-
111. Data: 2002-05-28 16:31:58
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: "Adam F." <p...@s...com>
<u...@s...pl> wrote in message news:ad0503$qtb$1@news.tpi.pl...
>
> Odpowiem ci, nie mam rodziny, ktora by mi pozyczyla kase na poczatek.
> Moi znajomi tez sa w takiej sytuacji, ze serca bym musiala nie miec by
> pozyczac od nich.
> Sa jakies inne propozycje?
> Tylko nie wysylaj mnie do banku, nie mam czym poreczyc.
> Cos jeszcze?
Znajomy gdy znalazł się w sytuacji podbramkowej, będąc na własnym utrzymaniu
(co się wiąże chociażby z koniecznością opłacenia mieszkania), zatrudnił się
za psie pieniądze w KFC (gdzie rotacja jest b. duża, i nietrudno się
załapać). I nie dość, że wystarczyło mu na życie, to jeszcze dał radę co
nieco oszczędzić. Dodam, że nie była to Warszawa, ani żadne inne duże miasto
(typu Gdańsk, Kraków, itp.), gdzie jest więcej takich możliwości.
Ponadto, będąc zarejestrowanym jako bezrobotny, można dostać pożyczkę z
Urzędu Pracy na rozpoczęcie własnej działalności. Tyle, że z takiej pożyczki
korzystają nieliczni (w marcu 2002 - 227 osób, czyli 0,12% ogółu osób
wyrejestrowanych ze statusu bezrobotnego)
Pozdrawiam
Adam
-
112. Data: 2002-05-28 17:21:08
Temat: Re: Brak pracy czy... (dłuuuuuuugie)
Od: "konopia" <k...@p...onet.pl>
[ciach.....]
Nie zrozumie glodnego ten co.........
Po za tym modul sprawdzania pisowni dziala wowczas jak piszesz z ogonkami ;)
Ale do tego odnosi sie odpowiedni zapis netykiety....
Podobnie jak do wiekszosci z Twojej wypowiedzi.
Po trzecie, nie chcialem sie do tego odnosic ale coz.
Widze ze wychowany jestes smacznymi kaskami pana K. i pana B., wiec wszelka
dyskujsa z Toba nie ma sensu bo kazdy z nas ma swoje racje. Ale zrobie to
dla
Ciebie i zaczne studiowac ekonomie Balcerowicza.
Dorobiles sie, co zapewne zawdzieczasz niebywalemu szczesciu, bo niestety
uczciwie w tym kraju jeszcze nikt sie nie dorobil, niestety takie prawo
miedzy
innymi skarbowe ;). I co? I traktujesz wszystkich, ktorzy nie maja tego co
Ty
jakby byli zyciowymi niudacznikami. Winszuje tolerancji.
Powiem tylko wszystkim bezrobotnym w wieku 45-60 lat zeby sie pod mur
ustawili bo pan Pollak bedzie strzelal coby ulzyc ich cierpieniu. Bo tak
wedlug
Ciebie nalezaloby zrobic. Zrobilem cos niebywalego. Poszedlem do biblioteki
i porzegladnalem dzienniki z poprzednich lat (losowo po 30 z kazdego roku od
1989),
a teraz stwierdzenie faktow tam zawartych: nie znalazlem ogloszenia o prace,
gdzie
bylby zapis, ze wiek nie byl brany pod uwage, co wiecej mnostrwo bylo
ogloszen, ze
przyjmiemy kogos do pracy w wieku (co najwyzej) do 35 lat. Jakby nieliczyc
50-13=37
niestety :(. Poza tym, czy jak pracowales a nie dawales prace codziennie
rozgladales sie za
nowa praca? A jakbys znalazl nawet to zostawil bys poprzednia jezeli
powiedzmy nowa
bylaby mniej platna? Wcale nie ukrywam, ze bledem bylo nie doksztalcanie sie
i ewentualne przekwalifikowanie sie. Ale jak mowi inne przyslowie: madry
Polak po
szkodzie. A teraz wez sobie pod uwage kilkaset tysiecy gornikow, kolejarzy,
rolnikow.
Ale coz lepiej sie z nich nabijac, bo to przeciez imbecyle, mogli sobie
szukac pracy.
Bo zapewne kazdy z nich codziennie myslal o tym, ze gornictwo, kolej,
hutnictwo upadnie
nieprawdaz? Oj widac ich blad, mogli sie udac po rade do pana Pollaka, on
wiedzial, bo to
przeciez Nostradamus naszych czasow!
>Natomiast jeśli miałbym zatrudnić bezrobotnego, to 10 razy bym się
>zastanowił, czy on jest bezrobotny wskutek okoliczności czy - jak to bardzo
>często bywa - wskutek własnej mentalności.
To kogo Ty wlasciwie zatrudniasz? Samych absolwentow?
>Nie ma to jak rozmowa z kulturalnym człowiekiem.
No coz.... dobrze, ze Ty to powiedziales, bo ja naprawde nie mialem podstaw:
>>Jak widać, można uzyskać trzy dyplomy i dalej być chamem i wyznawcą
>>spiskowej teorii dziejów.
>>Za głupi jesteś, żeby je sobie wyrobić?
-
113. Data: 2002-05-28 17:29:33
Temat: Re: Brak pracy czy... (dłuuuuuuugie)
Od: "konopia" <k...@p...onet.pl>
> Nie jest moim celem narzekanie, rozumiem że trzeba jakoś sobie poradzić i
> właśnie to zamierzam zrobić.
> Natomiast irytuja mnie wypowiedzi sugerujące, że bezrobocia w Polsce nie
ma
> (konstrukt wymyslony przez beznadziejnych pracowników i leniwych
> absolwentów, aby usprawiedliwić sowoja niezaradność), ze każdy kto nie ma
> pracy to życiowy nieudacznik nie mogący się odnaleźć w nowej polskiej.
> rzeczywistości.....
ufffff. Dziekuje Wiolu bo juz myslalem, ze jestem jedynym, ktory tak mysli,
i ze uprawiam wyjatkowa donkiszoterie podczas tej dyskusji (chyba razem ja
uprawiamy :)
Pozdrawiam
-
114. Data: 2002-05-28 17:40:59
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: "Adam F." <p...@s...com>
"Greg" <o...@f...sos.com.pl> wrote in message
news:3cf3974a_2@news.vogel.pl...
> Użytkownik "fotech" napisal:
> >
> > natomist im szybciej sie nauczysz, zeby przełożonym
> > mówic to co chca słyszeć, a nie to co wg Ciebie jest
> > prawda obiektywna - tym szybciej i skuteczniej zaczniesz
> > budować swoja karierę.
>
> Heh... na jednych z ostatnich wykladow (bylo o php, ale przeszlismy na chw
> ile do html'a w ktorym php mialo byc zakotwiczone) gdy skontrolowalem
> zapis naszego wykladowcy znalazlem pare bledow. Od razu powiedzialem mu
> gdzie i co musi poprawic. Przy chyba czwartej poprawce troszke sie
> skrzywil a ja pomyslalem, ze chyba powinienem sie ugryzc w jezyk ;) Czy
> wlasnie o te "podgryzanie jezyka" Ci chodzi? Bo tego chyba nie potrafie.
> (......)
Pozwolę się włączyć w wymianę zdań.... ja sam nie znoszę wazeliniarstwa ani
w jedną ani w drugą stronę, niedobrze mi się też robi gdy obserwuję
bezmyślną i bezkrytyczną aprobatę reguł głoszonych przez innych (krótko
mówiąc jestem nonkonformistą i dobrze mi z tym, moi znajomi cenią mnie za
moje zasady). Gdy pracowałem swego czasu na etacie, nigdy nie właziłem w to
i owo przełożonym, gdyż wychodzę z założenia, że jeżeli pracodawcę bardziej
interesuje wazelina niż merytoryczne uwagi i rzetelna praca, to ja osobiście
nie chciałbym mieć z takim kimś nic wspólnego. Od jakiegoś czasu sam
prowadzę działalność, gdyż doszedłem do wniosku, że z moją filozofią pracy
nie nadaję się na pracownika najemnego (chociażby z powodu nadmiernej
inicjatywy oraz posiadania własnych poglądów, a nie poglądów pracodawcy).
Nie zatrudniam nikogo na etat (jeszcze mi się nie spieszy do bankructwa...
chociaż przeprowadziłem już kilkanaście rozmów w nadziei, że znajdę kogoś
odpowiedniego - ostatnio bardzo rozbawił mnie człowiek, który zaczął mi
grozić sądem jeszcze na rozmowie kwalifikacyjnej), czasem jednak zlecam
różne projekty podwykonawcom na zasadzie umów o dzieło. Zazwyczaj jest to
krąg tych samych osób, które traktuję jako stałych współpracowników,
zlecając regularnie nowe projekty. Do czego dążę ? Otóż całkiem niedawno
podziękowalem jednemu człowiekowi za nadmierną wazelinę, od której
dostawałem mdłości. Innemu z kolei zapłaciłem 30% więcej za cenne,
merytoryczne uwagi, którymi się ze mną podzielił (nie uważam siebie za
nieomylnego i mogę to powtórzyć przy każdej okazji).
Prawdą jest, że ludzie szukają podobnych sobie. Problem w tym, że osób,
które wiedzą czego chcą, potrafią prowadzić merytoryczną rozmowę, ocenić
problem chłodnym okiem, zaakceptować rzeczową krytykę, wziąć się porządnie
do roboty, itd. - jest mało zarówno po stronie pracodawców jak i
pracowników. Wszyscy, którzy krytykują zamiłowanie do wazeliny ze strony
pracodawców oczywiście mają rację, ale tą samą filozofię reprezentuje
również wielu pracowników, z tą różnicą, że przed nimi nie ma się kto
płaszczyć.
> > Jeśłi jednak sie uprzesz, ze czesto masz racje, a nawet
> > cześciej niż inni - to szkoda Twojego czasu na studia :)
>
> Az tak wysoko nosa nie zadzieram ;) Gdy mam jakis pomysl, watpliwosci itp.
> to o tym mowie. Nie staram sie jednak za wszelka cene postawic na swoim.
> Jesli moj rozmowca uzyje trafnych argumentow potrafie przyznac sie do
> bledu.
Wydaje mi się, że przedmówca nieco ironicznie chciał dać do zrozumienia, że
kariery się nie robi mając rację i wyrażając ją trafnymi argumentami, lecz
dostosowując się do cudzych poglądów, nawet jeżeli są bzdurne i
niedorzeczne, a osoba z drugiej strony gada od rzeczy. Krótko mówiąc -
tanimi pochlebstwami.
Smutne, ale prawdziwe. Całe szczęście nie wszyscy wyznają taką filozofię.
Mnie w każdym razie taki model nie odpowiadał, więc wziąłem swoje sprawy w
swoje ręce. Bogaty może nie będę, ale bynajmniej nie jest to moim głównym
celem. Wystarczy mi poziom nieco wyższy niż przeciętna i satysfakcja, że nie
zrezygnowałem ze swoich zasad i mogę codziennie spojrzeć na siebie w
lustrze.
Pozdrawiam
Adam
-
115. Data: 2002-05-28 17:41:44
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: Tristan Alder <s...@p...onet.pl>
Dnia pewnego pięknego (Mon, 27 May 2002 18:15:01 GMT),
spam@g_r_o_z_n_y_at_n_e_t_._w_i_z_j_a (Limfo) był(a) napisał(a):
>[ciach...]
>>Ale oczywiście pracodawca miał w dupie to, że moje CV leżało u niego i
>>że miałem już się czym pochwalić jako programista...
>A to normalne lepiej (latwiej?) jest zrobic nowy nabor niz przejrzec
>stare oferty (bo np numery kontaktowe sie zdezaktualizowaly)
No nie przesadzaj. Cieżko sprawdzić?
>Co do
>twego kolesia to oznacza chyba to ze byli zdesperowani.
Tak, ze nie mieli sił sprawdzić leżących z wcześniejszych czasów
zgłoszeń? Temu mówię, że pracodawcy to w sporej części oszołomy, a
bezrobocie jest naprawdę...
--
Jego Eminencja Tristan hrabia Alder
(ZTJ: Przemysław Adam Śmiejek)
-
116. Data: 2002-05-28 17:42:57
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: Tristan Alder <s...@p...onet.pl>
Dnia pewnego pięknego (Mon, 27 May 2002 21:01:01 +0200), "Andrzej
Bochniak" <b...@k...onet.pl> był(a) napisał(a):
>Albo ze np. fachowiec chcial X tys. a "dyletant" 3x mniej i ludzili sie, ze
>taniej bedzie zainwestowac w nauke "dyletanta".
Sory, ale jeszcze nic nie chcicałem, bo nawet na rozmowę nie
wezwali...
>Znam z bliskiej obserwacji taki przyklad, no moze nie "dyletant" a
>"poczatkujacy", pracuje juz ok. pol roku i obydwie strony sa zadowolone.
Kurde, to co? Pisać w CV żem rolnik samouk z wykształceniem
podstawowym?
--
Jego Eminencja Tristan hrabia Alder
(ZTJ: Przemysław Adam Śmiejek)
-
117. Data: 2002-05-28 17:44:47
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: Tristan Alder <s...@p...onet.pl>
Dnia pewnego pięknego (Sun, 26 May 2002 21:22:27 +0200), "Tomasz T.
Żuchniewicz" <t...@m...to> był(a) napisał(a):
>> Pracujemy za minimalną krajową (ludzie z wyższym!).
>I co z tego, że z wyższym się pytam? Co z tego?
No to, że jeśli, jasna cholera, dla wykształconych nie ma pracy, to co
z mniej wykfalifikowanymi...
>> Od września do
>> marca byłem bez pracy, słałem CV do firm programistycznych i skurwiele
>> nawet nie odpowiedzieli, że nie chcą. Jeden Kamsoft odpisał, że
>> niestety nie...
>Ale pracę znalazłeś?
Nie. Znalazłem, ale nie jako programista i za minimalną krajową...
--
Jego Eminencja Tristan hrabia Alder
(ZTJ: Przemysław Adam Śmiejek)
-
118. Data: 2002-05-28 18:03:48
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: Roman Kubik <r...@p...com.pl>
> To wielka sztuka robić pieniądze nie wykorzystując innych.
wiesz, i ja i Ty zostalismy przez niego wykorzystani, bo kupilismy jego
ksiazki....
jesli ktos wykorzysta jego metody i _okradnie_ swojego pracodawce czy to
z impulsow teleofnicznych, czy z papieru, czy z casu (spiac), to bedzie
on niejako wspolwinny tej kradziezy. I to, ze w sadzie nie da sie nic
wskurac wiele nie zmienia... :-
pozdrawiam
romekk
-
119. Data: 2002-05-28 18:11:29
Temat: Re: Brak pracy czy... (dłuuuuuuugie)
Od: "Adam F." <p...@s...com>
"konopia" <k...@p...onet.pl> wrote in message
news:ad0e9t$qmd$1@news.onet.pl...
> [ciach.....]
>
> Nie zrozumie glodnego ten co.........
>
> Po za tym modul sprawdzania pisowni dziala wowczas jak piszesz z ogonkami
;)
> Ale do tego odnosi sie odpowiedni zapis netykiety....
Wiesz... ten zapis powstał X lat temu, i dotyczył zupełnie innej sytuacji.
Teraz niestety zaczął stanowić usprawiedliwienie dla leni, którym nie chce
się zadbać o pisownię.
Ale nie chcę po raz kolejny zaczynać bezsensownej dyskusji o ortografii...
Powiem tylko, że literówki mogą się zdarzyć każdemu, kto pisze szybko na
klawiaturze, jednak robienie błędów ortograficznych jest lekceważeniem
rozmówcy, tak samo jak wyrazem lekceważenia jest przyjście na spotkanie w
obdartym i brudnym ubraniu - takie jest moje osobiste zdanie.
> (....)
> Powiem tylko wszystkim bezrobotnym w wieku 45-60 lat zeby sie pod mur
> ustawili bo pan Pollak bedzie strzelal coby ulzyc ich cierpieniu. Bo tak
> wedlug
> Ciebie nalezaloby zrobic. Zrobilem cos niebywalego. Poszedlem do
biblioteki
> i porzegladnalem dzienniki z poprzednich lat (losowo po 30 z kazdego roku
od
> 1989),
> a teraz stwierdzenie faktow tam zawartych: nie znalazlem ogloszenia o
prace,
> gdzie
> bylby zapis, ze wiek nie byl brany pod uwage, co wiecej mnostrwo bylo
> ogloszen, ze
> przyjmiemy kogos do pracy w wieku (co najwyzej) do 35 lat. Jakby nieliczyc
> 50-13=37
> niestety :(. Poza tym, czy jak pracowales a nie dawales prace codziennie
> rozgladales sie za
> nowa praca? A jakbys znalazl nawet to zostawil bys poprzednia jezeli
> powiedzmy nowa
> bylaby mniej platna? Wcale nie ukrywam, ze bledem bylo nie doksztalcanie
sie
> i ewentualne przekwalifikowanie sie. Ale jak mowi inne przyslowie: madry
> Polak po
> szkodzie.
> (.....)
Znam i współpracuję z człowiekiem, który mając już dyplom inżyniera,
postanowił się dokształcić i zostać specjalistą w zakresie marketingu
terotorialnego, kierunku który pojawił się w Polsce stosunkowo niedawno. Nie
mógł znaleźć pracy w swoim wcześniejszym zawodzie, więc wyszukał sobie inny
i to on wyszedł pracy naprzeciwko, zamiast narzekać, że jest za stary na
znalezienie zatrudnienia. Nie wiem ile konkretnie ma lat, gdyż nie pytałem
go o to wprost, ale z pewnością znacząco więcej niż wymieniona przez Ciebie
granica 35 lat. Cenię go bardzo wysoko za to, że nie poddał się ogólnemu
pesymizmowi i całkiem nieźle poradził nie będąc już "pięknym i młodym" (jest
żywym przykładem, że jest to możliwe). Wiele osób na tej grupie spisałoby go
zapewne na straty.
Pozdrawiam
Adam
-
120. Data: 2002-05-28 18:14:10
Temat: Re: Brak pracy czy... (długie)
Od: "Adam F." <p...@s...com>
"Roman Kubik" <r...@p...com.pl> wrote in message
news:ad0gq4$5jr$4@okapi.ict.pwr.wroc.pl...
> > To wielka sztuka robić pieniądze nie wykorzystując innych.
> wiesz, i ja i Ty zostalismy przez niego wykorzystani, bo kupilismy jego
> ksiazki....
>
> jesli ktos wykorzysta jego metody i _okradnie_ swojego pracodawce czy to
> z impulsow teleofnicznych, czy z papieru, czy z casu (spiac), to bedzie
> on niejako wspolwinny tej kradziezy. I to, ze w sadzie nie da sie nic
> wskurac wiele nie zmienia... :-
Zgadzam się w stu procentach.
Dodam jeszcze, że smutne jest, iż wiele osób bierze Adamsa na poważnie.
Dla mnie jego książki to po prostu dobra satyra.
Pozdrawiam
Adam