ich nawet na najsłabszy komputer, więc wygląda
na to, że są w mniejszości. Dla wielu dyskutantów świat bez dostępu
do netu nie istnieje, na takiej samej zasadzie, że nie istnieje informacja,
której nie można znaleźć w necie.
> > Wyksztalcenie mozna uzupelniac przez cale zycie, nie ma tutaj
> > ograniczen wiekowych przeciez. Jezeli ktos tak czy inaczej nie
> > ma pracy, siedzi w domu i zastanawia sie co ze soba zrobic, to
> > co stoi na przeszkodzie zeby sie w tym czasie doksztalcic?
>
> A za co???
> Szkoły policealne jeszcze można ukończyć za darmo (jeszcze
> można takie znaleźć).
> A teraz załóżmy, że ktoś mieszka w mieście, gdzie jest jakaś
> uczelnia i ma możliwość dostania się na studia dzienne.
> W jaki sposób uczyć się bez książek???
> Nawet używane kosztują. Pożyczanie? Jak długo tak można?
> Ksero? To kosztuje najczęściej więcej niż książka.
> A zresztą skąd wziąć pieniądze, nawet na te kilka kartek???
>
Najwięcej krzyczą i oczerniają bezrobotnych tacy, którzy ukończyli studia
za darmo, lub przy pomocy sponsorów. Nie można być dobrym na sudiach
i jednocześnie super czynnym zawodowo, żeby na nie zarobić i jeszcze
utrzymac siebie, a może i rodzinę. A poza tym nawet skończenie studiów,
pracy bezrobotnemu nie zapewni - zwłaszcza gdy jest poza obecnym przyjętym
podstawowym przedziałem wiekowym dla czynnych zawodowo.
O płatne studia też najwięcej krzyczą tacy, którzy ukończyli je za darmo.
> Słyszałam opinie, że bezrobotni nie chcą brać udziału w bezpłatnych
> szkoleniach organizowanych przez urzędy pracy. Tymczasem w moim
> mieście wszyscy się o takie szkolenia biją - dochodzi do przypadków,
> w których jakiś bezrobotny zgłasza na policję, że jego kolega dostał
> się na szkolenie, bo 'skorumpował' urzędniczkę.
>
Nie wiem na ile to reguła, ale zapewne tak.
Nawet przy okazji szkoleń dla bezrobotnych jest dyskrykminacja.
Dla osób do 25 roku życia, są kursy np. na admina sieci lokalnej,
na grafika komputerowego, czy serwisanta komputerów.
Dla osób po 25 roku życia, są kursy np. na brukarza, murarza, magazyniera
rajdowca na wózku widłowym, itp.
Wykopaliska świadczą o tym, że ludzie epoki kamienia łupanego bardziej dbali
o swoich słabszych i chorych niż teraz nowa polska cywilizacja
postsolidarnościowa.
> Odnoszę wrażenie, że co niektórzy myślą, że wszyscy mają wyższe
> studia i dyplom MBA.
> Spora część naszego społeczeństwa ukończyła tylko zawodówkę,
> albo ma tylko wykształcenie średnie.
> Nie licząć sklepów, firm zatrudniających 'fizycznych' -
> firmy chcą teraz zatrudniać tych w wykształceniem wyższym.
> Wszystkie instytucje państwowe są teraz zobligowane
> do zatrudniania osób z wyższym.
>
Sądząc po wypowiedziach, to na tej grupie lub podobnych, większość
stanowią tacy, którzy z racji wieku, wykształcenia i zawodu, nie mają
problemów i generalizują, oceniajac wszystkich i wszystko swoją miarą.
> W firmie mojego męża zwolniono wszystkich, którzy mieli
> wykształcenie średnie i wszystkich po 45 roku życia (niezależnie
> od wykształcenia) - to była już trzecia reorganizacja (czytaj: 'czystka')
> w ciągu dwóch lat - założenia tej ostatniej, to zwolnienie 800 osób
> w całym kraju.
>
To jest bardzo częste zjawisko, bo wyższe wykształcenie się bardzo
zdewaluowało - wyższe mają z porywach również np. barmani i kelnerki w pubach.
Nawet na takich z umową na czas nieokreślony jest wymyślony sposób,
wystarczy zlikwidować stanowisko, lub zmienić warunki umowy w sposób nie do
przyjęcia. No i 40+ przestaje się pałętać pod nogami i zużywać powietrze.
> Nie wszyscy są tacy zdolni, nie wszyscy są w stanie się czegoś
> więcej nauczyć. Czy odmówisz im prawa do życia???
> Czy potępisz ich za to, że nie próbują się kształcić, nie mają wyższych
> ambicji, a tylko chcą spokojnie żyć???
> Ludzie są różni i nie wszyscy muszą uczestniczyć w wyścigu szczurów.
>
Dla młodego wilka wygłodzonego brakiem lub niedostatkiem sukcesu, wszyscy
są zdrowi, zdolni i wykształceni - bo tylko w takim towarzystwie się obraca.
> Po jednej wypowiedzi oceniłaś całą sytuację na wsiach i w ubogich
> rejonach??? Rozumiem, że zaraz odpowiesz, że w tych byłych
> PGR-ach to rodzice tylko wydają pieniądze na picie jaboli???
>
Nie wszyscy bezrobotni to złodzieje, pijacy i nieroby.
Ilość miejsc pracy spadła tak drastycznie, że jeżeli na każdy wakat
jest min. 100, a na lepsze min. 1000 chętnych, to siłą rzeczy 99-999
kandydatów musi odpaść - a to wcale nie jest jednoznaczne z tym, że oni
są do niczego. To ilość miejsc pracy jest za mała.
> A propos hasła: "najedzony głodnego nigdy nie zrozumie":
> =======================================
> Na szkoleniu pewnej grupy bezrobotnych, gdzie padło stwierdzenie
> od kogoś, że jest mu trudno przeżyć - pani - szkoleniowiec,
> stwierdziła, że: "no tak, ja Was rozumiem, sama się zastanawiam,
> co ja dzisiaj wleję do samochodu [w domyśle - benzyna]".
> Całą resztę po prostu zatkało, aż jedna kobieta krzyknęła, że
> ona się zastanawia, co dzisiaj wleje DO GARNKA!
>
Przed zamkniętą fabryka stoi tłumek zwolnionych - wygłodzonych i obdartych.
Obok przed swoją limuzyna stoi właściciel - dobrze ubrany i odżywiony,
z cygarem w zębach - i mówi: wy tylko straciliście pracę, a ja zbankrutowałem.
Marek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/