-
51. Data: 2005-09-03 10:44:44
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Marek [Sat, 3 Sep 2005 09:55:43 +0000 (UTC)]:
[ciap]
No dobra, to jak juz sie wyzaliles, to moze cos zaproponujesz?
Wiesz, cos w rodzaju ROZWIAZANIA prpblemu?
Czy moze rozwiazaniem jest wlasnie to: siadasz i narzekasz?
Kira
-
52. Data: 2005-09-03 10:45:03
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: Marek [Sat, 3 Sep 2005 09:55:43 +0000 (UTC)]:
[ciap]
No dobra, to jak juz sie wyzaliles, to moze cos zaproponujesz?
Wiesz, cos w rodzaju ROZWIAZANIA problemu?
Czy moze rozwiazaniem jest wlasnie to: siadasz i narzekasz?
Kira
-
53. Data: 2005-09-03 11:01:04
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: "vertret" <vertret@@@op.pl>
Użytkownik " Marek" <m...@W...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:dfbruv$isv$1@inews.gazeta.pl...
Ja tez proszę o KONKRETNĄ radę dla bezrobotnych bo ja też juz czterdziestka
za pare dni i w kazdej chwili moze sie kuroniowka zdarzyc.
vertret
-
54. Data: 2005-09-03 11:07:28
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: stefan <m...@N...wp.pl>
Kira <c...@-...pl> wrote in
news:dfbikk$dmv$1@atlantis.news.tpi.pl:
>
> Jak brzmia propozycje ich bezwzglednych obroncow? W jaki sposob
> tych ludzi nakarmic? Kto ma im kupic ubrania? Kto ma sie zajac
> ich dziecmi, wyksztalcic je? Skoro juz ustaliliscie, ze:
> a) oni sami tego nie powinni robic, i:
> b) musza miec zapewnione warunki do zycia
> -- to ja sie pytam: kto i w jaki sposob ma im je zapewnic?
>
> Znajdzie sie choc jeden odwazny, ktory sprobuje odpowiedziec?
>
proste - skoro:
a) oni sami tego nie powinni robic / nie robia
oraz
b) musza miec zapewnione warunki do zycia,
to zapewnic je im maja: ty, vertet itd. ;) , co tez sie czyni poprzez
podatki (ich sprawa czy kupia ubranie czy butelke chleba).
jezeli taka sytuacja jest wam nie w smak to:
a) zmiencie ustroj
b) wyemigrujcie do afganistanu, gdzie rola panstwa jest minimalna, brak
podatkow (nikt nie utrzymuje "nierobow" itd.)
-
55. Data: 2005-09-03 11:34:04
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Kira <c...@-...pl>
Re to: stefan [Sat, 3 Sep 2005 11:07:28 +0000 (UTC)]:
> to zapewnic je im maja: ty, vertet itd. ;) , co tez sie czyni
> poprzez podatki (ich sprawa czy kupia ubranie czy butelke chleba).
Dokladnie tak jest. Czyli rozumiem, ze skoro oni nie maja, to nam
nalezy podniesc podatki i dac im, tak?
A nad konsekwencjami sie ktorys moze po drodze zastanowil? Bo jak
mi dowala na tyle wysokie podatki ze przestanie mi sie oplacac ta
firme prowadzic, to ja ja w cholere zamkne i tyle. Wtedy zamiast
wiekszej ilosci kasy na nich, zostaniecie z nastepnymi bezrobotnymi
-- konkretnie ze mna i moimi dotychczasowymi pracownikami. Wtedy
jak sadze dowalicie jeszcze wieksze podatki? I tak do zamkniecia
ostatniej firmy w Polsce? ;)
A tak na marginesie: wiesz, czemu sp. z o.o.? Miedzy innymi
dlatego, ze pozwala korzystniej sie rozliczac i nie naklada
obowiazku placenia ZUSu na udzialowcow. Przemysl to sobie:
podwyzszajac podatki bynajmniej nie zabierasz pieniedzy tym,
ktorzy maja ich duzo. Oni sobie poradza, spokojna glowa, sa
przyzwyczajeni do radzenia sobie i stac ich na radzenie sobie.
Zabierasz pieniadze tym malym, ktorzy wypruwaja z siebie flaki
zeby utrzymac firme i jeszcze z niej przezyc. Mowiac wiec
najkrocej, tworzysz kolejne rzesze bezrobotnych.
> jezeli taka sytuacja jest wam nie w smak to:
> a) zmiencie ustroj
"Nam" sie ten podoba, to "Wam" nie w smak jest o ile pamietam.
Kira
-
56. Data: 2005-09-03 12:20:45
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: stefan <m...@N...wp.pl>
> Dokladnie tak jest. Czyli rozumiem, ze skoro oni nie maja, to nam
> nalezy podniesc podatki i dac im, tak?
niekoniecznie podnosic podatki - mozna uszczelniac system, likwidowac
patologie itd. (taaa juz to widze w polsce)
> A nad konsekwencjami sie ktorys moze po drodze zastanowil? Bo jak
> mi dowala na tyle wysokie podatki ze przestanie mi sie oplacac ta
> firme prowadzic, to ja ja w cholere zamkne i tyle. Wtedy zamiast
> wiekszej ilosci kasy na nich, zostaniecie z nastepnymi bezrobotnymi
> -- konkretnie ze mna i moimi dotychczasowymi pracownikami. Wtedy
> jak sadze dowalicie jeszcze wieksze podatki? I tak do zamkniecia
> ostatniej firmy w Polsce? ;)
madrze gadasz - beda z ciebie ludzie ;) oczywiscie czesto bywa tak, ze
zmniejszenie wysokosci podatkow sprawia ze wplywy z nich rosna (powstaja
nowe firmy, stare zwiekszaja inwestycje itd.). tylko ze ja sie odnioslem do
samej idei "dzielenia" sie zyskami z "biednymi" - szeroko rozumianych
funduszy spolecznych - poniewaz odnioslem wrazenie ze niektorzy najchetniej
w ogole by je zlikwidowali (w skrocie masz kase - zyjesz, nie to zdychasz).
swoje zdanie powtorze - pomoc sie nalezy, nawet
jesli zostanie przeznaczona na zakup ... (heheh wiecie czego).
>> jezeli taka sytuacja jest wam nie w smak to:
>> a) zmiencie ustroj
>
> "Nam" sie ten podoba,
jak to sie podoba ? ciagle tylko miauczenie: podatki za wysokie, trzeba
pracowac na nierobow itd. itp. zreszta troche sie nieprecyzyjnie wyrazilem
ze zmiana ustroju - mialem na mysli wprowadzenie jakiegos
hiperultraliberalizmu ;)
> to "Wam" nie w smak jest o ile pamietam.
nam ? ;) nigdzie nie powiedzielm ze obecna sytuacja mi sie podoba lub tez
nie, a tylko udzielilem (zartobliwej zreszta) odpowiedzi na pytanie "...to
ja sie pytam: kto i w jaki sposob ma im je zapewnic?..."
-
57. Data: 2005-09-03 13:22:26
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: "vertret" <vertret@@@op.pl>
Użytkownik "stefan" <m...@N...wp.pl> napisał w wiadomości
news:Xns96C691EE8B358mixx22nospamwppl@193.42.231.152
...
> mozna uszczelniac system, likwidowac patologie itd. (taaa juz to widze w
polsce)
No własnie w tym problem, że uszczelnianie polega na zatykaniu dziur z
których cos wypływa powodując straty. Dziury są szeroko znane, ale nie ma
odwaznego, który by chciał zatykać.
Jest za to masa narzekających, że leżą daleko od dziury i musieliby wstać,
aby z niej im cos wpadło.
vertret
-
58. Data: 2005-09-03 14:39:37
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Kira <c...@-...pl>
stefan wrote:
> niekoniecznie podnosic podatki - mozna uszczelniac system,
> likwidowac patologie itd. (taaa juz to widze w polsce)
No i sam widzisz, ze lepiej nie bujac w oblokach ;)
> tylko ze ja sie odnioslem do samej idei "dzielenia" sie zyskami
> z "biednymi" - szeroko rozumianych funduszy spolecznych
Nigdy nie protestowalam przeciwko pomocy socjalnej. Tylko
przeciwko idiotycznej pomocy socjalnej, ktora mamy teraz.
> swoje zdanie powtorze - pomoc sie nalezy, nawet
> jesli zostanie przeznaczona na zakup ... (heheh wiecie czego).
A nie, gowno. Panstwo ma zapewnic jako takie zycie tym, ktorzy
sami nie sa w stanie sie utrzymac samodzielnie, ale jesli ktos
ma kaprys chlac to niech sobie na to sam zapracuje. Nie widze
powodu sponsorowania mu tego, nie jest to produkt pierwszej
potrzeby jednak moim skromnym zdaniem.
Kira
-
59. Data: 2005-09-03 22:59:16
Temat: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: "Koziorozec" <k...@T...pl>
> to trzeba zrobić tak, żeby było za co żyć.krótko mówiąc - zarobić. czyli
> wykonać pracę, za którą zapłacą. czyli wykonywać to, co się potrafi lub
> czego jest się w stanie nauczyć (najlepiej szybko, bo im szybciej się
będzie
> umiało tym szybciej sie będzie zarabiać)
A Ty czytasz w ogóle posty w wątku? Czy odpowiadasz tylko
na te ostatnie? Przecież właśnie o tym pisałam - Kirze nie było
żal ludzi, którzy pracują w supermarketach i są wykorzystywani,
bo - według niej - sami sobie są winni, skoro zgadzają się na taką
pracę. W niektórych rejonach jest to właściwie jedyna praca, jaką
można zdobyć. W moim mieście jest kilka firm, o których powszechnie
wiadomo, że ciągle zatrudniają nowych pracowników, a poprzednim
nie płacą (między innymi supermarkety), albo płacą z dużym opóźnieniem
w ratach, albo też pracuje się po 12-16 godzin bez wyrównania
za te dodatkowe godziny. Ludzie łapią się czegokolwiek, aby tylko
jakoś wyjść z tego dołka. Często decydują się na to spływanie zapłaty
w ratach przez kilka miesięcy, bo i tak zawsze to jakieś pieniądze.
> Skoro doszło do tak skrajnego przypadku że już nie masz nic, to wiesz że
> osiągnąłeś dno i należy się od niego odbić. mże wcale nie jest tak głęboko
i
> szybko uda się wypłynąc na powierzchnię. Oczywiście można dalej grzęznąć w
> muł, ale żeby pójść w górę trzeba popracować rękami, nogami a najlepiej
> jeszcze do tego skoordynować głową.
Dlaczego wszyscy Ci, którzy mają pracę, jak słyszą bezrobotnych
narzekających, że jej znaleźć nie mogą - uważają, że taki bezrobotny
nic nie robi??? Wyobraź sobie, że najczęściej narzekają ci, którzy
właśnie robią sporo, aby się odbić od dna, ale czasem już nie wystarcza
sił i uporu. Nieprawdą jest, że bezrobotni chcą, żeby im tylko dawać
zasiłki, zapomogi, że mówią: 'dajcie mi pracę'.
Wyobraź też sobie, że nie wszyscy są przebojowi, nie wszyscy są tak
śmiali i nie wszyscy mają tyle szczęścia, nie wszyscy też wierzą w siebie.
A rady jest dawać bardzo łatwo, zwłaszcza jeśli patrzysz na kogoś
z pozycji wysokiego stołka.
> Ja akurat rozumiem. tylko ze wołami mnie nikt nie zaciągnie po tzw.
> "zasiłek" czy inną "pomoc", bo wg. mnie są to tylko zadania pozorne.
> jednym zleceniem 2-3 tygodniowym mozna być w stosunku do takiego
> zasiłku do przodu na przynajmniej 2 - 3 miesiące.
Czy wiesz, ile osób w tej chwili pobiera zasiłek dla bezrobotnych???
To jest naprawdę niewielki procent. Większość jest bez prawa
do zasiłku. Gdybyś miał na wychowaniu dzieci, to jedno zlecenie
nie załatwiło by sprawy dla wszystkich. Trzeba je jeszcze zdobyć!
No i tak właśnie ludzie, w podobnej sytuacji robią - tylko, że najczęściej
pracują na czarno - bez ubezpieczenia, emerytalnego itd., bo inaczej
nie mieliby nawet tego. Tylko, że za kilkanaście lat będzie problem,
co zrobić z osobami, które nie wypracowały sobie emerytury?
> prinmo- kilka lat temu nikt nie słyszał o takich urządzeniach jak
komputer
> czy ksero. Czyli udało się bez nich uczyć
> secundo - obojętnie w jakiej formie ma się tekst, trzeba go przeczytać. A
> skoro nie ma w jednej, to chyba należalo by znaleźć drugą. I po to sa
> biblioteki, żeby z nich wypożyczyc książkę. czytelnie zeby taka książkę
> przeczytać. to prawda że nie jest się w tym czasie w domu ale to tez ma
swój
> urok. tym bardziej że w wielu przypadkach nawet nie będąc studentem można
> skorzystać z czytelni.
> tertio - czy tak bardzo jest potrzebne ksero? Najważniejsze jest to co ma
> się w głowie. I nie ma innej drogi żeby w niej sie znalazło jak nauka. i
> wracamy do punktu drugiego. I zawsze można wziąć kartke papieru i na niej
> wypisać sobie to co jest istotne żeby później sobie przypomniejć
Primo: na uczelniach nie przyjmują teraz prac zaliczeniowych
pisanych ręcznie - moja koleżanka próbowała to przeforsować,
bo nie miała komputera w domu, ale usłyszała jedynie, że może
to komuś zlecić, albo poprosić kogoś o przepisanie w pracy (!).
Secundo: biblioteki nie posiadają tylu książek, aby starczyło dla
wszystkich.
Ja szukałam we wszystkich możliwych bibliotekach (w trzech miastach),
ale tak drogich książek, które były niezbędne do nauki nie znalazłam, bo
bibliotek nie było na nie stać. Obstukiwałam też wszystkie antykwariaty
oraz giełdy książek, aukcje internetowe itp. Te książki, które mają wzięcie
są często sprzedawane drożej jako używane niż te nowe.
Tercio: ksero jest właśnie potrzebne, gdy nie można w żaden sposób
takiej książki dostać.
> > Czy również współmałżonka, który ma najlepszą pracę, jaką jest
> > w stanie dostać, właśnie tutaj???
> A może rozwiązanie z zyciem w czasowej rozłące będzie akurat lepszym
> wyjściem niż życie bez środków na życie? Za każdym razem jest zupełnie
> inny scenariusz
Wyobraź sobie, że niektórzy KOCHAJĄ. Nie wiem, czy słowo to jest
Ci znane (i nie chodzi tu o fizyczny aspekt).
> > Ma tylko z mojego powodu szukać nowej, zwłaszcza że dla niego
> > to duże ryzyko, bo jest po czterdziestce?
> jak wyżej. pisac własny scenariusz
Jak tak piszesz, to rozumiem, że nie jesteś jeszcze żonaty
ani dzieciaty. Bo tylko taka osoba może coś takiego napisać.
Zresztą, dla mężczyzn ważniejsza jest kariera zawodowa, a dla
kobiet - rodzina.
> > Jakbyś miała dwudziestoparoletnią córkę, która jeździła by
> > stopem w poszukiwaniu pracy, to jak byś się czuła???
> > Namawiałabyś ją do robienia tego dalej???
> drzewiej bywało tak , że matka dawała dorastającemu dziecku tobołek z
> jedzonkiem na kilka dni i dzieciak ruszał w świat. Bez znajomości (nawet
> świata), środków na życie. i jakoś musiał przeżyć.
> I wracał z tarczą albo na tarczy.
Bajeczki - też je lubię czytać ;>
> > Nic nie kosztuje? Kierowcy chcą teraz opłaty za podwiezienie.
> > Czasem ceną jest uraz psychiczny po gwałcie, a czasem... życie...
> > (bo znajdą się np. tacy, którzy będą chcieli 'uczcić' swoje
> > urodziny).
> w swoim czasie moja siostra miała przypadek że gość wjechał w las. na
> niedwuznaczną "propozycję" jak gość pokazał co tam ma stwoerdziłą krótko
"z
> czymś takim do mnie? nie rozśmieszaj mnie". gość zażenowany pojechał dalej
i
> trzeba było łapać następną okazję. W całości dotarła na miejsce i jakoś na
> tym nie ucierpiała. pytanie - jak twoje dziecko jest przygotowane na
> "przeciwności losu" ? jaką dałaś jej szkołę?
Oooo! Super! Szkoda, że ta kobieta, co ją wciągnęło kilku mężczyzn
do busa, z przystanku autobusowego i zgwałciło - nie znała tej historyjki
z Twoją siostrą. Na pewno by się panowie zawstydzili i od razu odstąpili
od swoich chęci, jakby im powiedziała tak, jak Twoja siostra.
W ogóle to z takim zdecydowanym facetem da się spokojnie porozmawiać,
tylko trzeba mieć takiego tatusia, jak Ty, prawda? Który powie, jak to
trzeba
zachować się w takiej sytuacji i poda przypadki, gdzie nie doszło do
nieszczęścia.
Ale tylko dlatego, że akurat Twoja siostra miała dużo szczęścia, że trafiła
na takiego 'niezdecydowanego'.
Powiedz wszystkim zgwałconym kobietom, że ich mamusia/tatuś nie
przygotowali do 'przeciwności losu'.
> sorki. w swoim czasie wiele jeździłem stopem (teraz jak jestem w trasie to
> zabieram ludzi choć jest ich baaardzo mało, nawet w wakacje). trasa
> warszawa - monachium (z podstawową znajomością języka niemieckiego na
> poziomie ja - nein, ich verstehe nicht) zajęła mi 28 godzin.
> A poza tym akurat w krakowie na dworcu jest łaźnia, gdzie z kilka zł.
można
> się wyprysznicować. nie wiedziałbym gdybym nigdy do krakowa nie dojechał i
> nie potrzebował się odświerzyć
Super jest odbywać taką rozmowę po 28 godzinach nieprzespanych
lub przespanych w lesie. Zdaje mi się, że Ty jesteś mężczyzną, a powiedz
mi czy jeździłeś wtedy sam??? Co byś powiedział o kobiecie/dziewczynie,
która sama pojechałaby stopem i nocowała - no nie wiem, gdzie, chyba
w lesie albo na dworcu? Zdaje się też, że nie jechałeś wtedy w sprawie
pracy, na rozmowę kwalifikacyjną, co?
> I nie ma dla mnie znaczenia odległość 300 km (zlecenia mam
> najczęściej w Warszawie, mieszkam na śląsku)
Ale kasę na przejazd masz? Czy może też jeździsz stopem?
> > Dzisiaj najczęściej nie chcą w ogóle z Tobą porozmawiać, choćbyś
> > ich 'zgwałciła'. Nie do wszystkich firm można tak po prostu wejść,
> > bo jest jakaś portiernia i wpuszczają tylko umówionych.
> jest praca do wykonania pt. "jak wejść do kadr"
I co z tego? Ja już taką pracę wykonuję, a nawet więcej -
wchodzę do dyrekcji, jak mnie w kadrach zbywają.
I co z tego, że porozmawiam w drzwiach z dyrektorem,
bo mimo prób przekonywnia do poświęcenia mi 5-10 minut
- nie dają się przekonać?
Co z tego, że dzwonię do dyrekcji, kłamiąc sekretarce,
aby mnie w ogóle połączyła, skoro i tak słyszę wciąż, że
nie ma etatów? A potem spotykam mojego znajomego,
który się cieszy, bo tam właśnie pracę dostał - ale przyznaje
się sam, że po znajomości.
> to zamiast "dołożę" może lepiej przekonać że oczywiście mają rację
> z tymi w kartonie, ale twoje papiery powinny się znaleźć w teczce
> pracowników zatrudnionych? przecież celem nie jest złożenie papierów
> "żeby leżały" tylko żeby mieć zatrudnienie
Stosuję już wiele chwytów - sporo osób zna mnie już
z widzenia albo z głosu w słuchawce telefonicznej.
Skoro jest faktycznie tak mało wolnych etatów, to żebym
na głowie stawała, to i tak nic nie zdziałam.
> > Odnoszę wrażenie, że co niektórzy myślą, że wszyscy mają wyższe
> > studia i dyplom MBA.
> njważniejsze to są umiejętności praktyczne. i to IMHO jest atut który
> nalezy podkreślać
No to dam Ci przykład: 2 dni temu próbowałam przekonać
pracodawcę, że to, że nie mam wykształcenia wyższego, ale
kierunkowe techniczne związane ściśle z oferowanym stanowiskiem
plus ukończone specjalne kursy, które ma niewiele osób, a są bardzo
wysoko oceniane w tym zawodzie + doświadczenie + inicjatywa itd.,
to chyba więcej niż osoba tuż po ukończeniu studiów i z dyplomem mgra,
która sama mówi, że niewiele jeszcze umie.
Ale pracodawca uparcie trwał przy swoim, twierdząc że on ma
'wytyczne odgórne' w zatrudnianiu kadry z wyższym wykształceniem.
Kiedy mówię w końcu, że dla mnie to żaden problem skończyć takie studia,
kiedy będę miała już tę pracę (co się wiąże z odpowiednimi warunkami
finansowymi), to usłyszałam: "po co mam brać PÓŁ-PRODUKT, skoro mogę
wziąć cały? rozumie pani?".
Nie zrozumiałam i zapytałam, czy woli półprodukt, który jest dobry, czy cały
produkt, który jest słaby itd., itd.
No i co z tego? Dwoiłam się i troiłam, przekonując, że nie papierek się
liczy,
a moje umiejętności, doświadczenie i zaangażowanie.
Co z tego?! G.... --> "Mam zalecenia odgórne" - słyszałam w kółko
(rozmowa w pewnej instytucji podległej powiatowi).
> wykształcenie zawsze można uzupełnić.
[...]
> > Wszystkie instytucje państwowe są teraz zobligowane
> > do zatrudniania osób z wyższym.
> teoria. zawsze masz szanse przekonać pracodawcę że będziesz pięć razy
> lepszym i wydajniejszym pracownikiem niż osoba z wykształceniem wyższym
No to wyżej masz na to odpowiedź.
Nie jest to jedyny przypadek, bo ja się ciągle gimnastykuję
z tym wykształceniem. Zwróć uwagę, że w większości ofert
na pierwszym miejscu stawia się w Polsce właśnie wykształcenie.
Dopiero potem jest wyliczanka na temat umiejętności.
Starałam się o pracę w urzędzie skarbowym na referenta -
moje papiery zostały odrzucone ze względów formalnych -
brak wykształcenia wyższego, chociaż spokojnie dałabym
sobie radę z obowiązkami na tym stanowisku.
> > Czy potępisz ich za to, że nie próbują się kształcić, nie mają
> > wyższych ambicji, a tylko chcą spokojnie żyć???
> jak ich stać na życie bez rozwijania się...
Ha! Dzięki temu w masarniczym znajdziesz osobę po studiach!
A przecież muszą istnieć osoby, które będą, np. sprzątać,
pracować jako pomoc kuchenna, pracować jako śmieciarz itp.
Do tego nie trzeba się rozwijać. Jako śmieciarz nie musisz kończyć
kursów obsługi komputera i kasy fiskalnej. A jednak tacy ludzie są
potrzebni. Jak o tym zapomnimy, to za kilka lat przyjadą do nas
Turcy, Chińczycy, którzy będą pracować w tych zawodach za jeszcze
niższe pensje.
> lingwistą nie jestem, moja połowka tez nie. dlatego nabyłem płytkę w
kwocie
> 1 zł, poszedłem do znajomego który miał program do nauki języka dla dzieci
i
> moja mała bryluje z wymową wsród dzieciaków na angielskim w przedszkolu.
> koszt angielskiego dla dzieci w przedszkolu to ok. 30 zł miesięcznie.
Pewnie dużo osób chciałoby, aby było ich stać na przedszkole,
a co dopiero na naukę języka obcego dla dziecka za 30 zł miesięcznie.
A wiesz, że Ty właśnie popełniłeś przestępstwo? Skopiowanie takiej
płytki to naruszenie praw autorskich - zwykłe piractwo!
Pomyślałeś o tym??? Widzisz, Ciebie stać na przedszkole dla dziecka
i wydanie 30 zł miesięcznie na naukę języka, a chciałeś zaoszczędzić
na jakimś prostym programie nauki języka dla dzieci???
A wiesz, że w ten sposób odebrałeś komuś zarobek?
> Poza tym dziecko tez może dorobić np. sprzątając mieszkanie
> u znajomych którzy akurat mogą mu za to skapnąć parę złotych
Wiesz, dzieci dorabiają w różny sposób i nie Ty na to pierwszy
wpadłeś. Po to, aby było co JEŚĆ, a nie na książki - dzieciaki
chodzą zbierać owoce, pomagają w wykopkach za ziemniaki
dla całej rodziny, zbierają butelki. Co niektóre kradną węgiel,
żeby było z czego napalić w piecu, albo zwijają jakieś żelaztwo
i sprzedają jako złom.
> Zapewniam cię, że większosć ludzi wie o co chodzi. tylko jedni załamują
> ręce i krzyczą "olaboga" albo płaczą, a inni stwierdzaja że z krzyczenia
> i płakania nie ma za wiele pożytku i trzeba wykonać jakieś ruchy żeby
> mieć na życie.
Tłumacz to głodnemu dziecku.
> > W tym układzie, to może tak być, że to właśnie dzieci z tych
> wielodzietnych
> > rodzin będą większością społeczeństwa. To one powinny zarabiać, abyś
> > Ty mogła mieć wypłacowną emeryturę.
> tu się nie zgodzę. moja emerytura powinna wynikać z tego co ja zarobię a
nie
> z tego co robią inni. bo później biora się takie wypaczenia, że trzeba
> finansować rozwiązania które osobno finansowane być nie powinny.
Przykładem
> jest "wyskok przedwyborczy" górników
System jest tak zbudowany, że jeśli w przyszłości nie będzie
odpowiedniej liczby osób, które będą pracowały, to Ty możesz mieć
problemy ze swoją emeryturą, zwłaszcza z odpowiednią jej wysokością.
Twierdzenie, że jest to chory system jest nie do końca prawdziwe,
bo przyjrzyj się na jakiej zasadzie funkcjonują ubezpieczenia,
choćby życiowe. Zawsze musi być jakaś ciągłość i ktoś nowy będzie
wykupował takie ubezpieczenie, a dzięki temu będzie można wypłacić
je Tobie w odpowiednim momencie.
> a dla kobiety prowadzącej szkolenie dojazd do pracy = zarobienie pieniędzy
=
> nalanie do garnka. jak dla mnie jest to bardzo proste równanie.
najwyraźniej
> dojeżdża samochodem, bo takie rozwiązanie jej się bardziej opłaca. zdrożne
> jest to jak wiele osób nie rozumie takiego równania. a czas to pieniądz
(nie
> rzadko)
Zwłaszcza ciekawe jest z tym samochodem i czasem, gdy ci bezrobotni musieli
przejść na pieszo kilka kilometrów do ośrodka szkoleniowego, bo urząd pracy
nie zwracał im za bilety komunikacji miejskiej, a tak w ogóle to szkolenie
odbywało się w innym mieście i chciano przerzucić opłaty za ten przejazd
na bezrobotnych (ze zwrotem po 1,5 miesiąca).
A pani nie mogła przejść dwóch przystanków.
Ok. Dla niej to był środek do zarobienia pieniędzy. Ale użycie tego
w kontekście, gdy bezrobotni mówili o tym, że nie mają z czego żyć,
stwierdzenie, że się ich rozumie, to już głupota.
--
Koziorozec
-
60. Data: 2005-09-03 23:11:50
Temat: Re: Re: Czy to wolna amerykanka... - długie!
Od: Krzysztofsf <k...@g...pl>
Dnia Sun, 04 Sep 2005 00:59:16 +0200, Koziorozec napisał(a):
> Koziorozec
Bardzo sensowny post.
pzdr.
Krzysztof