-
31. Data: 2005-09-01 22:21:25
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: Paweł 'Styx' Chuchmała <s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl>
W artykule <df7kde$n04$1@atlantis.news.tpi.pl>
camel napisał(a):
> Tu jest pies pogrzebany a dywagowanie, że Kowalski sobie nie radzi i
> sam sobie winien, bo zamiast murarzem mógł zostać biogenetykiem lub
> prezesem banku jest tylko samouspokajaniem i zakłamywaniem
> rzeczywistości.
Jak ten Kowalski z Wrocławia to lepiej dekarzem. Ostatnio mi kumpel
narzekał, że nie może dobrych dekarzy znaleźć.
Pozdr,
--
Paweł 'Styx' Chuchmała
styx at irc dot pl
-
32. Data: 2005-09-01 22:29:09
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: Paweł 'Styx' Chuchmała <s...@h...t15.ds.pwr.wroc.pl>
W artykule <df7obv$mv0$1@nemesis.news.tpi.pl>
Kira napisał(a):
> W zwiazku z tym sytuacja
> sie nie zmieni, mozemy sie zakladac, i jedynym sensownym
> z punktu widzenia zwyklego czlowieka wyjsciem jest dostosowac
> siebie do sytuacji. Sytuacji do siebie nie dostosujesz.
Hm, zamach stanu. Przekupić armię i zostac dyktatorem. Wziąłbym się za to,
ale za leniwy jestem. ;)
Pozdr,
--
Paweł 'Styx' Chuchmała
styx at irc dot pl
-
33. Data: 2005-09-01 23:19:11
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: Bremse <bremse{usun.to}@wp.pl>
>> Lubisz być olewany? Lubisz gdy Twój czas jest marnowany? Gdy ktoś
>> sprawia sztuczne problemy?
>Imho to nie jest sztuczny problem - jak ktos szuka pracocholikow niech
>to napisze wyraznie w ofercie pracy .
>Kiedys pracowalem w duzej firmie produkcyjnej i sluzby techniczne
>mialy tam w niedziele i swieta dyzury domowe -byl rozpisany harmonogram na
>pol roku
>do przodu ; wybrani pracownicy musieli byc osiagalni pod telefonem (
>oczywiscie
>trzezwi ) i w ciagu okreslonego czasu dotrzec w razie potrzeby do zakladu.
>Moze dla ciebie to niewiarygodne ale tym ludzi placilo sie za gotowosc -
>zdaje sie ze bylo
>40% normalnej stawki godzinowej.
A proszę ich bardzo, mogą mieć nawet 140% jak sobie wynegocjują.
Poza tym do znajomej pytającego dzwonią wcześniej i mówią że za parę
dni może pracować, a nie że ma być pod telefonem i jak zadzwonią to
się natychmiast stawić.
>> Jak będziesz poważnie traktował innych, to masz większe szanse, że
>> będą Cię tak samo traktowali.
>
>Powazne traktowanie to zatrudnienie tylu pracownikow ilu trzeba do
>normalnego funkcjonowania
Zakład pracy, w którym pracowałem nie należał do mnie. Nie byłem też w
nim kierownikiem, więc mnie kompletnie nie obchodziło jak ktoś
prowadzi swój biznes. Jeśli ktoś znajdzie chętnych do pracy w takim
trybie to proszę bardzo. Jak mi przestała firma odpowiadać, to
poszukałem sobie innej pracy. Zawsze tak robię.
>firmy ciekawe czy ten market tez tak traktuje swoich pracownikow w kraju
>macierzystym - podejrzewam
>ze takie pomysly rodza sie w glowach genialnych polskich menadzerow .
Na zachodzie w supermarketach też, pomimo nazwy, super nie jest. Przy
rekrutacji pytają się, czy jak będą nadgodziny, to jesteś w stanie
pracować. Jest to jeden z elementów, który jest uwzględniany przy
rekrutacji pracownika.
Z innego miejsca pracy dzwoniono do mnie i pytano się czy mam ochotę
pracować i jeśli tak to za ile mogę się stawić.
Z jednej agencji pośrednictwa zadzwoniła do mnie pani o 13:10 i pytała
się czy mogę dziś pracować. A o której? Odpowiedź była, że od 13:00.
Na tym "wspaniałym" zachodzie jest to normalne (świadczą o tym również
doświadczenia znajomych), chcesz pracować to pracujesz, nie chcesz to
nie.
Poza tym warto spojrzeć na tą lepszą stronę medalu, przecież to nawet
lepiej jeśli Paweł spędzi romantyczny wieczór ze znajomą w czwartek, a
nie w piątek ;-) Dyskoteki, kluby i kawiarnie są mniej zatłoczone, a w
sobotę można wstać rano i np. na jakąś wycieczkę gdzieś skoczyć*.
--
pozdrawiam
Bremse
* jeszcze jest tyle miejsc do zwiedzenia... a mimo to pewnie pracować
będę... A co! Też sobie ponarzekam! ;-)
-
34. Data: 2005-09-02 00:43:22
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: "gromax" <g...@N...interia.pl>
>Użytkownik "Koziorozec" <k...@T...pl> napisał w
>wiadomości news:dfafah$inp$1@inews.gazeta.pl...
pretensje, pretensje, pretensje ... pierwsza rzecz która się nasuwa po
czytaniu podobnych opinii.
> A jeżeli nie masz za co żyć???
to trzeba zrobić tak, żeby było za co żyć.krótko mówiąc - zarobić. czyli
wykonać pracę, za którą zapłacą. czyli wykonywać to, co się potrafi lub
czego jest się w stanie nauczyć (najlepiej szybko, bo im szybciej się będzie
umiało tym szybciej sie będzie zarabiać)
> Jeśli odcięli Ci już gaz, telefon, zalegasz za czynsz, kombinujesz,
> żeby nie odcieli Ci prądu, bo ciężko bez tego przeżyć (nawet wody
> na herbatę grzałką nie zagotujesz), masz dwójkę uczących się dzieci
> i mieszkasz w mieście (dobrze, jak to jest jeszcze w mieście), gdzie
> jest 37% bezrobotnych???
może lepiej się powiesić. bo "mi nie dają".
Skoro doszło do tak skrajnego przypadku że już nie masz nic, to wiesz że
osiągnąłeś dno i należy się od niego odbić. mże wcale nie jest tak głęboko i
szybko uda się wypłynąc na powierzchnię. Oczywiście można dalej grzęznąć w
muł, ale żeby pójść w górę trzeba popracować rękami, nogami a najlepiej
jeszcze do tego skoordynować głową.
> Wiesz, ile jest takich ludzi??? A to nie są jeszcze ci w najtrudniejszej
> sytuacji.
Dużo. Wręcz - dużo za dużo. Pragmatycznie - im więcej ludzi których "nie
stać" (obojętnie z jakiego powodu - czy to węża w kieszeni czy to sytuacji
zyciowej), tym mniej towarów/usług sprzedanych i tym gorzej się kręci
ogólnie nazwana gospodarka. ludzie to jest potencjał który należy
wykorzystać.
> Wiesz, po prostu niektórzy chcą przeżyć. Powinnaś ich właśnie
> rozumieć, bo tak chcą jeszcze coś robić, a przecież mogliby się
> położyć, zdechnąć i nikt by nie zauważył. Albo chodzić do pomocy
> społecznej i domagać się ciągłego wspierania.
Ja akurat rozumiem. tylko ze wołami mnie nikt nie zaciągnie po tzw.
"zasiłek" czy inną "pomoc", bo wg. mnie są to tylko zadania pozorne. jednym
zleceniem 2-3 tygodniowym mozna być w stosunku do takiego zasiłku do przodu
na przynajmniej 2 - 3 miesiące.
> > to co stoi na przeszkodzie zeby sie w tym czasie doksztalcic?
> A za co???
> Szkoły policealne jeszcze można ukończyć za darmo (jeszcze
> można takie znaleźć).
primo - dokształcenie to nie tylko kilkuletnie kształcenie policealne. to
przede wszystkim kurs który pozwoli np. opanować sztukę posługiwania się
komputerem czy inną kasą fiskalną.
secundo - jezeli ktoś się chce dokształcić (podkreślam - chce a nie robi "bo
mi powiedzieli") to w jakimś konkretnym celu. Takim celem może być chęć
zarobienia na życie, żeby była w domu spowrotem ciepła woda czy prąd.
> A teraz załóżmy, że ktoś mieszka w mieście, gdzie jest jakaś
> uczelnia i ma możliwość dostania się na studia dzienne.
> W jaki sposób uczyć się bez książek???
> Nawet używane kosztują. Pożyczanie? Jak długo tak można?
> Ksero? To kosztuje najczęściej więcej niż książka.
> A zresztą skąd wziąć pieniądze, nawet na te kilka kartek???
hmm, i znowu mała wyliczanka:
prinmo- kilka lat temu nikt nie słyszał o takich urządzeniach jak komputer
czy ksero. Czyli udało się bez nich uczyć
secundo - obojętnie w jakiej formie ma się tekst, trzeba go przeczytać. A
skoro nie ma w jednej, to chyba należalo by znaleźć drugą. I po to sa
biblioteki, żeby z nich wypożyczyc książkę. czytelnie zeby taka książkę
przeczytać. to prawda że nie jest się w tym czasie w domu ale to tez ma swój
urok. tym bardziej że w wielu przypadkach nawet nie będąc studentem można
skorzystać z czytelni.
tertio - czy tak bardzo jest potrzebne ksero? Najważniejsze jest to co ma
się w głowie. I nie ma innej drogi żeby w niej sie znalazło jak nauka. i
wracamy do punktu drugiego. I zawsze można wziąć kartke papieru i na niej
wypisać sobie to co jest istotne żeby później sobie przypomniejć
> > Przyczyny osobiste mozna sobie zabrac ze soba.
> Czy również współmałżonka, który ma najlepszą pracę, jaką jest
> w stanie dostać, właśnie tutaj???
A może rozwiązanie z zyciem w czasowej rozłące będzie akurat lepszym
wyjściem niż życie bez środków na życie? Za każdym razem jest zupełnie inny
scenariusz
> Ma tylko z mojego powodu szukać nowej, zwłaszcza że dla niego
> to duże ryzyko, bo jest po czterdziestce?
jak wyżej. pisac własny scenariusz
> A może założymy, że np. w takim Krakowie, to ja sobie jakiegoś
> 'zastępczego' małżonka znajdę? :)))
tutaj w grę wchodzi morale. jednej i drugiej osoby. zaufania i tym podobnych
spraw
> A zresztą: po co się widywać z rodziną codziennie? Pewnie sobie
> mąż sam poradzi z dziećmi, albo znajdzie kogoś do pomocy ;)))
> (bo teściowie i rodzice mają własne sprawy albo mieszkają zbyt
> daleko).
lepiej nie mieć nic albo bardzo niewiele. wspaniała alternatywa.
> Jakbyś miała dwudziestoparoletnią córkę, która jeździła by
> stopem w poszukiwaniu pracy, to jak byś się czuła???
> Namawiałabyś ją do robienia tego dalej???
drzewiej bywało tak , że matka dawała dorastającemu dziecku tobołek z
jedzonkiem na kilka dni i dzieciak ruszał w świat. Bez znajomości (nawet
świata), środków na życie. i jakoś musiał przeżyć.
I wracał z tarczą albo na tarczy. Jak zwykle, zależało to od wielu
czynników, z czego te najwazniejse to szczęście (na co mamy niewielki
wpływ), predyspozycje (cecha wrodzona, tez niewielki wpływ ale może się
obrócić w atut jak się skoreluje z tym co się chce robić), wiedza (uczenie
życia od urodzenia - ja na przykład córze - lat 6 - nie pozwalam na to żeby
ktoś coś robił za nią , musi zrobić sama i ewentualnie mogę jej pomóc.
oczywiscie pozornie nie widze co robi bo cały czas obserwuję i podpowiadam
gdzie robi błędy) oraz umiejętności (pochodna predyspozycji i wiedzy)
> Nic nie kosztuje? Kierowcy chcą teraz opłaty za podwiezienie.
> Czasem ceną jest uraz psychiczny po gwałcie, a czasem... życie...
> (bo znajdą się np. tacy, którzy będą chcieli 'uczcić' swoje
> urodziny).
w swoim czasie moja siostra miała przypadek że gość wjechał w las. na
niedwuznaczną "propozycję" jak gość pokazał co tam ma stwoerdziłą krótko "z
czymś takim do mnie? nie rozśmieszaj mnie". gość zażenowany pojechał dalej i
trzeba było łapać następną okazję. W całości dotarła na miejsce i jakoś na
tym nie ucierpiała. pytanie - jak twoje dziecko jest przygotowane na
"przeciwności losu" ? jaką dałaś jej szkołę?
>
> Jeśli jest interesujące ogłoszenie, ale w Krakowie, to rozumiem,
> że mam jechać stopem 400 km??? Nie ma sprawy! Po 2 dniach
> jazdy, z nocowaniem na dworcu, odświeżę się w miejskiej fontannie
> (żeby było taniej). Gorzej będzie w zimie.
sorki. w swoim czasie wiele jeździłem stopem (teraz jak jestem w trasie to
zabieram ludzi choć jest ich baaardzo mało, nawet w wakacje). trasa
warszawa - monachium (z podstawową znajomością języka niemieckiego na
poziomie ja - nein, ich verstehe nicht) zajęła mi 28 godzin.
A poza tym akurat w krakowie na dworcu jest łaźnia, gdzie z kilka zł. można
się wyprysznicować. nie wiedziałbym gdybym nigdy do krakowa nie dojechał i
nie potrzebował się odświerzyć
>
> > I dopiero po znalezieniu, zwinac sie
> > z dotychczasowego miejsca i na spokojnie przeprowadzac.
>
> A po roku nienagannej pracy pracodawca powie, że przyszedł czas
> na zmiany (czytaj: zwalniam pana/panią) i znowu przeprowadzka?
pracować wydajnie i szukać nowego zajęcia. ja obecnie szukam zleceń róznego
rodzaju co dwa tygodnie do kilku miesięcy. na pracę pt. szukanie pracy
(zarobek w perspektywie z naciskiem na "może") poświęcam połowę czasu
poświęconego na wykonywaną pracę (zarobek bezpośredni z naciskiem na
"pewne"). I nie ma dla mnie znaczenia odległość 300 km (zlecenia mam
najczęściej w Warszawie, mieszkam na śląsku)
>
> 'Przechodzenie' się po firmach nie działa tak, jak kiedyś, bo wszyscy
> to robią.
szukać szukać pytać rozmawiać i się nie poddawać. życie to nie je bajka (ja
zawsze dopowiadam "jebajka, jebajka")
> Dzisiaj najczęściej nie chcą w ogóle z Tobą porozmawiać, choćbyś
> ich 'zgwałciła'. Nie do wszystkich firm można tak po prostu wejść,
> bo jest jakaś portiernia i wpuszczają tylko umówionych.
jest praca do wykonania pt. "jak wejść do kadr"
> A umówić się nie można, bo traktują jak natręta - słyszę, że nie ma
> pracy, nie będzie, że mają tu całe kartony takich dokumentów jak
> moje, a na moje stwierdzenie, że w takim razie dołożę jeszcze i swoje
> do tej 'kupki', to słyszę co najwyżej - proszę zostawić na portierni.
to zamiast "dołożę" może lepiej przekonać że oczywiście mają rację z tymi w
kartonie, ale twoje papiery powinny się znaleźć w teczce pracowników
zatrudnionych? przecież celem nie jest złożenie papierów "żeby leżały" tylko
żeby mieć zatrudnienie
>
> Odnoszę wrażenie, że co niektórzy myślą, że wszyscy mają wyższe
> studia i dyplom MBA.
njważniejsze to są umiejętności praktyczne. i to IMHO jest atut który nalezy
podkreślać
> Spora część naszego społeczeństwa ukończyła tylko zawodówkę,
> albo ma tylko wykształcenie średnie.
Każda osoba pracująca jest nam wszystkim potrzebna. Bo ona wydaje zarobione
pieniadze i będzie mogła np. zapłacic w sklepie albo robotnikowi żeby
wyremontować dom/mieszkanie
> Nie licząć sklepów, firm zatrudniających 'fizycznych' -
> firmy chcą teraz zatrudniać tych w wykształceniem wyższym.
zależy jakie firmy i do jakiej pracy. I nalezy przede wszystkim postawić na
własne atuty - wykształcenie zawsze można uzupełnić.
> Wszystkie instytucje państwowe są teraz zobligowane
> do zatrudniania osób z wyższym.
teoria. zawsze masz szanse przekonać pracodawcę że będziesz pięć razy
lepszym i wydajniejszym pracownikiem niż osoba z wykształceniem wyższym
>
> W firmie mojego męża zwolniono wszystkich, którzy mieli
> wykształcenie średnie i wszystkich po 45 roku życia (niezależnie
> od wykształcenia) - to była już trzecia reorganizacja (czytaj: 'czystka')
> w ciągu dwóch lat - założenia tej ostatniej, to zwolnienie 800 osób
> w całym kraju.
czyli trzeba poszukać nowej pracy, nowego zlecenia, nowego zarobku. szukanie
pracy to tez praca którą trzeba wykonać
>
> Nie wszyscy są tacy zdolni, nie wszyscy są w stanie się czegoś
> więcej nauczyć. Czy odmówisz im prawa do życia???
sami w ten sposób sie określają czy chcą coś robić czy nie. a chcieć to musi
być móc. no (another) way
> Czy potępisz ich za to, że nie próbują się kształcić, nie mają wyższych
> ambicji, a tylko chcą spokojnie żyć???
jak ich stać na życie bez rozwijania się...
> Ludzie są różni i ne wszyscy muszą uczestniczyć w wyścigu szczurów.
życie często jest brutalne. ma to swoje złe strony, ale dobre też.
> np. w nauce języka obcego ważna jest
> odpowiednia wymowa. Nie wiem, jak można się nauczyć języka obcego
> samodzielnie, jeżeli nie ma pieniędzy na książki, kasety?
lingwistą nie jestem, moja połowka tez nie. dlatego nabyłem płytkę w kwocie
1 zł, poszedłem do znajomego który miał program do nauki języka dla dzieci i
moja mała bryluje z wymową wsród dzieciaków na angielskim w przedszkolu.
koszt angielskiego dla dzieci w przedszkolu to ok. 30 zł miesięcznie. w tej
chwili wydatek niewielki, a na życie jej się przyda. ostatnio dziecko
wspominało że chciało by sie uczyć drugiego języka - niemieckiego. była to
propozycja dziecka, nic jej nie narzucaliśmy.
> Pomyśl o ludziach, którzy nie mają w dzisiejszych czasach łazienki i myją
> się w misce - nie dlatego, że tak chcą, tylko nie ma pieniędzy na
materiały.
znaczy się muszą na to zarobić.
>
> > 1. Dofinansowanie podrecznikow i potrzebnych do nauki rzeczy,
> > przy czym wszystkie one nalezalyby do szkoly, znajdowaly sie
> > w tej szkole a uczniom bylyby wypozyczane na okres nauki.
> > Zapobiegnie to sprzedawaniu ich przez rodzicow.
>
> Z tym się akurat zgadzam. Kiedyś były czasy, że wszystkie podręczniki
> tak właśnie funkcjonowały i wcale nie był to taki zły pomysł.
> Nie wiem, czy wiesz, ale w tej chwili już sporo szkół właśnie tak robi
> (dla uboższych dzieci).
wracamy do punktu z czytelnią o biblioteką. Tutaj oczywiście w grę wchodzi
sprawa z nauczycielami (np. dobór programu), ale nie słyszałem żeby ktoś
retrospektywnie zmienił Pana Tadeusza, metodykę całkowania czy teorię
względności. A to wszystko jest podane takze w tych starszych podręcznikach.
Poza tym dziecko tez może dorobić np. sprzątając mieszkanie u znajomych
którzy akurat mogą mu za to skapnąć parę złotych
>
> A o akcji Pajacyk słyszałaś?
projekt pozarządowy (PAH Janiny Ochojskiej). Kira raczej miała na myśli
wsparcie "państwowe", przynajmniej tak zrozumiałem.
> Ciekawa była reklama tej akcji - adekwatna do dyskusji w tym wątku:
> lalka Barbie pyta Kena: "Co będzie dzisiaj na deser?", a drewniany
> pajacyk, półkę niżej (!) - myśli: "Czy będzie dzisiaj obiad?"
> Ja widzę, że niepotrzebna była ta reklama, bo ci w tym wątku, którzy
> mają takie cudowne rozwiązania na wszystko - nie wiedzą o co chodzi...
Zapewniam cię, że większosć ludzi wie o co chodzi. tylko jedni załamują ręce
i krzyczą "olaboga" albo płaczą, a inni stwierdzaja że z krzyczenia i
płakania nie ma za wiele pożytku i trzeba wykonać jakieś ruchy żeby mieć na
życie. Z płaczu mozna mieć co najwyrzej morze łez, a z wysuszonej wody co
najwyej mieć "sól morską". są ludzie co robią nteres na wysuszaniu wody
morskiej. też zarobienie kasy.
i nie są to "cudowne rady na wszystko". Jak to podkreśla Młodkowski tvn24,
program "firma" - jezeli chcesz prowadzić dany biznes, musisz go dostosować
do swoich warunków i przeliczyć jeszcze raz. mówiąc językiem prostym -
trzeba wziąć swoje sprawy w swoje ręce. i liczyć, że ewentualnie będzie się
miało to szczęście że pójdzie łatwo, lekko i przyjemnie. czego oczywiscie
każdemu życzę.
> W tym układzie, to może tak być, że to właśnie dzieci z tych
wielodzietnych
> rodzin będą większością społeczeństwa. To one powinny zarabiać, abyś
> Ty mogła mieć wypłacowną emeryturę.
tu się nie zgodzę. moja emerytura powinna wynikać z tego co ja zarobię a nie
z tego co robią inni. bo później biora się takie wypaczenia, że trzeba
finansować rozwiązania które osobno finansowane być nie powinny. Przykładem
jest "wyskok przedwyborczy" górników
> A propos hasła: "najedzony głodnego nigdy nie zrozumie":
> =======================================
> Na szkoleniu pewnej grupy bezrobotnych, gdzie padło stwierdzenie
> od kogoś, że jest mu trudno przeżyć - pani - szkoleniowiec,
> stwierdziła, że: "no tak, ja Was rozumiem, sama się zastanawiam,
> co ja dzisiaj wleję do samochodu [w domyśle - benzyna]".
> Całą resztę po prostu zatkało, aż jedna kobieta krzyknęła, że
> ona się zastanawia, co dzisiaj wleje DO GARNKA!
a dla kobiety prowadzącej szkolenie dojazd do pracy = zarobienie pieniędzy =
nalanie do garnka. jak dla mnie jest to bardzo proste równanie. najwyraźniej
dojeżdża samochodem, bo takie rozwiązanie jej się bardziej opłaca. zdrożne
jest to jak wiele osób nie rozumie takiego równania. a czas to pieniądz (nie
rzadko)
>
> --
> Koziorozec
>
gro (uff)
-
35. Data: 2005-09-02 05:43:54
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Paweł 'Styx' Chuchmała [Thu, 1 Sep 2005 22:29:09 +0000 (UTC)]:
> Hm, zamach stanu. Przekupić armię
Jaka armie, skad ja Ci w tym kraju armie wytrzasne? ;))
> i zostac dyktatorem.
U nas? Takim dyktatorem od dyktowania sekretarce chyba ;)
> Wziąłbym się za to, ale za leniwy jestem. ;)
Ano wlasnie. I tu jest caly dzinks... Chociaz tak, jak sie
zarzekalam ze w zyciu zadnej polityk, tak sie pare miesiecy
temu zaczelam powaznie zastanawiac... bo faktycznie, innej
drogi zmienienia tu czegokolwiek nie widze.
Tylko nie wiem czy mi sie chce zmieniac :>
Kira
-
36. Data: 2005-09-02 06:34:52
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: badzio <b...@n...epf.pl>
Kira napisał(a):
> No to nie zrozumiales. Tu nie chodzi o to, ze nalezy zostawic
> kazdego samemu sobie, tylko o to, ze wiekszosci narekaczy jak
> nawet pod nos podetkasz rozwiazenie i nim pomerdasz, to im nie
> da nawet do myslenia. O zlapaniu go nie wspominajac. Ona nie
> tylko zlapala ale znalazla swoje wlasne.
Ale ta dziewczyna miala szczescie ze spotkala Ciebie (czytalem Twoje
relacje na pl.osc.prawo). Ale jednak jest wiele osob, ktore nie maja
takiego szczescia, nie spotkaly na swojej drodze nikogo, kto by im
pomogl, wskazal droge
--
Michal "badzio" Kijewski
JID: badzio(at)chrome(dot)pl
GG: 296884, ICQ: 76259763
Skype: badzio
-
37. Data: 2005-09-02 06:56:58
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: Kanta <k...@n...onet.pl>
Użytkownik Przemek napisał:
> Imho to nie jest sztuczny problem - jak ktos szuka pracocholikow niech
> to napisze wyraznie w ofercie pracy .
jakby to napisał to podejrzewam, że odzew na taką ofertę byłby nikły,
chyba, że warunki płacowe byłyby odpowiednie. patrząc na ogłoszenia
pracodawców to naprawdę czasami się zastanawiam czy przypadkiem taki
hr-owiec jednen z drugim pisząc oferty pracy nie robią ctr+c i ctr+v, bo
czasami tak to wygląda. więc jakby się w jednym pojawiło, to x firm od
razu by to skopiowało:)
> Kiedys pracowalem w duzej firmie produkcyjnej i sluzby techniczne
> mialy tam w niedziele i swieta dyzury domowe -byl rozpisany harmonogram na
> pol roku
> do przodu ; wybrani pracownicy musieli byc osiagalni pod telefonem (
> oczywiscie
> trzezwi ) i w ciagu okreslonego czasu dotrzec w razie potrzeby do zakladu.
> Moze dla ciebie to niewiarygodne ale tym ludzi placilo sie za gotowosc -
> zdaje sie ze bylo
> 40% normalnej stawki godzinowej.
podejrzewam, że tak jest w wielu firmach(szczególnie chyba w sektorze
it, bo tam mały przestój to mogą być wielkie stracone pieniądze). tylko,
że niestety w wielu firmach gotowość też jest wymagana o różnych
dziwnych godzinach, ale jeśli chodzi o wynagrodzenie to już nie jest tak
różowo. czasmi warto przed rozpoczęciem pracy uzgodnić właśnie takie
niby 'małe' szczegóły.
> Powazne traktowanie to zatrudnienie tylu pracownikow ilu trzeba do
> normalnego funkcjonowania
> firmy ciekawe czy ten market tez tak traktuje swoich pracownikow w kraju
> macierzystym - podejrzewam
> ze takie pomysly rodza sie w glowach genialnych polskich menadzerow .
no chyba nie tylko w polskich, ostatnio głośno było o polskich
pracownikach pracujących w tesco w anglii. jak się chce przetrzymać to
się bierze co jest, a jak chce się pracować i nie narzekać później to
się patrzy na umowę, a o to co w umowie nie ma a może się zdarzyć
dopytuje się szczegółowo.
papatki
kanta
--
czy to nie czas na małe conieco?
tak to jest właśnie ten czas..
-
38. Data: 2005-09-02 07:22:38
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: "makro_studio" <m...@p...fm>
Użytkownik " Marek" <m...@W...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:df7jko$6ef$1@inews.gazeta.pl...
> makro_studio <m...@p...fm> napisał(a):
>
>> Amen Asiu!
>> Mnie to szlag trafia że wszystkich którzy nie współczują bezrobotnym nazywa
> się
>>
>> bogatymi maminsynkami albo debilami którzy biedy nie zaznali. pfffff! No
> smiech
>>
>> na sali. A niby co w tym złego że człowiek do czegoś dojdzie po cięzkich
> latach
>>
>> charówy zamiast po błogich latach lenistwa na bezrobociu? Mnie też nikt nie
>> pomagał a jakoś sobie radzę i nie narzekam, a jak mi sie pare razy praca
> nie
>> podobała to znalazłam inną i jakoś dziwnym trafem bez wielkiego halo ani
>> znajomości. Po prostu żeby pracowac to trzeba się napracować. ale co
> niektórzy
>> demokrajca do głowy uderza i biorąc przykład z górników wolą sobie
> pokrzyczeć
>> niż zabrać się do roboty, o wykształceniu już nie mówiąc.
>>
> No to teraz przyznaj się ile masz lat i jakie masz wykształcenie :)
> No i jaki jest twój stan rodzinny :))
>
> Marek
>
:) lat 26, wyższe, stan rodzinny 1+1 :) a co to ma do rzeczy?
Pozdr. A.D.
-
39. Data: 2005-09-02 07:25:32
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: badzio [Fri, 02 Sep 2005 08:34:52 +0200]:
> Ale jednak jest wiele osob, ktore nie maja takiego szczescia,
> nie spotkaly na swojej drodze nikogo, kto by im pomogl, wskazal
> droge
Ale z drugiej strony jest od cholery takich, ktorym ktos jak
najbardziej chcial pomoc i wskazac, ale poniewaz musieliby sie
do roboty wziac albo nie daj boze zaczac odpowiadac za siebie,
to oni ta pomoc olali z gory na dol. Bylo w ZG kilka calkiem
ciekawych programow pomocy bezrobotnym, bezdomnym, samotnym
matkom -- zostaly zlikwidowane z braku chetnych.
A z Mala, skoro czytales, to wiesz ze nieco inna sprawa byla:
dziewczyna byla niepelnoletnia, wiec nie mogla za bardzo sie
udac w odpowiednie miejsca, bo od reki by ja zwineli i rodzince
kochajacej oddali. Chowala sie calkowicie celowo. I nie wiem,
pewnosci rzecz jasna nie mam, ale sadze ze po skonczeniu tych
swoich 18 lat i tak cos by zaczela robic. Ze wzgledu chociazby
na dzieciaczka.
Kira
-
40. Data: 2005-09-02 07:39:50
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka i musisz byc na kazde skinienie pracodawcy
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Krzysztofsf [Thu, 01 Sep 2005 23:47:28 +0200]:
> A kto narzekaczom daje te rozwiazania "pod nos" ?
Tutaj? Nikt nie da. To sie trzeba przejsc, rozejrzec, popytac
jakie ma sie mozliwosci. Istnieje calkiem sporo organizacji
non-profit, ktore za takie porady pieniedzy nie biora. Nasze
OHP np. dosc czesto organizuje darmowe doszkolenia np. dla
archiwistow na konkretne potrzeby konkretnych firm nawet, po
ktorych najlepsi dostaja oferte pracy. Innych miast nie znam,
tak ze podpowiadac moge co najwyzej na wlasnym terenie, na
innych trzeba sie jednak samodzielnie porozgladac.
Tak, czasami sa to rzeczy podtykane "pod nos": oglaszane
w gazetach, w urzedach pracy, nawet na plakatach widywalam.
Ale pierwszy krok to trzeba samemu zrobic. Mala tez mogla
wtedy sie zwinac i uciec, prawda? Ale rozwazyla ze mna
rozne mozliwosci i wybrala taka, w ktorej wiedziala ze sie
potrafi odnalezc.
> "Wyemigruj" albo "jedz do jeszcze wiekszego miasta" to
> sa rozwiazania?
Nie, to sa tylko podpowiedzi gdzie moze lezec rozwiazanie.
Podpowiedziami sa tez propozycje w jaki sposob sie mozna
doksztalcic -- tylko co z tego, skoro znajduje sie milion
powodow, dla ktorych jest to rzekomo awykonalne? Podpowiedzi
to takze propozycje jak i gdzie szukac, jak pisac dokumenty,
gdzie sie z nimi udac -- i nadal, milion powodow czemu nie.
Puscilam tu i na pl.biznes pewna propozycje. Zglosilo sie
szesc osob, wczoraj juz z jedna rozmawialam, maja szanse
ruszyc sie z miejsca. 6 osob. Reszta dalej siedzi i jeczy.
I niech sobie jecza, nie moja sprawa.
> Ktos sie zainteresowal jej sytuacja i zaproponowal u siebie
> czy u znajomego wykonywanie jakis czynnosci wzamian za pieniadze
> (czyli prace a nie akwizycje).
Owszem, prace. Ta praca nie powstala na jej potrzeby, byla
potrzebna taka a taka osoba do tego i tamtego. Fakt, sama
ja umowilam zeby pogadala i zobaczyla co z tego wyniknie,
ale zauwaz, ze dziewczyna nie miala juz czasu szukac zajecia
samodzielnie. Dostala konkretny adres pod ktory poszla i to
byla cala ta pomoc. Uczy sie rownolegle, i to juz sobie sama
wymyslila i zalatwila. Z malym dzieckiem, pracujac za male
pieniadze, wynajmujac pokoj, bez rodziny i przyjaciol --
ona jakos potrafi. Widac nie znalazla powodu dlaczego to sie
napewno nie uda ;P
> wiekszosc "narzekaczy" jakos nie ma podobnego szczescia.
Wiekszosci narzekaczy nie jest to bynajmniej potrzebne.
Maja domy, maja co jesc, maja jak widac nawet pieniadze na
dostep do Internetu. To nie sa zadne drastyczne warunki,
wymagajace az takiej interwencji kogos z zewnatrz.
Kira