-
61. Data: 2005-09-04 02:06:11
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: "gromax" <g...@N...interia.pl>
> A Ty czytasz w ogóle posty w wątku? Czy odpowiadasz tylko
> na te ostatnie? Przecież właśnie o tym pisałam
jakby tak się dokładnie przyjrzeć, to nie koniecznie. ale jest to tylko moje
skromne zdanie.
> - Kirze nie było
> żal ludzi, którzy pracują w supermarketach i są wykorzystywani,
> bo - według niej - sami sobie są winni, skoro zgadzają się na taką
> pracę.
ależ mi też tych ludzi nie żal. powiem więcej - może nie w hipermarkecie ale
w bardzo zbliżonej nisko płatnej pracy (a właściwie zleceniu) osobiście
brałem udzieł. wiedziałem na co się decyduję i czego się mogę po tym
spodziewać. I w tym czasie nauczyłem się kolejnej rzeczy - bezpośredniego
kontaktu z klientem detalicznym, indywidualnym. Poza małą kasą, tzw.
tymczasownikiem pracowym i w tym właśnie "wykorzystywaniu" itp. znalazłem
dodatkową cechę którą mogłem w sobie wykształcić. powiem krótko - przez
telefon, w rozmowie bezpośredniej poznałem mnóstwo sztuczek "czarujących
klienta". I do tego mam świadomość, że trzeba było przekonać ludzi do tego
że mimo skończonych studiów nie potrafią liczyć. bo im sie tylko wydaje, że
to rozwiązanie które im proponuję jest droższe. mieli rację, ale ja
potrafiłem udowodnić ze tak nie jest.
> W moim mieście jest kilka firm, o których powszechnie
> wiadomo, że ciągle zatrudniają nowych pracowników, a poprzednim
> nie płacą (między innymi supermarkety), albo (...) albo (..).
i czemu to świadczy? że warto tracić czas na taką pracę? trzeba widzieć
korzyść w tym co się robi.
> Ludzie łapią się czegokolwiek, aby tylko
> jakoś wyjść z tego dołka.
w tym takich prac jak "sprzątaczka, ochroniarz". to tak na marginesie
> Często decydują się na to spływanie zapłaty
> w ratach przez kilka miesięcy, bo i tak zawsze to jakieś pieniądze.
czyli mają świadomość tego na co się godzą. Świadczenie pracy to nic innego
jak wykonywanie czynności przynoszących przychód pracodawcy, a ten się
dzieli z pracownikiem. i w tym jest np. KP zeby regulować co, gdzie i jak
(praca, płaca i wszystko wokół). Jak mam wykonywać jakąś robotę to wiem co
się z tym wiąże - ile i kiedy na tym zarobię, czego się nauczę, ile będę
musiał dać z siebie itd itp.
> Dlaczego wszyscy Ci, którzy mają pracę,
nie mam pracy. wykonuję zlecenia. I bardzo się zastanawiam jak rozkręcić
własny interes, bo kasy nie mam
> jak słyszą bezrobotnych
> narzekających, że jej znaleźć nie mogą - uważają, że taki bezrobotny
> nic nie robi???
może i robią. ja widzę ze narzekają że "nie ma, nie dali, nie da się,
cykliści i motyrynkarze"
> Wyobraź sobie, że najczęściej narzekają ci, którzy
> właśnie robią sporo, aby się odbić od dna, ale czasem już nie wystarcza
> sił i uporu. Nieprawdą jest, że bezrobotni chcą, żeby im tylko dawać
> zasiłki, zapomogi, że mówią: 'dajcie mi pracę'.
widzisz, w ostatnim tygodniu "dorobiłem sobie" na czysto 450 zł. na czarno,
tzn fiskus nic o tym nie wie i nie ma prawa wiedzieć. nie mając złotówki w
kieszeni sprzedałem kilka sprzętów osobom zainteresowanym. powiem krótko -
sprzętem komputerowym. na niektórych rzeczach 10, na innych 50 zł. znalazłem
taniego sprzedającego, ludzi którzy taki sprzęt potrzebowali. nie majac w
kieszeni złamanej złotówki za pieniądze klientów kupiłem tani sprzęt,
sprzedałem drożej. robiłem to wieczorami, jednym klientem była firma i 6
klientów indywidualnych. w sobotę miałem dopiero czas żeby to odespać, ale
było co włożyć do garnka. a w niedzielę zrobiliśmy sobie ucztę zamawiając
pizzę do domu.
za pasem poniedziałek, o 7 trzeba kupić gazetę, od 9 do 17 czas zajęty na
wykonywanie zlecenia, około 18 będe spowrotem w domu i może się uda namówić
kilka nastepnych osób na sprzęt. i będzie co robić do końca tygodnia. a może
coś innego wpadnie do głowy żeby zarobić.
> Wyobraź też sobie, że nie wszyscy są przebojowi, nie wszyscy są tak
> śmiali i nie wszyscy mają tyle szczęścia, nie wszyscy też wierzą w siebie.
> A rady jest dawać bardzo łatwo, zwłaszcza jeśli patrzysz na kogoś
> z pozycji wysokiego stołka.
mój stołek jest bardzo wysoki - ma jakiś metr wysokości. oparcie połamane,
ale stoi. i mogę na nim siedzieć. a tak poważniej - jak pisałem, nie mam
tzw. stałej pracy. zleceń szukam codziennie i staram się mieć ciagłość
zarobku.
>
> Czy wiesz, ile osób w tej chwili pobiera zasiłek dla bezrobotnych???
> To jest naprawdę niewielki procent. Większość jest bez prawa
> do zasiłku.
hmm... prawo do zasiłku to 6 miesięcy. bardzo dużo czasu zeby mieć jakieś
zajęcie, czegoś się nauczyć, coś ze sobą zrobić żeby nie było płaczu. 6
miesięcy podczas których dostaje się kasę za przyjście do urzędu dosłownie
kilka razy i raz w miesiącu odstać swoje w kolejce. czyli kasa praktycznie
za darmo.
> Gdybyś miał na wychowaniu dzieci, to jedno zlecenie
> nie załatwiło by sprawy dla wszystkich.
mam na utrzymaniu swoją wspaniałą córę. i wiem że żeby za kilka lat mogła
się cieszyć ze miała fajne dzieciństwo muszę na to zarobić. i tak jak
pisałem - głównie zleceniami. niestety nieregularnymi i to jest główny powód
dlaczego nie DG.
> Trzeba je jeszcze zdobyć!
tak jak pracę, tak jak kasę. a poza tym zdobycie zlecenia czy pracy jest
opłacalne w czasie, bo po wykonaniu ma sie pieniążki albo populistycznie
"zupę w garnku"
> No i tak właśnie ludzie, w podobnej sytuacji robią - tylko, że najczęściej
> pracują na czarno - bez ubezpieczenia, emerytalnego itd., bo inaczej
> nie mieliby nawet tego. Tylko, że za kilkanaście lat będzie problem,
> co zrobić z osobami, które nie wypracowały sobie emerytury?
jak to powtarzała z uporem maniaka moja sp. babcia, wszystko jest dla ludzi
tylko trzeba to robić z głową. tak samo jest z zarabianiem na życie.
< ciach wywód o szkolnictwie w tym podręcznikach>
mnie też nie stać na kupno wszystkiego POTRZEBNEGO. Staram się jak mogę żeby
mieć, a mój prykład pisania ręcznego (a nie koniecznie korzystania z ksera)
miał na celu pokazanie że czasem trzeba dołożyć troszkę więcej starań żeby
mieć wiedzę. W końcu po to uczyliśmy się od zerówki (przynajmniej ustawowo)
czytać i pisać. ręcznie.
> Wyobraź sobie, że niektórzy KOCHAJĄ. Nie wiem, czy słowo to jest
> Ci znane (i nie chodzi tu o fizyczny aspekt).
duch i ciało musi istnieć w pełnej harmonii. nie da się oddzielić jednego od
drugiego. Nie wyzyjesz samym uczuciem jak i nie da się mieć boga z
pieniądza. "miłości, dodaj mi skrzydeł"
ale to już zupełnie NTG żeby myśl rozwinąć. przynajmniej ja nie widzę takiej
potrzeby
> Jak tak piszesz, to rozumiem, że nie jesteś jeszcze żonaty
> ani dzieciaty. Bo tylko taka osoba może coś takiego napisać.
> Zresztą, dla mężczyzn ważniejsza jest kariera zawodowa, a dla
> kobiet - rodzina.
tia... serdecznie współczuje jednej z koleżanek której kariera tak
przewróciła w głowie że (dosłownie) 3 miesięcznym dzieckiem zajmuje się jego
babcia, a mama w tygodniu pracuje i może się dzieckiem zajmować tylko w
weekendy. to tak jako przykład tego "kariera zawodowa głównie u mężczyzn".
mam już trójkę z coraz większym krzyżykiem na karku, żonę i dziecko w wieku
zerówkowym. I bardzo dobrze wiem co piszę. I wiem, że siedzenie na miejscu i
nic nie robienie oraz poddawanie się tylko "kochaniu" (niekoniecznie w
sensie fizycznym) nie pozwoli mi nalać do rzeczonego garnka. i życie w
zupełności mnie nie rozpieszcza, ale wziąłem się w pewnym momencie w garść z
mantrą "myśl, myśl i rób żeby było na prawdę dobrze". bo nie można patrzeć
krótkowzrocznie tylko perspektywicznie. teraz mam do wykonania robotę która
się kończy w tym tygodniu. półtora tygodnia przerwy i miesiąc roboty. tyle
wiem w krótkiej perspektywie czasowej. i maksimum swoich sił muszę
przeznaczyć na szukanie nowego zarobku. może uda się rozkręcić handel
sprzętem, jeszcze nie wiem.
>
> Bajeczki - też je lubię czytać ;>
"prawda, wszystko to być może. ja jednak między bajki włożę" cytat z
pamięci, dlatego może być niedokładny.
Ale jakby nie patrzeć, bajki są mądrością ludów.
Albo taki Lem. ładnych kilka lat temu napisał chociażby "bajki robotów".
kiedy o zaawansowanej technice mało kto z nas (jezeli był na świecie)
słyszał. i odnieś do współczesności. oraz do tego co napisałem w poprzednim
poście
< ciach wywód o gwałtach>
czyżbyś oczekiwała gotowej recepty na każdą sytuację? ja tytlko podałem
przykład reakcji młodej dziewczyny na
_rzeczywistą_sytuację_która_zaistniała_ a nie "coby gdyby". Współczuję
kobietom które przeżyły piekło. I wierz mi, wiem jakie piekło się w nich
rozgrywa "po fakcie".
I nie muszę mówić kobietom "po przejściach" tłumaczyć że to wina ich
rodziców. problem jest dużo bardziej złożony. tylko że jako rodzic mam
świadomość, że moja córka także może znaleźć się w takiej sytuacji. I jest
więcej niż pewne, że w takim właśnie momencie w pobliżu nie ma osób innych
jak napastnicy. kolejny wątek NTG, dlatego go nie ciagnę
> Super jest odbywać taką rozmowę po 28 godzinach nieprzespanych
> lub przespanych w lesie.
to był dojazd do Monachium, czyli ponad 1000 km
nie był to dojazd do pracy. przykład miał na celu pokazanie że dojazd 300 -
400 km to raczej będzie czas niewspółmienie mniejszy niż wspomniane przez
ciebie 3 dni. raczej kilka - kilkanaście godzin. mozemy się kłócić dalej, ja
ci tylko pokazuję że jest możliwe, a ty że jest milion różnych powodów
laczego tego nie robić. a i tak każde z nas pójdzie swoją drogą.
> Zdaje mi się, że Ty jesteś mężczyzną, a powiedz
> mi czy jeździłeś wtedy sam???
Jestem facetem. tak przynajmniej na biologii w klasie 7 wychodzio poza
wpisaniem w papiery.Od strony naukowej wiem od klasy 7 szkoły podstawowej, a
organoleptycznie... na pewno dużo wcześniej ale dokładnego czasu ci nie
podam. po prostu nie pamiętam
> Co byś powiedział o kobiecie/dziewczynie,
> która sama pojechałaby stopem i nocowała - no nie wiem, gdzie, chyba
> w lesie albo na dworcu?
Że jest zaradna? że wie co chce osiągnąc? że dla osiagnięcia celu potrafi -
w sumie niewiele - zaryzykować?
> > I nie ma dla mnie znaczenia odległość 300 km (zlecenia mam
> > najczęściej w Warszawie, mieszkam na śląsku)
> Ale kasę na przejazd masz? Czy może też jeździsz stopem?
na pierwszy przejazd musiałem pożyczyć. póxniej już w kieszeni było
>
> Stosuję już wiele chwytów - sporo osób zna mnie już
> z widzenia albo z głosu w słuchawce telefonicznej.
> Skoro jest faktycznie tak mało wolnych etatów, to żebym
> na głowie stawała, to i tak nic nie zdziałam.
to pokaż że jestes jeszcze bardziej skuteczna. była tu kiedyś na grupie
opowieść o człowieku który przez pół kilka miesięcy przychodził do firmy o 8
rano i wychodził o 17. siadał na recepcji i wyjmował gazetę. z czasem się
zaprzyjaźnił z pracownikami. pomagał jak było coś do zrobienia.. któregoś
dnia zadzwonił, że się tego dnia spóźni bo ma coś tam czym z jednej strony
rozbawił pracowników, a z drugiej przekonał pracodawcę i został zatrudniony.
życie pisze naprawdę rózne scenariusze, a każdy scenariusz jest indywidualny
>
> No to dam Ci przykład: 2 dni temu próbowałam przekonać
< ciach przykład z rozmową z pracodawcą bo "pół-produkt">
ciągle nie mam wyższego wykształcenia. mam wiedzę i umiejętności. dlatego
robię to co potrafię i uczę się nowych rzeczy. i się nie poddaję. bo jak bym
się poddał to bym przegrał. i wiem ze żeby przekonać to musze to zrobić ja a
nie nikt za mnie. i staram się słuchac ludzi mądrych, którzy wiedzą co i
jak.i się uczyć od nich
>
> > wykształcenie zawsze można uzupełnić.
> [...]
> > > Wszystkie instytucje państwowe są teraz zobligowane
> > > do zatrudniania osób z wyższym.
> > teoria. zawsze masz szanse przekonać pracodawcę że będziesz pięć razy
> > lepszym i wydajniejszym pracownikiem niż osoba z wykształceniem wyższym
> No to wyżej masz na to odpowiedź.
przykład który podałaś świadczy o tym, że w tym przypadku się nie udało.
moze trzeba użyć innego argumentu? może jakoś inaczej? może warto się
zastanowić co powinno być kulminacyjnym elementem który "zabije" pracodawcę
i przekona go że akurat ty a nie ktokolwiek inny?
> ja się ciągle gimnastykuję
> z tym wykształceniem.
ja też. ale to nie znaczy że mam się poddać, nie prcować, nie zyć, nie
istnieć. to oznacza tylko i aż tyle, że nie mam formalnego wykształcenia.
> Zwróć uwagę, że w większości ofert
> na pierwszym miejscu stawia się w Polsce właśnie wykształcenie.
właśnie - ofert. ale to nie znaczy że mam na nie nie odpowiadać. W końcu coś
wyjdzie.
> Starałam się o pracę w urzędzie skarbowym na referenta -
> moje papiery zostały odrzucone ze względów formalnych -
> brak wykształcenia wyższego, chociaż spokojnie dałabym
> sobie radę z obowiązkami na tym stanowisku.
urzędy państwowe. tak, miałem wątpliwą przyjemność współpracować. całe 3
miesiące i powiedziałem papa
>
> > > Czy potępisz ich za to, że nie próbują się kształcić, nie mają
> > > wyższych ambicji, a tylko chcą spokojnie żyć???
> > jak ich stać na życie bez rozwijania się...
>
> Ha! Dzięki temu w masarniczym znajdziesz osobę po studiach!
skoro sposobem rozwoju dla danej osoby jest właśnie praca w masarniczym...
> Do tego nie trzeba się rozwijać. Jako śmieciarz nie musisz kończyć
> kursów obsługi komputera i kasy fiskalnej.
do tego nie. ale może być przydatne żeby zarobić mniej, mieć czas na naukę i
startować gdzieś wyżej
> A jednak tacy ludzie są
> potrzebni. Jak o tym zapomnimy, to za kilka lat przyjadą do nas
> Turcy, Chińczycy, którzy będą pracować w tych zawodach za jeszcze
> niższe pensje.
za niższe to nie sądzę. ale jakby okazało ze w polsce na nisko płatnych
stanowiskach pracują "inastancy" to znaczyłoby że "swoi" pracują na
stanowiskach wyżej płatnych. a z tego wniosek ze w naszym kraju już sie
dzieje dużo lepiej
>
> Pewnie dużo osób chciałoby, aby było ich stać na przedszkole,
> a co dopiero na naukę języka obcego dla dziecka za 30 zł miesięcznie.
a ty uważasz że to jest wysoki koszt? to ja przepraszam. 30 zł to jest
jednorazowe umycie okien w jednym mieszkaniu. może dwóch. a, trzeba
pochodzić , popytać, porozwieszać ogłoszenia ....
> A wiesz, że Ty właśnie popełniłeś przestępstwo? Skopiowanie takiej
> płytki to naruszenie praw autorskich - zwykłe piractwo!
wiem. ale w razie kontroli którą - jak sądzę - chcesz właśnie do mnie wysłać
jestem w pełni kryty.
> Widzisz, Ciebie stać na przedszkole dla dziecka
> i wydanie 30 zł miesięcznie na naukę języka, a chciałeś zaoszczędzić
> na jakimś prostym programie nauki języka dla dzieci???
> A wiesz, że w ten sposób odebrałeś komuś zarobek?
wiem bo pracuję w szeroko pojętym IT i bardzo dobrze się orientuję w prawach
autorskich. i wierz mi - gdyby było mnie stać to miałbym komputer za 1000 zł
i kupowałbym legalne oprogramowanie, legalne płyty itd. i może (z naciskiem
na raczej nie) płaciłbym abonament rtv. mam komputer za 200 zł. A na życie
muszę mieć miesięcznie minimum 1100 zł. i musze je zarobić chociażby nie
wiem co. a zwykle udaje się sporo więcej. dlaczego? bo chcę,wierzę że
potrafię i muszę.
>
> > Poza tym dziecko tez może dorobić np. sprzątając mieszkanie
> > u znajomych którzy akurat mogą mu za to skapnąć parę złotych
>
> Wiesz, dzieci dorabiają w różny sposób i nie Ty na to pierwszy
> wpadłeś.
nie wpadłem na to tylko odpowiadałem na to co pisałaś
> Po to, aby było co JEŚĆ, a nie na książki - dzieciaki
> chodzą zbierać owoce, pomagają w wykopkach za ziemniaki
> dla całej rodziny, zbierają butelki.
pochwalam, jeżeli nie idzie to na takie podstawy jak jedzenie. od tego są
rodzice żeby zapewnić przynajmniej podstawowy byt dziecka.
> Co niektóre kradną węgiel,
> żeby było z czego napalić w piecu, albo zwijają jakieś żelaztwo
> i sprzedają jako złom.
tylko że jako rodzic na takie rozwiązanie nigdy bym się nie zgodził. nie
tędy droga.
>
> > Zapewniam cię, że większosć ludzi wie o co chodzi. tylko jedni załamują
> > ręce i krzyczą "olaboga" albo płaczą, a inni stwierdzaja że z krzyczenia
> > i płakania nie ma za wiele pożytku i trzeba wykonać jakieś ruchy żeby
> > mieć na życie.
>
> Tłumacz to głodnemu dziecku.
że "dla wspólnych koprzyści i dla dobra wspólnego wszyscy muszą pracować mój
maleńki kolego"? (z elementarza falskiego)
>
> System jest tak zbudowany, że jeśli w przyszłości nie będzie
> odpowiedniej liczby osób, które będą pracowały,
mam w związku z tym być propagatorem idei "co rok to prorok" ?
>to Ty możesz mieć
> problemy ze swoją emeryturą, zwłaszcza z odpowiednią jej wysokością.
dlatego na nią muszę zarobić ja a nie ktokolwiek inny. na razie w drugim
filarze mam na przynajmniej 20 miesięcy po wysokości netto "zasiłku". plus
to, co się udaje odłożyć na "czarną godzinę"
> Twierdzenie, że jest to chory system jest nie do końca prawdziwe,
> bo przyjrzyj się na jakiej zasadzie funkcjonują ubezpieczenia,
> choćby życiowe. Zawsze musi być jakaś ciągłość i ktoś nowy będzie
> wykupował takie ubezpieczenie, a dzięki temu będzie można wypłacić
> je Tobie w odpowiednim momencie.
system bankowy też działa na podobnej zasadzie. i ma to oznaczać że "ostatni
w kolejce" nie będzie mógł wypłacić swojej kasy (tak, wiem że to baaaardzo
duży skrót myślowy ale się powtórzę - NTG)
> Zwłaszcza ciekawe jest z tym samochodem i czasem, gdy ci bezrobotni
musieli
> przejść na pieszo kilka kilometrów do ośrodka szkoleniowego, bo urząd
pracy
> nie zwracał im za bilety komunikacji miejskiej, a tak w ogóle to szkolenie
> odbywało się w innym mieście i chciano przerzucić opłaty za ten przejazd
> na bezrobotnych (ze zwrotem po 1,5 miesiąca).
> A pani nie mogła przejść dwóch przystanków.
skąd wiesz że dwóch przystanków? ja tej wiedzy nie mam. ale nawet żeby to
było tylko 50 m. jej wybór, jej wydatki, ją na to stać.
> Ok. Dla niej to był środek do zarobienia pieniędzy. Ale użycie tego
> w kontekście, gdy bezrobotni mówili o tym, że nie mają z czego żyć,
> stwierdzenie, że się ich rozumie, to już głupota.
to prawda, że psycholog z niej marniutki. ale to z kolei dowodzi jak
niekompetentne osoby pracują w urzędach państwowych. A to z kolei jest
pochodną pieniędzy jakie w urzędach się zarabia.
Kiedyś jechałem pociągiem. jechał w przedziale człowiek, który pracował w
jednym z departamentów MSZ na jakimś główniejszym stanowisku. i bolał nad
tym, że zdarzyło mu się ze nie może jak zwykle lecieć samolotem do swojego
słuzbowego mieszkanka które po skończonej kadencji będzie mógł wykupić za
jakieś 25-30 tysięcy złotych. I co, mam się obraać na niego? taki po prostu
mamy chory system i już. droga żeby to zmienić prowadzi przez wiejską i jak
ktoś chce to zmienić niech tam się kieruje.
>
> --
> Koziorozec
>
gro
-
62. Data: 2005-09-04 05:04:14
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: "vertret" <vertret@@@op.pl>
Użytkownik "Koziorozec" <k...@T...pl> napisał w
wiadomości news:dfd9s7$8si$1@inews.gazeta.pl...
> Wyobraź sobie, że najczęściej narzekają ci, którzy właśnie robią sporo,
aby się odbić od dna, ale czasem już nie wystarcza sił i uporu.
Może masz racje i niepotrzebnie zarzucam bezczynność. Powiedz mi prosze co
konkretnego robią właśnie ci tutaj narzekający, aby się odbić od dna.
> Wyobraź też sobie, że nie wszyscy są przebojowi, nie wszyscy są tak
> śmiali i nie wszyscy mają tyle szczęścia, nie wszyscy też wierzą w siebie.
> A rady jest dawać bardzo łatwo, zwłaszcza jeśli patrzysz na kogoś
> z pozycji wysokiego stołka.
Zrozumiałem już, że z mojego wysokiego stołka łatwo mi się gada, ale z
pewnością widząc lepiej problem poradzisz coś bardziej życiowego dla
człowieka, który stanie przed tobą głodny i powie:
- nie jestem przebojowy
- nie jestem śmiały
- nie mam tyle szczęścia
- nie wierzę w siebie
Więc co konkretnego mu poradzisz na ten jego jakże trudny problem?
Bo przyznam się, że ja w pierwszym odruchu powiedziałbym: - To weź się facet
połóż i umrzyj!
> Primo: na uczelniach nie przyjmują teraz prac zaliczeniowych
> pisanych ręcznie
> Secundo: biblioteki nie posiadają tylu książek, aby starczyło dla
> wszystkich.
> Tercio: ksero jest właśnie potrzebne, gdy nie można w żaden sposób
> takiej książki dostać.
Ze wstydem sie przyznam, że tutaj też nie wiem co poradzić na ten jakże
konkretny problem i znowu musze cie prosić o porade.
vertret
-
63. Data: 2005-09-04 06:58:51
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: " Marek" <m...@W...gazeta.pl>
vertret <vertret@@@op.pl> napisał(a):
> Ja tez proszę o KONKRETNĄ radę dla bezrobotnych bo ja też juz czterdziestka
> za pare dni i w kazdej chwili moze sie kuroniowka zdarzyc.
>
Mnie prosisz o radę - jaja sobie razem z Kirą robicie, a bezrobocie
to nie kabaret.
Jacy wy oboje z Kirą jesteście szalenie monotematyczni.
Uczepiliście się jak rzep psiego ogona, tematu „konkretnej rady
dla bezrobotnych”.
Gdybym ja jako bezrobotny (i nie tylko ja) znał konkretne wyjście
na pokonanie barier, które ustawiła obecna polska rzeczywistość,
to być może bezrobocie byłoby poniżej 10%.
Piszę być może, bo zawsze trzeba brać poprawkę na to,
że ani Polska nie jest normalnym krajem, ani polskie społeczeństwo nie jest
w pełni normalne.
Czy wy nie rozumiecie, czy nie chcecie zrozumieć, że wasze
(i nie tylko wasze rady) są dobre, ale wyłącznie dla bezrobotnych, których
jeszcze pracodawcy w miarę chętnie przyjmują?
Jest powszechnie wiadome, że przedział względnej aktywności zawodowej
został ograniczony do przedziału 24-35 lat. Pozostali mają dla większości
pracodawców za krótkie, lub za długie cv.
Jest powszechnie wiadome, że inwalida III grupy stoi w kolejce po pracę
przed pełnosprawnym, nawet na stanowisko ochroniarza.
Jest powszechnie wiadome, że Polska jest „krajem ludzi uczących się”
(na studiach) w stopniu większym niż za PRL, więc dla wszystkich z wyższym
pracy nie ma, a skoro nie ma, to pracują tam gdzie wystarczy średnie,
a nawet zawodowe.
Ktoś powie, że to ich wina, bo po co się kształcili. Dobra, ale to zakłócenie
spowodowane nadmiarem absolwentów z wyższym przerzuca cię na osoby
ze średnim i zawodowym, które przez to mają problem z zatrudnieniem się.
No i nikt nic nie robi, żeby to zakłócenie usunąć.
Ktoś powie, że ci ludzie i tak gdzieś by pracowali. Dobra, ale przez to uległa
zaburzeniu struktura zatrudnionych pod względem wykształcenia, to odbija
się czkawką już teraz, a ponieważ nikt z tym nie walczy, to może być tylko
gorzej.
Jest powszechnie wiadome, że spora część pracodawców stosuje rotację
pracowników – góra trzy miesiące i następny, bo bezrobotnych stale pełno.
Jest powszechnie wiadome, że w wielu regionach (jeżeli nie w większości)
prawie każdy wakat jest zapełniany inwalidą, studentem, lub uczniem.
Czy wy nie wiecie, że ponieważ inwalidę nie wolno zatrudniać na cały etat
(nie dam za to głowy, ale chyba max pół etatu), to pracodawcy czynią różne
machlojki żeby to obejść? Np. tam gdzie są karty zegarowe inwalida idzie
odbić kartę na wyjście i wraca do pracy.
Jak myślicie – ilu pełnosprawnych nie ma przez te i inne praktyki pracy?
Jest powszechnie wiadome, że rynek pracy jest kompletnie wydziczony,
a niektórzy pracodawcy w mniej lub bardziej wyrafinowany sposób przy okazji
„cięcia kosztów” usuwają z firmy przede wszystkim pracowników 40+
W powiązaniu z tym, że inni przyjmują głównie lub wyłącznie 40-, to oznacza
że w tej grupie wiekowej bezrobocie rośnie nie zależnie od tego czy ci
bezrobotni coś robią czy nie.
Można tak ciągnąć dalej o tym, co jest powszechnie wiadome.
Te sprawy są powszechnie wiadome, tylko tacy jak ty czy Kira nie chcecie
tego przyjąć do wiadomości, i uważacie, że bezrobotny jest sam sobie winien,
że nie ma pracy.
Dla was jest wszystko proste: przekwalifikować się, zmienić miejsce
zamieszkania, dokształcić się.
Tylko nie dociera do was to, że w każdej grupie zawodowej oprócz dziwek,
polityków, księży i złodziei, jest bezrobocie. I w każdym regionie jest
bezrobocie.
Jeżeli ktoś jest bezrobotny w dużym mieście wojewódzkim, to co - gdzie się
przeprowadzić? A czy i gdzie na nowym miejscu znajdzie pracę współmałżonek?
Co z tego, że ktoś się drogą wyrzeczeń (jeżeli jeszcze ma co sobie odmówić)
się przekwalifikuje lub dokształci? W nowym zawodzie też jest bezrobocie,
a pracodawca wymaga w najlepszym wypadku min. rok praktyki, a jej
brak wybaczy co najwyżej absolwentowi, którego i tak najczęściej przyjmie
tylko na bezpłatną praktykę.
Ponieważ ilość miejsc pracy w porównaniu z rokiem
1989-tym została drastycznie zmniejszona, to i tak większość bezrobotnych
pozostanie bez pracy, jeżeli ilość miejsc pracy nie wzrośnie –
choćby nie wiem co zrobili.
Urzędy pracy też prowadzą pewną dyskryminację wiekową.
Szkolenia na admina sieci lokalnej, grafika komputerowego czy serwisanta
urządzeń komputerowych, są tylko programie „Lepszy start” czyli do 25
roku
życia, a powyżej 25 roku życia są szkolenia np. na brukarza, tynkarza czy
kierowcy wózka widłowego.
Pewne grupy wiekowe są dyskryminowane przez ustawodawcę i pracodawców
( a nie jak ktoś z uporem maniaka twierdzi, że przez masonów i cyklistów),
i dopóki ta dyskryminacja nie zniknie, i dopóki nie zwiększy się ilość
miejsc pracy lub nie zmniejszy ilość bezrobotnych, to ten stan będzie trwał
nawet gdyby 40+ zaczęli np. chodzić na rękach.
Nawet dotychczasowe programy dla trwale bezrobotnych i dla 50+
są podobno nieatrakcyjne dla prywatnych pracodawców.
Uważam, że sektor państwowy, który może i był za PRL-u zbyt rozdmuchany,
jest teraz za bardzo rozwalony, a mógłby przyjąć spokojnie do 2/3 obecnej
liczby bezrobotnych.
To co wypisuję, to nie są narzekania, tylko obiektywna prawda, a jeżeli
ktoś twierdzi, że to nie prawda, to znaczy że jest oderwany od rzeczywistości
lub niedoinformowany – „jeżeli jeszcze nie zwariowałeś, to znaczy że
jesteś
niedoinformowany”.
Bezrobotni 40+ mają na swojej drodze do dalszej kariery zawodowej
ustawione bariery podobne do barier architektonicznych,
jakie mają na swojej drodze inwalidzi na wózkach.
No i podobnie jak inwalidzi na wózkach, sami tych barier nie usuną - po prostu
bezrobocie jest za duże.
Marek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
64. Data: 2005-09-04 07:11:43
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: " Marek" <m...@W...gazeta.pl>
vertret <vertret@@@op.pl> napisał(a):
..
> Więc co konkretnego mu poradzisz na ten jego jakże trudny problem?
> Bo przyznam się, że ja w pierwszym odruchu powiedziałbym: - To weź się facet
> połóż i umrzyj!
>
..
> Ze wstydem sie przyznam, że tutaj też nie wiem co poradzić na ten jakże
> konkretny problem i znowu musze cie prosić o porade.
>
Ja cały czas mam wrażenie, że sobie jaja robisz i nieźle się bawisz.
Gratuluję i zazdroszczę dobrego samopoczucia.
Marek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
65. Data: 2005-09-04 07:52:05
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Koziorozec [Sun, 4 Sep 2005 00:59:16 +0200]:
> Kirze nie było żal ludzi, którzy pracują w supermarketach
> i są wykorzystywani, bo - według niej - sami sobie są winni,
> skoro zgadzają się na taką pracę.
No to znow zle czytalas. No ale to juz norma zdaje sie ;)
Nie, nie jest mi zal ludzi pracujacych w supermarketach. Bo:
1) Skoro podpisuja kiepska umowe, to oznacza, ze uznali ze ta
umowa, mimo ze beznadziejna, i tak _poprawia_ ich sytuacje.
Ma mi byc ich szkoda, ze poprawili swoja sytuacje? Bezsens.
2) Jesli zostaja w tej i podobnej pracy:
a) Na stale, bo uwazaja ze na nic wiecej ich nie bedzie
i tak nigdy stac i to jest wlasnie ich poziom, to ma
mi byc ich szkoda z jakiego powodu? Jedyny jaki widze
to ten, ze moge ich zalowac z powodu niezaradnosci.
b) Na okreslony czas, bo potrzebuja przetrwac jakistam
okres przed zmiana pracy na korzystniejsza -- ci dosc
dobrze wiedza co robia, i tu kompletnie nie widze
powodu do zalu. To etap w dazeniu do celu i tyle.
Wiec jeszcze raz: dlaczego ma mi byc ich szkoda z powodu rodzaju
pracy jaki wykonuja? Moze byc mi zal z powodu sytuacji jaka maja
poza praca, ale nie z powodu wlasnego wyboru zajecia.
> W moim mieście jest kilka firm, o których powszechnie wiadomo,
> że ciągle zatrudniają nowych pracowników, a poprzednim nie płacą
> (między innymi supermarkety), albo płacą z dużym opóźnieniem
> w ratach, albo też pracuje się po 12-16 godzin bez wyrównania
> za te dodatkowe godziny.
No to wezcie zalozcie wlasna firme i pokazcie jak ja nalezy
prowadzic. Skoro i tak nie zarabiacie, to co Wam za roznica
czy popracujecie za friko dla kogos, czy dla samych siebie?
> Dlaczego wszyscy Ci, którzy mają pracę, jak słyszą bezrobotnych
> narzekających, że jej znaleźć nie mogą - uważają, że taki bezrobotny
> nic nie robi???
Bo ci, ktorzy tutaj sie udzielaja, sami jasno mowia co robia --
jeden czekal az go ktos zatrudni "bo co sie bedzie sam uczyl
czegokolwiek, pracodawca powinien nauczyc", teraz mamy speca od
wymyslania powodow "dlaczego sie napewno nie uda", i co chwile sie
tacy pojawiaja. Wnioskowac na ich temat mozemy przeciez tylko na
podstawie tego, co pisza. A z tego co pisza wynika, ze robia
_znacznie_ mniej, niz by mogli zrobic.
> Wyobraź sobie, że najczęściej narzekają ci, którzy właśnie
> robią sporo, aby się odbić od dna, ale czasem już nie wystarcza
> sił i uporu.
Wyobraz sobie, ze moze nie chodzic o to _ile_ robia, tylko
_co_ robia. Jesli podjescie jest bledne, to niezaleznie od
tego z jaka determinacja i ile bedziesz pracowala, celu nie
osiagniesz i tak.
> A rady jest dawać bardzo łatwo, zwłaszcza jeśli patrzysz na kogoś
> z pozycji wysokiego stołka.
A owszem, bo jakos sie na ten wysoki stolek wdrapali przeciez,
no nie? Wiec, w przeciwienstwie do tych pod stolkiem, mniej
wiecej wiedza ktoredy sie na niego wlazi.
Kto im powinien te rady dawac Twoim zdaniem? Tez ci pod stolkiem?
Ja tam wole sie uczyc od ludzi, ktorzy juz zrobili to, co ja sama
dopiero zamierzam zrobic. Bo oni wiedza _jak_ i to jest dla mnie
cenniesze niz dowolna wykladana teoria na ten temat.
> Primo: na uczelniach nie przyjmują teraz prac zaliczeniowych
> pisanych ręcznie
Urzedy pracy czy biblioteki najczesciej posiadaja komputer,
z ktorego mozna skorzystac za darmo.
> Secundo: biblioteki nie posiadają tylu książek, aby starczyło
> dla wszystkich.
Nie musi starczac dla wszystkich, wiekszosc ksiazki kupi.
> Tercio: ksero jest właśnie potrzebne, gdy nie można w żaden
> sposób takiej książki dostać.
Ksera stoja nie tylko w punktach ksero, ale tez w urzadach
i roznych firmach. Papiery do skarbowki kseruje sobie zawsze
w tejze skarbowce, stoi ksero na korytarzu i mozna sobie je
uzyc do wykonania odbitek.
> Wyobraź sobie, że niektórzy KOCHAJĄ. Nie wiem, czy słowo to jest
> Ci znane (i nie chodzi tu o fizyczny aspekt).
Znane jest, ale miloscia sie rachunkow nie oplaci -- to sie
rzeczywistosc nazywa i zazwyczaj nie ma wiekszego zwiazku z
powiesciami dla mlodych panienek.
> G.... --> "Mam zalecenia odgórne" - słyszałam w kółko
> (rozmowa w pewnej instytucji podległej powiatowi).
W instytucjach faktycznie, maja zalecenia odgorne i ich nie
przeskocza. Facet wplywu wiekszego na to nie mial, wiec sie
mu szczegolnie nie dziw. Ale to instytucje i wieksze koncerny
tak maja, w mniejszych firmach pogadac sie spokojnie da.
> Ha! Dzięki temu w masarniczym znajdziesz osobę po studiach!
> A przecież muszą istnieć osoby, które będą, np. sprzątać,
> pracować jako pomoc kuchenna, pracować jako śmieciarz itp.
> Do tego nie trzeba się rozwijać.
No nie trzeba, ale jesli sie nie rozwija to znaczy ze uznal,
ze wlasnie tam bedzie siedzial i to mu odpowiada. Wiec jesli
odpowiada, to nie jeczec mi prosze, ok?
> A wiesz, że Ty właśnie popełniłeś przestępstwo? Skopiowanie
> takiej płytki to naruszenie praw autorskich - zwykłe piractwo!
A tego to nie wiesz, chyba ze znasz umowe licencyjna :) Mam
na kompie sporo progzow typu freeware i shareware, tez czasami
skopiowanych od kogos i nie popelniam piractwa.
>> Zapewniam cię, że większosć ludzi wie o co chodzi. tylko
>> jedni załamują ręce i krzyczą "olaboga" albo płaczą, a inni
>> stwierdzaja że z krzyczenia i płakania nie ma za wiele pożytku
>> i trzeba wykonać jakieś ruchy żeby mieć na życie.
> Tłumacz to głodnemu dziecku.
Co ma tlumaczyc, ze od jeczenia pieniedzy nie przybedzie, a od
zabrania sie za siebie owszem? No to popieram, nalezy to kazdemu
dziecku od malego tlumaczyc.
> Ok. Dla niej to był środek do zarobienia pieniędzy. Ale użycie tego
> w kontekście, gdy bezrobotni mówili o tym, że nie mają z czego żyć,
> stwierdzenie, że się ich rozumie, to już głupota.
No w kazdym razie wyszlo z tego swinstwo i rzeczywiscie, kobita
slabo sie zastanowila co mowi.
Kira
-
66. Data: 2005-09-04 09:03:11
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Rafal Skoczylas <n...@s...org>
On Sun, 4 Sep 2005 06:58:51 +0000 (UTC), Marek wrote:
> Piszę być może, bo zawsze trzeba brać poprawkę na to, że ani Polska nie
> jest normalnym krajem, ani polskie społeczeństwo nie jest w pełni
> normalne.
Jakie to wygodne tłumaczenie wszelkich problemów, prawda?
> Czy wy nie rozumiecie, czy nie chcecie zrozumieć, że wasze (i nie tylko
> wasze rady) są dobre, ale wyłącznie dla bezrobotnych, których jeszcze
> pracodawcy w miarę chętnie przyjmują?
"Zrobić coś, żeby być chcianym". Jeżeli to wg. Ciebie zła rada, to co
proponujesz? Żeby pracodawcy się dostosowali i brali tych których nie
chcą? Nie bardzo rozumiem do czego zmierza Twój tok rozumowania.
> Jest powszechnie wiadome, że przedział względnej aktywności zawodowej
> został ograniczony do przedziału 24-35 lat.
Tzn. komu to jest wiadome? Bo z np. moich obserwacji wynika inaczej.
> Jest powszechnie wiadome, że Polska jest „krajem ludzi uczących
> się” (na studiach) w stopniu większym niż za PRL, więc dla
> wszystkich z wyższym pracy nie ma,
Bo od jakiegoś czasu nie chodzi o wyższe wykształcenie (na papierze),
tylko o umiejętności. Jeżeli nie umiesz wykonywać pracy, która jest
poszukiwana na rynku, to nie masz zatrudnienia. To chyba oczywiste?
> Ktoś powie, że to ich wina, bo po co się kształcili. Dobra, ale to zakłócenie
> spowodowane nadmiarem absolwentów z wyższym przerzuca cię na osoby
> ze średnim i zawodowym, które przez to mają problem z zatrudnieniem się.
> No i nikt nic nie robi, żeby to zakłócenie usunąć.
Kto miałby robić i po co? Niech to reguluje rynek.
> Ponieważ ilość miejsc pracy w porównaniu z rokiem 1989-tym została
> drastycznie zmniejszona, [...]
Chciałeś chyba powiedzieć, że przestała być sztucznie zawyżana.
> Pewne grupy wiekowe są dyskryminowane przez ustawodawcę i pracodawców
> ( a nie jak ktoś z uporem maniaka twierdzi, że przez masonów i cyklistów),
> i dopóki ta dyskryminacja nie zniknie, [...]
Masz jakieś niespójne podejście. Kilka linijek wyżej domagasz się
wprowadzania odgórnych regulacji, a tutaj żądasz ich znoszenia.
> To co wypisuję, to nie są narzekania, tylko obiektywna prawda, a jeżeli
> ktoś twierdzi, że to nie prawda, to [...]
"Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie
obiektywny." -- Grzegorz J. Gigol.
n.
--
Knowledge is a process of piling up facts; wisdom lies
in their simplification.
-
67. Data: 2005-09-04 09:19:25
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: "vertret" <vertret@@@op.pl>
Użytkownik " Marek" <m...@W...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:dfe5vb$hah$1@inews.gazeta.pl...
> Jacy wy oboje z Kirą jesteście szalenie monotematyczni.
> Uczepiliście się jak rzep psiego ogona, tematu „konkretnej rady
> dla bezrobotnych”.
> Gdybym ja jako bezrobotny (i nie tylko ja) znał konkretne wyjście
> na pokonanie barier, które ustawiła obecna polska rzeczywistość,
> to być może bezrobocie byłoby poniżej 10%.
Jak nie wiesz co poradzic to dlaczego nie sluchasz tych co wiedzą?
Przeciez na logike biorąc najłatwiej byłoby zapytać takiego co nie daje się
bezrobociu jak on to robi i robic to samo. Myle się w rozumowaniu?
Chyba, że tobie chodzi o samo narzekanie, to daj jakiś znak w tytule posta i
będziemy z Kirą wiedzieli, żeby nie brać cie poważnie i nie pisać rad. Bo
jak na razie to my się produkujemy, wyciągając wszytko co sami wiemy i
przećwiczyliśmy, a ty tylko płaczesz i wyzywasz.
vertret
-
68. Data: 2005-09-04 09:56:24
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Andrzej Krasuski <e...@t...com>
Użytkownik Marek napisał:
> Mnie prosisz o radę - jaja sobie razem z Kirą robicie, a bezrobocie
> to nie kabaret.
Ale to Ty robisz z tego kabaret. Takiego bełkotu (nic osobistego) dawno
już nie czytałem.
[...]
> Jest powszechnie wiadome, że Polska jest „krajem ludzi uczących się”
> (na studiach) w stopniu większym niż za PRL, więc dla wszystkich z wyższym
> pracy nie ma, a skoro nie ma, to pracują tam gdzie wystarczy średnie,
> a nawet zawodowe.
> Ktoś powie, że to ich wina, bo po co się kształcili. Dobra, ale to zakłócenie
> spowodowane nadmiarem absolwentów z wyższym przerzuca cię na osoby
> ze średnim i zawodowym, które przez to mają problem z zatrudnieniem się.
> No i nikt nic nie robi, żeby to zakłócenie usunąć.
> Ktoś powie, że ci ludzie i tak gdzieś by pracowali. Dobra, ale przez to uległa
> zaburzeniu struktura zatrudnionych pod względem wykształcenia, to odbija
> się czkawką już teraz, a ponieważ nikt z tym nie walczy, to może być tylko
> gorzej.
>
No rozwaliłeś mnie dokładnie. Leżę na łopatkach i nie mogę złapać
oddechu. Chcesz powiedzieć, że Państwo ma obowiązek zmniejszyć liczbę
ludzi wykształconych, żeby zostało więcej pracy dla tych, którym nie
chce się uczyć??? No to jest dopiero chore.... I pewnie jeszcze
będziesz próbował mi wmówić, że skoro do prowadzenia samochodu wystarczy
kurs prawa jazdy i wykształcenie podstawowe, to na kierowcę nie mogę
sobie zatrudnić absolwenta, bo "zaburzę strukturę zatrudnienia"?
Człowieku! To jest dopiero kabaret.....
[...]
> Jak myślicie – ilu pełnosprawnych nie ma przez te i inne praktyki pracy?
Brak konsekwencji. Dziwny Janosik z Ciebie - najpierw zabierasz
wykształconym i chcesz dać tym, co wykształcenia nie mają, a teraz
zabierasz inwalidom i chcesz oddać pełnosprawnym. Nie rozumiem...
[...]
> Można tak ciągnąć dalej o tym, co jest powszechnie wiadome.
Jest powszechnie wiadome, że francuskie auta są do dupy i liczą się
tylko niemieckie. Tyle, że ja już mam czwartego Citroena i na żaden
niemiecki nigdy bym się nie zamienił. Tyle o tym, "co jest powszechnie
wiadome". Odnieś to do swoich "mądrości ludowych".
> Te sprawy są powszechnie wiadome, tylko tacy jak ty czy Kira nie chcecie
> tego przyjąć do wiadomości, i uważacie, że bezrobotny jest sam sobie winien,
> że nie ma pracy.
Acha.. Policz również mnie. Jeżeli bezrobotny siedzi i tylko narzeka,
że nie ma co do gara włożyć, to sam sobie jest winien. Gdyby wykazał
się minimalną inicjatywą, mógłby zarobić pieniądze. Może dalej byłby
bezrobotnym, ale miałby na obiad. Przykładów widzę wiele codziennie -
choćby ludzie, którzy pilnują miejsc parkingowych w centrum miasta -
zawsze dostanie złotówkę za to, że pomacha łapą, gdzie jest wolne,
wyjdzie na ulicę i pomoże wyjechać - sam bym sobie poradził, ale ten
człowiek stara się coś robić na tą złotówkę, dlatego zawsze ją odemnie
dostanie. A nie dostanie ten, co tylko wyciąga łapę i narzeka, jak to
mu źle.
Dlaczego nie zgłosił się nikt z propozycją, że będzie na parkingu zmywał
z samochodów ptasie kupy albo mył szyby? Dlaczego nie zgłosił się nikt
z propozycją, że trawnik skosi? Dlaczego nie przyszedł nikt i nie
powiedział "Szefuniu, ja by tanio tą siatkę odmalował, nie wypada
przecież, żeby Szefunio koło takiej pordzewiałej parkował"... Może nie
dużo, ale zawsze coś by zarobił. Ale nie, bo po co się ruszać, skoro
można siedzieć i jęczeć, że mu się "nie opłaca".
[...]
> Uważam, że sektor państwowy, który może i był za PRL-u zbyt rozdmuchany,
> jest teraz za bardzo rozwalony, a mógłby przyjąć spokojnie do 2/3 obecnej
> liczby bezrobotnych.
????? O Boszszsz....
> To co wypisuję, to nie są narzekania, tylko obiektywna prawda, a jeżeli
> ktoś twierdzi, że to nie prawda, to znaczy że jest oderwany od rzeczywistości
> lub niedoinformowany – „jeżeli jeszcze nie zwariowałeś, to znaczy że
jesteś
> niedoinformowany”.
No to jestem oderwany od rzeczywistości... Niech Ci będzie. Tylko po
co Ty się tak kurczowo trzymasz tej swojej rzeczywistości, skoro jest
taka brzydka i ponura?
AKC
-
69. Data: 2005-09-04 10:36:52
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Marek [Sun, 4 Sep 2005 06:58:51 +0000 (UTC)]:
> Jacy wy oboje z Kirą jesteście szalenie monotematyczni.
> Uczepiliście się jak rzep psiego ogona, tematu „konkretnej
> rady dla bezrobotnych”.
Owszem, bo skoro wszyscy hurtem twierdzicie ze nasze sa do bani,
to strasznie jestem ciekawa jakie sa te Wasze.
> Gdybym ja jako bezrobotny (i nie tylko ja) znał konkretne wyjście
> na pokonanie barier, które ustawiła obecna polska rzeczywistość,
> to być może bezrobocie byłoby poniżej 10%.
Nie da sie teraz, zaraz, hurtem zliwidowac problemu bezrobocia
w calym kraju. Mozna natomiast pokazac pojedynczym osobom jak,
gdzie i w jakis sposob. Zawsze bedzie jakas czesc bezrobotnych,
ale czemu koniecznie sie uparles nalezec wlasnie do tej czesci
a nie tej, ktorej sie dobrze wiedzie -- zastrzel, nie rozumiem.
> Czy wy nie rozumiecie, czy nie chcecie zrozumieć, że wasze
> (i nie tylko wasze rady) są dobre, ale wyłącznie dla bezrobotnych,
> których jeszcze pracodawcy w miarę chętnie przyjmują?
Przyjmuja tych, ktorzy przynosza im korzysc. W tym kontekscie
rada, zebys sie samodzielnie czegos nauczyl jest jak najbardziej
sluszna -- bo tym samym zwiekszysz swoja atrakcyjnosc dla tego
pracodawcy, wiec przeskoczysz schodek wyzej w kolejce po prace.
> Można tak ciągnąć dalej o tym, co jest powszechnie wiadome.
No mozna. Tylko po co?
> Te sprawy są powszechnie wiadome, tylko tacy jak ty czy Kira
> nie chcecie tego przyjąć do wiadomości
..i wlasnie dlatego my mamy co ze soba zrobic, a Ty nie masz.
Dokladnie dlatego, ze "powszechnie wiadomych" do wiadomosci nie
przyjmujemy tylko robimy tak, zeby nas nie dotyczyly.
> Dla was jest wszystko proste: przekwalifikować się, zmienić
> miejsce zamieszkania, dokształcić się.
Czy ja gdzies napisalam, ze to jest proste? Tylko odpowiedz
jest prosta, wykonanie natomiast dlugotrwale, upierdliwe i
ogolnie meczace. Ale jesli ta upierdliwa, dluga i meczaca
droga jest jedyna dajaca szanse powodzenia, to ja tam sie
zbieram i ide. A Ty se rob co chcesz.
Wez tylko pod uwage jedna rzecz: masz do dyspozycji JEDNO
zycie. Wlasne zycie. Powtorki nie bedzie, drugiego podejscia
tez nie dostaniesz. To, co z nim zrobisz, jest jednorazowe
wiec cokolwiek chcesz z nim zrobic i w nim osiagnac, musisz
zrobic i osiagnac teraz zaraz, nie w blizej niesprecyzowanej
przyszlosci. Nie masz czasu czekac az cos sie odgornie zmieni
bo to potrwa pewnie nastepne 20 lat, albo sam sie ruszysz albo
nic wiecej ciekawego Cie w tym zyciu nie czeka zawodowo. I tyle.
Wybor jest Twoj i jak dla mnie jest prosty.
> I w każdym regionie jest bezrobocie.
Jest i bedzie. Ale moze zamiast altruistycznie umartwiac sie
razem z tymi bezrobotnymi, pomyslisz troche o sobie i swojej
rodzinie i staniesz na uszach zeby nalezec do tej drugiej
grupy jednak?
> Jeżeli ktoś jest bezrobotny w dużym mieście wojewódzkim,
> to co - gdzie się przeprowadzić?
A koniecznie trzeba sie przeprowadzac? Duze miasta wojewodzkie
maja to do siebie, ze daja calkiem sporo roznych mozliwosci.
Nie kazdy przeciez ma sie przeprowadzac bo jakby nagle caly
kraj ruszyl do przeprowadzek to bysmy sie pozabijali ;)
> Co z tego, że ktoś się drogą wyrzeczeń (jeżeli jeszcze ma
> co sobie odmówić) się przekwalifikuje lub dokształci? W nowym
> zawodzie też jest bezrobocie
To po cholere ksztalcic sie w kierunku, o ktorym wiesz, ze
nie znajdziesz w nim pracy? Zdobywaj taki papierek, jakiego
od Ciebie konkretnie wymagali w trakcie poszukiwan pracy,
bo to zwiekszy Twoje szanse na ta prace. A przede wszystkim
ksztalc sie w czyms, w czym jestes dobry -- czyli w tym, co
lubisz robic i robisz nawet sam dla siebie bo przyjemnosc
Ci to sprawia. Pasjonaci zazwyczaj problemu z praca nie maja.
> to i tak większość bezrobotnych pozostanie bez pracy, jeżeli
> ilość miejsc pracy nie wzrośnie – choćby nie wiem co zrobili.
Ale co Cie interesuje wiekszosc bezrobotnych? Ty masz siebie,
zone, dziecko dom do utrzymania. Tym sie zajmij, a reszta sie
zajmiesz jak juz bedziesz mial na to czas i pieniadze.
> Uważam, że sektor państwowy, który może i był za PRL-u zbyt
> rozdmuchany, jest teraz za bardzo rozwalony, a mógłby przyjąć
> spokojnie do 2/3 obecnej liczby bezrobotnych.
Moglby. Ale tego sie nie da zrobic metoda przymusu, bo to da
w efekcie tylko jeszcze wieksze rozwalenie. To mozna zrobic
tylko metoda ulatwiania prowadzenia firm w tym kraju. A Wy ze
swojej strony chcecie to jeszcze utrudniac, co jest dziwne IMO
bo to Wy w koncu na tym stracicie.
> To co wypisuję, to nie są narzekania, tylko obiektywna prawda,
> a jeżeli ktoś twierdzi, że to nie prawda, to znaczy że jest
> oderwany od rzeczywistości lub niedoinformowany
Prawda jest jak dupa, kazdy ma wlasna.
To powyzej to jest TWOJA prawda.
To nie jest MOJA prawda.
To nie jest prawda mojej rodziny.
To nie jest prawda sporej czesci moich znajomych.
Kira
-
70. Data: 2005-09-04 10:42:53
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Krzysztofsf <k...@g...pl>
Dnia Sun, 04 Sep 2005 09:03:11 +0000, Rafal Skoczylas napisał(a):
> Bo od jakiegoś czasu nie chodzi o wyższe wykształcenie (na papierze),
> tylko o umiejętności. Jeżeli nie umiesz wykonywać pracy, która jest
> poszukiwana na rynku, to nie masz zatrudnienia. To chyba oczywiste?
G..o prawda. Trzeba byc jeszcze zaproszonym przez pracodawce na spotkanie
rekrutacyjne, zeby sie zaprezentowac - tymczasem jakikolwiek odzew jest
sporadyczny (pomijam sytuacje, gdy dzwoni sie do firmy i slyszy szczera
odpowiedz "Tulko do 35-o roku zycia")
Czlowiek w pewnym wieku powinien miec oprocz umiejetnoci rowniez wyrobione
kontakty - jak ich nie ma, to ma marne szanse, gdyz pracodawca woli
mlodsza wersje, lub "nie ma sumienia" zatrudnic na podrzednym stanowisku
osoby ze zbyt wysokimi na nie kwalifikacjami polaczonymi ze srednim
wiekiem.