eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

PracaGrupypl.praca.dyskusjeByć szefem swojego kolegi...
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 43

  • 31. Data: 2008-04-29 21:54:33
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "entroper" <e...@C...spamerom.poczta.onet.pl>

    Użytkownik "Jackare" <1...@p...pl> napisał w wiadomości
    news:fv7hu5$g8f$1@nemesis.news.neostrada.pl...

    > Kobieta to taka modliszka. Ma wprogramowane w podświadomości "PRZETRWAĆ
    > ZA WSZELKĄ CENĘ" i ten model doskonale się sprawdza.

    Ostatnio widziałem to w trochę innej wersji. Chodziło o załapanie się na umowę
    na czas nieokreślony. Po wykonaniu zadania nastąpiło natychmiastowe opadnięcie
    z sił, plaga chorób własnych i potomstwa, kłopoty z organizacją pracy, tego
    nie wiem, tamtego nie wiem (ale dowiedzieć mi się nie chce) itp. Po wyrwaniu
    ze stendbaja okolicznościowym op...lem sprint przez 3 dni i znowu stendbaj.
    Oczywiście nie muszę mówić, że przez pierwsze pół roku była to pracownica
    niemalże idealna. Byle, k.., wytrzymać. Symptomatyczne, nie tylko zresztą w
    pracy. No i pasuje do Twojej teorii.

    e.


  • 32. Data: 2008-04-30 11:01:16
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: z/svc <z/svc@>

    On Mon, 28 Apr 2008 22:48:03 +0200, "Jackare" <1...@p...pl>
    wrote:

    [...]
    >Tyle na początek, więcej nie chce mi się pisać bo to temat rzeka i moznaby
    >tak bez końca.

    Szacun Jackare.

    P.S. A może jednak byś napisał więcej? ;-)

    --
    z/svc


  • 33. Data: 2008-04-30 11:59:22
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "Robertos" <r...@r...rrrrr>


    "Jackare" <1...@p...pl> wrote in message
    news:fv5djq$508$1@nemesis.news.neostrada.pl...
    > Tyle na początek, więcej nie chce mi się pisać bo to temat rzeka i moznaby
    > tak bez końca.
    > --

    prosimy o więcej :)

    Np. ciekawi mnie, jak Ty byś postapił mając funkcję kierowniczą, mając plan
    np. na najbliższy miesiąc i ... nagle... słyszysz od prezesostwa, że "maj
    będzie
    ciężki" i ładują Ci dwa duże projekty, o których wcześniej się wypowiadałeś
    i mówiłeś, że obecnie to nie ma sensu, najpierw trzeba zrealizować już
    założony plan.. np. wpychają Ci jakiś zasrany audyt robiony przez firmę,
    która
    ma stronę internetową na ramkach i sprzedaje innym "aplikacje" webowe
    wykonane w MAMBO (LOL). Wyraziłbyś jasno swoją opinię, że sam byś
    ich lepiej zaudytował, że nie ma sensu najmniejszego ich wpuszczać, bo
    masz w miesiącu maju założony już szereg zmian w firmie w aspekcie
    ulepszenia informatyzacji itd. itp. ? Dyskutowałbyś?
    Bo ja mam ostatnio wrażenie, że jestem z góry na przegranej pozycji.
    Jak zacznę się stawiać (mając mocne argumenty) to mogą mnie szybciej
    zgarnąć niż przypuszczam, bo mieszam się w politykę prezesostwa
    (na pewno chodzi o pieniądze, jak nie wiadomo o co dokładnie).
    Reasumując: na co dzień pytają się Ciebie o zdanie, a są takie
    momenty jak ten opisany wyżej, że obkładają Cię dodatkową nieplanowaną
    wcześniej robotą "na wczoraj", która nie ma sensu w Twoich oczach,
    co też odczuwają pracownicy Ci podlegli i... zero motywacji, zero celu,
    no może oprócz chęci utrzymania się w firmie.




  • 34. Data: 2008-04-30 12:19:04
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: Adam Płaszczyca <t...@o...spamnie.org.pl>

    On Wed, 30 Apr 2008 13:59:22 +0200, "Robertos"
    <r...@r...rrrrr> wrote:

    >ma stronę internetową na ramkach i sprzedaje innym "aplikacje" webowe
    >wykonane w MAMBO (LOL). Wyraziłbyś jasno swoją opinię, że sam byś
    >ich lepiej zaudytował, że nie ma sensu najmniejszego ich wpuszczać, bo
    >masz w miesiącu maju założony już szereg zmian w firmie w aspekcie
    >ulepszenia informatyzacji itd. itp. ? Dyskutowałbyś?

    Alez po co dyskutować? Po prostu krótka piłka - szefie, albo ustalamy
    i trzymamy sie planów, albo też szef gra sobie w kulki z resztą, bo
    mnie tu nie będzie.
    --
    ___________ (R)
    /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122688
    ___/ /_ ___ ul. Na Szaniec 23/70, 31-560 Kraków, (012) 3783198
    _______/ /_ http://trzypion.oldfield.org.pl/wieliczka/
    ___________/ GG: 3524356


  • 35. Data: 2008-04-30 12:32:02
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "Robertos" <r...@r...rrrrr>


    "Adam Płaszczyca" <t...@o...spamnie.org.pl> wrote in message
    news:7sog14d7buue653nqkbtvcii8t33fk9akp@4ax.com...
    > On Wed, 30 Apr 2008 13:59:22 +0200, "Robertos"
    > <r...@r...rrrrr> wrote:
    >
    >>ma stronę internetową na ramkach i sprzedaje innym "aplikacje" webowe
    >>wykonane w MAMBO (LOL). Wyraziłbyś jasno swoją opinię, że sam byś
    >>ich lepiej zaudytował, że nie ma sensu najmniejszego ich wpuszczać, bo
    >>masz w miesiącu maju założony już szereg zmian w firmie w aspekcie
    >>ulepszenia informatyzacji itd. itp. ? Dyskutowałbyś?
    >
    > Alez po co dyskutować? Po prostu krótka piłka - szefie, albo ustalamy
    > i trzymamy sie planów, albo też szef gra sobie w kulki z resztą, bo
    > mnie tu nie będzie.

    jesteś pewien, że tak byś postawił sprawę? Mając rodzinę na utrzymaniu itd.
    ?
    Tzn. pytam jak Hubert z Milionerów: czy jesteś pewien .. :)



  • 36. Data: 2008-04-30 13:16:36
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "entroper" <e...@C...spamerom.poczta.onet.pl>

    Użytkownik "Robertos" <r...@r...rrrrr> napisał w wiadomości
    news:fv9p8t$2ag$1@nemesis.news.neostrada.pl...

    > jesteś pewien, że tak byś postawił sprawę? Mając rodzinę na utrzymaniu
    > itd. ?

    Zauważ, że mając rodzinę na utrzymaniu nie możesz sobie również pozwolić na
    padnięcie na zawał z powodu jakiegoś pazernego sk..la. Jeśli nie stawisz
    oporu, za chwilę będziesz miał ciężki czerwiec, lipiec itd. Być może szef nie
    uwierzy, że niewykonalne jest niewykonalne, ale póki co jeszcze masz szansę go
    przekonać, a jeśli nie... to i tak zdrowiej będzie się przenieść gdzie
    indziej.

    e.


  • 37. Data: 2008-04-30 13:22:18
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: Adam Płaszczyca <t...@o...spamnie.org.pl>

    On Wed, 30 Apr 2008 14:32:02 +0200, "Robertos"
    <r...@r...rrrrr> wrote:

    >jesteś pewien, że tak byś postawił sprawę? Mając rodzinę na utrzymaniu itd.
    >?
    >Tzn. pytam jak Hubert z Milionerów: czy jesteś pewien .. :)

    Oczywiście, że jestem pewien. Jak się ma rodzinę na utrzymaniu, to się
    szuka pracy, a nie niepewnej harówy. Jak szef zaczyna lecieć w kulki,
    to znaczy, że praca jest mocno niepewna, a do tego wielkie szą szanse,
    że pracować będe kosztem rodziny. Wała, niech szuka jeleni gdzie
    indziej.
    --
    ___________ (R)
    /_ _______ Adam 'Trzypion' Płaszczyca (+48 502) 122688
    ___/ /_ ___ ul. Na Szaniec 23/70, 31-560 Kraków, (012) 3783198
    _______/ /_ http://trzypion.oldfield.org.pl/wieliczka/
    ___________/ GG: 3524356


  • 38. Data: 2008-05-02 06:52:57
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "Jackare" <1...@p...pl>

    > prosimy o więcej :)
    >
    > Np. ciekawi mnie, jak Ty byś postapił mając funkcję kierowniczą, mając
    > plan
    > np. na najbliższy miesiąc i ... nagle... słyszysz od prezesostwa, że "maj
    > będzie
    > ciężki" i ładują Ci dwa duże projekty, o których wcześniej się
    > wypowiadałeś
    > i mówiłeś, że obecnie to nie ma sensu, najpierw trzeba zrealizować już
    > założony plan.. np. wpychają Ci jakiś zasrany audyt robiony przez firmę,
    > która
    > ma stronę internetową na ramkach i sprzedaje innym "aplikacje" webowe
    > wykonane w MAMBO (LOL). Wyraziłbyś jasno swoją opinię, że sam byś
    > ich lepiej zaudytował, że nie ma sensu najmniejszego ich wpuszczać, bo
    > masz w miesiącu maju założony już szereg zmian w firmie w aspekcie
    > ulepszenia informatyzacji itd. itp. ? Dyskutowałbyś?
    > Bo ja mam ostatnio wrażenie, że jestem z góry na przegranej pozycji.
    > Jak zacznę się stawiać (mając mocne argumenty) to mogą mnie szybciej
    > zgarnąć niż przypuszczam, bo mieszam się w politykę prezesostwa
    > (na pewno chodzi o pieniądze, jak nie wiadomo o co dokładnie).
    >
    >
    Kwestia nie tego czy pytają, ale czy chcą słuchać, by pytać mogą np. po to
    tylko abyś miał poczucie że o czymś decydujesz.
    Dyskutowałbym i dyskutowałem. Miałem taki okreś w życiu kiedy miałem
    wrażenie, że najczęściej używanym przeze mnie w pracy słowem było "nie".
    Miałem też możliwość pracować w firmach gdzie nie słuchali i gdzie słuchali.
    Wrażenia i efekty pracy są nieporównywalne, oczywiście z korzyścią dla firm
    gdzie słuchają. Nie chodzi o to że słuchają ślepo. Słuchają i przyjmują
    argumenty jeżeli są sensowne. Jeżeli uważają że ich pomysł jest lepszy, też
    używają sensownych argumentów. Nic na zasadzie 'nie mieszaj się w politykę
    zarządu" itp. W takim środowisku wsyzscy się od siebie czegoś uczą, a umieć
    słuchać to już wielka sztuka. Zarząd jest generalnie od tego by pilnować
    strategii. Od zarządzania operacyjnego jest dyrekcja a zarządzaniem
    taktycznym kierują kierownicy. Jeżeli zarząd ustala i akceptuje plan prac
    szczebla operacyjnego/taktycznego i za dwa dni go burzy bo mu się
    odwidziało, to tak może być zawsze i kierownicy mogą nie być w stanie tego
    zmienić zwłaszcza jeżeli zarząd = właściciele. Niestety w Polsce pokutuje
    mentalność "alfy i omegi" wśród zarządów które są jednocześnie właścicielami
    przedsiębiosrtw i naprawdę jest niewiele przypadków gdy tego typu firmy są w
    stanie bardzo mocno się rozwinąć w sensie ilościowym i jakościowym, bo
    czasem nie do przejścia (mentalnie) jest dla takich osób zmiana sposobu
    zarządzania "kiosku warzywnego" na taki którego wymaga większa organizacja.
    Oczywiście w większych firmach też nie ma miodu, bo są z kolei kliki i
    koterie które walczą ze sobą i ta walka nie ma wiele wspólnego z ineteresem
    firmy, ale to znów kwestia podejścia (albo jego braku) wśród osób z wyższego
    szczebla zarządzania który powinien przeciwdziałać takim praktykom.
    Jeżeli widzisz że nie przeskoczysz pewnych rzeczy i one uniemożliwiają ci
    normalne kierowanie powierzonym Ci obszarem, należy po pierwsze odbyć
    rzeczową i konkretną rozmowę z przełożonymi a potem powziąć decyzję czy się
    zostaje czy zmienia pracę. Rozmowa powinna prowadzić do zobowiązującego
    ustalenia, że jeżeli czymś zarządzasz to w pełni, jeżeli ustalacie coś na
    jakiś czas - to się tego trzymacie i nie ma niespodzianek. W firmie IT
    miesiąc może być zbyt długim okresem planowania taktycznego czy operacyjnego
    na poziomie działu. Należy rozważyć wprowadzenie zarządzania przez timebox'y
    które obejmą przewidywalny okres w którym się nic nie zmieni - może to być
    tydzień lub dwa. Aby metoda była skuteczna musisz mieć zobowiązujące
    obydowie strony ustalenie że w trakcie timeboxu nie wpada żaden nowy temat.
    Jeżeli wpada, to ty ustalasz w którym timeboxie będzie realizowany i wraz z
    przełożonymi ustalacie co w takim razie odpada, czyli jakie tematy zostaną
    przeniesione do poźniejszych timeboxów lub w ogóle zrezygnuje się z ich
    realizacji albo będzie należało zaangażować dodatkowe zasoby aby to
    zrealizować. Timebox to oczywiście metoda zarządzania widziana "z zewnątrz".
    Wewnątrz timeboxu - na poziomie komórki organizacyjnej możesz sobie
    wprowadzić metodykę prwadzenia porojektw tają, jaką uznasz za skuteczną w
    przypadku firmy w której pracujesz, np. SCRUM lub inną ale za każdym razem
    powinna być ona spójna z założeniami samego timeboxu.
    Nie bój się ostrych rozmów z przełożonymi i podwładnymi, bo w tej robocie
    naprawdę trzeba mieć kręgosłup. Jeżeli nie uda sie uporzadkować spraw,
    odejdź z firmy bo skończysz z zawałem, tak jak już pisał ci Adam - będziesz
    wiecznie sfrustrowany i szybko się wypalisz. Albo wróć na stanowisko
    wykonawcze i miej to gdzieś To może też wynikać ze strategii firmy lub jej
    braku. Jeżeli strategią firmy jest "bierzemy wszystko co wpada, a potem się
    zobaczy - jakoś to będzie" to jest to prosta droga do wyniszczenia
    pracowników.
    Warto pamiętac że efekty twojej pracy nie muszą być od razu widoczne w
    okresach np.miesięcznych. Pierwsze efekty tak prostej rzeczy jak
    wprowadzenie timeboxów i jakiejś metodyki prowadzenia projektów mogą być
    widoczne w sposób umożliwiający wymierną ocenę np po ok 6 miesiącach, a przy
    zaangażowaniu w zarządzanie na wszystkich jego szczeblach - może po trzech
    miesiącach. Może. Warto też pamiętać, że firma żyje ze sprzedaży i wszystkie
    działania reformujące są prowadzone na żywym organiźmie i nie mogą blokować
    generowania przychodów przez firmę. To wszystko jest dynamiczne, więc jeżeli
    jakieś działania wewnętrzne blokują zdolność firmy do generowania zyskownych
    przychodów, należy je zmienić (np zmienić metodę, rozciągnąć w czasie,
    zwiększyć zatrudnienie, zakupić dodatkowe usługi zewnętrzne). Trzeba więc
    sytuację stale analizować by nie dopuścić do "zarżniecia" firmy przez
    niewydolność spowodowaną zmianami wewnętrznymi. Wszystko to powoduje że
    wszelkie zmiany są rozciągnięte w czasie, efekty nie są widoczne od razu,
    ale jeżeli zmainy są konsekwentnie wprowadzane i są zarządzane- efekty będą
    np po roku, a rok w skali cyklu życia firmy to nie jest aż tak długi okres.
    To o czym pisałeś powyżej. Rozmowa z zarządem na poziomie slangu
    technologicznego (MAMBO, Joomla, PHP, JAVA, server sided, client-srver, C++,
    itp) może nie przynieść efektów. Dla nich każdy system jest czarną skrzynką
    do której wpadają jakieś informacje wejściowe i są generowane wyjściowe np
    do podejmowania decyzji. Jezeli ta czarna skrzynka będzie napędzana przez
    dwa konie w kieracie, ale będzie odpowiednio mało kosztować i będzie
    zarządowi dawać informację w żądanej formie i oczekiwanym czasie - kupią
    takie rozwiązanie bo będzie wystarczające. Z zarządem należy rozmawiać
    podobnie jak z klientem na poziomie przede wszystkim funkcjonalnym, a dalej
    strategicznym i ekonomicznym. To jest dla nich zrozumiały język. Co napędza
    wewnątz jakiś system jest w tym przypadku mało istotne i argumentacja
    powinna iść raczej w stronę "za dwa lata utrzymanie tego systemu będzie nas
    kosztować XXX zł i ze względów technologicznych nie będzie możliwe
    wprowadzanie zmian które odzwierciedlą zmiany w naszej firmie lub
    najmniejsza zmiana będzie kosztować XX zł." Tyle zazwyczaj wystarczy.
    Utrzymanie się w pracy czy na stanowisku za wszelką cenę nie pownno być
    najwyższym priorytetem i nie może być okupione twoim zdrowiem. Jezeli czegoś
    naprawdę się nie da, należy zmienic pracę. Rodzina na utrzymaniu jest
    najczęsciej trochę wykrzywionym głosem sumienia i próbą
    samousprawiedliwienia że lepszy diabeł znay niż nieznany - próbą
    samousprawiedliwienia obawy przed zmianami. Jeżeli nawet straciłbyś pracę,
    normalna rodzina będzie cię wspierać i umożliwi przetrwanie trudnego okresu.
    znowu się kurde rozpisałem :)
    --
    Jackare






  • 39. Data: 2008-05-02 10:11:10
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: z/svc <z/svc@>

    On Fri, 2 May 2008 08:52:57 +0200, "Jackare" <1...@p...pl> wrote:

    [...]
    >znowu się kurde rozpisałem :)

    I dzięki Ci za to, doceniamy.

    --
    z/svc


  • 40. Data: 2008-05-02 13:45:06
    Temat: Re: Być szefem swojego kolegi...
    Od: "marmolada" <m...@t...nie.siada>

    punkty 1..11
    ja drukuje

    dzieki za sensowy wywod

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1