-
131. Data: 2002-05-28 20:24:17
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: "Adam F." <p...@s...com>
"No Name" <v...@w...pl> wrote in message
news:3CF3E30E.4080505@wp.pl...
> Użytkownik Adam F. napisał:
> (...)
> > Nie odnośmy jednak jednostkowych przypadków do ogółu.
> > Ja sam znam kilku bardzo rozsądnych ludzi na stanowiskach kierowniczych
(i
> > nie mają oni łatwego życia).
>
> Dla człowieka uczciwego stanowisko nie jest zaszczytem, lecz ciężarem.
> (nie ja to wymyśliłem, pochodzi z czasów, gdy nie było ani kapitalizmu
> ani komunizmu)
Owszem, gdyż wiąże się z dodatkową odpowiedzialnością, a zjawisko
odpowiedzialności jest obce człowiekowi "uczciwemu inaczej".
> > Moim skromnym zdaniem, zarówno wśród szeregowych pracowników jak i osób
na
> > stanowiskach kierowniczych, najczęściej brakuje zwykłego
zdroworozsądkowego
> > myślenia.
>
> Podobno jest ono potrzebne inżynierom przy projektowaniu; kierownikom i
> szefom bardziej przydają się "soft skills"
tia... określenie "soft skills" (a ostatnio coś często się z nim spotykam)
zazwyczaj doprowadza mnie do histerycznych napadów śmiechu :)
>, które w karykaturalnej
> postaci z rozsądkiem nie mają wiele wspólnego.
> Nie są to bynajmniej moje wymysły i mędrkowanie. O tym, żeby nie używać
> argumentów rzeczowych w rozmowie z niektórymi szefami dowiedziałem się
> od zawodowego doradcy (200 zł za godzinę, podobno niedrogo).
Też już gdzieś to słyszałem...
> On: 95% sprzedaży idzie dla tego odbiorcy, to niedobrze...
> Ja: według wykazu z księgowości 55%, tutaj jest wydruk...
> On: nie spierajmy się o liczby, one nie są decydujące...
>
> Odnoszę wrażenie, że potrafiłbym się z Tobą porozumieć; Ty z moim byłym
> - miałbyś sprawę w sądzie o doprowadzenie go do zawału :-)
Prawdopodobnie masz rację, szczególnie biorąc pod uwagę moją niepoprawność
polityczną :)
(BTW - ostatnio niepoprawność zaskakująco często bywa synonimem zdrowego
rozsądku)
Pozdrawiam
Adam
-
132. Data: 2002-05-29 04:45:45
Temat: Re: Brak pracy czy... (dłuuuuuuugie)
Od: "konopia" <k...@p...onet.pl>
> Odpowiadam sam sobie, chyba ze mną niedobrze ;)
Czasem tez mam na to ochote, szczegolnie jak pisze cos pod wplywem
emocji, a wtedy zapominam przynajmniej polowe co chcialem napisac :)
> Chciałem tylko dodać, że w zapisie netykiety, na który się powołujesz
chodzi
> własnie o to, aby nie czepiać się takich pojedyńczych, przypadkowych
błędów.
> Nie jest natomiast usprawiedliwieniem dla osób, które kaleczą język w
każdym
> zdaniu.
To ze mna tak zle to chyba jeszcze nie jest. Hmm?
Pozdrawiam :)
-
133. Data: 2002-05-29 06:11:05
Temat: Re: Brak pracy czy... (dłuuuuuuugie)
Od: Paweł Pollak <p...@m...ic.com.pl>
Użytkownik "wiola" napisała w wiadomości
> Cóż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, stara prawda ludowa
znajduje
> swoje potwierdzenie jak nigdy w bieżącej dyskusji.
A jakiż to, droga Wolu, jest ten mój punkt siedzenia?
>Chciałabym tylko dodać,
> iż oprócz tej grupy społecznej, którą byłeś szanowny wymienić powyżej,
> istnieją również na rynku pracy absolwenci z wyżu demograficznego, których
> zapał do pracy jest przeogromny, kwalifikacje także niezłe, ale niestety
> możliwości podjęcia pracy w dużym stopniu ograniczone.
Tego nie neguję (choć często też ci absolwenci mają wygórowane wymagania i
nadmierne wyobrażenie o własnych kwalifikacjach), ale poza absolwentami jest
jeszcze kilka grup bezrobotnych.
Paweł
-
134. Data: 2002-05-29 06:21:43
Temat: Re: Brak pracy czy... (dłuuuuuuugie)
Od: Paweł Pollak <p...@m...ic.com.pl>
Użytkownik "wiola" napisała w wiadomości
> I wielu z moich znajomych równiż to robiła, niestety sytuacja w naszym
kraju
> jest chora, poza większymi, międzynarodowymi firmami nikt nie zatrudniania
> absolwentów. W UK ogłoszeń dla graduets pojawia sie na jednym portalu
> internetowym przynajmniej kilkanaście dziennie. Ktoś kto tam skończył
> uniwerek owszem nie ma zagwarantowanej pracy, ale ma 500krotnie większą
> szansę na jej zdobycie niż w Polsce, tam inwestuje się w młodgo
pracownika,
> tutaj niestety nikogo na to nie stać.Tam skonczenie szkoły jest pozytywnie
> skorelowane z szansą dostania pracy zgodnej z kwalifikacjami, w Polsce
> niestety nie.
I teraz pytanie: dlaczego w UK jest tak dobrze, a w Polsce tak źle? Winni
temu pracodawcy? A może jednak (obecni) pracobiorcy-związkowcy, którzy
kodeksu pracy bronią jak niepodległości i potencjalny pracodawca dobrze się
zastanowi, zanim przy takim kodeksie zatrudni pracownika, a spora grupa
rezygnuje, wychodząc ze zdroworozsądkowego założenia,
że nie należy nakładać pętli na własną szyję.
> Natomiast irytuja mnie wypowiedzi sugerujące, że bezrobocia w Polsce nie
ma
> (konstrukt wymyslony przez beznadziejnych pracowników i leniwych
> absolwentów, aby usprawiedliwić sowoja niezaradność), ze każdy kto nie ma
> pracy to życiowy nieudacznik nie mogący się odnaleźć w nowej polskiej.
> rzeczywistości.....
Jeśli pijesz do moich wypowiedzi, to odsyłam do odnośnych fragmentów, w
których wyraźnie napisałem, że nie twierdzę, że bezrobocia nie ma. Natomiast
w mojej opinii przeważają bezrobotni. W Polsce nie publikuje się danych, ile
jest wolnych miejsc pracy. W Niemczech mimo ponad 4 milionów bezrobotnych
jest 1,5 miliona wolnych miejsc pracy! Bardzo jestem ciekaw, jak te relacje
kształtują się w Polsce. Zasiłek jest niższy, więc pewnie nieco lepiej, ale
wolnych miejsc pracy jest sporo, tylko że takiemu bezrobotnemu z zamiłowania
a to pensja nie pasuje, a to do pracy miałby za daleko (a już nie daj Boże,
jak musiałby się przeprowadzić), a to praca za ciężka, no i po co w ogóle
pracować, jak można wziąć kuroniówkę i z koleżkami piwko pod budką popijać.
A teraz trochę przykładów, które tak uwielbiają przeciwnicy pracodawców:
Przykład 1: Dziewczyna (młoda, w szkole hotelowej) prosi, żeby znaleźć jej
pracę. Znajdujemy. W McDonaldsie. Przyjmują, wszystko pięknie ładnie. Ile
przepracowała? Jeden dzień. Tak, nie pomyliłem się. Jeden. Dlaczego? Bo
szefowa na nią krzywo patrzyła i ona więcej tam nie pójdzie.
Przykład 2: Inna młoda dziewczyna, bezrobotna, niemal na kolanach płacze,
żeby znaleźć jej "jakiekolwiek zajęcie za jakiekolwiek pieniądze". Kolega
potrzebuje sprzątaczki. Jedziemy, umawiamy się. Posprzątała, zapłacone.
Pytamy, czy jej odpowiada. Tak, odpowiada. Będzie przychodzić. Już się
więcej nie pokazała, co gorsza nie zadzwoniła, żeby powiedzieć, że
rezygnuje... Kolega dostał furii i zaprzysiągł, że w życiu nie da pracy
bezrobotnemu.
Przykład 3: Koleżanka uczy w szkole w-f, czasu ma od groma, z pieniędzmi
gorzej. Prosi, żeby jak będzie ogłoszenie w gazecie o pracy dorywczej, to
jej podrzucić. Podrzucamy (już wyselekcjonowane bez żadnych długopisów i
wydawnictw pod 0-700). Nawet nie zadzwoniła, nie mówiąc o tym, żeby poszła
gdzieś dorobić.
Przykład 4: Koleżanka koleżanki z przykładu 3 pracuje w sklepie. Pytam, do
kiedy ma umowę. Szef chce ją na stałe, ale jak tylko wyrobi sobie zasiłek,
to rzuca, bo po co pracować, jak nie musi?
Przykład 5: Przykładu piątego nie będzie, ale mógłbym tak długo.
I proszę mi nie pisać, że jak człowiek chce zarobić tylko na kosmetyki czy
papierosy, to z definicji mniej się przykłada. To jest kwestia mentalności.
Hostessa, która zapomina przyjść na promocję, do "poważnej" pracy też się
będzie spóźniać. Greg, który bardzo poważnie potraktował rachmistrzowanie,
będzie dobrym pracownikiem.
Paweł
--
Czy za książki trzeba przepłacać?
www.szwedzka.pl
-
135. Data: 2002-05-29 06:31:21
Temat: Re: Brak pracy czy... (dłuuuuuuugie)
Od: Paweł Pollak <p...@m...ic.com.pl>
Użytkownik "konopia" napisał w wiadomości:
> Nie zrozumie glodnego ten co.........
Głodnego, który jest głodny na własne życzenie, chce być głodny, ale
narzeka, że jest głodny, potrafi faktycznie zrozumieć tylko psycholog.
> Po za tym modul sprawdzania pisowni dziala wowczas jak piszesz z ogonkami
;)
> Ale do tego odnosi sie odpowiedni zapis netykiety....
> Podobnie jak do wiekszosci z Twojej wypowiedzi.
Widzę, że Twoja wiedza na temat netykiety, podobnie jak wiedza z ekonomii,
pochodzi z jakiejś zamierzchłej epoki.
> Po trzecie, nie chcialem sie do tego odnosic ale coz.
> Widze ze wychowany jestes smacznymi kaskami pana K. i pana B., wiec
wszelka
> dyskujsa z Toba nie ma sensu bo kazdy z nas ma swoje racje. Ale zrobie to
> dla
> Ciebie i zaczne studiowac ekonomie Balcerowicza.
Czegoś tu nie rozumiem. Skoro z takim przekąsem wypowiadasz się o "panu B."
(nie wiem, kto to jest pan K.), to dlaczego wyjeżdżasz na Zachód, gdzie
panuje system wprowadzany u nas właśnie przez "pana B"? Dlaczego nie
wyjedziesz do któregoś z byłych lub obecnych krajów socjalistycznych,
których nie dotknęła niszczycielska działalność Balcerowicza? Wybór jest
całkiem spory: Białoruś, Bułgaria, Kuba, Korea Płn., Rumunia.
> Dorobiles sie, co zapewne zawdzieczasz niebywalemu szczesciu, bo niestety
> uczciwie w tym kraju jeszcze nikt sie nie dorobil, niestety takie prawo
> miedzy
> innymi skarbowe ;).
No tak, jak ktoś ma głęboko socjalistyczną mentalność, to tylko czekać jak
zacytuje klasyka Leppera. Nikt się uczciwie nie dorobił, wszyscy są
złodzieje itd. Pomyśl (przepraszam, wiem, że wymagam od Ciebie cudów), trzy
razy, zanim bezpodstawnie oskarżysz z dziesięć* milionów ludzi, którzy żyją
w tym kraju na przyzwoitym poziomie, do wszystkiego doszli ciężką pracą (a
często zaczynali od "zapierdalania" za dużo mniej niż 900 zł) , a nie
usprawiedliwiali swojej biedy i nieudolności tego rodzaju głupawymi
stwierdzeniami. Bo takie hasła mają jedynie usprawiedliwiać czyjeś
nieróbstwo na zasadzie: praca się nie opłaca, a kraść przecież nie będę, bo
moralnie stoję wyżej od tego gościa, co jeździ mercedesem, ale na pewno go
ukradł.
* W tym pokatolickim i posocjalistycznym kraju bieda uchodzi za cnotę, więc
"chlubimy się" tym, ilu mamy biedaków, a tymczasem siła nabywcza dziesięciu
milionów Polaków odpowiada sile nabywczej Niemców czy Szwedów.
>I co? I traktujesz wszystkich, ktorzy nie maja tego co
> Ty
> jakby byli zyciowymi niudacznikami. Winszuje tolerancji.
O nieudacznikach mówię, że są nieudacznikami. Tyle. Nadinterpretowanie moich
wypowiedzi i dopisywanie im treści, których tam nie ma, jest może faktycznie
z braku argumentów jakimś pomysłem na dyskusję.
> Powiem tylko wszystkim bezrobotnym w wieku 45-60 lat zeby sie pod mur
> ustawili bo pan Pollak bedzie strzelal coby ulzyc ich cierpieniu. Bo tak
> wedlug
> Ciebie nalezaloby zrobic.
Jw. Jak to jest poziom argumentacji absolwenta wyższych studiów, to ja się
pytam jakich. Zaocznych w filii w Pcimiu Dolnym?
>Zrobilem cos niebywalego. Poszedlem do biblioteki
A to wyjaśnia Twój poziom intelektualny.
> i porzegladnalem dzienniki z poprzednich lat (losowo po 30 z kazdego roku
od
> 1989),
> a teraz stwierdzenie faktow tam zawartych: nie znalazlem ogloszenia o
prace,
> gdzie
> bylby zapis, ze wiek nie byl brany pod uwage,
Gratuluję, to Ci się udało. Nie ma zapisu, że wiek nie jest brany pod uwagę,
znaczy się, że biorą wiek pod uwagę. Wprawdzie w ogłoszeniu nie napisali
jaki, ale przecież wiadomo, że chcą tylko młodych.
>co wiecej mnostrwo bylo
> ogloszen, ze
> przyjmiemy kogos do pracy w wieku (co najwyzej) do 35 lat. Jakby nieliczyc
> 50-13=37
> niestety :(.
Ty naprawdę skończyłeś wyższe studia? bo ja raczej typowałbym, że właśnie
oblałeś egzamin przedgimnazjalny. Wiek w ogłoszeniach nie jest sztywną
granicą, dwa lata więcej nie robi żadnej różnicy, jeśli jest granica 35, to
chodzi o to, żeby nie zgłaszał się 60-latek, ale jeśli najlepszy kandydat
będzie miał czterdziechę to go przyjmą. Ogłoszenia nie są ani jedyną, ani
najlepszą metodą szukania pracy. I wreszcie w wieku 37 lat, a nawet dużo
później można zacząć studia. Tylko trzeba chcieć, a nie powtarzać banialuki,
że jest się za starym.
>Poza tym, czy jak pracowales a nie dawales prace codziennie
> rozgladales sie za
> nowa praca? A jakbys znalazl nawet to zostawil bys poprzednia jezeli
> powiedzmy nowa
> bylaby mniej platna?
Chyba mimowolnie, ale udaje Ci się pokazać swoich własnych starych jako
klasycznych nieudaczników, którzy na bezrobociu znaleźli się niejako na
własne życzenie, ale pretensje mają do świata. Twoi starzy nie stracili
pracy zaraz po przełomie, który faktycznie trudno było przewidzieć. Mieli
dużo czasu, żeby ocenić sytuację i podjąć kroki zaradcze. Byli w tym wieku,
że spokojnie mogli się przekwalifikować czy dokształcić. Mieli okazję
zmienić pracę, na może mniej płatną, ale pewniejszą. Woleli jednak tkwić w
jakimś socjalistycznym molochu w nadziei, że Kwaśniewski i s-ka przywrócą
komunę.
> Wcale nie ukrywam, ze bledem bylo nie doksztalcanie sie
> i ewentualne przekwalifikowanie sie. Ale jak mowi inne przyslowie: madry
> Polak po
> szkodzie.
I co z tego, że mówi?
>A teraz wez sobie pod uwage kilkaset tysiecy gornikow, kolejarzy,
> rolnikow.
> Ale coz lepiej sie z nich nabijac, bo to przeciez imbecyle, mogli sobie
> szukac pracy.
> Bo zapewne kazdy z nich codziennie myslal o tym, ze gornictwo, kolej,
> hutnictwo upadnie
> nieprawdaz? Oj widac ich blad, mogli sie udac po rade do pana Pollaka, on
> wiedzial, bo to
> przeciez Nostradamus naszych czasow!
No cóż, panie analfabeto ekonomiczny, jeśli chcesz, możesz wziąć na swoje
utrzymanie górnika, kolejarza i hutnika, ja Ci nie bronię, ale osobiście nie
mam ochoty utrzymywać darmozjadów. O tym, że zwolnienia są konieczne było
wiadomo, tyle że górnicy i kolejarze liczyli na to, że szantażem wymuszą (i
niestety się nie przeliczyli), że podatnicy będą ich utrzymywać. I jak Opel
otwierał fabrykę w Gliwicach, to chętnych do pracy nie było.
> >Natomiast jeśli miałbym zatrudnić bezrobotnego, to 10 razy bym się
> >zastanowił, czy on jest bezrobotny wskutek okoliczności czy - jak to
bardzo
> >często bywa - wskutek własnej mentalności.
>
> To kogo Ty wlasciwie zatrudniasz? Samych absolwentow?
Chłopcze, czytaj posty, zamiast je oglądać, to będziesz wiedział, że nikogo
nie zatrudniam. A dla Twojej informacji na rynku pracy poza absolwentami i
bezrobotnymi są jeszcze ludzie zmieniający pracę.
Paweł
--
Czy za książki trzeba przepłacać?
www.szwedzka.pl
-
136. Data: 2002-05-29 08:50:27
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl>
Użytkowniczka "wiola" napisala:
>
> trudno jest oceniac osobe po dwóch postach, ale
> spróbuję:))
Moj rekord to psychoanaliza dziewczyny po zamienieniu z nia paru zdan i
wymianie dwoch maili wiec jednak sie da ;)
> Jesteś pełnym zapału młodym człowiekiem bardzo
> pewnym siebie,
Wlasciwie to miala byc reklama mojej osoby, a to co za chwile napisze moze
byc antyreklama ale... to wole chyba szczerosc. Moze jakis pracodawca i to
doceni :)
A wiec jakies dwa lata temu mialem jeszcze potwornie niska samoocene i
przepraszalem, ze zyje. Zrozumialem jednak, ze z takim podejsciem daleko
nie zajde tym bardziej, ze mam jednak cos do zaoferowania.
> Podejrzewam, że cechuje cię niezmierny upór i jeżeli
> nic cie w życiu nie zniechęci, dopniesz swego.
To chyba prawda. Zazwyczaj potrafilem dopiac swego.
> Wydaje mi sie jednak (podkreślam wydaje mi się), że
> troszeczkę żyjesz jeszcze w obłokach.
Wszystko dlatego, ze dopiero wchodze w prawdziwe zycie. Skonczyly sie
dziecinne zabawy i mlodziezowe wybryki. Dopiero w tej chwili zaczynam
poznawac prawdziwe zycie.
> poza tym masz chyba nadmierną tendencję do
> koncentrowania sie na własnej osobie i lubisz mówić
> dużo o sobie,
A kto nie lubi? ;) Sa co prawda tacy ludzie, ale jest ich bardzo niewielu.
Jednak z tym nie trafilas. O sobie wlasnie mowie niewiele, wole gdzies w
cieniu robic swoje i sluchac tego co maja do powiedzenia inni. Gdy jakies
ich slowa mnie porusza reaguje, ale nie nawijam bez konca :)
> nie jest to wadą, ale do pewnego stopnia.......(ludzie
> zazwyczaj wolą słuchać o sobie niż o innych)
Ale zauwaz, ze te posty mialy byc nie tylko glosem w dyskusji, ale takze
(a moze przede wszystkim) reklama mojej osoby. Czy uwazasz, ze dostalbym
zatrudnienie gdybym na rozmowie kwalifikacyjnej zaczal rozmawiac o osobie
przeprowadzajacej rekrutacje? ;)
> Pozdrawiam i sorry jeżeli się pomyliłam
Nie masz za co przepraszac :)
rowniez pozdrawiam
Greg
-
137. Data: 2002-05-29 08:58:10
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: Michal Mokosa <m...@2...com.pl>
> [...]
> Nie bede ukrywac, ze powyzszy post jest niejako moim listem motywacyjnym
> (mocno chaotycznym ale dlatego, ze pisanym pod wplywem emocji). Byc moze
> jakis pracodawca z okolic Tarnowskich Gor, Bytomia, Chorzowa lub Katowic
> zechce dac mi szanse...
>
Dobre.
Przeprowadz sie do Warszawy - dam Ci prace.
MM
-
138. Data: 2002-05-29 09:13:45
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl>
Użytkownik "Adam F." napisal:
>
> > gdy skontrolowalem zapis naszego wykladowcy
> > znalazlem pare bledow. Od razu powiedzialem mu
> > gdzie i co musi poprawic.
> Pozwolę się włączyć w wymianę zdań....
Im wiecej osob tym weselej :)
> ja sam nie znoszę wazeliniarstwa ani w jedną ani w
> drugą stronę,
Ani w jedna, ani w druga to znaczy...? Chodzi Ci o to, ze albo (jesli
rozpatrujemy to w realiach pracy) wspolpracownikom, albo pracodawcy?
> nie nadaję się na pracownika najemnego (chociażby
> z powodu nadmiernej inicjatywy oraz posiadania
> własnych poglądów, a nie poglądów pracodawcy).
Jak juz pisalem moje doswiadczenie jest praktyczne zerowe. Ale wydaje mi
sie, ze w wiekszych firmach, w ktorej panuja zasady zaczerpniete z
zachodu, wlasnie taka nadmierna inicjatywa jest czyms bardzo mile
widzianym. Znacznie gorzej to wypada jesli chodzi o mniejsze firmy, gdzie
pracownika dusi sie jak cytryne.
> ostatnio bardzo rozbawił mnie człowiek, który zaczął mi
> grozić sądem jeszcze na rozmowie kwalifikacyjnej),
Moze ktos ze szkoly yamachy ;)
> Zazwyczaj jest to krąg tych samych osób, które traktuję
> jako stałych współpracowników, zlecając regularnie
> nowe projekty.
Bo jesli ktos sie sprawdza to nie ma sensu tej osoby zmieniac i to
zrozumiale.
> Do czego dążę ? Otóż całkiem niedawno podziękowalem
> jednemu człowiekowi za nadmierną wazelinę, od której
> dostawałem mdłości. Innemu z kolei zapłaciłem 30% więcej
> za cenne, merytoryczne uwagi, którymi się ze mną podzielił
Chyba jednak postawa jaka reprezentujesz nie jest zbyt czesta - niestety.
Z tego powodu wazeliniarstwo jest praktycznie promowane na czym cierpi
firma.
> Problem w tym, że osób, które wiedzą czego chcą, potrafią
> prowadzić merytoryczną rozmowę, ocenić problem chłodnym
> okiem, zaakceptować rzeczową krytykę, wziąć się porządnie
> do roboty, itd. - jest mało zarówno po stronie pracodawców jak i
> pracowników.
W lepszej sytuacji sa wiec "wazeliniarze" gdyz im latwiej dobrac sie w
pary.
> > > Jeśłi jednak sie uprzesz, ze czesto masz racje, a nawet
> > > cześciej niż inni - to szkoda Twojego czasu na studia :)
> > Gdy mam jakis pomysl, watpliwosci itp. to o tym mowie.
> > Nie staram sie jednak za wszelka cene postawic na swoim.
> > Jesli moj rozmowca uzyje trafnych argumentow potrafie
> > przyznac sie do bledu.
> Wydaje mi się, że przedmówca nieco ironicznie chciał dać
> do zrozumienia, że kariery się nie robi mając rację i wyrażając
> ją trafnymi argumentami, lecz dostosowując się do cudzych
> poglądów,
No mnie sie rowniez wydaje, ze wlasnie to mial na mysli :) Po prostu moja
wypowiedz miala znaczyc mniej wiecej tyle samo co: "no to mam
przechlapane".
> Smutne, ale prawdziwe. Całe szczęście nie wszyscy
> wyznają taką filozofię.
Ale niewielu wiec trudno na takich trafic :(
> Mnie w każdym razie taki model nie odpowiadał, więc wziąłem
> swoje sprawy w swoje ręce.
Byc moze kiedys zrobie podobnie, ale w tej chwili wole byc pracownikiem
najemnym :)
> Bogaty może nie będę, ale bynajmniej nie jest to moim
> głównym celem.
Pytanie tez gdzie zaczyna sie bogactwo. Czy ktos kto ma samochod za 100
000 zl i domek jednorodzinny jest juz bogaty? A moze ktos kto jak Travolta
ma 4 prywatne odrzutowce? ;)
> Wystarczy mi poziom nieco wyższy niż przeciętna i
> satysfakcja, że nie zrezygnowałem ze swoich zasad
> i mogę codziennie spojrzeć na siebie w lustrze.
Z tym patrzeniem w lustro moze byc roznie. Czy myslisz, ze zawsze
pozostajac przy swoich zasadach mozna smialo spojrzec swemu odbiciu w
oczy? A co jesli ten czlowiek przez swoje zasady od bardzo dlugiego czasu
nie ma pracy, nie ma za co utrzymac rodziny i zapewnic im chociaz jako
takiego bytu?
pozdrawiam
Greg
-
139. Data: 2002-05-29 10:09:59
Temat: Re: Brak pracy czy... (dłuuuuuuugie)
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl>
Użytkownik "Paweł Pollak" napisal:
>
> Przykład 5: Przykładu piątego nie będzie, ale mógłbym
> tak długo. (...) Greg, który bardzo poważnie potraktował
> rachmistrzowanie, będzie dobrym pracownikiem.
Czytajac Twoje przyklady chcialem podac kolejne wlasnie z mojego
rachmistrzowania. Gdy na koncu przeczytalem o sobie tym bardziej poczulem
sie wywolany do tablicy ;)
Jak sytuacja wyglada na prawde okazalo sie juz na pierwszych dniach
szkolenia. W TV mowili, ze zarobi sie nawet 1,5 tys zlotych. Gdy na
szkoleniu podali cennik ile beda placic za formularze i na czym dokladnie
ta praca bedzie polegac to sporo osob zwyczajnie zrezygnowalo. Pewnie
mysleli, ze za postawienie kilku krzyzykow dostana te 1,5 tysiaka. Co
ciekawe bezrobotni z prawem do zasilku nie traca go - jest on tylko
zawieszony na czas pracy (no chyba, ze cos poplatalem ale nie sadze).
Kolejna sprawa wyszla w samym badaniu. Obowiazuje mnie tajemnica spisowa,
ale chyba moge powiedziec jak ludzie odpowiadaja ogolnie. W koncu nie
mozna tego powiazac w zaden sposob z danymi osobowymi. Tak wiec w moim
rejonie sporo osob deklaruje, ze nie maja pracy. Kolejne pytanie brzmi,
czy jej aktywnie poszukuja. Naprawde niesamowicie sie zdziwilem gdy
zdecydowana wiekszosc odpowiedziala "nie"! Osoby, ktore pracy poszukuja to
naprawde sporadyczne przypadki. Moze po prostu mnie sie akurat takie
budynki trafily, ale tak u mnie sytuacja wyglada.
Sam spis zreszta jak przypuszczam tez bedzie jednak odbiciem Polski... ale
w krzywym zwierciadle. Kolega opowiadal wczoraj jak rachmistrzyni pytala
go o to czy wykonuje jakas prace. Odpowiedzial, ze co prawda jest
zarejestrowany w UP jako bezrobotny, ale wykonuje prace zarobkowa.
Dziewczyna machnela reka i powiedziala, ze w takim razie nie beda tego
zaznaczac (uproscila sobie jak mogla, bo tak musialaby zadawac 4 kolejne
pytania dodatkowo).
pozdrawiam
Greg
-
140. Data: 2002-05-29 10:11:45
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: jerzu <n...@j...one.pl>
On Tue, 28 May 2002 19:44:47 +0200, Tristan Alder
<s...@p...onet.pl> wrote:
>No to, że jeśli, jasna cholera, dla wykształconych nie ma pracy, to co
>z mniej wykfalifikowanymi...
Wbrew pozorom dla tych mniej wykwalifikowanych jest więcej pracy.
--
Pozdrawiam - Dariusz Niemczyński j...@i...pl
http://jerzu.lubi.luftbrandzlung.org - strona domowa
http://zloty.autokacik.pl - zloty Internetowych Klubów Moto
ICQ UIN 3867037 GG 129280