-
1. Data: 2003-12-20 02:44:11
Temat: Czy to prawda?
Od: " Marek" <m...@N...gazeta.pl>
Czy to prawda, że na zachodniej granicy zaczynają się już ustawiać kolejki
niezadowolonych i zdeterminowanych do tego stopnia, że chcą żyć i pracować na
zachód od Odry :)? Czy 1 maja 2004 to kolejna historyczna data w dziejach
polskiej emigracji zarobkowej? Z wypowiedzi w necie można wnioskować, że
liczba emigrantów może być niemała. Trzy miliony emigrantów plus ich rodziny,
mogą być jedynym realnym sposobem na polskie bezrobocie :)
Marek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
2. Data: 2003-12-20 08:31:26
Temat: Re: Czy to prawda?
Od: "d+" <t...@w...pl>
Marek palnął...:
> Czy to prawda, że na zachodniej granicy zaczynają się już ustawiać kolejki
> niezadowolonych i zdeterminowanych do tego stopnia, że chcą żyć i pracować
> na zachód od Odry :)? Czy 1 maja 2004 to kolejna historyczna data w
> dziejach polskiej emigracji zarobkowej? Z wypowiedzi w necie można
> wnioskować, że liczba emigrantów może być niemała. Trzy miliony
> emigrantów plus ich rodziny, mogą być jedynym realnym sposobem na polskie
> bezrobocie :) Marek
tylko że wyemigrują jednostki które trochę sobą reprezentują, a ludzie po
zawodówkach i o małej przydatności i tak nie znajda pracy jak do tej pory
nie znaleźli...
-
3. Data: 2003-12-21 11:26:32
Temat: Re: Czy to prawda?
Od: " Marek" <m...@g...pl>
d+ <t...@w...pl> napisał(a):
>tylko że wyemigrują jednostki które trochę sobą reprezentują,
Nie po raz pierwszy spotykam się z taką opinią. To chyba efekt wpływu na
ludzi pogadanek w mediach na tematy gospodarcze i socjologiczne, bo raczej
nie polityczne. Z tą emigracją wszystkich którzy choć trochę sobą
reprezentują, to taka sama prawda, że zakładają rodziny tylko jednostki
zaradne i ustabilizowane :)
Ja bym się bardzo cieszył gdyby w ciagu bardzo krótkiego czasu wyemigrowało
ponad 3 mln ludzi w wieku produkcyjnym wraz z rodzinami.
Rewelacyjna sprawa, skoro na rozwiązanie problemu bezrobocia trudno liczyć,
bo dla polityków jest to problem polityczny, a nie społeczny.
Polscy politycy ze szczególnym uwzględnieniem prawej i środkowej strony, żyją
w wirualnym świecie przepełnionym nienawiścią do PRL-u do tego stopnia, że na
coś innego już w psychice brakuje miejsca.
Dla wielu czas się zatrzymał na czasach przedwojennych i problemach z
terenami za Bugiem.
Najpierw politycy wymyślili, że powinno być bezrobocie, a potem zaczeli z nim
walczyć w nieudolny sposób.
Polska jest na tyle dziwnym krajem, że sama "czarodziejska różdżka wolnego
rynku" nie utworzy zlikwidowanych miejsc pracy.
Pracodawcy w Polsce mają już tak dobrze jak jeszcze nigdy nie mieli, a chcą
jeszcze lepiej. Tym czasem zmiany o które postulowali nie powodują wzrostu
liczby miejsc pracy, ale pogorszenie się warunków pracy dla tych, którzy
jeszcze ją mają.
Zniknięcie nazwyżki z rynku pracy uzdrowiłoby ten system, bo zmusiłoby
pracodawców do szanowania pracownika. Nie dajmy się zwariować - w końcu
pracuje się po to żeby żyć, a nie żyje po to żeby pracować.
>a ludzie po zawodówkach i o małej przydatności i tak nie znajda pracy >jak
do tej pory nie znaleźli...
Nieprawda! Pomijając rejony kraju gdzie pracy nie ma wcale, nie tylko
wykształcenie jest problemem. Jeżeli na murach są hasła, że nikt nie jest
nielegalny, to tak samo powinny się pojawić hasła, że nikt nie jest
nieprzydatny. Pomijając przypadki patologiczne, zniknięcie w ciągu tak
krótkiego czasu ponad trzech milionów miejsc pracy zaowocowało zjawiskiem,
które dla mnie nie jest znakiem czasu, ale paranoją, zbiorową psychozą.
Pracodawcy mają za duże możliwości wyboru pracownika i z powodu przesytu
dostali małpiego rozumu. Na nowego pracownika "nadaje się":
- absolwent, którego można na stażu przyjąć nawet za darmo,
- absolwent wyższej uczelni z potężnym doświadczeniem zawodowym,
- osoba 24-35 lat,
- pasjonat najlepiej singiel dyspozycyjny 48 na 24h - najlepiej mieszkający
w firmie,
Nie tylko ludzie po zawodówkach są bez pracy! Ze średnim i wyższym również
i to coraz większym stopniu, i to z conajmniej trzech powodów.
1. Od ponad 14-stu lat się ciągle masowo zwalnia, a przyjmowane
są jednostki.
2. Pogoń za wyższym wykształceniem podsycana przez polityków, socjologów i
rynek pracy. Czy może przypadkiem dane, z których wynika,
że w Polsce jest mniej ludzi z wyższym niż w innych krajach, opierają się na
błędnym założeniu, że high school to też szkoła wyższa?
3. Z powodu masowej nadprodukcji absolwentów z wyższym wykształceniem,
mgr inż. jest często przyjmowany na stanowisko, na którym mógłby pracować z
powodzeniem technik, a technika przyjmuje się tam gdzie mogłaby pracować
osoba z zawodowym, podstawowym, a nawet i bez wykształcenia.
Ktoś może powiedzieć, że szkolnictwo wyższe i średnie ze szczególnym
uwzględnieniem prywatnego, też podlega "prawom rynku", ale w Polsce - gdzie
nie sprawdzają się często ani prawa ekonomii ani fizyki - to nie do końca
prawda. Uczelnie państwowe szkolą tylu na ile pozwalają środki z budżetu, a
uczelnie prywatne każdego, kto pryjdzie i zapłaci za naukę - jak zabraknie
wykładowców, to zatrudnią więcej. Obawiam się, że masowy "wysyp" uczelni
prywatnych spowodowany brakiem kontroli tego zjawiska, powoduje ciągły spadek
ich poziomu. Obawiam się również, że poziom wielu z prywatnych szkół wyższych
jest niższy niż technikum państwowego. Wychodzą z tych szkół ludzie
z "dyplomem", który działa na wybraźnię i apetyt pracodawcy, ale właśnie to
pogarsza sytuację na rynku pracy ludzi ze średnim i zawodowym, których na
dalszą naukę już nie stać.
Następna sprawa to tzw. "mała przydatność" potencjalnego pracownika.
Poza przypadkami takich co im się nie chce pracować, większość nadaje się do
pracy, pod warunkiem przeszkolenia lub tylko przyuczenia. To chory rynek
pracy powoduje, że pracodawcy nie chcą inwestować jak kiedyś w szkolenie
pracowników i zachowują się jak prezesi klubów sportowych, którzy wolą
sportowca kupić niż wychować i wytrenować.
Chory rynek pracy powoduje również to, że ulegający magii dyplomów pracodawcy
czasem przyjmują kolejnych absolwentów, narzekają na stopień ich wiedzy i
przygotowania do pracy, ale gdy nie przedłużą im umowy przyjmują następnych
często następnyc przygotowanych do życia systemem 3xZ, co trzy miesiące
wdrażają następnego od nowa do pracy, a tymczasem np. technik po kursach
stale podwyższający kwalifikacje w miarę potrzeb, siedziałby na tym
stanowisku aż do emerytury. Obecny system nie sprzyja wzrostowi poziomu szkół
i uczelni prywatnych. Mcdonaldyzacja życia objęła również również i ten
sektor rynku - liczy się ilość, a nie jakość.
Widziałem w lokalnej prasie ogłoszenie pracodawcy, którego prawdopodobnie
zmęczyło powtarzające się sprawdzanie kolejnych pracowników będących
produktami tego chorego systemu: "przyjmę informatyka zdrowego psychicznie" :)
Dodatkowy problem to bezrobotni ludzie w wieku produkcyjnym, których nie stać
na dalsze kształcenie. Kursy organizowane np. przez Urzędy Pracy nie pokonają
barier wykształcenia, wieku i płci, które panują na rynku pracy. Czy samo
nieprawdziwe stwierdzenie, że to są nieroby o roszczeniowej postawie załatwia
sprawę??? Uważam, że takie teksty świadczą wyłącznie o zezwierzęceniu
stosunków międzyludzkich!!!
Większość społeczeństwa ma predyspozycje tylko na pracownika najemnego i gdy
nie ma pracy domaga się utworzenia nowych miejsc pracy. Nakłanianie takich
bezrobotnych z przymusu a nie z wyboru do samozatrudnienia jest tak
samo "mądre", jak wypuszczenie np. owcy do lasu, żeby się utrzymała przy
życiu z polowań na zwierzynę leśną.
Reasumując - twierdzę, że w obecnej sytuacji tylko wyjazd za granicę nadwyżki
na rynku pracy jest wstanie uzdrowić szybko sytuację, skoro nasi politycy
walczą miedzy sobą o władzę, a nie z katastrofalnym bezrobociem.
Marek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
4. Data: 2003-12-21 13:12:18
Temat: Re: Czy to prawda?
Od: "Redi32" <r...@g...pl>
Sie całkowicie zgadzam.....
Użytkownik " Marek" <m...@g...pl> napisał w wiadomości
news:bs4018$8g5$1@inews.gazeta.pl...
> d+ <t...@w...pl> napisał(a):
>
> >tylko że wyemigrują jednostki które trochę sobą reprezentują,
>
> Nie po raz pierwszy spotykam się z taką opinią. To chyba efekt wpływu na
> ludzi pogadanek w mediach na tematy gospodarcze i socjologiczne, bo raczej
> nie polityczne. Z tą emigracją wszystkich którzy choć trochę sobą
> reprezentują, to taka sama prawda, że zakładają rodziny tylko jednostki
> zaradne i ustabilizowane :)
> Ja bym się bardzo cieszył gdyby w ciagu bardzo krótkiego czasu
wyemigrowało
> ponad 3 mln ludzi w wieku produkcyjnym wraz z rodzinami.
> Rewelacyjna sprawa, skoro na rozwiązanie problemu bezrobocia trudno
liczyć,
> bo dla polityków jest to problem polityczny, a nie społeczny.
> Polscy politycy ze szczególnym uwzględnieniem prawej i środkowej strony,
żyją
> w wirualnym świecie przepełnionym nienawiścią do PRL-u do tego stopnia, że
na
> coś innego już w psychice brakuje miejsca.
> Dla wielu czas się zatrzymał na czasach przedwojennych i problemach z
> terenami za Bugiem.
> Najpierw politycy wymyślili, że powinno być bezrobocie, a potem zaczeli z
nim
> walczyć w nieudolny sposób.
> Polska jest na tyle dziwnym krajem, że sama "czarodziejska różdżka wolnego
> rynku" nie utworzy zlikwidowanych miejsc pracy.
> Pracodawcy w Polsce mają już tak dobrze jak jeszcze nigdy nie mieli, a
chcą
> jeszcze lepiej. Tym czasem zmiany o które postulowali nie powodują
wzrostu
> liczby miejsc pracy, ale pogorszenie się warunków pracy dla tych, którzy
> jeszcze ją mają.
> Zniknięcie nazwyżki z rynku pracy uzdrowiłoby ten system, bo zmusiłoby
> pracodawców do szanowania pracownika. Nie dajmy się zwariować - w końcu
> pracuje się po to żeby żyć, a nie żyje po to żeby pracować.
>
>
> >a ludzie po zawodówkach i o małej przydatności i tak nie znajda pracy
>jak
> do tej pory nie znaleźli...
>
> Nieprawda! Pomijając rejony kraju gdzie pracy nie ma wcale, nie tylko
> wykształcenie jest problemem. Jeżeli na murach są hasła, że nikt nie jest
> nielegalny, to tak samo powinny się pojawić hasła, że nikt nie jest
> nieprzydatny. Pomijając przypadki patologiczne, zniknięcie w ciągu tak
> krótkiego czasu ponad trzech milionów miejsc pracy zaowocowało zjawiskiem,
> które dla mnie nie jest znakiem czasu, ale paranoją, zbiorową psychozą.
> Pracodawcy mają za duże możliwości wyboru pracownika i z powodu przesytu
> dostali małpiego rozumu. Na nowego pracownika "nadaje się":
> - absolwent, którego można na stażu przyjąć nawet za darmo,
> - absolwent wyższej uczelni z potężnym doświadczeniem zawodowym,
> - osoba 24-35 lat,
> - pasjonat najlepiej singiel dyspozycyjny 48 na 24h - najlepiej
mieszkający
> w firmie,
>
> Nie tylko ludzie po zawodówkach są bez pracy! Ze średnim i wyższym również
> i to coraz większym stopniu, i to z conajmniej trzech powodów.
> 1. Od ponad 14-stu lat się ciągle masowo zwalnia, a przyjmowane
> są jednostki.
> 2. Pogoń za wyższym wykształceniem podsycana przez polityków, socjologów
i
> rynek pracy. Czy może przypadkiem dane, z których wynika,
> że w Polsce jest mniej ludzi z wyższym niż w innych krajach, opierają się
na
> błędnym założeniu, że high school to też szkoła wyższa?
> 3. Z powodu masowej nadprodukcji absolwentów z wyższym wykształceniem,
> mgr inż. jest często przyjmowany na stanowisko, na którym mógłby pracować
z
> powodzeniem technik, a technika przyjmuje się tam gdzie mogłaby pracować
> osoba z zawodowym, podstawowym, a nawet i bez wykształcenia.
> Ktoś może powiedzieć, że szkolnictwo wyższe i średnie ze szczególnym
> uwzględnieniem prywatnego, też podlega "prawom rynku", ale w Polsce -
gdzie
> nie sprawdzają się często ani prawa ekonomii ani fizyki - to nie do końca
> prawda. Uczelnie państwowe szkolą tylu na ile pozwalają środki z budżetu,
a
> uczelnie prywatne każdego, kto pryjdzie i zapłaci za naukę - jak zabraknie
> wykładowców, to zatrudnią więcej. Obawiam się, że masowy "wysyp" uczelni
> prywatnych spowodowany brakiem kontroli tego zjawiska, powoduje ciągły
spadek
> ich poziomu. Obawiam się również, że poziom wielu z prywatnych szkół
wyższych
> jest niższy niż technikum państwowego. Wychodzą z tych szkół ludzie
> z "dyplomem", który działa na wybraźnię i apetyt pracodawcy, ale właśnie
to
> pogarsza sytuację na rynku pracy ludzi ze średnim i zawodowym, których na
> dalszą naukę już nie stać.
> Następna sprawa to tzw. "mała przydatność" potencjalnego pracownika.
> Poza przypadkami takich co im się nie chce pracować, większość nadaje się
do
> pracy, pod warunkiem przeszkolenia lub tylko przyuczenia. To chory rynek
> pracy powoduje, że pracodawcy nie chcą inwestować jak kiedyś w szkolenie
> pracowników i zachowują się jak prezesi klubów sportowych, którzy wolą
> sportowca kupić niż wychować i wytrenować.
> Chory rynek pracy powoduje również to, że ulegający magii dyplomów
pracodawcy
> czasem przyjmują kolejnych absolwentów, narzekają na stopień ich wiedzy i
> przygotowania do pracy, ale gdy nie przedłużą im umowy przyjmują
następnych
> często następnyc przygotowanych do życia systemem 3xZ, co trzy miesiące
> wdrażają następnego od nowa do pracy, a tymczasem np. technik po kursach
> stale podwyższający kwalifikacje w miarę potrzeb, siedziałby na tym
> stanowisku aż do emerytury. Obecny system nie sprzyja wzrostowi poziomu
szkół
> i uczelni prywatnych. Mcdonaldyzacja życia objęła również również i ten
> sektor rynku - liczy się ilość, a nie jakość.
> Widziałem w lokalnej prasie ogłoszenie pracodawcy, którego prawdopodobnie
> zmęczyło powtarzające się sprawdzanie kolejnych pracowników będących
> produktami tego chorego systemu: "przyjmę informatyka zdrowego
psychicznie" :)
>
> Dodatkowy problem to bezrobotni ludzie w wieku produkcyjnym, których nie
stać
> na dalsze kształcenie. Kursy organizowane np. przez Urzędy Pracy nie
pokonają
> barier wykształcenia, wieku i płci, które panują na rynku pracy. Czy samo
> nieprawdziwe stwierdzenie, że to są nieroby o roszczeniowej postawie
załatwia
> sprawę??? Uważam, że takie teksty świadczą wyłącznie o zezwierzęceniu
> stosunków międzyludzkich!!!
> Większość społeczeństwa ma predyspozycje tylko na pracownika najemnego i
gdy
> nie ma pracy domaga się utworzenia nowych miejsc pracy. Nakłanianie takich
> bezrobotnych z przymusu a nie z wyboru do samozatrudnienia jest tak
> samo "mądre", jak wypuszczenie np. owcy do lasu, żeby się utrzymała przy
> życiu z polowań na zwierzynę leśną.
>
> Reasumując - twierdzę, że w obecnej sytuacji tylko wyjazd za granicę
nadwyżki
> na rynku pracy jest wstanie uzdrowić szybko sytuację, skoro nasi politycy
> walczą miedzy sobą o władzę, a nie z katastrofalnym bezrobociem.
>
> Marek
>
>
>
> --
> Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl ->
http://www.gazeta.pl/usenet/
-
5. Data: 2003-12-21 14:40:08
Temat: Re: Czy to prawda?
Od: "d+" <t...@w...pl>
Marek palnął...:
> d+ <t...@w...pl> napisał(a):
>
> >tylko że wyemigrują jednostki które trochę sobą reprezentują,
>
> Nie po raz pierwszy spotykam się z taką opinią. To chyba efekt wpływu na
> ludzi pogadanek w mediach na tematy gospodarcze i socjologiczne, bo raczej
> nie polityczne. Z tą emigracją wszystkich którzy choć trochę sobą
> reprezentują, to taka sama prawda, że zakładają rodziny tylko jednostki
> zaradne i ustabilizowane :)
...
uff..,ale długie...no cóż - trudno konkretnie przewidzieć. Osobiście przez
długi czas trzymałem się opinii, że człowiek, który coś ma do zaoferowania
to i w kambodży zrobi karierę. To jest dosyc bliskie prawdy...,ale
oczywiście różnie się może zdarzyć - kolejny cikeawy pomysł rządu i sam się
spakuję i zacznę, zycie w jakimś normalnym kraju.
> >a ludzie po zawodówkach i o małej przydatności i tak nie znajda pracy
> > >jak
> do tej pory nie znaleźli...
>
> Nieprawda! Pomijając rejony kraju gdzie pracy nie ma wcale, nie tylko
> wykształcenie jest problemem. Jeżeli na murach są hasła, że nikt nie jest
> nielegalny, to tak samo powinny się pojawić hasła, że nikt nie jest
> nieprzydatny. Pomijając przypadki patologiczne, zniknięcie w ciągu tak
> krótkiego czasu ponad trzech milionów miejsc pracy zaowocowało zjawiskiem,
> które dla mnie nie jest znakiem czasu, ale paranoją, zbiorową psychozą.
.....
oczywiście- człowiek np. w UK na stanowisku kontrolera biletów w autobusie,
może zrobić karierę i każdy osobnik, z mniejszymi umiejętnościami niż z
większymi rozpocznie karierę w tym kierunku. W polsce istniałaby taka sama
sytuacja, ale nie istnieje - oczywiście nikt nie jest nieprzydatny, ale
patrząc na obecną sytuację, to jednak dochodzi się do podobnie brzmiących
wniosków.
Zatrudniający sprzątaczki żąda, aby miały maturę i były atrakcyjnymi
kobietami w wieku do lat 30... to jakoś brzmi nie tak bardzo nienormalnie,
prawda...? boże, ale kraj, zycie nie polega na tym ,aby walczyć z kilkoma
opasłymi świniami, które sobie wymysliły podatki i wysysają ze społeczeństwa
resztki ... nawet nie wiem jakie resztki zostały.
> Reasumując - twierdzę, że w obecnej sytuacji tylko wyjazd za granicę
> nadwyżki na rynku pracy jest wstanie uzdrowić szybko sytuację, skoro nasi
> politycy walczą miedzy sobą o władzę, a nie z katastrofalnym bezrobociem.
aby być politykiem w polsce, nie trzeba mieć ani wykształcenia, ani
wysokiego IQ, ani być specjalnie pięknym (np. lepper)- myślę, że to jest
główna przyczyna obecnego stanu rzeczy.
-
6. Data: 2003-12-21 14:48:06
Temat: Re: Czy to prawda?
Od: "d+" <t...@w...pl>
Redi32 palnął...:
> Sie całkowicie zgadzam.....
takie coś podlega karze plonk, do lat 5.
netykieta !
-
7. Data: 2003-12-21 15:48:24
Temat: Re: Czy to prawda?
Od: "Kubik" <k...@p...pl>
Witam!
> Pracodawcy w Polsce mają już tak dobrze jak jeszcze nigdy nie mieli, a
chcą
> jeszcze lepiej. Tym czasem zmiany o które postulowali nie powodują
wzrostu
> liczby miejsc pracy, ale pogorszenie się warunków pracy dla tych, którzy
> jeszcze ją mają.
Tu bym kazał ci się jeszcze mocno zastanowić... Jakie zmiany??? Kto ma
dobrze???
pozdrawiam
Adam
-
8. Data: 2003-12-21 15:55:53
Temat: Re: Czy to prawda?
Od: "Marek" <m...@g...pl>
d+ <t...@w...pl> napisał(a):
>
> aby być politykiem w polsce, nie trzeba mieć ani wykształcenia, ani
> wysokiego IQ, ani być specjalnie pięknym (np. lepper)- myślę, że to jest
> główna przyczyna obecnego stanu rzeczy.
>
z miesiąca na miesiąc obawiam się, że w Polsce jeszcze za dużo ludzi ma pracę
i dlatego nie ma silnej społecznej woli i potrzeby, żeby wykopnąć fotele
spod tyłka i koryta sprzed dzioba politykom, którzy zrobili karierę na
zbiorowej nienawiści do PRL-u i uczuciach religijnych, a tak naprawdę nic
sobą nie reprezentują. Czy średnie IQ w Polsce jest tak niskie, że ludzie nie
widzą i nie rozumieją, że byli rewolucjoniści do rządzenia się nie dają
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
9. Data: 2003-12-21 16:02:28
Temat: Re: Czy to prawda?
Od: "Marek" <m...@g...pl>
d+ <t...@w...pl> napisał(a):
>
> aby być politykiem w polsce, nie trzeba mieć ani wykształcenia, ani
> wysokiego IQ, ani być specjalnie pięknym (np. lepper)- myślę, że to jest
> główna przyczyna obecnego stanu rzeczy.
>
z miesiąca na miesiąc obawiam się, że w Polsce jeszcze za dużo ludzi ma pracę
i dlatego nie ma silnej społecznej woli i potrzeby, żeby wykopnąć fotele
spod tyłka i koryta sprzed dzioba politykom, którzy zrobili karierę na
zbiorowej nienawiści do PRL-u i uczuciach religijnych, a tak naprawdę nic
sobą nie reprezentują. Czy średnie IQ w Polsce jest tak niskie, że ludzie nie
widzą i nie rozumieją, że byli rewolucjoniści do rządzenia się nie dają, bo
umieją tylko krytykować i burzyć, a nie umieją budować? To, że obalili PRL to
nie znaczy, że teraz im się w nagrodę należy władza i korzyści z niej
płynące! Teraz potrzebni są dobrzy administratorzy, którzy zadbają o wzrost
liczby miejsc pracy.
Marek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
10. Data: 2003-12-21 16:06:50
Temat: Re: Czy to prawda?
Od: " Marek" <m...@g...pl>
Kubik <k...@p...pl> napisał(a):
> Tu bym kazał ci się jeszcze mocno zastanowić... Jakie zmiany??? Kto ma
> dobrze???
>
Pracodawcy mają dobrze, bo przecież nie pracownicy!
Bezrobocie i majstrowanie przy kodeksie pracy stawia ich w coraz bardziej
komfortowej sytuacji.
Marek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/